Dowody zbrodni OUN i UPA
Выбрать сообщения с
# по # FAQ
[/[Печать]\]

Я - Anti-Orange! -> Преступления ОУН-УПА

#1: Dowody zbrodni OUN i UPA Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Вт Ноя 20, 2007 1:30 am
    —
Nacjonalizm ukraiński.

© Wiktor Poliszczuk – 2003, 2006

Nacjonalizm ukraiński zrodził się w latach 1920-ch XX stulecia jako terrorystyczny ruch ukraiński (halicki), występujący w formie zorganizowanej w postaci powstałej w 1920 roku Ukraińskiej Wojskowej Organizacji (UWO) i powołanej do życia w 1929 roku Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), oraz w formie niezorganizowanej w postaci sympatyków tego ruchu. Ideologia, programy polityczne i praktyka ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego uzasadniają zakwalifikowanie go do ruchów faszystowsko-nazistowskich, określanych w literaturze zachodniej mianem "nacjonalizmu integralnego", w ukraińskiej nacjonalistycznej literaturze mianem "czynnego nacjonalizmu", będącego przeciwieństwem tradycyjnych nacjonalizmów europejskich.

Rodowodu ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego doszukiwać się należy w przegranej w latach 1918-1919 wojnie (halickiej) Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej z Polską (ZURL, która nie obejmowała Wołynia). Część oficerów Ukraińskiej Halickiej Armii (UHA) nie pogodziła się z przegraną, wyemigrowała do Europy Zachodniej, częściowo do Czechosłowacji, i tam powołała do życia Ukraińską Wojskową Organizację, której celem była bezwględna, mająca być prowadzona wszelkimi środkami, walka z Polską o utworzenie w Halicji ukraińskiego Piemontu przyszłego państwa ukraińskiego. Animatorami ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego byli przede wszystkim haliczanie, najważniejszą rolę w jego tworzeniu odegrał płk. UHA Jewhen Konowalec.

Obok UWO, w latch 20-ch XX wieku w Europie Zachodniej działały niewielkie ukraińskie emigracyjne organizacje: Związek Ukraińskich Nacjonalistów, Związek Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Związek Ukraińskich Faszystów, Legia Ukraińskich Nacjonalistów, Grupa Ukraińskiej Młodzieży Narodowej, które, jak i UWO, pod wpływem nurtujących w tym czasie w Europie Zachodniej idei faszystowskich, same zaczęły wyraźnie ewoluowaæ w kierunku ich absorbcji. W tym samym czasie na terenie Polski, w Halicji, w gimnazjach ukraińskich działała wyraźnie faszyzująca Organizacja Wyższych Klas Gimnazjów Ukraińskich, oraz we Lwowie Grupa Ukraińskiej Młodzieży-Państwowców, z tych dwu oranizacji w 1926 roku został utworzony Związek Ukrańskiej Młodzieży Nacjonalistycznej. Wszystkie te organizacje na odbytym w Wiedniu w dniach 28 stycznia – 3 lutego 1929 roku I. Kongresie Ukraińskich Nacjonalistów powołały do życia Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), z tym że, ze względów taktycznych, aby nie obarczać nowopowstałej OUN odpowiedzialnością za prowadzony na terenie Polski przez UWO terror i dywersję, ta ostania przez kilka lat jeszcze występwała pod swoją starą nazwą – UWO. Na czele OUN stanął twórca UWO – Jewhen Konowalec. I. Kongres OUN przyjął na swe ideologiczne uzbrojenie doktrynę D. Doncowa, ustalił cele strategiczne i polityczne oraz wytyczył zadania praktyczne dla ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego.

Pojęcie integralnego nacjonalizmu ukraińskiego. Na pojęcie integralnego nacjonalizmu ukraińskiego składają się trzy, stanowiące nierozerwalną całość, elementy:
a) zasady ideologiczne nacjonalizmu ukraińskiego;
b) założenia programowe nacjonalizmu ukraińskiego;
c) działalność praktyczna struktur nacjonalizmu ukraińskiego.
Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów nie była partią polityczną sensu stricto, ona powstała jako zorganizowany ruch ideologoczno-polityczny na wzór zakonu, którego członkowie składali przysięgę wiernośći, posłuszeństwa i bezgranicznego oddania na pistolet (oznaczający śmierć za zdradę), wystąpienie z OUN było niemożliwe.

Ideologia nacjonalizmu ukraińskiego. Jedynym twórcą ideologii nacjonalizmu ukraińskiego był Dmytro Doncow, on wyczuł potrzebę stworzenia dla nowopowstającego faszyzującego ruchu ukraińskiego nowej doktryny. D.Doncow, nie pozostając w strukturach organizacyjnych UWO (ani później w OUN), od 1921 roku podjął współpracę z tą organizacją w duchu rodzącego się nacjonalizmu ukraińskiego, redagował wychodzące we Lwowie czasopismo "Literaturno-Naukowyj Wistnyk". Doktryna D.Doncowa, sformułowana przez niego w pracy "Nacionalizm" (Lwów-Żółkiew,1926), została formalnie przyjęta na uzbrojenie ideologiczne OUN na jej I Kongresie, to znaczy w 1929 roku.

D.Doncow w swej doktrynie idzie o wiele dalej, niż faszyzm włoski i nazizm niemiecki. Faszyzm włoski faktycznie nie miał sformułowanej doktryny, zastępowała ją praktyka włoskiego faszyzmu w postaci zlikwidowania systemu parlamentarnego i stworzenia systemu zhierachizowanego narodu, na czele którego stał Duce, mający do dyspozycji formację partyjną – "czarne koszule"; faszyzm włoski był skrajnie prawicową dyktaturą z tendencjami do ekspansji terytorialnej w postaci zdobywania nowych kolonii. Nazizm niemiecki w zakresie ideologii wychodził z założeń rasizmu, wyższości rasy nordyckiej (aryjskiej) nad innymi rasami. Doncow zaś wyszedł z założenia, że nacje stanowią gatunek w przyrodzie, co oznacza, że poszedł on dalej, niż doktryna nazizmu, która, będąc rasistowską, jednake cały ród ludzki traktowała jako jeden gatunek w przyrodzie.

W zakresie stosunków między narodami zaliczenie w doktrynie Doncowa nacji do gatunku w przyrodzie (łac. species), powoduje, zgodnie z darwinizmem społecznym, przyjęcie poglądu, że nacje pozostają ze sobą w permanentnej wrogości, w stanie ciągłych wojen o byt i przestrzeń. Formułując swoją doktrynę, Doncow miał na myśli przede wszystkim nację ukraiñską, wskazywał jej drogi rozwoju. Chociaż w naturze narodu ukraińskiego nie leżą podboje, to wyłożone przez Doncowa zasady odpowiadały poglądom i dążeniom rodzącego się właœnie nacjonalizmu ukraińskiego, będącego ukraińską odmianą faszyzmu.

Zaliczenie w doktrynie Doncowa nacji do gatunku w przyrodzie pociągnęło za sobą sformułowanie przez tegoż sił motorycznych nacjonalizmu ukraińskiego, którymi były: wola, rozumiana jako niczym nieograniczone chcenie; siła w postaci tężyzny fizycznej nacji z jednoczesnym lekceważeniem intelektu; łączący się z tą zasadą woluntaryzm; przemoc zgodnie z zasadą, że słaby musi ulec silniejszemu; ekspansja, będąca bezpośrednim skutkiem zaliczenia nacji do gatunku w przyrodzie, uzasadniana tym, że silniejszy wypiera słabszego w walce o byt i przestrzeń; amoralność, która w systemie sił motorycznych nacjonalizmu ukraińskiego odgrywa dużą rolę i tłumaczy metody eksterminacji ludności polskiej, jak też ukraińskiej w czasie II wojny światowej i co najmniej 5 lat po jej zakończeniu. Relatywizm moralny w doktrynie Doncowa odgrywa istotną rolę, zgodnie z nim wszystko jest dobre, co jest dobre dla nacji, z tym, że o "dobru nacji" bardzo często decydowali małopiśmienni lub pozbawieni skrupułów moralnych fanatacy.

W zakresie stosunków wewnętrznych nacja, według Doncowa, zbudowana jest na zasadzie hierachicznej: na czele nacji stoi wódz, mający do dyspozycji warstwę lepszych ludzi (członków OUN), którzy wobec reszty narodu (nazywanego przez Doncowa tłumem, nieokiełznanym bydłem itp.) stosują twórczą przemoc.

Ilustracją ideologii nacjonalizmu ukraińskiego są sformułownia jej twórcy – D.Doncowa i głównego teoretyka nacjonalizmu ukraińskiego – M. Sciborśkiego.

Z pracy D.Doncowa "Nacionalizm" (w zakresie stosunków między narodami): Dla zdrowych species (nacji-narodów – W.P.) instynkt woli niczym nie jest ograniczony. Utwierdzenie prawa do życia, przedłużenia rodu ma u nich charakter aksjomatyczny, stoi przed wszystkim. To wieczne aracjonalne prawo nacji do życia stawiane jest ponad wszystko doczesne, fenomenalne, dające się uchwycić, racjonalne: ponad życie danej jednostki, ponad krew i śmierć tysięcy, ponad dobrobyt danej generacji, ponad abstrakcyjne rozumowe kalkulacje, ponad "ogólnoludzk¹" etykę, ponad wykombinowane oderwane pojęcia dobra i zła ... U wielkich nacji istnieje coś, co jest wyższe niż życie jednostek ... Dla tworzących historię nacji, nacji zdobywczych, głównym celem jest panowanie i urządzanie życia na swój sposób bez względu na koszt energii narodu, bez względu na ofiary ... Teoria Darwina tłumaczy postęp zwycięstwem silniejszego nad słabszym w nieustannej walce o byt ... słaby musi zginąć po to, aby żyć mógł silniejszy ... Na tej woli (nie na rozumie), na dogmacie, aksjomacie (nie na dowiedzionej prawdzie), na samodzielnym, nie na derywatywnym postulacie, na bezdowodowym porywie musi być zbudowana nasza idea narodowa ... Głównym motorem naszego postępowania jest ślepa działalność ... Egoizm, miłość, nienawiść, porywy, złość, dążenie do podbojów – oto jest zasada, która ożywia świat ... Musimy umacniać wolę nacji do rozrostu, jej porywu do przodu i do podbojów ... Wola do życia jest jednoznaczna z żądzą panowania ... Jedną z najbardziej charakterystycznych cech woli jest bezwzględność wobec innych ... Bądźcie napastnikami i zdobywcami ... Dążenie do owładnięcia obcych terenów właściwe jest dla wszystkich organizmów ... W procesie zdobywania wytrwałość zdolnego oznacza upadek niezdolnego, oznacza zrujnowanie słabego ... Ekspansja jest nie tylko samoutwierdzeniem własnej woli do życia, ale jednocześnie zaprzeczeniem jej u innych ... Wrogość jest nieunikniona, bowiem każda wola istnieje dla siebie, jest odmienną i przeciwstawną siłą wobec innych ... Społeczność, która odrzuca ekspansję, znajduje się w stanie upadku ... Życie międzynarodowe zbudowane jest na walce, na stałym ruchu, który zamienia pokój w wojnę i wojnę na pokój ... Fanatyk uznaje swoją prawdę za objawioną, ogólną, ma ona być przyjęta przez innych. Stąd jego agresywność i nietolerancja wobec innych poglądów. Twarda wiara w hasła, które on głosi jako bezwarunkową i obowiązkową dla wszystkich prawdę, miłość do idei, którą chce on urzeczywistnić, bezwzględna nienawiść do wszystkiego, co stoi na przeszkodzie jej realizacji – oto suma przeżyć każdego rewolucjonisty, fanatyka ... Istotą fanatyzmu jest to, że jest on rujnujący i pustoszący ... Moralność, o której tutaj mówię, odrzuca "ludzkość", która zabrania szkodzenia innym, która życie ceni ponad wszystko ... jej celem ("moralności" wg Doncowa – W.P.) jest "silny człowiek", a nie "człowiek w ogóle", który swą miłością obejmuje swoje i obce ... Dobre jest wszystko, co umacnia siłę danej species, złe – co ją osłabia ... Tej walce o byt obce jest pojęcie sprawiedliwości ... Tylko filistrzy mogą odrzucać i moralnie potępiać wojnę, zabójstwa, gwałt – filistrzy i ludzie z udumarłym instynktem życia ... Te moralne idee są dobre, które idą na korzyść w walce konkurencyjnej o byt ... Historię tworzyli fanatycy ... Natura nie zna humanitaryzmu czy sprawiedliwości ... Bez gwałtu i bez żelaznej bezwzględności niczego w historii nie stworzono ... Gwałt jest jedynym sposobem, którym rozporządzają zbydlęciałe przez humanitaryzm nacje ... Ideałem jest ekspansja ...

W zakresie stosunków wewnętrznych nacji: Ukrainstwo musi sobie uświadomić, że jego idea, jeżeli chce zwycięstwa, powinna być ideą jednoznaczną, to znaczy wykluczającą wszelkie inne idee, musi bazować nie na cząstkowym, ale na całkowitym zaprzeczeniu obcych idei, dlatego musi ona być ideą wszechogarniającą ... Zmusić siłą do posłuchu otoczenie, nasadzić ideę swego, nowego ładu – oto jest pierwsze zadanie wszechogarniającej idei ... Musimy zmieść z drogi wszelkie doktryny, które stoją na zawadzie konsolidacji nacji wokół jednego ideału: demokrację, socjalizm, ideę oświaty, pacyfizm ... Nie jest wadą wodza, gdy czasem musi on spuścić przegniłą krew (własnych ziomków – W.P.) aby zmusić rozhukany żywioł pokornie zgiąć kark.

Z pracy Mykoły Sciborśkiego "Naciokratija", będącej przeniesieniem doktryny D.Doncowa na instytucję państwa: Podczas gdy demokracja u podstawach swej doktryny zakładała nadmierny kult rozumu (racjonalizm, pozytywizm), a komuno-socjalizm – materię (materializm historyczny i dialektyczny), to faszyzm swoją filozofię zbudował na uznaniu ducha, woli i idei (spirytualizm, woluntaryzm, idealizm) jako na czynnikach decydujących w rozwoju historycznym ... Faszyzm sceptycznie ocenia twórcze możliwości mas ludowych, które nie są aktywnym czynnikiem postępu. Twórczość nacji wyznacza i realizuje mniejszość określana arystokracją ducha ... Faszyzm jest przede wszystkim nacjonalizmem – jest miłością do własnej ojczyzny i uczuciem patriotycznym doprowadzonym do samopoświęcenia, jest kultem ofiarnego fanatyzmu ... Wspólczesne ruchy nacjonalistyczne (faszym itp.) w nacji upatrują wartości, które przyjmowane są jako niewzruszalne dogmaty, państwo zaś utożsamiają z samą nacją jako formą organiczną jej istnienia ... Żadna zdrowa nacja nie pójdzie na samograniczanie, ona poszukuje sposobów poszerzenia na zewnątrz i na swojej drodze napotyka inne nacje, też popędzane tymi samymi, ale sprzecznymi z interesami naszej nacji, zadaniami i interesami. Tak powstaje zjawisko, które nazywamy imperializmem ... Wychodząc ze spirytualistyczno-woluntarystycznego światopoglądu, nacjonalizm ukraiński własną nację postrzega jako najwyższą, absolutną ideową i realną wartość, formułując hasło: Nacja ponad wszystko! Ideologia nacjonalizmu jest całościowa, niepodzielna, wojownicza i nieprzejednana; jej nie można uzgadniać z innymi ideologiami ... Dlatego nacjonalizm swoją ideologię buduje na maksymalizmie, zdrowym egoizmie, miłości do swego, nietolerancji wobec obcego i na aktywności zdolnej do stania się żelaznym taranem dla zmiażdżenia obcej siły, która chce stanąć nacji na przeszkodzie ... Nacjonalizm nie jest płytką partyjną teoryjką, jest to uniwersalny i nieprzejednany w swej wewnętrznej racji światopogląd ...

Ideologia nacjonalizmu ukraińskiego po dyskusji przyjęta została przez I Kongres OUN i nigdy nie została zmodyfikowana, żadna z frakcji, żaden odłam OUN nie odszedł od niej, nie zrezygnował z niej. Ideologia nacjonalizmu ukraińskiego jest antychrześcijańska, nieuznająca ogólnoludzkich zasad moralnych. Cechą główną tego nacjonalizmu jest nienawiść do wszystkiego co jemu się sprzeciwia, można go kwalifikować jako chorobę uzasadnianej ideologią nienawiści.
Założenia polityczne nacjonalizmu ukraińskiego zostały ściśle określone na I. Kongresie OUN (1929 r.), hierachicznie można je określić jako: a) cele strategiczne maksimum; b) cele stategiczne minimum; c) metody osiągania celów nacjonalizmu ukraińskiego.

Cel strategiczny – maksimum nacjonalizmu ukraińskiego – wynika bezpośednio z jego ideologii i sprowadza się do ekspansji terytorialnej bez zakreślenia jej granic. Cel ten znalazł swe odzwierciedlenie w uchwale I Kongresu OUN (1929 r.), która w punkcie 7. brzmi: Na drodze do własnego samourzeczywistnienia w formie największej intensywności znaczenia historycznego, nacja zwiększa liczebnie swe biofizyczne siły na jednocześnie poszerzonej bazie terytorialnej ... nacja stale znajduje się w stanie własnego rozrostu. Powyższe sformułowanie oznacza cel w postaci ekspansji terytorialnej nacji ukraińskiej w nieskończoność z jednoczesną asymilacją podbitej ludności. Jest to expressis verbis oznaczony faszyzm nacjonalizmu ukraińskiego.

Narzędziem do osiągnięcia celów strategicznych nacjonalizmu ukraińskiego jest państwo, dla którego uchwała I Kongresu OUN określa zadanie: a) utworzenie polityczno-prawnej organizacji określonej jako Ukraińskie Niepodległe Państwo Soborowe (pkt 13); b) przez wprowadzenie w państwie prawicowego ustroju totalitarnego (faszyzmu) ... na zasadzie integralizmu sił społecznych wraz z ich prawami i obowiązkami, odpowiednio do ich znaczenia w całości życia narodowego (pkt 14), w którym (państwie) niepodzielną władzę będzie sprawować jeden ruch polityczny z wodzem narodu i "warstwą lepszych ludzi" na czele, bowiem, jak postanawia uchwała OUN, pierwszym zarodkiem biorącym na siebie zadania nacjonalizmu ukraińskiego jest powołana do życia Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, zbudowana na zasadach: wszechukrainstwa, ponapartyjności i monokratyzmu (pkt 16).

Wyjaśnienia wymaga przymiotnik "soborowe" w odniesieniu do państwa ukraińskiego. W polskiej literaturze przedmiotu jest ono często tłumaczone niezupełnie jasno jako "zjednoczone" państwo ukraińskie, chodzi jednak o coś bardziej złożonego, bardziej brzemiennego w następstwa: przymiotnik "soborowe" ma swe źródło w reminiscencji historii Rosji, pochodzi od "sobirat' ziemli russkije" (przyłączać kolejne ziemie do państwa rosyjskiego), chodzi o przyłączanie do państwa ukraińskiego nowych terytoriów. Semantyka "soborowe" (ukr. "soborna 'derżawa'") oznacza państwo ukraińskie, w skład którego wchodzić mają wszystkie, zgodnie z arbitralnymi ocenami ukraińskich nacjonalistycznych działaczy, ukraińskie terytoria etnograficzne. Ten element w strategii nacjonalizmu ukraińskiego jest bardzo ważny ze względu na jego pretensje teryrorialne do państwa ukraińskiego o obszarze ok. 1.200.000 km² – od przedpola Krakowa na zachodzie (Krynica), do Morza Kaspijskiego na wschodzie; od Preszowszczyzny, południowej Bukowiny i północnego Kaukazu (Kubań) na południu, do Prypeci i dalej na północy. Z tego celu strategicznego minimim nacjonalizm ukraiński nigdy nie zrezygnował, a to, wobec należenia części tych terytoriów do Polski, Rosji, Białorusi, Moładwii, Rumunii, Słowacji – grozi konfliktem międzynarodowym. Przymiotnik "soborowe (państwo ukraińskie) oznacza dążenie do przyłączenia do niego pozostających na dziś poza państwem ukraińskim ziem o obszarze ok. 600.000 km². Na oznaczenie tych terytoriów w ukraińskiej nacjonalistycznej nomenklaturze istnieje szeroko znany skrót: USSD – "Ukrajinśka Samostijna Soborna Derżawa" – Ukraińskie Niepodległe Soborowe Państwo.

Wymaga wyjaœnienia użyte w uchwale pojęcie "integralizmu". Integralizm w ruchu politycznym rozpatrywać należy przez analogię do fizycznego ruchu wirowego, w którym wszystko w zasięgu działania wiru siłą dośrodkową wciągane jest weń. Im bliżej środka wiru, tym silniejsze jest jego działanie, oddalanie się od środka słabnie w miarę odległości. Integralizm w zakresie stosunków społecznych właściwy jest nowoczesnym ruchom (ustrojom) totalitarnym, zarówno prawicowym (faszyzm, nazizm), jak i lewicowym (bolszewizm, maoizm). Centralną siłą w takich ruchach (ustrojach) jest "wódz nacji", w bezpośredniej bliskości do niego siłą decydującą w ruchu (ustroju) stanowią jego działacze wciągający do ruchu (partii) możliwie największą liczbę społeczeństwa. Kto spośród społeczeństwa nie daje się wciągąć do ruchu (partii), ten pozostaje w statusie bezsilnego członka społeczeństwa, zaś ci, którzy aktywnie sprzeciwiają się ruchowi (partii), są likwidowani fizycznie bądź izolowani w więzieniach lub obozach zgodnie z zasadą: kto nie z nami – ten przeciwko nam. Integralizm jest istotą totalitaryzmu, ukraiński ruch nacjonalistyczny w jego formie zorganizowanej w postaci Organizacji Ukraiñskich Nacjonalistów kwalifikować należy jako ruch totalitarny, co wynika bezpośrednio z uchwały OUN.
Potwierdzeniem powiedzianego wyżej jest sformułowanie punktu 16. uchwały, zgodnie z którym w narodzie ukraińskim nie ma miejsca na demokrację, nim rządzić ma ponadpartyjna (nie dopuszczająca do powstania jakiejkolwiek partii politycznej), obejmująca cały naród ukraiński, monokratyczna Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów.

Od tych, uchwalonych w 1929 roku, założeń programowych OUN nigdy nie odeszła, nigdy ich nie zrewidowała, one nadal obowiązują w ukraińskich ruchu nacjonalistycznym.
W rozdziale III, podrozdział IV (Polityka zagraniczna), punkty 2 i 3 uchwały I Kongres OUN określił sposoby, za pomocą których miał być realizowany cel strategiczny minimum ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego:
2. Całkowite usunięcie wszystkich okupantów z ziem ukraińskich, co nastąpi w toku rewolucji narodowej oraz stworzy możliwości rozwoju Nacji Ukraińskiej w granicach własnego państwa, zabezpieczy tylko system własnych sił militarnych oraz celowa polityka sojusznicza.
3. Odrzucając w zasadzie tradycyjne metody polityki ukraińskiej w postaci orientowania się w walce wyzwoleńczej na któregoś z historycznych wrogów Nacji Ukraińskiej, ukraińska polityka zewnętrzna będzie realizować swoje zadania w drodze powiązań sojuszniczych z tymi narodami, które są wrogo ustosunkowane do okupantów Ukrainy ...


Ukraińska nacjonalistyczna historiografia nie pozostawia wątpliwości co do tego, że pod pojęciem "okupanci Ukrainy" rozumieć należy nie tylko państwa, ale też zamieszkującą ziemie ukraińskie nieukraińską ludność narodów ościennych. W języku ukraińskim "usunięcie" oznacza "doprowadzenie do nieistnienia". Oznacza to, że OUN już w 1929 roku założyła eksterminację, przy pomocy siły zbrojnej OUN, "wrogiej" nieukraińskiej ludności na terenach, które uważała za ziemie ukraińskie. Polityka zewnętrzna OUN polegać miała na sojuszu przede wszystkim z Niemcami, które wrogo były ustosunkowane do Polski, a nadto na współpracy z Litwą. Państwa te w okresie międzywojennym faktycznie udzielały pomocy finansowej i organizacyjnej OUN. W tym czasie OUN była członkiem "Międzynarodówki faszystowskiej".


Последний раз редактировалось: штурман (Сб Июн 06, 2009 12:37 pm), всего редактировалось 1 раз

#2:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Вт Ноя 20, 2007 1:56 am
    —
Działalność ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego. W okresie międzywojennym działalność UWO i OUN skierowana była wyłącznie przeciwko władzy polskiej i przeciwko aktywnie lojalnym wobec niej Ukraińcom. W ramach tzw. "permanentnej rewolucji" członkowie UWO-OUN dokonywali aktów terroru wobec Polaków i Ukraińców, zamordowani zostali poseł Tadeusz Hołówko, min. Bronisław Pieracki, ginęli policjanci, zamordowany został kurator szkolny Jan Sobiński (wykonawcą mordu był Roman Szuchewycz), dziennikarz ukraińki Sydir Twerdochlib, dyrektor gimnazjum ukraińkiego we Lwowie Iwan Babij, dyrektor seminarium ukraińkiego w Przemyśu Sofron Matwijas i wielu innych Polaków i Ukraińów. Jednocześie UWO-OUN prowadził akcje sabotażwe i dywersyjne – palił mienie polskie, niszczył linie komunikacyjne. Fundusze na działlnośćabotażwo-dywersyjnąUWO-OUN otrzymywał od Niemiec, Litwy, a nawet od Zwiąku Sowieckiego, wykonują dla nich zlecenia o charakterze wywiadowczym. Niezależie od tego bojówkarze UWO-OUN dokonywali akcji ekspropriacyjnych przez napady na urząd i ambulanse pocztowe, w trakcie których po stronie napadająej i napadanej padali zabici.

Działlność WO-OUN nie wyszł poza granice Polski, usiłwania poszerzenia wpłwu na sowieckąUkrainęzakońzył sięfiaskiem – agent sowiecki Pawieł Sudopłatow w maju 1938 roku w Rotterdamie dokonał udanego zamachu bombowego na twórcę UWO i OUN Jewhena Konowalca.
Przywództwo UWO i OUN ciągle przebywało poza granicami Polski, szczególnie w Niemczech i Szwajcarii, na terenie Polski, w zasadzie w Halicji, działało Krajowe Przywództwo OUN. W ukraińskiej nacjonalistycznej literaturze okresu międzywojennego Halicja i Wołyń nazywane były terminem "Kraj".

We wczesnych latach 1930-ch Jewhen Konowalec, mając na względzie obowiązujące w krajach osiedlenia Ukraińców prawodawstwo, na terenie Stanów Zjednoczonych powołał do życia paraspołeczną, kamuflującą faktyczne istnienie struktur OUN, organizację pod nazwą "Orhanizacija Derżawnoho Wyzwołennia Ukrajiny" (Organizacja Państwowego Wyzwolenia Ukrainy), zaś na terenie Kanady "Ukrajinśke Nacionalne Objednannia" (Ukraińskie Zjednoczenie Narodowe), na terenie Francji działała organizacja o tej samej nazwie. Trzonem tych organizacji byli Ukraińcy-haliczanie, którzy wymigrowali na Zachód po przegranej wojnie ZURL z Polską. Wydawana przez nich prasa ukraińska przesiąknięta była nienawiścią do Polski i Polaków.

W przedzień agresji Niemiec na Polskę, w dniach 26-27 sierpnia 1939 roku, w Rzymie odbył się II Wielki Zbór Ukraińskich Nacjonalistów (WZUN), na którym, zgodnie z postanowieniami I Kongresu OUN z 1929 roku, ustalono, że Przewodniczący PUN (PUN – Prowid Ukrajinśkych Nacionalistiw – W.P.), jako przywódca i reprezentant walk wyzwoleńczych Nacji Ukraińskiej – jest jej wodzem. Za swą działalność i decyzje Przewodniczący PUN odpowiada przed Bogiem, Nacją i własnym sumieniem, co stanowiło potwierdzenie wprowadzenia zasady wodzostwa, a więc totalitaryzmu w ukraińskim ruchu nacjonalistycznym.

W agresji Niemiec na Polskę we wrześniu 1939 roku, a tym samym w rozpętaniu II Wojny Światowej, wzięła udział OUN, wystawiając do dyspozycji Niemiec batalion pod dowództwem członka Przywództwa OUN Romana Suszki, nazywany Legionem Ukraińskich Nacjonalistów. Na wycofujące się w stronę Rumunii oddziały Wojska Polskiego ukraińskie nacjonalistyczne bojówki dokonywały napadów z bronią w ręku, dokonywały też napadów na polską policję.
Po aneksji południowo-wschodnich terytoriów II RP przez Związek Sowiecki, 20-30 tyś. nacjonalistów ukraińskich i ich sympatyków przeniosło się z Halicji do Generalnej Guberni, tworząc w Krakowie swe ośrodki dyspozycyjne.

Po okupacji Polski i utworzeniu Generalnej Guberni w Krakowie uformował się, finansowany z kasy Abwehry, kontrolowany przez działaczy OUN bliskich do przywódcy OUN Andrija Melnyka, Ukraiński Centralny Komitet (UCK) z Wołodymyrem Kubijowyczem na czele, w którym decyzje wspólnie podejmowali: W. Kubijowycz, członek przywództwa OUN R. Suszko i działający z ramienia Abwehry Theodor Oberländer. Na południowo-wschodnich obszarach Generalnej Guberni utworzone zostały placówki terenowe UCK pod nazwą "Ukrajinśki Dopomohowi Komitety" (UDK), ściśle współpracujące z administracją niemiecką – w naborze robotników do Niemiec, egzekwowaniu kontyngentów, a także w trakcie wysiedleń ludności polskiej i przesiedleń ludności ukraińskiej na Zamojszczyźnie celem stworzenia miejsc osiedlenia dla Niemców z podbitych terenów. Jednocześnie UCK-UDK prowadziły politykę intensywnej ukrainizacji terenów, zaliczanych przez OUN do "ukraińskich terytoriów etnograficznych", to znaczy na Podlasiu, w szeroko pojętej Chełmszczyźnie, na Nadsaniu i na Łemkowszczyźnie. W. Kubijowycz występował do generalnego gubernatora Hansa Franka o dokonanie przesiedleń ludności polskiej z terenów, które OUN traktowała jako ukraińskie. W następstwie działań UCK-UDK ludność ukraińska na terenie GG była uprzywilejowana w porównaniu z ludnością polską.

W pierwszej połowie 1940 roku dokonał się, zaznaczany już w pierwszej połowie lat 1930-ch, rozłam w OUN. Młodsi działacze OUN, w tym wypuszczony z polskiego więzienia Stepan Bandera, dokonali frondy wobec "starego" przywództwa OUN z płk. Andrijem Melnykiem na czele, tworząc frakcję banderowską w ukraińskim ruchu nacjonalistycznym, przez co nolens volens utworzyły siê dwie frakcje partyjne – OUN Bandery i OUN Melnyka. Pierwsi uchodzili za nieprzejednanych rewolucjonistów, drugich nazywano "kawiarnianymi rewolucjonistami". We frakcji "rewolucyjnej" znaleźli się bliscy współpracownicy S.Bandery – Jarosław Stećko, Mykoła Łebed', a także agent Abwehry Riko Jaryj pochodzący z niemiecko-węgierskiej rodziny. Faktyczny rozłam nastąpił w lutym 1940 roku i formalnie potwierdzony został na II. Wielkim Zborze Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (WZOUN) w kwietniu 1941 r., na którym "unieważniono" II WZUN z sierpnia 1939 roku. Powstała sytuacja, w której były dwa "drugie" zbory OUN, z tego powodu od tego czasu WZUN z sierpnia 1939 r. nazywano w litaraturze II (rzymskim) WZUN, zaś rozłamowy z kwietnia 1941 roku II (krakowskim) WZOUN. Od tego czasu obie frakcje OUN pozostawały ze sobą we wrogości. II (krakowski) WZOUN wprowadził do ruchu faszystowską formę przywitania: podniesienie wyprostowanej prawej ręki wyżej czubka głowy wraz ze słowami: "Sława Ukrainie" – "Herojam Sława".

#3:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Вт Ноя 20, 2007 2:20 am
    —
W maju 1941 roku OUN wiedziała o mającej nastąpić agresji Niemiec na Związek Sowiecki, OUN Bandery w związku z tym wydała "Polityczne wytyczne", w których przewidziała rychłe nastąpienie "rewolucji narodowej", w trakcie której nastąpi "usuwanie okupantów z ziem ukraińskich", jak to przewidziała uchwała I Kongresu OUN z 1929 roku. OUN Bandery przewidziała proklamowanie "państwa ukraińskiego" po zajęciu terenów Ukrainy przez Niemcy. W p-cie 14. "Politycznych wytycznych" powiedziano: Mandat na proklamowanie państwowoœci ukraińskiej oraz ustanowienie władzy daje nam wieloletnia rewolucyjno-wyzwoleńcza walka, spowodowanie zrywu narodowego, państwowotwórcza inicjatywna oraz faktyczna siła. W tym sfromułowaniu, co ważne, brak jest odwołania się na mandat od narodu ukraińskiego do proklamowania państwa typu faszystowskiego, takiego mandatu OUN Bandery nigdy nie uzyskała.

Obie frakcje OUN – OUN Bandery i OUN Melnyka – wzięły udział w agresji Niemiec na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 roku: OUN Bandery dała do dyspozycji Niemiec swych członków, z których utworzone zostały w ramach Abwehry dwa bataliony: Nachtigall i Roland, piewszy z nich pod dowództwem Szuchewycza wszedł do Lwowa 30 czerwca 1941 roku, drugi zaś pod dowództwem Jewhena Pobihuszczego, w mundurach słowackich, szedł na wschód południową trasą. Bataliony te w ukraińskiej nacjonalistycznej literaturze otrzymały nazwę "Drużyny Ukraińskich Nacjonalistów" (DUN). OUN Melnyka utworzyła tzw. "Kureń Bukowiński", który po dotarciu do Kijowa został tam przez Niemców przekształcony w oddział policyjny.

Niezależnie od tych formacji, obie frakcje OUN wysłały na wschód w ślad za wojskami niemieckimi grupy swoich ludzi, po około 5.000 osób każda, nazywając je "grupami pochodnymi", których zadaniem było organizowanie administracji terenowej, milicji i grup propagandowych (redakcji gazet, wydawnictw książkowych itp.) na zajętych przez Niemców ukraińskich terytoriach. W toku wykonywania tych zadań nie było międzyfrakcyjnego współdziałania, miała natomiast miejsce rywalizacja między działaczami OUN Bandery i OUN Melnyka, a nawet mordowanie przez banderowców działaczy melnykowskich. Niektóre małe (5-6 osób) grupy dotarły ze swymi zadaniami na Ukrainę Naddnieprzańską, a nawet do Zagłębia Donieckiego, gdzie ich członkowie weszli w kontakt z przeciwnymi bolszewizmowi ukraińskimi intelektualistami. W następstwie konfrontacji poglądów tych ostatnich z ideologią nacjonalizmu ukraińskiego ani banderowcom, ani melnykowcom nie udało siê pozyskać tych ludzi dla OUN, były natomiast przypadki, że w następstwie stanowiska tych intelektualistów ounowcy tracili przekonania co do słuszności ich ideologii.

30 czerwca grupa OUN Bandery z Jarosławem Stećką na czele, przy współdziałaniu z batalionem Nachtigall, bez przyzwolenia Niemiec, dokonała "proklamacji państwa ukraińskiego", czym postawiła Niemcy przed faktem dokonanym. Akt "proklamacji" został ogłoszony przez lwowską rozgłośnię radiową oraz w szeregu gazet banderowskich, których wydawanie nastąpiło już w pierwszych dniach lipca 1941 roku. W "proklamacji" znalazły się takie sformułowania, jak: Nowopowstałe Państwo Ukraińskie będzie ściśle współdziałać z Nacjonal-Socjalistycznymi Wielkimi Niemcami, które pod przewodem swego Wodza Adolfa HITLERA tworzą nowy ład w Europie i świecie ... Niech żyje Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów! Niech żyje przywódca Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Narodu Ukraińskiego STEPAN BANDERA! ... Chwała bohaterskiej Armii Niemieckiej i jej Führerowi Adolfowi Hitlerowi! "Proklamację" poparł arcybiskup greckokatolicki Andrij Szeptycki oraz prawosławny biskup łucki Polikarp.

Niemcy nie pogodziły się z samowolą banderowców i nakazały odwołać "proklamację", OUN Bandery nie podporządkowała się temu nakazowi, co spowodowało ograniczenie wolności poruszania się S.Bandery, J.Stećki (w Berlinie), a szereg działaczy tej frakcji OUN zostało aresztowanych. Mimo to w dyspozycji Niemiec pozostawały: do końca 1942 roku banderowskie bataliony Nachtigall i Roland, po przeszkoleniu przekształcone pod koniec 1941 roku w 201 batalion policyjny Schutzmannshaften, który na pograniczu Ukrainy i Białorusi zwalczał partyzantkę sowiecką i dokonywał pacyfikacji wsi białoruskich; do marca-kwietnia 1943 roku, politycznie podporządkowana OUN Bandery (około 5.000 ludzi) ukraińska policja w służbie niemieckiej. Na fali sprzeczności OUN Bandery z władzą niemiecką, początkowo banderowskie redakcje terenowe przejęte zostały przez melnykowców. W Równem od 1941 roku melnykowcy zaczęli wydawać tygodnik "Wołyń", jego wydawanie wznowiono w 1991 roku, pismo to obecnie opanowane jest przez banderowców. W następstwie stanowiska Niemiec w sprawie "proklamacji państwa ukraińskiego" przez banderowców, ci ostatni aż do wiosny 1943 roku zajmowali wobec Niemiec pozycję wyczekującą, melnykowcy natomiast przez cały okres wojny współpracowali z Niemcami.

Jednym z pierwszych następstw działań "grup pochodnych" i wejścia do Lwowa batalionu Nachtigall był, podsycany przez ounowców, pogrom ludności żydowskiej w samym Lwowie, powtórzony w całej Halicji pod koniec lipca 1941 roku pod hasłem "Dni Petlury", a take rozstrzelanie przez Niemców przy współdziałaniu nacjonalistów ukraińskich polskich intelektualistów.

W następstwie działań "grup pochodnych" obu frakcji OUN, po doświadczeniach rządów bolszewickich w okresie od września 1939 do lipca 1941 roku, w pierwszych miesiącach okupacji hitlerowskiej Wołynia i Halicji miał miejsce pewien rodzaj euforii ze strony ludności ukraińskiej, która nie znała faszystowskiej istoty nacjonalizmu ukraińskiego i która została omamiona wizją powstania państwa ukraińskiego. Z inicjatywy OUN w większoœci wsi ukraińskich lub mieszanych ludność sypała symboliczne mogiły, u ich stóp przemawiali ukraińscy nacjonalistyczni propagandyści, w ich przemówieniach zawarte były elementy nie tylko antybolszewickiej, ale też antypolskiej propagandy, znalazły się w nich też elementy zapowiadające czystki etniczne, popularne było hasło: "Ukraina będzie narodowościowo czysta, jak źródlana woda w szklance", to znaczy nie będzie w niej nie-Ukraińców. Sztucznie wywołana przez OUN euforia ludności ukraińskiej zaczęła wygasać: w Halicji od sierpnia 1941 roku, po tym, jak Niemcy przyłączyły ją do Generalnej Guberni, traktowanej jako obszar polski; na Wołyniu po wprowadzeniu jesienią 1941 roku niemieckiej administracji cywilnej, która zaczęła intensywną eksploatację okupowanego terenu przez nakładanie na ludność kontyngentów i przymusowy nabór młodzieży na roboty do Niemiec.

W następstwie terrorystycznej polityki władz niemieckich, w obawie przed odpowiedzialnością za niewywiązanie się z dostaw kontyngentów, celem uniknięcia wywózki do Niemiec wielu mężczyzn spośród ludności ukraińskiej uciekło "do lasu", część z nich przyłączyła się do partyzantki sowieckiej, część do powstałych antysowieckich grup zbrojnych Tarasa Bulby-Borowca, część zaś chodziła samopas.

Po klęsce Niemiec pod Stalingradem, w przewidywaniu przegrania Niemiec w II Wojnie Światowej oraz w związku z uaktywnieniem partyzantki sowieckiej i oddziałów Tarasa Bulby-Borowca, na początku 1943 roku OUN Bandery doszła do wniosku, że nastąpił, przewidziany w uchwale z 1929 roku i w "Politycznych wytycznych" z maja 1941 roku, czas na wywołanie "ukraińskiej rewolucji narodowej", która miała doprowadzić do powstania banderowskiego państwa ukraińskiego. W lutym 1943 roku na swej III Konferencji, OUN Bandery postanowiła powołać do życia swoją siłę zbrojną w postaci "Ukraińskiej Wyzwoleńczej Armii" (UWA) i, uzurpując sobie władzę państwową, wobec braku perspektyw na ochotniczy zaciąg do tej "armii", przewidziała powoływanie do niej w drodze "mobilizacji" mężczyzn-Ukraińców. Utworzona w ten sposób "armia", która latem 1943 roku przejęła od Tarasa-Bulby Borowca nazwę "Ukraińska Powstańcza Armia" – UPA, nie była ruchem powstańczym, bowiem takie składają się wyłącznie z ochotników. Trzonem dowódczym OUN-UPA zostali żołnierze, podoficerowie i oficerowie byłych batalionów Nachtigall i Roland, którzy pod koniec 1942 roku zakończyli służbę w 201 batalionie Shutzmannschaften i których OUN Bandery wezwała z Halicji do służby na Wołyniu w UPA. Pierwszymi oddziałami UPA były przybyłe na Wołyń z Halicji ochotnicze sotnie banderowców. Na rozkaz OUN Bandery w marcu-kwietniu 1943 roku przeszły „do lasu” oddziały ukraińskiej policji pomocniczej, stanowiące trzen średni UPA. Obok UPA działała też terrorystyczna, przyrównywana do niemieckiego Gestapo i sowieckiego NKWD, struktura OUN Bandery w postaci "Służby Bezpeky". Latem 1943 roku struktury OUN Bandery siłą zbrojną przyłączyły do UPA oddziały zbrojne OUN Melnyka i UPA Tarasa Bulby-Borowca.

Utworzone przez OUN Bandery zbrojne oddziały nie były w stanie prowadzić walk przeciwko siłom niemieckiem i sowieckim jednocześnie, nie prowadziły przeciwko nim walk celem ich zniszczenia, ograniczały się do działań obronnych lub napadów na małe oddziały, natomiast były one zdolne do wykonania przewidzianego uchwałą z 1929 roku "usuwania" nieukraińskiego elementu z ziem, które uważali za ukraińskie. Elementem nieukraińskim na Wołyniu i w Halicji była przede wszystkim ludność polska. Do jej planowej, masowej, doktrynalnej eksterminacji OUN Bandery przystąpiła wczesną wiosną 1943 roku, przy czym początkowo robiła to pod maską oddziałów Tarasa Bulby-Borowca, przez co niezorientowana ludność polska sprawców mordów błędnie nazywała "bulbowcami". Już w maju 1943 r. w rozmowie z biskupem prawosławnym Polikarpem komisarz Wołynia i Podola Heinrich Schöne ilość wymordowanej ludności polskiej określał na 15.000. Zmasowane mordy na ludności polskiej, w których główną rolę odgrywały bojówki "Służby Bezpeky" OUN Bandery, miały miejsce w lipcu i w sierpniu 1943 roku, w ich następstwie z rąk struktur banderowców na Wołyniu w roku 1943 padło co najmniej 60.000 ludności polskiej.

W omawianym okresie na Wołyniu (ani też w okresie międzywojennym czy w czasach historycznych) nie istniał "konflikt polsko-ukraiński". Ani Niemcy, ani Sowieci nie byli zainteresowani wyrzynaniem (termin z meldunku partyzantki sowieckiej do Moskwy) ludności polskiej: Niemcom, jak każdemu okupantowi na każdym okupowanym terenie, zależało na utrzymaniu na nim spokoju, aby móc planowo eksploatować okupowany teren, zaś paryzantka sowiecka, w obliczu działań struktur nacjonalizmu ukraińskiego, mogła liczyć na zaopatrywanie w żywność w zasadzie u ludności polskiej. Partyzantka sowiecka, jako formacja pozostającego w antyhitlerowskiej koalicji Związku Sowieckiego nolens volens mogła być (i była) traktowana jako taktyczny sojusznik Polaków w walce przeciwko Niemcom oraz w obronie przed mordowaniem jej przez banderowców.

W UPA znalazła się pewna ilość Ukraińców z Wielkiej Ukrainy oraz Uzbeków, Tatarów, Azerów, którzy zbiegli z jenieckich obozów niemieckich i nie przyłączyli się do partyzantki sowieckiej. OUN Bandery włączyła w orbitę swych zadań pewną ilość Żydów – lekarzy, rzemieślników i, po zorganizowaniu ich w dwóch obozach, wykorzystywała w swoich interesach. W miarę zbliżania się wojsk sowieckich, "Służba Bezpeky" większość Ukraińców naddnieprzańskich, wszystkich Azerów, Tatarów i innych, którzy znaleźli się w UPA, a także Żydów – wymordowała.

Dyscyplina w UPA utrzymywana była drog terroru, za ucieczkę z UPA skazywano na karę śmierci przez rozstrzelanie przed oddziałem lub przez odrąbanie głowy przed oddziałem, na karę śmierci skazywano też za sianie na defetyzmu.
Mordy masowe na ludności polskiej w Halicji rozpoczęły się w 1944 roku i trwały nawet po wejściu na jej teren wojsk sowieckich, co spowodowało utworzenie z młodzieży polskiej i ukraińskiej tzw. "Istriebitielnych Batalionów", wyłącznym zadaniem których było zwalczanie oddziałów banderowskich. W Halicji z rąk struktur OUN Bandery śmiercią męczeńską padło co najmniej dalszych 60.000 ludności polskiej. Sutuacja w Halicji była tym bardziej tragiczna, że tam była bardzo duża ilość małżeństw mieszanych polsko-ukraińskich, były więc przypadki mordowania przez banderowców rodzeństwa a nawet rodziców. Ogółem na Wołyniu i w Halicji z rąk struktur OUN Bandery padło co najmniej 120.000 ludności polskiej. Z rąk struktur OUN Bandery śmierć męczeńską poniosło ponad stu księży rzymskokatolickich, często ginęli oni przy ołtarzach podczas odprawiania nabożeństw.

Skład osobowy UPA był stale uzupełniany przez funkcyjnych OUN Bandery wchodzących w skład komórek "Org.-Mob" – Organizacyjno-Mobilizacyjnych. W czasie apogeum działań UPA liczyła około 40.000 ludzi, uwzględniając naturalną fluktuację w tej formacji, można przyjąć, że przez jej szeregi (w większej części w drodze przymusu) przeszło około 100.000 ludzi, co stanowi 1/3 procentu od zamieszkałego na Ukrainie narodu ukraińskiego.
OUN Bandery na terenie Wołynia i Halicji miała swe polityczne, często łączone z funkcjami w UPA i "S.B.", struktury, miała swe bojówki na wszystkich szczeblach w terenie (okręgi, nadrejony, rejony), a nadto w terenie z kilku wsi ukraińskich organizowane były tzw. "Samooboronni Kuszczowi Widdiły" (SKW) - Samoobronne Kuszczowe Oddziały, oraz struktury zbrojno-organizacyjne w postaci "stanic", to znaczy wsi ukraińskich lub ukraińsko-polskich. W SKW i w stanicach powołani byli przywódcy, bojówki "Służby Bezpeky", gospodarczy-zaopoatrzeniowi. OUN Bandery nakładała na ludność ukraińską kontyngenty, zabierała od niej na potrzeby swych struktur bydło, trzodę, odzież, zboże itp.

