Я - Anti-Orange!
Уважаемые участники форума!
Сайт "Я - Анти-Оранж" переехал по адресу anti-orange.com.
Там же находится новый форум.
Данный форум работает в режиме архива, все функции, кроме чтения отключены.

Dowody zbrodni OUN i UPA
На страницу Пред.  1, 2, 3, 4, 5  След.
 
Начать новую тему   Ответить на тему   вывод темы на печать    Список форумов Я - Anti-Orange! -> Преступления ОУН-УПА
Предыдущая тема :: Следующая тема  
Автор Сообщение
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Вт Май 12, 2009 3:55 pm
Ответить с цитатой

Как уже ранее сообщалось, 25-го апреля 2009 года Во Вроцлаве открыта выставка, рассказывающая о преступлениях, совершённых ОУН и УПА
Также была представлена печатная версия на 275 страницах -
Каталог выставки геноцида, совершённого ОУН и УПА по отношению к полякам на Юго-Восточных Окраинах (Кресах) в 1939-1947. В этом каталоге представлены многочисленные фотографии жертв, а также сводные таблицы по повятам, в которых перечислены населённые пункты, атакованные боивками УПА, количество убитых и раненых мирных жителей, число сожжённых и уничтоженных дворов.









Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Чт Сен 10, 2009 12:11 pm
Ответить с цитатой

Czasopismo NA RUBIEZY. Nr 99. 2008 rok.pdf
(49, 9 Mb).
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Чт Сен 17, 2009 11:46 pm
Ответить с цитатой

Krwawe zapusty w Berezowicy Małej w woj. tarnopolskim
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Пн Сен 21, 2009 1:47 pm
Ответить с цитатой





..” U północno – wschodniego podnóża Krajnego Kamienia leży przy szosie ze Zbaraża do Załoziec wieś Berezowica Mała. Przed II wojną światową dwie trzecie jej mieszkańców stanowili Polacy. W nocy z 22 na 23 lutego 1944 r. uzbrojona grupa nacjonalistów ukraińskich zaatakowała polską ludność, mordując 131 osób... Była to jedna z największych zbrodni banderowskich w okolicach Tarnopola”...

– Grzegorz Rąkowski „ Podole”

Oglądając 11 lipca w TV obchody 65 – rocznicy zbrodni wołyńskiej popełnionej na polskiej ludności przez ukraińskich nacjonalistów zdecydowałam, że jest to odpowiedni moment, aby opisać swój ostatni wyjazd na Ukrainę w dniach od 26 czerwca do 1 lipca 2008 r. A właściwie tylko jedno niedzielne popołudnie. Jak to bywa w moim przypadku poznawanie dawnych polskich Kresów bardzo często obfituje w niespodziewane zbiegi okoliczności. Tak też można określić te kilka godzin, które przyszło mi spędzić wraz z mężem w Berezowicy Małej. Na pewno dla wielu osób nazwa tej małej wioski gdzieś tam na Ukrainie, kiedyś w Galicji Wschodniej na pograniczu Podola i Wołynia niewiele mówi. Wystarczy jednak wpisać nazwę w Internet, a jej straszna historia porazi nas swym okrucieństwem.

Niedzielne południe 29 czerwca w Zbarażu zapowiadało dość zmienną pogodę. Wychodząc po mszy w zbaraskim kościele w grupie około 30 osób – wiernych, parafian i wycieczki z Polski nie mieliśmy z mężem pomysłu na dalszą część dnia. Tym bardziej, że zaczął padać deszcz. Dopiero ojciec Berard – proboszcz tutejszej parafii zaproponował, abyśmy pojechali zobaczyć pomnik pomordowanych w 1944 r. Polaków we wsi Berezowica Mała mający niebawem być poświęcony. Ponieważ już wcześniej tematyka złożonych stosunków polsko – ukraińskich była nam dobrze znana, postanowiliśmy udać się w to miejsce. Dojazd własnym środkiem lokomocji nie przysparzał kłopotów. Kilkanaście kilometrów od Zbaraża nawet dobrą drogą pokonaliśmy szybko. Przecinając główną szosę Tarnopol – Krzemieniec wjechaliśmy na drogę do Załoziec. Pogoda „ jak ręką odjął ” poprawiła się natychmiast. Uzbrojona w wiedzę o tragicznym losie mieszkańców wsi z mieszanymi uczuciami podziwiałam piękny krajobraz po obu stronach drogi – pofałdowany teren, przechodzący na północy w równinę zapowiadającą Wołyń. Malownicze jeziorko w centrum wioski, kaczki, konie, bydło to widok codzienny tej części Ukrainy, miły oku mieszczucha. Spokój, brak ruchu samochodowego zapowiadałby udany wypoczynek dla turystów, których tu jednak nie uświadczysz. Mijając kilka wiosek kierując się mapą wiem, że za chwilę powinnam zobaczyć pierwsze zabudowania Berezowicy. Jedziemy dolinką po obu stronach niewielkie wzgórza, sielski widok. W końcu wjeżdżamy w wioskę, która wydaje się być posadowiona po prawej stronie, jak później okazało się w układzie tarasowym. Nie wiem czy nie zmieniła swojego układu od czasu wojny. Zastanawiam się jeżeli tak, to na ile jest rozpoznawalna dla dawnych mieszkańców którzy opuścili ją kilkadziesiąt lat temu. W końcu część jej uległa spaleniu przez UPA. Nie orientuję się gdzie mogę znaleźć pomnik ku czci pomordowanych Polaków. Nigdzie żadnych znaków nakierunkowujących. Może na cmentarzu polskim, ale czy takowy jeszcze istnieje? Kościoła rzymsko – katolickiego nie ma. Z doświadczenia wiem, że w takiej sytuacji najlepiej szukać miejsca najbardziej zarośniętego, jeżeli ma się dotrzeć do cmentarza. Po opuszczeniu w 1945 r. tych ziem przez Polaków w wyniku przesunięcia granic Polski ze wschodu na zachód miejsca pochówku jeżeli się zachowały to przedstawiają opłakany obraz – zniszczone groby w wielkim zielonym buszu. Wiem, co piszę widziałam opuszczone polskie cmentarze na Ukrainie. A jeden z nich w Zbarażu o 3 ha powierzchni od kilku lat wraz z młodzieżą ze Szkoły Wojskowej w Łańcucie doprowadzamy do porządku w ramach stworzonego przeze mnie i męża programu ratowania polskich nekropolii na Wschodzie. Znalezienie pomnika nie jest łatwe. Najpierw trafiamy na cmentarz przy cerkwi. Kilka grobów z polskimi nazwiskami i tyle. Jeździmy po wsi, gruntowymi drogami mocno sfatygowanymi, ani śladu miejsca naszego celu. Po 30 minutach postanawiamy spytać kogoś starszego o polski cmentarz – zakładając, że takowy jest, a na nim być może szukany pomnik. Starsza kobieta bez trudu tłumaczy gdzie mamy jechać - Na koniec wsi, w lesie. Jedziemy i dalej nic nie widzimy. Dopiero po kolejnej rundzie, między drzewami mignęły mi pojedyncze pomniki. Teraz wiem, że to tu znajduje się cmentarz, ale czy i poszukiwany pomnik tego nie jestem pewna. Nie pytaliśmy napotkanej babci o pomnik pomordowanych tylko o cmentarz. Podjeżdżamy bliżej, od tyłu. Ani żywej duszy. Wchodzimy z bocznej drogi w nikłą ścieżynkę, wśród traw dochodząc do dawnego polskiego cmentarza z wybijającym się na pierwszym planie pomnikiem ku czci pomordowanych. Widać, że ktoś wokoło pościnał trawę, przy okazji odsłaniając znaczną część starych pomników.

Mimo to na cmentarzu jest wyjątkowo ciemno, ponuro i co tu mówić po prostu przygnębiająco. Stoję naprzeciw krzyża i dwóch tablic z wypisem 131 osób pomordowanych mężczyzn, kobiet, dzieci i starców 22 na 23 lutego 1944 r. Czytam całe rodziny, w myślach odmawiam „Wieczny odpoczynek racz im dać Panie...” Napis na krzyżu głosi: „PAMIĘCI SPOCZYWAJĄCYCH TU OKOŁO 130 POLAKÓW MIESZKAŃCÓW WSI BEREZOWICA MAŁA ZAMORDOWANYCH NOCĄ Z 22 NA 23 LUTEGO 1944 ROKU NIECH SPOCZYWAJĄ W POKOJU RZĄD RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ RODZINY 2007”, to samo w języku ukraińskim. Potem okalam wzrokiem to, co pozostało po starym cmentarzysku, pojedyncze groby, z zachowanymi figurami. Od razu rodzi się w głowie myśl utrwalenia tego, co jeszcze pozostało. Zaczynamy spisywać groby, inskrypcje, robimy zdjęcia. Będzie to inwentaryzacja pozostałości z cmentarza. Podobną dokonaliśmy w Zbarażu spisując i utrwalając na kliszy ponad 1000 nagrobków z około 1500 nazwiskami i inskrypcjami pochowanych. Opracowanie to ma zostać wydane w formie książkowej. W Berezowicy Małej jest ich tylko 33. W trakcie spisywania zrywa się nagle tak silny wiatr, że uciekamy do auta obserwując pogodę, która zapowiada potężną burzę. Granatowe chmury nadciągają nad wieś, ale deszcz nie spadnie. Wracamy na cmentarz dokończyć pracę. W międzyczasie od strony głównej drogi słyszymy nawoływania w naszą stronę. Starsza kobieta coś od nas chce. Mąż podchodzi bliżej, dowiedzieć się o co chodzi. Okazuje się, że nas szukała widząc, ze jeździmy po wsi dość długo i domyśliła się gdzie chcemy trafić. Nie widząc samochodu przy głównej drodze myślała, że nie znaleźliśmy cmentarza i chciała nas do niego zaprowadzić. Dziękujemy pięknie za chęć pomocy. Niedługo potem wracamy do Zbaraża. Ciągle nachodzą mnie myśli jak to możliwe takie ładne, spokojne miejsce, a z taką przeszłością. Jak tu żyć ludziom z taką świadomością ?

Pełny tekst można popatrzyć tu:
BEREZOWICA MAŁA.
Alina Skrzypczak

_________________
Преступления ОУН-УПА

Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Пн Ноя 30, 2009 9:12 pm
Ответить с цитатой

Wspomnienia świadków o zbrodniach nacjonalistów ukraińskich.pdf
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Вс Дек 06, 2009 1:08 am
Ответить с цитатой

Wspomnienia Jadwigi Kozioł z d. Mroziuk

"W Mogilnie był tylko jeden Sprawiedliwy".


Urodziłam się 13 października 1926 roku w Mogilnie. Wieś ta znana jest także pod nazwą Mohylno, dawna gmina Werba, powiat Włodzimierz Wołyński. W zasadzie była było to wieś ukraińska, w której było tylko około 15 % gospodarstw było polskich. Mieszkały tam rodziny Szewczuków (5 rodzin), Mroziuków (5 rodzin), Gaczyńscy (3 rodziny), Szczurowscy, Siateccy, Buczkowie, Juszczakowie, Bernaccy, Konstantynowicze i Roratowie. Roratowie przed wojną wyprowadzili się do Włodzimierza. Rodzina Konstantynowiczów mieszkała tu krótko. Pozostałe rodziny polskie były tu zasiedziałe od kilku pokoleń i tylko w ustnych rodzinnych przekazach zachowały się informacje, że nasi przodkowie przybyli tu z piaszczystych ziem w okolicach Bełżca. Kupili tu ziemię, bo bo wtedy była tu najtańsza. A ponieważ było to w czasie zaboru rosyjskiego, aby ominąć ograniczenia w zakupie ziemi stosowane dla Polaków, podobno nasi przodkowie zmienili nazwiska. I tak Sobolewscy stali się Szewczukami a Wiśniewscy - Mroziukami. Tak więc przybyliśmy tu nie jako zdobywcy, najeźdźcy i okupanci, lecz zmieniliśmy miejsce zamieszkania w granicach państwa carów rosyjskich i swoją ziemię kupiliśmy. Stosunki z sąsiadami ukraińskimi układały się poprawnie. Szanowaliśmy prawosławne Święta religijne przez powstrzymywanie się od pracy w polu. Mój Tatuś powiadał, że w te dni orać po prostu nie wypada. A cepowanie (młócenie cepem) lub rżnięcie sieczki w ten czas było po prostu nie do pomyślenia. Czy Ukraińcy w ten sam sposób traktowali nasze Święta - nie wiem.

Wieś Mogilno była duża, w użyciu były nazwy miejscowe poszczególnych jej części. Pamiętam, że były to: Za Cerkiew, Symerynka, Wola, Kopanica, Krokówka, Brzegi, Zwierzyniec. W Krokówce mieszkali Roratowie, Szewczuki w Brzegach pod lasem, a moja rodzina Mroziuków w Kopanicy.
Mieszkałam z rodzicami, Franciszkiem i Heleną Mroziuk, Dziadziem Piotrem Mroziukiem, Babcią Marianną Mroziuk i siostrą Dionizą.

W bliskim sąsiedztwie mieszkał stryj Adam Mroziuk z żoną Anielą (z domu Buczek), córkami Antoniną i Reginą i synem Bolesławem. W Mogilnie mieszkał także stryj Adolf Mroziuk z żoną Sabiną, z synem Stanisławem i córką Kazimierą. Trzeci stryj - Leon Mroziuk był kawalerem. Pamiętam także stryjecznych braci Tatusia: Józefa Mroziuka z żoną Anielą, córkami Józefą i Genowefą, Feliksa Mroziuka - kawalera oraz stryjecznego brata Dziadzia - Antoniego Mroziuka i jego syna Kazimierza Mroziuka.
W Mogilnie mieszkały trzy rodziny żydowskie. Pierwsza - Herszki, matka z trzema córkami, miała sklep, mówiliśmy na nią Herszczycha, zapamiętałam dwa imiona córek - Maria i Mimka.

Druga rodzina znana była jako Motie - nie wiem, czy to nazwisko, czy przydomek. Byli to bardzo biedni ludzie, przy życiu utrzymywały ich kozy, mieli dużo dzieci, z trzech synów zapamiętałam imię (lub przydomek) Sanie, z trzech lub czterech córek tylko jedno imię - Ruchla. Natomiast nazwiska trzeciej rodziny żydowskiej nie pamiętam.
Ja osobiście miałam mało kontaktów pozaszkolnych z ukraińskimi dziećmi, ponieważ mieszkaliśmy w pewnym oddaleniu. Pamiętam, że w święta katolickie po domach polskich chodził Ukrainiec grający na skrzypcach, zwany Awderko lub Adwerko. Gdy słyszeliśmy jego granie, Tatuś otwierał drzwi i dawał mu pierogi.

W szkole wszystkie dzieci uczyły się po polsku lecz dzieci ukraińskie miały dodatkowe lekcje języka ukraińskiego, na które ja nie chodziłam. Szkoła mieściła się w dwóch domach prywatnych - braci Szewczuków Adolfa i Feliksa. Początkowo była tylko jedna nauczycielka - Stanisława Rapa z Włodzimierza Wołyńskiego. Wtedy z powodów organizacyjnych w święta państwowe wszystkie dzieci razem były prowadzone na nabożeństwo do cerkwi, skąd szły na uroczystą akademię w szkole - na akademię zawsze zapraszany był duchowny prawosławny. W Mogilnie nie było kościoła, była tylko kaplica. Gdy już były dwie nauczycielki (druga to Wanda Wójtowicz, później wywieziona na roboty do Niemiec), możliwe stało się rozdzielenie dzieci ukraińskich i polskich na nabożeństwa osobno w cerkwi i w kaplicy. W szkole było nauczanie religii - dwa razy w tygodniu prowadził je pop dla dzieci ukraińskich, a jedna z nauczycielek - dla dzieci polskich.