OUN Bandery, jako formacja totalitarna kierująca się zasadą: kto nie z nami – ten przeciwko nam, w miarę zbliżania się frontu wschodniego mordowała wszystkich podejrzanych o możliwość szkodzenia jej. Mordowani byli żołnierze i oficerowie sowieccy, którzy zbiegli z niemieckich obozów jenieckich i nie przyłączyli się ani do sowieckiej partyzantki, ani do UPA, usadowiając się u miejscowych rolników. Przyczyną ich mordowania było to, że znali oni jawne miejscowe struktury OUN Bandery – stanicznych, esbistów, gospodarczych, szkoleniowców itp.

Po powrocie w 1944 roku na Wołyń i do Halicji władzy sowieckiej, struktury OUN Bandery, szczególnie jej "Służba Bezpeky" masowo mordowały tych spośród Ukraińców, którzy z własnej woli lub w wytworzonych okolicznościami warunkach podjęli pracę w sowieckich strukturach – jako przewodniczący lub sekretarze wiejskich rad narodowych, nauczyciele, milicjanci, przewodniczący kołchozów, traktorzyści, agronomi, sprzedawcy sklepowi itp. Nadto, wobec długotrwałego ukrywania się w bunkrach i schronach, mordowali tych Ukraińców, szczególnie kobiety ukraińskie, którzy z przekonań lub z obawy przed władzą sowiecką, odmawiali żywności lub odzieży dla banderowców. "Służba Bezpeky" na pisemne polecenie przywództwa OUN Bandery stosowała wobec ludności ukraińskiej celem jej zastraszenia publiczne tortury podejrzanych o "zdradę" narodu ukraińskiego, zaś wobec podejrzanych członków OUN-UPA stosowała tajne tortury celem zmuszenia do przyznania się do rzekomej winy lub wskazania rzekomych współwinnych. Tortury, między innymi, polegały na podwieszaniu podejrzanego w toku przesłuchania nad rozpalonym ogniskiem, jak na rożnie.

Istnieje opublikowany wykaz ponad 5.000 ukraińskich ofiar banderowców, którzy zostali zamordowani w latach 1941-1950, geografia popełnienia tych zabójstw pozwala na dokonanie szacunku, zgodnie z którym ilość ofiar ludności ukraińskiej, która padła z rąk OUN Bandery, wynosi co najmniej 80.000.

Działania struktur OUN Bandery w zakresie mordowania bezbronnej ludności polskiej i ukraińskiej kwalifikować należy jako zbrodnię ludobójstwa.

Na marginesie zbrodniczych działań struktur OUN Bandery wskazać należy na istnienie i zbrodnicze działanie pozostających w służbie niemieckiej ukraińskich batalionów Schutzmannschaften oraz Ukraińskiej Policji Pomocniczej, których uczestnicy organizacyjnie podlegali OUN Bandery. Formacje te, wespół z siłami niemieckimi, brały udział w pacyfikacjach wsi ukraiñskich, na przykład jesienią 1942 roku w pacyfikacji ukraińskiej wsi Kortylisy, w nastęstwie której zamordowano lub spalono żywcem 2.875 jej mieszkańców, w tym 1.620 dzieci. Aczkolwiek bezpośrednią odpowiedzialność karną za te działania ponoszą Niemcy, którym ukraińska policja była podporządkowana, to jednak odpowiedzialność polityczna za powstanie i działania tej policji ponosi OUN Bandery. Dopiero w marcu-kwietniu 1943 roku OUN Bandery odwołała ukraińską policję ze służby Niemcom i z niej utworzyła średni trzon tworzonej UPA.

Na przełomie 1943/1944 roku, w obliczu zbliżającego się frontu sowieckiego, w przewództwie i górnych terenowych eszelonach OUN-UPA, na tle dokonywanych mordów doszło do rozbieżności, ich następstwem były czystki masowe w szeregach OUN i UPA, w ramach których fizycznie likwidowani byli z reguły wołynianie, którzy sprzeciwiali się obłędnym mordom masowym ludności ukraińskiej.

OUN-UPA nie walczyła przeciwko Niemcon celem zniszczenia ich sił, przerwa we współdziałaniu OUN Bandery z Niemcami trwała od kwietnia do grudnia 1943 roku, pod koniec 1943 roku w obliczu przesuwania się frontu wschodniego doszło, początkowo do miejscowego współdziałania banderowców z Niemcami, a od lutego 1944 roku do generalnego porozumienia między OUN Bandery i Niemcami, w ramach którego OUN-UPA zobowiązała się dostarczać Niemcom informacji wywiadowczych, Niemcy zaś mieli dostarczać dla UPA broń i amunicję.

W obliczu przewidywanej klęski Niemiec i w następstwie uzyskanych w kwietniu 1944 roku informacji co to tego, że Zchód nie podejmie współpracy ze zbrodniczą OUN Bandery, frakcja ta w lipcu 1944 roku powołała do życia "ponadpartyjny" organ w postaci "Ukraińskiej Głównej Rady Wyzwoleńczej" (ukr. – Ukrajinśka Hołowna Wyzwolna Rada – UHWR), w skład której nie weszła nawet OUN Melnyka, na czele utworzonego przez UHWR "rządu" stanął dowódca UPA i przywódca OUN Bandery, Roman Szuchewycz. W rzeczywistości UHWR była organem OUN Bandery.

Odrębnego omówienia wymaga działaność OUN Melnyka w czasie wojny. Ta frakcja OUN od wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej ubiegała się o stworzenie w ramach Wehrmachtu ukraińskich formacji wojskowych. Do czasu klęski pod Staligradem Hitler nie potrzebował ukraińskich wspólników do zwycięstwa nad Związkiem Sowieckim, dopiero po tej klęsce, w marcu 1943 roku, zgodził się on na utworzenie w ramach Waffen SS halicyjskiej dywizji, w której zabroniono używania słowa "Ukraina" i pochodnych od niego, dywizja była czysto halicyjska. W jej ramach utworzono pięć pułków policyjnych, ponad 1.200 żołnierzy w każdym, niektóre z tych pułków brały udział w pacyfikacjach wsi polskich, na przykład Huty Pieniackiej, w której w lutym 1944 roku, przy współdziałaniu z oddziałami UPA, żywcem spalono i zamordowano z broni palnej ponad 1000 Polaków. W tym samym czasie jeden z pułków policyjnych dywizji SS Galizien, wespół z oddziałem UPA, przy współdziałaniu Niemców dokonał napadu na Podkamień, w trakcie tej akcji Niemcy, w ramach współpracy z UPA, przekazali jej broń i amunicję.

W lipcu 1944 roku, po połączeniu pułków policyjnych dywizji SS Galizien z pułkami armijnymi, dywizja wzięła udział w bitwie pod Brodami, gdzie została rozgromiona, spośród 11.000 jej stanu uratowało się około 3.000, reszta poległa, część dostała się do sowieckiej niewoli, a część przyłączyła się do okolicznych oddziałów UPA. Po uzupełnieniu stanu dywizji Niemcy wysłali ją do tłumienia antyhitlerowskiego powstania słowackiego, a następnie do walk z partyzantką jugosławiańską Józefa Broz-Tito. Koniec wojny zastał dywizję w Austrii, gdzie stoczyła ona kilka walk z nacierającą armią sowiecką i, w obliczu możliwości dostania się do niewoli sowieckiej, zeszła z linii frontu, udając się w kierunku zbliżających się wojsk brytyjskich, którym, na czele z dowódcą dywizji gen. SS F. Freitagiem, oddała się do niewoli. Nie polega na prawdzie twierdzenie o przemianowaniu pod koniec wojny dywizji SS Galizien na I Dywizję nigdy nie powstałej Ukraińskiej Narodowej Armii. Żołnierze, podoficerowie i oficerowie dywizji SS Galizien otrzymują od Niemiec rentę wojskową za czas służby w niej i pozostawania w niewoli brytyjskiej.

Z dyzwizją SS Galizien łączy się istnienie 31 batalionu SD, składającego się z melnykowców-wołynian. Powstał on na przełomie 1943/44 roku, jego dowódcami byli niemieccy oficerowie SS. Batalion ten, gdy był na terenie Polski, zaczęto nazywać "Ukraińskim Legionem Samoobrony" lub "Wołyńskim Legionem Samoobrony". Ta eufeministyczna nazwa nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek i czegokolwiek obroną. Gdy batalion w sierpniu 1944 roku dosięgnął Małopolski, od niego odłączony został oddział ok. 600 żołnierzy z dowódcą, znanym agentem niemieckim, płk. Petro Diaczenko, który udał się w kierunku powstałej Warszawy i osiągnął to miasto. Udział tego oddziału w tłumieniu Powstania Warszawskiego czeka na zbadanie. Całość 31 (wołyńskiego, melnykowskiego) batalionu SD na terenie Słowenii na początku 1945 roku została włączona do dywizji SS Galizien i ostatecznie z nią poddała się Brytyjczykom.

Niezależnie od przewidywanego wyniku wojny, OUN uważała, że terytoria na zachód od Bugu i Sanu – Podlasie, Chełmszczyzna, Nadsanie i Łemkowszyzna – mają wejść w skład państwa ukraińskiego, stąd przemarsz pod koniec 1943 roku kilku sotni z Wołynia na teren Chełmszczyzny i tworzenie na tzw. "Zacurzoniu" struktur podziemnych OUN i oddziałów UPA, jak też struktur w postaci "SKW". W 1944 roku na teren tzw. "Zacurzonia" przeszły też sotnie UPA z Halicji. Plany OUN Bandery spotkały się z przeciwdziałaniem polskiego podziemia, szczególnie AK, a po powołaniu do życia państwa polskiego, również ze strony jego formacji zbrojnych. Wobec bezspornego poglądu, zgodnie z którym te terytoria w świetle prawa międzynarodowego mają należeć do państwa polskiego, istniały uzasadnione, racjonalne powody do podjęcia działań w kierunku zniszczenia formacji OUN-UPA, a wobec tego, że były one usadowione we wsiach ukraińskich, to w toku ich zwalczania dochodziło do niezamierzonej śmierci ludności ukraińskiej niezwiązanej organizacyjnie z OUN-UPA-SKW. Odpowiedzialność za te ofiary ponosi OUN Bandery, która decydowała o usadowieniu swych się we wsiach ukraińskich.

#4:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Вт Ноя 20, 2007 2:37 am
    —
Część 2.

Po ostatecznej klęsce Niemiec, w maju 1943 roku OUN Bandery uchwaliła "Deklarację", w której przewidywała rychły wybuch III. wojny światowej między państwami Zachodu a Związkiem Sowieckim. Stanowisko to uzasadniało dalszą walkę OUN o utworzenie na powojennych terenach Polski (Podlasie, Chełmszczyzna, Nadsanie, Łemkowszczyzna, uważanych za "ukraińskie terytoria etnograficzne) przyczółka mającego powstać w następstwie III. wojny światowej ukraińskiego państwa typu nacjonalistycznego. Stąd kontynuacja działań OUN-UPA przeciwko siłom polskim, podziemnym i oficjalnym, o oderwanie tych terytoriów od Polski, w trakcie których niszczone były posterunki polskiej milicji, dokonywane napady na garnizony Wojska Polskiego, na terenie powojennego Pañstwa Polskiego powstawały "republiki" banderowskie, na przykład w Przemyskiem. W tych warunkach władze polskie miały prawo i obowiązek stłumienia rebelii banderowskiej.

Wobec powojennych zmian terytorialnych, między republikami sowieckimi, Ukraińską, Białoruską i Litewską, a Polską doszło do zawarcia umów o dobrowolnej wymienie ludności. Wykonanie umów między Białorusią i Litwą nie nastręczyło trudności, Polskę opuścili tylko ci, którzy chcieli wyjechać, kłopoty natomiast wystąpiły przy wymianie ludności ukraińskiej. Ludność polska, wobec trwania mordów na niej, dokonywanych przez banderowców, a także wobec perspektywy życia pod władzą sowiecką, nieprzymuszona opuszczała dotychczasowe miejsca zamieszkania. Gdy chodzi o Ukraińców w Polsce, część lewicowo nastrojonej ludności ukraińskiej podjęła decyzje o wyjeździe na Ukrainę, z czym zgłaszała się do Państwowych Urzędów Repatriacyjnych (PUR) i wspólnych polsko-sowieckich komisji do spraw wymiany ludności. Wyjazdowi Ukraińców z Polski na Ukrainę generalnie sprzeciwiła się OUN Bandery, zakazała ona ludności ukraińskiej zgłaszania się do wyjazdów. Na tym tle doszło do użycia przymusu w przesiedlaniu ludności ukraińskiej na Ukrainę. W odwecie OUN-UPA paliła wsie, z których ludność ukraińska wyjechała, mordowała członków komisji przesiedleńczych, niszczyła mosty, drogi, transport, linie komunikacyjne. Na tle stanowiska OUN Bandery wobec wymiany ludności zaostrzyły się stosunki polsko-ukraińskie, odżyły zadawnione urazy, na tym tle, na przykład w Pawłokomie, doszło do wymordowania przez lwowski oddział AK ludności ukraińskiej, z rąk podziemia polskiego w marcu 1945 roku padło ponad sto ludności ukraińskiej. Wyjazdy ludności ukraińskiej na Ukrainę przeciągały się, wreszcie władze sowieckie uznały wymianę ludności za zakończoną, chociaż w Polsce pozostało jeszcze około 150.000 ludności ukraińskiej i uważanej za ukraińską ludności łemkowskiej.

Wobec dalszej działalności banderowskiego podziemia skierowanej na oderwanie od Państwa Polskiego jej południowo-wschodnich terenów o powierzchni ok. 19.500 km², władze Polski, celem pozbawienia OUN-UPA bazy zaopatrzenia w żywność, siłę pociągową i inne zaopatrzenie, jak też dopływu (w drodze bezprawnie prowadzonej przez OUN Bandery "mobilizacji") nowych kadr do UPA, działając w stanie wyższej konieczności, podjęły decyzję o przesiedleniu pozostałej w Polsce ludności ukraińskiej i łemkowskiej na ziemie zachodnie i północne państwa. Przesiedlenie ok. 150.000 ludności do jednego miejsca było niemożliwe fizycznie (brak "pustych" terenów do osiedlenia), osiedlenie jej w większych skupiskach stwarzało obawę podążania struktur OUN-UPA w ślad za przesiedlonymi. Stąd decyzja o rozproszeniu przesiedlonej ludności, co skutkowało naturalną jej asymilację do polskiego otoczenia. Zasadność operacji "Wisła" (przesiedlenie ludności ukraińskiej i łemkowskiej z ziem południowo-wschodnich na północno-zachodnie) uznał ukraiński nacjonalistyczny historyk Łew Szankowśkyj, pisząc, że gdyby to nie przesiedlenie, to OUN–UPA jeszcze długo prowadziłaby swe działania. Winę za wytworzony stan rzeczy ponosi OUN Bandery, która była pierwoprzyczyną stosowanego przymusu w toku przesiedlenia na Ukrainę i w podjęciu decyzji o operacji "Wisła". Wina OUN Bandery za przesiedlenie ludności ukraińskiej w ramach operacji "Wisła" jest analogiczna do winy Hitlera za wysiedlenie Niemców z powojennych ziem Polski. Działania OUN Bandery pozbawiły mniejszość ukraińską w Polsce zwartych skupisk zamieszkania ludności ukraińskiej, następstwem czego jest postępująca jej asymilacja, winę za co również ponosi OUN Bandery. Ta frakcja OUN winna jest też wynarodowienia niepoliczonej ilości ludności ukraińskiej, która, podając się za Polaków, kierując się różnymi pobudkami, po wojnie wyjechała z Wołynia i Halicji do Polski w ramach wymiany ludności i w ten sposób została wynarodowiona. Jedni, niezaangażowani w działania OUN-UPA Ukraińcy wyjechali do Polski przy sprzyjaniu ludności polskiej, inni, winni zbrodni, wyjechali do Polski czasem wykorzystując dokumenty zamordowanych Polaków. Następstwem zbrodni OUN Bandery bycie Ukrańcem w Polsce nie należy do honoru.

Po zakończeniu wojny i likwidacji struktur OUN-UPA, w Polsce rozbita została siatka OUN. Nacjonalizm ukraiński w Polsce odrodził się po upadku PRL, jego eksponentem jest Zarząd Główny Związku Ukraińców w Polsce z jego organem prasowyn "Nasze Słowo" oraz "Bractwo UPA" – Związek Ukraińskich Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego, wspierane przez takich teroretyków i obrońców nacjonalizmu ukraińskiego, jak Bohdan Huk, Roman Drozd, Eugeniusz Misyło i inni.

Nacjonalizm ukraiński w zasadzie był zjawiskiem halickim, tam on powstał i tam się rozwijał. Panujący w Halicji Kościół greckokatolicki nigdy nie potępił ani ideologii, ani celów strategicznych, ani zbrodniczych działań struktur OUN. List pasterski arcybiskupa A.Szeptyckiego "Ne ubyj" (Nie zabijaj) pochodził z listopada 1942 roku i dotyczył eksterminacji Żydów, w której udział brali nacjonaliści ukraińscy.

Po 1946 roku, w następstwie rozpoczęcia "zimnej wojny" Zachodu ze Związkiem Sowieckim, Wielka Brytania zatrudniła w swych służbach specjalnych wielu banderowców ze Stepanem Banderą włącznie, zaś Stany Zjednoczone do takich samych służb zaangażowały buntujących się przeciwko Banderze działaczy ze środowiska UHWR z Mykołą Łebediem na czele (bez Romana Szuchewycza, który pozostał na Ukrainie). Na fali prowadzonej przez Zachód "zimnej wojny" wzrosło znaczenie nacjonalistów ukraińskich i zapotrzebowanie na nich, Wielka Brytania przyjęła byłych ukraińskich esesmanów z dywizji SS Galizien, Kanada też wyraziła zgodę na ich przyjęcie, Stany Zjednoczone sfinansowały wydawnictwa, Zachód sprzyjał utworzeniu szeregu ukraińskich nacjonalistycznych pseudonaukowych ośrodków (w Harvardzie, Edmonton). Temu trendowi sprzyjał fakt formalnego oderwania się od OUN Bandery części jej działaczy, którzy werbalnie przeszli na pozycje demokratyczne (M. Łebed', Łew i Daria Rebet) i w 1954 roku utworzyli nową frakcję OUN pod nazwą OUN-z (OUN zagranicą), nazywaną "dwójkarzami" lub "uhawerowcami".

Po upadku Związku Sowieckiego, na Ukrainę z Zachodu popłynęła fala nacjonalistów ukraińskich, najpierw mlenykowcy, którzy swoją OUN zarejestrowali jako organizcję społeczną, za nią banderowcy, którzy, dla zmylenia nazwy, zarejestrowali "Kongres Ukraińskich Nacjonalistów" – działającą na Ukrainie OUN Bandery. Za banderowcami podążyli "dwójkarze" (przywódca OUN-z Anatol Kaminśkyj, Jarosław Pełenśkyj, Taras Hunczak), którzy usadowili się w kijowskich uczelniach. Działające do upadku Związku Sowieckiego na Zachodzie trzy frakcje OUN, na Ukrainie, nie odchodząc od zasad ideologicznych i założeń programowych OUN z 1929 roku, ze względów taktycznych określiły się jako "narodowo-demokratyczne", ale obok nich powstały "nieprzejednane", jawnie faszystowskiego typu organizacje nacjonalizmu ukraińskiego: "Derżawna Samostijnist' Ukrajiny", UNA-UNSO, działająca we Lwowskiem "Socjal-Nacjonalistyczna Partia Ukrainy" – analogia do NSDAP. Mimo, iż badania opinii publicznej z 2003 roku wskazują, że radykalny nacjonalizm ukraiński ma poparcie tylko u 1% badanych na Ukrainie, to na Wołyniu i w Halicji ukształtowany na ten czas etos nie pozwala na publiczne potępianie OUN i jej struktur, szczególnie UPA, o "Służbie Bezpeky" w ogóle się nie mówi i nie pisze, tak jakby ona nigdy nie istniała. OUN nie tylko nie przyznała się do zbrodni ludobójstwa, ale heroizuje jej inspiratorów, organizatorów i wykonawców, czego dowodem są wznoszone im na Wołyniu i w Halicji pomniki, ich nazwiskami nazwano ulice, place, szkoły itd.

Na fali obchodów 60 rocznicy mordów wołyńskich (2003 r.), w następstwie działań władz Ukrainy i Polski, problem zbrodni ludobójstwa na terenie Halicji uległ całkowitemu wyciszeniu, podczas obchodów nie zostały wskazane formacje ideologiczno-politczno-zbrojne, które dopuściły się zbrodni ludobójstwa, przez co wina za nie rozmywa się i spada na naród ukraiñski. Niepotępiony nacjonalizm ukraiński jawnie rozwija się na Wołyniu i w Halicji, przy czym Wołyń przejął pałeczkę w heroizacji zbrodniarzy i fałszowaniu historii, udział w tym procederze biorą ludzie uważający się za elity narodu ukraińskiego. W Parlamencie Ukrainy nacjonaliści ukraińscy stanowią znikomy odsetek, nie doszło w nim do uznania OUN-UPA za formację narodowowyzwoleńczą, jednakże ani rząd, ani Parlament Ukrainy nie są zdecydowane do potępienia zbrodni OUN-UPA i ich organizatorów. Po „pomarańczowej rewolucji” prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko podejmuje kroki w kierunku doprowadzenia do uznania OUN-UPA.

Fakty historyczne świadczą, iż nie ma i nie było – ani w czasach historycznych, ani w okresie międzywojennym, a tym bardziej w czasie okupacji hitlerowskiej Wołynia i Halicji – "konfliktu polsko-ukraińskiego", nie było i nie ma problemu polsko-ukraińskiego, jest tylko problem zbrodniczych działań, odradzających się po upadku Związku Sowieckiego i PRL, w Polsce i na Ukrainie, struktur nacjonalizmu ukraińskiego. Bez ich oficjalnego potępienia przez władze Polski i Ukrainy w dającej się przewidzieć przyszłości nie dojdzie do pojednania polsko-ukraińskiego na płaszczyźnie społeczeństw, bowiem pamięć historyczna narodu polskiego bez potępnienia struktur OUN-UPA za zbrodnię ludobójstwa nie ulegnie zatarciu. Odradzanie się nacjonalizmu ukraińskiego w Polsce i na Ukrainie możliwe jest dzięku nieformalnemu amerykańskiemu parasolowi politycznemu, jaki rozpościera się nad nim w toku realizacji strategii USA wobec Ukrainy i Rosji, bowiem jedyną zorganizowaną antyrosyjską siłą na Ukrainie jest ukraiński ruch nacjonalistyczny.
Nacjonalizm ukraiński, jak każdy ruch totalitarny, jest niereformowalny, on tylko, zanim osiągnie władzę, jest giętki taktycznie, dostosowuje się do warunków.



Główniejsze pozycji bibliografii:
Dmytro Doncow, "Nacionalizm", Lwów-Żółkiew, 1926;
Mykoła Sciborśkyj, "Naciokratija", Paryż, brw., prawdopodobnie 1938;
Centralnyj Derżawnyj Archiw Hromadśkych Objednań Ukrajiny (CDAHOU), Kijów;
Centralnyj Derżawnyj Archiw Werchownych Organiw Włady (CDAWOW), Kijów;
Centralnyj Archiw Wnutriennych Wojsk NKWD Rossijskoj Fiedieracii (CAWWNKWDRF), Moskwa;
Derżawnyj Archiw Riwnenśkoji Obłasti (DARO), Równe;
Wiktor Poliszczuk, "Ideologia nacjonalizmu ukraińskiego", Toronto-Warszawa, 1996; seria wydawnicza "Integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu", t. I, Warszawa, 1998, reprint pt. "Źródła zbrodni OUN-UPA", Toronto, 2003;
"Dowody zbrodni OUN i UPA", t. II, Toronto, 2000;
"Nacjonalizm ukraiński w dokumentach", t. III-V: cz. 1 i 2, Toronto, 2002; cz. 3, Toronto, 2003;
"60 rocznica mordów wołyńskich – stan nauki polskiej", referat wygłszony 3.V.2003 r. na UJ (nieopublikowany).

Wiktor Poliszczuk
© Wiktor Poliszczuk – 2003, 2006

#5: PWN nobilituje OUN-UPA Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Ср Ноя 21, 2007 4:14 am
    —
PWN nobilituje OUN-UPA.

Feliks Budzisz


Wielka Encyklopedia to wielka narodowa rzecz, zwłaszcza firmowana i wydana przez PWN, darzone od dawna dużym zaufaniem szerokich rzesz czytelników. Autorytet naukowy encyklopedii PWN zasadza się na fakcie i przekonaniu jej czytelników, że zawiera ona wiedzę prawdziwą, zweryfikowaną przez największe autorytety naukowe, że można o niej wzniośle powiedzieć; LUX VERITATIS!

Jednak historia i teraźniejszość poucza, że nie zawsze tak można powiedzieć o każdej encyklopedii, nawet PWN. Znane są encyklopedie, które prezentują wiedzę wg ideologiczno-politycznych czy światopoglądowych zasad i potrzeb rządzących elit czy ugrupowań i partii. Taki charakter mają encyklopedie wydane pod nadzorem NSDAP, WKP(b), a następnie KPZR czy PNF (Partito Nacionale Fascista) w faszystowskich Włoszech. Do tego typu encyklopedii należy, niestety, pięciotomowa, anglojęzyczna "Encyclopedia of Ukraine"(EofU) opracowana w duchu ukraińskiego integralnego nacjonalizmu, głównie przez członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), wydana w Toronto, dostępna w Polsce.

EofU nie przynosi chluby ani kanadyjskiej demokracji, ani wydawcy, ani tym bardziej "naukowcom", którzy kopiują jej hasła również dla wielu polskich encyklopedii i leksykonów. EofU spełnia wyjątkowo bałamutną rolę, zwłaszcza w Polsce, gdzie traktowana jest przez niektórych "naukowców" jako etalon dla propagandowej działalności na rzecz nobilitacji i heroizacji OUN-UPA. Nie jest wykluczone, że wiele haseł w naszych "skarbnicach wiedzy" napisano w wyniku takich transakcji i w duchu EofU, np. "Nowa Encyklopedia Powszechna" z 1996 r. zawiera taką informację o OUN, która przecież kierowała eksterminacją ludności polskiej, używając do tego band UPA:

"W czasie II wojny światowej (OUN) podjęła zdecydowane działania na rzecz niepodległości Ukrainy, popadając w konflikt z AK. Była zwalczana przez ZSRR i polskie władze komunistyczne". Jeszcze dalej w przemilczaniu jej zbrodni i zakłamywaniu naszej narodowej tragedii oraz nobilitacji posunął się "Leksykon PWN" z 1990 r., który w blefowaniu dorównał EofU, kompromitując najpoważniejsze nasze wydawnictwo naukowe. UPA, według tego leksykonu, "walczyła z partyzantką sowiecką i polską; po 1943 r. także z niemieckim aparatem okupacyjnym, od 1944 z polskim aparatem partyjnym i administracyjnym; w Polsce działała do 1947". Pełna nobilitacja i heroizacja najbardziej zbrodniczej formacji II wojny światowej! O eksterminacji ludności polskiej na Wołyniu, południowym Polesiu, w Małopolsce Wschodniej i południowo-wschodnich terenach PRL ani słowa!

Podobne rażące przekłamania zawiera "Wielka Encyklopedia PWN" (WEPWN) w tomie 28, wydawana aktualnie. Dowiadujemy się z niej, że UPA to "niepodległościowa formacja zbrojna". Powtórzmy: "niepodległościowa", która za swój strategiczny cel obrała ludobójstwo. Autor hasła o UPA w WEPWN pisze, że formacja ta "walczyła przeciwko Niemcom, ZSRR i ludności polskiej zamieszkującej Kresy". Tutaj perfidia autora sięga szczytu. Zdanie zawiera blef i pokrętny podstęp obliczony na naiwnego czytelnika, nie posiadającego wystarczającej wiedzy, by odróżnić w tej kwestii kłamstwo od prawdy. A takich użytkowników encyklopedii jest niestety coraz więcej. Podstęp zawarty w tym zdaniu polega na tym, że walka z Niemcami czy Sowietami nobilituje, a w tym kontekście ounowska zbitka "walka z ludnością" jest wyjątkowo bałamutna, bo dezorientuje czytelnika, zaciera, pomniejsza i bagatelizuje zbrodnie, jakich dopuściła się OUN-UPA. Tylko myślący i posiadający wiedzę na ten temat jest zdolny wyobrazić sobie, jak to 40-tysięczna UPA, uzbrojona po zęby i dozbrajana przez Niemców, wspomagana tysiącami miejscowej czerni, "walczyła" z bezbronną ludnością polską – kobietami, dziećmi, staruszkami i najczęściej bezbronnymi mężczyznami, których przed rzeziami niejednokrotnie podstępnie wyłapywała i mordowała, by nie stawiali desperackiego i najczęściej beznadziejnego oporu w obronie swoich rodzin.

Trzeba mocno podkreślić, że zarówno OUN-M (melnykowska), jak i OUN-B (banderowska) wraz ze swoją UPA nie przewidywały w swojej strategii walk z Niemcami, których traktowały jako aktualnego, i perspektywicznego sojusznika. Świadczy o tym również przygodna rozmowa Jana Nowaka Jeziorańskiego z najbliższym współpracownikiem S.Bandery dr. Wołodymyrem Korbowym, odbyta 10 VIII 1941 r. Korbowy mimo rozwiązania przez Niemców nielegalnego rządu ukraińskiego i internowania jego członków, również Korbowego, w rozmowie z J.N. Jeziorańskim wyraźnie oświadczył: "Jeślibym nawet za miesiąc lub dwa znalazł się w Dachau, to i tam będę nadal bronił sprawy sojuszu Ukrainy z Niemcami; cała ukraińska góra jest tego samego zdania. (...) obowiązkiem odpowiedzialnych przywódców będzie właśnie oddziaływanie na społeczeństwo w kierunku powściągnięcia wszelkich wystąpień nieprzyjaznych wobec Niemców". Na pytanie J. Jeziorańskiego, co się stanie, gdy Niemcy przegrają wojnę, Korbowy odpowiedział: "kolonia, ukraińska w USA nie próżnuje i przed niedawnym czasem wysłany został także do Watykanu delegat ukraiński dr Zedzowicz, który pertraktuje z miarodajnymi czynnikami kościelnymi w sprawie szerzenia unii greckiej na Wschodzie" (Jan Nowak, Rozmowa z Władimirem Korbowym, "Zeszyty Historyczne" nr 95, 1991). "Walki" UPA z Niemcami sprowadzały się do drobnych potyczek, najczęściej na tle rabunkowym, kiedy jedna ze stron lub obie równocześnie konfiskowały we wsiach żywność, trzodę i znęcały się nad ludnością. Dochodziło również i do bitew, kiedy Niemcy lub Węgrzy ochraniali czy konwojowali ludność polską atakowaną przez UPA i miejscowych nacjonalistów.

Niemcy w 1943 r. byli przeciwni eksterminacji ludności polskiej na Kresach Południowo-Wschodnich II RP, które stanowiły zaplecze kontyngentowe dla ich armii. Chociaż nierzadko Wehrmacht nie ingerował, gdy UPA dokonywała mordów ludności obok jego silnych garnizonów. Na przełomie lat 1943/44, w obliczu nieuniknionej klęski, Niemcy poszli na pełną współpracę z OUN-UPA, do której banderowcy skwapliwie się włączyli. Na początku 1944 r. hitlerowskie, w tym i ukraińskie formacje zbrojne, utworzyły z OUN-UPA po zachodniej stronie Bugu i w Nadsaniu silny front walki przeciwko BCh i AK, które broniły ludności polskiej przed kontynuacją eksterminacji, jaka została już dokonana na wschód od Bugu. Ludność polska wielu powiatów Lubelszczyzny i Rzeszowszczyzny, ratując życie, uciekała na bezpieczniejsze tereny; wracała po wyzwoleniu, ale często już tylko na zgliszcza. Ponad 14 południowo-wschodnich powiatów miały być zdepolonizowane, podobnie jak Wołyń i Małopolska Wschodnia. Dopiero akcja "Wisła" położyła ostatecznie kres rozlewowi krwi, niestety o całe trzy lata za późno.

Autor hasła o UPA w WEPWN cynicznie twierdzi, że zadaniem OUN-UPA na terenach PRL była "obrona ludności ukraińskiej przed wysiedleniami i polskimi akcjami pacyfikacyjnymi". Ale słowem nie wspomina, że wysiedlanie Ukraińców do ZSRR odbywało się na podstawie umowy PKWN z sowiecką Ukrainą, że było niczym w porównaniu z warunkami, w jakich zdziesiątkowana i do końca mordowana ludność polska, często pod ogniem banderowców była ekspatriowana z Kresów. Szczególnie perfidną manipulacją w tym haśle jest zdanie: "Liczbę pol. ofiar konfliktu szacuje się na 100 tyś. zabitych, przy znacznie mniejszych stratach ukr.". Masowe rzezie bezbronnej ludności autor nazywa konfliktem! Dla bestialsko zamordowanych stosuje słowo "zabici". Straty ukraińskie są znacznie mniejsze – czytelnik może sobie dobrać odpowiednią liczbę, np. 50 tys.

Badacz ludobójstwa ludności polskiej na Kresach, dr. hab. Wiktor Poliszczuk, na podstawie wieloletnich badań twierdzi, że w wyniku polskich akcji odwetowych i prewencyjnych nie zginęło więcej niż 300-1000 Ukraińców, gdyż w oddziałach samoobrony i ruchomych AK i BCh obowiązywał zakaz zabijania kobiet i dzieci. Natomiast w nierównych, desperackich walkach obronnych polskiej ludności mogło zginąć znacznie więcej napastników, gdyż ataki na polskie skupiska były uporczywe i trwały niemal permanentnie. Autor hasła pisze: "Na początku 1945 dowództwo banderowskie wycofało się z organizowania antypolskich czystek etnicznych". Nie zrobiło tego z etycznych pobudek. Banderowcy, którymi dowodził Myrosław Onyszkewycz "Orest", znaleźli się wówczas w zupełnie innej sytuacji niż dwa lata temu na Wołyniu. Ludności polskiej po zachodniej stronie Bugu i w Nadsaniu broniły teraz liczni funkcjonariusze MO, służb bezpieczeństwa, żołnierze KBW, WP. W tym czasie Niemcy, główny sojusznik OUN-UPA, stanął w obliczu totalnej klęski, co również przyhamowało zapędy depolonizacyjne banderowców. Ale minio to trwały mordy ludności cywilnej, o czym świadczą liczne wspomnienia i badania, w tym ostatnio badania zespołu pod kierownictwem dr. Zdzisława Koniecznego.

Autorzy z kręgu dr. Grzegorza Motyki, znanego z proounowskich sympatii i wielu przekłamań historii polsko-ukraińskich stosunków, wyolbrzymiają znaczenie jedynego, odosobnionego przypadku nawiązania współpracy mjr. Mariana Gołębiowskiego z UPA i wspólnego ataku na Hrubieszów 27/28 V 1945. Był to ze strony Gołębiowskiego fatalny i nieodpowiedzialny krok, oceniony bardzo negatywnie przez społeczeństwo polskie, zwłaszcza Kresowian, którzy opłakiwali jeszcze swoich bliskich, zamordowanych przez banderowców. Ten nieodpowiedzialny krok bardzo negatywnie oceniło również kierownictwo WiN i środowiska polonijne. Haniebna banderowsko-winowska akcja na Hrubieszów, wbrew temu co pisze Motyka, nie miała żadnego wpływu na zmianę ounowsko-upowskiego stanowiska wobec ludności polskiej i Polski, również w kwestii 19,5 tys. km terenów wschodnio-południowych RP, do których nadal OUN rości pretensje (!). O ounowskich sympatiach autora hasła świadczy i zamieszczona bibliografia. Skandalem jest pominięcie w niej fundamentalnego dzieła Władysława i Ewy Siemaszko: „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945”, t. I, II, wydanego w 2000 r. Autor hasła pominął również w bibliografii dr. hab. Wiktora Poliszczuka, Ukraińca, najwybitniejszego znawcy ukraińskiego integralnego nacjonalizmu i stosunków polsko-ukraińskich minionego wieku, autora fundamentalnych prac, tłumaczonych na języki obce. W bibliografii pominął autor także prof. dr. hab. Edwarda Prusa, autora kilkudziesięciu prac o OUN-UPA. Za prowokacyjny skandal należy uznać umieszczenie w bibliografii Pawlo Mirczuka, apologety OUN-UPA i wierutnego fałszerza polsko-ukraińskich zaszłości XX w. czy też podobnego W.Kosyka.

Treść hasła o UPA stawia autora w najgorszym świetle, dyskwalifikuje go jako historyka. Nie najlepiej świadczy i o redaktorze dzieła, który dopuścił, by nieuczciwy historyk okłamywał czytelników, podrywając autorytet i zaufanie do Wielkiej Encyklopedii i Wydawnictwa. Liczymy, że Redaktorzy dokonają przeglądu haseł na tematy polsko-ukraińskie i wniosą niezbędne poprawki albo po prostu zlecą opracowanie tych haseł wybitnym, odpowiedzialnym, niezależnym od OUN naukowcom.

"Mała Encyklopedia PWN" z 1974 r. (podobnie jak i inne encyklopedie z tego okresu) jednoznacznie określa istotę UPA: "skrajnie nacjonalistyczna, faszystowska ukraińska organizacja wojskowo-terrorystyczna, utworzona w 1943; wojskowa organizacja OUN, działała na południowo-wschodnich terenach Polski, dokonywała masowych rzezi ludności polskiej, zlikwidowana w 1947". UPA była formacją nie tylko faszystowską, ale i nazistowską! Dlatego jej nobilitacja jest sprzeczna z art. 13 Konstytucji RP.

Feliks Budzisz

Nr 51-52 (18-25.12.2005)
http://www.myslpolska.icenter.pl/index.php?menu=kresy&nr=20051218201610 (*)



(*) Niestety, po rekonstrukcji tey strony internetowej linki na archiwny artykuly nie pracuję: "Strona o podanym adresie zostala zablokowana".

#6:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Ср Ноя 21, 2007 3:10 pm
    —
Hasło: „Ukraińska Powstańcza Armia”.

Zbigniew Małyszczycki pisał kilka razy o skandalicznej treści hasła „UPA” w Encyklopedii Powszechnej wydawanej przez PWN. Pomija się w nim skrzętnie informacji o ludobójstwie na ludności polskiej. Np. w wydanej w ogromnym nakładzie przez „Gazetę Wyborczą” Encyklopedii (20 tomów), opracowanych na materiałach PWN w haśle „UPA” czytamy tylko jedno zdanie o zbrodni na Kresach: „Od wiosny 1943 roku trwały działania zbrojne przeciwko ludności pol., zmierzające do całkowitego usunięcia jej z Wołynia, Polesia i Galicji wschodniej”. Tylko jedno zdanie napisane z maestrią kłamcy. Samo hasło, bardzo obszerne informuje o heroicznych działaniach „niepodległościowej” UPA. Ale PWN nie ma na szczęście monopolu na informację – oto treść hasła „UPA” w internetowej Wikipedii:

Ukraińska Powstańcza Armia (ukr. Українська Повстанська Армія, Ukrajinśka Powstancza Armija, Ukrajinśka Powstanśka Armija – UPA). Formacja zbrojna stworzona przez frakcję banderowską Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Początkowo działała na Wołyniu i Polesiu jako Oddziały Wojskowe OUN (b) (Wijśkowy Widdiły). Nazwę późniejszą, tzn. UPA przejęto od formacji zbrojnych Tarasa Borowcia Tarasa Bulby najprawdopodobniej pod koniec 1942. Za oficjalną datę utworzenia UPA historycy ukraińscy przyjmują 14 października 1942 – Święto Szaty (Pokrowy) Najświętszej Marii Panny. Dzień ten jako święto UPA został ustalony na mocy postanowienia Ukraińskiej Głównej Rady Wyzwoleńczej (Ukrajinśka Hołowna Wyzwolna Rada – UHWR) z 30 maja 1947. Szybki rozwój struktur organizacyjnych i wzrost liczebności UPA nastąpił w 1943, zwłaszcza po przejściu do niej większości ukraińskich policjantów będących do tej pory w służbie niemieckiej. Również w lipcu/sierpniu 1944 roku po rozbiciu przez Armię Czerwoną tzw. SS-Galizien okolo 4 000 ukraińskich ss-manów zasiliły oddziały UPA.

Burzliwy rozwój UPA miał miejsce w tym okresie przede wszystkim na pograniczu Polesia i Wołynia i na Wołyniu. W lecie 1943 UPA rozpoczęła akcję eksterminacji polskiej ludności Wołynia (tkz. rzeź wołyńska). Zorganizowane ludobójstwo trwało nawet jeszcze po ponownym wkroczeniu na Wołyń Armii Czerwonej. W wyniku masowych morderstw dokonywanych z niezwykłym okrucieństwem śmierć poniosło około 60 000 Polaków. W 1944 fala zabójstw przesunęła się na tereny Małopolski Wschodniej, gdzie śmierć poniosło 35 000-40 000 Polaków. Należy podkreślić, iż w eksterminacji polskiej ludności Wołynia i Małopolski Wschodniej oprócz UPA wzięła udział także cywilna ludność ukraińska, zwana przez UPA czernią. Do wspólnych rzezi ludności polskiej dochodziło również we współpracy z 14 Dywizją Grenadierów Waffen SS-Galizien, zbrodnia ludobójstwa we wsi Huta Pieniacka, w której ofiara padło od 800-1200 polskich mieszkańców.

Od 1944 roku, po klęsce Waffen-SS pod Brodami UPA prowadziła walki na terenach ZSRR, Czechosłowacji i Polski, których celem było utworzenie niepodległej Ukrainy”.

Jakże inne rozłożenie akcentów w porównaniu z Encyklopedią PWN. Skandal polega na tym, że PWN jest instytucją państwową i ranga informacji zwartych w Encyklopedii Powszechnej jest o wiele większa niż w Wikipedii. Pociecha jest tylko taka, że obecnie z internetu korzysta o wiele więcej niż z papierowego wydania Encyklopedii PWN. Nie zwalnia nas to jednak z działań zmierzających do ukrócenia haniebnych fałszerstw robionych pod szyldem PWN.

Jan Engelgard
Nr 5 (29.01.2006)

http://www.myslpolska.icenter.pl/index.php?menu=kresy&parStrona=1&nr=2006012620527

#7:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Чт Ноя 22, 2007 2:51 am
    —
Probanderowski IPN i nie tylko.
Środowiska kresowe w walce o prawdę.


„Tragedia Kresów jest bez wątpienia jedną z największych w polskiej historii, porównywalną z tragedią Powstania Warszawskiego. Mamy do czynienia ze zbrodnią ludobójstwa, która nie ma precedensu w naszej historii”, napisał Jan Engelgard w referacie wygłoszonym 11 lipca na uroczystej akademii ku czci pomordowanych przez OUN-UPA w 64. rocznicę apogeum zbrodni w imieniu Kresowego Ruchu Patriotycznego.


„(…) W ciągu ostatnich kilku lat możemy odnotować pewien postęp w badaniach historycznych dotyczących martyrologii Kresów, dzięki czemu możemy z przybliżeniem określić liczbę zamordowanych.


Skala ludobójstwa

Przyjmuje się, że na samym Wołyniu UPA wymordowała na pewno około 60 tysięcy Polaków, a przyjęta w literaturze liczba wszystkich ofiar sięga co najmniej 120 tysięcy zamordowanych, przy czym historycy nie są w stanie określić całkowitej liczy zamordowanych ze względu na brak źródeł. Znana też jest w przybliżeniu liczba Polaków, którzy uciekli przed zagładą lub zostali wywiezieni na roboty do Rzeszy w latach 1943-1944 – liczba ta sięga 300 tysięcy. Wiktor Poliszczuk, i inni autorzy ukraińscy (m.in. Witalij Masłowskij), oblicza też liczbę Ukraińców – ofiar OUN-UPA na 80 tysięcy, ale dotyczy to także okresu po 1944 roku.

Jeśli do tego dodamy liczbę aresztowanych i wywiezionych na wschód Polaków w czasie okupacji sowieckiej w latach 1939-1941, a według bardzo szczegółowych badań jest to 389 tysięcy obywateli II RP polskiej narodowości, to widzimy skalę martyrologii. Tragedia Kresów jest bez wątpienia jedną z największych w polskiej historii, porównywalną z tragedią Powstania Warszawskiego. Mamy do czynienia ze zbrodnią ludobójstwa, która nie ma precedensu w naszej historii. Powstaje więc pytanie – jakie miejsce zajmuje ta zbrodnia w zbiorowej pamięci Narodu oraz jaki jest stosunek do niej elit politycznych i polskiej oraz ukraińskiej nauki?

Ze smutkiem musimy stwierdzić, że nie jest to miejsce adekwatne do skali wydarzenia. W świadomości Narodu dominuje pamięć o zbrodniach niemieckich i sowieckich – przy czym od kilkunastu lat oficjalne czynniki akcentują głównie zbrodnie sowieckie, ze zbrodnią katyńską na czele. Zbrodnia ludobójstwa na Kresach jest spychana na dalszy plan. W ośrodkach naukowych w Polsce temat ten traktowany jest jako „niewygodny”, politycznie śliski i drażliwy. Dlaczego – o tym potem.


Fałszerze historii

Teraz wystarczy tylko stwierdzić, że prym w badaniach tego problemu wiodą historycy albo o nastawieniu probanderowskim (by wymienić tutaj Igora Hałagidę, Romana Drozda, Romana Wysockiego, Jewhena Misiłę czy Grzegorza Motykę), albo starający się nie odchodzić od wymogów obecnej poprawności politycznej (przykładowo historycy ze starej szkoły – Andrzej Chojnowski, Andrzej Ajnenkiel, czy Władysław Serczyk). Badania szczegółowe, poparte badaniami źródłowymi prowadzą tylko historycy młodsi o nastawianiu co najmniej przychylnym opcji ounowskiej, podczas gdy starsze pokolenie historyków formułuje tylko wnioski ogólne. Jeśli byśmy przeanalizowali terminologię, jakiej używają wspominani historycy, to rzuca się w oczy tendencja do zatarcia prawdziwego oblicza zbrodni. I tak, nagminnie spotykamy się z takimi określeniami jak „konflikt polsko-ukraiński”, „antypolska akcja UPA”, „tragedia wołyńska”, „wydarzenia na Wołyniu” i tym podobne. Pokazuje to intencje autorów, unikających terminów adekwatnych, jak „ludobójstwo na Wołyniu”, czy nawet „zbrodnie UPA”.

Jeszcze gorzej wygląda sytuacja na Ukrainie, gdzie przeważająca część historyków stoi na pozycjach nacjonalizmu ounowskiego. Dawni marksiści stali się teraz skrajnymi nacjonalistami. Historycy ci próbują nie tylko tuszować prawdę, ale wręcz twierdzą, że żadnych zbrodni nie było, co najwyżej konflikt polsko-ukraiński sprowokowany w dodatku przez stronę polską. Widoczna jest tendencja do zrzucenia odpowiedzialności na politykę państwa polskiego w stosunku do Ukraińców w II RP albo wprost sugerowania, że likwidacji ludności polskiej dokonywały przebrane za Ukraińców oddziały NKWD i sowiecka partyzantka. Nieliczni historycy ukraińscy uznający fakty (acz ostrożnie) nie powtarzają tego na forum publicznym, stąd ich głos jest kompletnie nieznany. Nic tu nie pomogły seminaria polsko-ukraińskie organizowane prze kilka lat przez środowisko Światowego Związku Żołnierzy AK. Dlatego uzasadniony będzie wniosek, że na Ukrainie wiedza na temat zbrodni dokonanych przez UPA jest praktycznie żadna.


Walka o prawdę

Środowiska kresowe od wielu lat próbują przebić się ze swoimi postulatami zarówno do świadomości ogółu Polaków, jak i elit politycznych. Nie możemy powiedzieć, że są to wysiłki bezskuteczne. Odnotujmy w tym miejscu dosyć szerokie echo obchodów 60. rocznicy ludobójstwa na Wołyniu, kiedy to udało nam się zainteresować tym tematem szereg mediów i polityków. W Sejmie odbyła się debata, podczas której padły ważne sformułowania wygłoszone przez niektórych posłów. Z pozytywnym przyjęciem spotkało się stanowisko posłów Prawa i Sprawiedliwości, PSL i LPR. Jarosław Kaczyński, wówczas poseł opozycji, a dzisiaj premier rządu RP, wypowiedział fundamentalne zdanie, że na Wołyniu mieliśmy do czynienia z ludobójstwem w najczystszej postaci, a ten, kto próbuje zacierać prawdę o tym, jest wspólnikiem ludobójców. W późniejszym okresie Kresowy Ruch Patriotyczny podpisał porozumienie z Polskim Stronnictwem Ludowym dotyczące współpracy, głównie na polu szerzenia wiedzy o martyrologii wsi polskiej na Kresach – wszak prawie wszystkie ofiary ludobójstwa to mieszkańcy wsi. Dzięki temu porozumieniu Kresowy Ruch Patriotyczny nawiązał ścisłą współpracę z Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego, kierowanego przez dr Janusza Gmitruka. Za tę współpracę i pomoc serdecznie dziękujemy – Jarosławowi Kalinowskiemu, Waldemarowi Pawlakowi oraz Tadeuszowi Samborskiemu.

W omawianym okresie powstały opracowania naukowe rzetelnie pokazujące tragedię Kresów. W tym miejscu wymienię tylko Ewę Siemaszko i Władysława Siemaszkę z ich już uznaną za klasyczną pozycją „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia w latach 1939-1945” oraz Henryka Komańskiego i Szczepana Siekierkę z drugim wielkim dokumentacyjnym dziełem „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w Województwie Tarnopolskim 1939-1946”. Ponadto ogromne znacznie mają opracowania źródłowe autorstwa dr Lucyny Kulińskiej, prace analityczne na temat istoty ukraińskiego nacjonalizmu autorstwa prof. Bogumiła Grotta, a także prace prof. Mariana Malikowskiego, prof. Ryszarda Szawłowskiego, prof. Czesława Partacza i dr. Zdzisława Koniecznego. Osobne podziękowania należą się oczywiście dr Wiktorowi Poliszczukowi, który niestrudzenie publikował kolejne prace dotyczące historii OUN-UPA z pozycji Ukraińca walczącego o prawdę i honor własnego narodu. Jego dorobek jest dokładnie znany w środowisku kresowym.

W walce o prawdę odnotować też należy znaczący postęp na drodze do wybudowania w Warszawie pomnika ofiar OUN-UPA. Jeszcze podczas kadencji Lecha Kaczyńskiego jako prezydenta Warszawy otrzymaliśmy zgodę na budowę pomnika oraz propozycje lokalizacji w centrum stolicy (na Palcu Grzybowskim lub w Alei Solidarności w okolicy Muzeum Niepodległości). Prezydent Warszawy w liście do inicjatorów pomysłu wybudowania pomnika uznał tę inicjatywę za ze wszech miar godną poparcia – było to w roku 2003. Nasze dzisiejsze kłopoty związane z tą inicjatywą są wynikiem akcji probanderowskich środowisk ukraińskich w Polsce wspieranych przez niektóre środowiska polskie. Owocem tego był nagłośniony przez „Gazetę Wyborczą” list 134 osób protestujący przeciwko projektowi pomnika. Nie kwestionuje się już jednak, przynajmniej oficjalnie, samej idei powstania pomnika, lecz stara się opóźnić jego odsłonięcie lub wpłynąć na jego kształt.


Mur obojętności

Mówiąc o naszych sukcesach i pracy nie sposób jednak nie wspomnieć o barierach, na jakie wciąż napotykamy. Niestety nie da się – poza drobnymi wyjątkami – nic dobrego powiedzieć o instytucjach państwa polskiego, które powinny sprzyjać naszej aktywności i pomagać nam na każdym kroku. Tymczasem my napotykamy wciąż na jawną niechęć, a nawet próby przeciwdziałania. Dotyczy to – idąc od samej góry – urzędu Prezydenta RP, poprzez poszczególne ministerstwa i inne instytucje. Nasza ocena jest taka – bez względu na to, kto sprawuje rządy – mamy do czynienia z taką samą sytuacją. Ze smutkiem odnotowujmy pasywną i kapitulancką wobec postulatów wysuwanych prze środowiska postbanderowskie kolejnych prezydentów i rządów RP.

W imię fałszywie pojętej troski o stosunki polsko-ukraińskie, dokonuje się aktów tuszujących prawdę historyczną, by wspomnieć uroczystości z udziałem prezydentów Polski i Ukrainy w Porycku w 2003 roku czy w Pawłokomie w 2006. Pomimo wielu protestów i oświadczeń kierowanych do kancelarii prezydenta RP nic w tej materii się nie zmienia. Osobną sprawą jest postawa Instytutu Pamięci Narodowej, który – jak wynika z nazwy – powinien służyć odkrywaniu prawdy o losach narodu polskiego. Tymczasem instytucja ta stała się zapleczem dla historiografii jawnie lub półjawnie postbanderowskiej. Ba, zatrudnia ona nawet historyków ukraińskich zajmujących się gloryfikowaniem UPA. Dokonuje się to pod pozorem ukazywania antykomunistycznego charakteru UPA i przez to zrównywanie jej z podziemiem polskim. W tym samym czasie śledztwa prowadzone przez IPN w sprawie zbrodni UPA na ludności polskiej trwają w nieskończoność i pomimo upływu wielu lat nic nie słychać o ich zakończeniu. IPN to nasze, Kresowian, wielkie rozczarowanie.


Banderowska jaczejka

O tym, z jakimi metodami mamy do czynienia ze strony wpływowego środowiska postbanderowskiego w Polsce niech świadczy ten przykład. W roku 2001 ukazał się w małym nakładzie album zatytułowany „Cudzoziemcze, idź powiedz Ukrainie – upamiętnienia tragedii Zakerzonia w latach 1944-1947”. We wstępie działacz Związku Ukraińców w Polsce i publicysta tygodnika „Nasze Słowo”, Bohdan Huk, pisze: „Przez dziesiątki lat walki o pomniki, o tożsamość narodową i pamięć historyczną – zwycięsko wyszła strona ukraińska. Siłą miłości do ziem ojczystych wybudowano 137 miejsc pamięci w 108 miejscowościach. Świadczą one i będą świadczyć kolejnym pokoleniom, że na etnicznych, ukraińskich ziemiach Łemkowszczyzny, Bojkowszczyzny, Nadsania, Chełmszczyzny i Podlasia przelano krew za ich niepodległość a ukraińskie pomniki stoją na ukraińskiej ziemi (...) 95 proc. z tych pomników znajduje się na południowo-wschodnich terenach RP”.

Dodajmy, że są to nie tylko miejsca pamięci poległych, ale całe panteony chwały UPA, z nazwami kureni. Wiele z nich zostało wzniesionych z naruszeniem polskiego prawa, o czym informowała choćby Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Jednak interwencje środowisk kresowych w tej sprawie, na przykład w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, natrafiały na mur milczenia, bądź na odmowę zajęcia się nią. Tymczasem Josyp Myca, przewodniczący Związku Ukraińskich Więźniów Politycznych w Polsce, pisze list otwarty do prezydenta Wiktora Juszczenki, opublikowany między innymi w ukazującej się w USA „Nacjonalnej Trybunie” (grudzień 2005). Czytamy tam, co następuje: „Na mogiłach naszych pobratymców rozrzuconych po lasach i jarach nie pozwala się postawić nawet krzyża, podczas gdy naszym ciemiężycielom odsłania się panteony chwały we Lwowie, Pawliwce, Porycku, Hucie Pieniackiej oraz innych miejscowościach”. Jak to nazwać? Nie jest zresztą jedyny przykład jawnie antypolskiej aktywności postbanderowskiego środowiska w Polsce, które cieszy się, nie wiedzieć czemu, wyjątkową pobłażliwością władz RP.

Mówiąc o tych wszystkich sprawach przypomnieć powinniśmy, że główną i jedyną intencją naszej działalności jest walka o prawdę i uczczenie ofiar. Nigdy nie utożsamialiśmy OUN-UPA z ukraińskim narodem, nigdy też nie twierdziliśmy, że istnieje problem polsko-ukraińskiego pojednania. Dla nas Ukraińcy byli sąsiadami, którzy często tak jak my byli poddawani terrorowi OUN. Nigdy nie godziliśmy się i nie zgodzimy na to, by postawiono znak równości pomiędzy dzisiejszą Ukrainą a UPA, pomiędzy zwykłymi Ukraińcami a bandytami. Ale z taką samą determinacją będziemy zwalczać wszelkie objawy gloryfikacji UPA przez oficjalne czynniki ukraińskie – dlatego nie godzimy się na przemilczanie przez polskie władze faktów budowy niezliczonej już ilości pomników na cześć UPA na Ukrainie, pomników Bandery, Szuchewycza, czy Kłyma Sawura. Nam próbuje się przeszkodzić w budowie pomnika ofiar UPA w Warszawie, a w prawie każdym mieście zachodniej Ukrainy stoi pomnik ich oprawców i nikomu w Polsce to nie przeszkadza. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć racji, jakie stoją za tego typu zachowaniami. Tak samo nie jesteśmy w stanie zrozumieć, dlaczego państwo polskie toleruje działania ewidentnie probanderowskie Związku Ukraińców w Polsce i finansuje jego organ – tygodnik „Nasze Słowo”. (...)"

Jan Engelgard

Redaktor Naczelny tygodnika "Myśl Polska"

Źródło informacji: Probanderowski IPN i nie tylko. Środowiska kresowe w walce o prawdę

#8:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пт Ноя 23, 2007 12:04 pm
    —
Gwałtu na prawdzie historycznej ciąg dalszy.
(w odpowiedzi Sławomirowi Sierakowskiemu)

Autor - Wiktor Poliszczuk.

Gazeta Wyborcza (środa, 11 czerwca 2003 r.) opublikowała artykuł Sławomira Sierakowskiego pt. Chcemy innej historii, w którym jego autor, wraz z Redakcją Gazety Wyborczej, narusza moje dobra osobiste. W szczególności mowa w nim o tym, że moje "prace wydaje Komunistyczna Partia Ukrainy", co jest powtórzeniem pomówienia w wykonaniu Grzegorza Motyki, które można odczytać jako sugestię, że ja współpracuję z KPU lub jestem jej sympatykiem i jest to usiłowanie zaszeregowania mnie do komunistycznych autorów, a to w dzisiejszej konstelacji politycznej nie jest obojętne dla autora obiektywnych prac naukowych. Już przez to tylko S. Sierakowski ustawił się od strony politycznej do poruszonego w artykule problemu. Poza tym, tenże S. Sierakowski kilkakrotnie powtarza, że jestem "historykiem emigracyjnym, powszechnie odrzucanym przez ukraińskie środowisko historyczne." Po pierwsze – nie jestem historykiem, jestem prawnikiem i politologiem, doktorem habilitowanym nauk humanistycznych; po drugie – S. Sierakowski dopuszcza się kłamstwa co do twierdzenia, że moje prace wydaje Komunistyczna Partia Ukrainy, bowiem na Ukrainie wydana została jedna tylko moja praca (Gorzka prawda: zbrodniczość OUN-UPA), a jej wydawcą było Wydawnictwo "Doneczczyna", którego nie identyfikuję z jakąkolwiek partią polityczną na Ukrainie. Będąc zainteresowany upowszechnieniem tej pracy, na prośbę przyjaciół z Ukrainy, napisałem ogólne, bez jakiegokolwiek adresu, zezwolenie na druk tej pracy z jednym tylko zastrzeżeniem, że nie wolno w niej niczego zmieniać. Z wydawcą - Wydawnictwem "Doneczczyna", nigdy nie miałam kontaktu, jak też z tytułu wydania tej pracy nie otrzymałem jakiegokolwiek wynagrodzenia. Po trzecie – S. Sierakowski, wzorem ukraińskiej nacjonalistycznej propagandy, utożsamia pojęcia "ukraińskie" z pojęciem "ukraińskie nacjonalistyczne", prawdą bowiem jest, że ukraińskie nacjonalistyczne środowiska na Ukrainie i na Zachodzie bojkotują moje prace, ale na Ukrainie byli i są historycy, którzy je doceniają, a jeden z nich, Witalij Masłowśkyj, w swojej książce analizie mojej pracy poświęcił kilkudziesięciostronicowy rozdział. Okazuje się, że S. Sierakowski posługuje się pojęciami z arsenału propagandy nacjonalizmu ukraińskiego, dla którego "ukraińskim" jest tylko to, co jest "nacjonalizmem ukraińskim". Przy okazji powiem S. Sierakowskiemu, a przeczytają to inni zwolennicy jego poglądów, że moją "Gorzką prawdę" na Ukrainie przepisywano na maszynie i w ten sposób upowszechniano ją. Dla mnie była to największa zapłata za mój trud. Poza tym powiem, że moją "Gorzką prawdę" pięciokrotnie wznawiało, wcale nie lewicowe, Środowisko 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty w Warszawie, zaś moje Dowody zbrodni OUN i UPA wydało, też nie lewicowe, Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu. Ale jest, gdy S. Sierakowski, jeszcze student, a już łączy politykę z publikacjami prac naukowych.

Mam nadzieję, że Gazeta Wyborcza opublikuje tę moją replikę zgodnie z wymogami prawa prasowego i odwoła insynuacje, o których mowa wyżej.

Kilka zdań powiem o "argumentach" S. Sierakowskiego, skierowanych przeciwko mojemu i innych autorów książki Polacy i Ukraińcy wczoraj i dziś (Kraków, 2002, wyd. UJ, red. Bogumił Grott) myśleniu. Mówi on, że jego, dwudziestolatka S. Sierakowskiego, pokolenie "potrzebuje czegoś więcej, niż tylko dokładnego rachunku strat i prawdy historycznej", że to pokolenie "potrzebuje porzucenia logiki narodowych krzywd", że to pokolenie "chce innej historii."

Nie wiem w imieniu jakiego odsetka pokolenia polskich "dwudziestolatków" przemawia S. Sierakowski, ale ma on prawo mieć takie, a nie inne poglądy na świat, na historię, na moralność. Wiem jakie są dążenia dzisiejszych "dwudziestolatków" i nie tylko "dwudziestolatków". Wiem, że można dziś mówić też o takich, którzy potrafiliby przejść nad trupem zamordowanej właśnej matki i ze sprawcą mordu pójść na piwo, bo ich wspólnym celem jest "Europa". Moralności narzucać nie wolno, ona jest właściwością indywidualną, ale to nie oznacza, że prezentowany przez S. Sierakowskiego pogląd jest wzorcem do naśladowania.

Pamięć o zmarłych należy do etsou narodów słowiańskich, tym bardziej pamięć ta obowiązuje, gdy bliscy zginęli w następstwie, w sposób okrutny popełnionych, mordów. Tej pamięci nikt nie ma prawa ludziom odbierać. S. Sierakowski może myśleć inaczej, "po europejsku", jego filozofia może sprowadzać się, jak twierdzi, do "odwrócenia się tyłem do historii", to jego, być może też pewnego odsetka "dwudziestolatków", a nie narodu, sprawa. Być może S. Sierakowski nie słyszał o mordzie masowym dokonanym w latach I. wojny światowej przez odłam młodoturków na Ormianach, niech więc przyjmie do wiadomości, że pamięć historyczna Ormian żyje do dziś, oni w 2002 roku potrafili uzyskać uchwały zachodnich parlamentów, stwierdzające, że mord na ich ziomkach był ludobójstwem. Cóż, życie jest życiem, nie wolno go standaryzować. Dla jednych szczytem osiągnięć jest pełny żołądek, dla innych dowolna ilość kufli bawarskiego piwa, a jeszcze dla innych posiadanie domku i jego urządzenie – bez rozmyślania o przeszłości. Ale obok nich są też tacy, którzy z uporem dążą do ujawnienia prawdy historycznej. W moim przypadku prawda historyczna polegająca na wskazaniu na konkretnego organizatora i sprawcę zbrodni ludobójstwa na ludności polskiej pozwoli na oczyszczenie narodu ukraińskiego od negatywnego stereotypu "Ukraińca-rizuna". Tego, jak widzę, S. Sierakowski nie jest w stanie zrozumieć

S. Sierakowski ma prawo do "odwrócenia się tyłem do historii", a to, w konsekwencji, oznacza odżegnanie się od tradycji polskiego chrześcijaństwa, Konstytucji 3 Maja, Powstania Listopadowego, Powstania Styczniowego, od Cudu nad Wisłą, Powstania Warszawskiego, od Prymasa Tysiąclecia, odżegnanie się od Reja, Mickiewicza, Słowackiego, Moniuszki - od wszyskiego, co nie jest współczesną Europą. Taka postawa w nauce nazywa się nihilizmem narodowym. Obecnym narodowym nihilistom wystarczy muzyka rap, przypominające epiletpyczne konwulsje występy estradowe, porno w internecie, nie myślą oni o tym, że za tym wszystkim podąża narkomania, masowa prostytucja, handel żywym towarem, zabójstwa na zlecenie, AIDS itd. Dziw bierze, że S. Sierakowski jest studentem Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Warszawskim i prowadzi badania nad socjologiczną pamięcią zbiorową na Uniwersytecie w Monachium. S. Sierakowski chyba naprawdę jest nihilistą narodowym, skoro jest on, jak mówi, zwolennikiem "poholokaustowego uniwersalizmu".

Aby mówić o tak poważnej zaszłości, jaką był mord masowy na bezbronnej ludności, należy mieć do tego przygotowanie, którego, jak dowodzi omawiany artykuł, S. Sierakowski nie posiada, on nie ma elementarnej wiedzy o nacjonalizmie ukraińskim i, nie bacząc na to, ośmiela się mówić na temat jego ofiar. Dla niego, jak mówi, "niech się w przeszłość zapadną" swary o dziesiątkach, setkach tysięcy pomordowanych. Dla niego - co to jest kilkadziesiąt czy ponad sto tysięcy pomordowanych bezbronnych starców, kobiet, niemowląt – ziomków jego rodziców, dziadków. Ciekawe, że on, już "Europejczyk", nie widzi, że Żydzi do dziś badają problemy ilości, metod i sprawców dokonanego holocaustu na ich współziomkach. Pamięci historycznej narodu nie można regulować przystąpieniem lub nieprzystąpieniem do Unii Europejskiej, pamięć historyczna nie podlega dekretowaniu, jak też nie ulega kształtowaniu przez środki masowego przekazu.

W kontekście "mordów wołyńskich" autor artykułu mówi o "Jedwabnem", chociaż, jako kształcący się na Uniwersytecie Warszawskim i Monachijskim, powinien znać elementarną różnicę między mordem incydentalnym, popełnionym bez zaplecza ideologicznego czy politycznego, a mordem masowym, doktrynalnym, planowym, nakazanym przez określoną strukturę ideologiczno-polityczną. Już tylko to porównanie S. Sierakowskiego potwierdza brak u niego przygotowania naukowego.

Autor omawianego artykułu podaje jako pewnik, że "w odwecie z rąk polskich straciło życie około 10 tys. Ukraińców". Skąd ta liczba? Na jakiej podstawie S. Sierakowski to obliczył? On nie obliczał, bo się tym nie zajmuje, on tylko powtarza propagandę nacjonalizmu ukraińskiego (przyjętą za prawdziwą przez niektórych historyków polskich), a ta propaganda, ustami pseudohistoryków ze stopniami i tytułami naukowymi, dziś mówi już o 20 tysiącach ofiar ukraińskich, które padły z rąk polskich. Powiem więc S. Sierakowskiemu: Ukraińców na Wołyniu i w Halicji w latach 1941-1950 zginęło nie około 10, nie około 20 tysięcy, a co najmniej 80.000, tyle, że nie z rąk polskich, a z rąk struktur OUN Bandery. Ale czy słyszał on cokolwiek o ukraińskich ofiarach OUN Bandery? Nie? To znaczy, że nie czytał mojej "Gorzkiej prawdy", nie czytał mego opracowania pt. Ukraińskie ofiary OUN-UPA, a teraz odsyłam go do V. tomu serii wydawniczej mego autorstwa pt. Nacjonalizm ukraiński w dokumentach (Toronto, 2003), w którym publikuję ponad 5.000 nazwisk ofiar ukraińskich, a stanowią one nie więcej jak 6% ogólnej liczby ofiar, padłych z rąk OUN Bandery. Czy o tych ofiarach S. Sierakowski słyszał cokolwiek od G. Motyki (za którym powtarza insynuację o tym, że moje prace wydaje Komunistyczna Partia Ukrainy)., czy którykowiek historyk, a do nich zaliczają siebie A. Michnik i J. Kuroń, słyszał o ukraińskich ofiarach OUN Bandery od Jarosława Hrycaka? Czy J. Hrycak wspomniał cokolwiek o takich ofiarach w swoich pracach?

Otóż to, nikt o nich nie mówi, nie pisze, bo należy je przemilczać w ramach gwałtu nad prawdą historyczną. Z tego samego powodu przemilcza się moje prace, bowiem w nich, w całości opartych na dokumentach archiwalnych autorstwa struktur OUN-UPA-SB, niemieckich i radzieckich, zawarta jest prawda, której obalić nie można.

S. Sierakowski mówi, że autorzy książki Polacy i Ukraińcy wczoraj i dziś stosują "metodologię przemocy", że unikają dyskusji. W swoim tylko imieniu powiem co następuje:
Sześć lat temu zwróciłem się w liście otwartym, skierowanym do kierownictw ukraińskich organizacji nacjonalistycznych w Kanadzie o zorganizowanie publicznego panelu na temat ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego, w którym z jednej strony wzięliby udział trzej ukraińscy nacjonalistyczni historycy (banderowiec, melnykowiec i tzw. "dwójkarz"), a z drugiej strony ja. Była to okazja do zdyskredytowania moich ustaleń, ocen i poglądów. Nie podjęto jednak ze mną kulturalnej dyskusji, zastosowano natomiast wobec moich prac i wobec mnie samego zmowę milczenia. A S. Sierakowski mówi, że autorzy wspomnianego zbioru "nie odczuwają potrzeby dyskusji". Skąd taki wniosek? Czy z faktu, że ich nie dopuszcza się do udziału w dyskusjach? Dlaczego nie dopuszcza się ich do dyskusji? Bowiem konfrontacja poglądów byłaby niekorzystna dla tych, którzy reprezentują ukraiński nacjonalistyczny punkt widzenia.

W zbiorze, o którym pisze S. Sierakowski, opublikowany został mój referat pt. Pojęcie integralnego nacjonalizmu ukraińskiego. Dotychczas nikt, absolutnie nikt nie odważył się na chociażby próbę obalenia zawartych w tym opracowaniu tez.

S. Sierakowski wspomina jedną tylko moją pracę, Gorzką prawdę: zbrodniczość OUN-UPA, chociaż, skoro poddaje w wątpliwość moją wiarygodność, powinien wiedzieć, że po tej książce opracowałem i wydałem takie prace, jak Ideologia nacjonalizmu ukraińskiego (dysertacja doktorska), oraz pięć tomów (format A-4) serii wydawniczej pt. Integralny nacjonalizm ukraiński jako forma faszyzmu, w tym tom II. pt. Dowody zbrodni OUN i UPA (778 stron, dysertacja habilitacyjna) oraz trzy tomy, każdy po ponad 500 stron (format A-4) pt. Nacjonalizm ukraiński w dokumentach. Ani jedna teza, ani jeden zawarty w tych pracach dokument nie został poddany w wątpliwość ani przez historyków polskich, ani ukraińskich nacjonalistycznych. O czym to świadczy? Chyba o tym, że brak jest podstaw do podważenia rzetelności moich prac.

Dla S. Sierakowskiego prace te nie istnieją, dla niego, prawdopodobnie, sam faszyzm nie jest już złem, jest tylko zjawiskiem historycznym, o którym nie warto mówić.

W jednym z moich opracowań (Akcja "Wisła" – próba oceny) sformułowałem opinię, zgodnie z którą, gdyby nie było operacji "Wisła", to Polska po 1989 roku miałaby swoje "Kosowo". Do takiego wniosku prowadzi rzetelna analiza wydarzeń w byłej Jugosławii w kontekście zasad ideologicznych i założeń programowych OUN. S. Sierakowski inaczej widzi ten problem. On (jak i G. Motyka) nie wie, czy była inna, prócz operacji "Wisła", możliwość zakończenia rebelii OUN-UPA na tzw. "Zacurzoniu". Niech więc S. Sierakowski sięgnie do opinii £ewa Szankowśkiego, który dla G. Motyki jest największym autorytetem w sprawach UPA, a zobaczy, że tenże, to znaczy £. Szankowśkyj - przedwojenny działacz OUN, organizator napadów na oddziały Wojska Polskiego we wrześniu 1939 roku, aktywny członek OUN-UPA, organizator banderowskiej rebelii na południowo-wschodnich terenach Polski powojennej, na emigracji ukraiński nacjonalistyczny historyk - wyraŸnie pisze, że bez przesiedlenia ludności ukraińskiej nie byłoby możliwe zwalczenie UPA i struktur OUN na tzw. "Zacurzoniu".

Problem "odwetów" polskich na Wołyniu. Czy S. Sierakowski, razem z G. Motyką, znają dowody na istnienie takich akcji, prócz wynurzeń W. Romanowskiego, mówiącego o takiej akcji? Czy na takim incydentalnym fakcie można budować teorię o "odwetach", nawet o "spirali akcji odwetowych"? Gwoli prawdy historycznej trzeba powiedzieć, że były ukraińskie ofiary, które padły z rąk polskich, tak było, na przykład, we wsi Omelno pod Przebrażem, gdy uczestnicy polskiej samoobrony, w obliczu konieczności wyżywienia ponad 20.000 ludzi, dokonali wypadu po żywność, a ludność ukraińska broniła swego stanu posiadania i, broniąc go, niewinna, padała z rąk polskich. Czy S. Sierakowski wraz z G. Motyką zastanawiał się nad tym, że o polskich "akcjach odetowych" nie pisze M. Łebed', Danyło Szumuk i inni nacjonalistyczni autorzy – świadkowie i uczestnicy wydarzeń? Ja zaś dodam, że w tysiącach posiadanych przeze mnie dokumentów archiwalnych, w tym autorstwa struktur OUN Bandery, radzieckich, niemieckich, nie ma informacji o polskich "odwetach". Pojedyńcze akcje odwetowe były, były też wypady po żywność. W ich toku ukraińskie ofiary na Wołyniu, które padły z rąk polskich, nie przewyższyły 1% ofiar polskich (około 600), a w Halicji 3% (około 1.800).

S. Sierakowski niefortunnie pisze o "darwinistycznej wizji stosunków międzynarodowych", rzekomo reprezentowanej przez jednego z autorów wspomnianego zbioru pod red. B. Grotta. Darwinizm społeczny był i jest właściwy dla ideologii nacjonalizmu ukraińskiego, a zgodnie z nim, to znaczy z darwinizmem społecznym, nacje stanowią gatunek w przyrodzie i dlatego walka między nimi o byt i przetrzeń jest prawem natury. Zaś autorzy wspomnianego zbioru, ani żaden inny mi znany, nigdy i nigdzie nie usprawiedliwiali mordów na ukraińskiej ludności cywilnej, dokonanych przez struktury polskie na Wołyniu, w Halicji czy na tzw. "Zacurzoniu". Gdy chodzi o mordy na ludności ukraińskiej na zachód od Bugu i Sanu (Sahryń, Pawłokoma, Zawadka Morochowska i inne), to zawsze miały one konkretną, aczkolwiek nie podlegającą usprawiedliwieniu, przyczynę, nie były to mordy w wykonaniu zasad ideologicznych czy założeń programowych jakiejkolwiek polskiej struktury zorganizowanej – władzy czy podziemia, podczas gdy mordy struktur OUN Bandery, powtórzę to, miały charakter ideologiczno-polityczny-doktrynalny. Jest różnica, czy jej nie ma?

Poglądom autorów zbioru pt. Polacy i Ukraińcy dziś i jutro S. Sierakowski przeciwstawia poglądy uczestników dziesięciu, odbytych w pięciu latach, seminariów historyków polskich i ukraińskich nacjonalistycznych. Powiem więc jemu, i nie tylko jemu, ale też uczestnikom tych seminariów, szczególnie ich kierownictwu naukowemu, że nauka astronomii wie o Księżycu więcej, niż zajmująca się stosunkami polsko-ukraińskimi nauka polska o realiach tragedii Wołynia i Halicji z lat 1943-44, bowiem ta nauka do dziś nie wie o tym czym była UPA, nie wie też o szeregu innych bardzo ważnych problemów. Szczegóły co do tego twierdzenia S. Sierakowski i inni mogą znaleźć w moich pracach.

S. Sierakowski, jak i wielu jemu podobnych, nie rozumie jednego: nacjonalizm ukraiński, to nie naród ukraiński. Jestem zmuszony do wyłożenia mu tej materii na prostym, na gimnazjalnym poziomie przykładzie. Może istnieć duża rodzina Sierakowskich, dwustuosobowy klan Sierakowskich, a w nim, teoretycznie, może znależć się dwóch, powiedzmy – Mietek i Bronek, wyrodków, którzy, po wstąpieniu do bandy Kostka, dopuścili się okrutnej zbrodni. To czy ich, tych dwóch, Mietka i Bronka, można nazywać ogólnie" Sierakowscy"? Czy można o nich mówić, że zbrodni dokonali "Sierakowscy"? Czy nie należy nazywać ich po imieniu i mówić, że zbrodni dopuścili się Mietek i Bronek Sierakowscy? Sądzę, że taka argumentacja powinna dotrzeć nie tylko do studenta Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Warszawskim, ale też do wielu historyków, dziennikarzy, a nawet do bardzo wysokiej rangi urzędników państwowych, którzy do dziś mówią: "Polaków wymordowali Ukraińcy", zamiast "Polaków wymordowali nacjonaliści ukraińscy." Do dziś Rada Najwyższa Ukrainy nie uznała OUN-UPA za formację narodowo- wyzwoleńczą narodu ukraińskiego, a na taką kreują ją polscy historycy, politycy, dziennikarze, do których przyłączył się redaktor "Więzi" Jacek Borkowicz i S. Sierakowski. Czy nie wiedzą oni, że Międzynarodowa Federacja Weteranów II. wojny światowej nie przyjęła w swe szeregi UPA właśnie dlatego, że nie była ona strukturą narodowowyzwoleńczą narodu ukraińskiego, bo OUN-UPA była strukturą zbrodniczą o faszystowskiej ideologii?

S. Sierakowski pisze, że chce patrzeć na tragiczne wydarzenia "ponadnarodowo". To jego prawo, bo co dla niego naród, jego kultura, jego przeszłość. W Europie też zachodzą procesy jednania narodów, ma miejsce ścisła współraca między Niemcami a Francją. Ale ... Niemcy uznali faszyzm za formację zbrodniczą, Sowieci (XX Zjazd KPZR) potępili stalinizm, Rosja przyznała mord katyński, Polska Ludowa skazała sprawców mordu na Żydach w Jedwabnem, Polska współczesna uznała, że dopuszczono się zbrodni w £ambinowicach, zażądała od Izraela wydania Morela, tyle że Izrael ...

Tylko Ukraina nie zdobyła się na potępienie sprawców mordów wołyńskich dokonanych przez znaną strukturę – przez formacje OUN Bandery. Polska też nie zdobyła się na takie potępienie, chociaż, w świetle prawa międzynarodowego, mordowani w latach 1943-1944 na Wołyniu i w Halicji Polacy i Ukraińcy byli obywatelami polskimi. Nawet więc jeżeli dwudziestolatek S. Sierakowski chce "odwrócić się tyłem do historii", to najpierw niech dokona z nią rozliczenia. Nie można z grzechem iść w przyszłość. A on chce iść do ponadnarodowej Europy z pustką przeszłości, w nadziei na napełnienie brzucha, może na intratną posadę w strukturach europejskich. Tacy też są potrzebni w Europie. A ja mam wiedzę, że naród bez przeszłości nie ma przed sobą przyszłości, taki naród rozpłynie się w kulturze hamburgerów, muzyki rap, ale za to z wakacjami na Azorach. Tyle, że daleko nie wszystkich czeka taka wizja.

Na marginesie powiedzianego: od polskich historyków, dziennikarzy czy felietonistów w rodzaju S. Sierakowskiego, wymagać należy, aby zażądali od "wybitnego intelektualisty ukraińskiego, dyrektora Instytutu Badań Historycznych Uniwersytetu we Lwowie" Jarosława Hrycaka, również od takich profesorów, jak Jarosław Isajewycz, Jarosław Daszkewycz, Wołodymyr Serhijczuk, Stanisław Władysławowycz Kulczyćkyj – aby publicznie powiedzieli: czy wiedzą oni cokolwiek o kilkudziesięciu tysiącach ukraińskich ofiar OUN Bandery, czy nie wiedzą? Jeżeli odpowiedzą, że nie wiedzą, to znaczy, że kłamią. Dla mnie fakt w postaci co najmniej 80.000 ukraińskich ofiar OUN Bandery jest sprawą o znaczeniu zasadniczym, wyjaśnia on wszystko. W szczególności wyjaśnia, że nie "Ukraińcy", nie "chłopi wołyńscy" mordowali ludność polską, a mordowali ją, jak też ludność ukraińską, banderowcy, to znaczy członkowie struktur zbrojnych OUN Bandery. Kto te struktury broni, usprawiedliwia, usiłuje je zrównać z bezbronną ludnością, albo nawet z AK – ten nie zasługuje na szacunek ani jako człowiek, ani jako człowiek nauki.

Nie odpowiadałbym S. Sierakowskiemu, bo nie jest on dla mnie partnerem do dyskusji, odpowiadam tylko dlatego, że jego, z całą pewnością inspirowane przez Grzegorza Motykę, wynurzenia opublikowała wielonakładowa Gazeta Wyborcza, która, jak widać z notki redakcyjnej przed artykułem, solidaryzuje się z ponadnarodowymi wywodami S. Sierakowskiego. Wspólnie oni dopuszczają się gwałtu na prawdzie historycznej o zbrodniach OUN Bandery.
S. Sierakowskiemu przepowiadam duże osiągnięcia w życiu. Trzeba bowiem dużego tupetu, aby, nie mający jakiejkolwiek wiedzy o nacjonalizmie ukraińskim, student podjął się krytyki prac ludzi nauki. A tupetu S. Sierakowskiemu nie brakuje.

Toronto, 12 czerwca 2003 r.


* * *

P.S. Gazeta Wyborcza, choć jej redaktor naczelny jest zaliczany do wzorca moralności, choć jest on kawalerem Legii Francuskiej, choć powołuje się on na (gdy wygodne mu) prawo prasowe – nie opublikowała powyższej odpowiedzi S. Sierakowskiemu, nie udzieliła mi jakiegokolwiek wyjaśnienia przyczyn odmowy opublikowania mego listu.
Prawdą jest, że mógłbym "Gazetę Wyborczą" i Sławomira Sierakowskiego zaskarżyć do sądu, żądając publicznego przeproszenia i odwołania pomówień. Może tego nawet chciałby multimilioner Adam Michnik, może chciałby tego wraz z innymi – wciągnąć mnie, prawie osiemdziesięcioletniego mieszkańca Kanady, w procesy sądowe, aby uniemożliwić mi pisanie prac naukowych. Dla Adama Michnika wydatki na taki proces, jak też na procesy w związku z publikacjami Pawła Smoleńskiego na łamach "Gazety Wyborczej", nie stanowiłyby znaczącego uszczerbku w budżecie "Angory", ale mnie mogłyby doprowadzić do ruiny finansowej i zdrowotnej.
Dlatego właśnie tutaj publikuję odpowiedź S. Sierakowskiemu, niech Czytelnik oceni moją, jego i Adama Michnika postawę.

#9:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пт Ноя 23, 2007 12:09 pm
    —
Wołyńska hekatomba Polaków

Mordowanie księży i palili kościoły.

Księża rzymsko-katoliccy, ginęli indywidualnie i razem ze swoimi parafianami w dezelowanych kościołach. Skoordynowana akcja ludobójcza ludności polskiej, wystąpiła na przykład na Wołyniu w niedzielę pamiętnego dnia 11 lipca roku 1943, kiedy to terroryści OIN-UPA dokonywali okrutnych morderczo rabunkowych napadów na ludność polską modlącą się w kościołach.

Były to kościoły rzymsko-katolickie, na przykład w takich miejscowościach jak: Kisielin pow. Horochów, Krymno pow. Włodzimierz, Poryck pow. Włodzimierz, Świciów pow. Włodzimierz i w samym Włodzimierzu mieście powiatowym.
Równocześnie ukraińscy szowiniści dokonali napadów co najmniej w pięciu kościołach w tym regionie. W kościele rzymsko-katolickim w Kisielinie i na plebanii zginęło kilkaset osób dorosłych i dzieci. Łącznie z mordami w miasteczku, szacowano około 1000 ofiar. A oto relacja naocznego świadka: Zaczęli mordować nożami i (...) wyciągać ofiary na dwór do dalszego mordowania i dać miejsce innym ... widział, że wprost w kościele zdzierali ubranie, a dzieci, których było dość dużo, były mordowane nie tylko nożami... Dzieci rozrywali na dwoje, albo rozbijali główki o mur tak, że mózgi zostawały na ścianach i posadzce. Innych mordowali siekierami.

W Porycku zginęło w kościele około 170 wiernych i wielu było rannych. Ksiądz Bolesław Szawłowski, sekretarz sądu biskupiego, notariusz kurii biskupiej w Łucku, w czasie odprawiania nabożeństwa został ciężko ranny przy ołtarzu i zmarł z odniesionych ran w dniu 11 sierpnia 1943 roku.

W powiatowym miasteczku Włodzimierz, w kościele zginęło około 1500 Polaków, w tym 18 księży rzymsko-katolickich.
Ponadto, terrorystyczne bojówki OUN-UPA mordowały wiernych również w innych rzymsko-katolickich kościołach na Wołyniu, na przykład w takich miejscowościach jak: Chrynów, Zabłotce, Kuty, Szumbar, Wyszogródek, Białozórka, Kołodno.

A oto fragmenty listu duchownego: ...Kuty zburzono kościół, po wyrżnięciu w nim 200 Polaków... w Kołodnie wymordowano w ciągu 2 godzin około 500 Polaków.

Podobne przypadki mordowania parafian skupionych na modlitwie i dezelacje kościołów rzymsko-katolickich występowały i na Podolu. Na przykład: w nocy z 1 na 2 kwietnia roku 1944, do wsi Ziemianka pow. Kałusz, wtargnęła terrorystyczna bojówka OUN-UPA, która zamordowała 99 osób, w tym 61 dzieci. Ksiądz Błażej Czuba zginął w torturach, był przecięty piłą ciesielską, a następnie wrzucony w płomienie i spalony. We wsi znajdował się zabytkowy kościół, zbudowany jeszcze przed wiekami z modrzewiowego drzewa. Ounowcy i Upowcy kościół ten zniszczyli. Obrabowali wnętrze kościoła, ... kielichy ukradli, Najświętszy Sakrament i komunikanty rozsypywali po podłodze, zgarnęli szaty liturgiczne, z których później rodziny terrorystów OUN-UPA szyły sobie bieliznę. Kościół doszczętnie splądrowano i spalono.
W jednej z polskich wsi koło Bóbrki, w lecie roku 1944, wnętrze kościoła znajdowało się całe we krwi ludzkiej. Ludność polska, która się tam schroniła, została okrutnie wymordowana.

We wsi Ostrów, pow. Stanisławów, w maju 1944, ukraińscy szowiniści zamordowali przed kościołem ponad 50 osób, a zwłoki ich spalili wewnątrz kościoła.
W nocy z 15 na 16 lutego 1944 roku, terroryści OUN-UPA, dokonali morderczego napadu na polskich mieszkańców we wsi Firlejów, pow. Rohatyn. Wyrąbali siekierami drzwi wejściowe do kościoła i wyprowadzili na zewnątrz, znajdujących się tam parafian. Ustawili ich przed kościołem, a następnie pojedynczo wprowadzali ofiary do pobliskiej stodoły, gdzie mordował je wprawiony w ludobójstwie upowiec, strzałem w tył głowy. W ten sposób zginęło 89 osób, w tym co najmniej 30 dzieci, 30 kobiet i 15 mężczyzn.

Terroryści OUN-UPA mordowali, demolowali i palili kościoły także w wielu innych miejscowościach na Kresach Wschodnich Polski. Dla przykładu podam niektóre:
Bryńce Zagórne, pow. Bóbrka, w jesieni roku 1943,
Sokołówka, pow. Bóbrka, 8 marca 1944 r., zarąbali siekierami 12 mężczyzn, zdemolowali kościół, a ołtarz spalili;
Waręż, pow. Sokal, w dniu 17 marca 1944 roku spustoszyli kościół i plebanię;
Tomaszowce, pow. Kałusz, w Święta Wielkanocne w roku 1944 ograbili kościół i częściowo spalili. Okrutnie zamordowali 49 osób w tym 38 dorosłych i 11 dzieci oraz spalili około 470 polskich gospodarstw;
Bednarów, pow. Stanisławów, w dniu 7 marca 1944 r. w rezultacie morderczo rabunkowego napadu spłonął kościół rzymsko-katolicki wraz z plebanią;
Sarnki Dolne, pow. Rohatyn, w dniu 10 lub 13 lutego 1944 roku napadli na plebanię rzymsko-katolicką i administratora parafii księdza Wiktora Szklarczyka zamordowali. Plebanię obrabowali i doszczętnie spalili;
Witków Nowy, pow. Radziechów, w dniu 27 stycznia 1944 r. w czasie napadu morderczo rabunkowego zginęło 15 osób, w tym 4 dzieci i spalili kościół;
Kołodziejów, pow. Stanisławów, w roku 1944 zdezelowali i ograbili kaplicę. A oto fragment relacji J. Moskala: ...z szat liturgicznych również poszyto odzież, a z kielicha wstawiono sobie zęby (...) co na to władze naczelne Kościoła, co na to duchowieństwo cerkiewne (oczywiście ówczesne) ... Czy to także zostało rozgrzeszone przez cerkwie i pobłogosławione czułą prawicą kleru grecko-katolickiej cerkwi? Pamiętajcie, że na to trzeba dać odpowiedź dziś czy jutro, czy nawet w dalekiej przyszłości. Trzeba będzie odpowiedzieć, bo to nie może ujść bezkarnie...

Podobnych przykładów zbrodni można by wiele zaprezentować, ze względu na ich ogromny zasięg i zakres.
Na Podolu i Wołyniu, z rąk terrorystów OUN-UPA zginęło co najmniej 82 księży rzymsko-katolickich, w tym 42 na Podolu w archidiecezji lwowskiej (...) i 40 na Wołyniu, według danych zawartych w listach pisanych przez Brata Cypriana Lasonia, karmelitę z Wiśniowca, pow. Krzemieniec, do przeora Ojca B. Sadowskiego we Lwowie. W listach swoich poinformował on o tragicznej sytuacji Kościoła rzymsko-katolickiego i ludności polskiej na Wołyniu oraz że tylko w dniach 11 i 12 lipca 1943 r. terroryści OUN-UPA zamordowali w diecezji łuckiej 40 księży, przy czym 4 przecięto na wpół piłami ciesielskimi w kościele. Z tychże 82 księży, co najmniej 6 zginęło w torturach będąc przepiłowanymi piłami ciesielskimi. Byli to m.in. ks. Karol Baran, administrator parafii Korytnica, pow. Włodzimierz i Błażej Czuba administrator parafii Ziemianka, pow. Kałusz. Faktyczna liczba zamordowanych księży rzymskokatolickich jest wyższa.

Aleksander Korman

za: A. Korman Piąte przykazanie boskie: Nie zabijaj! Nieukarane ludobójstwo dokonane przez ukraińskich szowinistów w latach 1939-1945, Koło Lwowian, Londyn 1990


Источник:
Mordowanie księży i palili kościoły

#10:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пт Ноя 23, 2007 4:53 pm
    —
Tragizm ukraińskiego narodu

Wiktor Poliszczuk


Naród ukraiński jest tragicznym narodem. Do dziś nie stanowi on nacji we współczesnym tego słowa rozumieniu, ale to temat odrębny. Tutaj ograniczę się do stwierdzenia, że ten naród w XX wieku wydał z siebie zbrodniczą formację w postaci ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego, którego struktury dopuściły się zbrodni ludobójstwa na ludności polskiej (co najmniej 120.000 ofiar) i ukraińskiej (co najmniej 80.000 ofiar). Tragizm tego narodu polega też na tym, że o tych 80.000 zamordowanych przez nacjonalistów ukraińskich Ukraińcach pamięć funkcjonuje co najwyżej u ich najbliższych, natomiast pamięć zbiorowa o nich zamiera z winy władz Ukrainy – tych sprzed upadku ZSRR, po powstaniu niepodległej Ukrainy i w szczególności z winy tych, którzy do władzy doszli w następstwie tzw. „pomarańczowej rewolucji”.

Kto dziś pamięta o ukraińskich ofiarach OUN Bandery? Kto o nich napisał? Kto badał problem ludobójstwa dokonanego przez banderowców na ich współbraciach? Za czasów sowieckich w nauce temat działalności OUN nie był podnoszony, bowiem rzetelne badanie zasad ideologicznych i założeń programowych ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego musiało by wskazywać na szereg analogii między tym nacjonalizmem a bolszewizmem. Poza tym – rząd sowiecki sprawę potraktował praktycznie: ujawnieni organizatorzy i wykonawcy zbrodni banderowskich zostali skazani na kary więzienia, ich rodziny zostały wywiezione na Sybir. W ten sposób, pomijając problemy natury moralnej i ludzkiej, sprawę zamknięto. Z tych też przyczyn problemu zbrodni nacjonalizmu ukraińskiego nie podnosiła nauka polska za czasów PRL. Sytuacja zmieniła się po upadku ZSRR, do czego w ogromnej mierze przyczyniły się Stany Zjednoczone, wykorzystując do swych celów w dużym stopniu ukraińskich nacjonalistycznych działaczy, ci zaś, co zrozumiałe, są zainteresowani przemilczaniem popełnionych przez banderowców zbrodni, w tym na swoich współbraciach.

Z tych powodów obecna nauka ukraińska nie dopuszcza do podejmowania problemu ukraińskich ofiar OUN Bandery. Również pozostająca pod wpływami politycznymi nauka polska nie podejmuje tego ważnego z punktu widzenia prawdy historycznej, ale też z punktu widzenia moralności, tematu. Pochodzące z 1998 roku moje opracowanie pt. „Ukraińskie ofiary OUN-UPA” pozostaje niezauważone, nauka polska nie ustosunkowała się też do zgłoszonego przeze mnie w 2003 r. na Uniwersytecie Jagiellońskim zarzutu co do niepodejmowania przez naukę polską tematu ukraińskich ofiar OUN Bandery.


Płomyk prawdy

Problem nie jest całkowicie zapomniany, istnieją, w szczególności w literaturze polskiej, ale też przede wszystkim w dokumentach archiwalnych, materiały świadczące o mordach dokonanych przez struktury OUN Bandery na ludności ukraińskiej. Przed nauką stoi zadanie nie tylko zbadania problemu ilości ukraińskich ofiar OUN Bandery, ale przede wszystkim ich pobudek, ich przyczyn. Już we wspomnianych wyżej opracowaniach udowadniam, że mordy nacjonalistów ukraińskich na ludności ukraińskiej dokonywane były na podłożu ideologicznym, Ukraińcy mordowani byli nie za konkretne, chociażby wyimaginowane, winy, ale za przekonania polityczne, często za przeciwne nacjonalizmowi ukraińskiemu wypowiedzi. Niepodejmowanie przez naukę ukraińską i polską, jak też przez publicystykę ukraińską i polską, tematu ukraińskich ofiar OUN Bandery jest z gruntu niemoralne. Z tego powodu formułuję, przede wszystkim pod adresem nauki polskiej, zarzut niemoralnego, wybiórczego podchodzenia do badań historii najnowszej stosunków polsko-ukraińskich.