Zasadniczo nie było konfliktów miedzy Polakami i Ukraińcami przed 1939 rokiem. Zdarzały się incydenty polegające na przezywaniu się przez dzieci - przy czym na ukraińskie "wy Lachy" polskie dzieci odpowiadały "wy hady". Raz, gdy śpiewałam z koleżanką polską wojskową piosenkę marszową, dorosły Ukrainiec przedrzeźniał nas wulgarnymi słowami.
Zmianę, jaka dokonała się przez wojnę i pierwszą okupację sowiecką, odczułam dotkliwie dopiero po wznowieniu nauki w szkole. Tam dopiero zrozumiałam, jak boli utrata niepodległości i zatęskniłam za Polską. Już nie mogłam uczyć się po polsku. Nowych zeszytów nigdzie nie można było kupić, stare zostały skradzione przez dzieci ukraińskie. Książki polskie stały się zbyteczne, wręcz zakazane, nowych rosyjskich nie było, pozostały do dyspozycji tylko przedwojenne ukraińskie. Nie umiałam mówić po ukraińsku, przekręcałam słowa, wywoływało to śmiech nauczyciela (polskie nauczycielki straciły pracę).

Mój Tatuś nie bardzo mógł mi pomóc, chociaż bardzo się starał, on bowiem (rocznik 1901) uczył się w szkole po rosyjsku i w tym języku miał opanowaną np tabliczkę mnożenia. Z tego języka wynik tłumaczył sobie i mnie na polski.
W odruchu buntu przeciwko tej sytuacji przestałam chodzić do szkoły za cichym przyzwoleniem Tatusia. Gdy nauczyciel przychodził pytać, dlaczego nie przychodzę do szkoły, Tatuś dawał odpowiedzi wymijające.
Z opowieści Tatusia znam jeden incydent z okresu wkraczania sowietów w 1939 roku. Jeden z Ukraińców wskazując na Adama Mroziuka powiedział do sowieckiego lotnika: "To Polaczok, Lachów treba wyryzaty". Sowiecki żołnierz na to odpowiedział, że w ZSRR wszystkie nacje - w tym polska i żydowska - mają prawo żyć i pracować.
W lata sowieckiej okupacji żyliśmy w ogromnym strachu przed wywiezieniem na sybir. Jednak zdążono wywieźć tylko dwie rodziny ukraińskie - miejscowego popa i rodzinę o nazwisku Kula. Była to represja za ucieczkę syna Kuli i syna popa za Bug na teren okupacji niemieckiej. Strach przed sybirem sprawił, że nadejście okupacji niemieckiej przyjęliśmy z uczuciem wielkiej ulgi - zmora wywózki została oddalona. Do szkoły nadal nie chodziłam.

Nowe porządki zaczęły się od rządów służącej Niemcom ukraińskiej policji. Nasi żydowscy współmieszkańcy zaczęli się przed nią ukrywać. Znajdowali czasowe schronienie w budynkach gospodarczych Polaków, często zmieniali miejsce pobytu. Między innymi Tatuś udzielał schronienia dla chłopca Motio Sonie i córek Herszczychy, Mimki i Marii. Czy również Ukraińcy udzielali schronienia Żydom, nie potrafię powiedzieć. Zaczęło się bowiem pewnego rodzaju izolowanie Ukraińców od Polaków. Na pewno miały na to wpływ poczynania ukraińskiej policji. Pewnego dnia, w zimie, Tatuś jadł posiłek, gdy wtem zauważył, że przez lotnisko biegnie żydowski chłopiec Motio Sonie. Po chwili padł strzał. Do leżącego chłopca podeszli ukraińscy policjanci, zdjęli mu buty a potem zepchnęli ciało do okopu zrobionego przez sowietów w czasie wojny w 1941 roku i zasypali. Tatuś odsunął jedzenie, gdyż nic nie mógł już przełknąć. W kwietniu załamały się siostry Herszki, zmęczone ukrywaniem się, wbrew namowom stryja Adama Mroziuka Mimka i jej dwie siostry poszły zameldować się na policję. Policjanci pognali je do lasu i tam zastrzelili. Od tej chwili już Żydów we wsi nie widziałam i nie wiem, co stało się z pozostałymi. W kwietniu 1943 roku zewsząd zaczęły napływać sygnały zwiastujące zagładę dla Polaków. Policja ukraińska w straszliwy sposób pobiła Adolfa Szewczuka, podobno za posiadanie broni. Adolf uratował się w ten sposób, że pozorując szukanie rzekomo ukrytej broni zwiódł swych oprawców i uciekł do Włodzimierza. Co raz dowiadywaliśmy się o morderstwach dokonywanych na pojedynczych Polakach lub rodzinach. W Chobołtowie zamordowano 7 osób. Groźnym sygnałem dla Polaków stało się usypanie przez Ukraińców kopca przy cerkwi. Ziemię wozili sami Ukraińcy, Polaków nie angażowano. Mówiono, że że tam zakopano polski mundur, na kopcu postawiono krzyż. Miał to być "pogrzeb" państwa polskiego. W kwietniu 1943 roku zebrali się tam Ukraińcy na poświęcenie, którego dokonał przybyły specjalnie archirej. Adolf Szewczuk miał swoje zabudowania tuż przy cerkwi. Maria, żona Adolfa, skrycie podeszła przy stodole jak najbliżej zgromadzonych i starała się posłuchać, o czym mówiono. Usłyszała, zapamiętała i nam powtórzyła jedno zdanie z przemowy prawosławnego archireja: "jednej nacji już nie ma (żydowskiej), jeszcze pozostała druga"!

Gdy wracaliśmy z nabożeństwa wielkanocnego w 1943 roku z kościoła parafialnego w Swojczowie (osiem kilometrów od Mogilna), furmanki z Polakami zostały ostrzelane z zabudowań Polaka Sokala w pobliżu Swojczowa. Prawdopodobnie ta rodzina już wtedy została zamordowana. Raniono dwie osoby, jedna nosiła nazwisko Sienkiewicz. Od maja 1943 roku swobodne poruszanie Polaków stało się wręcz niemożliwe. Na drogach wylotowych z wsi i na skrzyżowaniach stały straże banderowców. Polacy, którzy odważyli się wyruszyć w podróż ginęli bez śladu. W nocy z 11 na 12 lipca banderowcy z UPA przyszli i zabrali z domu mojego Tatusia Franciszka Mroziuka, to samo spotkało Stanisława Juszczaka i gajowego o nazwisku Tronow. Wszyscy trzej zostali uprowadzeni do lasu i tam zamordowani. Dlaczego właśnie oni zostali zamordowani w pierwszej kolejności, pozostanie sekretem "wodzów" UPA. Prawdopodobnie zostały wytypowane jako osoby zdolne do zorganizowania samoobrony. Tej nocy padał deszcz, dlatego stryjowi, Adamowi Mroziukowi i Szewczukowi udało się odszukać miejsce zakopania ciał w lesie. Dziadzio Piotr Mroziuk poszedł do sztabu UPA w Mogilnie i prosił na zgodę na przeniesienie ciał na cmentarz katolicki w Swojczowie. Upowcy nie zgodzili się, zapowiedzieli natomiast, że "już niedługo damy wam znać". To była złowieszcza zapowiedź. Kiedy mordowano i palono Dominopol, nie wiedzieliśmy, co się tam działo. Widząc łuny pożarów pytaliśmy sąsiadów Ukraińców co to i dlaczego się pali, ale odpowiedzieli, że nie wiedzą. Aż do nocy 29 sierpnia od naszych sąsiadów nie dostaliśmy żadnego ostrzeżenia, nawet w postaci groźby, nie było też żadnego wezwania do opuszczenia tej ziemi. Dopiero w ostatniej chwili sąsiad Ukrainiec o nie zapamiętanym nazwisku przybiegł do zabudowań rodziny Bernackich, z okrzykiem: "uciekajcie natychmiast, już do was idą". Nazwiska tego jedynego we wsi sprawiedliwego nie pamiętam. Z rodziną Bernackich uratowała się również rodzina Feliksa Szewczuka, która tam nocowała. Natomiast Feliks został zamordowany już wcześniej i to w sposób niezwykle okrutny - odrąbano mu ręce i genitalia. W sierpniu zaczęto niszczyć polskie nagrobki na cmentarzu w Swojczowie. W atmosferze narastającego zagrożenia pani Bernacka chcąc przypomnieć wszystkim podstawowe normy religijne i moralne chciała doprowadzić do mszy w cerkwi w intencji powstrzymania mordowania Polaków. W tym celu w całej wsi zbierała jaja kurze dla popa. według mnie do odprawienia takiej mszy nie doszło, ale nie wiem czy z powodu odmowy popa. Wszyscy Polacy w Mogilnie w miarę możliwości starali się spędzać noce poza swoimi mieszkaniami. Lato było gorące. W dzień starano się wykonywać wszystkie prace w gospodarstwie. I tak trwaliśmy, drżąc z obawy o życie a jednocześnie łudząc się nadzieją, że coś tak strasznego zdarzyć się przecież nie może!

To co niewyobrażalnie straszne, wytworzone w chorych z nienawiści umysłach zapatrzonych w hitleryzm nacjonalistów ukraińskich, stało się krwawą rzeczywistością w nocy z 29 na 30 sierpnia 1943 roku.
Wybierając sobie miejsce do spania wieczorem 29 sierpnia nie wiedzieliśmy, że ten wybór to wybór życia lub śmierci, wybór dokonywany nieświadomie i losowo.

Babcia Marianna Mroziuk i Dziadzi Piotr Mroziuk nocowali w domu ze względu na swój podeszły wiek (84 i 82 lata), dołączyła do nich wdowa Aniela Juszczuk z dziećmi, córką Stefanią i synem Dionizym (3 lata). Nocleg w domu oznaczał dla nich śmierć. Reszta rodziny miała do dyspozycji dwa brogi ze słomą, jeden nieco bardziej oddalony od zabudowań, drugi blisko stodoły. Ten pierwszy oznaczał życie, drugi śmierć.
Na pierwszym spałam ja, Jadwiga Mroziuk, Antonina Mroziuk (ur. 1924 r), Bolesław Mroziuk (ur. 1929 r), Zofia Buczek (siostra Anieli Mroziuk) i Edward Bernacki.

Drugi brog wybrały na nocleg - wybierając tym samym śmierć - następujące osoby:
-moja Mamusia - Helena Mroziuk,
-siostra Dioniza,
-stryj Adam Mroziuk,
-Sabina Buczek (z domu Gaczyńska), bratowa Anieli Mroziuk z domu Buczek,
-syn Sabiny Henio Buczek, lat 9,
-syn Sabiny, Antoś Buczek, lat 5.

W nocy - o nieokreślonej godzinie - obudziły nas przeraźliwe krzyki, dobiegające z zabudowań stryja Adama oraz z zabudowań właściciela wiatraka o nazwisku Siatecki. Przerażający był krzyk Siateckiego, przeraźliwe długie "ooooojjjj", świadczył o ogromnym cierpieniu, nieludzkim cierpieniu.

Opuściliśmy drabinę z brogu, pierwszy zszedł Edward Bernacki, druga schodziłam na dół ja. Instynktownie a nie logicznie szukając schronienia ruszyłam w stronę rodzinnego domu, lecz zaraz zobaczyłam kilka postaci otaczających dom. Przykucnęłam z przerażenia, chciałam się ukryć, jednocześnie ze strachu byłam jakby sparaliżowana. Lecz banderowcy już mnie zobaczyli, bo w następnej chwili posłyszałam okrzyk "wali!" Zobaczyłam Edwarda Bernackiego uciekającego co sił i widok ten wyrwał mnie z bezczynności. Pobiegłam - boso - za nim. Słyszałam za sobą tupot nóg ścigających mnie morderców, co najmniej kilku. Nie oglądając się biegłam, stanęłam do wyścigu ze śmiercią. Drogę ucieczki przegradzała droga, wzdłuż której z obu stron były rozpięte podwójne ogrodzenia z drutu kolczastego. Służyły do zapobiegania wejścia przechodzącego drogą bydła w szkodę. Widząc te druty pomyślałam, że to koniec. Ale przeczołgałam się pod drutami i tak szczęśliwie, że nie zaczepiłam o kolce ubraniem. Nie pamiętam, jak te przeszkody pokonał biegnący przodem Edward. Nasi prześladowcy przy drutach zaniechali pogoni. Nie zorientował się o tym Edward Bernacki, ponieważ słyszał za sobą moje kroki i sądził, że to pogoń. Zawołałam: "Edek, zaczekaj!"
Razem przeszliśmy przez lotnisko i potem przez pola do Fiodorpola.

Polacy mieszkający w Fiodorpolu naiwnie sądzili, że niebezpieczeństwo może grozić tylko mężczyznom, dlatego, gdy zastukałam do okna domu stryja Władysława Mroziuka, stryjenka była w domu, tylko stryj spał poza domem, schowany pod kopicą. Edward Bernacki poszedł do Fiodora Krawczuka, Ukraińca żonatego z Polką. Stryj Władysław natychmiast zaczął powiadamiać polskich sąsiadów, że w Mogilnie mordują Polaków i trzeba uciekać. Kto uwierzył i uciekł - przeżył, kto zwlekał z ucieczką - zginął tej nocy, gdyż niebawem wtargnęli tam mordercy z UPA.

Zanim to nastąpiło Fiodor Krawczuk, który nie był w stanie uwierzyć w naszą opowieść, zwłaszcza że tylko słyszeliśmy odgłosy mordowania, wyruszył pieszo do wsi Mogilno. Gorzką prawdę o bestialstwie swoich rodaków z UPA poznał gdy podszedł do zabudowań Siateckiego. Gospodarz leżał na podwórzu koło psiej budy - miał odpiłowane lub odrąbane ręce i nogi, obok wielka kałuża krwi. Już nie krzyczał, ale żył jeszcze, świadczyły o tym konwulsyjne drgania kadłuba. W dniu śmierci miał 42 lata. Jego żona Hanna - lat 36, córki - Kazimiera - lat 10, Leokadia - lat 7, Regina - lat 3, leżały nieco dalej w kurzu i krwi. Ich szczątkom Fiodor Krawczuk nie przyjrzał się tak dokładnie, lecz zostały potraktowane podobnie jak Siatecki. W tym momencie został zauważony przez straże banderowców. Krzyczeli za nim, widocznie rozpoznając: "Chwedor, chody siuda !" Nie reagując na wołanie odwrócił się i poszedł z powrotem do Fiodorpola.

W swoim domu zastał bandę upowców rabujących jego dobytek. Zaprotestował, prosił, żeby zostawiono go w spokoju, bo jest Ukraińcem. Bandyci słysząc te argumenty rzucili zrabowane już rzeczy i odeszli do innych domów - polskich. W całym Fiodorpolu kończono rzeź i rabunek. Odgłosy mordowania słyszeliśmy ukryci w krzakach w pobliżu wioski. Były to krzyki, piski, płacz - zbiorowy jęk bólu. To ginęli męczeńską śmiercią polscy mieszkańcy Fiodorpola. Rabunek trwał jeszcze w dzień. Ci ocaleni cały dzień 30 sierpnia spędzili do zmroku w ukryciu. Grupa, w której byłam liczyła w chwili rozpoczęcia nocnego marszu do Włodzimierz Wołyńskiego 23 osoby. Wieczorem Fiodor Krawczuk przyniósł nam posiłek - biały ser konserwowany solą na zimę i bochenek chleba. Po przejściu zgrai rabusiów i morderców nic więcej nie miał. Odszukał nas przy pomocy psa. Posiłek przyjęliśmy z wdzięcznością - pierwszy od 24 godzin - ale potem przyszło nam bardzo cierpieć z pragnienia, tak długo bez wody no i na dodatek ten solony ser...