Jak powiedziałem, materiał do badań poruszonego problemu istnieje. Przede wszystkim wskazać należy na uczciwość szeregu polskich autorów, wskazuję na szereg publikacji w tym zakresie w piśmie „Na Rubieży”, jak też w wydawanym przez Kresowy Ruch Patriotyczny biuletynie „Głos Kresowian”. W książce pod wymownym tytułem „Petruniu, ne ubywaj mene!” jej autor, Czesław Blicharski, opisuje szereg konkretnych przypadków mordowania przez bojówki banderowskie Ukraińców. Wskazać należy na szereg ukraińskich autorów, takich, jak Danyło Szumuk, który pisał o masowym bestialskim mordowaniu przez „Służbę Bezpeky” OUN Bandery niewygodnych dla niej Ukraińców, wołyński pastor protestancki Mychajło Podworniak pisze, że wspomniana „Służba Bezpeky” często przebierała się za sowiecką partyzantkę, w nocy zabierała ludzi, wyprowadzała do lasu i tam ich mordowała, ten sam autor twierdzi, że ludność ukraińska bała się banderowców bardziej, niż sowieckiego NKWD czy niemieckiego Gestapo. Żyjący do dziś na Florydzie w USA Ukrainiec opisuje „pobór” Ukraińców do UPA: przyszli do wsi w nocy, zabrali ponad stu mężczyzn, wyprowadzili ich do lasu i tam oświadczyli, że są zmobilizowani, a kto nie chce być w UPA, niech wystąpi. Wystąpiło kilkunastu, ich, na oczach pozostałych, na miejscu rozstrzelali. Mego, mieszkającego w Uhorsku w Krzemienieckiem, teścia znajomy Ukrainiec uprzedził o mającym nastąpić wymordowaniu rodziny, teść z rodziną uciekł do Krzemieńca, a Ukraińca, który go uprzedził, banderowcy powiesili na środku wsi „za zdradę”. Mego stryja J. Poliszczuka we wsi Lipa powiatu dubieńskiego banderowcy zastrzelili za to, że powiedział, iż oni „takimi metodami Ukrainy nie zbudują”.


Ilu Ukraińców zabiła UPA?

W tomie V. pracy „Integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu” na 100 stronach formatu A-4 opublikowałem dokumenty z ukraińskich archiwów, na podstawie których dokonałem szacunkowego obliczenia, zgodnie z którym z rąk banderowskich w latach 1941-1950 śmiercią męczeńską zginęło co najmniej 80.000 ludności ukraińskiej. Trzeba mieć świadomość tego, że dla OUN – kto nie był z nimi, ten był wrogiem, podejrzanym o „komunę”, o pomoc Polakom itp., a takich należy zniszczyć. Przytoczę niektóre tylko fragmenty z tych dokumentów, oto one: „Nasza SB zlikwidowała we wsi Beheń 10 ludzi ... we wsi Borszczówka zabrano nauczycielkę i jej męża, których zniszczono ... 29 grudnia 1945 r. we wsi Ptycza, werbskiego rejonu, banda nacjonalistyczna w bestialski sposób zakatowała zdemobilizowanego żołnierza Hryhorija Maksymiwa, powiesili go na podwórzu, jego żona Paraska i 9-letnia córka Hanna żywcem spalone w budynku”.

Wyjaśnienie: zgodnie z polityką OUN Bandery, Ukraińcy nie mieli prawa zgłaszać się do poboru do Armii Radzieckiej, mieli natomiast iść do UPA, „do lasu”, a kto się do tego rozkazu nie stosował, tego wraz z rodziną mordowano. „21 stycznia 1946 r. we wsi Pyriatyn, werbskiego rejonu, ounowcy siekierą zarąbali Daciukową, a jej córkę Wierę, która usiłowała uciec, zastrzelili z karabinu. 28 stycznia 46 r. na chutorze Swydowice zabili zdemobilizowanego żołnierza. We wsi Ostrówna w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia zakatowali rodzinę Kondratiuka Prokopa, jego córkę i syna ... W Klesowie w mieszkaniu latem 1944 r. zamordowany został przewodniczący rady wiejskiej, zakatowano Antona Zacharewycza i całą jego rodzinę w liczbie 11 osób ... Wieś Reszutek, pow. rówieński, 30 kwietnia 1946 r. banda „Łysa” w bestialski sposób zamordowała rodziny Pyłypiuków i Melnyków, wśród zamordowanych Pyłypiuk Petro, ur. 1892 r., jego żona Nadija, lat 50, jego córka Hanna, ur. 1927 r., syn Ołeksander, uczeń 8 klasy, córka Zoja, ur.1930 r. – zastrzeleni, na niektórych ciałach były pętle ... We wsi Raczyn, pow. dubieński, 16 grudnia 1944 r. banda „Szyrokiego” rozprawiła się z żonami wojskowych, które przybyły na punkt zborny aby odwiedzić mężów i synów przed wysłaniem ich na front. Nożani rozpruto im brzuchy, piersi przekłuto bagnetami, nosy poobcinano, wykłuto oczy. Zamordowanymi okazały się – Jewhenija Mickewycz, Hanna Bunczak, Charytyna Iłasowa i jej matka Wasylczuk Nadija ... Warkowicze, pow. dubieński, 6 XII 1944 r. zamordowana została Ołena Melnyczuk, lat 68, jej siostra Olha (ur. 1928 r.), synowa Wiera – ich mężowie byli rozstrzelani przez Niemców ...”.

Wykaz można przedłużać, zawiera on wiele imion, nazwisk, lata urodzenia, miejscowości mordu i towarzyszących im okoliczności, są w nim też dane o wymordowanych Polakach „za przynależność narodową”. Powyższe informacje pochodzą z moich publikacji. Wykazy w języku polskim zostały opublikowane w wydanej w 2003 r. mojej książce pt. „Gwałt na prawdzie o zbrodniach OUN Bandery”.


Komu zależy na milczeniu?

Wrócić należy do pytania: dlaczego na Ukrainie i w Polsce szeroko dostępna publicystyka, a szczególnie nauka, nie zajmują się problemem ukraińskich ofiar, które padły z rąk struktur OUN Bandery? Należy konstatować, że ujawnienie tych zbrodni szerokim masom czytelników pozwoliłoby lepiej zrozumieć, że zbrodni na ludności polskiej dopuścili się nie Ukraińcy jako tacy, ale stanowiący niecały 1 proc. zbrodniarze spośród tego narodu. Wychodząc z założenia, że w każdej rodzinie może trafić się wyrodek, dokładne zbadanie i szerokie omówienie sprawy ukraińskich ofiar OUN Bandery pozwoliłoby na bardziej obiektywne spojrzenie na stosunki polsko-ukraińskie z lat 1943 i następnych, pozwoliłoby na ustalenie – jaka ilość Ukraińców i jakiej orientacji politycznej dopuszczała się zbrodni, a w odniesieniu do ostatnich czasów – kto spośród Ukraińców staje w obronie tych, którzy dopuścili się zbrodni najcięższej, zbrodni ludobójstwa, a kto spośród Ukraińców i jaki ich odsetek potępia zbrodnie banderowskie. Okazałoby się wówczas, że zbrodnią obciążony jest tylko niewielki odsetek ludności ukraińskiej.

Co na to wszystko powiedzą polscy historycy i polscy politolodzy, polscy dziennikarze i publicyści? Czy ich ten problem nie interesuje, czy jest dla nich obojętny? Chowanie głowy w piasek, gdy chodzi o zbrodnie najcięższe, jest niemoralne, trzeba się do nich ustosunkować, trzeba też głośno powiedzieć o przyczynie milczenia polskiej nauki co do niepodejmowania badań nad problemem ukraińskich ofiar OUN Bandery.

Potwierdzeniem tragizmu narodu ukraińskiego jest to, że wybrany w 2005 roku na fali „rewolucji pomarańczowej” prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko dąży do uznania zbrodniczej formacji OUN-UPA za taką, która jest zasłużoną dla narodu ukraińskiego. Tragizm tego narodu tkwi też w tym, że dwie spośród trzech głównych dla Ukrainy Cerkwi – Ukraińska Cerkiew Greckokatolicka i Ukraińska Cerkiew Prawosławna Kijowskiego Patriarchatu, których wysokiej i najwyższej rangi duchowni biorą udział w banderowskich imprezach (wyświęcanie pomników organizatorów mordów OUN-UPA itp.), rozgrzeszają winnych zbrodni ludobójstwa bez uznania ich winy. I to w warunkach, gdy z rąk tych zbrodniarzy zginęło co najmniej 80.000 ludności ukraińskiej.

Wiktor Poliszczuk
Toronto, 21 października 2005 r.

#11:  Автор: ridzniece СообщениеДобавлено: Пт Ноя 23, 2007 8:14 pm
    —
Штурман!
Материалы очень интересные,но я читаю по-польски не просто медленно. а ооооооооочень Sad медленно. Нет ли в сети он-лайн переводчика с польского?

#12:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пт Ноя 23, 2007 8:44 pm
    —
К сожалению, "польско-русское" направление переводов толком неразвито. Приличного "он-лайн"переводчика нигде не встречал.
Сильно расстраиваться не стоит. Дело в том, что некоторые из этих материалов уже есть в основной - русскоязычной теме "Преступления ОУН-УПА". Причём в основной теме материалов гораздо больше. То, чего там пока нет, по мере обработки материалов и их перевода будет добавляться.

#13: Requiem nad zamordowanym polskim siolem Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пт Ноя 23, 2007 9:56 pm
    —
ARCHIWUM Nowego Przeglądu Wszechpolskiego
Edward Prus. Polacy i Polonia na świecie

Requiem nad zamordowanym polskim siołem (NPW 3-4, 2001)

Huta Pieniacka (Pieniacka Huta). Nazwy tej miejscowości nie ma w żadnej encyklopedii. Przed wojną wieś ta niczym szczególnym się nie wyróżniała. Najczęściej kojarzono ją i mylono z pobliskimi Pieniakami, od których zresztą brała swoją nazwę. To zrozumiałe, w Pieniakach znajdowała się głośna na całą Galicję, a później Małopolskę Wschodnią, rezydencja lidera Podolaków, goszcząca najwybitniejszych Polaków z Romanem Dmowskim na czele. W Przewodniku po województwie tarnopolskim czytamy:
W odległości 11 km od Podkamienia szosa na płd. zach. Pieniaki, wieś w powiecie brodzkim leży w pobliżu źródeł Seretu [...] (mieszkańców ok. 1300, w tym 600 Polaków, 700 Rusinów [...] Okolica górzysta na terenie falistym, piękne lasy, rezerwat bukowy. U wstępu do wsi, po lewej stronie gościńca pałac Cieńskich [...] Na wsi kościół z r. 1814 r. oraz cerkiew, przerobiona z dawnej kaplicy pałacowej. W pobliskim Majdanie (10 km na zachód drogą gminną od Pieniak) i Huty Pieniackiej (w połowie tej drogi, tj. 5 km) ciekawe zjawiska przyrody, a mianowicie źródła tzw. „Sine Oko” i Chowaniec, będące lejkowatymi zagłębieniami, o przepaścistych brzegach, zapełnione wodą o niebieskim zabarwieniu, której odpływ ginie w pokładzie kredowym.

W książce adresowej z 1930 r. jest informacja, że Hutę Pieniacką zamieszkuje 724 mieszkańców. Zajmowali się oni uprawą roli oraz hodowlą zwierząt, także bednarstwem, kołodziejstwem, murarstwem. Wieś miała charakter prawie jednolicie polski. Znajdowało się w niej, jak zwykle na Kresach, kilka rodzin mieszanych. Taką właśnie widzimy ją po spisie ludności, dokonanym w marcu 1943 r. Informuje on, że w Hucie Pieniackiej mieszka 500 osób. Wygląda na to, że część mieszkańców wsi w obawie przed banderowskim zagrożeniem przeniosła się do większych i bezpieczniejszych ośrodków miejskich. Huta Pieniacka to była duża wieś, 172 numery. W lutym 1944 r. było już ich grubo ponad tysiąc mieszkańców.

Choć po wojnie Huta Pieniacka stała się godną najwyższej uwagi, zbywana była milczeniem. W PRL milczano, aby nie obrazić bratniego, ukraińskiego narodu radzieckiego. Nic pod tym względem nie polepszyło się w III Rzeczypospolitej, przeciwnie – pogorszyło! Huta Pieniacka i jej trudny do wyobrażenia tragizm stały się tematem zaklętym, omijanym przez środki masowej informacji, żeby nie „robić przykrości nowemu „partnerowi strategicznemu” wydumanemu bez większej refleksji przez Z.Brzezińskiego i B.Geremka.

Tragedia tej podolskiej miejscowości, która rozegrała się 28 lutego 1944 r., skazana została na zapomnienie. Choć nieszczęście, które dotknęło wieś dotyczyło Polaków, to o sprawiedliwość i prawdę o niej upomnieli się nie Polacy będący u władzy, lecz – najpierw szlachetni Ukraińcy z Wiktorem Poliszczukiem na czele (w tym 95 deputowanych do Rady Najwyższej Ukrainy), a następnie Anglicy. Brytyjski reżyser Julian Hendy w swoim trzyczęściowym reportażu historycznym SS in Britain (SS w Wielkiej Brytanii), wyemitowanym 7 stycznia 2001 r. przez niezależną ITV, zwrócił uwagę świata, że Huta Pieniacka rozmiarem swej tragedii przewyższyła czeskie Lidice i francuskie Oradour, których nazwy są we wszystkich powojennych encyklopediach, także w Encyklopedii powszechnej PWN. Nie ma tam jednak hasła: Huta Pieniacka. O obu miejscowościach wyżej wymienionych miejscowościach w tejże Encyklopedii czytamy:

Lidice, wieś w Czechosłowacji, na zach. od Pragi; 10 VI 1942 całkowicie zniszczona przez hitlerowców w odwet za zamach na zastępcę protektora Czech i Moraw. R. Heydricha; mężczyzn powyżej 15 lat zastrzelono, kobiety wywieziono do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück, dzieci do Niemiec; w odbudowanych po wojnie L. Muzeum martyrologii. Oradour-sur-Glone – miejscowość w środkowej Francji (Limousin) w dep. Haute-Vienne; 10 VI 1944, w czasie okupacji hitl., cała ludność (ponad 600 osób) została wymordowana przez oddziały SS, a wieś spalona.

Zarówno Czesi, jak i Francuzi uczcili godnie cienie poległych swoich rodaków muzeami martyrologii oraz stosownymi pomnikami i tablicami. Biorąc z nich przykład i wiedząc jednocześnie, że na polskie władze liczyć nie można, grupa działaczy kresowych z Michałem Górskim z Kielc na czele, wśród których był także autor tych zdań, jeszcze w PRL wszczęła zabiegi w celu utrwalenia pamięci losu mieszkańców Huty Pieniackiej. Władze polskie i radzieckie milczały. Dopiero Gorbaczowska głasnost’ dała tę szansę i starania Kresowian zostały uwieńczone sukcesem – bez udziału (raczej z przeszkodą) władz polskich, poza konsulem PRL we Lwowie Włodzimierzem Woskowskim, bez którego zaangażowania nie byłoby to możliwe. Tymczasem dzięki uporowi inicjatorów i zdecydowanej postawie W.Woskowskiego 28 lutego 1989 r. w miejscu, gdzie ongiś znajdowała się polska wieś, odsłonięto uroczyście z udziałem władz powiatowych i żyjących mieszkańców Huty Pieniackiej, Huty Werchobuskiej, Huciska Brodzkiego, Podkamienia, Podhorzec, Malinisk, Załoziec kompleks memorialny – okazały obelisk. Na tym pomniku widnieje napis po ukraińsku: 28 lutego 1944 r. faszystowscy okupanci wraz z bandytami OUN zorganizowali krwawą rozprawę spokojnym mieszkańcom wsi Huta Pieniacka, spalono 172 gospodarstwa, z rąk zbrodniarzy w ogniu zginęło ponad tysiąc obywateli: mężczyzn, kobiet i dzieci. Ludzie bądźcie czujni, nie dopuśćcie do powtórnej tragedii Huty i okropności wojny.

Napis nie informuje, że chodzi o Polaków ani o tym, że sprawcami dramatu byli ukraińscy zbrodniarze z SS-Galizien. Te fakty znalazły jednak odbicie w przemówieniach działaczy ukraińskich: E.M. Stepeniuk i R. Ch. Daneluka.

Co ci spokojni ludzie zawinili – spytała Stepeniuk – że tak po zwierzęcemu rozprawiono się z nimi? Czyżby dlatego, że byli innej narodowości, że chcieli żyć po ludzku?

Okrutny los Huty Pieniackiej – mówił znów Daneluk – podzieliły Hucisko Brodzkie, Maliniska, Zalesie, Majdan Pieniacki, setki spokojnych mieszkańców zabitych w Podkamieniu, Palikrowach, Bołdurach itd.

Niestety, przy biernej zupełnie postawie, a nawet obojętności władz III RP, przy milczeniu obecnych konsulów polskich we Lwowie „nieznani sprawcy” zniszczyli i zbezcześcili kompleks memorialny i na jego rumowisku pozostawili „swój znak” w postaci kału. Zniknęła też tablica, stojąca w miejscu zamordowanego sioła, głosząca po ukraińsku: Huta Pieniacka. W lutym 1944 r. faszyści i banderowcy spalili 172 domy i wymordowali ponad 1000 mieszkańców.

Przy odsłonięciu obelisku mówiono, że każda zbrodnia musi być ujawniona. Bez względu na to, kto jej dokonał. Przyszłości nie da się budować na zakłamanej przeszłości. Widocznie są na Ukrainie (a także w Polsce) osoby, które myślą inaczej.

Owa prawda, niewątpliwie dla Ukraińców gorzka, miała miejsce 28 lutego 1944 r. W tym dniu polska wieś Huta Pieniacka przestała istnieć. Jej zagładę spowodowali wojacy 14 Dywizji Grenadierów Waffen SS-Galizien, członkowie tzw. Ukraińskiej Powstańczej Armii – UPA oraz policjanci ukraińscy w służbie okupanta, mordując od 800-1000 osób (źródła radzieckie mówią o 1200 osobach).

Kiedy coraz częściej pojawiały się łuny, w lasach rozszalały się watahy UPA, wioski polskie zaczęły organizować samoobronę. Huta Pieniacka była solą w oku rizunów: zwarta jak twierdza, Polacy z przysiółków i mniejszych wioseczek ściągali tutaj, a wraz z nimi Żydzi. Wieś miała własną samoobronę pod dowództwem przybyłego tu ze Lwowa Kazimierza Wojciechowskiego „Satyra”. Przyjechał do Huty wraz z żoną Riwą, Żydówką, i jej liczną rodziną. Oddział „Satyra” liczył 40 osób i wchodził w skład 8 kompanii AK inspektoratu Złoczów. Oddział ten współpracował z partyzantką sowiecką i to dzięki niej był nieźle uzbrojony. Przekonali się o tym ukraińscy esesmani, którzy 23 lutego 1944 r. po raz pierwszy zaatakowali wieś. Samoobrona, mając wsparcie 2 plutonu AK z Huty Wierchobuskiej, podjęła skuteczną walkę, która trwała ponad 6 godzin. Napastnicy zostali odparci. Polacy honorowo zezwolili im zabrać z pola walki zabitych i rannych. Na terenie walk zostało tylko pięciu poległych. Ponieważ były to pierwsze ofiary SS-Galizien, a do tego jeszcze poległe z polskich rak, więc urządzono im w Brodach uroczysty pogrzeb z udziałem gubernatora galicyjskiego Otto Wachtera. Chowano tylko dwóch: Romana Andrijczuka i Ołekse Bobaka. Co się stało z ciałami pozostałych poległych?

Teraz miało przyjść najgorsze, ale nie z takiego powodu, jak o tym głosi pewien „dyżurny historyk”, a za nim kilku innych: że napad na Hutę Pieniacką 28 lutego 1944 r. był „odwetem” za zabicie dwóch esesmanów i w ten sposób z dwuznacznym podtekstem usiłuje się mord popełniony na wsi usprawiedliwić. Wiemy już, że esesmani zginęli w walce, a „kara” za ich śmierć nie dosięgła żołnierzy w walce, lecz bezbronne polskie dzieci i kobiety.

Nie wytrzymuje także krytyki pogląd, że we wsi byli sowieccy partyzanci. Nie było ich już w czasie pierwszego napadu. Oddział sowiecki pod dowództwem Borysa Krutikowa ze zgrupowania D.B. Miedwiediewa przezornie, jakby uprzedzony, opuścił wieś już 22 lutego. Do Huty Pieniackiej oddział ten oprócz broni automatycznej przyniósł rocznego chłopczyka znalezionego na progu jakiejś chaty w wyrżniętym Hucisku, ssał pierś martwej matki. To było 16 stycznia. Potem spłonęło wraz z innymi. Partyzanci spotkali też dzieci polskie potopione w Sinym Oku i Chowańcu.

O zbliżającym się śmiertelnym zagrożeniu wieś była informowana kilkakrotnie. Jednym z informatorów był zięć niejakiego Karpluka – starosty wiejskiego z Żarkowa. Zapłacił za to straszną cenę. Został przez banderowców zamordowany wraz z rodziną – ale na ostatku. Musiał patrzeć na męczeńską śmierć dzieci i żony. Była też wiadomość myląca, że to nie Ukraińcy, lecz Niemcy mają wkroczyć do wsi, aby dokonać rewizji broni. Razem z tym nadszedł ze złoczowskiego inspektoratu AK dziwny rozkaz, aby nie stawiać Niemcom oporu, pochować broń, a mężczyznom polecał ujść do lasu. Jednak tak się do końca nie stało, tylko część mężczyzn znalazła się w lesie. Gdy zorientowano się w sytuacji, na jakąkolwiek decyzję było już za późno. Ukraińscy esesmani w sile jednego batalionu (niektórzy utrzymują, że trzech batalionów), wspierani przez kureń UPA „Siromanci” oraz policjantów z Podhorzec, a także chłopców z okolicznych siół uzbrojonych w noże i siekiery, otoczyli wieś ze wszystkich stron.

Skąd to kumoterstwo SS-Galizien z „konkurencyjną” UPA? Jednoczył ich cel strategiczny ukraińskiego faszyzmu. Cel ten wytyczyła nazistowska Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) już w 1929 r. Była nim czystka etniczna – mord Polaków, Żydów, Cyganów, Rosjan i innych czużyńców – wreszcie także Ukraińców, którzy tej czystki głośno nie popierali. W oparciu o tę prawdę do zagłady wsi przyłączyli się także ukraińscy policjanci z Podhorzec, ze swoim komendantem na czele. Jemu też polskie władze konspiracyjne przypisywały inicjatywę napadu na Hutę Pieniacką.

Batalionami ukraińskich esesmanów, stacjonujących dotąd w Brodach, dowodził Niemiec, a jego zastępcą był Ukrainiec, zastrzelony przez żonę Wojciechowskiego.
Zagłada polskiej wsi Huta Pieniacka i jej mieszkańców – pisze autorytatywnie A.Korman – zgotowana przez 3 bataliony ukraińskich żołnierzy SS-Galizien, dowodzona przez niemieckich i ukraińskich oficerów, stała się faktem. Prawie wszystkie zabudowania mieszkalne i gospodarcze legły w gruzach i zgliszczach. Sterczały tylko kominy. Ocalało tylko kilka budynków na przysiółku Helenka.

A dokonało się to w sposób następujący:
Już w nocy do Żarkowa zaczęło ściągać wojsko, byli to żołnierze SS-Galizien – relacjonuje Marian Dziuba świadek tego wydarzenia. – Także zaczęli się krzątać miejscowi banderowcy: Hryhorij Kocz, Josyp Kowycz, Myron Jakubowskyj, Wołodymyr Huziuk, Hryhorij Szczerbatyj....

Niektóre z tych nazwisk są znane od lat krakowskiemu Instytutowi Pamięci Narodowej prowadzącemu śledztwo w sprawie opisywanej zbrodni. Znane jest też nazwisko dowódcy akcji: hauptsturmfuhrer (kpt.) Waffen SS Siegfried Binz z 4 pułku policyjnego 14 Dywizji Waffen SS-Galizien. Z opisu wynika, że był niski i nosił okulary.

Wcześniej pisałem w Rycerzach żelaznej ostrogi:
Tragedia wsi rozegrała się [...] w ciągu zaledwie siedmiu godzin [...] . Oto wypowiedzi świadków, które zanotował K.J. Dmytruk w książce Pid sztandarom reakciji i faszyzmu: Mieszkaniec Huty Pieniackiej Franciszek Kobylański: O świcie w kierunku wsi wystrzelili dwie rakiety. Następnie rozpoczęła się strzelanina i do Huty Pieniackiej weszli faszyści (żołnierze SS-Galizien) i bandyci (upowcy). Wszystkich mieszkańców po 20-30 osób, w tej liczbie kobiety, starców i dzieci, spędzili do stodół, zamknęli i podpalili. Kto uciekał – zabijali. W ten sposób spalono żywcem i zabito 680-700 osób.

Mieszkaniec Huty Pieniackiej Wojciech Jasiński: Najpierw część ludzi esesmani z dywizji SS-Hałczyna i bandyci (upowcy) spędzili do kościoła. Później grupami wyprowadzali i zapędzali do stodół, podpalali je, i ludzie płonęli żywcem [...]. Gdy nas prowadzili z kościoła, tośmy widzieli, jak płonęły stodoły, w których w niebogłosy strasznie krzyczeli nasi sąsiedzi. Zrozumieliśmy, że także i nas wiodą, aby spalić żywcem...

Należy dodać, że wieś została zajęta bez jednego wystrzału ze strony polskiej, co też niemało zdziwiło „dywizyjników”, którzy spodziewali się dużego oporu.
To im dodało odwagi – zauważa Edward Gross. – Wkrótce cała wieś została zajęta. We wsi zapanował krzyk przerażenia kobiet i dzieci. Ogień pożerał coraz to nowe zabudowania.... Był to chrzest bojowy SS-Galizien! Napastnicy strzelając na oślep do wszystkich, kto tylko był na celowniku, popędzali ludzi w stronę kościoła, starej i nowej szkoły. Wkrótce miały one zapłonąć oblane benzyną razem z nimi.
Obok wejścia [do kościoła] – pisze dalej E.Gross – siedziała na śniegu młoda kobieta z noworodkiem lub poronionym dzieckiem na ręku. Jej lament budził litość i współczucie, lecz nikt się nią nie zajmował, nikt nie zareagował na jej prośby, żeby ją ktoś zabił. Konała w męczarniach....

Janek opierał się, płakał, krzyczał i za nic nie chciał iść – cytuje inną relację Andrzej Rybicki. – Wówczas rozwścieczony (ukraiński) esesman chwycił Janka za nogi i z rozmachem uderzył głową chłopca o narożnik domu. Jakiś młody chłopiec błagał i prosił, żeby go puścili. Pacyfikator uśmiechnął się zjadliwie i machnął ręką: idź, wypuszczam. Chłopiec obrócił się i chciał pobiec, ale esesman z dużą siłą wbił mu bagnet w plecy.

Pod kościołem – pisze A. Rybicki – zginął dowódca samoobrony Kazimierz Wojciechowski. Jak mówią świadkowie, oblano go łatwopalną cieczą i podpalono. („Nasz Dziennik”, 9. 01. 2001). Żywa pochodnia płonęła na oczach wsi. Wcześniej jeszcze w domu zamordowano jego żonę i ukrywających się Żydów. Riwa strzeliła do zastępcy dowódcy pacyfikacji z polskiego wisa. Za sekundę także sama padła.

Po strasznym zamordowaniu Wojciechowskiego rozprawiono się z resztą domniemanych obrońców, którzy byli bezbronni. Wystrzelano ich co do jednego z karabinu maszynowego na placu pod kościołem.

A w kościele?
Do kościoła zaganiano pierwsze ofiary – zeznaje przed Jolantą Woś Stanisław Krawczyk. – SS-mani w śnieżnobiałych kombinezonach upychali ludzi między ławkami. Przechodzili i uderzali po głowach: trach, trach, trach. Ogłuszeni padali pod ławki. Wówczas wganiano następnych. Trzy warstwy dygocących ciał. Opary, słodkawomdła woń krwi. Pobici mężczyźni wnieśli w kocu rodzącą kobietę. Położyli ją koło konfesjonału. – Dzieciątko było już między nogami matki....

Czy chodzi o ten sam poród, opisany przez A.Kormana?:
W nocy z 27 na 28 lutego 1944 r. Franciszkę Michalewską z domu Biernacką... zaatakowały bóle porodowe i była przy niej położna-akuszerka. Esesmani wtargnęli do jej domu, wyprowadzili ją wraz z położną... doprowadzili do kościoła, gdzie posadzili ją na stopniu ołtarza, a przy niej położną. Gdy bóle porodowe przybierały na sile, a F. Michalewska bardzo jęczała i zaczęła rodzić, to <podszedł do niej esesman, wyrwał z niej siła dziecko, rzucił na posadzkę przed ołtarzem i przygniótł esesmańskim butem>. W obronie chorej wystąpiła położna. W odpowiedzi obydwie zostały zastrzelone i ukraiński esesowiec narzucił na nie bieliznę kościelną.

Przed kościołem, podobnie jak w kościele, działy się sceny wręcz dantejskie – zwłaszcza wówczas, gdy rozdzielano rodziny, wyrywano dzieci matkom, by je na oczach rodziców mordować, matki zaś miały spłonąć żywcem osobno.
Mordercy – pisze dalej E. Gross – po uporaniu się z dziećmi oblali obiekt benzyną i podpalili... Mimo że ogień jeszcze buzował ... banderowcy uznali, że już nikt się z niego nie wydostanie i odeszli. Poszli dalej walczyć o samostijną Ukrainę.

Dopalał się dzień Apokalipsy, banderowcy wyręczając esesmanów, wyprowadzali partiami ludzi z kościoła na kaźń.
Byłam w jednej z ostatnich grup dziewcząt, które wyprowadzono z kościoła – pisze Wanda Kobylańska-Gośniowska. – Widok, jaki ujrzałam po wyjściu z kościoła był tak przerażający, że paraliżował wszystkie umysły – nie mogłam uwierzyć oczom i uszom. Naokoło morze płomieni i ciemne chmury dymu oraz okropne wycie psów, ryk krów i swąd spalonych ciał ludzkich i zwierzęcych. Nie mieliśmy żadnych złudzeń co do czekającego nas losu, a ból po naszych krewnych krwawił nam serca do tego stopnia, że nie reagowaliśmy na bicie nas kolbami i kłucie bagnetami. Słyszeliśmy przy każdym uderzeniu: wże propała wasza Polszcza albo to jest wasza Polszcza”.

Pacyfikacja zakończyła się późnym popołudniem. Wpierw dokończono rabowania mienia i niszczenia.
Następna ostoja polskości na ziemi praojców znikała w płomieniach ognia i kłębach dymu. Około godz. 17 esesmani i banderowcy uformowali kolumny marszowe i ze śpiewem odmaszerowali do Pieniak, gdzie tamtejsi Ukraińcy przygotowali dla nich bramę powitalną, a tymczasem „dookoła leżało pełno ludzkich zwłok, w tym również małych dzieci, a „zwycięzcy” przechodzili obok nich z taką obojętnością, z jaką przechodzi drwal obok kłód drzewa po dokonanej przez niego ścince. Co najwyżej któryś z nich rzucił okiem na „pobojowisko”, by ocenić „sukcesy” Ukraińskiej Powstańczej Armii nad Polakami w tej wsi”.

Po wyjściu ze wsi esesmanów, banderowców oraz policjantów z historycznych Podhorzec, na miejscu pozostali rizuni i siekiernicy kończący plądrowanie domostw. Z przekazu wynika, że prowodyrem tej czerniawy był Hryćko Szczerbatyj.
Szczerbatyj dał komendę... aby ci podpalali budynki. Wszystko spalcie! Żeby żaden kamyczek nie pozostał.

W 1981 r. w księdze Post imeni Jarosława Hałana jest szkic Requiem nad zamordowaną wsią, a w nim wywiad M.Toporowskiego z H.Szczerbatym. On też pisze:
I oto siedzę naprzeciwko Hryhorija Szczerbatego, tego samego. Siedzę i nie mogę oderwać oczu od rąk, które polewały benzyną budynki, od rąk, które paliły ludzi żywcem. Zewnętrznie jest niby spokojny, ale zdradzają go wciąż te same ręce: przez cały czas w ruchu, zaciskają się. Tak, on nie zaprzecza: była w jego życiu Huta Pieniacka, ale za inne przestępstwa odbył już karę. Faktycznie wobec prawa Szczerbatyj jest czysty. A wobec ludzi spalonych i żywych?

Badacze polscy, m.in. A.Korman, oceniają, że masakry uniknęło zaledwie 161 osób – lub nieco więcej. Z tego 49 osób, które wcześniej opuściły Hutę, 15 osób ocalało na wieży kościelnej, 7 – w piwnicach kościoła, 1 w piwnicy szkolnej, 61 osób w schronach uprzednio przygotowanych, 19 w innych kryjówkach i 9 w wyniku desperackiej, szczęśliwej ucieczki.
I ta ocalała garstka wraz z Polakami z okolicznych siół, których jeszcze nie wyrżnięto, przystąpiła do pochówku.

Gdy przybyliśmy – piszą Bronisław Jabłoński i Antoni Orłowski z Huty Werchobuskiej – to zobaczyliśmy straszliwy obraz tej wsi, dopalały się domy, na polach i ogrodach można było spotkać leżących ludzi starych, i młodych, mężczyzn i kobiety, bardzo to strasznie wyglądało... małe dzieci były pozawieszane na płotach i leżały z rozmiażdżonymi głowami ... na śniegu, który był przesączony krwią...

Do pochówku wykorzystano doły po wapnie, które użyto do budowy kościoła i szkoły. Wyścielono je słomą i poukładano na niej zwłoki lub tylko ludzkie zwęglone szczątki, przykryto je też słomą, przysypano podolskim czarnoziemem. Ilu ich było? Niepełny wykaz nazwisk ustalony przez Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów wskazuje na 800 osób. Wykaz niepełny, jest wciąż uzupełniany. Można się spodziewać, że sięgnie on liczby 1000 osób, a nawet więcej.

Władze konspiracyjne Polskiego Państwa Podziemnego ustaliły i podały do publicznej wiadomości w „Przeglądzie Tygodniowym” (10-17 marca 1944 r.):
Autorem tragedii był komendant posterunku policji ukraińskiej w Podhorcach zawzięty wróg polskości. Dręczyła go obronna postawa polskiej ludności Huty, wobec której wszelki zamach skazany był na niepowodzenie, użył zatem podstępu i... doniósł, że ludność posiada broń i przechowuje Żydów... Napad był podobno aktem samowoli oddziałów ukraińskich SS dywizji Galicja... Wśród zgliszcz piętrzą się stosy trupów, zbitych w jedną masę. W jednej ze stodół stoi tam prawie jednolita masa około 80 zwęglonych trupów. Wedle zgodnej opinii ocalałych świadków mordu napastnicy mordowali ofiary w sposób bestialski, wśród objawów o jakich się czyta w opisach praktyk najdzikszych plemion. Więc dzieciom żywcem rozpruwano brzuchy, rozbijano głowy o słupy kamienne itp. Spędzonych w kaplicy-kościółku mężczyzn, mordowano przy akompaniamencie tamt. Harmonium. Gdy „bohaterzy” wracali po akcji przez wieś Pieniaki, tamtejsza ludność ukraińska wystawiła im bramę triumfalną i oklaskiwała.

Ukraińscy mieszkańcy Pieniak mówią, że esesmani mijając bramę triumfalną mieli wyśmienite humory i zapijaczonymi głosami „derły sia na ciłi ryła” śpiewając:
A my toju czerwonu kałyny pidijmemo,
A my naszu sławnu Ukrajinu, hej – hej, rozwesełymo.


Nie wszystkim jednak Ukraińcom to się podobało. Ostro potępił mord ludności polskiej paroch cerkwi NMP w Choroście Starym o. Iwan Doruk, ksiądz greckokatolicki. Na kazaniu wezwał wiernych do opamiętania. Jeszcze tej samej nocy zjawiła się na plebanii bojówka SB OUN, aby pozbawić duchownego życia strzałem w tył głowy.
Zapytana po wojnie w sprawie wspólnego napadu „dywizyjników” i upowców na Hutę Pieniacką, Julia Łućka, żona O. Łućkiego, który w tym czasie był atamanem w UPA przeto całą sprawę znała dokładnie, bez zastrzeżeń odpowiedziała:
Likwidacja spokojnych polskich mieszkańców nie wyłączając starców, dzieci i chorych... Huta Pieniacka nie była pod tym względem żadnym wyjątkiem. Nie była też wyjątkiem, gdy idzie o współdziałanie w zbrodni UPA z esesmanami dywizji SS-Hałczyna....

Reportaż filmowy„SS w Wielkiej Brytanii” spowodował to, że także społeczeństwo polskie dowiedziało się o tym, iż Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu od lat prowadzi śledztwo w sprawie Huty Pieniackiej – i na tym sprawa się kończy. Jak dotąd, nie pociągnięto do odpowiedzialności sądowej, poza b. ZSRR, żadnego ukraińskiego esesmana – nawet spośród tych, którzy byli później w UPA a teraz mieszkają w Polsce.

Dotychczas przesłuchano 120 świadków huteńskopieniackiej masakry, ustalono 60 osób poszkodowanych. Tyle śledztwo, wprawdzie rozpoczęte już w 1944 r., ale później w PRL – zaniechane. Wznowiono je w 1992 r. Śledztwem tym kierował dr Jacek E. Wilczur z Warszawy, ale po jego odejściu z Głównej Komisji wyraźnie przycichło. Teraz, po nagłośnieniu przez Anglików, ożyło na nowo. Materiały zbrodni, choć skrzętnie zacierane i niszczone, są jeszcze w archiwach ukraińskich, ale nie można na nie liczyć. Władze ukraińskie ukryły je przed okiem polskich (i nie tylko polskich) badaczy, a Polacy nie protestują. Wolą uniki albo udawanie, że się zgadzają z opiniami własnych fałszerzy, udających „profesjonalnych historyków”.

Kiedy dziesięć lat temu w tygodniku „Tak i Nie” pisałem o mordzie popełnionym przez wojaków SS-Galizien na mieszkańcach Huty Pieniackiej, wtedy odezwał się z Kanady Wasyl Weryha – były podoficer tej jednostki, a teraz sekretarz generalny Światowego Kongresu Wolnych Ukraińców. Absolutnie zaprzeczył obecności 4 pułku SS-Galizien w Hucie Pieniackiej – więcej, zagroził sądem za rzekome zniesławienie. Wsparli go w nagonce na autora Rycerzy żelaznej ostrogi niektórzy polscy politycy i publicyści, którzy również dziś grają pierwsze skrzypce. Teraz, po emisji filmu J. Hendy’ego, po dowodach zaprezentowanych przez licznych badaczy i po podaniu ich jako niepodważalnych w światowych mediach, Weryha nie byłby w stanie już zaprzeczać i grozić. Dlatego przezornie milczy. Milczą też ci dobrodzieje SS-Galizien, którzy przyczaili się w Polsce.


źródło:
Requiem nad zamordowanym polskim siołem


Последний раз редактировалось: штурман (Вт Ноя 27, 2007 5:31 pm), всего редактировалось 1 раз

#14:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пн Ноя 26, 2007 6:55 pm
    —
Szanownie Państwo!

Poniżej jest zsyłka na stronu internetowu, gdzie można pobrać pełny tekst następującej księgi:

Watażka jego zbrodnie i zakłamane wspomnienia. (Autor - Bronisław Szeremeta)

To Opracowanie na podstawie książek wydanych w języku ukraińskim
1. „Spohady nerostrilanoho” („Wspomnienia nierozstrzelanego”) Dymitra Kupiaka, Toronto 1991 – Nowy York
2. „Rozpłata” („Rozrachunek”) – Relacja z procesu sądowego – opracowane przez Ł. Weretę i W. Czudowskiego,
Wydawnictwa „Kamieniar”, Lwów 1970.


Przedmowa

Opracowanie Bronisława Szeremety pt. „Watażka – jego zbrodnie i zakłamane wspomnienia”, obejmuje okres nasilonych działań eksterminacyjnych nacjonalistów ukraińskich spod czerwono-czarnego sztandaru faszystowskiej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i jej „siły zbrojnej” tzw. Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA). Okres ten to ostatni rok II wojny światowej obejmujący przełom 1944/45 roku. W tym właśnie czasie, po masakrze Wołynia, zapłonęły polskie wioski w Małopolsce Wschodniej. Do „czystki etnicznej” przystąpiła UPA.

Bohaterem (in minus) książki Bronisława Szeremety jest prowodyr oddziału (czoty) Służby Bezpieczeństwa (SB) OUN-UPA Dymitr Kupiak, obecnie mieszkaniec Toronto w Kanadzie. Była to postać tak daleko budząca grozę, że prosty lud ukraiński mówił o nim jako o „piekielniku” i niejeden upowiec także drżał przed Kupiakiem i chętnie widziałby go na szubienicy.

Bojówki SB były najokrutniejszymi formacjami OUN-UPA rozprawiającymi się bezlitośnie także ze swoimi – nieprawomyślnymi Ukraińcami, czyli z tymi, którzy protestowali przeciwko zbrodniom dokonywanym na bezbronnej, cywilnej ludności polskiej.

Pracę swoją autor oparł na przeżyciach własnych, na relacjach swojej kuzynki Weroniki Szeremety Furmanowicz – niedoszłej ofiary czoty Kupiaka, a także na opublikowanej w 1970 roku przez lwowską oficynę „Kamieniar” książce pt. „Rozpłata” („Rozrachunek”), będącą dokładnym sprawozdaniem z procesu sądowego członków oddziału SB Kupiaka, który miał miejsce w Krasnem w 1969 roku. Niestety, proces odbył się bez udziału głównego oskarżonego.
Bezpośrednim jednak impulsem do napisania przez Bronisława Szeremetę pracy, była wydana w 1991 roku książka wspomnieniowa Dymitra Kupiaka pt. „Spohady nerozstrilanoho” („Wspomnienia nie-rozstrzelanego”). W książce tej Dymitr Kupiak portretuje się jako nieskalany heros Ukrainy i bojownik o jej wolność. Swoją bojówkę zaś Kupiak prezentuje jako oddział ideowców, którym wszelki ekstremizm jest obcy. To, rzecz jasna, kłamstwo zostało zdemaskowane przez świadków, którzy zbrodnie Kupiakowych druhów oglądali na własne oczy. Zbrodnie te mają charakter udowodnionego ludobójstwa, które zgodnie z prawem międzynarodowym nie ulegają przedawnieniu. Nic, zatem dziwnego, że Dymitr Kupiak, usiłuje swoje zbrodnie ukryć przed opinią publiczną.

Kupiak głosi, że walczył o „samostijną Ukrainę” z obu okupantami; niemieckim i sowieckim; o rzeziach nie wspomina, a przecież to one stanowiły „środek i cel” walki o ową „samostijność”. Prawda jest zupełnie inna niż ta przedstawiona przez Kupiaka, nie ma w niej miejsca na żadną walkę zbrojną, jest natomiast pełna, po brzegi, polskiej krwi, głównie dzieci, kobiet i starców. Nie brakuje w niej także krwi ukraińskich pobratymców, którzy odrzucali „metody walki” OUN-UPA i z jej rąk ponosili tylko jedną – karę śmierci.

Hasłem Kupiaka jak i całej OUN było to, co powszechnie głosiła również SB: „Ukrainę można zbudować tylko terrorem zmuszając ludność do uległości i posłuszeństwa względem OUN, a także «metodą» depolonizacji oznaczającą totalną rzeź, jak za czasów Gonty i Żeleźniaka”.

Kupiak był jednym z wielu tysięcy mołojców wcielających w życie faszystowską ideologię i wypływające z niej założenia wypracowane przez OUN-UPA. Założenia te, zastosowane w praktyce dały bilans przerażający: 500 tys. Polaków, 300 tys. Żydów i 5 tys. Ukraińców! Zrabowany swoim ofiarom majątek (biżuteria, waluta obca) prowodyrzy OUN-UPA wywieźli za granicę. To dzięki temu Kupiak tak szybko „dorobił się” w Kanadzie. Zbił też na wychodźstwie inny „kapitał”, stał się mianowicie symbolem banderowskiego ludobójstwa, tak, jak Iwan Demianiuk jest takim symbolem ze strony melnykowców.

Obecny, polityczny stan rzeczy, chaos prawny w Polsce i na Ukrainie, pozwalają takim zbirom nie tylko cieszyć się wolnością, lecz także publicznie chełpić się wydumanymi sukcesami kreującymi ich na bohaterów Ukrainy. Kupiak dał dobry przykład, jak można bezkarnie przerzucać winę z banderowskiego kata na polską ofiarę i kpić sobie ze wszystkich wartości ogólnoludzkich.

W rodzinne strony Kupiak nie miał odwagi zawitać, choć może to dziś zrobić bez przeszkód i obawy aresztowania. Być może, że po latach zaczyna gryźć go sumienie i parzą pokrwawione ręce, a powrót do Małopolski Wschodniej mógłby stać się szokiem trudnym do przeżycia. Być może, iż obawia się on i tego, że uczciwi ludzie znający zbrodnie jego i jego kompanów, nie podadzą mu ręki, odważniejsi naplują mu w twarz: najwięcej obawia się zemsty pozostałych przy życiu członków zamordowanych rodzin.

Przypadek Kupiaka jest dobrym przyczynkiem do poznania prawdy o UPA oraz jej strasznej Służby Bezpieki. Stanowi także odpowiedź tym, którzy nie znając prawdy, sposób świętokradzki celowo usiłują stawiać znak równości między polską AK i ukraińską UPA. Jest jednocześnie ostrzeżeniem, że przemilczanie prawdy o ludobójczym charakterze ukraińskiego nazizmu panoszącego się przed półwieczem wyłącznie na obszarach kresowych II Rzeczypospolitej, może stać się pokusą do odrodzenia go w nowej skali, – co niewątpliwie byłoby dramatem dla narodu polskiego i ukraińskiego.

#15:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Ср Ноя 28, 2007 12:25 am
    —
JAMNA. Wioska gminy Zakliczyn.


Historia

Początki Jamnej są bardzo słabo udokumentowane. Zapewne mieszkańcy od czasu jak wieś istnieje, walczyli stale z nieużytkami, wydzierając ziemię kamieniom i krzakom. A że gleba jest tutaj bardzo licha ... Pierwsza wzmianka pochodząca z 1370 roku podaje że ówczesnymi właścicielami Jamnej byli bracia Klemens i Piotr Rożen herbu Gryf. Z kolejnych pochodzących już z początku XX wieku dokumentów wynika że Jamna przed I Wojną Światową liczyła ponad 300 mieszkańców. Do 1921 roku nie było tutaj szkoły co w wielkiej mierze wieś zawdzięczała nie tylko władzom zaborczym, ale samym mieszkańcom, którzy wszelkimi siłami bronili wieś przed tym "ciężarem". Dopiero w 1921 roku Stanisława Mastalerzowa zorganizowała w swoim domu prywatną szkołę. Od 1929 roku do wojny działała już wybudowana przez całą wieś szkoła publiczna.

Okres II wojny światowej to aktywna działalność partyzantki w gęstych lesistych wzgórzach okolic Jamnej. W tych to właśnie rejonach działał od lipca do listopada 1944 roku 1 batalion partyzancki 16 pp. Armii Krajowej pod dowództwem kpt. Eugeniusza Antoniego Borowskiego - "Leliwy" - batalion "Barbara". Kapitan "Leliwa" organizował wypady i zasadzki leśne na oddziały Werhmachtu i policji, celem zdobycia uzbrojenia. Partyzanci "Barbary" stali się tak dokuczliwi, że wojskom niemieckim nakazano zlikwidować problem. Do walki skierowano słynną dziś dywizję SS-Galizien. Niemcy wielokrotnie próbowali otoczyć partyzantów w lasach i zniszczyć ich, ale bez powodzenia. 12 września 1944 roku dwa bataliony 14 dywizji SS-Galicja otoczyły batalion "Barbara" na pobliskiej Suchej Górze, zaciskając pierścień, pchały ich coraz wyżej. Strategiczne położenie miało wzgórze 530, stanowiące jedyną drogę odwrotu. Dowódca 1 kompanii - "Mimoza" (Józef Rusecki) - otrzymał pod groźbą kary śmierci rozkaz utrzymania wzgórza do zapadnięcia zmroku. Pomimo prawie dziesięciokrotnej przewagi Niemców żołnierzom "Barbary" udało się wyjść zwycięsko z tej zasadzki, nie ponosząc znacznych strat, przebijając się szturmem przez niemiecki pierścień okrążający. Po tej walce batalion "Barbara" zatrzymał się w Jamnej. Dowództwo zakwaterowało się w budynku wiejskiej szkoły, położonej na wzgórzu, skąd dobrze widać było okolice. Wieś Jamna w tym czasie zmieniła się w obozowisko pełne partyzantów (około 600) i koni.

25 września 1944 roku, tuż przed świtem, oddziały 14 dywizji SS-Galicja otoczyły obozowisko partyzanckie w Jamnej. Partyzanci obserwowali ruchy wojsk niemieckich i aby uniknąć otwartej walki z przeważającymi siłami niemieckimi wycofali się na sąsiednie zalesione wzgórza, stwarzające dogodniejsze warunki do obrony. Po zaciętej i morderczej walce, partyzantom udało się znaleźć lukę w nieprzyjacielskim pierścieniu. Tędy wyprowadzono prawie pół tysiąca ludzi, między dwoma posterunkami esesmańskich karabinów maszynowych. Rano hitlerowski kocioł okazał się pusty, a na pobojowisku było ponad 100 zabitych i rannych esesmanów. Bolesne i dotkliwe były również straty partyzantów, ale niewspółmiernie mniejsze. Mimo znacznej dysproporcji sił, partyzanci wyszli z groźnego okrążenia, odnosząc zdecydowane zwycięstwo i zachowując nadal siły oraz wole walki z niemieckim najeźdźcą.


W czasie tych walk hitlerowcy za pomoc partyzantom spacyfikowali licząca wówczas około 200 mieszkańców Jamną. Cała wieś płonęła przez noc z 25 na 26 września. Zginęło w tym czasie 57 osób.

Przeżycia mieszkańców Jamnej z tamtych okrutnych dni zebrał i opublikował Maciej Kozłowski, w 30 rocznicę bitwy. Zostały one wydrukowane w czasopiśmie "Wieści" nr 41 z 13.10.1974 roku. Oto krótki i jakże dramatyczny cytat:
"Niemcy przyszli do Marii Potokowej - opowiada Stanisław Potok. - W piwnicy jej domu ukrywało się kilkanaście osób. Maria wyszła do nich z dzieckiem na ręku, drugim u boku i z obrazem Matki Bożej. Pytali ją, gdzie ukrywają się partyzanci. Powiedziała, że ich nie widziała, więc Niemcy odeszli. A wtedy w piwnicy u Potoka ze dwudziestu ludzi siedziało. W chwilę później niemcy usłyszeli strzały partyzantów. Wrócili i jak przyszli i zobaczyli, to zaraz zaczęli krzyczeć: "Wychodzić. Wychodzić". Pierwsza wyszło Potokowa z rocznym synkiem na ręku. położyli ją zaraz na progu, serią z automatu. tak samo Marię Stanuch, która też wyszła z małym dzieckiem. Dwaj chłopcy od Potoka myśleli, że uda im się przeskoczyć do lasu; nie przebiegli nawet dziesięciu metrów. Ale Niemcy bali się wejść na dół do piwnicy. Jak zobaczyli, że nikt więcej nie wychodzi, to podpalili chlewiki, co stały dookoła. Na koniec rzucili do piwnicy granat. Na dole zrobił się żar nie do wytrzymania, dym gryzł w oczy, jednak stary Potok nie pozwolił nikomu więcej wyjść. Leżeli na podłodze odmawiając litanię. Kiedy i chałupa stanęła w ogniu, Niemcy w końcu odeszli. Wtedy stary kazał wychodzić po jednemu, skakać przez płomienie i biec na dół lasu poparzeni, na wpół uduszeni, dotarli do zbawczych zarośli. Byli uratowani. Tymczasem Niemcy szaleli już w całej wsi. Mszcząc się za przegraną bitwę podpalali dom za domem. Gdy ktoś nie chciał wyjść, płonął żywcem, tak jak stara Brończykowa.

Po wojnie Jamna pustoszała. W latach sześćdziesiątych całą wieś chciano przesiedlić, a teren zalesić. Dopiero w 1967 roku postawiono pomnik ku pamięci poległych. Do początku lat dziewięćdziesiątych Jamna umierała - bez planów na przyszłość: bez perspektyw, bez nadziei... Ludzie nie wiedzieli, co będzie dalej. Nie wolno było mówić o Jamnej, bo zakazano wspominać o Armii Krajowej. Wieś, dobita przez władzę ludową, nigdy się z upadku nie otrząsnęła.

Nowe zaczęło się wiosną 1993 roku, kiedy to na Jamnej zadomowili się Dominikanie z Duszpasterstwa Akademickiego w Poznaniu. Budynek dawnej szkoły dał początek akademickiej "Szkole Wiary".

Blisko 50 lat po tamtych tragicznych wydarzeniach 1944 roku poznańska malarka - Małgorzata Sokołowska, ku pamięci zamordowanych, zwłaszcza owych kobiet i dzieci, namalowała ikonę Matki Bożej Jamneńskiej - Matki Dobrej Nadziei. Dnia 3 czerwca 1998 na Placu św. Piotra, Ojciec Święty osobiście koronował ten Obraz.

3 maja 2001 roku nastąpiła konsekracja Kościoła pod wezwaniem Matki Bożej Jamneńskiej - Matki Niezawodnej Nadziei, której to uroczystości przewodniczył prymas Polski, Kardynał Józef Glemp.


źródło: JAMNA

#16: Dowody Zbrodni OUN i UPA Автор: Гость* СообщениеДобавлено: Пн Дек 24, 2007 10:32 pm
    —
Полiщук Вiктор
"Dowody Zbrodni OUN i UPA"

Toronto 2000
781 стр., 21.43 Мб.
http://mnib.malorus.org/kniga/204/

Pobrać (скачать) tekst książki można tu: http://ftp.malorus.org/mnib204-Poliszczuk-Dowody.djvu

#17:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Чт Дек 27, 2007 10:55 pm
    —
Działania UPA - ofiary i wykonawcy.

Motto: Rada miasta Warszawy wraz z Pania Gronkiewicz Waltz nie zamierzają wydać pozwolenia na budowę projektowanego tam pomnika Ofiar UPA.

Na wójta Baligrodu wywierane są naciski by zlikwidował pomnik gen. Świerczewskiego w Jabłonkach, żąda się również likwidacji poległych w walkach z UPA pomników poległych żołnierzy i milicjantów, gdyż jest to relikt epoki komunizmu. Nikt nie bierze pod uwagę, że te właśnie miejsca to publiczny ślad zbrodni. UPA gloryfikowana na Ukrainie, posiada na terenie Polski około 200 nielegalnych pomników i upamiętnień stawianych przez lokalnych przedstawicieli mniejszości Ukraińskiej. Polskie upamiętnienia tragedii ofiar zbrodni to te nieliczne tablice pochodzące jeszcze z czasów PRL.


Zbrodnie w okolicach wsi Wojtkowa.

Zbrodnie na ludności w okolicach wsi Wojtkowa są charakterystycznym przykładem terroru UPA w Polsce. To co się wydarzyło w Wojtkowej winno się rozpatrywać terytorialnie łącznie z wolami-przysiółkami wsi, czy wsiami ościennymi, a są to: Grąziowa, Jureczkowa, Leszczowate, Trzcianiec, Ropienka, Zawadka.

Mówiąc o sotniach czy kuszczach UPA należy przyjmować, że była to zgodnie z strukturą terytorialną ludność tych wsi, w której odbywała się akcja UPA, przynależna do danej sotni. UPA często chcąc zwiększyć efekty terroru mordowała w najbliższej okolicach miejscowości głównej, którą chciały sterroryzować przed akcją wymierzoną przeciwko niej. Istnieją pewne rozbieżności w archiwizowanych nazwach miejscowości oraz datach, powstałe przy opisywaniu danych, przez ludzi z poza terenu, a nie posiadających map regionalnych. Milicjanci na terenach województw wschodnich PRL w tamtym okresie, byli w znacznej części żołnierzami AK występującymi w roli funkcjonariuszy, w celach konspiracyjnych.


Wieś Wojtkowa

28.04 1945 r.
Napad połączonych sotni UPA .

Zamordowano 7 Polaków, między innymi:
- Kalinowski Antoni
- Kalinowski Jan
- Kalinowski Stanisław

Zginęło też 12 milicjantów. /Ks.WP, s 306/


29.09.1945 r.
Napad na lokalny posterunek MO we wsi. Zabicie 15 milicjantów i 20 cywilnych Polaków.
/Na posterunkach milicji w tamtym rejonie przebywali tajnie, żołnierze AK Ugrupowania Warta /

22.10.1945 r.
Następny atak połączonych sotni UPA na wieś. Rozbicie posterunku MO, wrzucenie do ognia wziętych do niewoli rannych milicjantów. Spalenie wszystkich polskich zagród i zastrzelenie 20 Polaków.

5.08.1946 r.
Do dnia 5.08.1946r metodycznie działając przez dwa miesiące sotnie UPA powiesiły na terenie 28 ludzi. Zamordowani to Polacy i rodziny mieszane odmawiające współpracy z UPA, bądź wstąpienia do UPA. Od 09.1945 zginęło tam łącznie 70 osób. /źr.APP,SPP sygn 82 s 1061/


Wieś Trzcianiec /obok Wojtkowej/

2/3.04.1945 r.
Zamordowani przez UPA:
- Kwaśnicki Stanisław
- Harnik Franciszek
- Bamburuk Teodor
- Mielnik Maria
- Husejko Piotr

3.04.1945 r.
Zamordowani przez UPA:
2 Polaków i 3 Ukraińców. /APP,SPP, sygn.79,s 326/

29.05 1945 r.
Lubieński Antoni - torturowany i uprowadzony do lasu zaginął.
W czasie ujęcia przewoził korespondencję z Wojtkowej.

1945 r.
UPA powiesiło dwoje młodych ludzi narodowości ukraińskiej /Babickich/ za to że ich brat uciekł przed mobilizacją do UPA i schował się w Przemyślu. /źr. ZZ, PiD MO, s 306/


Wieś Grąziowa

21.02.1945 r.
UPA zadusiła Ukraińca za przekazywanie informacji o banderowcach Polakom.

22.02.1945 r.
W nocy Kuszcz napadł /rejon B-2, Kuszcz , 10 ludzi/ na dom Cara Jana, powieszono go 500 m od domu i pozostawiono na nim kartkę (Smerti subacza sowieckim NKWD, Polskim posipaczom i naszym zdrawczykom.) J Car był banderowcem. /sprawę zlokalizował posterunek MO Wojtkowa/

19.03.1945 r.
Zamordowano 7 Polaków. /źr.APP, SPP sygn 79 s 21/

22/23.03.1945r.
W nocy UPA zabiła:
- Kielar Michał
- Kielar Mikołaj
- Kucharski Stanisław
- Kijanka Piotr
- Stelmach Jan
- Kania Franciszek
- Kania Antoni


Wieś Zawadka

3.03.1945 r.
UPA powiesiła Jana Wisłockiego - Ukraińca.

20/211.07.1945 r.
W nocy uprowadzono polską rodzinę w składzie czterech osób. Ślad po nich zaginął.

1945 r.
Zamordowany w okolicach Rymanowa Hołota Stefan sołtys Zawadki.

18.07.1946 r.
Zamordowany przez UPA:
- Konopelski Zdzisław rolnik
- Konopelski Władysław (członek PPS)
- Konopelski Tadeusz


Wieś Leszczowate

29.07.1944 r.
UPA napadła na dwór gdzie torturowano, zamordowano i zbeszczeszcono zwłoki miejscowego ziemianina i właściciela Jana Garschinga lat 35 i jego żony Ireny lat 22.

30.07.1944 r.
Torturowani, zamordowani i zbeszczeszczone zwłoki:
- Kuźmiński Feliks
- Kuźmińska Katarzyna
- Kuźmińska Maria
- Kuźmińska Anna
- Kuźmiński Stanisław
- Zdziebko Maria
- Zdziebko Teres
- Zdziebko Kazimierz (lat 9)
- Zdziebko Zygmunt (lat 5)
- Zdziebko Józef (lat2)
- Zdziebko Stanisław (lat 2)
- Stefanow Antoni
- Stefanow Józefa
- Stefanow Julia
- Stefanow Zofia
- Johan Jan
- Czelny Stanisław
- Pysulak Teodor

W mordzie uczestniczyli mieszkańcy Leszczowatego, Wańkowej, Jureczkowej - jako policjanci ukraińscy pod dowództwem Worony /wg protokołu spisanego przez proboszcza ks Adama Czepka, źr. MMJ, KsWP, s 308 NR 1998,nr 29 s 23/

20.10.1945 r.
UPA zamordowało Jana Telesza, rolnika.

8.08.1946 r.
UPA zamordowało Jana Kuźmińskiego (23 lata)


Wieś Ropienka

9.03.1943 r. ?
UPA morduje Kazimierza Rettingera, oraz kierownika miejscowej OUN Teodora Sałosza, który sprzyjał Polakom. /źr.JKAK 1993 nr7s4/

17.03.1944 r.
Policjant ukraiński Worana zastrzelił Polaka Szczawińskiego.

30.07.1944 r.
UPA zamordowała 13 Polaków i Ukrainkę oraz 7 mieszkańców Berlikowa, którzy tam przebywali.

11.08.1944 r.
Zamordowany Galant Andrzej.

28.08.1944 r.
Zamordowana Maria Kubryn.

1.09.1944 r.
Zastrzelony Dymitr Homulak.

7.09.1944 r.
Zastrzelony Wowta Michał.

17.11.1944 r.
Zabity Milczanowski Franciszek (gajowy).

Jesień 1944 r.
Zastrzelony Sołacz Teodor pracownik pocztowy.

1944 r.
Zastrzelony przez UPA Latocz Teodor s Michała pracownik pocztowy.

5.02.1945 r.
Zabity przez UPA Wolanin Antoni.

16.02.1945 r.
Zastrzelony przez UPA Chorzępa Bronisław.

27.02.1945 r.
Zastrzelony przez UPA Szymoniak Władysław.

7.03.1945 r.
Zastrzelona przez UPA Terefeńko Anna.

17.04.1945 r.
Zastrzelona przez UPA Szmajda Maria.

17.05.1945 r.
Zastrzelony przez UPA Brelik Władysław.

2.09.1945 r.
Zastrzelony przez UPA Jarcuba Stefan.

9.09.1945 r.
Zastrzelony przez UPA Perlakowski Grzegorz.

20.11.1945r. /bądź 29.11.1945 r.
Zastrzeleni przez UPA
- Horbowy Tadeusz
- Horbowy Władysław

1945 r.
Zastrzelony przez UPA Grzegorz Bednarz pracownik pocztowy.

28.03.1946 r. /bądź 25.11.1946 r.
Zastrzelony przez UPA Józef Konopelski ur. 1896 - robotnik naftowy.

26.04.1946 r.
Zastrzelony przez UPA Kociuba Teodor.

12.09.1946 r.
Napad połączonych sotni, zabici:
- Rudiak Anna
- Rudiak Zofia
- Wojcieszyn Jan
- Iwanicki Mikołaj
- Tarnowski Antoni

23.10.1946 r.
Zastrzeleni przez UPA:
- Basarb Anastazja
- Hołubowski Piotr

25.10.1946 r.
Zastrzelony przez UPA Bodnar Grzegorz.



Zbrodni na terenach wokół wsi Wojtkowa dokonywali:
(brak dat przy nazwiskach wskazuje że upowcy przeżyli wojnę)

Nadrejon krypt. "Chołodnyj Jar"

Obejmował między innymi:
północno-wschodnią część pow. Lesko, północną część pow. Ustrzyki Dolne .
Prowidnyk nadrejonu - Piotr Kawuza "Ruslan", "Taras", "Trojan", "M", R-zet", "100" (1945-XII 1947)
Referent wojskowy - NN "Bajda" "377"
Referent organizacyjny - Stefan Jaroszewicz "Robert" (Il-X 1945)
Referent SB - Wasyl Capiak "Potop", "Wron", "7+7" (1945-VII 1947)
Referent propagandowy - NN "Wadyn", "Myron" (1945-XI 1946)
Referent finansowy - Marcin Martyn "Lisowczyk", "Dawydenko" (III 1945-IX 1946)
- Jarosław Machnyk "Oczeret" "Czumak" "444+10" (IX 1946-poł. 1947)
Referent wyszkolenia wojskowego - Włodzimierz Bachtałowski "Zenko" (1945-47)
Referent zdrowia - NN "Wujek" (II 1945-X 1946)
- Bohdan Huk "Skała", "Wyr, "H-20" (X 1946-VI 1947)
Kierownik ośrodka technicznego - NN "Danylo", "Łypa" (1945-VII 1947)

Rejon II krypt. "B-2"
Obejmował następujące gromady: Rokszyce, Rybotycze, Nowosiółki Dolne (pow. Przemyśl), Wojtkowa.
Prowidnyk rejonu - Wasyl Hadaj "Bojczuk", "Biłyj", "Tiso" (1945-VII 1947)
Referent wojskowy - NN "Lastiwka" (1945-47)
Referent organizacyjny - Roman Surowiecki "Bystryj" (1945-47)
Referent SB - NN "Jurij" (1945-47)
Referent gospodarczy - NN "Ter" (1945-IX 1947)
Komendant łączników - NN "Sołowij" (1945-47)
Dowódca bojówki SB - NN "Neczaj" (1945-47)
Rejon dzielił się na 2 kuszcze:
- Kuszcz l - obejmował wsie: Graziowa, Wojtkowa, Wojtkówka, Jureczkowa, Nowosielce, Kosickie, Trzciniec
Prowidnyk kuszcza - Bohdan Bryliriski "Ostryj" (1945-47)


Działali również w omawianych wsiach:
"Myron"
Oddział UPA działający do końca 1945 r. w składzie kurenia "Rena", następnie jako samodzielny pododdział przemieszczający się na terenie pow. Przemyśl, po czym na terenie pow. Brzeg n. Odr. Dowódcą był Myron Onyszkiewicz "Myron", który w końcu 1945 r. odszedł na teren USRR, skąd powrócił w marcu 1947 r. na teren Polski, zalegalizował się i wyjechał na ziemie odzyskane, gdzie zorganizował 5-osobowy samodzielny oddział działający do końca 1947 r. "Smyrnyj".
Oddział UPA działający w latach 1945-48 na terenie pow. Gorlice i Nowy Sącz jako samodzielny pododdział. Dowódcą sotni był Michał Fedak "Smyrnyj".

W 1947 r. sotnia "Smyrnego" została rozbita przez WP w pow. gorlickim, gdy usiłowała przedostać się na terytorium Czechosłowacji. Drobne grupki wróciły do Polski, działały też na terenach omawianych wsi do 1948 r.

Samodzielna Sotnia "Smyrnego" liczyła ok. 150 ludzi i działała w latach 1946-47 na terenie pow.: Lesko, Przemyśl , Radymno, Jarosław, Lubaczów, Tomaszów Lubelski,
dowódca - Grzegorz Łewko "Kruk"
z-ca dowódcy - Mikołaj Litwin "Kołoś"
pol.-wych. - Michał Pich "Chmiel"
buńczucznyj - NN "Snih"
intendent - NN "Horyń"
lekarz - NN "Zielony"

Oddział "Kruka" dzielił się:
I czota - dowódca - NN "Wołodko"
1 rój - dowódca - Michał Jakubowicz "Misiecz"
2 rój - dowódca - NN "Dan"
3 rój - dowódca - NN "Kołos"
II czota - dowódca - Wasyl Odyneć "Orih"
1 rój - dowódca - Mikołaj Szczurko "Suh"
2 rój - dowódca - NN "Łewko"
III czota - dowódca - NN "Snihor"
1 rój - dowódca - NN "Czech"
2 rój - dowódca - NN "Bihun"
3 rój - dowódca - NN "Dnistr"

Na początku 1946 r. z rozkazu prowydnyka UPA M.Onyszkiewicza "Oresta" rozpoczęto rekonstrukcję UPA na tym terenie.

Powołano dowództwo odcinka w składzie:
dowódca odcinka - Wasyl Mizerny "Ren"
z-ca dowódcy - NN "Konyk" (do II 1946)
NN "Bajda" (od III 1946)
oficer operacyjny - Roman Dybko "Wola"
oficer techniczny - NN "Inżynier"
oficer polityczny - NN "Wernyhora"
oficer personalny - NN "Kejdanec"
adiutant d-cy - NN "Hałagan"
pisarz - NN "Rostysław"
Prowidnyk rejonu - NN "Bujtur" (I-V 1945)
- NN "Wernywola" (V-XI 1945)
- Władysław N "lhor", "Homin" (XI 1945-IX 1947)
Referent wojskowy - Jarosław Kociołek "Kryłacz" (1945-47)
Referent organizacyjny - Łeskiw "Odud" (1945-V 1947)
Referent SB - Stefan Kucyk "Orłyk" (V 1945-!X 1946)
- Iwan Krywucki "Arkadij" (IX 1946-IX 1947)
Referent propagandy - Iwan Krywucki "Arkadij" (lI 1946-IX 1947)
Referent gospodarczy - Roman Soroczak "Nestor" (IV 1945-II 1947)
Referent zdrowia - Wasyl Pełło "Taras" (1945-47)
Komendant łączników - Michał Kłos "Czumak", "Korb" (1945-47)
Dowódca bojówek SB - NN "Szumnyj ", "Hordij" (1945-IX 1947)

Rejon dzielił się na trzy kuszcze:
- Kuszcz l - obejmował wsie: Wańkowa, Myczkowce, Orelec, Jankowce, Rudenka, Wola Rymanowa, Leszczowate , Brylików .
Prowidnyk kuszcza - Mikołaj Czupa "Skakun" (1945-V 1947)
- Kuszcz II - obejmował wsie: Paszowa, Stankowa, Zawadka, Tyrawa Wołoska, Uherce, Bezniechowa Dolna, Bezniechowa Górna
Prowidnyk kuszcza - Włodzimierz Kmet "Sławko", "Matyj" (1945-VI 1947)

A więc zbrodniarze ci mają pomniki, a ich ofiary mieć ich nie będą.

Tymczasem ramach programu lokalnego polskiej telewizji nadano w marcu tego roku film pt. Utrwalanie władzy ludowej. TVP 3 przedstawia w nim wypowiedzi świadków, ukraińskich mieszkańców Komańczy wspominających o rzekomym akcie mordu dokonanym przez żołnierzy Wojska Polskiego na księdzu Oreście Wehrynowiczu .(Mój przypisek: "Kilkanaście teczek procesu Oresta było w CA MSWiA , a dzisiaj są w IPN. Są jednak wyszczerbione ( ktoś je ewidentnie opróżnia )
Rodzina Oresta Węhrynowicza
- skrajni nacjonaliści - ciocie,wujkowie - przed wojna skazywani za antypolski
terroryzm, nienawidzący Polski. Jest książka beletryzowana "Narada u Oresta", autor Jarnicki".


Oczywiście świadkowie ci zapamiętali tylko jeden incydent ze swojego życia w Komańczy - śmierć Wehrynowicza, nie potrafią bądź nie chcą już wymienić innych faktów, które dotyczą zarówno ich jak i ich najbliższych sąsiadów. Tymczasem raport porucznika wojska polskiego Jagody z okresu próby przejścia jego oddziału przez Komańczę mówi wiele o tamtych czasach. Oddział Jagody przebywał w tamtym czasie na obrzeżu rzeki Osława. "szedłem na przodzie...po kilku minutach marszu zauważyłem z prawej strony /od strony Komańczy - przypisek mój/ tylarierę około 20 ludzi w polskich mundurach, chodzących wolno w naszym kierunku...Kto wy? - spytałem. Wojsko! Usłyszałem odpowiedź - chodźcie czego stoicie?...

Obie grupy dzieliło około 60 metrów...żołnierze zaczęli twierdzić, że rozpoznali kogoś
z oddziału...nagle otrzymujemy ogień...walka rozpoczyna się dla nas w warunkach niekorzystnych...
z pomocą przychodzi nam....gwałtowna zamieć...wycofujemy się"


Świadek, występujący w filmie, mieszkaniec Komańczy Dołżycki nie mówi, że jego sąsiedzi z Komańczy również używają mundurów wojskowych i mają broń. Świadek w filmie rozpoznaje bezbłędnie formacje wojskowe czego nie udawało się oficerom wojska polskiego i co wykazuje jedynie istnienie u niego innych kwalifikacji i zaangażowania od wykazywanych przez zwykłych mieszkańców górskich miejscowości Beskidu. Oczywiście chce wymienić jedynie incydent związany z księdzem Orestem Węhrynowiczem i nie wspomina jak jego sąsiedzi zastrzelili tam sołtysa Sopinke Andrzeja, potem jego następcę Warchała Mikołaja, jak spalili wraz ze szkołą jej kierowniczkę Panią Drozdową i jej siostrę Panią Kułak. Nie przypomina sobie, jak spalili stację kolejowa w Komańczy, zabili przebywającego tam bez żołnierzy por Gierasika i kolejarza Gońcę. Nie policzył też, że na terenie gminy Komańcza wojsko polskie poniosło w spotkaniach z sąsiadami Pana Dołżyckiego straty procentowo większe (11%) niż uczestnicy Powstania Warszawskiego (6,4%). Przyczyną tych strat było działanie sąsiadów Pana Dołżyckiego, którzy poszli w ślad za znanymi sobie żołnierzami strażnicy WOP opuszczającymi Komańcze w kierunku Jasiela i gdy potem ci ostatni poddali się swoim wiejskim znajomym, dokonano na nich mordu (112 osób) na wzgórzu Berdo, w niemal wzrokowym kontakcie z domami Komańczy. Mord trwał kilka dni i dziś już nikt nie chce tego pamiętać? Wykonali to: Chrin, Bir, Stiach dowodząc między innymi łemkowskimi mieszkańcami tej wsi.

Przytoczę fragmenty opracowania Bogdana Horbala "Łemkowie i Łemkoznawstwo w Polsce" jest ono dostępne na internetowych stronach organizacji łemkowskich . Cytuję: "na wschód od martwego pasa") stosunek ludności do UPA jest bardzo dobry ("martwy pas" niemiecki rejon zaminowany na linii Krosno-Dukla)... Zapraszają do siebie oddział UPA.. Młodzież żąda broni... (dotyczy to również Komańczy - mój przypisek)... bardzo dużo młodzieży uciekało do podziemia. Sotnik "Chrin" (stacjonował przy zachodnich obrzeżach Komańczy ) stworzył z nich drugą sotnię... młodzi chłopcy mieli tylko jedno pragnienie - zemsty, zemsty i jeszcze raz zemsty... i wreszcie sotnia "Stacha" znana jako łemkowska. Zorganizowana wewnątrz obszaru przejściowego, czyli na Łemkowszczyźnie wschodniej, stacjonowała we wsiach na wschód od Osławy."

Młodzi ludzie nigdzie na świecie sami z siebie nie żywią do nikogo nienawiści jeżeli im ktoś tego nie przekaże. A tego właśnie nauczał ksiądz Orest Węhrynowicz przywódca duchowy Pana Dołżyckiego i jego sąsiadów. Niestety również i Ostap Steca ukrainski rodak Pana Dołżyckiego z Komańczy znając skłonności swoich sasiadów, jak mówił "przyszłości nie można liczyć na lojalność tej ludności względem państwa", był on współautorem większości dokumentów opracowanych w związku z akcją "Wisła" i był generałem Armii Czerwonej przy sztabie LWP odpowiadającym za realizację tego planu.

W dniach 14 X 2006 r. dopuszczono w TVP3 telewizyjne relacjonowanie uroczystości z Pawłokomy urządzonych tam przez grekokatolickiego księdza dr Mirona Michaliszyna z okazji przypadającego
w tym dniu "święta" powstania UPA.


Tymczasem gloryfikowanie faszyzmu jakim również jest UPA w świetle polskiego prawa winno zakończyć się wnioskiem prokuratora o ściganie przestępstwa:
- Konstytucja RP art.13,
- UCHWAŁA Z DNIA 28 MARCA 2002 R. I KZP 5/2002, U Z A S A D N I E N I E
Wyrokiem Sądu Rejonowego w O. z dnia 28 czerwca 2001 r. w sprawie
II K 1256/00,
- Flemming, W. Kutzmann Przestępstwa przeciwko porządkowi publicznemu
Warszawa 1999, s. 66,
- R. Góral Kodeks karny. Praktyczny komentarz Warszawa 2000, s. 336),
- Wojciechowski Kodeks karny. Komentarz. Orzecznictwo Warszawa 2000, s. 487,
- R. Góral op.cit. s. 336, A. Marek Prawo karne Warszawa 2001, s. 659,
- L. Gardocki Prawo karne Warszawa 2001, s. 287)

Jan Lucjan Wyciślak

15. 04. 2007 r.
RODAKpress

źródło: Działania UPA - ofiary i wykonawcy.

#18:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пн Дек 31, 2007 8:20 pm
    —
„POCHODZĘ Z TARNAWY WYŻNEJ”.


...Urodziłem się tutaj w Tarnawie Wyżnej nad Sanem. Gospodarstwo nasze rozciągało się pasem od Sanu, przez torfowiska w kierunku południowym, między potokami i miało powierzchnię ok.50 ha. Majątek naszej rodziny był największy we wsi liczącej wtedy ok. 130 rodzin, oczywiście po bardzo dużej posiadłości rodziny Kostyrkiewiczów, których dwór stał naprzeciw torfowisk, na wzgórzu po drugiej stronie Sanu. T. Kostyrkiewicz – junior prowadził w nowym samborze biuro notarialne, natomiast senior, rzadko odwiedzający posiadłość, zarząd nad nią powierzył leśniczemu, energicznemu służbiście o brzmiącym z niemiecka nazwisku. Jednym z leśników w tym czasie był zruszczony Polak – Boberski. Brzmienie nazwisk oczywiście wcale nie przesądzało o narodowości, np. mieszkała tutaj czysto Polska rodzina Silbertów.

Do szkoły powszechnej chodziłem do Tarnawy Niżnej ponieważ rodzice uważali, że jest to szkoła, w której więcej mogę się nauczyć. Szkoła była na górze po drugiej (prawej stronie Sanu). Każdy dzień nauki rozpoczynaliśmy wspólną modlitwą po Polsku, a kończyliśmy słowami „Sława Jesu Christi” – gdyż chodziło z nami dużo Bojków, których nazywaliśmy „bracia rusini”.

Tarnawa Niżna liczyła ok. 150 rodzin. Za Sanem na wzgórzu (tam też była i szkoła), gdzie jeszcze dzisiaj widać ruiny murowanej dzwonnicy stała piękna, stara drewniana cerkiew z bogatym wystrojem wnętrza. Obok położony był stary cmentarz, nagrobki (często bogate i marmurowe) były zapełnione Polskimi nazwiskami, jak np. Tarnawski czy Rościszewski. Bliżej Sanu stał kościół rzymskokatolicki, murowany z dzwonnicą. Tak do kościoła jak i do cerkwi zgodnie chodzili wszyscy Rusini i Mazurzy (Polacy). I właśnie stojąc wtedy na obecnej drodze do Sokolików, na prawo od obu świątyń widzieliśmy budyneczek mojej szkoły, czteroklasowej szkoły powszechnej.

Na drugim wzgórzu w górę Sanu, już na terenie Tarnawy Niżnej, naprzeciwko torfowiska większego, tuż poniżej szczytu wzgórka stała cerkiew z trzema kopułami, kryta blachą. Była to cerkiew nowsza od tej w Tarnawie Niżnej, większa. W cerkwi tej kapłanem był pop Iwan Iwanio. Jego syn Czesław, który kończył studia we Lwowie był później dowódcą kurenia UPA. Poniżej cerkwi znajdował się stary, rzadko już wtedy użytkowany cmentarz, na którym wśród pomników wyróżniały się groby powstańców z 1863 r. W kierunku Płd.-Wsch. stał ładny dwór Kosyrkiewiczów, modrzewiowy z werandą. Przechodząca opodal dworu droga szerokim, drewnianym mostem łączyła oba brzegi Sanu. Stał tutaj tartak napędzany parową lokomobilą i oświetlany prądnicą elektryczną. Ciekawostką konstrukcyjną tartaku było usytuowanie całości w skarpie. Przetarcia dokonywano na gatrze (traku) umieszczonym na poziomie terenu, a niżej, jakby w suterenie, przygotowywano, na maszynach napędzanych z tej samej co i trak lokomobili, proste elementy bukowych mebli, które to wysyłano w okolice Bielska – Białej do parzalni gdzie je gięto. Tartak został rozebrany w 1938 r., część bardzo dobrej cegły, otrzymanej z rozbiórki (miała symbol „F”) była używana w naszym domu do drobnych napraw. Zarządcą tartaku bał Żyd.
Jako ciekawostkę z tamtych czasów warto przypomnieć o organizacjach w Tarnawie letnich obozach harcerskich. Rozmawiałem wtedy z takimi późniejszymi sławami jak Bartel czy Boy- Żeleński.

Przechodząc, zwłaszcza wieczorem koło torfowisk, często wracałem myślą do opowieści starszych ludzi, którzy mówili o utopionych. Dusze ich jako tajemnicze zawirowania mgieł przesuwały się nad mokradłem w księżycowe noce. Z potoku Fedkowskiego do potoku płynącego przez torfowiska przenosiłem raki, ale te za nic nie chciały się tutaj osiedlić. W potokach i w Sanie było dużo ryb, które najczęściej odławiano na podrywkę. Jagody z połonin i torfowisk zbierano drewnianą zbieraczką.

Prócz myśliwych wędrownych handlarzy, rzadkich turystów spotykało się wędrownych Cyganów – bardzo wysoko cenionych fachowców. Przy pomocy prostych narzędzi Cygan – kowal potrafił np. zrobić z kawałka szyny kolejki wąskotorowej doskonałą obręcz na beczkę.....

Po wybuchu wojny i ustaleniu się granicy na Sanie rozdzielono rodziny i gospodarstwa kordonem. Tylko początkowo ruch cywilny przez granicę był tolerowany, później wojska, zwłaszcza sowiecki wprowadziły ścisłą blokadę. Za Sanem pojawili się pogranicznicy przypominający formacje kozackie (konie, szable, karabinki).Niemcy jak na okupanta zachowywali się jeszcze dość znośnie. W tym czasie, w latach 1939 – 40, pomagałem w przeprowadzaniu przez granicę oficerów polskich trasą z Tarnawy, nad wsią Bukowiec i w rejonie Halicza i Kińczyka Bukowskiego na tamtą stronę. Jedna z tych wypraw zimowych była bardzo ciężka, gdyż silnie oblodzone stoki połonin, dojmujący wiatr i zamiecie, wybitnie utrudniały przejście. Innym znowu razem żołnierze Grenzschutzu ostrzelili nas z bardzo dużej odległości z karabinów. Odległość była tak znaczna, że nic sobie z tej pukaniny nie robiliśmy. Niemcy powołali policję porządkową – ukraińską, która wkrótce zaczęła wprowadzać swoje porządki, głównie wśród Polaków. Rozpoczęła również działalność OUN. Komitet OUN mieścił się u nas w Taranawie Wyżnej, na wzgórzu w gęsto zabudowanej części wsi zwanej Cehła (Syhła). Jednym z głównych działaczy tego komitetu był Wasyl Kość – Kostiw, którego dwaj synowie byli elewami szkoły oficerskiej UPA. Posterunek policji (ukraińskiej) był także w Tarnawie Niżnej, gdzie stacjonowała także placówka gestapo. Z wioski tej pochodził Iwan Szwed – jeden z późniejszych kurennych. Jak wiemy 14.10.1942 roku powstała UPA. Powstała na Polesiu, Wołyniu ale i u nas stosunkowo szybko poczuli ludzie represje, zwłaszcza pogróżki i pobicia Lachów stawały się coraz częstsze.

W marcu 1944 r. z karpackim rajdem zawędrował na Muczne duży oddział partyzantki radziedzkiej Kowypaka. „Dzidek” prowadził ożywioną działalność. Na wspominanej Koniarce działało partyzanckie zrzutowisko i lądowisko „kukuróźników”. Jednym z dowódców u Kowpaka był Polak o ps. „Orlik” – działający najczęściej w rejonie Sianki – Borynia. Dowódcą oddziału „B” był ok. 20-letni radziecki podpułkownik. Kowpakowcy lawirowali dosyć umiejętnie między partyzantką polską a upowcami, starając się nie zadrażniać żadnej ze stron. Rozdawali także zrzucane z sowieckich samolotów ulotki podpisane przez Chruszczowa, wzywające UPA do opamiętania i jednoczenia się we wspólnej walce z hitlerowcami. A front zbliżał się ciągle. Nad Sanem już oglądałem często walki powietrzne samolotów. Upowcy zapowiedzieli rzeź wszystkich Lachów. Początkiem tej akcji miał być sygnał widoczny z daleka – płonący stos na Pikuju. Od maja 1944 r. zaczęli Polacy dostawać wyroki śmierci. Były to krótkie kartki papieru ze stałą treścią wypisaną na maszynie, gdzie po słowach: „...skazuje się na karę śmierci” dopisywano ołówkiem kopiowym nazwisko skazanego lub całej rodziny. Taki też wyrok otrzymała i moja cała rodzina. Kartki przylepione na studni i na oknie. Wyrok podpisany był przez OUN i UPA z Sambora. Mimo obecności działającej dość intensywnie partyzantki wyroki takie były wykonywane. Tak zginą m.in. stryj pana Ludwika Gdowskiego z Tarnawy Niżnej, legionista i uczestnik wojny polsko – sowieckiej. Rozrąbano go toporem na progu swojego domu. Zapanował terror i permanentny strach, gdyż strzał mógł paść do każdego i w każdej chwili.

W połowie czerwca 1944 r. kowpakowcy zaproponowali mi przewodnictwo oddziału szturmowego, który to oddział miał za zadanie zniszczenie niemieckiej placówki w Sokolikach Górskich. Dowódcą tej placówki był Pischerid, który twardą ręką egzekwował wszystkie należności od ludzi miejscowych. Miał 41 podwładnych (kilkunastu grenschutzów, SS–mani i gestapowcy). Budynek straży, położony na lewym brzegu Sanu, był dość solidną murowaną budowlą. Jednopiętrowy z ułożonymi na parapetach workami z piaskiem z zasiekami z drutu kolczastego i polem minowym stanowiły silny punkt oporu. Szturmować miał batalion Azerbejdżan dowodzony przez Uzbeka i jego politruka. Oddział ten dobrze uzbrojony (oprócz broni maszynowej mieli także moździerze) walczył poprzednio u boku Niemców, ale w odpowiednim czasie przeszedł przeciw całości i z bronią do partyzantki Kowpaka. Na mundurach nosili granatowo-czerwony ryngraf z napisem: „Assen Azerbajzan”. Oddział liczył prawdopodobnie niewiele mniej jak 500 żołnierzy. Przeprowadziłem ich ostrożnie nad wsią Tarnawa i popod Sokolikami aż do budynku straży niemieckiej. Przed północą bojcy zajęli rejon placówki granicznej. Zarazem też po przegrupowaniu sił rozpoczął się szturm. Azerbejdżanie uświadomili przez politruka o konieczności rehabilitacji za niemiecką służbę a także podochocenie 200 gramów „stakanem” bimbru ruszyli z determinacją i wsparciem moździerza. Niemcy jednak nie dali się zaskoczyć i atak się załamał. Napastnicy wycofali się tylko na chwilę i jeszcze raz ruszyli zaciekle przez pole minowe i wreszcie dopadli do muru, gdzie udało im się odpalić minę. Przez wyrwany w ścianie otwór wrzucili najpierw granaty, a potem wskoczyli sami. Wkrótce cała placówka była zdobyta. Padli wszyscy obrońcy w liczbie 42 Niemców. Mimo, że w ich stronę pędziła kolejowa pancerka Azjaci zdążyli dokumentnie ogołocić budynek, a zwłaszcza dobrze zaopatrzoną piwniczkę. Straty Azerbejdżan sięgnęły podobno aż 25%. Wracający już prawie jawnie żołnierze „karnogo sztuemowo batałion” jeszcze w obu wojskach zabrali bydło i konie, zaczepiali kobiety i kradli zapamiętale. Po powrocie na Muczne do obozu za rabunki na cywilnej ludności 14-tu z nich rozstrzelano.

Zbliżający się front zmusił Kowpaka do odejścia na południe, gdyż zgodnie z założeniami oddział miał działać na dalszym zapleczu. Oddział był dość liczny o czym świadczy fakt, że za okres od marca do sierpnia zjedzono ok. 500 sztuk bydła. Jego liczebność działała dosyć hamująco na działalność UPA skierowaną przeciwko Polakom. Kowpakowcy przygotowując się do odejścia powiedzieli nam, że na Koniarce, niedaleko zrzutowiska jest magazyn z bronią, którą możemy uzbroić spore oddziały samoobrony. Oddział taki, dowodzony przez akowca z Sambora, przetrwał tylko dwa tygodnie i z powodu miażdżącej przewagi UPA uległ samo rozwiązaniu. W czasie działalności oddziału wybrałem się samotnie na zrzutowisko, aby odnaleźć magazyn kowpakowców. Czternastostrzałowa, dziewięciomilimetrowa „efenka” i granaty nie na wiele mi się zdały, gdyż już przed Koniarką wpadłem w zasadzkę. Zostałem ostrzelany i tylko przypadkiem udało mi się wybrnąć z biedy.

Przyszedł dzień 15.08.1944 r. We dworze w Tarnawie Wyżnej kwaterował sztab UPA, a we wsi pancerna jednostka niemiecka. Kowpak w tym dniu odszedł z całym oddziałem na południe. W Mucznem, w budynku, który nazywaliśmy „nadleśnictwo” zatrzymało się 74 osoby narodowości polskiej, które uchodziły przed zalewem represji i linią frontu. UPA czując się bezkarnie otoczyła budynek i wszyscy zostali zabici. Było tam dużo kobiet i dzieci. Pastwiono się nad oficerami. Wszyscy chyba mieli odrąbane głowy. Na koniec upowcy zapowiedzieli, że przez tydzień zwłoki mają leżeć nie pochowane – dla ostrzeżenia innych Lachów.

W następną noc nad ranem (czyli już 17-go) po kryjomu wróciłem do domu. Musiałem zachowywać jak największa ostrożność, gdyż ludzie wiedzieli o mojej działalności, no i byłem Polakiem. Widok jaki zastałem budził grozę. Po całej mojej rodzinie pozostały tylko plamy krwi, a dom splądrowano i obrabowano. Swoich najbliższych uprowadzonych do któregoś z pobliskich wąwozów nigdy już nie odnalazłem.

...Dzisiaj byliśmy tam na miejscu. Na moim rodzinnym chałupisku. Grube już jesiony tworzą żywopłot. Została jedna uschnięta jabłoń, zarys fundamentów i studnia...
Wtedy, w 44 roku nie bardzo wiedziałem, co z sobą począć. Leżąc w krzakach obserwowałem zajęty, przez UPA dwór. Łącznicy na koniach z niebiesko – żółtymi poaskami na rękawach co chwila przyjeżdżali do sztabu aby zaraz znowu gdzieś pędzić. Jeszcze raz zebrał się nasz oddział samoobrony. Nocą przeprowadziliśmy akcja odwetową wrzucając przez okna granaty do budynku komitetu OUN. Wtedy też nastąpiło rozwiązanie oddziału. Upowcy chętnie zobaczyliby mnie w swoich rękach. Nic już tutaj nie miałem do roboty. najpierw udałem się na stację do Sokolików, która była osadzona przez Węgrów. Ci zawsze pomagali Polakom. Potem udałem się do Turki. W Turce mój znajomy, pan Kruk, chociaż był ounowcem, pomógł mi wydatnie załatwiając niemiecką kenkartę z niebieską okładką i literą „U” – Ukrainiec. Korzystając z tego nająłem się do Niemców jako furman. Niedługo jednak furmaniłem, piwnego dnia jakiś ludzki niemiecki oficer ostrzegł mnie, że ktoś doniósł na mnie do gestapo. Koleją (znowu pomogli żołnierze węgierscy) pojechałem do Użgorodu. Po drodze ostrzelały nas sowieckie myśliwce. W Użgorodzie wszystkich zdolnych do roboty zgarniało gestapo i goniło do kucia w skale pieczar, chyba miały to być schrony na samoloty. Już drugi tydzień kuliśmy dość niedbałe skały gdy nagle uderzyły wojska sowieckie. Niemców wyparto, na my piliśmy ze zwycięzcami śmierdzące naftą wino z kanistrów po paliwie. Kanistry opróżnialiśmy leżąc pod czołgami, bo Niemcy odgryzali się jeszcze artylerią. Zaraz też zainteresował się nami NKWD. Powołano oddział szturmowy do zwalczania UPA. Skoszarowano nas w Nowym Samborze, gdzie w koszarach ogrzewanych gazem spędziliśmy jeszcze i Wigilię. Szybko jednak ktoś doszedł do wniosku, że „faszystowska gadzina hitleryzmu” jest ważniejsza niż jakieś mizerne oddziały UPA i przetransportowano nas pod Dębicę. Tutaj już oficjalnie wcielono nas do Armii Czerwonej i ... za kilka miesięcy kończyłem wraz z kolegami wojnę na Odrze i Nysie.

Chciałem jeszcze dodać, że zawsze zależało mi na odwiedzeniu swojej rodzinnej ziemi. Kiedyś było tutaj bezdroże, potem obowiązywał twardy zakaz pułkownika – tak, że próba dojazdu w 1979 r. spaliła na panewce.

Opublikowany tu materiał jest nie autoryzowanym wywiadem przeprowadzonym przez A.Derwicha z byłym mieszkańcem Tarnawy.


źródło: „POCHODZĘ Z TARNAWY WYŻNEJ”

#19: Zbrodnie ukrainskie na polskich lesnikach Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пн Дек 31, 2007 9:12 pm
    —


Wieś Podhajce (gmina Jarosławicze, Wołyń). Służba leśna przed budynkiem leśnictwa na zdjęciu z roku 1936. Pierwszy od lewej gajowy Globowski, pierwszy od prawej gajowy Józef Walawko. Wszyscy zostali zamordowani przez UPA w latach 1942-1944.


„Zbrodnie ukraińskie na polskich leśnikach i robotnikach leśnych, których pozostało na Kresach po pierwszej deportacji (10.II.1940 r.) około 16 tysięcy, są trudne do oszacowania – piszą Autorzy książki „Leśnicy w grobach Katynia” – gdyż w przeważającej części byli to ludzie prości, żyjący w odosobnieniu, stąd informacje o nich są nadzwyczaj skąpe”.
Z niepełnych danych zawartych w książkach ks. bp. Wincentego Urbana (1980 r.) oraz Władysława i Ewy Siemaszków (2001 r.) wynika, iż co najmniej 395 leśników zostało zamordowanych w bestialski sposób przez Ukraińców. Razem z leśnikami na ogół ginęły całe rodziny, współpracownicy, sąsiedzi.