Aby uratować życie, musieliśmy iść nocą. Powstał problem, co zrobić z psem, przecież w przypadku natknięcia się na morderców zdradzi naszą obecność szczekaniem. Proponowano, aby uwiązać go w krzakach. Sprzeciwiłam się mówiąc, że Bóg nas ukarze, gdyż pies zginie z głodu i pragnienia. Więc mimo grozy położenia Fiodor odprowadził psa do domu i tam uwiązał, a do nas wrócił ponownie uzbrojony w siekierę. Tak uzbrojeni ruszyliśmy w drogę. Było bardzo ciężko, szliśmy przez jakieś trzęsawiska, bagna, miejscami zapadając się w błotnistą maź po kolana, większość szła bez butów, odziana byle jak, głodni spragnieni i z rozpaczą w sercu. Bardzo ubłoceni weszliśmy do lasu, starając się nie iść drogami ani liniami leśnymi (przecinkami). Jednak zabłądziliśmy i zmuszeni byliśmy zaryzykować marsz linią leśną. Szliśmy wolno, było tylko czterech zdrowych mężczyzn, jeden kulawy inwalida, reszta kobiety i dzieci. Wysmarowani błotem z bagien marzliśmy bardzo a jednocześnie cierpieliśmy pragnienie, bo wody z bagien pić się nie dało. Po wyjściu z lasu przeszliśmy przez pola, przekroczyliśmy tory kolejowe i zatrzymaliśmy się na polu przed Włodzimierzem. Zaczekaliśmy do białego dnia w kopkach zboża, aby uniknąć ostrzelania przez wartowników niemieckich czuwających na swoich wieżyczkach strażniczych. Pobyt w mieście zajętym przez niemieckich żołnierzy oznaczał dla nas ocalenie - chwilowo.
Antosia Mroziuk, Bolesław Mroziuk i Zofia Buczek mogli zejść z brogu nie zauważeni, ponieważ uwaga morderców była skupiona na ucieczce mojej i Edwarda Bernackiego. Ukryli się w gąszczu młodych wiśni. Trwali tam ogarnięci grozą.

Słyszeli, jak wyprowadzono z domu Babcię i Dziadzia, który prosił ożycie powołując się na swój wiek i przypominając swą pomoc w żywności dla Ukraińców, którzy uciekli zza sowieckiej granicy w czasie Wielkiego Głodu. To nie zrobiło na mordercach żadnego wrażenia. Siekiery i noże spłynęły krwią niewinnych. Zginęła cała moja rodzina i Juszczakowie, starcy, kobiety, dzieci. Z ofiar zdarto obuwie i wartościową odzież, skrwawione szczątki od razu zakopano. Gdy mordercy odeszli i zrobiło się cicho, Zosia z Antosią i Bolesławem rozpłakali się z żalu, strachu i rozpaczy. Wyszli z ukrycia i podeszli do zabudowań stryja Adama - a rodzinnego domu Antosi i Bolcia. Na podwórzu stał kierat, w jego pobliżu nadchodzący dzień odsłonił przerażonym oczom wielkie kałuże krwi. Krwawe ślady wskazywały miejsce zakopania ciał ofiar za brogiem. Antosia i Bolesław pozostali tam, nikt więcej nie widział ich, nie wiadomo kiedy i jak zostali zamordowani. Prawdopodobnie zostali znalezieni przez rabujących dobytek ofiar banderowców i ponieśli męczeńską śmierć w wieku 19 lat - Antosia i 14 lat - Bolesław. Zosia Buczek poszła sama do swojego domu rodzinnego. Jej matka, Stanisława Buczek i jej siostra, stara panna Józefa, jeszcze były całe i zdrowe. Wydawało się, że starym kobietom już nic nie grozi, że darowano im życie. Zosia Buczek ponownie ocalała, ponieważ ukryła się po raz drugi - tym razem w szopie z sianem przy zabudowaniach Buczków. Cały dzień tam siedziała. Mogła obserwować rodzinny dom przez szparę. Widziała więc morderców, mężczyzn nie mieszkających w Mogilnie, przyprowadził ich mieszkaniec wsi Siergiej Chomiak. Wyprowadzili z domu staruszki i zamordowali bez litości. Chomiak wykopał jamę i wrzucił tam ciała, jeszcze po śmierci rąbał ciało staruszki Stanisławy mówiąc przy tym: "A majesz Polszczu". Potem siedząc aż do zmroku w swojej kryjówce Zofia Buczek musiała słuchać makabrycznych w swej treści rozmów Ukraińców. Opowiadali sobie - także dzieci - jak który "Lach" krzyczał z bólu przed śmiercią, jak jęczały torturowane ofiary. Opowiadano, jak dzieci ukraińskie bawiły się odciętą głową żony Łukasza Gaczyńskiego - ci Gaczyńscy mieszkali na Zwierzyńcu. Pani Gaczyńska miała piękne grube warkocze, to z tego powodu jej głowa posłużyła do makabrycznej zabawy. Wiele wypowiedzi świadczyło o trwającym rabunku mienia pomordowanych. Odnośnie mojej rodziny powiedziano: "Do Adamka i do Franka Mroziuków pojechały cztery fury po rzeczy".

Gdy zmęczone rabunkiem i zabawą potwory poszły spać, Zosia Buczek polami przekradła się do Włodzimierza Wołyńskiego.
Z rodziny Szczurowskich uratowała się Jadwiga Szczurowska. Gdy mordowano jej rodziców - Antoniego i Martę Szczurowskich, siostry Genowefę i Kazimierę oraz synka sąsiadów, Stasia Konstantynowicza, ona również otrzymała cios w głowę i z rozciętą głową padła bez przytomności. Odzyskała ją, zanim mordercy dokończyli swą krwawą "pracę" z jej rodzicami i pełzając ukryła się w snopkach na polu, tzw dziesiątkach. Banderowcy szukali jej, przy pomocy wideł i szpadla, szukali uderzając w snopach. Odrąbali szpadlem dwa palce, lecz Jadwiga Szczurowska zniosła ból w milczeniu. Gdy dotarła do Włodzimierza Wolyńskiego, minęło pięć dni od krwawej nocy. Część tego czasu spędziła w zbożu na polu. Zdecydowała się wyjść, gdy przypomniała sobie opowiadanie swojego ojca o śmierci głodowej. W ranach na głowie i po odciętych palcach zalęgły się robaki. Ostatkiem sił doszła w pobliże Cegielni w Włodzimierzu. Tam upadła lecz członkowie polskiej samoobrony zauważyli ją i zanieśli do szpitala.
Ocaleni od rzezi Polacy, którzy schronili się w Włodzimierzu w dalszym ciągu walczyli o życie. Oprócz czyhających na ich życie morderców z UPA zagrażał im głód, zimno i choroby spowodowane osłabieniem i niehigienicznymi warunkami życia.

Ja ocalałam z dwóch napadów banderowców na Włodzimierz. Mieszkałam na ulicy Lotniczej z ciocią Marianną Szewczuk, w domu Ukraińca Kalińczuka, który uciekł do bandy UPA, uciekła cała jego rodzina. Był to murowany dom z czerwonej cegły, sąsiad obok nazywał się Ilnicki, sąsiadem z naprzeciwka był Kielecki. Pewnego dnia pod koniec zimy 1944 roku ciocia Marianna i wujek z synem Antonim poszli do centrum miasta, nie było też rodziny Mirowskich, która zajmowała jeden pokój. W domu pozostały cztery osoby: ja, dwie córki cioci Marianny Szewczuk i pani Mirowska. Ludwisia Szewczuk ujrzała nagle w biały dzień na ulicy Lotniczej uzbrojonych w karabiny morderców z Mogilna - Wasyla Chomiaka, Panasiewicza Saszkę i Panasiewicza Siergieja.

Szybko uciekła do domu, krzycząc do mnie: Jadziu, Ukraińcy z naszej wioski idą po nas ! Zamknęłam drzwi wejściowe na zaszczepkę, potem jeszcze drugie do pokoju zajmowanego przez rodzinę Mirowskich, tam z przerażeniem nasłuchiwaliśmy, jak bandyci z UPA dobijali się do pierwszych drzwi i wreszcie je otworzyli. Gdy to usłyszeliśmy, razem z Ludwisią Szewczuk wyskoczyłyśmy przez okno, pobiegłyśmy za stodołę i następnie w pole. W zamkniętym pokoju pozostała pani Mirowska w zaawansowanej ciąży i druga z córek cioci Marianny, kilkuletnia dziewczynka, która schowała się za szafą. Reszta rodziny Mirowskich w tym czasie była nieobecna. Na szczęście tych drzwi bandyci już nie wyłamywali, może ocenili, że wszyscy uciekli przez okno i nikt tam nie pozostał. Powyrzucali z szafy różne rzeczy, może szukali cennych przedmiotów, potem odeszli. W ten sposób ocalałam z łapanki przeprowadzonej na ulicy Lotniczej przy przyzwoleniu Niemców.

Pierwsze najście banderowców było jakiś czas wcześniej, nadeszli cicho i skrycie, znienacka obstawili domy. Starali się zachować ciszę. Weszli do naszego domu. Widząc ich wchodzących natychmiast starałam się wyjść na zewnątrz. "Wernyś", kazał bandyta, ale ja odpowiedziałam, że zaraz wrócę i wyszłam. Tam zobaczyłam następnego, który ponownie kazał mi wrócić do domu: "Wernyś w komnatu". Ponieważ mówił to cicho, zaczęłam krzyczeć rozpaczliwie "Panie Ilnicki, bandyty! Bandyty obstawili dom!" Zadziwiające, ale banderowiec nie wiedział jak ze mną postąpić w tej sytuacji. Z jakichś powodów musiał zachować ciszę, może ich plan przewidywał skryte pozostanie w mieście do nocy i dopiero wtedy przystąpienie do rzezi. Nie uderzył mnie ani nie strzelił, wobec czego przeskoczyłam przez płot i uciekłam w kierunku Cegielni, powiadomić polską samoobronę. Udało mi się, nasi obrońcy ruszyli w kierunku ul. Lotniczej, na alarm wystrzelili trzy razy. Okazało się, że to wystarczyło, banderowcy wycofali się. Strach pomyśleć, ile byłoby ofiar, gdybym nie wykazała takiej determinacji. W każdej chwili mogli mnie uderzyć zastrzelić, zabić - jednak tego nie zrobili, bo jakiś rozkaz ich krwawych wodzów im to uniemożliwił, a moje zdecydowane postępowanie całkowicie ich zaskoczyło. Okazało się, że również dom Ilnickiego był obstawiony. Mówiono, że banderowcy Ci pochodzili ze wsi Turia.

Fiodor Krawczuk, Ukrainiec który wyprowadził nas z Fiodorpola, próbował zdobyć żywność dla swojej rodziny i poszedł do swojego gospodarstwa. Liczył na to, że jako Ukrainiec może to zrobić i nie grozi mu śmierć. Niestety, również Ukraińcy padali ofiarą UPA. Fiodor już nie powrócił, jego rodzina wyjechała do Polski. Odważył się stanąć po stronie ofiar.
Znam opowieść kuzynki Julii Malinowskiej, która świadczy o tym, że Ukraińcy do mordowania Polaków byli zmuszani przez bandytów z UPA. Kuzynka Julia starając się uzyskać informację o losie rodziny Malinowskich dotarła do swojej koleżanki ze szkoły Czesławy Stadnickiej.

Czesława Stadnicka była świadkiem następującego zdarzenia. 30 sierpnia 1943 roku w koloni Ewin, wczesnym rankiem, polska rodzina Czesławy Stadnickiej nocująca z obawy o życie poza domem wróciła w obręb swojego gospodarstwa. Rozpoczęto poranny obrządek, matka Czesławy doiła krowy. Wtedy przyszedł Ukrainiec (nazwisko nie zostało zapamiętane), pochodzący z Chobułtowa (kolonia Ewin był kolonią niemiecką, opuszczona przez Niemców była ponownie zasiedlana), wygląd miał dziwny, wzrok błędny, ręce mu się trzęsły, cały był roztrzęsiony. Do Polaków powiedział mniej więcej tak: "Właśnie zabiłem rodzinę Malinowskich, siedem osób, tam leżą w rowie, ale już nie mogę i nie chcę zabijać, wy uciekajcie, gdzie możecie." Następnie zaczął całować ojca Czesławy Stadnickiej po rękach i płacząc prosił o przebaczenie oraz o zachowanie w tajemnicy tego, że ich uprzedził i puścił żywymi. "Uciekajcie, proszę, ale nie mówcie nikomu, że to ja was uprzedziłem".
Uratował rodzinę Stadnickich, ale z jego ręki zginęli: Franciszek Malinowski, Kazimiera Malinowska, druga żona Franciszka, Anna (nazwisko nie zapamiętane, matka Kazimiery, staruszka), czworo dzieci Franciszka Malinowskiego - synowie Czesio, Franio, Boguś i córka Celinka. Ich imiona na zawsze pozostaną iminami dziecięcymi, zdrobniałymi, wymianami z czułością...
Każdego roku w Zamojskiej Rotundzie w drugą niedzielę czerwca biorę udział w mszy za pomordowanych na Kresach. Byłam też na pielgrzymce do miejsc zroszonych krwią niewinnych ofiar, także na poświęceniu krzyża oznaczającego symboliczny grób polskich mieszkańców Mogilna. Przybyło tam dwóch Ukraińców, w tym jeden inwalida bez nóg od urodzenia. W rozmowie z nim dowiedziałam się, że morderca Wasyl Chomiak powiesił się.


Jadwiga Kozioł, z domu Mroziuk
29 stycznia 2008 r.
Żurawlów k. Grabowca
_________________
Преступления ОУН-УПА

Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Пн Дек 07, 2009 1:11 am
Ответить с цитатой

Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Ср Дек 23, 2009 3:43 pm
Ответить с цитатой

Uszła cało z polowania UPA na Polaków
Zbigniew Marecki

Anna Staniuk ze Słupska do tej pory pamięta sen, w którym jej tata uciekał przed ścigającymi go mordercami.



Od lewej: Janek, Józefa Sobczuk z Władzią, Marysia, babcia Franciszka Sobczukowa, przed nią na kocu siedzą Anna z Bronią, siedzi także Bartłomiej Sobczuk, obok niego kuzyni.
(Fot. archiwum domowe).


Kilka godzin później, gdy zobaczyła zmasakrowane ciała członków jej rodziny, wiedziała, że uszła cało z polowania na Polaków, które urządzili ukraińscy nacjonaliści.

Anna Staniuk przyszła na świat w 1928 roku jako córka Józefy i Bartłomieja Sobczuków, właścicieli 12-hektarowego gospodarstwa ogrodniczego w Borkach na Wołyniu. Wieś położona była około 30 kilometrów od granicy polsko-sowieckiej.

Miała starszego brata Jana i trzy siostry - Marysię, Bronkę i Władzię. Do wybuchu II wojny światowej rodzina spokojnie uprawiała warzywa, zajmowała się sadem, przechowalnią owoców, stawem rybnym oraz wycinką drzew w ich prywatnym lesie. W liczącej 150 zagród polsko-ukraińskiej wsi Polacy stanowili zamożną mniejszość, ale stosunki z biedniejszymi sąsiadami ukraińskimi układały się dobrze.

- Wszyscy czuli się u siebie. Zawierano nawet mieszane małżeństwa. Babcia była ogólnie poważaną akuszerką, więc rodzice bardzo często bywali zapraszani na rozmaite przyjęcia - wspomina pani Anna.

Zanim wybuchła wojna, Anna zdążyła ukończyć w Borkach cztery klasy polskiej szkoły pod kierownictwem Kazimierza Filipowicza. We wrześniu 1939 roku poszła do piątej klasy. Wtedy pojawili się Sowieci. Gdy na zajętych terenach zaczęli swoje rządy, rozpoczęły się wywózki na Sybir i zmuszanie gospodarzy, aby zapisali się do kołchozu. - Ojca nie chcieli do niego przyjąć, bo uznali, że był kułakiem - opowiada pani Anna. W szkole pojawili się nowi nauczyciele.