W dwutygodniku „Las Polski” w 1991 r. ukazały się pierwsze cztery części opracowania pt. „Fragmenty wielkiej zbrodni” Stanisława Dłuskiego, w którym autor opisuje zbrodnie ukraińskie na leśnikach polskich na Wołyniu, w Tarnopolskiem i Stanisławowskiem. Pomimo zapowiedzi kolejne części tego opracowania nigdy nie ujrzały światła dziennego. Odradzał tego redakcji „Lasu” telefon z ówczesnej ambasady ZSRR.

Fragment z wydrukowanej relacji S. Dłuskiego:
„Rok 1943 był okrutny dla służby leśnej Wołynia. Dnia 5 stycznia w Sadowie, wsi położonej w gminie Torczyn, członkowie bojówki ukraińskiej, zamordowali leśniczego oraz dwóch gajowych. W nocy z 18 na 19 marca we wsi Lachów (gmina Poryck) został zamordowany leśniczy Jerzy Dołmat i zarządca majątku Piotr Berhardt. Pojmane ofiary doprowadzono z domu w pobliże sterty słomy i tam je okrutnie skatowano, a następnie zastrzelono. (...) W lesie Antonowce (gmina Białokrynica) 20 marca – nacjonaliści ukraińscy zamordowali leśniczego, gajowego i jego żonę. W tym samym miesiącu we wsi Ochotniki (gmina Turzysk) bojówka ukraińska wraz z ludnością ukraińską zamordowała leśniczego Jana Chodorowskiego, a w Chiczawce (gmina Sudobicze) leśniczego Pittera.”

Jeszcze jedna z informacji o zbrodniach na Wołyniu potwierdzona w dziele Siemaszków: „W kwietniu 1943 r. upowcy napadli na siedzibę nadleśnictwa (Grobelki, Gmina Ołyka, Wołyń) (...). Zostało zmordowanych 26 osób. (...) Zwłoki ofiar spłonęły w budynku nadleśnictwa. W wyniku stoczonej walki udało się zbiec dwom braciom Koperskim – jeden był leśniczym, a drugi sekretarzem leśnictwa”.

Zbrodnie ukraińskie cechowało szczególne okrucieństwo.
„W Żabiu (pow. Kosów) 10 października 1943 r. – pisze Stanisław Dłuski – w straszliwy sposób (odcinając języki, palce u rąk i nóg, małżowiny uszne, wydłubując gałki oczne i rozcinając brzuchy), zamordowano leśniczego, jego żonę i dziecko. Szesnastoletnia córka zdołała uciec”.
Liczne relacje naocznych świadków wypełniają strony wspomnianego wcześniej dokumentu autorstwa Władysława i Ewy Siemaszków. We wsi Dubiszcze (gmina Ołyka): „w sierpniu 1943 r. do leśniczówki przyszło około 30 Ukraińców niby po wypłatę i otoczyło budynek. Za pomocą siekier zamordowali rodzinę leśniczego Stanisława Krepskiego, przy czym żonę jego najpierw zgwałcili i obcięli piersi. Zranionemu siekierą Stanisławowi Krepskiemu udała się ucieczka, w trakcie której zastrzelił jednego z napastników”.

Tadeusz Chrzanowski
źródło: Zbrodnie ukraińskie na polskich leśnikach i robotnikach leśnych

#20: OPOWIESC WIGILIJNA Z IHROWICY Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Ср Янв 09, 2008 2:24 am
    —
OPOWIEŚĆ WIGILIJNA Z IHROWICY.

24 grudnia 1944 r., godz. 16.30, Ihrowica, wieś położona w powiecie tarnopolskim na Podolu.
Część mieszkańców to Polacy, katolicy. Czynią ostatnie przygotowania do wigilii. Prawosławni – przede wszystkim Ukraińcy – będą obchodzić wigilię i święta za dwa tygodnie. Gdzieniegdzie już się zasiada do stołu. W wielu rodzinach brakuje mężczyzn, przynajmniej młodych i w średnim wieku, jako że jeszcze w kwietniu musieli stawić się na pobór wojskowy.
Jest godzina 16.30. Mroźno, minus kilkanaście stopni, spora warstwa śniegu pokrywa pola, łąki i zagrody.

Mocno uzbrojony oddział UPA w sile ok. 250 ludzi wkracza do Ihrowicy. Celem ataku są rodziny polskie. Jedna z nich to rodzina Białowąsów. Władysław Białowąs, autor obszernej relacji przysłanej do redakcji „Echa Gmin”, tak opisał wydarzenia sprzed 60 lat.

- Tę tragedię przeżyła nasza rodzina, a to dzięki śp. księdzu Stanisławowi Szczepankiewiczowi, który został napadnięty, ale jeszcze zdążył zadzwonić sygnaturką. Mama, przyrządzająca kolację wigilijną w kuchni, usłyszała głos sygnaturki i krzyknęła: „Aj, dzieci, uciekajmy, bo na pewno mordują!” Ojciec i mój szwagier byli wówczas w wojsku. Ruszyliśmy do sieni. Mama chciała, abyśmy schowali się na strychu. Już była na drugim szczeblu drabiny, ale moja siostra, 22-letnia Stanisława, ściągnęła ją z i poradziła, abyśmy ukryli się na dworze. Ruszyliśmy w stronę obejścia sąsiada Ukraińca i ukryliśmy się na strychu jego obory: ja, dwóch starszych braci, siostra z czteroletnią córką oraz mama. Brat wciągnął drabinę i położyliśmy się na plewy. Do rodzinnego domu było stąd ok. 25-30 m. Słychać było, jak banderowcy rozbili drzwi wejściowe, a później szukano nas na strychu, co można było wnioskować po dźwiękach uderzeń o blachę, którą pokryty był dach naszego domu. Słyszeliśmy też płacz i krzyki ludzi, okrzyki banderowców, ryk bydła, szczekanie psów, strzelaninę. To ginęli m.in. nasi sąsiedzi – Polacy, którzy ukryli się na strychu swojego domu. Bandyci podpalili dom i wszyscy spłonęli żywcem; babka, matka, trzy córki oraz nauczycielka – Ukrainka, mieszkająca u nich na stancji. Tydzień wcześniej zabity został przez UPA ojciec rodziny, pracujący jako stróż w magazynie zbożowym. Lamenty i krzyki moich sąsiadów, palących się na strychu własnego domu, będę pamiętał do końca życia.

Zewsząd dobiegały rozpaczliwe krzyki ludzi – mordowanych, palących się, wieszanych, rannych od kul. Owe odgłosy przeplatały się z rykiem bydła, rżeniem koni, kwikiem świń, wyciem i szczekaniem psów. Słup ognia i dymu wzbijał się pod czyste, usłane gwiazdami, ciemne niebo, które zdawało się być obojętne na los ludzi w mroźną, wigilijną noc. W Ihrowicy tego dnia zginęło 68 osób.

Ja i Jan na razie pozostaliśmy tam, gdzie byliśmy, a siostra Stanisława wyrwała z pokrycia obory nieco słomy i przez ten otwór z córeczką zeskoczyła z dachu na ziemię. Wraz z mężczyzną, który ukrywał się pod oborą, puścili się biegiem w stronę naszej piwnicy, znajdującej się pod stodołą. Chwilę później znaleźli się tam mama wraz z moim bratem Kazikiem. Myśleli, że są już bezpieczni, ale po kilku minutach ktoś podpalił stodołę. Siostra nalegała, aby nikt na razie nie opuszczał piwnicy, bo w ten sposób zdradziłby obecność pozostałych, ale ów mężczyzna wyszarpnął się z rąk Stasi i pobiegł w stronę łąk. Nic mu się nie stało, więc także inni postanowili uciekać, bowiem spadające z dachu belki tarasowały wyjście z piwnicy. Mama i Kazik ukryli się u sąsiada, Ukraińca Petera Bojki. Umieścił ich w oborze.

Stasia z dzieckiem uciekła w stronę stodoły Ukraińca Pawła Łysego i przycupnęła pod ścianą. Jan nie chciał opuścić strychu, wobec tego zeskoczyłem sam i zobaczyłem, że pali się obejście Ukraińca, w którego oborze byliśmy ukryci. Gospodyni z córką usiłowały polewać strzechę obory wodą. Kiedy mnie zobaczyły, młodsza krzyknęła w moja stronę, że to przez nas, ale matka kazała jej nic nie mówić.
Dobiegłem do miedzy i czołgałem się nią w stronę łąk i rosnących drzew. W pewnej chwili usłyszałem głos siostry. Obróciłem się. Machała rękami, przyzywając mnie w swoją stronę. Wróciłem do niej. Ukryliśmy się w jamie po ziemniakach w obejściu sąsiada – Ukraińca. Byłem ubrany w sweter włożony na gołe ciało, a na głowie miałem czapkę. Stasia i jej córeczka też były w swetrach. To dzięki niej nie zamarzłem. Kazała mi się ruszać, bezustannie mówiła do mnie.

Ludzkich krzyków i strzałów już nie było słychać. Banderowcy wycofali się z Ihrowicy. Od Tarnopola nadciągała spóźniona pomoc. Ale siedzieliśmy z siostrą w jamie przez kilka godzin, bojąc się spotkania z bandą UPA. Wcześnie rano usłyszeliśmy kroki. Była to polska rodzina, matka i trzy córki. Powiedzieli, że bandytów już nie ma we wsi. Na wpół żywi z zimna poszliśmy w stronę ich domu. Na podwórku stała już moja matka wraz z Kazimierzem. Zaproszono nas do domu na gorącą herbatę. Później poszliśmy w stronę rodzinnego domu. Trzęśliśmy się jeszcze z zimna i strachu.
Widok był straszny. Dom, stodoła i komórka były doszczętnie spalone. Niewiele ocalało. Podeszła do nas sąsiadka, żona Pawła Łysego, i zaprosiła nas na gorący posiłek.

Po jakimś czasie poszedłem w stronę plebanii, w pobliżu której gromadzili się polscy mieszkańcy Ihrowicy. Część osób rozmawiała, niektórzy płakali, szczególnie wychodzący z plebanii. Okazało się, iż cała rodzina księdza Stanisława Szczepankiewicza została zamordowana: ksiądz, jego brat Bronisław, siostra Maria i matka Anna. Oprócz matki księdza, która być może zmarła na atak serca, pozostałych zarąbano siekierami.

Stefania Karkosz-Białowąs była kucharką u księdza. W tym dniu poszła odwiedzić rodzinę i udało jej się szczęśliwie przeżyć koszmar. Wczesnym rankiem 25 grudnia powróciła na plebanię. Oto, co zapisała na kartach swojego pamiętnika wiele lat później: «Rodzinę księdza znalazłam w drugiej spiżarni, gdzie drzwi były wyrąbane. Wszyscy leżeli pomordowani, boso, w kałuży krwi. Do dziś ten obraz stoi mi w oczach. Siostra księdza, Maria, miała piękne i długie warkocze. Leżała rozkrzyżowana. Brat księdza, Bronisław, miał piersi i brzuch rozrąbane siekierą».

Naprzeciwko plebanii została spalona żywcem pięcioosobowa polska rodzina i jedna osoba narodowości ukraińskiej. Kiedy radzieckie oddziały spieszące z pomocą dotarły do wsi na krótko przed północą, z płonącego domu wyniesiono trzynastoletnią Stefcię. Jeszcze żyła, mimo iż miała niemal zwęglony tułów. Prawdopodobnie spadł na nią płonący sufit bądź ściana. Ale twarz, ręce i nogi były nienaruszone przez ogień. Nawet piękny warkocz dziewczynki ocalał. Stefcia zmarła po kilku godzinach.

Z jednej ze spalonych osób tyle zostało, że części ciała zmieściły się w wiaderku na wodę. Wszędzie czuć było przenikliwą, charakterystyczną woń.
Rodzina Kuczerów także mieszkała w Ihrowicy Górnej. Oto fragmenty relacji Stefana Kuczery.
W ten wieczór wigilijny zasiedliśmy do kolacji całą rodzina oprócz ojca, ale była z nami jego siostra a moja ciocia. Ktoś zaalarmował Kuczerów, że pali się wieś. Zresztą po chwili sami usłyszeli strzały i dostrzegli łunę pożaru. Mama zaprowadziła nas do sąsiada. Był to Ukrainiec, bardzo dobry człowiek.
Nie pamiętam jego nazwiska, ale przezywali go Titunyk. Matka kazała nam u niego zostać, a sama pobiegła do domu, aby cos jeszcze zabrać. Któryś z banderowców zauważył ją. Bandyci obstawili dom i zaczęli strzelać, ale mama nie wychodziła. Wobec tego podpalili naszą oborę, a później dom. Mama wybiegła od tyłu, ale jeden z banderowców strzelił do mamy. Upadła jak nieżywa, dlatego zostawiono ja w spokoju. Gdy mama odzyskała przytomność, przyczołgała się do nas i resztkami sił opowiedziała, co się stało. Została postrzelona w pierś, kula utkwiła w płucu.

W tym czasie, kiedy Wiktoria Kuczera wybiegła na chwilę z domu, pozostawiając resztę rodziny pod opieką sąsiada – Ukraińca, trzech banderowców podeszło pod dom Titunyka. Wystraszony gospodarz nakazał Kuczerom schować się pod łóżko, a sam wyszedł przed dom. Pytany o „polaczków”, nie przyznał się, iż ma w domu uciekinierów. Ostatecznie banderowcy odeszli. Kuczerowie ocaleli, z wyjątkiem Wiktorii. Rano, następnego dnia zawieziono mamę furmanką do tarnopolskiego szpitala, gdzie po kilku dniach zmarła. c.d.n.

Na podstawie pisemnej relacji Władysława Białowąsa.
Opracował Krzysztof Raczyński.

źródło: OPOWIEŚĆ WIGILIJNA Z IHROWICY

#21:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Вт Фев 26, 2008 10:10 pm
    —
Czytać tu:
W. Filar: WOŁYŃ W LATACH 1939-1944

#22: "Wiersze" banderowskie Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Вс Мар 09, 2008 2:02 am
    —
Otrzymaliśmy od p. Kazimierza Boguckiego z Olsztyna, wiceprezesa Towarzystwa Miłośników Wołynia i Polesia, któremu chciałbym w tym miejscu serdecznie podziękować, zestaw niezwykle interesujących materiałów dotyczących działaności ukraińskich nacjonalistów na terenie woj. warmińsko-mazurskiego i nie tylko. Materiały są w formie drukowanej, więc trzeba czasu, aby je przepisać. Sukcesywnie będziemy zamieszczać najciekawsze z nich. Na początek, proponujemy wyjątki(fragmenty czterech wierszy) z literackiej(?) twórczości nacjonalistów ukraińskich. Tomik owej "poezji" został wydany w latach dziewięćdziesiątych w Łucku, następnie kolportowany był wsród młodzieży ukraińskiej w Polsce.



"Pieśń o rizunie"

Tam w lesie w ciemnych borach
grają surmy bojowe.
Tam hulają rizunowcy-
sławni rycerze, groźni.
(...)
Leje się wraża krew wszędzie
gdzie stąpa oddział rizunów.


"My zrodzeni z krwi narodu"

Śmierć, śmierć, Lachom śmierć
śmierć moskiewsko-żydowskiej komunie
W bój krwawy OUN wiedzie nas.


"Kto kocha Ukrainę"

Za Wisłę wygonimy
przeklętych Polaków
I staniemy na granicy
żeby do nas nie wtargnął Lach.


"Jęczy naród ukraiński"

Uciekajcie na kraj świata
bo nadchodzi zemsty czas
Będziemy rżnąć i strzelać
i dusić będziemy was.

Zgroza! Trzeba przynać, że rizuni (na zdjęciu odznaka Ukraińskiej Powstańczej Armii) potraktowali niestety twórczość swoich "poetów" dosłownie i wprowadzili ją w życie. Tego typu teksty dziś otrzymuje w procesie wychowania, a więc również w procesie wzrastania w ukraińską tożsamość, młodzież ukraińska w Polsce! Przyszłość Polski, ślepej na rzeczywiste zagrożenia, rysuje się w nieciekawych barwach.

źródło: "Wiersze" banderowskie

(po rosyjsku tu: Националистические "стихи")

#23:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Ср Мар 19, 2008 2:49 pm
    —
Pamięci leśników z Podkarpacia.



Przełamana odznaka „Straż Lasowa” znaleziona w bieszczadzkim lesie


Święto zmarłych to zawsze okazja do refleksji i wspomnień o tych, co odeszli, w tym również o nieżyjących już leśnikach. Nie wszyscy z nich „odchodzili w pokoju” – na Podkarpaciu wielu straciło swe życie podczas ostatniej wojny. Ponieważ trwała ona tu dłużej niż gdziekolwiek indziej, dłużej też zbierała swe krwawe żniwo wśród miejscowych leśników. Wielu z nich nie ma swych grobów, na których moglibyśmy zapalić znicze – pomnik mogą mieć tylko w naszej pamięci. Zatem wspomnijmy losy choćby tylko niektórych:

Kampania wrześniowa
Ppor. rez. MARIAN ZAREMBA w dniu 21 czerwca 1939 roku uzyskał tytuł inżyniera leśnictwa na Wydziale Rolno-Lasowym Politechniki Lwowskiej. Dwa miesiące później został zmobilizowany i objął dowództwo plutonu karabinów maszynowych w samodzielnym batalionie VI Pułku Strzelców Podhalańskich z Sambora. Oddział rozlokowano wzdłuż linii Sanu pod Sanokiem. Tu bronił się do ostatniego naboju, po czym ujęty przez Niemców, został zamordowany. Wraz z nim zginał inny leśnik, Leon Urbaniak – „leśniczy z gór”, jak napisał o nim towarzysz broni w liście do rodziny.

Wśród beskidzkich kurierów przeprowadzających ludzi przez Karpaty nie brakło leśników. Jednym z nich był WOJCIECH GRODZIŃSKI –inżynier leśnik, ur. 1902 r.. leśniczy w lasach Biskupstwa Przemyskiego w Jaśliskach. (Obecnie Nadleśnictwo Rymanów). Wzięty do niewoli w kampanii wrześniowej 1939 r. uciekł Niemcom i powrócił w rodzinne strony. Jako kurier beskidzki wielokrotnie przeprowadzał ludzi przez Przełęcz nad Czeremchą na południową stron Karpat. W 1942 roku aresztowany przez Niemców, zmarł w obozie koncentracyjnym w Oranienburgu. W tym samym obozie, rok później zmarł inny kurier beskidzki, leśniczy z Równego k. Dukli WOJCIECH KARNIA.

Na terenie Bieszczadów funkcjonowały również trasy kurierskie obsługiwał JAKUB PAŁASIEWICZ – leśniczy w Balnicy w majątku Krasińskich. Aresztowany za swą działalność przez Niemców, trafił do Oświęcimia, skąd już nigdy nie powrócił.
Nie można dziś znaleźć ich grobów. Jedynie pomnik „Kurierom beskidzkim” w Jasielu na terenie rezerwatu „Źródliska Jasiołki” przypomina o ich życiu i działalności. Postawili go działacze PTTK na terenie obecnego rezerwatu „Źródliska Jasiołki”.


W ruchu oporu
Lasy podczas wojny były prawdziwą „zieloną twierdzą”. Leśniczówki i gajówki pełniły rolę kwater partyzanckich i punktów kontaktowych. Tak też było w Puszczy Solskiej i Sandomierskiej. Wielu ludzi lasu straciło tu życie działając w podziemiu. Do tych aktywnych należał ZYGMUNT SIKORSKI – inżynier leśnik ur. 1902r., leśniczy w leśnictwie Brzyska Wola w Ordynacji Potockich. (obecnie Nadleśnictwo Leżajsk). Podporucznik AK w pow. Leżajsk. Przez pewien czas ukrywał się w gajówce w Brzyskiej Woli. Zamordowany przez obersturmbanfurera Knüsslinga z dniu 1 VIII 1943 r. Dziś w miejscu jego śmierci, przy leśnym dukcie, znajduje się krzyż z emblematem Polski Walczącej.

Wiosną 1944 roku za działalność w AK aresztowanych zostało dwóch leśników z okolic Ustrzyk Dolnych: leśniczy JÓZEF WILK – ps. „Dzik” i gajowy MARIAN ZACHARIASZ. Obydwaj zostali rozstrzelani przez Niemców w dniu 27.07.1944 roku w Zagórzu pod lasem w przysiółku Hanusiska w tzw. „Sosenkach” i pochowani w zbiorowej mogile.
Bardzo cenną dla polskiego wywiadu podziemnego działalność prowadził leśniczy z Nadleśnictwa Kolbuszowa, HENRYK AUGUSTYNOWICZ. Jako członek AK zbierał odłamki pocisków V-2 na poligonie przyległym do jego leśnictwa i przekazywał je polskiemu wywiadowi. Podejrzany o sabotaż został aresztowany i zginął w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen.
Wśród działaczy AK znane było nazwisko IZYDORA HADYŃSKIEGO wysiedlonego w rzeszowskie leśnika z Pomorza. Był on w czasie wojny leśniczym w Żmigrodzie i aktywnie pracował w miejscowym ruchu oporu. Aresztowany przez Niemców, został zamordowany w jasielskim więzieniu.




Pomnik pomordowanych przez UPA w Baligrodzie




Pomnik leśniczego Sikorskiego w leśnictwie Brzyska Wola (Nadleśnictwo Leżajsk)


W walkach z UPA
Najwięcej leśników podkarpackich straciło życie już po zakończeniu wojny, w czasach, gdy na innych obszarach kraju trwało już normalne życie. Na Podkarpaciu przez kilka powojennych lat działały nacjonalistyczne bojówki Ukraińskiej Powstańczej Armii. Z ich rąk zginęło dziesiątki leśników.
Te tragiczną listę otwiera KAZIMIERZ GOŁĘBIOWSKI, leśniczy leśnictwa Brylińce (Nadleśnictwo Krasiczyn). Wiosną 1944 roku wracającego do domu w drodze z Przemyśla do Bryliniec pojmała sotnia UPA. Słuch o nim zaginął, nigdy nie znaleziono ciała. Jego brat– niedawno zmarły leśnik Tadeusz Gołębiowski - ufundował na cmentarzu w Zawadce k. Ropienki symboliczny grób z napisem „Kazimierz Gołębiowski, 1923-1945, zamordowany w lasach Rybotycze”.



Symboliczny grób leśniczego Kazimeirza Gołębiowskiego


W dniu 6 sierpnia 1944 roku podczas rzezi Polaków w Baligrodzie dokonanej przez sotnię „Bira” zamordowani zostali: WOJCIECH BERDA, leśniczy w Bystrem k. Baligrodu i ZYGMUNT BOREK-PREK, adiunkt leśny w Baligrodzie, przewodnik oddziału partyzanckiego. Zginęło wówczas łącznie 42 osoby. Ciała pochowano w parku dworskim i dopiero w latach 70-tych podczas ekshumowano. Dziś ich szczątki spoczywają na cmentarzu w Baligrodzie w zbiorowym grobie.

W czasie wojny czynnym członkiem ruchu oporu był MICHAŁ DARAŻ, gajowy w leśnictwie Śliwnica. W leśniczówce dawał schronienie partyzantom oraz grupie desantowej spadochroniarzy radzieckich. Juz po zakończeniu wojny, jako gajowy był przewodnikiem polskiego oddziału pościgowego za resztkami sotni UPA i w czasie tej akcji został ujęty przez banderowców. W dniu 7.06.1947r. bestialsko zamordowany wraz z 7 innymi cywilami w leśnym uroczysku. Ciała pomordowanych spoczęły po wojnie we wspólnej mogile na cmentarzu w Dubiecku, natomiast w miejscu kaźni stoi dziś skromny betonowy krzyż. Imię gajowego Michała Daraża nosi Szkoła Podstawowa w Śliwnicy.
Tragicznie zginął FRANCISZEK KRÓL z Tarnawy Niżnej, absolwent Szkoły Leśnej w Bolechowie, legionista w stopniu starszego sierżanta, leśniczy w Jasynowie k. Tarnawy Niżnej Znalazło u niego schronienie przed terrorem UPA kilka rodzin kolejarzy i leśników z okolic Turki. Wszyscy - 18 osób- zostali w bestialski sposób zamordowani w debrach k. Mucznego przez UPA. Leśniczy Król zastrzelony został podczas próby ucieczki.

Przy wielu nazwiskach tragicznie zmarłych leśników znajdujemy notki: „powieszony przez UPA”, „zamordowany toporem, ciało wrzucono do studni przy leśniczówce...” „uprowadzony przez UPA – ciała nie znaleziono”. Kilka lat temu poszukiwacze militariów w lesie na Chryszczatej odkryli przełamaną na pół blachę odznaki służbowej „Straż Lasowa”. Być może należała do jednego z uprowadzonych do lasu i zamordowanych tu leśników i jako symbol polskości została przez oprawców zniszczona?

To tylko wybrane losy leśników z Podkarpacia. Lista poległych zawiera prawie 150 nazwisk i wciąż nie jest zamknięta.
Pamiętajmy o tych, co już dawno odeszli!

źródło: Pamięci leśników z Podkarpacia

#24:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Вс Мар 23, 2008 2:15 am
    —
Artykuł Tarnopolskie historie (10)

#25:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пн Апр 07, 2008 12:34 am
    —


"Krwawa Podolska Wigilia w Ihrowicy w 1944 roku"
Jan Białowąs
Wyd. Polihymnia, Lublin 2003, s. 225, ilustracji 55.
Cena (wersja papierowa): 20 zł + koszty wysyłki.
Tu możesz bezpłatnie pobrać pełny tekst książki
(w postaci pliku MS Word).

źródło: http://www-kresy.pl/wolyn/

#26:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Вт Апр 22, 2008 7:45 pm
    —
Polska samoobrona na Wołyniu.

Pierwsze placówki samoobrony polskiej na Wołyniu zaczęły powstawać w początkach 1943r. w związku z narastającą liczbą napadów na ludność polską. Placówki samoobrony organizowano głównie w miejscowościach (wioskach i koloniach) o przewadze ludności polskiej. W osadach, gdzie większość stanowili Ukraińcy, tworzenie samoobron było skazane na niepowodzenie. Skończyłoby się to denuncjacją u Niemców. Z reguły nie organizowano punktów oporu w miejscach, gdzie stacjonowały załogi niemieckie (miasta, część miasteczek i majątków ziemskich). Obecność Niemców odstraszała bojówki banderowskie, po za tym używanie (nielegalnej rzecz jasna) broni pod bokiem okupanta gwarantowało poważne kłopoty.

Powstawanie polskich samoobron następowało oddolnie. Kierownictwo Państwa Podziemnego zostało zaskoczone antypolską akcją nacjonalistów ukraińskich. Właściwie do lipca 1943r. łudzono się możliwością nawiązania dialogu z Ukraińcami w celu wspólnej walki z okupantem niemieckim. Na powyższe nałożył się spór pomiędzy komendantem okręgu AK Wołyń Kazimierzem Bąbińskim „Luboniem" a Okręgowym Delegatem Rządu Kazimierzem Banachem co do podejścia do sprawy ukraińskiej. Często w opracowaniach i relacjach kresowiaków można spotkać się z pretencją wobec Państwa Podziemnego i AK, że nie zapewniły ludności polskiej odpowiedniej ochrony.

Siemaszkowie, badacze ludobójstwa wołyńskiego wyróżniają dwie podstawowe formy polskiej obrony:
- samoobrona, czyli grupy, oddziały, placówki, ośrodki i bazy samoobrony,
- oddziały partyzanckie.
Oprócz powyższego istniały takie formy ochrony (ale nie obrony) jak nocowanie poza domem (znane są przypadki sypiania całych rodzin pod gołym niebem w marcu), gromadzenie się na noc w jednym, dobrze strzeżonym, murowanym budynku, przygotowywanie kryjówek i schronów, wystawianie wart, ostrzeganie o napadach sygnałami dźwiękowymi czy odstraszanie napastników poprzez demonstracyjne noszenie atrap broni albo rozsiewanie fałszywych plotek o rzekomej sile polskich osad.

Podstawowym problemem samoobron było uzbrojenie. Broń i amunicję zdobywano kupując je od Niemców, przyjaznych Polakom Węgrów, partyzantów sowieckich bądź wygrzebując ją na pobojowiskach. W sporadycznych przypadkach władze niemieckie zgadzały się przydzielić polskim osadom kilka sztuk broni dla obrony przed „bandytami". Było to szczególnie cenne, gdyż pozwalało „legalnie" otwierać ogień bez obawy sankcji niemieckich. Mimo tego uzbrojenie samoobron było fatalne. Wielu członków samoobrony posiadało jedynie pałki, widły, siekiery czy piki.

Różnica pomiędzy placówką a ośrodkiem (bazą) samoobrony polega na tym, że placówka to pojedyncze osiedle a baza to zespół osiedli połączonych wspólnym systemem obronnym. Liczbę placówek (pojedynczych bądź wchodzących w skład bazy) Siemaszkowie oceniają na 128. Z kolei inny badacz podaje liczbę 300 ośrodków. Nie wnikając w to, kto ma rację, należy stwierdzić, że było to dramatycznie mało wobec liczby 3400 miejscowości, w których żyli Polacy na Wołyniu. Było to spowodowane okolicznościami, o których mówiłem już w notce „Wołyń na początku 1943r. Spóźniony wstęp."- dominacją ludności ukraińskiej nad polską mniejszością i ogołoceniem Polaków z elity przywódczej.

Wyróżnia się 15 najważniejszych ośrodków samoobronnych na Wołyniu: Pańska Dolina (powiat Dubno), Zaturce (powiat Horochów), Huta Stara i Huta Stepańska-Wyrka (powiat Kostopol), Zasmyki i Dąbrowa (powiat Kowel), Jagodzin-Rymacze (powiat Lubomel), Przebraże, Antonówka Szepelska i Rożyszcze (powiat Łuck), Antonówka (pow. Sarny), Bielin-Spaszczyzna i Andresówka (pow. Włodzimierz Woł.), Witoldówka i Ostróg (pow. Zdołbunów) oraz dwie duże placówki samoobrony: Rybcza i Dederkały (pow. Krzemieniec).

Najbardziej znanym ośrodkiem samoobrony na Wołyniu jest z pewnością Przebraże. Pod koniec lutego 1943r. na zebraniu starszyzny wioski podjęto tam decyzję o powołaniu samoobrony. Komendantem wojskowym samoobrony został Henryk Cybulski ps. „Harry" a komendantem obrony cywilnej Ludwik Malinowski, ps. „Lew". Pierwszy z nich był podoficerem rezerwy WP zbiegłym z sowieckiego zesłania, drugi zaś byłym legionistą, który uniknął łagru ukrywając się. Z początkowych 25-30 ludzi samoobrona rozrosła się do ok. tysiąca zbrojnych pod koniec 1943r. W tym czasie zdążyła odeprzeć kilka dużych ataków UPA i przejść do kontrataku oczyszczając okolicę z ludobójczych oddziałów. Jednocześnie Przebraże miało podpisany „pakt o nieagresji" z pobliską ukraińską wsią Jezioro. Strony wywiązały się z tej umowy do końca wojny. Podaje się, że schronienie w Przebrażu znalazło 10-28 tysięcy ludzi, przy czym ta pierwsza liczba jest najbardziej prawdopodobna.



Na zdjęciu: dowództwo samoobrony Przebraża. W dolnym rzędzie od prawej: Henryk Cybulski, Ludwik Malinowski, Albert Wasilewski (II zastępca dowódcy).

Sukces Przebraża był wyjątkiem wśród polskich placówek i baz samoobrony na Wołyniu. Większość samoobron nie dotrwała do nadejścia wojsk sowieckich - została rozbita przez UPA lub/i ewakuowała się.

To właśnie do członków organizujących się polskich samoobron pisał 22. kwietnia 1943r. komendant okręgu AK Wołyń: „Zakazuję stosowania metod jakich stosują ukraińskie rezuny. Nie będziemy w odwecie palili ukraińskich zagród lub zabijali ukraińskich kobiet i dzieci. Samoobrona ma bronić się przed napastnikami lub atakować napastników, pozostawiając ludność i jej dobytek w spokoju".

Powinno się te słowa cytować tym, którzy próbują twierdzić, że UPA to „ukraińska AK".

Źródła:
Władysław Filar, „Przebraże bastion polskiej samoobrony na Wołyniu”, Warszawa 2007
Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko, "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945", Warszawa 2000.
Artykuł „Samoobrona ludnosci polskiej na Wolyniu w 1943 roku” na stronie http://27wdpak.btx.pl/ , Michał Klimecki, Zbigniew Palski
Zdjęcie dowództwa Przebraża ze strony http://malinowski.masaz-lomilomi.pl/

Link: Wydarzyło się 65 lat temu. Polska samoobrona na Wołyniu

#27:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Чт Апр 24, 2008 3:29 am
    —
Pamięci Tych, którzy zginęli z rąk OUN-UPA tylko dlatego, że byli Polakami:

WŁADYSŁAW KUBÓW. TERRORYZM NA PODOLU

#28: Z raportow Armii Krajowej Автор: Mat СообщениеДобавлено: Сб Июн 07, 2008 2:41 am
    —
Raporty Komendy Armii Krajowej Lwów „Rzezie Wołyńskie” koniec
lipca/ początek sierpnia 1943 /fragmenty/

„Akcja mordowania Polaków zaczęła się na Wołyniu właściwie przed
trzema miesiącami. Początkowo były to morderstwa indywidualne,
głównie wśród nauczycielstwa, urzędników, byłych wojskowych, księży,
organistów, byłych sekretarzy gnuśnych, ekonomów, zarządców
majątków.
W powiecie chorochowskim Ukraińcy już w kwietniu otoczyli 17
polskich osad lub wsi, w których była przewaga Polaków, odcinając
ludnośc od jakiegokolwiek kontaktu ze światem i przez kilka tygodni
dokonywali tam niesamowitych okrucie ństw , plądrując wszystkie domy
i rabując mienie.
Prawie we wszystkich wypadkach napady organizowali sołtysi ukraińscy
i ich sekretarze. Ostatnią akcję poprzedziły ukraińskie cwiczenia
wojskowe w lasach zabłocickich (k. Zabłociec pow. Włodzimierski),
lachowskich (k. Lachowa gm. Poryck, pow. Włodzimierski), w
Marysinie (gm. Poryck), i w Zawidowie (gm. Poryck). Tam obradowały
sztaby i tam zapadały decyzje.

Na cztery dni przed akcją obejmującą wymienione wyżej miejscowości
odbyły się w budynkach szkolnych specjalne wykłady, na których
mówiono o konieczności wymordowania wszystkich Polaków na Wołyniu.
Operowano przy tym hasłami: Wyrżnąc Lachów aż do 7 pokoleń, nie
wyłączając tych, którzy nie mówią już po polsku. Agitatorami byli
ludzie z Małopolski Wschodniej.

Pierwszorzędną rolę propagandową pełnił kler ukraiński nawołując
do mordowania Polaków: „Dośc już Lachy paśli się na ukraińskiej
ziemi, wyrywajcie każdego polskiego pionka z korzeniami”.

Na dwa dni przed jednoczesnym zorganizowanym napadem na wszystkie
wsie w zagrodach polskich podrzucono podpisane przez OUN ulotki
w języku polskim i ukraińskim, nawołując do zjednoczenia się
Polaków z Ukraińcami w obliczu wspólnego wroga, jakim są Niemcy
i Moskale.
W rozmowach z Polakami, którzy przeczuwali już niebezpieczeństwo,
sąsiedzi Ukraińcy, uspokajali ich , aby niczego się nie obawiali,
gdyż nikt im krzywdy nie zrobi. Często byli to kumowie, koledzy,
ludzie mówiący sobie po imieniu. W wielu przypadkach grozili, że
gdyby który Polak uciekł ze wsi , to gospodarstwo jego puszczą
z dymem. Powtarzali: gdy Polak opuszcza ukraińską wieś - jest
wrogiem Ukraińców. W ten sposób do ostatniego dnia zachowywali
Ukraińcy pozory solidarności, aby uśpic czujnośc ludności polskiej,
a gdy padło hasło pogromu, na domy polskie rzucili się najbliżsi
Ukraińcy – sąsiedzi mordując Polaków, z którymi często żyli
w najlepszej zgodzie i przyjaźni od dziesiątków lat.
Ofiarą band padły przede wszystkim pierwsze kolonie polskie od Bugu,
gdzie najpierw też padły hasła : Smert Lacham – Sława Ukrainie.
Pierwsze szeregi band posiadały mundury sowieckie i niemieckie ,
zawsze jednak byli to miejscowi Ukraińcy i zawsze w napadach
przewodzili umundurowania – milicjanci ukraińscy, którzy - jak
wiadomo - z całego Wołynia zbiegli w lasy. Bandu uzbrojone były
w lekkie sowieckie karabiny maszynowe typu fink, w 70- strzałowe
karabiny maszynowe typu dechtarew, w sowieckie maximy, w karabiny
ręczne, w 12-strzałowe browningi, mieli też stare nagany rosyjskie,
oraz inne najrozmaitsze typy broni i granaty.
Za uzbrojonymi szeregami bandy sunęła czerń miejscowych
Ukraińców , mężczyzn i kobiet, których narzędzia zbrodni stanowiły:
widły, kosy, motyki, piły, siekiery, młoty, noże i kije.

W 40% banda była umundurowana, zdarzało się jednak, że w wielu
wsiach pogromy przeprowadzała ludnośc nieuzbrojona i nieumundurowana
pod kierownictwem 3-4 osobników umundurowanych i uzbrojonych.
We wszystkich bez wyjątku wsiach, osadach, koloniach, akcję
mordowania Polaków przeprowadzali Ukraińcy z potwornym
okrucieństwem, Kobiety – nawet ciężarne - przybijali bagnetami do
ziemi, dzieci rozrywali za nogi, inne nadziewali na widły i rzucali
przez parkany, inteligentów wiązali kolczastym drutem i wrzucali
do studzien, odrąbywali siekierami ręce, nogi, głowy, wycinali
języki, obcinali uszy, nosy, wydłubywali oczy, wyrzynali
przyrodzenia, rozpruwali brzuchy i wywlekali wnętrzności, młotkami
rozbijali głowy , żywe dzieci wrzucali do płonących domów.

Szał barbarii doszedł do tego stopnia, że żywych ludzi przerzynali
piłami, kobietom obrzynali piersi, inne nadziewali na pale, lub
uśmiercali kijami. Wielu ludzi skazywali na śmierc – z wyroku -
odrąbując im ręce i nogi a dopiero potem głowę. Za uciekającymi
przez pola organizowali nagonki, wyłapując lub zabijając na miejscu
kogo dopadli. Do kryjówek podziemnych w zabudowaniach i do piwnic,
gdzie zdołała się schronic większa ilośc ludzi, wrzucali granaty
lub pęki zapalonej słomy. Z wielu miejscowości ucieczka była po
prostu niemożliwa, gdyż we wsiach nadrzecznych pozrywali mosty,
a na drogach wylotowych postawili posterunki.
Wszystkie domy polskie ulegają spaleniu, z trupów ściągają ubranie
i buty, całe mienie mordowanych – inwentarz żywy i martwy –
rabują. „

#29: Napad band UPA na wies Buszcze Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Вт Июн 10, 2008 4:10 pm
    —
...Tejże nocy bandy UPA otoczyły szczelnym korowodem wieś Buszcze, podpaliły zabudowania i kościół, w którym między innymi schroniła się miejscowa ludność. W bestialski sposób zamordowali 24 osoby, w tym na oczach leżącej żony w połogu rozstrzelali miejscowego lekarza doktora Jana Załuczkowskiego. Ogień strawił wieś, kościół, archiwum kościelne z licznymi zbiorami, w tym dorobek piśmienny ks. Stanisława Brzeżańskiego. Zdołano uratować tylko fragmenty "Katechizmu", napisanego przez ks. Brzeżańskiego. Spaliły się przepiękne ołtarze w kaplicach bocznych: św. Mikołaja - obraz św. Anny w kaplicy Krzyża św. - obraz św. Brygidy.


Spalony w Wielki Piątek kościół w Buszczu, zdjęcie z 1960 roku

Wspomnianej nocy styczniowej został zamordowany między innymi Franciszek Skałuba, siostrzeniec ks. Filipa Zająca - późniejszego proboszcza parafii Racławice Śląskie, którego to ks. Zając przygotowywał skrycie do wstąpienia w progi Seminarium Duchownego, ponieważ Franciszek Skałuba cieszył się powołaniem do kapłaństwa. Tej samej nocy bandyci mieli zamiar zabić miejscowego proboszcza z Buszcza ks. Filipa Zająca, lecz on cudem uniknął śmierci. Zerwawszy się ze snu w samej nocnej bieliźnie, boso, zamierzał się gdzieś ukryć, gdy nagle został postrzelony w rękę i upadł na śnieg. Bandyci szukali księdza dokładnie, ale nie potrafili go znaleźć. Prawdopodobnie bielizna księdza była koloru białego i zlała się ze śniegiem. Od tego momentu aż do śmierci ks. Zając miał w pewnym stopniu niesprawną rękę. Świadkowie podają, iż tamtej nocy w całej wiosce było bardzo jasno, ponieważ bandyci podpalili kościół. Spłonął cały dach oraz wszystko co było wewnątrz kościoła. Ocalał tylko główny ołtarz wraz z cudownym obrazem Matki Bożej. Ksiądz po napadzie uciekł do miasta Brzeżany, do tamtejszych księży. Ludność, która ocalała również uciekła do miasta, ponieważ w miastach przeważnie kwaterowało wojsko niemieckie, co wydaje się paradoksem, ale i prawdziwe - było bezpieczniej. W latach wojny, a raczej mordu Polaków, powstał na tamtejszych terenach wielki głód, ponieważ niektórzy ludzie nie zdołali zabrać niczego, gdyż mord odbył się nocą z zaskoczenia, w najmniej spodziewanej chwili...

źródło: Przewiezienie obrazu Matki Boskiej z Buszcza do Racławic Śląskich

#30:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Ср Июл 02, 2008 5:56 pm
    —
Ukraińskie ofiary OUN-UPA.
Dr Wiktor Poliszczuk.
"Ludobójstwa i wygnania na kresach" - Katowice - Oświęcim 1999.

#31: DO NIEBA NIE MOZNA OD RAZU Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Ср Окт 01, 2008 10:44 am
    —
DO NIEBA NIE MOŻNA OD RAZU
Jacek E. Wilczur


Fragmenty

Jacek E. Wilczur, historyk i politolog, urodzony we Lwowie. W czasie minionej wojny i okupacji Lwowa wraz z grupą dzieci rozbijał i okradał niemieckie wagony towarowe i magazyny wojskowe, otrzymując w ten sposób całą rodzinę. Dwukrotnie aresztowany. Osadzony i skazany na karę śmierci, odbity z więzienia w przededniu egzekucji. Jeden z najmłodszych żołnierzy Jana Piwnika - Ponurego. Dwukrotnie ranny w walkach z Niemcami, dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych. Ukończył dwie wyższe uczelnie. Doktorat uzyskał na Wydziale Historycznym UW. Pracował w Głównej Komisji Badań Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Opublikował w kraju i za granicą 23 książki poświęcone II wojnie światowej, ludobójstwu hitlerowskiemu oraz ok. 2000 artykułów, z czego ok. 600 poświęconych zagładzie narodów polskiego i żydowskiego, losom więźniów i jeńców wojennych w obozach niemieckich. Wykładowca akademicki - specjalista w zakresie niemcoznawstwa, dziejów Ukrainy i Litwy w latach II wojny światowej.
Do nieba nie można od razu. To szczególnego rodzaju kronika zagłady mieszkańców Lwowa po zajęciu miasta przez wojska niemieckie 30 czerwca 1941, opis bestialstwa ukraińskich nacjonalistów, męczeństwa Polaków i Żydów. Książka stanowi dokument epoki Holocaustu polskiego i żydowskiego.

Dlaczego napisałem tę książkę?
Czas, który opisany jest w tej książce przeminął i można mieć nadzieję, że przeminął bezpowrotnie. To, o czym mowa w książce, nigdy już nie powtórzy się w Europie. Jednakże odległość między tamtą epoką, tamtym czasem a dniem dzisiejszym jest krótka. Opisane w książce lata 1941-1943 na okupowanych ziemiach polskich, we Lwowie i na dawnych Kresach Wschodnich RP trwają nadal w pamięci tysięcy byłych mieszkańców. Zakodowane są one w pamięci ich dzieci i wnuków, utrwalone w dokumentach zachowanych w archiwach krajowych i zagranicznych, w literaturze historycznej, w opublikowanych wspomnieniach w Polsce i za granicą. Ci z mojego pokolenia oraz starsi od nas, którym udało się uniknąć śmierci z rąk niemieckich lub ukraińskich, zachowali w pamięci obrazy wydarzeń, które nastąpiły we Lwowie od 30 czerwca 1941 - czyli od wkroczenia ukraińskich batalionów Nachtigall i Roland podporządkowanych wywiadowi wojskowemu Abwehry oraz oddziałów Wehrmachtu - do 23 lipca 1944, kiedy to ostatni żołnierze niemieccy wycofali się z Miasta, do którego wkroczyła inna zaborcza formacja - sowiecka Czerwona Armia.

Tysiące ludzi, zmarłych w owych latach zorganizowanej zagłady, wskutek głodu, zimna, chorób, zamordowanych w bestialski sposób przez ukraińskie nacjonalistyczne bojówki i przez ukraińską policję pomocniczą, przez funkcjonariuszy specjalnych grup likwidacyjnych, przez oddziały SS, policji i regularnej armii niemieckiej, nigdy już nic nie powiedzą. Najczęściej ich szczątki spoczywają w dotąd nie ekshumowanych zbiorowych grobach na obrzeżach Lwowa, w zagajnikach i lasach podmiejskich, nie oznaczonych nagrobkami, krzyżami czy gwiazdą Syjonu, a nawet najmniejszym napisem. W jednej z tych mogił zbiorowych znajdują się szczątki moich najbliższych, rozstrzelanych, zakłutych bagnetami przez niemieckich nosicieli nowego porządku w Europie - Neuordnung i ich ukraińskich pomocników.

Ci ze zbiorowych mogił nigdy już niczego nie powiedzą i dlatego żywi winni mówić za nich.
Uczestniczyłem aktywnie w owym czasie jako dziecko w działaniach, o których wolałbym nie pamiętać, ale czas, o którym mowa wymusił na dzieciach ich udział w owych wydarzeniach. W czasie, o którym mowa, dla niemieckich sądów doraźnych i sądów specjalnych, nie istniało rozróżnienie między dorosłymi i dziećmi, jeżeli idzie o Polaków i Żydów. W celi dziecięcej, w której przebywałem, był razem z nami dziewięcioletni Rysiek, którego lwowski policyjny sąd doraźny skazał na śmierć i wyrok został wykonany.

22 czerwca 1941 w kilka godzin po tym, jak na Lwów, moje miasto rodzinne, spadły pierwsze niemieckie bomby, zacząłem zapisywać to wszystko, co się wokół mnie działo. Po zajęciu Lwowa przez Niemców nadal prowadziłem swoje zapiski, ale notowałem już tylko ważniejsze wydarzenia. Od 4 kwietnia do 1 października 1942 i od 29 grudnia 1942 do 29 września 1943 przebywałem w niemieckich więzieniach.