Musiała się uczyć rosyjskiego i niemieckiego. Do tej pory też pamięta, jak podczas apeli sowieccy nauczyciele uprawiali prymitywną kampanię antyreligijną, udowadniając, że Pan Bóg nie da cukierków, a Stalin tak. Potem we wsi zaczęto rozbierać budynki gospodarcze, aby zbudować nowe, już wspólne.


Niemcy spalili wieś
Ten zamiar do końca się nie powiódł, bo w 1941 roku Niemcy napadli na Rosję.
- Kiedy nadchodzili, babcia ze mną i pozostałymi dziećmi schowałyśmy się w dolinie między polami. Ojciec z bratem poszli w inną stronę. Gdy zobaczyli Niemców, położyli się w zbożu. Janek się jednak poruszył. To go zdradziło. Niemcy od razu go wywlekli i rozstrzelali - relacjonuje pani Anna.

Rosjanie zaciekle się bronili w okolicy Borek, więc Niemcy spalili wieś. W ciągu jednego dnia prawie cały dorobek Sobczuków przestał istnieć.

- Zamieszkaliśmy w komórce u sąsiada. Ojciec nie chciał jednak uciekać ze wsi. Szybko wybudował fragment nowego domu - dwa pokoje i kuchnię. Nie zmienił planów nawet, gdy w lutym 1942 roku zmarła babcia - opowiada pani Anna. Na początku 1943 roku do wsi zaczęły docierać informacje, że w okolicznych miejscowościach trwają nocne rzezie Polaków.

- Ludzie szybko zdali sobie sprawę, że to robota ukraińskich nacjonalistów z UPA, którym Niemcy obiecywali stworzenie samodzielnej Ukrainy - mówi pani Anna. Unoszące się po nocach na niebie łuny ognia były przerażające. Wkrótce było już wiadomo, że doszło do nocnych polowań na Polaków w pobliskich wsiach Ostrówek i Woli Ostrowieckiej.

- Człowiecze, trzech wiosek już nie ma, ludzie nie żyją. Ładuj żonę i dzieci i jedź z nimi na plebanię do Lubomla - ostrzegł ojca kościelny z parafii w Lubomlu.


Uciekli przed pościgiem
Sobczuk skorzystał z tego zaproszenia. Od marca 1943 do marca 1944 roku rodzina mieszkała w niej. Tylko w dzień Bartłomiej Sobczuk z 16-letnią Anną dojeżdżał do pracy w gospodarstwie. Sąsiedzi nadal korzystali z olejarni i żaren Sobczuków. Nie było wrogości. Przeciwnie, na murach pojawiły się zachęcające hasła "Wracajcie, nie zrobimy wam krzywdy”.

- Mimo to cały czas się baliśmy. Gdy ojciec pracował, ja stałam pośrodku podwórza i wypatrywałam, czy nie zbliża się ktoś obcy. Pewnego dnia, w styczniu 1944 roku, gdy saniami wyjeżdżaliśmy z gospodarstwa, jacyś obcy Ukraińcy ruszyli za nami w pościg. Sanie się wywróciły. Ostatkiem sił je odwróciliśmy i uciekliśmy do miasta. Wiedzieliśmy, że ledwo uszliśmy z życiem - mówi pani Anna.

W marcu 1944 roku za namową sąsiadów Bartłomiej Sobczuk zdecydował, że wraca z rodziną do Borek.
- Ty musisz przeżyć - powiedział Annie, gdy tydzień później opuściła także plebanię. Dlatego wywiózł ją do zaprzyjaźnionej Ukrainki, która wraz z ośmiorgiem dzieci mieszkała na uboczu.

- Po dwóch tygodniach wróciłam do rodziców, ale ojciec nie pozwolił mi zostać. Razem z siostrą Bronią odesłał mnie z powrotem do Ukrainki - opowiada pani Anna.




Rodzina Sobczuków przed ich domem w Borkach.


Widziała mordercę ojca
Dlatego ocalała, bo tej samej nocy ukraińscy nacjonaliści napadli na Borki. Gdy jechali konno do wsi, wstąpili do Ukrainki, u której mieszkała Anna, pytając, czy nie ukrywa Polaków. Kiedy zaprzeczyła, pojechali dalej. Po północy zaczęła się rzeź. Bandyci bali się Niemców, więc nie strzelali i nie podpalali zabudowań. Mordowali za to młotkami, siekierami i nożami.

- Próbowałam się zdrzemnąć. W śnie widziałam ojca, jak przed kimś ucieka, ale długo nie spałam, bo przerażona Ukrainka postanowiła, że pod osłoną nocy pójdziemy szukać schronienia do wsi Kuśniszcze - relacjonuje pani Anna. Tam kobieta z gromadką dzieci weszła do jednego z domostw. Przy stole siedział młody Ukrainiec ranny w rękę.

- Co się stało? - zapytała Ukrainka. - To ten sk..., Bartosz odgryzł mi palec - odpowiedział mężczyzna.

Anna struchlała. Zdała sobie sprawę, że przed nią prawdopodobnie siedział morderca jej ojca. Ukrainka szybko opuściła z dziećmi ten dom. Nad ranem Anna z Bronią wróciły do rodzinnej wsi. Na podwórzu znalazły straszliwie zmasakrowane ciało ojca. W sadzie leżała Marysia z otwartą raną głowy. W przedpokoju znalazły ciało mamy z głęboko wgniecioną czaszką.

W domu na łóżku leżała ciężko ranna Władzia. Tylko ona przeżyła. Tej nocy w Borkach Ukraińcy zabili blisko 20 osób, w tym i Ukraińców, którzy przeszli na katolicyzm i mieli żony Polki. Ciała ofiar owinięte w prześcieradła pochowane zostały w zbiorowych mogiłach. Niemcy umieścili Annę i Władzię w szpitalu w Lubomlu.

Bronia znalazła schronienie w rodzinie organisty - też w Lubomlu. Po dwóch tygodniach dziewczęta zabrała rodzina z Jagodzina. Tam przetrwały do końca wojny. - Po latach pojechałam do Borek. Dawni sąsiedzi jeszcze pamiętali moją rodzinę. Po domu rodziców i ich grobie już nie było śladu.

Ukraiński taksówkarz, który mnie tam wiózł, pytał, czy nie mam żalu. Powiedziałam, że do niego nie mogę mieć żalu o to, co się działo w tych strasznych czasach, bo on za to nie odpowiada - mówi pani Anna. Do końca życia będzie jednak pamiętać te straszne mordy i chciałaby, aby inni też o nich pamiętali. Ku przestrodze dla przyszłych pokoleń.

źródło: Uszła cało z polowania UPA na Polaków
_________________
Преступления ОУН-УПА

Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Ср Янв 13, 2010 4:35 pm
Ответить с цитатой

Ludobójstwo na kresach południowo-wschodnich. Reportaż cz. 1

Ludobójstwo na kresach południowo-wschodnich. Reportaż cz. 2

Ludobójstwo na kresach południowo-wschodnich. Reportaż cz. 3
_________________
Преступления ОУН-УПА

Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение KONTROWERSJE  |    Добавлено: Ср Янв 27, 2010 11:00 pm
Ответить с цитатой

Stepan Bandera - Prawda, która dzieli. 1/5

Stepan Bandera - Prawda, która dzieli. 2/5

Stepan Bandera - Prawda, która dzieli. 3/5

Stepan Bandera - Prawda, która dzieli. 4/5

Stepan Bandera - Prawda, która dzieli. 5/5
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение Фотовыставка о геноциде, совершённом ОУН и УПА  |    Добавлено: Сб Апр 03, 2010 7:55 pm
Ответить с цитатой



Место проведения: Киев, Украинский дом, Крещатик, д. 2.
Время проведения: 8-10 апреля 2010 года.

Стоит отметить два важных момента:
1. Фотовыставка по этой теме на территории Украины организована впервые.
(Да, замечательные одесситы в мае 2009 года провели выставку в городе-герое Одессе. Но сейчас у выставки совсем другой масштаб).
2. Это международный польско-украинский проект.

P.S. Возможен вопрос - а где же рассказ об украинских, русских жертвах (и жертвах других национальностей) украинских националистов? Не всё сразу.
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Сб Апр 24, 2010 11:55 am
Ответить с цитатой

Wystawa fotograficzna w Kijowie. «Wołyńska rzeź: polskie i żydowskie ofiary OUN-UPA».

Pomimo wszystko, wystawa fotografii, przedstawiająca ludobójstwo dokonane przez OUN i UPA na ludności cywilnej, została zorganizowana i pokazana w Kijowie.
I to jest najważniejsze!

Na wystawie przedstawiono fotografie i fotokopie oryginalnych dokumentów z polskich archiwów państwowych i prywatnych kolekcji. Kolekcja ponad 4000 dokumentów, 59 plansz, a także map (sporządzonych na podstawie 20 000 zebranych świadectw) solidnie udowadnia fakty ludobójstwa i zbrodni przeciwko ludzkości popełnione przez OUN-UPA, wymordowanie około 200 000 Polaków, setek tysięcy Żydów, Ukraińców, Rosjan i Romów. Wśród materiałów wystawy znalazły się liczne fotografie ofiar, miejsc pochówku w Polsce i na Ukrainie, martyrologii zamęczonych w każdym regionie Ukrainy Zachodniej. Z powodów natury politycznej materiały dokumentalne są prezentowane po raz pierwszy i nie były profesjonalnie studiowane ani w ZSRR, ani na współczesnej Ukrainie.




Organizatorami wystawy są: Wszechukrainska Organizacja Społeczna Obrony Prawa "Rosyjskojęzyczna Ukraina" (Ukraina), której przewodniczącym jest deputowany do Rady Najwyższej Ukrainy Wadim Wasiliewicz Kolesniczenko oraz Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów (Wrocław, Polska) - przewodniczący Szczepan Siekierka.
Zwróćmy uwagę, że projekt internetowy "Anti-Orange" współpracuje z polskim Stowarzyszeniem Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów - SUOZUN od listopada 2007 r., gdy o pracy tego Stowarzyszenia opowiedzieli koledzy z Polski.

Mieliśmy kilka spotkań, prowadzimy wspólne prace, wymieniamy informacje, koordynujemy swoje działania. Podkreślamy z przyjemnością, że obecnie ustanowiono współpracę również na szczeblu oficjalnym. Chociaż międzynarodowa współpraca w zakresie potępienia zbrodniczej działalności OUN i UPA powinna być rozpoczęta dużo wcześniej, a prace w tym kierunku winny być prowadzone bardziej aktywnie i konsekwentnie. Mamy nadzieję, że zainteresowane strony na dotychczasowych osiągnięciach nie poprzestaną. Ze swojej strony, projekt Internet "Anti-Orange zapewni niezbędną pomoc i wsparcie.




Symbol wystawy

Miejsce na prezentację wystawy wybrano bardzo dobre - Narodowe Centrum Wystawiennicze "Ukraiński Dom", znajdujący się w centrum Kijowa, na ulicy Chreszczatik 2.




Wystawowe centrum "Ukraiński dom"

Od wczesnych godzin rannych 8 kwietnia w pobliżu Ukraińskiego Domu oraz w jego wnętrzu pracownicy milicji i prywatnych agencji ochrony zapewniali ład i porządek. Zastosowane środki bezpieczeństwa nie były bezpodstawne, ponieważ spodziewano się prowokacji nacjonalistów ukraińskich, którzy w pobliżu wejścia do Ukraińskiego Domu zorganizowali akcję protestu.




Protest ukraińskich nacjonalistów, którzy nie chcą, aby ludzie poznali prawdę o działalności OUN i UPA


Media opublikowały znacznie więcej materiałów o akcji protestu "Swobody", niż o samej wystawie i o jej materiałach. Jest to zrozumiałe - "hurra-patrioci", naruszający porządek publiczny i utrudniający pracę dziennikarzy próbowali przedstawiać się jako "prawdziwi bojownicy o interesy narodowe Ukrainy" i ofiary policyjnego bezprawia.

W rzeczywistości wyglądało to tak. W określonym z góry czasie w hali wystawowej zgromadziło się bardzo wielu gości zagranicznych, przedstawicieli placówek dyplomatycznych, jak również dziennikarzy, pracowników telewizji, radia i prasy. Wśród gości było także kilku przedstawicieli polskiego Stowarzyszenia SUOZUN.

Jednak na konferencję prasową, poświęconą otwarciu wystawy, przeniknęła udająca dziennikarzy grupa ludzi z organizacji nacjonalistycznych. Swobodnie weszli do sali, otrzymali katalogi wystawy. W pewnym momencie rozpoczęli zamieszanie, zaczęli krzyczeć wyuczone hasła, obrażać Wadima Kolesniczenkę i gości z Polski, rozrywać na kawałki otrzymane broszury i rzucać nimi w kierunku deputowanego i innych ludzi. Również naruszający porządek "łotrzykowie" napierali na pracowników ochrony, popychali obecnych na konferencji prasowej, nieomal przewrócili lampę oświetleniową, która została zainstalowana na wysokiej podstawie (została schwytana podczas upadku). I takie chamskie zachowanie demonstrowali przez około 20 minut.

Przez cały ten czas organizatorzy wzywali naruszających porządek publiczny do zaprzestania bezprawnych działań i nie zakłócania pracy dziennikarzy. Nacjonaliści nie słuchali ponawianych próśb organizatorów wystawy. Dlatego Wadim Kolesniczenko wezwał milicję do podjęcia działań w celu zaprzestania naruszania porządku publicznego. Naruszających grzecznie i delikatnie wypchnięto z sali. Oczywiście, później fantaści-nacjonaliści mówili przed kamerami telewizji o złym potraktowaniu przez funkcjonariuszy milicji, próbowali pokazywać podartą odzież, itp. W związku z tym chciałbym powiedzieć, że prowokatorzy ze "Swobody" zasługiwali na o wiele bardziej rygorystyczne i zdecydowane działania ze strony pracowników ministerstwa spraw wewnętrznych. Ale wszyscy doskonale rozumieli, że to właśnie prowokatorzy chcieli osiagnąć.

Wadim Kolesniczenko tak skomentował histerię nacjonalistów: "Jestem szczególnie zaskoczony, że nacjonaliści krzyczeli, wylewając słowny brud, spluwali, prowokowali bójkę, zachowywali się jak w zoo, przynosząc wstyd dla kraju przed społecznością międzynarodową, ale absolutnie nie życzyli sobie otwartej dyskusji, zadawania pytań, próby przedyskutowania lub podważenia prezentowanych materiałów. Co więcej, dosłownie histeryczną reakcję wywołał wniosek o nadanie Ukraińcom, którzy ukrywali Polaków przed ludobójstwem, tytułu "Sprawiedliwego wśród Narodów Świata", tak jak i Ukraińcom ukrywającym Żydów. Prawda dla współczesnych zwolenników UPA i Bandery w sposób oczywisty jest zbyteczna, a ujawniona histeria pokazuje, że oni sami rozumieją słabość i fałsz swojego stanowiska".

Dobrze odpowiedziała Pani Ewa Szakalicka z Polski (ona prezentuje w polskiej telewizji cykl programów, opowiadających o zbrodniach nacjonalistów ukraińskich): "Prawdy nie zakrzyczycie!"

Po przywróceniu porządku odbyła się konferencja prasowa dla dziennikarzy, wystawa została otwarta.

Reportaż kanału telewizyjnego RTR - ukraińscy nacjonaliści są dumni z masakry wołyńskiej:
http://www.vesti.ru/videos?vid=266959


Należy zauważyć, że z wystawą w Kijowie związany jest kolejny skandal. Wadim Kolesniczenko naruszył wszelkie tradycje, nie zapraszając nikogo z antyfaszystowskich partii i organizacji. Na posiedzeniu Komitetu Antyfaszystowskiego zwołanym z tego powodu wszyscy byli bardzo źli. Zawsze, gdy odbywa się jakiekolwiek przedsięwzięcie, zapraszamy wszystkich potencjalnych sojuszników. Ponadto, wszyscy byli bardzo oburzeni, dlaczego nie zaproszono tych weteranów, który mogli uzupełnić wystawę o materiały o ofiarach wśród Rosjan i Ukrainców. To poważny błąd organizatorów wystawy. Byłoby interesujące dowiedzieć się, dlaczego organizatorzy wystawy zignorowali sojuszników.

Rzeczywiście, często zdarzało się słyszeć pytanie - "dlaczego na wystawie nie mówi się o terrorze ze strony OUN i UPA wobec cywilnej ludności ukraińskiej, zabijaniu Rosjan i obywateli ZSRR innych narodowości"? Odpowiedź jest prosta - materiały na wystawę o ludobójstwie polskiej cywilnej ludności były już gotowe. Zostały one przetłumaczone na języki ukraiński i rosyjski, przygotowano niezbędne plansze i broszury. Czasu na przygotowanie się do wystawy sami organizatorzy mieli bardzo mało, więc nie było czasu, aby zdążyć właściwie jakościowo przygotować inne materiały. Chociaż zrozumiałe jest, że prawdziwy przekaz o mordowaniu cywilnej ludności ukraińskiej przez członków OUN i UPA jest konieczny i bardzo ważny! Takie udokumentowane fakty wyraźnie wskazują, że nacjonaliści nie walczyli o interesy narodu ukraińskiego, lecz dla osiągnięcia własnych celów kosztem zwykłych mieszkańców wsi.

Jeszcze jedna uwaga do organizatorów. Niestety, podczas przygotowania broszur do druku, zostały samowolnie wniesione poprawki w niektóre słowa i zwroty. Nie zmieniło to w żaden sposób sensu materiałów, nie jest to "fałszerstwo", ale stworzyło szereg watpliwości w stosunku do nazw niektórych miejscowości.




Katalogi wystawy, opowiadające o ludobójstwie popełnionym przez OUN i UPA w stosunku do ludności cywilnej


Prosze zwrócić uwagę, że po sprawdzeniu i korekcie tekstu, materiały zostaną zamieszczone na stronie internetowej Stowarzyszenia SUOZUN:
http://www.stowarzyszenieuozun.wroclaw.pl/wystawa_spis.htm -
Wystawa ludobójstwa dokonanego na Polakach przez OUN-UPA na Kresach Południowo-Wschodnich II RP 1939-1947

Również planujemy zamieścić te materiały na stronie internetowego projektu "Anti-Orange."

Nacjonaliści opowiadają całemu światu o "bohaterstwie" swoich idoli. Ten jeden raz otrzymali pomoc. To prawda, że dzisiejszych zwolenników Bandery i Szuchewycza interesują tylko mity i własne kłamstwa, które mają uzasadniać każde (!) działania nacjonalistów ukraińskich od lat 1940-tych - do początku lat 1950-ych. Członków UPA starają się przedstawić wyłącznie jako bojowników przeciwko sowieckim i niemieckim okupantom, prowadzących walkę o niepodległość państwa ukraińskiego. Ale obecni nacjonaliści ukraińscy nie chcą prawdy. Unikają odpowiedzi o współpracy OUN z Niemcami hitlerowskimi, zawsze i wszędzie przemilczają ludobójstwo dokonane przez OUN i UPA w stosunku do cywilnej ludności polskiej, nie mówią nic o strasznym terrorze wobec cywilnej ludności ukraińskiej. I nawet kombinują, jak by tu przerzucić winę na ofiary ukraińskich nacjonalistów, byle tylko usprawiedliwić morderców z OUN i UPA "koniecznością" takich zbrodni. Usprawiedliwiają "koniecznością" także zabijanie małych dzieci!

Również próbują usprawiedliwić banderowców w ten sposób, że ich działania były odpowiedzią na brutalność ze strony Polaków. Oczywiście, w latach przedwojennych władze II Rzeczypospolitej Polskiej zostały zmuszene do podejmowania odpowiednich do sytuacji działań i zwalczania terrorystów z OUN. Jednakże, mimo wagi zbrodni ounowców, karę śmierci zamieniano na dożywotnie więzienie, a później na 10 lat więzienia. W rzeczywistości wielu działaczy OUN odsiedziało jeszcze mniejsze wyroki, ponieważ zostali uwolnieni z więzienia po ataku Niemiec na Polskę.

Bandera, Szuchewycz nie zostali rozstrzelani za swoją działalność terrorystyczną, co później pozwoliło im wydawać zbrodnicze rozkazy, mające na celu zniszczenie Polaków, likwidowanie sprzeciwiających się Ukraińców. Wrogowie nacjonalistów ukraińskich nie mieli żadnych szans, aby wyjść na wolność po kilku latach, ponieważ ich bezlitośnie zabijano, nie oszczędzając ani kobiet, ani dzieci, ani starców. Oddzielnie należy opowiedzieć o mordowaniu Polaków z polsko-ukraińskich rodzin mieszanych. Wiadomo, że w latach przedwojennych na Wołyniu założono bardzo wiele takich rodzin. I tylko przywódcy OUN doszli do takiego poziomu zdziczenia i barbarzyństwa, że syn - Ukrainiec zabijał swoją matkę - Polkę, albo ukraiński mąż zabijał swoją żonę - Polkę i córki - Polki. Wybór pozostawiano niewielki: albo zabijasz swoją żonę (córkę, matkę), Polkę, albo my zabijamy i ich, i ciebie. I dzisiaj to barbarzyństwo niektóre osoby próbują nazywać "walką przeciwko okupantom niemieckim i sowieckim" oraz "budowaniem niezależnego państwa ukraińskiego".

Tylko wspólne, żmudne i konsekwentne badania tych tematów, bez pogoni za sensacją i bez niedopuszczalnych emocji, pozwalą nam osądzić i potępić zbrodnicze organizacje OUN i UPA oraz pozbyć się tych wyrzutków - spadkobierców Bandery i Szuchewycza.

Podczas wystawy fotograficznej na ekranie pokazywano filmy opowiadające o zbrodniach popełnionych przez członków OUN i UPA:



W kadrze: pani doktor Lucyna Kulińska - badaczka nacjonalizmu ukraińskiego, autor wielu książek i artykułów na ten temat


Plansze ze zdjęciami, na których pokazane są ofiary banderowców.










Zwolniony ze stanowiska kierownika Archiwum Państwowego Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Władymir Wiatrowicz rozmawia z korepondentką BBC


Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Ср Май 19, 2010 4:33 pm
Ответить с цитатой

W Ługańskiej Galerii Sztuki otwarto dokumentalną wystawę fotograficzną
"Rzeź Wołyńska: polskie i żydowskie ofiary OUN-UPA".



6 maja w Galerii Sztuki Ługańskiego Obwodowego Muzeum Sztuki otwarto dokumentalną wystawę fotpgraficzną
"Rzeź Wołyńska: polskie i żydowskie ofiary OUN-UPA". O tym wydarzeniu "Paralel-media" poinformowała służba prasowa Ługańskiej Rady Obwodowej.
Wołyńską masakrą (w języku polskim rzezią wołyńską) nazwano masową eksterminację polskiej ludności etnicznej (głównie kobiet, dzieci i osób starszych) na terytorium Generalnego Okręgu Wołyń-Podole (Generalbezirk Wolhynien-Podolien), którą rozpoczęli w 1943 roku zwolennicy OUN (b) i jej zbrojne ramię - UPA ze znacznym udziałem miejscowej ludności ukraińskiej. Według wielu współczesnych polskich i ukraińskich historyków Akademii Nauki Ukrainy, za czystki etniczne ludności polskiej odpowiedzialny jest "dowódca naczelny UPA" Dmitrij Kłaczkiwskij i polityczny kierownik OUN (b) (noszacej w tym czasie nazwę OUN-SD) Roman Szuchewycz.

Na wystawie prezentowane są fotokopie oryginalnych zdjęć i dokumentów z polskich archiwów państwowych i prywatnych kolekcji, które potwierdzają fakty ludobójstwa i zbrodni przeciwko ludzkości popełnionych przez OUN-UPA. Materiały zawierają liczne zdjęcia ofiar, miejsc pochówku w Polsce i na Ukrainie, męczeństwa torturowanych mieszkańców we wszystkich regionach Ukrainy Zachodniej. Wiele materiałów i dokumentów przedstawiono zwiedzającym po raz pierwszy.



Przemawiając na ceremonii otwarcia przewodniczący Rady Obwodowej, Władymir Pristjuk powiedział, że Ukraińcy muszą teraz szukać dróg do pojednania w zakresie historii i kultury. "Ale musi się to odbywać wyłącznie w oparciu o historyczną prawdę i obiektywizm" - powiedział Władymir Pristjuk.
W spotkaniu uczestniczył również deputowany do Werchownej Rady (Sejmu) Ukrainy, przewodniczący Wszechukraińskiej Społecznej Organizacji "Społeczny Ruch Obrony Praw Człowieka "Rosyjskojęzyczna Ukraina" Wadim Kolesniczenko.
- Nie oskarżamy nikogo - powiedział on - my tylko zapoznajemy obywateli Ukrainy z wydarzeniami z naszej przeszłości, które "pomarańczowa władza" w ciągu ostatnich pięciu lat próbowała wymazać z historii. Ukraina - jest członkiem ONZ, więc odpowiednio powinna wypełniać rezolucje ONZ, a w nich, w szczególności, wskazano: wszyscy, którzy w czasie drugiej wojny światowej z bronią w rękach walczyli przeciwko koalicji antyhitlerowskiej, są wspólnikami nazistów.
I za wyzwolicieli, bojowników o wolność uważać ich nie można, nie można ich tak nazywać.

Wystawa trwała w Ługańsku do 12 maja, następnie została przewieziona do Zaporoża, potem pojedzie do Charkowa, Dniepropietrowska, Sewastopola, Lwowa, Równego i dalej - do niemal wszystkich większych miast kraju.



Źródło: http://paralel-media.com.ua/p23625.html
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Ср Июл 21, 2010 5:03 pm
Ответить с цитатой

Фильм "Забудь о Кресах" ("Zapomnij o Kresach"):

http://rutube.ru/tracks/3431632.html?v=29e299ed10dca2f51cf124d6697ba62c
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Пт Авг 06, 2010 12:47 am
Ответить с цитатой

Książka Barbarzyństwa OUN-UPA.pdf
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Вс Окт 03, 2010 12:41 am
Ответить с цитатой

15 września Okręgowy Sąd Administracyjny w Kijowie kontynuował rozpatrywanie wniosku Natalii Witrenko przeciwko Dekretowi byłego prezydenta Ukrainy w sprawie uznania za bojowników o niepodległość członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i jej jednostek militarnych - Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA).

Biorąc pod uwagę zasadę prawnej sukcesji za Dekret gloryfikujący banderowców będzie odpowiadał aktualny prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz. Jednakże na posiedzeniu sądu po raz kolejny nie pojawił się ani Janukowycz, ani jego przedstawicielka, Elena Łukasz. Bez jakiegokolwiek wyjaśnienia ani usprawiedliwienia.

Natalia Witrenko wykorzystała swoje słuszne prawo, aby przedłożyć do rozpatrzenia Sądowi wiele ważnych dokumentów potwierdzających krwawe zbrodnie OUN-UPA na Ukrainie, Białorusi i w Polsce. Wśród tych dowodów są dokumenty archiwalne, materiały encyklopedyczne, świadectwa organizacji i osób fizycznych.
Sąd dołączył te dokumenty do pozwu przeciwko Dekretowi prezydenta w charakterze dowodów w sprawie.
Ponadto sąd zaaprobował wniosek Natalii Witrenko o wezwanie na następne posiedzenie Sądu czterech świadków zbrodni OUN-owców.

Źródło: http://www.vitrenko.org/start.php?lang=1&part_id=1&article_id=11407



Rozprawa sądowa przeciwko Dekretowi, gloryfikującego banderowców, staje się sprawą międzynarodową.

15 września w trakcie posiedzenie Okręgowego Sądu Administracyjnego w Kijowie z pozwu Natalii Witrenko w sprawie uchylenia Dekretu Juszczenki "O uhonorowaniu uczestników walki o niepodległość Ukrainy w XX wieku" powód - liderka Postępowych Socjalistów zgłosiła wniosek o dopuszczenie do uczestnictwa procesie sądowym przedstawicieli Polski.
Chęć wystąpienia po stronie powoda wyrazili obywatele Polski Szczepan Siekierka i Jacek Wilczur reprezentujący Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów. Sąd uwzględnił wniosek powoda.
Tak więc proces sądowy przeciwko Dekretowi byłego prezydenta Ukrainy, gloryfikującego banderowców, nabiera charakteru międzynarodowego.
Następne posiedzenie Sądu zostało wyznaczone w dniu 10 listopada 2010 roku.



A jednak !
Za milczącym przyzwoleniem Janukowycza, on razem ze Stepanem Banderą i Jurijem Szuchewyczem będą bronić Dekretu Juszczenki

15/09/2010

W procesie sądowym Natalii Witrenko przeciwko Dekretowi byłego prezydenta Juszczenki, którym on nadał status "uczestników walki o niepodległość Ukrainy" nacjonalistom ukraińskim - wspólnikom tych zbrodniarzy, których skazano w Międzynarodowym Trybunale w Norymberdze, pozwanym (biorąc pod uwagę zasadę sukcesji prawnej) jest obecny prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz.
Obywatel Kanady Stepan Bandera - Junior (wnuk Stepana Bandery) i Jurij Szuchewycz (syn Romana Szuchewycza, dowódcy UPA), wyrazili chęć wzięcia udziału w postępowaniu jako tzw strona trzecia, po stronie pozwanego, czyli po stronie Wiktora Janukowycza

Przemawiając w sądzie, Natalia Witrenko i Władimir Marczenko wyrazili kategoryczny sprzeciw wobec dopuszczenia przez sąd do udziału w procesie Bandery i Szuchewycza. Przecież Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych wielokrotnie przyjmowała rezolucje potępiające nazizm i propagandę nazizmu. Jest oczywiste, że poprzez dopuszczenie do udziału w procesie Szuchewycza i Bandery ukraiński sąd zamieni się w trybunę dla jawnej propagandy nazizmu. Oprócz tego uczestnictwo w procesie takich osób po stronie prezydenta Ukrainy spowoduje z całą pewnością uszczerbek dla wizerunku Ukrainy w oczach społeczności światowej, potępiającej nazizm i ideologię faszystowską. Przynajmniej, racjonalnie stwierdziła Natalia Witrenko, przed podjęciem decyzji Sadu w sprawie dopuszczenia do udziału w procesie osób trzecich, należy poznać stanowisko pozwanego - prezydenta Wiktora Janukowycza. Ale ani prezydenta, ani jego przedstawiciela w sądzie nie było.

Pani Sędzia, która przewodniczyła rozprawie, zauważyła, że w minionym okresie czasu Janukowycz mógł wyrazić swój stosunek wobec zgłaszających się osób trzecich. Jednak tego nie uczynił.
Po krótkiej naradzie Sąd podjął decyzję o uwzględnieniu wniosków Stepana Bandery i Jurija Szuchewycza o dopuszczenie ich do udziału w procesie jako osób trzecich po stronie pozwanego - Janukowycza.