W pierwszym okresie była to cela przejściowa. Po krótkim w niej pobycie zostałem przeniesiony do celi dla małoletnich. Przy powtórnym aresztowaniu, od 4 stycznia 1943, po kilkudniowym pobycie w więzieniu wojskowym Wehrmachtu przy ul. Zamarstynowskiej, znalazłem się ponownie w Bycyrku przy ul. Kazimierzowskiej, w celi nr 3 dla recydywistów. Od 2 lipca do 29 września 1943 przebywałem w więzieniu w Stryju, w miejscu pracy niewolniczej, w majątku rolnym administrowanym przez holenderską jednostkę ochotniczą SS, we wsi Uhersko w pobliżu Stryja. W więzieniu i na robotach bardzo trudno było systematycznie prowadzić notatki. W przypadku przyłapania kogoś na spisywaniu wydarzeń, Niemcy zsyłali więźnia do obozu koncentracyjnego bądź rozstrzeliwali. W tym czasie notowałem wydarzenia na luźnych kartkach papieru zdobytych różnymi sposobami. Były to skrawki z opakowań przesyłek żywności od rodzin, papier z opakowań waty, a także na marginesach obrazków z wizerunkami świętych, dostarczanych do więzienia przez Radę Główną Opiekuńczą. Część tych zapisków zachowała się u p. Andrzeja Wasiutyńskiego, który siedział razem ze mną w celi i który z tego więzienia wyszedł. Po zakończeniu wojny odnalazłem go przez Polski Czerwony Krzyż. Wasiutyński wyniósł z więzienia moje notatki i zwrócił mi je w końcu roku 1947.

Nie wszystkie notatki zachowały się, część z nich przepadła, jednak większość wydarzeń z tamtego okresu zapamiętałem i mogłem je odtworzyć. Odtwarzając i rekonstruując moje zapiski, starałem się, aby zachować ich ówczesny styl i charakter. Z tych właśnie ocalonych zapisków, notatek i z tego, co zachowała pamięć, powstała ta niewielka książka.
Pierwsze wydanie książki pod tym samym tytułem: DO NIEBA NIE MOŻNA OD RAZU ukazało się wiele lat temu, nakładem Książki i Wiedzy. Na krótko przed oddaniem do składu w drukarni tekstu, wydawca usunął spore fragmenty, więcej niż cały arkusz drukarski. Usunięto też pewną ilość zapisów z treści książki. Zaledwie pięć lat po polskim Październiku, obowiązywały nadal zapisy cenzury, choć w złagodzonej formie. Także kilkanaście lat później Wydawnictwo Prawnicze postanowiło zachować wierny tekst pierwszego, okrojonego wydania. Obecne wydanie zawiera oryginalny tekst mojego pamiętnika oraz liczne informacje uzupełniające.

W czasie, kiedy ukazuje się moja książka, na granicach Polski panuje spokój a trudności, które przeżywa mój naród są chyba typowe dla okresu transformacji, kiedy to kraj i spora część Europy znajduje się w stadium przemian - odeszliśmy z jednego systemu, zdecydowanie złego, ale daleko nam jeszcze do osiągnięcia innego, lepszego, sprawiedliwego dla wszystkich bez wyjątku. Nic nie wskazuje na to, ażeby ów pokój panujący na naszych granicach państwowych miał zostać w najbliższym czasie naruszony. Nie wolno nam jednak zapominać o niedawnej przecież straszliwej przeszłości.
Przekazana Czytelnikowi książka, głównie Czytelnikowi młodego i średniego pokolenia ma na celu przypomnienie naszego własnego losu, losu zmarłych, i mniej licznych żywych uczestników wydarzeń, unicestwienia Polaków i Żydów.
To, o czym mowa w książce, działo się nie tak dawno i niedaleko od naszych dzisiejszych domów. A przecież uczestniczyli w tych wydarzeniach ludzie, którzy nierzadko są dziś naszymi sąsiadami, chociaż jest ich już coraz mniej i ubywa ich w szybkim tempie. Wraz z nimi odchodzi wiedza i pamięć o latach dla Polaków i Żydów tak bardzo tragicznych.

AUTOR

#32:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Ср Окт 01, 2008 10:50 am
    —
.....................


1941 - Początek zagłady.

22 czerwca
Staliśmy przed wejściem do kina Kopernik przy ulicy Kopernika, a nauczyciel kupował bilety na poranek, który miał się rozpocząć o godzinie 9. Od strony dworca usłyszeliśmy wybuchy jakby pocisków artyleryjskich albo bomb. Kolejka do kas biletowych posuwała się dalej. W minutę albo dwie po tym, wybuchy rozległy się o wiele bliżej i usłyszeliśmy samoloty. Bomby czy pociski uderzały gdzieś blisko, bo usłyszeliśmy huk i walenie się murów, żelaza i szkła. Nasz nauczyciel powiedział nam, że to na pewno manewry, ale mimo to nie poszliśmy już dziś do kina. Nauczyciel kazał nam rozejść się do domów i powiedział, że sprawa się na pewno wyjaśni. Po powrocie do domu dowiedziałem się, że miasto było bombardowane. Kilka domów zostało zawalonych, są zabici i sporo rannych. Ojciec mówi, że to nowa wojna.

23 czerwca
Nikt dzisiaj nie spał w naszej kamienicy. Zresztą w nocy trwało bombardowanie. O godzinie 5 nad ranem ogłoszono komunikat z Moskwy o nagłej napaści na Związek Sowiecki i o rozpoczęciu przez Niemców wojny. Komunikat głosił, że wojnę tę Niemcy przegrają. Z żywnością nie jest najgorzej, ale już się daje odczuwać jej brak. Można jeszcze kupić śledzie zwykłe i suszone, chleb, sól i inne produkty. Z mięsem jest już gorzej. Co kilka godzin w którymś sklepie wydają cukier i konserwy rybne.

24 czerwca
Rosjanie cofają się i ludzie mówią, że lada dzień do miasta wejdą Niemcy. Już w kilku punktach miasta strzelano z okien i piwnic do wycofujących się wojsk rosyjskich. Najgorsza jest grupa nacjonalistów i dywersantów ukraińskich [1] w śródmieściu. Zajmują oni kilka domów przy ulicy Strzeleckiej, na placu Strzeleckim i w domach przy kościele Panny Marii Śnieżnej. Kilku w nich Rosjanie schwytali i rozstrzelali.
Inni nadal strzelają do Rosjan. Ukraińscy nacjonaliści obezwładnili proboszcza parafii Matki Boskiej Śnieżnej i stamtąd, z okien kościelnych, ostrzeliwali kolumnę wojskową na placu Krakowskim. Rosjanie ustawili działo czołgowe do strzału w stronę kościoła, ale ludzie prosili ich, aby nie niszczyli polskiego kościoła, bo to nie Polacy ostrzeliwują kolumnę wojskową, tylko nacjonaliści ukraińscy. Oficer, czołgista, posłał żołnierzy, aby sprawdzili, kto strzela. Ukraińców wykurzono i kościół pozostał cały.

25 czerwca
Rosjanie ogłosili, że kto z mieszkańców miasta chce, może wycofać się razem z armią. Pociągi odjeżdżają z dworca Podzamcze i wszystkie są tak przepełnione, że ludzie siedzą w oknach. Wyjeżdżają przede wszystkim rodziny urzędników i pracowników sowieckich, ale i też sporo Polaków, którzy nie chcą wpaść w niemieckie ręce.
Rosjanie wyraźnie wycofują się nie tylko z miasta, ale w ogóle z całej Małopolski Wschodniej. Mimo to mówią, że wrócą tu znów. Wycofujące się kolumny idą w szyku bojowym. Przed i po ich bokach pod ścianami domów, maszerują żołnierze z bronią skierowaną w okna domów po przeciwnej stronie ulicy. Od czasu do czasu żołnierze strzelają. Obecnie, po kilku zamachach urządzonych przez nacjonalistów ukraińskich, oddziały mają się już na baczności. Jeżeli zdarzy się, że grupa wojskowa zatrzymuje się gdzieś na odpoczynek, wówczas żołnierze oddają ludności swój chleb, konserwy, nierzadko i bieliznę.

Miasto jest bombardowane przez samoloty, które mają bliską drogę z lotnisk do nas. Wozy milicyjne i zakładowe zwożą codziennie zabitych do kostnic przy cmentarzach. Władze wojskowe uprzedzają, aby nie podnosić z ulicy żadnych torebek z cukierkami albo czekoladą. Istnieją podobno dowody na to, że dywersanci niemieccy podrzucają zatrutą żywność. Liczą oni przy tym na to, że małe dzieci podnoszą wszystko, co znajdą. Ludzie mówią, że Stalin zapowiedział klęskę Niemiec. Nie wydaje nam się, aby to mogło szybko nastąpić, tym bardziej, że Rosjanie wycofują się.

28 czerwca
W kilku punktach miasta ludzie rozbili i obrabowali sklepy państwowe, tak jakby już żadnej władzy nie było na świecie. Tak zrobiono tam, gdzie nie ma w pobliżu komisariatów milicji. Najbardziej głupie jest to, że ludzie rozbijają na przykład sklepy z artykułami sportowymi albo sklepy z papeterią. Mieszkańcy boją się jeszcze ruszać sklepy w śródmieściu, ale na peryferiach miasta mało gdzie pozostał pełny sklep. Zresztą, sami sprzedawcy przychodzą cichaczem i wybierają ze sklepów towary.

29 czerwca
Dzisiaj miasto było już niczyje. Przez cały dzień widziałem dwóch żołnierzy rosyjskich. Nacjonaliści ukraińscy wychodzą już z domów. Nie boją się nikogo, bo nie ma już władzy w mieście. Podobno patrole niemieckie stoją już na rogatkach miasta od strony ulicy Janowskiej. Najbardziej rozgorączkowani są Żydzi, którzy nie tyle boją się Niemców, ile ukraińskich faszystów. Niektórzy Żydzi już teraz oddają na przechowanie sąsiadom-Polakom swoje cenniejsze rzeczy, meble, odzież, a nawet swoje dzieci.

Nie ma już w mieście sklepów, są tylko porozbijane pomieszczenia, w których mieściły się sklepy. Ludzie porozbierali nawet drzwi i futryny. To ciekawe, że jest im wszystko jedno, co grabią - ot, aby nie być gorszym od innych i też coś przynieść do domu. Sąsiedzi nasi - ukraińscy nacjonaliści - takim wzrokiem patrzą już dziś na wszystkich, że można się domyślić, co to by było, gdyby mogli działać swobodnie.

30 czerwca
Wojska niemieckie zajęły jednocześnie miasto z kilku stron [2]. Piechota weszła od ulicy Żółkiewskiej i Zamarstynowa, a czołgi od Gródeckiej i lasku Brzuchowickiego. Również od strony Persenkówki wjechali Niemcy na motocyklach i wozach pancernych. Dworce kolejowe, Cytadelę, budynki więzienne i pocztę zajęły oddziały ukraińskich nacjonalistów.
Niemcy gotują w kotłach i kuchniach polowych pod gołym niebem i tu wyrzucają resztki. Wokół kotłów kręci się dużo biedoty i dzieci. W dawnym budynku NKWD można jeszcze znaleźć ziemniaki i resztki sucharów.

1 lipca
Dzisiaj na placu Strzeleckim zatrzymały się samochody, a ubrany w niemiecki mundur żołnierz - ze znakami stopnia na naramiennikach - odezwał się do mnie po ukraińsku. Spytał mnie, gdzie jest ulica Czwartaków i zażądał wskazania drogi. Jeden wóz pomalowany był na kolor ochronny, a drugi - to kryta celtą buda, która na drzwiczkach szoferki miała wymalowane ważki.

Przy ulicy Czwartaków był jeden dom zajęty przez wojsko niemieckie. Przed domem stał strażnik z automatem na piersiach. Podoficer dał mi paczkę papierosów, pół chleba i kazał poczekać. Po jakimś czasie podoficer wrócił z budynku z innymi jeszcze żołnierzami, wśród których było dwóch cywilów. Kiedy jednemu odchyliła się poła marynarki, zauważyłem kaburę z pistoletem. Oglądali mnie przez dłuższą chwilę, a potem jeden z cywilów spytał po polsku, czy mam ochotę zarobić. Kiedy odpowiedziałem, że tak, wtedy spytał mnie, czy umiem sprzątać, zamiatać i trzymać język za zębami. Powiedziałem, że umiem te rzeczy, ale on wyraził wątpliwość, czy w pojedynkę dam radę utrzymać w czystości cały budynek. Poradził mi, żebym sobie znalazł jeszcze jednego mikrusa i we dwójkę będziemy utrzymywać czystość w domu. Oprócz tego mamy czyścić buty i pasy skórzane.

Z miasta przyprowadziłem Krzyśka, z którym przyjaźnię się. U nich jest wielka bieda. Podobnie jak w moim przypadku, Krzysiek pochodzi z zamożnej rodziny, jego rodzice mieli wcześniej majątek, folwarki. Wprzód Sowieci a następnie Niemcy zabrali im wszystko. Pozwolono nam sypiać w suterenie, obok kotłowni. Jedzenia mamy dosyć i obydwaj zbieramy do puszek zupę, chleb i tłuszcz. Jutro zaniesiemy to do siebie do domu. Przed obiadem pójdzie Krzysiek, a wieczorem ja. Dzisiaj trzepaliśmy chodniki i paliliśmy śmieci na podwórzu. Krzysiek mówi, że ci żołnierze nie są tacy zwykli, jeżeli mają w sypialniach chodniki i piją wino.

2 lipca
Wieczorem policja ukraińska oblała dokładnie benzyną i spaliła wielką synagogę żydowską. Była to bardzo wspaniała budowla. Podobno drugiej takiej nie ma w Europie. Synagoga stała na Starym Rynku, a ogień był tak silny, że w kamienicach wokół niej szyby z gorąca wgięły się do środka. Koledzy moi, którzy mieszkają w pobliżu i widzieli ogień od samego początku, mówili mi, że do ognia wrzucono kilku Żydów.
Od niemieckiego żołnierza otrzymałem paczkę papierosów, którą oddałem ojcu. Zarobiłem również jedną markę niemiecką za wskazanie drogi niemieckim motocyklistom.

3 lipca
Spaliśmy dzisiaj z Krzyśkiem w kotłowni, kiedy nad ranem przyjechali Ukraińcy w niemieckich mundurach. Mieliśmy dziś z Krzyśkiem sporo roboty, bo buty żołnierzy były zabrudzone gliną, błotem, a nawet kałem. Kilku z nich miało spodnie poplamione krwią. Ci w spodniach ciemniejszego koloru, mieli również plamy na nich, ale trudno powiedzieć, czy była to krew, czy coś innego. Jeden z żołnierzy prał pod kranem chustkę do nosa całą we krwi. Ich samochody były uwalane błotem i gliną. Czyściliśmy buty od 6 rano do 9, a potem sprzątaliśmy podwórze.

Tego dnia zarobiliśmy sporo chleba, sera szwajcarskiego i smalcu. Nie dają nam pieniędzy za pracę, tylko żywność. Wszystko zaniosłem do domu. Bochenek chleba rodzina zjadła od razu, a resztę, to znaczy kromki chleba i kawałki mama pocięła i wstawiła do pieca na suchary. Papierosy oddałem ojcu, który mimo trudności nie może przestać palić. Potem oddałem mamie wszystkie pieniądze, które udało mi się zebrać za czyszczenie butów żołnierzom na ulicy Czwartaków.

4 lipca
Dzisiaj żołnierze wyjechali późno wieczorem i widziałem, jak ładowali broń. Wiemy już na pewno, że biorą oni udział w egzekucjach. Wracając przywieźli ze sobą dwa samochody ubrań cywilnych, okularów, butów i teczek. Prócz tego w wozach było kilka waliz. Wszystkie te rzeczy znieśli do wielkiego pokoju na parterze domu i kazali nam czyścić. Na ubraniach nie było krwi, ale były za to powalane ziemią i gliną. Podoficer kazał nam dokładnie przeglądać kieszenie i całą zawartość wrzucać do walizy. Wozy wróciły z Wulki, a żołnierze klęli dojazd do tej części miasta.

5 lipca
Dzień był podły. Żołnierze dwukrotnie wyjeżdżali: raz nad ranem, a raz późno wieczorem. Po powrocie zbili mnie i Krzyśka tak, że w tym dniu nie poszliśmy nawet do pokojów po zupę. Zauważyłem, że wśród nich jest dwóch oficerów z trupimi czaszkami na czapkach i literami SS na klapach. Jeden z nich mówi po ukraińsku tak, jakby nigdy nie służył w armii niemieckiej. Z drugiego wyjazdu, to jest wieczornego, żołnierze przywieźli sporo odzieży. Dzisiaj, w czasie czyszczenia ubrań, poplamiliśmy sobie ręce krwią, która częściowo zdążyła skrzepnąć. Mam trochę chleba z wczorajszego dnia, ale nie pozwalają nam z Krzyśkiem wychodzić poza budynek.

6 lipca
Żołnierze wyjechali w nocy, a wrócili o 7 rano i poszli spać. Buty mieli obłocone i kazali nam czyścić wnętrza wozów. W budach znaleźliśmy kilka banknotów. Czuć było ludzkimi odchodami. Pomagał nam w czyszczeniu butów jeden z kierowców. Kiedyśmy skończyli już robotę, kierowca powiedział nam, że gdybyśmy komuś powtórzyli cokolwiek z tego, co się dzieje w domu przy ulicy Czwartaków, to zastrzelą nas i wrzucą do ustępu. W wozie znalazłem złotą obrączkę, którą oddałem szoferowi.

Po południu było jakieś święto czy coś w tym rodzaju. Jeszcze w obiad posypano całe podwórze świeżym piaskiem. Tym razem Ukraińcy pomogli nam palić śmieci. Przywieziono ścięte gałązki jedliny i ozdobiono nimi wnętrza pokoi. Zamiast jednego strażnika na warcie stało dziś dwóch, w tym jeden podoficer. Po obiedzie przyjechała ciężarówka, z której wyniesiono skrzynki z wódką i winem, paczki czekolady, mięso i chleb. Kucharz z dwoma pomocnikami robili kanapki i zastawiali stoły. Przy tej okazji dostaliśmy z Krzyśkiem sporo przylepek chleba i obrzynków kiełbasy. W największym pokoju, gdzie stał stół, ozdobiono jedliną wiszący tam portret Hitlera.
Około godziny 18 przyjechały trzy samochody. Wysiedli z nich oficerowie i jeden jeszcze żołnierz w mundurze, ale bez odznak. Tamci okazywali mu dużo szacunku i puścili przed sobą. Przez cały wieczór pito w budynku, a wrzaski były takie, że ludzie mieszkający naprzeciwko przystawali na ulicy. Żołnierze mają dużo płyt gramofonowych, nastawiali jedną po drugiej.

Wartownicy zmieniali się co pół godziny i szli do budynku pić. Jeden z nich - nazywali go Stećko - dał mi 100 papierosów i pudełko szprotek. Pokazał mi złoty zegarek i powiedział, że jest to geschenk za dobrą służbę dla Wehrmachtu. Kiedy wieczorem goście wyjeżdżali, stałem przy wejściu do budynku. Mężczyzna, ubrany w mundur bez dystynkcji, spytał dowódcę kompanii ukraińskiej, kim my z Krzyśkiem jesteśmy. Oficer coś mu tłumaczył i obydwaj odeszli w stronę wozu. Późno w nocy wartownik obudził mnie i Krzyśka i zaprowadził nas do dowódcy. Ten spytał mnie, czy wiem, co za wojsko zajmuje ten budynek. Powiedziałem, że Wehrmacht.
Oficer kazał mi opowiedzieć o swoim domu, o rodzicach i o tym, jak się to stało, że znalazłem się na placu Strzeleckim w momencie, kiedy stanęły tam wozy z ważkami.
Potem oficer powiedział mi, że tu stacjonował oddział armii niemieckiej, który walczył z bandami dywersantów. Obecnie oddział odchodzi na front do Rosji. Oficer dał mnie i Krzyśkowi po trzy chleby i do podziału kilka konserw. Poza tym pozwolił nam wybrać sobie w magazynie po jednej parze butów.
Powiedział nam też, że ze względu na interes armii nie wolno nam mówić nikomu o tym, co widzieliśmy, bo w przeciwnym wypadku będziemy mieli do czynienia z sądem polowym.

Kiedy z Krzyśkiem opuszczaliśmy budynek na ulicy Czwartaków, zauważyłem, że niektórzy żołnierze pakowali się, spinali wielkie torby polowe na rzemienie i czyścili walizy. W domu była wielka radość z chleba i puszek z wieprzowiną. Buty oddałem Julkowi, boja mam inne, w których dotąd nie chodziłem.

8 lipca
Niemcy wywożą autami ludzi za miasto - na piaski, koło Winnik - i tu rozstrzeliwują z karabinów maszynowych. Oprócz rozstrzeliwanych Żydów są Polacy - działacze społeczni i polityczni, młodzi księża katoliccy.
Ukraińscy nacjonaliści stoją na rogach ulic i dokładnie przyglądają się przechodzącym. Od czasu do czasu każą komuś odejść na bok i zabierają tych ludzi. Zatrzymują również ładne kobiety - najczęściej Żydówki, ale nie tylko. Kobiety czasem wracają, a czasem nie wracają. W tym drugim wypadku ludzie mówią, że czym ładniejsza, tym gorzej dla niej. Dziewczęta naszych sąsiadów wróciły i teraz z nikim nie rozmawiają. Siedzą cicho w domu i nawet już nie chowają się przed myszkującymi Niemcami.

9 lipca
Niemcy zajęli i zagospodarowali już budynki więzienne przy ulicy Łąckiego, Zamarstynowskiej i Kazimierzowskiej. Do budynku przy ulicy Pełczyńskiej zwożą różnych nauczycieli, pisarzy, oficerów. We Lwowie działa jakaś grupa wojskowa, która nie zabija zwykłych Żydów ani zwykłych Polaków. Ci Niemcy mają listę z nazwiskami i adresami, a poza tym miejscowi nacjonaliści ukraińscy służą im informacjami. Wszystkich aresztowanych zwożą najpierw do siebie, a potem na cmentarz żydowski przy ulicy Janowskiej. Rozstrzeliwuje ich specjalna grupa. We Lwowie zabrano już z domów wielu takich ludzi i zabito.

Ci Niemcy chodzą w zielonkawych mundurach, a niektórzy z nich mają wszyte w mankiety rękawów czarne opaski. Są również i tacy, którzy mają naszyte litery SS, a oprócz nich inni, bez żadnych odznak. Na ich samochodach wymalowane są symbole ptaków, ważek i komarów. Najwięcej jest wśród nich Ukraińców, ale jest też kilku Niemców. Każdy z nich ma oprócz automatu lub karabinu jeszcze i pistolet na pasie, a wielu nosi bagnety wojskowe. Ukraińcy i Niemcy ze specjalnej grupy mordują ludzi w kilku miejscach miasta. Najłatwiejsza jest śmierć tych, którzy umierają na łyczakowskich i kleparowskich górkach, bo unikają przed śmiercią bicia.
Ustawia się wówczas więźniów w dole pod pagórkiem piaskowym, a Niemcy strzelają do nich z karabinów i automatów. Po każdej salwie oficer albo podoficer dowodzący egzekucją podchodzi do leżących i każdemu strzela jeszcze w głowę. Gorzej jest z ludźmi, których zabija się w budynkach policji i bojówek. Ci przed śmiercią są jeszcze bici.

11 lipca
W czasie egzekucji na Kortumowych Górkach udało się jednemu z rozstrzeliwanych uciec. Obecnie ukrywa się on obok nas, u sąsiada Ukraińca, który nie wyda go, bo sam jest przeciwko Niemcom. Ten uciekinier jest z zawodu inżynierem chemikiem i pracował przed wojną w zakładzie naukowym Politechniki Lwowskiej.

W dzień przebywa on u sąsiada, a na noc przychodzi do nas i sypia na poddaszu. Z obcymi ludźmi boi się rozmawiać, ale nam opowiedział, jak to było u Ptaszników. Aresztowano go 2 lipca i tego samego dnia wieczorem, razem z innymi, został przewieziony do budynku dawnego więzienia - Brygidek. Wszystkich tych ludzi wprowadzono do korytarza i trzymano w takim tłoku, że nie można było się ruszyć i niektórzy załatwiali na miejscu swoje potrzeby. Po pewnym czasie zaczęto ich pojedynczo wywoływać w stronę drzwi prowadzących na zewnętrzny dziedziniec więzienny.
Kiedy aresztant wychodził z korytarza, za drzwiami otrzymywał cios młotem w skroń. Wtedy upadał, a stojący obok Ukrainiec w mundurze Wehrmachtu - uzbrojony w karabin z nasadzonym bagnetem - przekłuwał serce i brzuch leżącego. Inni odciągali od razu ciało i wrzucali je na stojący obok wielki wóz.

W momencie, kiedy nasz inżynier miał dostać młotem, zjawił się jakiś oficer w mundurze Wehrmachtu, z czarna opaską wszytą w mankiety rękawa. Oficer kazał przerwać zabijanie i odwołał na bok Ptaszników. Zaraz po tym włożono resztę zabitych na wóz, który wyjechał przez bramę od strony ulicy Karnej. Inżyniera i resztę więźniów wprowadzono do korytarza. W ciągu godziny przyjechało dziesięć dużych samochodów, które stanęły obok bramy wejściowej przy ulicy Kazimierzowskiej. Do każdego wozu wepchnięto, ile się tylko dało, aresztantów, a między jednym a drugim wozem jechali na odkrytych małych samochodach - Ptasznicy. Ulicami: Kazimierzowską, Janowską i nowo zbudowaną drogą wozy jechały na Kortumówkę i tu stanęły. Więźniów z pierwszych samochodów rozstrzelano na dole, w małym jarze, dokąd ich po jednym sprowadzono. Ostatnim więźniom kazano zbiegać w dół i strzelano do nich z tyłu. W tej właśnie grupie był nasz inżynier. Kiedy ludzie zaczęli zbiegać, odezwały się z tyłu strzały, a zaraz potem krzyki trafionych ludzi.
Inżynier biegł coraz dalej, aż do skraju jaru. Ponieważ nie trafiła go żadna kula, wlazł na stromą dosyć ścianę pagórka i zaczął zbiegać w dół, w stronę lasku kleparowskiego. Ptasznicy ciągle jeszcze strzelali, ale w pobliżu inżyniera nie było już żadnych aresztantów. Niemcy strzelali już tylko do niego, ale była noc i zła widoczność. Inżynier wpadł w lasek, a stamtąd okrężnymi drogami przyszedł na Kleparów, skąd w przebraniu robotnika dostał się do nas.

14 lipca
Właściwie nie ma zwyczajnych egzekucji. Niemcy i ukraińska policja zabijają gdzie się da, nawet w bramach domów. Wystarczy o kimś powiedzieć, że był komsomolcem albo, że jest Żydem, a już takiego zastrzelą albo zatłuką na śmierć kolbami i kopniakami. Na placu Krakowskim Ukraińcy zabili dwóch chłopców - Polaków, o których ktoś powiedział, że na pewno są Żydami. Okazało się potem, że chłopcy byli Polakami, a rodzice ich mieli dozorcówkę przy ulicy Legionów. Ukraińscy nacjonaliści i niemiecka policja wyszukują spisy organizacyjne partii, Komsomołu, a nawet szkolnych organizacji pionierskich. Według znalezionych list wybierają z domów ludzi - często młodych chłopców i dziewczęta. Najpierw biją ich i wypytują o nazwiska i adresy innych, a następnie rozstrzeliwują na łyczakowskich piaskach, w Winnikach i na cmentarzu Janowskim. Zdarza się często, że przed egzekucją gwałcą młode dziewczęta.

Po mieście chodzą ukraińscy nacjonaliści i szukają rosyjskich i polskich książek. Rozbijają drzwi do bibliotek, czytelni i wypożyczalni, wynoszą książki na ulicę, a następnie palą je. W ten sposób zniszczyli już wiele bibliotek i prywatnych zbiorów. Spalono nawet książki z bibliotek szkolnych, zbiory książek w internatach i bursach.


PRZYPISY

[1] W czasie napadu na ZSRR Niemcy sięgnęli do powszechnie przez siebie stosowanej metody V kolumny. Oparciem dla działalności dywersyjnej na terenie Ukrainy Zachodniej inaczej, na dawnych Kresach Wschodnich RP, była Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). W roku 1940 OUN rozpadła się na dwa odłamy: melnykowców i banderowców. Współpracowała z Niemcami.
[2] Wojska niemieckie zajęły Lwów 30 czerwca 1941. Pierwsze jednostki wkroczyły do miasta w nocy z 29 na 30 czerwca o godzinie 3:15. Były to oddziały wchodzące w skład specjalnej grupy Abwehry pod dowództwem Oberleutnanta dra [...]: I batalion specjalnego pułku dywersyjnego Brandenburg pod dowództwem mjra Heinza, batalion Nachtigall oraz grupa oficerów Abwehry i jednostka Geheime Feldpolizei - Tajnej Policji Polowej Wehrmachtu, określanej potocznie polowym gestapo. Była to formacja odpowiedzialna za zbrodnie wojenne w pasie przyfrontowym. Mordowała jeńców sowieckich, Żydów i podejrzanych Polaków. Grupa ta przyśpieszyła wejście do Lwowa na wieść o uśmierzeniu przez oddziały sowieckie próby powstania i wystąpień dywersyjnych ukraińskich nacjonalistów, chcąc im przyjść z pomocą. Niemieckie jednostki liniowe marszałka von Rundstedta (Heeresgruppe Süd), a konkretnie dywizja strzelców górskich, tzw. Enzdivision, wkroczyła do Lwowa dopiero w siedem godzin później. Wraz z grupą Oberländera przybyła do Lwowa czołówka polityczna OUN, która przystąpiła do organizowania niepodległego, inaczej całkowicie uzależnionego od Niemców, satelickiego wobec Trzeciej Rzeszy państwa ukraińskiego.
[...]

Oficyna Wydawnicza ECHO
Warszawa 2002 Wydanie I

źródło: http://lwow.eu/wilczur/do-nieba.html

#33:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Сб Ноя 01, 2008 12:16 pm
    —
Wołyń/Galicja Wsch. - październik 1943.

Mamy koniec kolejnego miesiąca, więc tradycyjnie przedstawiam podsumowanie miesięczne genocydu Polaków na Kresach Południowo-Wschodnich. W październiku 1943r. nacjonaliści ukraińscy z OUN-UPA dokonali ludobójstwa na ok. 600 Polakach. Na Wołyniu zginęło 214 osób a we Wschodniej Galicji 376 osób, w tym: 166 ofiar w woj. stanisławowskim, 148 ofiar w woj. tarnopolskim, 62 ofiary w woj. lwowskim*.

Ważniejsze ludobójcze akcje UPA:
4.10.1943 - odparty przez samoobronę atak upowców na klasztor w Wiśniowcu Nowym (pow. Krzemieniec, Wołyń), w którym schroniło się ponad 800 osób.
Początek października (data dzienna nie ustalona) - napad na miasteczko Berezne (pow. Kostopol, Wołyń) - co najmniej 30 zabitych.
8.10.1943 - Netreba (pow. Zbaraż, woj. Tarnopol, Galicja) - 30 zabitych.
15.10.1943 - Panasówka (pow. Zborów, woj. Tarnopol, Galicja) - 30 zabitych, w tym dowódca miejscowej samoobrony, ranny w obie nogi, przywiązany do słupa telegraficznego, obłożony słomą, oblany naftą i podpalony.
Bołszowce (pow. Rohatyn, woj. Stanisławów, Galicja) - 70 zabitych (data dzienna nie ustalona).

Jak wynika z przedstawionych liczb, ludobójcza akcja dogasała na Wołyniu a rozwijała się w Galicji, poczynając od jej południowo-wschodnich rubieży. Październik 1943r. był pierwszym miesiącem, w którym liczba zabitych w Galicji przewyższyła liczbę zabitych na Wołyniu. Działo się tak m.in. z powodu przenoszenia się bojówek UPA z Wołynia do Galicji. Według świadków, mordy w Netrebie i Panasówce zostały dokonane przez Wołyniaków.

Mimo wyżej wymienionych aktów agresji październik 1943r. był dla polskiej ludności na Kresach Południowo-Wschodnich - w porównaniu do poprzednich i przyszłych miesięcy - relatywnie spokojnym okresem.

Walki polsko-ukraińskie i odwety (Wołyń)
2.10.1943 - oddział samoobrony z Przebraża wspólnie z partyzantami sowieckimi kapitana Kowalenki rozbił szkołę podoficerską UPA w Omelnie. Jak piszą Siemaszkowie, ludność cywilna nie ucierpiała a wzięci do niewoli upowcy zostali puszczeni wolno. W trakcie walki zabito prawdopodobnie 10 upowców.

5.10.1943 - oddziały partyzanckie AK por. Kazimierza Filipowicza - "Korda" i por. Władysława Czermińskiego - „Jastrzębia" przeprowadziły akcję odwetową na siły UPA w Połapach i Sokole, odpowiedzialne za wymordowanie pod koniec sierpnia polskich miejscowości w powiecie lubomelskim. Banderowcy zostali rozbici a wsie spalone („spaliły się w wyniku walki", jak piszą Siemaszkowie). Żołnierze AK mieli zakaz atakowania kobiet i dzieci podczas akcji.

W pierwszej połowie października na podstawie wyroku sądu podziemnego w kolonii Różyn oddział AK „Jastrzębia" zastrzelił dwóch Ukraińców, prowodyrów mordów. W odwecie UPA zaatakowała 16-go października Różyn i Truskoty. Atak został odparty przez oddział AK por. M. Fijałki -„Sokoła". Po walce jeden z Polaków dokonał samowolnie odwetu za dwóch Ukrainkach.

28.10.1943 - wspólny atak przebrażan i partyzantów sowieckich Kowalenki na bazę UPA w Sławatyczach (pow. Łuck). Celem akcji było przeciągnięcie na swoją stronę znajdujących się tam zbiegłych własowców, co nastąpiło po zwycięskiej walce.

Październik 1943 - w odwecie za zabicie 16 Polaków z Peresieki (pow. Kowel) partyzanci AK z oddziału „Jastrzębia" zabili przywódcę UPA z kolonii Karolinka oraz duchownego prawosławnego z Ozieran, który podżegał do mordów.

Ważniejsze walki niemiecko-ukraińskie:
Wołyń:
1.10.1943 - ukraińska samoobrona w Toczewykach zabiła 21 „grabiących" Niemców.
8.10.1943 - zagon im. Konowalca miał zdobyć nieuszkodzony czołg niemiecki.
12.10.1943 - w odwecie za zniszczenie swego pododdziału Niemcy spalili w okolicach Ostroga kilkanaście ukraińskich wsi zabijając ok. 500 cywili. W pacyfikacjach brała również udział polska policja.
15.10.1943 - starcie z niemiecką ekspecycją we wsi Sribne. Niemcy stracili jakoby 13 zabitych przy dwóch rannych Ukraińcach
Galicja:
5.10.1943 - starcie UPA z Niemcami na połoninach k. Kosmacza. Straty niemieckie - 20 zabitych.
30.10.1943 - niemieckie oddziały („dwa pułki") otoczyły obóz UPA k. Nedilnej (pow. Sambor). Ukraińcy wydostając się z okrążenia stracili 34 ludzi a Niemcy rzekomo 160 (z pewnością kilkakrotnie mniej).

Starcia UPA z Niemcami miały głównie charakter obronny, gdyż wówczas na Wołyniu Niemcy przeprowadzali ekspedycje antypartyzanckie i rekwizycyjne. Z kolei w Galicji zaniepokojeni organizowaniem się podziemia ukraińskiego starali się zdławić je w zarodku poprzez różne działania represyjne.
Wg danych ukraińskiego podziemia, a więc niewątpliwie zniekształconych przez jego propagandę, w październiku i listopadzie Niemcy mieli stracić w walkach z UPA łącznie 1,5 tys. zabitych i rannych. Sam G.Motyka uznaje to za liczbę zawyżoną. UPA zaś (bez oddziałów samoobrony) miała stracić 414 zabitych. Redukując straty Niemców do realistycznych rozmiarów, na potrzeby porównań na tym blogu, można oszacować je na ok. 200 zabitych w październiku 1943r. (równowartość strat UPA).

Inne wydarzenia godne uwagi:
W październiku 1943r. Niemcy przewidując rychłe wycofanie się na zachód, rozpoczęli akcję likwidacji aresztowanych więźniów (głównie Ukraińców i Rosjan). Rozstrzelano ich na Wołyniu kilkuset.
6.10.1943 - w Wyżwie (pow. Kowel, Wołyń) upowcy zamordowali 16 Ukraińców podejrzewanych o współpracę z partyzantką sowiecką. W odwecie Sowieci zabili 9 nacjonalistów.
10.10.1943 - w związku ze zbliżaniem się frontu Niemcy ogłosili w Galicji stan wojenny.
Jesienią 1943r. (być może w październiku) inspekcję na Wołyniu przeprowadzał referent wojskowy OUN Roman Szuchewycz, przyszły głównodowodzący UPA. Po inspekcji Szuchewycz stał się zwolennikiem „wołyńskiej taktyki" i przeniósł ją na tereny galicyjskie.
_________

* dane tylko części powiatów woj, lwowskiego.

--------------------------------------------------------------------------------

Źródła:

W. Filar, „Przebraże bastion polskiej samoobrony na Wołyniu", Warszawa 2007
G. Motyka, "Ukraińska partyzantka 1942-1960", Warszawa 2006
W. Siemaszko, E. Siemaszko, "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945", Warszawa 2000.
H. Komański, S. Siekierka, „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie tarnopolskim 1939-1946". Wrocław 2006.
S. Siekierka, H. Komański, K. Bulzacki, "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie lwowskim 1939-1947", Wrocław 2006
S. Siekierka, H. Komański, E. Różański, "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie stanisławowskim 1939-1946"

źródło: Wołyń/Galicja Wsch. - październik 1943

#34:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Вс Ноя 02, 2008 12:26 am
    —
Ks. Józef Wołczański. Eksterminacja Narodu Polskiego i Kościoła Rzymskokatolickiego przez ukraińskich nacjonalistów w Małopolsce Wschodniej w latach 1939-1945

Materiały źródłowe cz. I. Kraków 2005.

#35:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Ср Ноя 12, 2008 6:59 pm
    —
65 lat temu, 30 sierpnia 1943 roku, doszło do jednej z najkrwawszych rzezi na Polakach w dwóch wioskach na Wołyniu: Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej. Szowinistyczne bandy ukrainskie z UPA wymordowały tam bestialsko niemal wszystkich polskich mieszkanców, łacznie około 1150 osób, grabiac potem mienie swoich ofiar. Nie oszczedzały nikogo, z równym okrucienstwem mordujac mężczyzn, kobiety i dzieci.

#36:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пн Дек 08, 2008 6:07 pm
    —
KSIĄŻKI KTÓRE WARTO PRZECZYTAĆ

Tematycznie związane z historią tragedii ludności polskiej z obszarów byłych województw II Rp. poludniowego-poleskiego, wołyńskiego, tamopolskiego, stanisławowskiego i lwowskiego oraz województw: lubeskiego i rzeszowskiego z lat 1939-1947 oraz roli i działalności nacjonalistów ukraińskich (faszystów) spod znaku OUN i tzw. UPA oraz militamych jednostek ukraińskich w służbie Niemiec hitlerowskich w dokonaniu aktów ludobójstwa na ludności polskiej w latach 1939-1946.

1. Henryk Cybulski, Czerwone noce. Wyd. MON, Warszawa 1969 r., wyd. I. ss. 377 (były kolejne wydania: II i III) Wołyń - Przebraże i okolice, pow. Łucki i Horochowski (Kisielin)

2. Apolinary Oliwa, Gdy święcono noże. Wyd. Opolskie. Tow. Kult.-Oświat. Opole 1973 r. Wyd. I ss. 141 (Wołyń - Rafajłówka k. Przedboża, pow. Łucki).

3. Józef Sobiesiak, Przebraże. Wyd. MON. Warszawa 1969 r. Wyd. I,. wyd. II 1971.

4. Józef Sobiesiak i Ryszard Jegorow. Ziemia płonie. Wyd. MON. Warszawa 1964, wyd. II, ss. 399 (pólnocny Wołyń i poludniowe Polesie).

5. Mikołaj Kunicki. Pamiętnik kapitana Muchy (połud. Polesie. północny Wołyń i Bieszczady), wyd 1959 r.

6. Autor zbiorowy. Przez uroczyska Polesia i Wolynia. Wyd. MON, Warsżawa 1962 r. Wyd. I, ss. 237.

7. Edward Polak. Baza "Topór" i Sowieckie Łagry. Wspomnienia z lat 1939-1956, Wyd. Narodowe - Reduta Świdnica 1991 r. s. 128 (woj. stanisławowskie pow. Rohatyn. Łukowiec, Wisniowski i Żurawski).

8. Feliks Trusiewicz. Pokolenie. Wyd. Filadefia 1985 r. ss.105 (Wołyń pow. Łucki - Obórki).

9. Henryk Pająk. Los. Wyd. lubelskie 1969 r. Wyd. I, ss. 267 (Wołyń, pow. Łucki, gm. Rożyszcze).

10. Wladysław Kobylański. W szponach trzech wrogów. Wyd. Wici. Chicago 1988 r. ss. 243 (Wołyń, pow. Łuck).

11. Wincenty Romanowski. Kainowe Dni. Wyd. lnstytut Wyd. Zw. Zawodowych, Warszawa 1990 r. ss. 263.

12. Józef Turowski i Władysław Siemaszko. Zbrodnie Ukraińskich Nacjonalistów dokonane na ludności polskiej na Wolyniu 1939-1945. Wyd. Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Instytut Pamięci Narodowej Środowiska Żołnierzy 27 WD Armii Krajowej. Warszawa 1990 r. ss.180.

13. Antoni B.Szcześniak, Wiesław S.Szota. Droga do nikąd. Wyd. MON, Warszawa 1973 r. wyd. ss. 587 (woj. rzeszowskie i lubelskie lata 1945-1947).

14. Władysław Szelągowski. Kryptonim "Bastion". Wyd. MON Warszawa 1968 r. ss. 293 (woj. lubelskie i rzeszowskie - lata 1945-1947.

15. Jan Gerhard. Łuny w Bieszczadach. Wyd, MON. Warszawa 1969. Wyd. VIII, ss. 591 (woj. rzeszowskie - pow. Lesko, Sanok, Przemyśl, Lubaczów i Jarosław).

16. Jan Bialowąs. Wspomnienie z Ihrowicy na Podolu. Banderowska rzeź ludności polskiej w Wigilię 1944 roku. Końskowola 1997 r. ss. 211. (pow. Tarnopol i okolice).

17. Władysław Kubow. Polacy i Ukraińcy w Berezowicy Małej koło Zbaraża. Warszawa 1994 r. wyd. II ss.124 i wyd. III poprawione i poszerzone Wrocław NORTOM. 1999 r. ss. 165 (powiat Zbaraż i okolice).

18. Florian Ciuruś. Wieś Święty Józef. Ząbkowice Śląskie 1998 r. ss.300 (woj. stanisławowskie - pow.Kołomyja).

19. Edward Gross. Tragedia Podola. Warszawa 1995 r. ss. 332. (woj. tarnopolskie - powiat Brody).

20. Apoloniusz Zawilski. Znów ożywiają kurhany. Wyd. SUOZUN - Wrocław 1997 r. ss. 337 (woj. Wołyń - powiaty Dubno, Horochów i Łuck)

21. Romulad Wernik. Tajkury - wieś która była rniastem. Londyn 1997 r. ss. 112 (woj. Wolyń - powiat Zdołbunów)

22. Romulad Wernik. O realną politykę wschodnią. Kilka uwiig o polskiej polityce wschodniej i wobec mniejszości narodowych. Wyd. SUOZUN Wrocław 1999r.

23. Kazimierz Turzański. Krwawe noce pod Trembowlą. Wyd. SUOZUN. Wrocław, ss. 151 (woj. tarnopolskie - powiat Trembowla)

24. Feliks Budzisz. Z ziemi cmentarnej. Gdańsk 1998 r. ss. 214 (woj. Wołyńskie, powiaty. Kowel i Włodzimierz)

25. Ks. Józef Anczarski. Kronikarskie zapisy z lat cierpień i grozy w Małopolsce Wschodniej 1939-1946. Kraków 1996 r., ss. 566 (woj. tarnopolskie).

26. Stanislaw Bizuń. Historia krzyżem znaczona. Lublin 1994 r. ss. 391. Wyd. II, poprawione i poszerzone (woj. lwowskie i tamopolskie).

27. Janina Stopyra-Gawrońska. Bez dzieciństwa. Warszawa. "Iwar". 1997 r. s. 172 (woj. lwowskie - pow. Gródek Jagielloński).

28. Autor zbiorowy. Świadkowie mówią. Wyd. Świat. Zw. Żołn. Armii Krajowej. Okręg Wołyń. Warszawa 1996 r. Powiaty: Dubno, Kowel, Luboml, Włodzimierz Wołyński, Łuck, Kostopol, Horochów.

29. Autor zbiorowy Lipniki, Wrocław 1998 r. ss. 108. Opracowanie Henryk Słowiński, Bogusława Rudnicka-Kędzierska (woj. Wolyn, pow. Kostopol)

30. Bogusław Soboń. Wołyński Życiorys, Poznań 1996 r. ss. 88 (woj. Wołyń, pow. Kostopol, Janowa Dolina).

31. Ks. Bp. Wincenty Urban. Droga Krzyżowa Archidiecezji Lwowskiej w latach drugiej wojny światowej 1939-1945. Wrocław 1983 r. s. 139 (woj. lwowskie. stanisławowskie i tarnopolskie).

32. Czesław Piotrowski. Krwawe żniwa nad Styrem. Horyniem i Słuczą, ss. 217 Wyd. (woj. Wołyń, pow. Kostopol).

33. Czeslaw Piotrowski. Przez Wołyń, Polesie na Podlasie ss. 246.

34. Wacław Daruk. Stąd nasz ród. Wyd. Lubelskie 1984, ss. 220 (pow. Hrubieszów).

35. Witold Hryniewicki. My z Zamojszczyzny. Instytut Wyd. Pax. Warszawa 1988 r. Wyd. II ss. 257 (woj. lubelskie powiaty: Zamojski, Hrubieszowski.

36. Władysław Kubów. Publikacje Podolskie, Warszawa 1999 r. ss. 205.

37. Bronisław Szeremeta. Watażka. Wspomnienia nierozstrzelanego i jego zbrodnie. Wrocław 1995 r. ss. 64 (woj. tamopolskie, pow. Kamionka Strumiłowa)

38. Stanisław Krakowski. Wspomnienia z Kresowej osady Kościuszkówki na Podolu. Kluczbork 1997 r. s. 151 (woj. tamopolskie, powiat Czortków).

39. Z. Iłowski, S. Iłowski. Podkamień. Apokaliptyczne wzgórze, cz. I Opole 1994 r. ss.126 (woj. tarnopolskie, pow. Brody).

40. Michał Sobów. Koropiec nad Dniestrem. Poznań 1999 r. ss. 283. (woj. tarnopolskie, pow. Buczacz).

41. Władysław Żołnowski. Matka Boska Buczacka i jeźdźcy Apokalipsy. Wyd. Polihymnia, Lublin-Opole 1998 r. s. 136 (woj. tamopolskie, pow. Brzeżany).

42. Władysław Żołnowski. Niebo i piekło mojej ziemi. Wrocław 1992 r. (woj. tarnopolskie, pow. Brzeżany).

43. Zbigniew Rusiński. Tryptyk Brzeżański, Wrocław 1998 r. ss. 216 (woj. tarnopolskie, pow. Brzeżany).

44. Włodzimierz Sławosz Dębski. W kręgu kościoła Kisielińskiego, Lublin Zamość 1994 r. Wyd. Tow. ss. 274 (pow. Horochów).

45. Włodzimierz Dębski. Antylitopys UPA, Lublin 1995 r. ss.152 (woj. Wołyń).

46. Zenobiusz Janicki. W obronie Przebraża i w drodze do Berlina, Lublin 1997 r. ss. 185 (woj. Wolyń, pow. Łuck).

47. Jan Sokól i Józef Sude. Kresy wschodnie we krwi. Wyd. Chicago - Poznań, Wrocław 1998 r. część 1- 2 i 3 ss. 60 (zbiór artykułów).

48. Ks. Wacław Szetelnicki. Zapominany lwowski bohater ks. Stanisław Frankl 1903-1944 r. Roma 1983 r. (woj. lwowskie, stanistawowskie i tarnopolskie).