Wniosek Rady Miejskiej Lwowa o prawo występowania w procesie w charakterze osoby trzeciej po stronie pozwanego sąd oddalił.
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Вт Окт 05, 2010 2:27 pm
Ответить с цитатой

W Sewastopolu otwarto wystawę dokumentalną "Ukraińscy Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata. "Rzeź Wołyńska": ofiary OUN-UPA".



4 października o godzinie 12.00. z okazji oficjalnego otwarcia wystawy dokumentalnej "Ukraińscy Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata. "Rzeź Wołyńska": ofiary OUN-UPA" w mieście Sewastopolu (Krym) w konferencji prasowej wzięli udział: deputowany do parlamentu Ukrainy, Przewodniczący Rady Ruchu Obrony Praw Człowieka "Rosyjskojęzyczna Ukraina" Wadim Wasiljewicz Kolesniczenko, przewodniczący Sewastopolskiej Rady Miejskiej Jurij Wasylewicz Dojnikow, Przewodniczący Federacji Narodowościowo-Kulturalnych Stowarzyszeń miasta Sewastopol Walerij Andrejewicz Miłodan.

Na wystawie prezentowane są dane statystyczne, tablice, fotokopie oryginalnych zdjęć i dokumentów z polskich archiwach państwowych i prywatnych kolekcji. Zbiór ponad 4.000 dokumentów, 61 plansz, jak również mapy niepodważalnie udowadniają fakty ludobójstwa i zbrodni przeciwko ludzkości popełnionych przez OUN-UPA przeciwko ludności ukraińskiej, polskiej, żydowskiej, rosyjskiej i romskiej.






Symbolem wystawy jest pomnik-mauzoleum, zbudowany w polskim Wrocławiu. Na tym pomniku-mauzoleum polskie społeczeństwo wyraziło wdzięczność narodowi ukraińskiemu za to, że ludność ukraińska ukrywała ludność polską przed ludobójstwem.



Zasadniczo nowe materiały wystawy - to dane statystyczne, tabele podsumowujące liczby Ukraińców, który ratowali ludność polską przed ludobójstwem z rąk OUN-UPA, zestawione na podstawie materiałów archiwalnych i wspomnień naocznych świadków.

Na konferencji prasowej Wadim Kolesniczenko powiedział mediom o nowych danych dołączonych do wystawy. "W lipcu byłem z roboczą wizytą w Warszawie (Polska), gdzie spotkałem się z kierownictwem polskiego Instytutu Pamięci Narodowej. W 2007 r. w Polsce opublikowano książkę "Ukraińscy Sprawiedliwi", (Wadim Kolesniczenko przemawiając miał na myśli "Kresową Księgę Sprawiedliwych" - uwaga tłumacza). Polacy ustalili nazwiska 896 Ukraińców, którzy w latach 1939-1945 ukrywali Polaków przed bojówkarzami OUN-UPA. Kiedy te bandyckie formacje mordowały ludność cywilną za ich narodowość, przeprowadzając czystki etniczne, przy okazji zabijali także Ukraińców za to, że ukrywali Polaków. Tego w żaden sposób nie mogę nazywać walką narodowo-wyzwoleńczą. To jest właśnie ta karta historii, o której nie wolno nam zapomnieć".

W istocie, prezentowana 4 października w Sewastopolu dokumentalna wystawa jest pierwszą tego typu ekspozycją na Ukrainie, dającą możliwość poznania prawdy o tych tragicznych wydarzeniach znanej na całym świecie "rzezi wołyńskiej" na podstawie dokumentów archiwalnych i wspomnień naocznych świadków oraz danych statystycznych.

Do tej pory na Ukrainie z materiałami wystawy mieli już okazję zapoznać się mieszkańcy i goście w Kijowie (12.000 osób), Ługańsku (5.000 osób), Zaporożu (8.000 osób), Odessie (7.000 osób), Mikołajewie (6.000 zwiedzających).
Po pracy w mieście Sewastopolu, wystawa będzie eksponowana we Lwowie, Łucku, Dniepropietrowsku, Jałcie, Symferopolu, Charkowie i innych miastach Ukrainy.

Wystawa została zorganizowana przez Ruch Obrony Praw Człowieka "Rosyjskojęzyczna Ukraina" (Ukraina) oraz Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów (Polska).
Zapraszamy wszystkich zainteresowanych historyków, dziennikarzy, ekspertów i obywateli, aby zapoznali się z wystawą i dołączyli do profesjonalnej dyskusji o prawdzie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.

Wystawa jest otwarta dla zwiedzających w sali Sewastopolskiego Centrum Kultury i Sztuki, od 4 do 10 października 2010 roku.

Godziny otwarcia: 4 października - 11.00 - 18.00;
5 - 9 października - 10.00 - 18.00
10 października - 10.00 - 16.00.

W dniu 12 października 2010 wystawa będzie prezentowana w mieście Jałta.

Źródło: http://www.r-u.org.ua/politika/2441-news.html


Последний раз редактировалось: штурман (Вс Окт 10, 2010 2:18 am), всего редактировалось 1 раз
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Ср Окт 06, 2010 1:11 am
Ответить с цитатой

Zapomniane zbrodnie na Wołyniu. Cz. 1

Zapomniane zbrodnie na Wołyniu. Cz. 2

Zapomniane zbrodnie na Wołyniu. Cz. 3
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Вс Окт 10, 2010 1:41 am
Ответить с цитатой

OUN nie tylko podziwiała faszyzm, ona sama była profaszystowska: wywiad z lwowskim historykiem Wasilem Rasewiczem.

W wywiadzie dla Regnum News znany lwowski historyk Wasyl Rasewicz wyjaśnia, jakie negatywne skutki przyniosła krótkowzroczna polityka historyczna byłego prezydenta Juszczenki, ale także opowiada o najbardziej kontrowersyjnych momentach w historii ukraińskiego nacjonalizmu - rzezi Wołynia, terrorze zwolenników Bandery, kolaboracji z nazistami.

Regnum News: Jakie są konsekwencje polityki byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki w stosunku do nacjonalizmu ukraińskiego, do Stepana Bandery?

Z pewnością nie możemy, nie mamy prawa odnosić całego ukraińskiego nacjonalizmu do jednej osoby w historii, do Stepana Bandery. On stał się swego rodzaju symbolem, wokół którego toczą się wielkie dyskusje i te dyskusje pokazują, jakie kolosalne problemy istnieją obecnie w społeczeństwie ukraińskim. To przede wszystkim nierozsądna i nieprzemyślana polityka historyczna prezydenta Wiktora Juszczenki, tam było mnóstwo negatywnych działań, polityka ta doprowadziła do polaryzacji społeczeństwa w kwestii "pamięci historycznej" i w rzeczywistości ta właśnie polityka dała argumenty, dała atuty w ręce jego przeciwników politycznych.

Obecnie Ukraina Zachodnia uważana jest za bardziej nacjonalistyczną, skoncentrowaną wokół identyfikacji narodowej, a Wschód - to ostoja internacjonalizmu, on ma swoją odrębną tradycję historyczną w większym stopniu wyrastającą z sowieckiej przeszłości i tam, rzeczywiście, dominuje sowiecka interpretacja historii najnowszej. Elity polityczne i Zachodu, i Wschodu Ukrainy potrafiły zawsze bardzo dobrze wykorzystać historyczny moment. To był najbardziej prosty i łatwy sposób, gdy nic nie mając do zaoferowania, bez wysiłku, można było zgromadzić wyborców pod swoimi politycznymi sztandarami. A problem Wschodu polega na tym, że cała ta wschodnia tożsamość, "regionalna" tożsamość, kształtowała się w opozycji do nacjonalistycznego zachodu, który przyjdzie i będzie was siłą ukrainizował, który zrobi z was katolików, zmusi was do uznania Stepana Bandery za bohatera i będzie żądał zapomnienia waszych własnych historycznych bohaterów.

A z drugiej strony, Zachód. Jaki był główny problem Zachodniej Ukrainy? Tam także nie odbyła się żadna poważna debata publiczna na temat najważniejszych problemów z przeszłości. I rzeczywiście, ot tak, "hurtem", zaliczono do bohaterów narodowych wszystkich, którzy mieli możliwość uczestnictwa w UPA, w OUN. Ja jestem przeciwny temu, żeby pisać z łącznikiem "OUN-UPA". Sformułowanie "OUN-UPA" jest historycznie niepoprawne! Ale w ogóle mówimy o tym, że oto nagle, na zachodniej Ukrainie, politykę zdominował "probanderowski" dyskurs historyczny. Po upadku ZSRR zaistniała pilna konieczność stworzenia nowego "nie sowieckiego" kanonu historycznego, ale niestety, wszystko poszło po linii najmniejszego oporu - nie poprzez deideologizację historii, lecz przyjęto kanon już istniejący w ukraińskiej diasporze na Zachodzie. W ten sposób Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów Bandery, która przetrwała w diasporze - w USA, w Kanadzie - nie tylko zajęła centralne miejsce w opisie wydarzeń II wojny światowej, ale faktycznie przeniosła swoją działalność, a także trwający konflikt pomiędzy "banderowcami" a "melnykowcami" na Ukrainę. I wtedy zapanowała "poprawna wersja" przeszłości, a zwłaszcza II wojny światowej - "probanderowska", której nikomu nie wolno było podawać w wątpliwość. Dlatego posłowie wybierani na zachodniej Ukrainie, którzy reprezentowali Galicję tam, w Kijowie, oni faktycznie nie widzieli innej możliwości - nie byli w stanie zrozumieć drugiej strony. I tak zabrakło wspólnej płaszczyzny porozumienia między Wschodem i Zachodem. Za każdym razem, kiedy zachodni politycy i przedstawiciele elit zachodnich prezentowali własną wersję historii, ona kategorycznie była odrzucana na wschodzie Ukrainy, a nawet w centralnej Ukrainie.

Regnum News: Okazuje się, że od początku dwie części kraju były w niezgodzie a Juszczenko swoimi działaniami zrobił wszystko, aby rozłam pogłębić? Na przykład, propagując OUN i UPA.

Już na samym początku Juszczenko poszedł w oczywisty sposób niewłaściwą drogą, on rozpoczął metodami sowieckimi (tytuł Bohatera Związku Radzieckiego automatycznie przekształcono w tytuł Bohatera Ukrainy) przerabiać historię Ukrainy. Zdawało mu się, że jeśli kolejno będzie nagradzać pośmiertnie to ukraińskich nacjonalistów, to oficerów sowieckich, to tym samym "wyrówna" historię Ukrainy, w jakiś sposób pogodzi bohaterów Wschodu i Zachodu. Ale wyszło to, co musiało się zdarzyć - Wschód odrzucił bohaterów nacjonalistycznych, chociaż Zachód, z zaciśniętymi zębami, w nadziei, że być może stanie się cud, nie oponował szczególnie przeciwko gloryfikacji sowieckich bohaterów, ciesząc się oficjalną gloryfikacją Bandery i Szuchewycza.

Juszczenko osobiście bardzo późno dowiedział się czegokolwiek o historii OUN-UPA. Najważniejsze w tym jest ustalenie, kto posłużył jako źródło "wiedzy historycznej" dla Juszczenki. Mam nieodparte wrażenie, że ten "pedagog" nie dość, że z podziwem patrzył na działania tych formacji, lecz także otwarcie sympatyzował z jedną z frakcji OUN - a mianowicie ze skrzydłem banderowskim. Kiedy Juszczenko odkrył dla siebie tę część historii Ukrainy, próbował przekazać "prawdę" wszystkim obywatelom Ukrainy, mając nadzieję, że Ukraińcy doznają przemiany takiej jak on sam. Juszczenko myślał, że czyniąc tak działa na rzecz zjednoczenia Ukrainy i że ludzie na wschodzie i południu kraju po prostu nie znają "prawdziwej" historii. Na zachodniej Ukrainy z reguły panowało przekonaniu, że w okresie radzieckim prawdziwa historia została skażona i że działalność OUN-UPA nie tylko nie była czymś strasznym i nagannym, lecz co więcej - że to był wyłącznie bohaterski narodowo -wyzwoleńczy ruch Ukraińców.

Regnum News: Ale jeśli weźmiemy pod uwagę rzeź wołyńska, konflikty wewnątrz OUN, następstwem czego były ofiary w ludziach?

W społecznej świadomości zbiorowej Ukraińców nie ma rozdziału na okres przed 1944 r. i później. Tam naprawdę nie ma miejsca na wyodrębnienie okresu kolaboracji OUN z Niemcami i późniejszego okresu walki UPA przeciwko władzy sowieckiej. Ale rzeź Wołynia - to rzeczywiście jeszcze jeden skomplikowany moment w historii Ukrainy. Mam wielu znajomych wśród polskich historyków, w prywatnych rozmowach oni stale przypominają, a ja sam pochodzę z Wołynia, z Polesia, że oto tutaj Ukraińcy zamęczyli wtedy tak wielu Polaków.

Regnum News: Przypomnijmy przyjętą w Polsce rezolucję w sprawie ludobójstwa w Wołyniu, rezolucje takie nadal są uchwalane przez lokalne Sejmiki Wojewódzkie...

Polityka historyczna w Polsce w czasach władzy braci Kaczyńskich była nie mniej kontrowersyjna niż polityka historyczna prezydenta Juszczenki. Ja w ogóle jestem przeciwny używaniu historii do celów politycznych, jestem przeciwny jej instrumentalizacji. Ale w społeczeństwach, takich jak polskie i jeszcze w większym stopniu ukraińskie, politycy w ogóle powinni zapomnieć o historii. Wydaje mi się, że prawdopodobnie tą drogą będzie starała się podążać Partii Regionów. Myślę, że jeśli Partii Regionów lub jej doradcom politycznym uda się przesunąć historię nawet nie na drugi, lecz na piąty plan, to będzie to jedno z najważniejszych osiągnięć partii, dlatego, że historią, powtórzę to jeszcze raz, powinni zajmować się historycy. Oczywiście, wewnętrzna debata w społeczeństwie ukraińskim będzie kontynuowana, ale w każdym przypadku historia, wydarzenia historyczne, nie mogą zostać "akredytowane" przy jakiejkolwiek władzy, to znaczy, że historii nie należy pisać, uznawać, czy jeszcze interpretować odgórnie dekretami, tak jak to robił Juszczenko. Zawsze się takim praktykom sprzeciwiałem, pisałem artykuły, bo to nie tylko jest szkodliwe, to jest zabójcze dla społeczeństwa ukraińskiego.

I znowu, pamięć. Pamięć - to nie o wojnie w 1812 roku. Pamięć ma konkretne odniesienie, jest namacalna. Kształtuje się pod wpływem różnorodnych czynników: może to być telewizja, być może książka, może być podręcznik, może być profesjonalna, jako u historyka, ale najczęściej jest ona przekazywana w rodzinie - to, o czym mój dziadek z babcią opowiadali, o czym ojciec z matka rozmawiał, odkłada się w głowie dziecka i on rośnie z nią, ona staje się częścią jego tożsamości i nie powinna być zmieniana. Zmiana pamięci może być tylko sprawą dobrej woli - nauczyć się czegoś nowego i, być może, niektóre wydarzenia przeżyć inaczej. Tak kształtuje się pamięć, pamięć historyczna.

Regnum News: Więc Ukraina ma szansę na wspólną pamięć?

Ma. Ale powinniście zrozumieć, Ukrainie nie należy szukać jakichś pozytywnych przykładów w przeszłości i próbować jednoczyć ją wokół tych przykładów, tak samo, jak niepotrzebne jest skupianie się na negatywnych aspektach. Wydaje mi się, że jak przeminą te historyczne bachanalia w mediach, zwłaszcza w rozgrywkach politycznych, wtedy będziemy mogli porozmawiać o stworzeniu pewnego rodzaju wspólnej pamięci, nawet, być może, uda sie podjąć kwestię policzenia liczby ofiar.

Regnum News: Ale podręczniki historii wciąż są przepisywane, być może jeszcze nie po raz ostatni?

Nie zostaną przepisane. Nie zdążą. Obecny minister edukacji Dmitrij Tabacznik - jest dyletantem w dziedzinie historii, choć ma tytuł doktora. On jest efektownym propagandzistą, agitatorem, konsultantem politycznym, nawet nie wiem, kim jeszcze, ale w żadnym przypadku nie jest historykiem. I wszystkie jego wypowiedzi przeczą temu, że jest historykiem.

Zmierzam do tego, że ukraińscy historycy powinni pisać o przeszłości otwarcie, nie ukrywając tego, co im się nie podoba lub potwierdzając tylko te fakty, które oni uważają za słuszne. W jaki sposób ja sam zdobyłem moją wiedzę historyczną? Zawsze słyszałem od swoich bliskich, że u nas (na Wołyniu) zabijano Polaków podczas II wojny światowej. Polacy byli na tym terytorium w mniejszości. Nie było żadnego takiego antagonizmu w stosunku do nich, tak samo jak i do innych narodowości, nie było, na przykład, w mojej miejscowości. Ale istniał od zawsze głód ziemi i nie tak odległa była polityka polskiego państwa, która polegała na przysyłaniu tutaj tzw "osadników", otrzymujących ziemię nieodpłatnie za zasługi na rzecz państwa polskiego. I to było traktowane jako wtargnięcie obcych w tradycyjne społeczeństwo. Z drugiej strony, niektóre polskie osiedla istniały tu od wieków, dlatego ich mieszkańcy odrzucali wezwania OUN do opuszczenia ukraińskiego terytorium etnicznego. Oni uważali ten kraj za swoją ojczyznę.

Na Wołyniu i na zachodnim Polesiu poziom ukraińskiej świadomości narodowej był w rzeczywistości mizerny, jeśli mówimy o latach 20-ych - 30-ych ubiegłego wieku. Oczywiście, poziom ten nieznacznie wzrósł dzięki oficerom Petlury, których po porozumieniu z Piłsudskim tam wysłano jako ludowych nauczycieli i oni "pracowali" w szkołach. Oczywiste jest, że oficerowie ci byli nosicielami ukraińskiej świadomości narodowej na wysokim poziomie, którą częściowo udało się zaszczepić miejscowej ludności. Ale petlurowscy oficerowie nie byli nastawieni wrogo wobec Polaków. Były jakieś, być może, antyrosyjskie nastawienia, tak - ale w nich nie było nic antypolskiego. I tu odkrywamy fenomen, że ludność nagle powstaje i faktycznie wyrzyna te polskie enklawy, które istniały na jego terytorium. Według opowiadań mojej rodziny było mniej więcej tak: Polacy w niczym nie różnili się od Ukraińców, tylko tyle, że chodzili do kościoła, ale nawet mówili tym samym językiem - mieszanym, jednak za Polakami zawsze stało państwo polskie, ono ich wspierało, ochraniało i praktycznie cały czas demonstrowało ich wyższość nad miejscową ludnością, jako ludzi lepszego gatunku, jako posiadaczy wysokiej kultury, jak nosicieli idei państwowej. Czyli pielęgnowało w nich poczucie, że są oni kolonistami, a ci tutaj - to tubylcy. Z drugiej strony, ukraiński lumpen - proletariat też tam był, nazywano ich "niegospodarze", oni zawsze byli biedni, także w czasach sowieckich.

Regnum News: Więc, okazuje się, że rzeź wołyńska była w pewnym sensie rewolucją społeczną?

To nie była rewolucja społeczna, po prostu ten ukraiński lumpen - proletariat atakował Polaków, aby przejąć ich majątki. I to rozpoczęło się zaraz po tym, jak Polacy stracili ochronę swojego państwa.

Regnum News: Więc na początku nie było tam ideologii?

Na poczatku ideologii nie było, ponieważ z jednej strony byli Polacy, którzy mieszkali bogato, a z drugiej - ten lumpen - proletariat, który zawsze był biedny. Ten konflikt był pierwotnie rabunkowy, tylko dla wzbogacenia się, do zagarnięcia własności, ale gdy przekroczył pewne granice, gdy osiągnął wielką skalę, nabrał cech konfliktu ukraińsko-polskiego. Chociażby na szczeblu lokalnym, odbywało się to w następujący sposób: zbierali się w nocy, wieszali Polaka i ograbiali jego domu. Dla przykładu, opowiadają w naszej wsi, jeden dokądś pojechał, zamordował polską rodzinę i przywiózł całą furmankę rzeczy, a kiedy rozładowywali, tam leżały zakrwawione poduszki. Jaka u takiej osoba może być ideologia? Żadna!

Poziom świadomości narodowej wśród ludności ukraińskiej był bardzo niski. Nawet w polskim spisie ludności oni przedstawiali się jako "tutejsi", czyli miejscowi, nie określając swojej narodowości, ponieważ nie odgrywała dla nich żadnej roli. Jeśli pytano zwykłego przeciętnego wieśniaka, kim jesteś, on odpowiadał: "Jestem prawosławny" lub "jestem tutejszy, miejscowy". A już potem mówił: "Ruski", to znaczy Ukrainiec lub "Poleszuk" Istnieje wiele takich lokalnych identyfikacji, jednak narodowa - nie była dominująca w tym czasie.

Ale interpretowanie tego konfliktu jak takiej sobie wołyńskiej "rabacji" byłoby błędem. Kiedy OUN zauważyła masowość faktów prześladowania Polaków przez miejscową ludność, nie mogła nie wykorzystać sytuacji i nie stanąć na czele tego ruchu, nadając mu charakter zorganizowany i dostarczając ideologicznej podstawy w postaci integralnego nacjonalizmu ukraińskiego. Od tego momentu OUN ponosi pełną odpowiedzialność za masakrę dokonaną na cywilnej ludności polskiej. I nawet nie biorąc pod uwagę "zwierciadlanych" "odwetowych" działań polskiej Armii Krajowej, należy zauważyć, że Polacy również nie byli takimi bezbronnymi owieczkami. Jednak wszystko to nadal nie zdejmuje z OUN odpowiedzialność za faktyczne organizowanie czystek etnicznych na terytorium Wołynia.

Regnum News: Nie jest tajemnicą, że w tamtych czasach na tym terenie wyrżnięto tak wielu Żydów...

To jest trochę inna historia.

Regnum News: W tym przypadku główną rolę odegrał również czynnik korzyści materialnej?

To jest jeszcze bardziej skomplikowane. W odniesieniu do Żydów, Wołynia i Polesia, Niemcy rozpoczęli zabijanie ich już w 1941 roku. Oznacza to, że zagłada Żydów na tym terytorium nastąpiła w ramach nazistowskiej polityki eksterminacji ludności żydowskiej. Żydzi ci byli bardzo biedni, ich nie można porównać, na przykład, z Żydami z Besarabii, Odessy, a nawet z Galicji. Były to całkiem zwyczajni biedni ludzi, którzy nie unikali pracy fizycznej. Zapisałem wspomnienia swoich bliskich o tym, jacy Żydzi mieszkali w naszej wsi, oni pamiętali ich nazwiska, znali ich historię, wiedzieli, jak oni umierali. Starzy ludzie, kiedy opowiadali o mordowaniu Żydów, płakali. Z całą pewnością mieli wielkie współczucie dla tych ludzi, ponieważ oni nie odróżniali się niczym. Cóż, tam Rachel prowadził sklep, ale w sklepie były tylko śledzie, igły, nici i naparstki. Dlatego też nie było nawet konfliktu społecznego, a narodowościowego tym bardziej, ponieważ wszystkie te osoby nie posiadały wysokiego stopnia świadomości narodowej.
Po wkroczeniu Niemców, ja podkreślam to cały czas, ja czytam niemieckie monografie i publicystykę, w której występuje bardzo negatywna tendencja. Na przykład jeden z niemieckich historyków napisał, że niemieccy oficerowie "pozwolili" przeprowadzić Ukraińcom pogrom we Lwowie. To tak, jakby, aby postawić człowieka na głowie! Ja nie uważam nacjonalistów ukraińskich za świętych, zwłaszcza w Galicji lub we Lwowie w czasie pogromu w 1941 roku. Bez wątpienia, policja OUN spędzała, dostarczała Żydów do więzienia, tam, gdzie miał miejsce pogrom i jest to fakt, Ukraińcy w pogromie, oczywiście, udział brali. Ale Ukraińcy w ogóle, jestem o tym przekonany, nie byli inicjatorami i twórcami polityki niszczenia narodu żydowskiego.

Część OUN, który sympatyzowała z narodowym socjalizmem, wierzyła, że z pomocą wielkiej niemieckiej machiny wojennej będą mogli wywalczyć swoje państwo. Oznacza to, że politycznie nie byli oni wystarczająco wykształceni. Albo deklarując akt odrodzenia państwa ukraińskiego - nie rozumieli, że zostaną natychmiast aresztowani. Wskazuje to na brak zrozumienia, nieadekwatność oceny, co dzieje się wokoło. Mieli tylko pozytywne doświadczenia życia razem z Austryjakami i Niemcami. Nawet Żydzi, którzy mieszkali we Lwowie, nie mogli zrozumieć, jak ci dawni, szlachetni austriaccy oficerowie armii królewskiej mogli stać się takimi potworami, jakimi stali się oni w czasie II wojny światowej. Ale Ukraińcy prawdopodobnie patrzyli na to mniej więcej tak: Niemcy - to jedyna siła, która może wypędzić stąd Związek Radziecki, zniszczyć system komunistyczny, a my razem z nimi zdobędziemy całą Ukrainę, zjednoczymy się i będziemy żyć w wielkim państwie. Takie przekonania dominowały. Co się tyczy bezpośrednio OUN, ja uważam, że oni nie tylko podziwiali doktrynę faszyzmu w wariancie typu "Mussolini", oni sami byli profaszystowscy, o czym świadczą niektóre ich dokumenty partyjne, niektóre organizacyjne...

Regnum News: Zarówno OUN (b) i OUN (m)?

Zdecydowanie tak. "M" - melnykowcy - to ci, którzy nawet nie próbowali ukrywać faktu swojej kolaboracji. Banderowcy - rewolucyjne skrzydło, które stosowało taktykę terroru wobec wszystkich narodowych wrogów - wewnętrznych i zewnętrznych - te wszystkie mordy i tak dalej. O tym nieprzyjemnie myśleć, ale historycy powinni być szczery - OUN (b) eskalowało napięcie w taki sposób, aby doprowadzić je do poziomu krytycznego dla Ukraińców. Wiedzieli, byli przekonani, że doprowadzenie sytuacji do skrajnego punktu może spowodować narodową rewolucję. Po prostu nikt nie pozostanie wtedy obojętny. Dlatego na tych, którzy świadomie współpracowali z państwem polskim, na przykład na powszechnie znanego dyrektora Babija, wydawali wyrok śmierci i mordowali. Już w latach 30-tych Ukraińcy mordowali Ukraińców! I te ofiary, aby być uczciwym, absolutnie nie zasłużyły na swój los.

Regnum News: To było rzeczywiste ludobójstwo?

Czytałem o 40 lub 45 zabitych z takiej motywacji, ale, rozumiecie, to bardzo ważne symboliczne fakty. W odniesieniu do dalszych wydarzeń, w 1944 roku i następnych latach, widzimy jeszcze bardziej straszny obraz, teraz już wiele materiałów zostało opublikowanych. Podczas gdy wcześniej było tylko kilka takich sporadycznych ataków na wrogów, czyli tych, którzy nie podzielali ich ideologii, itp., to w 1944 roku Służba Bezpieczeństwa OUN dokonała bardzo wielu aktów terroru. Właśnie teraz w Drohobyczu wydano niewielką książkę "Zbiór dokumentów na temat działalności Służby Bezpieczeństwa OUN" i ona mnie poraziła, ponieważ zobaczyłem liczbę, ilu oni zabili współpracowników NKWD a ilu spośród cywilnej ludności.

Regnum News: Jak wielu?

Oczywiście, sprawa dotyczy innego okresu czasu, ale dziesiątki razy więcej...

Regnum News: Na rzecz ludności cywilnej?

Na rzecz ludności cywilnej. Był po prostu tragikomiczny przypadek, gdy młoda dziewczyna poszła do znajomej Polki, wzięła od niej przepis na tort lub ciasto i została oskarżona o współpracę z Polakami. A major NKWD, który podróżował wraz z jednym żołnierzem lub w ogóle bez ochrony i Służba Bezpieczeństwa OUN wiedziała, gdzie nocował, z kim rozmawiał, więc poszli i zabili jednego, drugiego, trzeciego, ale sam major pozostał przy życiu. Chociaż, oczywiście, prościej byłoby zabić jego, aby on nie zastraszał ludności cywilną i nie nakłaniał jej do współpracy.

Ale logika była inna - trzeba było wywołać trwogę, aby ludzie po prostu bali się współpracy z władzami sowieckimi. A to przecież nie było możliwe, ponieważ reżim sowiecki przyszedł, by pozostać na długo, i to było oczywiste. I terror Służby Bezpieczeństwa OUN, nie mówię OUN, ale właśnie Służby Bezpieczeństwa, oni już swoich zabijali, ciągle przeprowadzali czystki, byli przekonani, że NKWD już wprowadziło wśród nich swoich agentów ! Pracownicy rad sołeckich, przewodniczący i tak dalej stali się pierwszymi ofiarami Służby Bezpieczeństwa OUN.
Ale jest jeszcze jedna rzecz. Kiedy w 1939 roku w te regiony wojska radzieckie wkroczyły po raz pierwszy, Ukraińcy z Armii Czerwonej, obywatele Związku Radzieckiego, nie czynili absolutnie żadnych gestów solidarności z miejscową ludnością. Uważali siebie za wyższą kategorię ludzi: no bo oni są komunistami a społeczna tożsamość jest bardziej postępowa niż świadomość narodowa. Przecież co do tożsamości narodowej w wydaniu sowieckim przeważał pogląd, że to już przeżytek i nie mają znaczenia żadne korzenie, znacznie ważniejsza była tożsamość społeczna! Nosiciele sowieckiej tożsamości społecznej nie rozumieli "ciemnych i zacofanych" nacjonalistów.

Pierwsza fala represji wobec Polaków - urzędników i wojskowych, bogatych Żydów - była zrozumiała, bo przecież władza sowiecka powinna pokazać, że ona wyzwoliła "braci z zachodniej Ukrainy". Otwarto ukraiński uniwersytet we Lwowie, wszystkie napisy w mieście był teraz w języku ukraińskim, nauczanie w szkołach ponownie w języku ukraińskim. To było naprawdę ukrainizacja, bo dla władzy sowieckiej było ważne, by pokazać, że powód wprowadzenia wojsk do Polski była właśnie taki - wyzwolenie Ukraińców. I władza musiała być sowiecka w treści, ale ukraińska w formie. Można znaleźć wiele różnych świadectw, gdy rozstrzeliwali lub okaleczali w więzieniach miejscowych Ukraińców, ale nazwiska oficerów NKWD często kończyły się "-enko" to znaczy, że oni również byli Ukraińcami, tylko wschodnimi.
Z drugiej strony, jest jeszcze jeden niuans. Od 1944 roku władze sowieckie zaczęły w te regiony przysyłać nauczycielki ze Środkowej i Wschodniej Ukrainy i OUN, w szczególności Służba Bezpieczeństwa OUN, traktowała je jako agentki, które miały szerzyć wśród mas "komunistyczną sowiecką zarazę", i je, te dziewczęta, zwyczajnie mordowała. Tu zostały zamordowane, a propaganda sowiecka nagłaśniała te fakty bardzo mocno, aby pokazać, jak banderowcy mordują Ukraińców, zza węgła, w plecy. Oczywiście, to straszne, nie ma i nie może być usprawiedliwienia dla tych wszystkich morderstw, a sowiecka propaganda nie była głupia, ona spełniła swoje zadanie. Tak więc wszyscy dowiedzieli się o męczeńskiej śmierci nauczycielek, o zamordowanych wschodnich Ukraińcach i okazało się, że zachodni Ukraińcy tacy właśnie są - źli.

A w "zachodniej" świadomości zbiorowej to własnie wschodni Ukraincy poddawali ich torturom w latach 1939 - 1940, zsyłali na Syberię, dlatego nie było dla nich żadnego współczucia. Na przykład, czyjaś rodzona siostra babci przyjechała na Zachodnią Ukrainę i tam zginęła z rąk banderowców. Takich rodzinnych historii nie uda się w żaden sposób usunąć, zawsze pozostaną żywe. Dlatego uważam, że każdy konkretny przypadek należy zbadać indywidualnie i aby mógł być wykorzystany do badań historycznych, to powinny być przeprowadzone poważne badania, w których, mówiąc obrazowo, zostaną wzięte pod uwagę wszystkie aspekty, i pierwszy, i drugi i trzeci, i to wszystko, o czym my dzisiaj mówimy. W przeciwnym razie, jeśli uwzględnimy jeden aspekt, ale nie uwzględnimy drugiego i trzeciego, nic z tego nie będzie. Wtedy nikt nie znajdzie swojej prawdy, bo każdy w historii będzie miał swoją własną, inną prawdę.

Na przykład, mój wujek był w UPA. A mój dziadek miał swój własny duży folwark. Miał trzech synów i dwie córki, jedna z nich - moja mama. W 1944 r. jego synów wcielono do armii sowieckiej na froncie. Wujek Paweł (starszy) i wujek Wiktor poszli na front. Wujek Paweł zakończył wojnę w Królewcu, miał Order Czerwonej Gwiazdy, medal "Za Odwagę", czyli był prawdziwym sowieckim weteranem - frontowcem. A przedtem służył w armii polskiej w 1939 r., na piechotę wrócił spod Bydgoszczy, kiedy rozbito wojska polskie. W 1941 roku ponownie został zmobilizowany. Im nie dano broni, nie dali niczego, po prostu pędzono jako mięso armatnie, a pod Biełokorowiczami podczas niemieckiego nalotu on i jego znajomy uciekli, i znowu dwa tygodnie wracał pieszo. W 1944 r. został ponownie powołany do wojska, a następnie stał się wielkim weteranem. Oto trzy sceny z jego życia.

Wujek Wiktor walczył w 1944 roku. Nie miał żadnych wielkich nagród, ale również uważał się za weterana. Trzeci, najmłodszy, Leon, kiedy wieźli go do punktu rekrutacyjnego, w środku lasu wyszli banderowcy i powiedzieli: albo idziecie z nami, albo zostajecie tutaj martwi. Oczywiście, wszyscy wstali i poszli do lasu. A sytuacja była taka: z lasu nie można było odejść, bo banderowcy pozabijają ich rodziny. Pozostawać w lesie - to zdawać sobie sprawę z tego, że nie masz żadnych perspektyw, zostanie zabity prędzej czy później. Więc on wybiera taką możliwość, że zostanie zabity.

Jak to wyglądało: duży folwark mojego dziadka, przyszli banderowcy, jedzą obiad. Wiedzą, że syn mojego dziadka - jest jednym z nich. Dziadek idzie na zewnątrz i widzi, że jedzie na koniu oficer NKWD. Jak podjechał, dziadek mówi mu: uciekaj, tutaj czeka cię śmierć! Ten zawraca się i leci galopem jak najdalej stąd. Dziadek wrócił do pokoju i powiedział, że był tu oficer NKWD i że on uprzedził go, aby stąd uciekał. Banderowcy dziadka trochę pobili, poturbowali, ale nie zabili, wiedząc, że jego syn - jest jednym z nich. Zdenerwowani, wstali się i oddalili się w las. I dlaczego mój dziadek tak postąpił? Gdyby nie ostrzegł oficera NKWD, ten zostałby zabity na podwórzu przez banderowców, a wieczorem przyszliby żołnierzy NKWD i rozstrzelaliby całą rodzinę, nawet na Syberię nie wysyłaliby. Po prostu by zabili! A gdyby on nie powiedział banderowcom, że uprzedził oficera NKWD, to oni by pozostali, oficer sprowadziłby swoich żołnierzy, którzy wystrzelaliby banderowców, a następnie przyszliby z lasu inni banderowcy, którzy wyrżnęliby całą rodzinę dziadka. To znaczy, że oni byli zakładnikami.

Trudno mi mówić o ideologii. I tak, kiedy słyszę propagandę OUN w XXI wieku, czuję się okropnie, bo, dobrzy ludzie, albo macie pusto w głowach, albo jesteście skończonymi cynikami! Wszystko musi być przeanalizowane! Tak dogłębnie, aby wszystkie te ideologie zostały zniszczone z korzeniami, żeby nie było miejsca ani dla nacjonalistycznej propagandy z takimi piruetami w przeszłość, do czasów OUN, do uwielbienia faszyzmu, ani do wysławiania Stalina, Wielkiego Sowieckiego Zwycięstwa, ponieważ nie było to żadne zwycięstwo, lecz maszynka do mięsa, całkowita zagłada ludzi.


Oczywiście, uwolnić świat od faszyzmu - szlachetny cel. Ale w rzeczywistości cel był inny - narzucić swój ustrój społeczny jak największym terytoriom, zdobyć te terytoria i je kontrolować, przekształcając je w komunistyczne. Jeśli mówimy o Wielkim Sowieckim Zwycięstwie, to te rzeczy powinny być prezentowane razem, jak wiele ofiar, jak wiele tych przyfrontowych oddziałów strażniczych, rozstrzeliwań i zabójstw. Lub stosunek do weteranów. Na przykład, jest niepokojące, że wyszło z obiegu słowo "frontowiec". I znikło świadomie, celowo, zaczęło zanikać już w epoce Breżniewa. Ci ludzie, którzy żyją i teraz jako weterani, przecież znaczna część z nich nie była na froncie, a frontowcy po wojnie umierali od ran lub byli już w złym stanie zdrowia. Oni prawie wszyscy szybko odeszli z tego świata. Na pewno są i tacy, którzy żyli przez dłuższy czas (mój wujek - frontowiec dożył 86 lat) i nadal jeszcze żyją, ale przede wszystkim weterani to teraz byli żołnierze struktur policyjnych, którzy kontrolowali, nie pozwalali się wycofać, strzelali w plecy. I w każdym przypadku należy to rozważyć, ponieważ w naszym społeczeństwie, jak już wspomniałem, nie mamy prawa ani na zbyt uogólniające, ani kategoryczne stwierdzenia.

Źródło: http://www.regnum.ru/news/polit/1329328.html
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Пт Окт 22, 2010 1:16 am
Ответить с цитатой

W Charkowie otwarto wystawę dokumentalną "Ukraińscy Sprawiedliwi. "Rzeź wołyńska": ofiary OUN-UPA".

19 października 2010 r. o godzinie 17:30 w konferencji prasowej przeprowadzonej podczas otwarcia wystawy wzięli udział: poseł do parlamentu Ukrainy, Przewodniczący Rady Wszechukraińskiej organizacji społecznej "Ruch Obrony Prawa "Rosyjskojęzyczna Ukraina" Wadim Kolesniczenko, Przewodniczący Charkowskiej Obwodowej Administracji Państwowej (dalej - ChOGA) Michaił Dobkin, Zastępcy Przewodniczącego ChOGA Jewgenij Sawin i Jurij Sapronow, Przewodniczący Charkowskiej Rady Obwodowej Siergiej Czernow, poseł do parlamentu Ukrainy Wiktor Korż, profesor, kandydat nauk historycznych, dyrektor Centrum historii miasta Charkowa, Siergiej Kudełko.

Prezentując wystawę, Wadim Kolesniczenko zaproponował mieszkańcom i odwiedzającym miasto Charków zapoznanie się z fotografiami i dokumentami, które odzwierciedlają wydarzenia z 1943 roku na zachodniej Ukrainie i częściowo w Polsce. "Obywatele Ukrainy muszą poznać prawdę o tych wydarzeniach. Zdaniem ekspertów w tym czasie przy użyciu najbardziej barbarzyńskich metod zostało wymordowanych od 100 do 200 tysięcy Polaków, Żydów, Rosjan"- powiedział poseł do parlamentu Ukrainy.



Wadim Wasylewicz przypomniał pryncypialne stanowisko organizatorów wystawy: "Nie obwiniamy nikogo, dajemy ludziom możliwość zapoznania się z tragicznymi wydarzeniami, które miały miejsce w 1943 roku. Wnioski każdy wyciągnie sam, ale teza, że nie mamy prawa pisać historii II Wojny Światowej na nowo, powinna na zawsze pozostać w naszych sercach" - podkreślił.

Zdaniem Przedstawiciela Przewodniczącego Rady Wszechukraińskiej organizacji społecznej "Ruch Obrony Prawa "Rosyjskojęzyczna Ukraina", wystawa po raz kolejny pokazuje, że "Ukraina dla Ukraińców" - to nacjonalistyczno-faszystowska idea, która jest nie do przyjęcia dla Ukrainy, ani dla ludzi dobrej woli w ogólności, ponieważ przeważająca liczba mieszkańców Ukrainy uważa, że powinniśmy żyć w pokoju, współpracy, niezależnie od języka i religii.

W swoim przemówieniu Wadim Kolesniczenko podziękował przewodniczącemu ChOGA Michaiłowi Dobkinowi i pełniącemu obowiązki burmistrza Charkowa Giennadijowi Kernesowi za to, że wykazali się obywatelską postawą i zaprosili wystawę do Charkowa. W ten sposób dokonuje się bardzo ważna sprawa - sprawiedliwość historyczna.



Michaił Markowicz Dobkin, Przewodniczący ChOGA, przyłączył się do słów Wadima Kolesniczenko, że otwarcie wystawy dokumentalnej "Ukraińscy Sprawiedliwi. "Rzeź wołyńska": ofiary OUN-UPA" w głównym teatrze stolicy Słobożanszcziny ma ogromne znaczenie dla mieszkańców Charkowa.

"Nikt nie ma prawa zatajać prawdy o działaniach bojówkarzy UPA, nikt nie ma prawa zrównywać ich z żołnierzami, którzy wyzwalali i nasz kraj, i Europę, oddawać im honory wojskowe, ukrywać ich zbrodnie, które pociągnęły za sobą śmierć dziesiątków tysięcy ludzi.

Tragedia, przerażenie, cierpienia niewinnych ludzi nie powinny pójść w zapomnienie z powodu decyzji jakiegokolwiek polityka, chwilowo będącego przy władzy, nie mogą być wykreślone z pamięci rodzin, pokoleń, całych narodów.

Wystawa - to niepowtarzalna okazja dania udokumentowanego, historycznie udowodnionego odporu tym, którzy wciąż próbują mówić, że Ukraina jest tylko dla Ukraińców i dla innych nie ma w niej miejsca. Bardzo się cieszę, że wystawa pojawiła się w Charkowie, i jestem absolutnie przekonany, że przyniesie to ogromne korzyści dla naszego społeczeństwa" - powiedział szef obwodu podczas konferencji prasowej.

Przewodniczący ChOGA dodał także, że dla uczniów klas od 9 do 11 organizowane będą wycieczki dla zapoznania się z materiałami wystawy. "Dołożymy wszelkich starań, aby wystawę obejrzeli najważniejsi mieszkańcy miasta Charkowa - młodzież w wieku szkolnym. My nawet w najtrudniejszych czasach prowadziliśmy specjalną pracę wychowawczą. Przyprowadzimy tu uczniów z miasta Charkowa i z okolicznych rejonów obwodu charkowskiego, aby dzieci ucząc się historii według szkolnych programów nauczania, mogły wyciągnąć samodzielnie wnioski, żeby mogły zrozumieć, jak ciężkie były lata czterdzieste i pięćdziesiąte ubiegłego wieku "- powiedział.

"Ta wystawa jest potrzebna zarówno dla starszego pokolenia, jak i dla młodzieży. Ona jest niezbędna dla przemyślenia wszystkiego, co wydarzyło się w naszej historii. Na podstawie tych zdjęć i dokumentów możemy wyciągnąć wnioski z tego, co wydarzyło się w tych strasznych latach. Historii się nie da zmienić, jakakolwiek by ona była. Musimy szanować naszych ojców, dziadów, musimy zrozumieć, w jakich warunkach żyli. Jestem pewien, że w pierwszej kolejności młodzież doceni ich wysiłek i te ofiary, które poniosły starsze pokolenia po to, żebyśmy mieli możliwość spokojnie żyć i budować nowoczesne państwo" - zakończył oficjalną część otwarcia wystawy dokumentalnej "Ukraińscy Sprawiedliwi. "Rzeź wołyńska": ofiary OUN-UPA"
Przewodniczący Charkowskiej Rady Obwodowej Siergiej Czernow.

Kandydat nauk historycznych, profesor, dyrektor Centrum historii miasta Charkowa, Siergiej Michajłowicz Kudełko oprowadził gości i przedstawicieli mediów zapoznając ich z materiałami wystawy.



Informacje na temat wystawy dokumentalnej fotograficznej "Ukraińscy Sprawiedliwi. "Rzeź wołyńska": ofiary OUN-UPA".

Na wystawie prezentowane są dane statystyczne, tabele, fotokopie oryginalnych zdjęć i dokumentów z polskich archiwach państwowych i prywatnych kolekcji. Zbiór ponad 4.000 dokumentów i map potwierdza fakty ludobójstwa i zbrodni przeciwko ludzkości popełnionych przez OUN-UPA przeciwko ludności ukraińskiej, polskiej, żydowskiej, rosyjskiej i romskiej.

Wystawa ta jest pierwszą tego typu wystawą na Ukrainie, która stwarza okazję do poznania prawdy o tragicznych wydarzeniach "rzezi wołyńskiej" na podstawie dokumentów archiwalnych i wspomnień naocznych świadków.

Z materiałami wystawy mieli już okazję zapoznać się mieszkańcy i goście miasta w Kijowie (12 000 osób), Ługańsku (5 000 osób), Zaporożu (8 000 osób), Odessie (7 000 osób), Mikołajewie (7 000 osób), Sewastopolu (9 000 osób), Jałcie (5 000 osób).

Po ekspozycji w mieście Charkowie wystawa będzie eksponowana we Lwowie, Łucku, Dniepropietrowsku, Doniecku, Symferopolu i innych miastach. Wystawa jest organizowana przez Wszechukraińską organizację społeczną "Ruch Obrony Prawa "Rosyjskojęzyczna Ukraina" i Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów (Polska).

Od 19 do 26 października 2010 r. w pomieszczeniach Charkowskiego Narodowego Akademickiego Teatru Opery i Baletu imienia Łysenko (ulica Sumska 25) będzie eksponowana wystawa dokumentalna "Ukraińscy Sprawiedliwi. "Rzeź wołyńska": ofiary OUN-UPA"

Wystawa będzie czynna w godzinach od 10:00 do 17:00.

Źródło: http://r-u.org.ua/politika/2677-harkov.html
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
Показать сообщения:   
Начать новую тему   Ответить на тему   вывод темы на печать    Список форумов Я - Anti-Orange! -> Преступления ОУН-УПА Часовой пояс: GMT + 4
На страницу Пред.  1, 2, 3, 4, 5  След.
Страница 3 из 5

 
Перейти:  
Вы не можете начинать темы
Вы не можете отвечать на сообщения
Вы не можете редактировать свои сообщения
Вы не можете удалять свои сообщения
Вы не можете голосовать в опросах




Администрация сайта не несет ответственности за публикуемые на форуме сообщения

© 2005-2020 www.Anti-Orange-ua.com.ru