49. Ks. Wacław Szetelnicki. Trembowla Kresowy bastion wiary i polskości. Wrocław 1992 r.

50. Wiktor Poliszczuk. Gorzka Prawda. Toronto - Warszawa - Kijów 1995/1997 r. Zbrodniczość OUN-UPA ss. 422.

51. Wiktor Poliszczuk. Integralny Nacjonalizm Ukriaiński jako odmiana faszyzmu, tom I, Toronto - 1998 r. ss. 233.

52. Wiktor Poliszczuk. Posłanie do braci Polaków. Toronto - Warszawa 1998 r. ss.58

53. Wiktor Poliszczuk. Akcja "Wisła". Próba oceny. Toronto - 1997 r. ss. 71

54. Wiktor Poliszczuk. Zginęli z rąk ukraińskich. Toronto - 1997 r. ss. 152

55. Wiktor Poliszczuk. Apokalipsa według Wiktora Ukraińca. Toronto - Warszawa 1996. ss. 159

56. Wiktor Poliszczuk. Ocena Polityczna i prawna OUN i UPA. Toronto - 1997 r. ss. 173.

57. Wiktor Poliszczuk. Fałszowanie historii najnowszej Ukrainy. Wołyń - 1943 i jego znaczenie. Toronto - Warszawa 1996 r. ss. 91

58. Wiktor Poliszczuk. Manowce Historyków. Uwagi o badaniach stosunków polsko-ukraińskich. Toronto 199 r.ss. 46.

59. Wiktor Poliszczuk. Pojęcie integralnego nacjonalizmu ukraińskiego. Warszawa - 1997 r. ss. 35

60. Edward Prus. Banderowcy - defekt historii. Wrocław 1994 r. ss. 94

61. Edward Prus. Melnykowcy - kolaboracja czy opór. Wrocław. ss.4S

62. Edawrd Prus. Bulbowcy - hajdamacy odrzuceni. Wrocław 1994 r. ss. 48

63. Edward Prus. Bluff XX wieku, Londyn 1992 r. s,. 256

64. Edward Prus. Kurhany - dążenia nacjonalistów ukraińskich. Polska Oficyna Wydawnicza "BGW", 1993 r. ss. 148

65. Edward Prus. Legenda Kresów Wschodnich. Wrocław NORTOM 1995 r. ss. 262

66. Edward Prus. Operacja "Wisła". Fakty-Fikcje-Mity. Wyd. Wrocław NORTOM, 1996 r. s. 82.

67. Edward Prus. UPA Armia Powstańcza czy kurenie rizunów? Wyd. NORTOM" Wrocław, 1998 r. ss. 134

68. Edward Prus. Holocaust po banderowsku. Wyd. NORTOM, Wrocław 1995 r., ss. 202

69. Edward Prus. Atamania UPA. Wyd. NORTOM. Wrocław 1996 r. ss. 264

70. Edward Prus. Taras Czuprynka hetman UPA i wielki inkwizytor OUN. Wyd. NORTOM Wrocław 1999 r.ss. 336

71. Edward Prus. Patriarcha Galicyjski. Rzecz o arcybiskupie Andrzeju Szeptyckim (1865-1944). Wyd. NORTOM Wrocław 1999 r. ss. 205.

72. Leon Popek. Świątynie Wołynia, tom I. Lublin 1997 r. ss. 255, ilustracji 545 (dzieje kościoła rzymskokatolickiego na Wołyniu)

73. Wołyński Testament, opracowali Leon Popek, Tomasz Trusiuk, Paweł Wira i Zenon Wira. Lublin 1997 r.ss. 236, ilustracji 164 (woj. Wołyń, pow. Luboml, wsie Ostrówki i Wola Ostrowiecka oraz okolice).

74. Okrutna Przestroga, opracowanie: Jerzy Dybski i Leon Popek, Lublin 1997 r. ss. 387, ilustaracji 195, mapy i szkice - 14 (Wołyń).

75. Śladami Ludobójstwa na Wołyniu, Okrutna Przestroga. cz. II Lublin 1998 r. ss. 538, ilustracji 262, mapy i szkice - 10 (Wołyń)

76. Edward Gross. Zbrodnie Ukraińskiej Powstańczej Armii. Głogów 1999 r. s. 452 (Powiaty. Kostopol, Brody i Skałat).

77. Wybaczyć nie znaczy zapomnieć. Opracowanie: Władysław. Dziemiańczuk, Związek Ziem Wschodnich RP, Toronto 1996 r. ss. 435, ilustracje 30 (Wołyń).

78. Adam Pertiatkowicz. Polska Samoobrona w okolicach Łucka. Katowice 1995 r. ss. 252 (woj. Wołyń powiaty Dubno, Horochów i Łuck).

79. Adam Pertiatkowicz. Wołyńska Samoobrona w dorzeczu Horynia, Katowice 1997 ss. 336 (woj. Wolyń, powiaty: Samy, Kostopol, Równe, Zdołbunów i Krzemieniec).

80. Bernard Juzwenko. Syn ziemi podolskiej. Wspomnienia i relacje. Wrocław 1995 r. ss. 202 (woj. tarnopolskie, pow. Borszów).

81. A.Bata. Bieszczady w ogniu. Wyd. KAW, Rzeszów 1987 r.

82. Ks. Wacław Szetelnicki. Podolski VIANEY ks. Teodor Kasperski, twórca kalwarii ... Kraków 199 r. ss.76. ilus. 16 (pow. zaleszczyki)


źródło: KSIĄŻKI KTÓRE WARTO PRZECZYTAĆ

#37: "KARTA" (№46, 2005 rok, ss. 98 - 121) Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Ср Фев 04, 2009 2:56 am
    —
















#38:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Ср Фев 04, 2009 3:01 am
    —



















#39:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Ср Фев 04, 2009 3:05 am
    —













#40:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Чт Мар 19, 2009 12:38 pm
    —
PRAWDA I PAMIĘĆ: 61. rocznica napadu UPA na Witryłów, Łodzinę i Hłomczę
(07-09-2007 )

W tych dniach mija 61. rocznica tragicznych wydarzeń, które rozegrały się niedaleko Sanoka, a o których w myśl dziwnej "politycznej poprawności" i " nie rozdrapywania ran" nie wspomina się ani słowem. Jednak milczenie nie wykreśli ich z ludzkiej pamięci i z zachowanych dokumentów.

Wydarzenia te były kontynuacją tego, co działo się na Wołyniu w latach 1943-44, gdzie z rąk nacjonalistów ukraińskich spod znaku OUN-UPA zginęło co najmniej 120 000 Polaków i 80 000 Ukraińców. Tu na ziemi sanockiej od lata 1944 r. odbywało się to samo, tylko na mniejszą skalę.

Na terenie byłego województwa rzeszowskiego, w tym i na terenie ziemi sanockiej, dziesiątki wiosek dotknęła zbrodnicza działalność UPA, a o jej ofiarach dziś się nie pamięta, zaś mówienie i przypominanie o nich niby nie służy dobrosąsiedzkim stosunkom z Ukrainą. Jednak prawda nie może być przemilczana.
10 września minie 61. rocznica napadu UPA na Witryłów, Hłomczę i Łodzinę gdzie wymordowani zostali niewinni ludzie, których liczba jest doskonale udokumentowana, a personalia znane.

Niedawno (6 sierpnia) minęła 63. rocznica mordu dokonanego przez bojówkę UPA pod dowództwem „Burłaki”, której ofiarą padło 43 mieszkańców Baligrodu, ale próżno szukać o tym informacji w mediach.

Już od lata 1944 r. na terenie obecnego powiatu sanockiego wzmogły działalność bojówki UPA, realizując tu swą zbrodniczą ideologię, napadając na wioski zamieszkane przez Polaków, a także przez Rusinów nie podporządkowujących się rozkazom ukraińskich nacjonalistów.

Początkowo działalność ta uchodziła UPA bezkarnie. Teren po przejściu frontu był w dużym stopniu terenem „bezpańskim”. W związku z tym obronę przed napadami UPA wzięły na siebie oddziały samoobrony organizowane samorzutnie przez mieszkańców poszczególnych wiosek. Działalność tych oddziałów najczęściej przybierała formę nocnych wart, w których zobowiązany był uczestniczyć każdy mężczyzna. Obrońcami polskiej ludności przed napadami UPA były też partyzanckie oddziały zbrojne, które po zakończeniu wojny nie ujawniły się i pozostały w podziemiu. Na terenie powiatu sanockiego i sąsiednich najbardziej znanym był oddział NSZ pod dowództwem Antoniego Żubryda.

Sytuacja zmieniła się po zakończeniu działań wojennych. Na omawiany teren skierowano Wojsko Polskie, którego głównym zadaniem była ochrona ludności przed atakami UPA oraz przeprowadzenie ewakuacji do ZSRS zamieszkujących ten teren osób narodowości ukraińskiej.

Od stycznia 1946 r. na rozległym i trudnym południowo-wschodnim terenie ówczesnego województwa rzeszowskiego wzmogły się akcje przeciwko zbrojnym bojówkom UPA prowadzone m.in. przez oddziały 32. i 34. pułku piechoty „ludowego” Wojska Polskiego. Upowcy w odwecie nasilali ataki na polskie wioski i ludność cywilną. Najczęściej napadali późno w nocy, kiedy mieszkańcy spali i nie mieli większych szans na ucieczkę lub obronę.
Działalność UPA miała poparcie wśród niektórych wiosek zamieszkanych przez ludność pochodzenia ukraińskiego, jednak poparcie to było często wymuszane terrorem i strachem. Chociaż nie zawsze - były wioski, które dobrowolnie wspomagały działania UPA. W pobliżu Sanoka do takich wiosek należał, położony na prawym brzegu Sanu Ulucz, który był dla UPA doskonałą bazą wypadową; stąd wychodziły ataki na pobliskie miejscowości, a szczególnie te położone na lewym brzegu Sanu. Z Ulucza wywodziło się również wielu członków UPA.

10 września to właśnie z Ulucza wyszedł atak UPA na Witryłów, Łodzinę i Hłomczę.
Jak relacjonują świadkowie tamtych wydarzeń, wieczorem 10 września 1946 r. członków samoobrony strzegących Witryłowa zaskoczyła przejmująca cisza na polach i w lesie. Nie było słychać żadnych głosów zwierząt i ptaków. Wydawało się to bardzo dziwne i zwiastowało coś złego. I rzeczywiście ok. 23.30 rozległy się strzały i od strony Sanu rozpoczął się napad na Witryłów, a chwilę później na Hłomczę i Łodzinę.

Witryłów, dzięki dobrze zorganizowanej samoobronie, zdołał się obronić i nie został spalony w całości. Spalono jednak 56 domów, zabudowania gospodarcze i zabudowania dworskie pp. Dwernickich. Zamordowano też w okrutny sposób 7 osób: Franciszkę Baran, Kazimierę Dzik, Antoniego Kozłowskiego, Adama Kurzacza, Tadeusza Pelca, Józefa Skrzypskiego i Marię Wituszyńską, a kilka innych zostało rannych.

Łodzina i Hłomcza, nie posiadające samoobrony, zostały zupełnie spalone, a kilkunastu mieszkańców w bestialski sposób zamordowano. Obie te wsie były zamieszkane w większości przez Rusinów, lecz wcześniej część z nich wyjechała do ZSRS, a do opuszczonych przez nich domów wprowadziły się rodziny ze spalonych przez UPA wsi.

UPA wymordowała zarówno Polaków, jak i Rusinów. Tych pierwszych za to, że byli Polakami, a tych drugich rzekomo za to, że pozwolili innym mieszkańcom wyjechać ze wsi. Lecz najprawdopodobniej była to zemsta za to, że nie chcieli współpracować z UPA.
W tym czasie polski oddział wojskowy kwaterował blisko palonych wsi - w Mrzygłodzie – lecz niewiele mógł zdziałać. Banderowcy szczelnie obstawili Hłomczę od strony Mrzygłodu i wojsko nie miało najmniejszych szans przedrzeć się przez gęsty zaporowy ogień.

Siły UPA oceniano, chyba przesadnie, na ok. 2000 ludzi. Były to połączone bojówki UPA pod dowództwem „Hrynia”, „Jara”, „Burłaki” i „Łastiwki”.
Spaliły one w Hłomczy 90 domów wraz z całym inwentarzem i dwa zbiorniki ropy naftowej w tamtejszej kopalni. Zamordowano 3 osoby: Emila Romana (42 lata), jego córkę - 14 letnią Katarzynę Roman oraz Cecylię Chudzikiewicz (38 lat), której ciało wrzucono do piwnicy palącego się domu. Równie tragicznie napad banderowców przebiegał w Łodzinie. Spalono tu 62 budynki i zamordowano aż 9 osób. Zamordowani zostali: Andrzej Fik (22 lata), Mikołaj Fik (42 lata), Katarzyna Fik (53 lata), Mieczysław Okriak (32 lata), Aleksander Fedyn (55 lat), Mikołaj Sawczak (58 lat), Mikołaj Hołowka (70 lat), Mikołaj Bagan (45 lat) oraz Czesława Solecka (19 lat). Ta ostatnia otrzymała 14 pchnięć bagnetem.

W napadzie brało też udział kilku mieszkańców wspomnianego Ulucza, którzy zostali rozpoznani, a wśród napastników byli nawet bardzo młodzi chłopcy.
O tamtym tragicznym wydarzeniu zawsze przypominać nam będą wstrząsające fotografie wykonane na drugi dzień po napadzie, które przetrwały do naszych czasów.

Przypomnieć dziś o tym należy w imię prawdy historycznej oraz z tego względu, że jesteśmy to winni tym, którzy zostali niewinnie pomordowani, a o których panuje dziś zupełna cisza. Przebaczyć należy, ale nigdy nie możemy zapomnieć.

Andrzej Romaniak




















Fotografie:
1,2,3, 6 - spalona wieś Łodzina zdjęcia wykonane 12 września 1946r.
4, 5 - przygotowania do pogrzebu osób pomordowanych. Łodzina 12 września 1946r.

Źródło: PRAWDA I PAMIĘĆ: 61. rocznica napadu UPA na Witryłów, Łodzinę i Hłomczę


Ten tekst w języku rosyjskim można przeczytać tu (z dodatkiem materiałów z innych źródeł):
ПРАВДА И ПАМЯТЬ. Нападение УПА на Витрилов, Лодзину и Гломчу

#41:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Вт Май 12, 2009 3:55 pm
    —
Как уже ранее сообщалось, 25-го апреля 2009 года Во Вроцлаве открыта выставка, рассказывающая о преступлениях, совершённых ОУН и УПА
Также была представлена печатная версия на 275 страницах -
Каталог выставки геноцида, совершённого ОУН и УПА по отношению к полякам на Юго-Восточных Окраинах (Кресах) в 1939-1947. В этом каталоге представлены многочисленные фотографии жертв, а также сводные таблицы по повятам, в которых перечислены населённые пункты, атакованные боивками УПА, количество убитых и раненых мирных жителей, число сожжённых и уничтоженных дворов.










#42:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Чт Сен 10, 2009 12:11 pm
    —
Czasopismo NA RUBIEZY. Nr 99. 2008 rok.pdf
(49, 9 Mb).

#43:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Чт Сен 17, 2009 11:46 pm
    —
Krwawe zapusty w Berezowicy Małej w woj. tarnopolskim

#44:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пн Сен 21, 2009 1:47 pm
    —




..” U północno – wschodniego podnóża Krajnego Kamienia leży przy szosie ze Zbaraża do Załoziec wieś Berezowica Mała. Przed II wojną światową dwie trzecie jej mieszkańców stanowili Polacy. W nocy z 22 na 23 lutego 1944 r. uzbrojona grupa nacjonalistów ukraińskich zaatakowała polską ludność, mordując 131 osób... Była to jedna z największych zbrodni banderowskich w okolicach Tarnopola”...

– Grzegorz Rąkowski „ Podole”

Oglądając 11 lipca w TV obchody 65 – rocznicy zbrodni wołyńskiej popełnionej na polskiej ludności przez ukraińskich nacjonalistów zdecydowałam, że jest to odpowiedni moment, aby opisać swój ostatni wyjazd na Ukrainę w dniach od 26 czerwca do 1 lipca 2008 r. A właściwie tylko jedno niedzielne popołudnie. Jak to bywa w moim przypadku poznawanie dawnych polskich Kresów bardzo często obfituje w niespodziewane zbiegi okoliczności. Tak też można określić te kilka godzin, które przyszło mi spędzić wraz z mężem w Berezowicy Małej. Na pewno dla wielu osób nazwa tej małej wioski gdzieś tam na Ukrainie, kiedyś w Galicji Wschodniej na pograniczu Podola i Wołynia niewiele mówi. Wystarczy jednak wpisać nazwę w Internet, a jej straszna historia porazi nas swym okrucieństwem.

Niedzielne południe 29 czerwca w Zbarażu zapowiadało dość zmienną pogodę. Wychodząc po mszy w zbaraskim kościele w grupie około 30 osób – wiernych, parafian i wycieczki z Polski nie mieliśmy z mężem pomysłu na dalszą część dnia. Tym bardziej, że zaczął padać deszcz. Dopiero ojciec Berard – proboszcz tutejszej parafii zaproponował, abyśmy pojechali zobaczyć pomnik pomordowanych w 1944 r. Polaków we wsi Berezowica Mała mający niebawem być poświęcony. Ponieważ już wcześniej tematyka złożonych stosunków polsko – ukraińskich była nam dobrze znana, postanowiliśmy udać się w to miejsce. Dojazd własnym środkiem lokomocji nie przysparzał kłopotów. Kilkanaście kilometrów od Zbaraża nawet dobrą drogą pokonaliśmy szybko. Przecinając główną szosę Tarnopol – Krzemieniec wjechaliśmy na drogę do Załoziec. Pogoda „ jak ręką odjął ” poprawiła się natychmiast. Uzbrojona w wiedzę o tragicznym losie mieszkańców wsi z mieszanymi uczuciami podziwiałam piękny krajobraz po obu stronach drogi – pofałdowany teren, przechodzący na północy w równinę zapowiadającą Wołyń. Malownicze jeziorko w centrum wioski, kaczki, konie, bydło to widok codzienny tej części Ukrainy, miły oku mieszczucha. Spokój, brak ruchu samochodowego zapowiadałby udany wypoczynek dla turystów, których tu jednak nie uświadczysz. Mijając kilka wiosek kierując się mapą wiem, że za chwilę powinnam zobaczyć pierwsze zabudowania Berezowicy. Jedziemy dolinką po obu stronach niewielkie wzgórza, sielski widok. W końcu wjeżdżamy w wioskę, która wydaje się być posadowiona po prawej stronie, jak później okazało się w układzie tarasowym. Nie wiem czy nie zmieniła swojego układu od czasu wojny. Zastanawiam się jeżeli tak, to na ile jest rozpoznawalna dla dawnych mieszkańców którzy opuścili ją kilkadziesiąt lat temu. W końcu część jej uległa spaleniu przez UPA. Nie orientuję się gdzie mogę znaleźć pomnik ku czci pomordowanych Polaków. Nigdzie żadnych znaków nakierunkowujących. Może na cmentarzu polskim, ale czy takowy jeszcze istnieje? Kościoła rzymsko – katolickiego nie ma. Z doświadczenia wiem, że w takiej sytuacji najlepiej szukać miejsca najbardziej zarośniętego, jeżeli ma się dotrzeć do cmentarza. Po opuszczeniu w 1945 r. tych ziem przez Polaków w wyniku przesunięcia granic Polski ze wschodu na zachód miejsca pochówku jeżeli się zachowały to przedstawiają opłakany obraz – zniszczone groby w wielkim zielonym buszu. Wiem, co piszę widziałam opuszczone polskie cmentarze na Ukrainie. A jeden z nich w Zbarażu o 3 ha powierzchni od kilku lat wraz z młodzieżą ze Szkoły Wojskowej w Łańcucie doprowadzamy do porządku w ramach stworzonego przeze mnie i męża programu ratowania polskich nekropolii na Wschodzie. Znalezienie pomnika nie jest łatwe. Najpierw trafiamy na cmentarz przy cerkwi. Kilka grobów z polskimi nazwiskami i tyle. Jeździmy po wsi, gruntowymi drogami mocno sfatygowanymi, ani śladu miejsca naszego celu. Po 30 minutach postanawiamy spytać kogoś starszego o polski cmentarz – zakładając, że takowy jest, a na nim być może szukany pomnik. Starsza kobieta bez trudu tłumaczy gdzie mamy jechać - Na koniec wsi, w lesie. Jedziemy i dalej nic nie widzimy. Dopiero po kolejnej rundzie, między drzewami mignęły mi pojedyncze pomniki. Teraz wiem, że to tu znajduje się cmentarz, ale czy i poszukiwany pomnik tego nie jestem pewna. Nie pytaliśmy napotkanej babci o pomnik pomordowanych tylko o cmentarz. Podjeżdżamy bliżej, od tyłu. Ani żywej duszy. Wchodzimy z bocznej drogi w nikłą ścieżynkę, wśród traw dochodząc do dawnego polskiego cmentarza z wybijającym się na pierwszym planie pomnikiem ku czci pomordowanych. Widać, że ktoś wokoło pościnał trawę, przy okazji odsłaniając znaczną część starych pomników.

Mimo to na cmentarzu jest wyjątkowo ciemno, ponuro i co tu mówić po prostu przygnębiająco. Stoję naprzeciw krzyża i dwóch tablic z wypisem 131 osób pomordowanych mężczyzn, kobiet, dzieci i starców 22 na 23 lutego 1944 r. Czytam całe rodziny, w myślach odmawiam „Wieczny odpoczynek racz im dać Panie...” Napis na krzyżu głosi: „PAMIĘCI SPOCZYWAJĄCYCH TU OKOŁO 130 POLAKÓW MIESZKAŃCÓW WSI BEREZOWICA MAŁA ZAMORDOWANYCH NOCĄ Z 22 NA 23 LUTEGO 1944 ROKU NIECH SPOCZYWAJĄ W POKOJU RZĄD RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ RODZINY 2007”, to samo w języku ukraińskim. Potem okalam wzrokiem to, co pozostało po starym cmentarzysku, pojedyncze groby, z zachowanymi figurami. Od razu rodzi się w głowie myśl utrwalenia tego, co jeszcze pozostało. Zaczynamy spisywać groby, inskrypcje, robimy zdjęcia. Będzie to inwentaryzacja pozostałości z cmentarza. Podobną dokonaliśmy w Zbarażu spisując i utrwalając na kliszy ponad 1000 nagrobków z około 1500 nazwiskami i inskrypcjami pochowanych. Opracowanie to ma zostać wydane w formie książkowej. W Berezowicy Małej jest ich tylko 33. W trakcie spisywania zrywa się nagle tak silny wiatr, że uciekamy do auta obserwując pogodę, która zapowiada potężną burzę. Granatowe chmury nadciągają nad wieś, ale deszcz nie spadnie. Wracamy na cmentarz dokończyć pracę. W międzyczasie od strony głównej drogi słyszymy nawoływania w naszą stronę. Starsza kobieta coś od nas chce. Mąż podchodzi bliżej, dowiedzieć się o co chodzi. Okazuje się, że nas szukała widząc, ze jeździmy po wsi dość długo i domyśliła się gdzie chcemy trafić. Nie widząc samochodu przy głównej drodze myślała, że nie znaleźliśmy cmentarza i chciała nas do niego zaprowadzić. Dziękujemy pięknie za chęć pomocy. Niedługo potem wracamy do Zbaraża. Ciągle nachodzą mnie myśli jak to możliwe takie ładne, spokojne miejsce, a z taką przeszłością. Jak tu żyć ludziom z taką świadomością ?

Pełny tekst można popatrzyć tu:
BEREZOWICA MAŁA.
Alina Skrzypczak

#45:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пн Ноя 30, 2009 9:12 pm
    —
Wspomnienia świadków o zbrodniach nacjonalistów ukraińskich.pdf

#46:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Вс Дек 06, 2009 1:08 am
    —
Wspomnienia Jadwigi Kozioł z d. Mroziuk

"W Mogilnie był tylko jeden Sprawiedliwy".


Urodziłam się 13 października 1926 roku w Mogilnie. Wieś ta znana jest także pod nazwą Mohylno, dawna gmina Werba, powiat Włodzimierz Wołyński. W zasadzie była było to wieś ukraińska, w której było tylko około 15 % gospodarstw było polskich. Mieszkały tam rodziny Szewczuków (5 rodzin), Mroziuków (5 rodzin), Gaczyńscy (3 rodziny), Szczurowscy, Siateccy, Buczkowie, Juszczakowie, Bernaccy, Konstantynowicze i Roratowie. Roratowie przed wojną wyprowadzili się do Włodzimierza. Rodzina Konstantynowiczów mieszkała tu krótko. Pozostałe rodziny polskie były tu zasiedziałe od kilku pokoleń i tylko w ustnych rodzinnych przekazach zachowały się informacje, że nasi przodkowie przybyli tu z piaszczystych ziem w okolicach Bełżca. Kupili tu ziemię, bo bo wtedy była tu najtańsza. A ponieważ było to w czasie zaboru rosyjskiego, aby ominąć ograniczenia w zakupie ziemi stosowane dla Polaków, podobno nasi przodkowie zmienili nazwiska. I tak Sobolewscy stali się Szewczukami a Wiśniewscy - Mroziukami. Tak więc przybyliśmy tu nie jako zdobywcy, najeźdźcy i okupanci, lecz zmieniliśmy miejsce zamieszkania w granicach państwa carów rosyjskich i swoją ziemię kupiliśmy. Stosunki z sąsiadami ukraińskimi układały się poprawnie. Szanowaliśmy prawosławne Święta religijne przez powstrzymywanie się od pracy w polu. Mój Tatuś powiadał, że w te dni orać po prostu nie wypada. A cepowanie (młócenie cepem) lub rżnięcie sieczki w ten czas było po prostu nie do pomyślenia. Czy Ukraińcy w ten sam sposób traktowali nasze Święta - nie wiem.

Wieś Mogilno była duża, w użyciu były nazwy miejscowe poszczególnych jej części. Pamiętam, że były to: Za Cerkiew, Symerynka, Wola, Kopanica, Krokówka, Brzegi, Zwierzyniec. W Krokówce mieszkali Roratowie, Szewczuki w Brzegach pod lasem, a moja rodzina Mroziuków w Kopanicy.
Mieszkałam z rodzicami, Franciszkiem i Heleną Mroziuk, Dziadziem Piotrem Mroziukiem, Babcią Marianną Mroziuk i siostrą Dionizą.

W bliskim sąsiedztwie mieszkał stryj Adam Mroziuk z żoną Anielą (z domu Buczek), córkami Antoniną i Reginą i synem Bolesławem. W Mogilnie mieszkał także stryj Adolf Mroziuk z żoną Sabiną, z synem Stanisławem i córką Kazimierą. Trzeci stryj - Leon Mroziuk był kawalerem. Pamiętam także stryjecznych braci Tatusia: Józefa Mroziuka z żoną Anielą, córkami Józefą i Genowefą, Feliksa Mroziuka - kawalera oraz stryjecznego brata Dziadzia - Antoniego Mroziuka i jego syna Kazimierza Mroziuka.
W Mogilnie mieszkały trzy rodziny żydowskie. Pierwsza - Herszki, matka z trzema córkami, miała sklep, mówiliśmy na nią Herszczycha, zapamiętałam dwa imiona córek - Maria i Mimka.

Druga rodzina znana była jako Motie - nie wiem, czy to nazwisko, czy przydomek. Byli to bardzo biedni ludzie, przy życiu utrzymywały ich kozy, mieli dużo dzieci, z trzech synów zapamiętałam imię (lub przydomek) Sanie, z trzech lub czterech córek tylko jedno imię - Ruchla. Natomiast nazwiska trzeciej rodziny żydowskiej nie pamiętam.
Ja osobiście miałam mało kontaktów pozaszkolnych z ukraińskimi dziećmi, ponieważ mieszkaliśmy w pewnym oddaleniu. Pamiętam, że w święta katolickie po domach polskich chodził Ukrainiec grający na skrzypcach, zwany Awderko lub Adwerko. Gdy słyszeliśmy jego granie, Tatuś otwierał drzwi i dawał mu pierogi.

W szkole wszystkie dzieci uczyły się po polsku lecz dzieci ukraińskie miały dodatkowe lekcje języka ukraińskiego, na które ja nie chodziłam. Szkoła mieściła się w dwóch domach prywatnych - braci Szewczuków Adolfa i Feliksa. Początkowo była tylko jedna nauczycielka - Stanisława Rapa z Włodzimierza Wołyńskiego. Wtedy z powodów organizacyjnych w święta państwowe wszystkie dzieci razem były prowadzone na nabożeństwo do cerkwi, skąd szły na uroczystą akademię w szkole - na akademię zawsze zapraszany był duchowny prawosławny. W Mogilnie nie było kościoła, była tylko kaplica. Gdy już były dwie nauczycielki (druga to Wanda Wójtowicz, później wywieziona na roboty do Niemiec), możliwe stało się rozdzielenie dzieci ukraińskich i polskich na nabożeństwa osobno w cerkwi i w kaplicy. W szkole było nauczanie religii - dwa razy w tygodniu prowadził je pop dla dzieci ukraińskich, a jedna z nauczycielek - dla dzieci polskich.

Zasadniczo nie było konfliktów miedzy Polakami i Ukraińcami przed 1939 rokiem. Zdarzały się incydenty polegające na przezywaniu się przez dzieci - przy czym na ukraińskie "wy Lachy" polskie dzieci odpowiadały "wy hady". Raz, gdy śpiewałam z koleżanką polską wojskową piosenkę marszową, dorosły Ukrainiec przedrzeźniał nas wulgarnymi słowami.
Zmianę, jaka dokonała się przez wojnę i pierwszą okupację sowiecką, odczułam dotkliwie dopiero po wznowieniu nauki w szkole. Tam dopiero zrozumiałam, jak boli utrata niepodległości i zatęskniłam za Polską. Już nie mogłam uczyć się po polsku. Nowych zeszytów nigdzie nie można było kupić, stare zostały skradzione przez dzieci ukraińskie. Książki polskie stały się zbyteczne, wręcz zakazane, nowych rosyjskich nie było, pozostały do dyspozycji tylko przedwojenne ukraińskie. Nie umiałam mówić po ukraińsku, przekręcałam słowa, wywoływało to śmiech nauczyciela (polskie nauczycielki straciły pracę).

Mój Tatuś nie bardzo mógł mi pomóc, chociaż bardzo się starał, on bowiem (rocznik 1901) uczył się w szkole po rosyjsku i w tym języku miał opanowaną np tabliczkę mnożenia. Z tego języka wynik tłumaczył sobie i mnie na polski.
W odruchu buntu przeciwko tej sytuacji przestałam chodzić do szkoły za cichym przyzwoleniem Tatusia. Gdy nauczyciel przychodził pytać, dlaczego nie przychodzę do szkoły, Tatuś dawał odpowiedzi wymijające.
Z opowieści Tatusia znam jeden incydent z okresu wkraczania sowietów w 1939 roku. Jeden z Ukraińców wskazując na Adama Mroziuka powiedział do sowieckiego lotnika: "To Polaczok, Lachów treba wyryzaty". Sowiecki żołnierz na to odpowiedział, że w ZSRR wszystkie nacje - w tym polska i żydowska - mają prawo żyć i pracować.
W lata sowieckiej okupacji żyliśmy w ogromnym strachu przed wywiezieniem na sybir. Jednak zdążono wywieźć tylko dwie rodziny ukraińskie - miejscowego popa i rodzinę o nazwisku Kula. Była to represja za ucieczkę syna Kuli i syna popa za Bug na teren okupacji niemieckiej. Strach przed sybirem sprawił, że nadejście okupacji niemieckiej przyjęliśmy z uczuciem wielkiej ulgi - zmora wywózki została oddalona. Do szkoły nadal nie chodziłam.

Nowe porządki zaczęły się od rządów służącej Niemcom ukraińskiej policji. Nasi żydowscy współmieszkańcy zaczęli się przed nią ukrywać. Znajdowali czasowe schronienie w budynkach gospodarczych Polaków, często zmieniali miejsce pobytu. Między innymi Tatuś udzielał schronienia dla chłopca Motio Sonie i córek Herszczychy, Mimki i Marii. Czy również Ukraińcy udzielali schronienia Żydom, nie potrafię powiedzieć. Zaczęło się bowiem pewnego rodzaju izolowanie Ukraińców od Polaków. Na pewno miały na to wpływ poczynania ukraińskiej policji. Pewnego dnia, w zimie, Tatuś jadł posiłek, gdy wtem zauważył, że przez lotnisko biegnie żydowski chłopiec Motio Sonie. Po chwili padł strzał. Do leżącego chłopca podeszli ukraińscy policjanci, zdjęli mu buty a potem zepchnęli ciało do okopu zrobionego przez sowietów w czasie wojny w 1941 roku i zasypali. Tatuś odsunął jedzenie, gdyż nic nie mógł już przełknąć. W kwietniu załamały się siostry Herszki, zmęczone ukrywaniem się, wbrew namowom stryja Adama Mroziuka Mimka i jej dwie siostry poszły zameldować się na policję. Policjanci pognali je do lasu i tam zastrzelili. Od tej chwili już Żydów we wsi nie widziałam i nie wiem, co stało się z pozostałymi. W kwietniu 1943 roku zewsząd zaczęły napływać sygnały zwiastujące zagładę dla Polaków. Policja ukraińska w straszliwy sposób pobiła Adolfa Szewczuka, podobno za posiadanie broni. Adolf uratował się w ten sposób, że pozorując szukanie rzekomo ukrytej broni zwiódł swych oprawców i uciekł do Włodzimierza. Co raz dowiadywaliśmy się o morderstwach dokonywanych na pojedynczych Polakach lub rodzinach. W Chobołtowie zamordowano 7 osób. Groźnym sygnałem dla Polaków stało się usypanie przez Ukraińców kopca przy cerkwi. Ziemię wozili sami Ukraińcy, Polaków nie angażowano. Mówiono, że że tam zakopano polski mundur, na kopcu postawiono krzyż. Miał to być "pogrzeb" państwa polskiego. W kwietniu 1943 roku zebrali się tam Ukraińcy na poświęcenie, którego dokonał przybyły specjalnie archirej. Adolf Szewczuk miał swoje zabudowania tuż przy cerkwi. Maria, żona Adolfa, skrycie podeszła przy stodole jak najbliżej zgromadzonych i starała się posłuchać, o czym mówiono. Usłyszała, zapamiętała i nam powtórzyła jedno zdanie z przemowy prawosławnego archireja: "jednej nacji już nie ma (żydowskiej), jeszcze pozostała druga"!

Gdy wracaliśmy z nabożeństwa wielkanocnego w 1943 roku z kościoła parafialnego w Swojczowie (osiem kilometrów od Mogilna), furmanki z Polakami zostały ostrzelane z zabudowań Polaka Sokala w pobliżu Swojczowa. Prawdopodobnie ta rodzina już wtedy została zamordowana. Raniono dwie osoby, jedna nosiła nazwisko Sienkiewicz. Od maja 1943 roku swobodne poruszanie Polaków stało się wręcz niemożliwe. Na drogach wylotowych z wsi i na skrzyżowaniach stały straże banderowców. Polacy, którzy odważyli się wyruszyć w podróż ginęli bez śladu. W nocy z 11 na 12 lipca banderowcy z UPA przyszli i zabrali z domu mojego Tatusia Franciszka Mroziuka, to samo spotkało Stanisława Juszczaka i gajowego o nazwisku Tronow. Wszyscy trzej zostali uprowadzeni do lasu i tam zamordowani. Dlaczego właśnie oni zostali zamordowani w pierwszej kolejności, pozostanie sekretem "wodzów" UPA. Prawdopodobnie zostały wytypowane jako osoby zdolne do zorganizowania samoobrony. Tej nocy padał deszcz, dlatego stryjowi, Adamowi Mroziukowi i Szewczukowi udało się odszukać miejsce zakopania ciał w lesie. Dziadzio Piotr Mroziuk poszedł do sztabu UPA w Mogilnie i prosił na zgodę na przeniesienie ciał na cmentarz katolicki w Swojczowie. Upowcy nie zgodzili się, zapowiedzieli natomiast, że "już niedługo damy wam znać". To była złowieszcza zapowiedź. Kiedy mordowano i palono Dominopol, nie wiedzieliśmy, co się tam działo. Widząc łuny pożarów pytaliśmy sąsiadów Ukraińców co to i dlaczego się pali, ale odpowiedzieli, że nie wiedzą. Aż do nocy 29 sierpnia od naszych sąsiadów nie dostaliśmy żadnego ostrzeżenia, nawet w postaci groźby, nie było też żadnego wezwania do opuszczenia tej ziemi. Dopiero w ostatniej chwili sąsiad Ukrainiec o nie zapamiętanym nazwisku przybiegł do zabudowań rodziny Bernackich, z okrzykiem: "uciekajcie natychmiast, już do was idą". Nazwiska tego jedynego we wsi sprawiedliwego nie pamiętam. Z rodziną Bernackich uratowała się również rodzina Feliksa Szewczuka, która tam nocowała. Natomiast Feliks został zamordowany już wcześniej i to w sposób niezwykle okrutny - odrąbano mu ręce i genitalia. W sierpniu zaczęto niszczyć polskie nagrobki na cmentarzu w Swojczowie. W atmosferze narastającego zagrożenia pani Bernacka chcąc przypomnieć wszystkim podstawowe normy religijne i moralne chciała doprowadzić do mszy w cerkwi w intencji powstrzymania mordowania Polaków. W tym celu w całej wsi zbierała jaja kurze dla popa. według mnie do odprawienia takiej mszy nie doszło, ale nie wiem czy z powodu odmowy popa. Wszyscy Polacy w Mogilnie w miarę możliwości starali się spędzać noce poza swoimi mieszkaniami. Lato było gorące. W dzień starano się wykonywać wszystkie prace w gospodarstwie. I tak trwaliśmy, drżąc z obawy o życie a jednocześnie łudząc się nadzieją, że coś tak strasznego zdarzyć się przecież nie może!

To co niewyobrażalnie straszne, wytworzone w chorych z nienawiści umysłach zapatrzonych w hitleryzm nacjonalistów ukraińskich, stało się krwawą rzeczywistością w nocy z 29 na 30 sierpnia 1943 roku.
Wybierając sobie miejsce do spania wieczorem 29 sierpnia nie wiedzieliśmy, że ten wybór to wybór życia lub śmierci, wybór dokonywany nieświadomie i losowo.

Babcia Marianna Mroziuk i Dziadzi Piotr Mroziuk nocowali w domu ze względu na swój podeszły wiek (84 i 82 lata), dołączyła do nich wdowa Aniela Juszczuk z dziećmi, córką Stefanią i synem Dionizym (3 lata). Nocleg w domu oznaczał dla nich śmierć. Reszta rodziny miała do dyspozycji dwa brogi ze słomą, jeden nieco bardziej oddalony od zabudowań, drugi blisko stodoły. Ten pierwszy oznaczał życie, drugi śmierć.
Na pierwszym spałam ja, Jadwiga Mroziuk, Antonina Mroziuk (ur. 1924 r), Bolesław Mroziuk (ur. 1929 r), Zofia Buczek (siostra Anieli Mroziuk) i Edward Bernacki.

Drugi brog wybrały na nocleg - wybierając tym samym śmierć - następujące osoby:
-moja Mamusia - Helena Mroziuk,
-siostra Dioniza,
-stryj Adam Mroziuk,
-Sabina Buczek (z domu Gaczyńska), bratowa Anieli Mroziuk z domu Buczek,
-syn Sabiny Henio Buczek, lat 9,
-syn Sabiny, Antoś Buczek, lat 5.

W nocy - o nieokreślonej godzinie - obudziły nas przeraźliwe krzyki, dobiegające z zabudowań stryja Adama oraz z zabudowań właściciela wiatraka o nazwisku Siatecki. Przerażający był krzyk Siateckiego, przeraźliwe długie "ooooojjjj", świadczył o ogromnym cierpieniu, nieludzkim cierpieniu.

Opuściliśmy drabinę z brogu, pierwszy zszedł Edward Bernacki, druga schodziłam na dół ja. Instynktownie a nie logicznie szukając schronienia ruszyłam w stronę rodzinnego domu, lecz zaraz zobaczyłam kilka postaci otaczających dom. Przykucnęłam z przerażenia, chciałam się ukryć, jednocześnie ze strachu byłam jakby sparaliżowana. Lecz banderowcy już mnie zobaczyli, bo w następnej chwili posłyszałam okrzyk "wali!" Zobaczyłam Edwarda Bernackiego uciekającego co sił i widok ten wyrwał mnie z bezczynności. Pobiegłam - boso - za nim. Słyszałam za sobą tupot nóg ścigających mnie morderców, co najmniej kilku. Nie oglądając się biegłam, stanęłam do wyścigu ze śmiercią. Drogę ucieczki przegradzała droga, wzdłuż której z obu stron były rozpięte podwójne ogrodzenia z drutu kolczastego. Służyły do zapobiegania wejścia przechodzącego drogą bydła w szkodę. Widząc te druty pomyślałam, że to koniec. Ale przeczołgałam się pod drutami i tak szczęśliwie, że nie zaczepiłam o kolce ubraniem. Nie pamiętam, jak te przeszkody pokonał biegnący przodem Edward. Nasi prześladowcy przy drutach zaniechali pogoni. Nie zorientował się o tym Edward Bernacki, ponieważ słyszał za sobą moje kroki i sądził, że to pogoń. Zawołałam: "Edek, zaczekaj!"
Razem przeszliśmy przez lotnisko i potem przez pola do Fiodorpola.

Polacy mieszkający w Fiodorpolu naiwnie sądzili, że niebezpieczeństwo może grozić tylko mężczyznom, dlatego, gdy zastukałam do okna domu stryja Władysława Mroziuka, stryjenka była w domu, tylko stryj spał poza domem, schowany pod kopicą. Edward Bernacki poszedł do Fiodora Krawczuka, Ukraińca żonatego z Polką. Stryj Władysław natychmiast zaczął powiadamiać polskich sąsiadów, że w Mogilnie mordują Polaków i trzeba uciekać. Kto uwierzył i uciekł - przeżył, kto zwlekał z ucieczką - zginął tej nocy, gdyż niebawem wtargnęli tam mordercy z UPA.

Zanim to nastąpiło Fiodor Krawczuk, który nie był w stanie uwierzyć w naszą opowieść, zwłaszcza że tylko słyszeliśmy odgłosy mordowania, wyruszył pieszo do wsi Mogilno. Gorzką prawdę o bestialstwie swoich rodaków z UPA poznał gdy podszedł do zabudowań Siateckiego. Gospodarz leżał na podwórzu koło psiej budy - miał odpiłowane lub odrąbane ręce i nogi, obok wielka kałuża krwi. Już nie krzyczał, ale żył jeszcze, świadczyły o tym konwulsyjne drgania kadłuba. W dniu śmierci miał 42 lata. Jego żona Hanna - lat 36, córki - Kazimiera - lat 10, Leokadia - lat 7, Regina - lat 3, leżały nieco dalej w kurzu i krwi. Ich szczątkom Fiodor Krawczuk nie przyjrzał się tak dokładnie, lecz zostały potraktowane podobnie jak Siatecki. W tym momencie został zauważony przez straże banderowców. Krzyczeli za nim, widocznie rozpoznając: "Chwedor, chody siuda !" Nie reagując na wołanie odwrócił się i poszedł z powrotem do Fiodorpola.

W swoim domu zastał bandę upowców rabujących jego dobytek. Zaprotestował, prosił, żeby zostawiono go w spokoju, bo jest Ukraińcem. Bandyci słysząc te argumenty rzucili zrabowane już rzeczy i odeszli do innych domów - polskich. W całym Fiodorpolu kończono rzeź i rabunek. Odgłosy mordowania słyszeliśmy ukryci w krzakach w pobliżu wioski. Były to krzyki, piski, płacz - zbiorowy jęk bólu. To ginęli męczeńską śmiercią polscy mieszkańcy Fiodorpola. Rabunek trwał jeszcze w dzień. Ci ocaleni cały dzień 30 sierpnia spędzili do zmroku w ukryciu. Grupa, w której byłam liczyła w chwili rozpoczęcia nocnego marszu do Włodzimierz Wołyńskiego 23 osoby. Wieczorem Fiodor Krawczuk przyniósł nam posiłek - biały ser konserwowany solą na zimę i bochenek chleba. Po przejściu zgrai rabusiów i morderców nic więcej nie miał. Odszukał nas przy pomocy psa. Posiłek przyjęliśmy z wdzięcznością - pierwszy od 24 godzin - ale potem przyszło nam bardzo cierpieć z pragnienia, tak długo bez wody no i na dodatek ten solony ser...

Aby uratować życie, musieliśmy iść nocą. Powstał problem, co zrobić z psem, przecież w przypadku natknięcia się na morderców zdradzi naszą obecność szczekaniem. Proponowano, aby uwiązać go w krzakach. Sprzeciwiłam się mówiąc, że Bóg nas ukarze, gdyż pies zginie z głodu i pragnienia. Więc mimo grozy położenia Fiodor odprowadził psa do domu i tam uwiązał, a do nas wrócił ponownie uzbrojony w siekierę. Tak uzbrojeni ruszyliśmy w drogę. Było bardzo ciężko, szliśmy przez jakieś trzęsawiska, bagna, miejscami zapadając się w błotnistą maź po kolana, większość szła bez butów, odziana byle jak, głodni spragnieni i z rozpaczą w sercu. Bardzo ubłoceni weszliśmy do lasu, starając się nie iść drogami ani liniami leśnymi (przecinkami). Jednak zabłądziliśmy i zmuszeni byliśmy zaryzykować marsz linią leśną. Szliśmy wolno, było tylko czterech zdrowych mężczyzn, jeden kulawy inwalida, reszta kobiety i dzieci. Wysmarowani błotem z bagien marzliśmy bardzo a jednocześnie cierpieliśmy pragnienie, bo wody z bagien pić się nie dało. Po wyjściu z lasu przeszliśmy przez pola, przekroczyliśmy tory kolejowe i zatrzymaliśmy się na polu przed Włodzimierzem. Zaczekaliśmy do białego dnia w kopkach zboża, aby uniknąć ostrzelania przez wartowników niemieckich czuwających na swoich wieżyczkach strażniczych. Pobyt w mieście zajętym przez niemieckich żołnierzy oznaczał dla nas ocalenie - chwilowo.
Antosia Mroziuk, Bolesław Mroziuk i Zofia Buczek mogli zejść z brogu nie zauważeni, ponieważ uwaga morderców była skupiona na ucieczce mojej i Edwarda Bernackiego. Ukryli się w gąszczu młodych wiśni. Trwali tam ogarnięci grozą.

Słyszeli, jak wyprowadzono z domu Babcię i Dziadzia, który prosił ożycie powołując się na swój wiek i przypominając swą pomoc w żywności dla Ukraińców, którzy uciekli zza sowieckiej granicy w czasie Wielkiego Głodu. To nie zrobiło na mordercach żadnego wrażenia. Siekiery i noże spłynęły krwią niewinnych. Zginęła cała moja rodzina i Juszczakowie, starcy, kobiety, dzieci. Z ofiar zdarto obuwie i wartościową odzież, skrwawione szczątki od razu zakopano. Gdy mordercy odeszli i zrobiło się cicho, Zosia z Antosią i Bolesławem rozpłakali się z żalu, strachu i rozpaczy. Wyszli z ukrycia i podeszli do zabudowań stryja Adama - a rodzinnego domu Antosi i Bolcia. Na podwórzu stał kierat, w jego pobliżu nadchodzący dzień odsłonił przerażonym oczom wielkie kałuże krwi. Krwawe ślady wskazywały miejsce zakopania ciał ofiar za brogiem. Antosia i Bolesław pozostali tam, nikt więcej nie widział ich, nie wiadomo kiedy i jak zostali zamordowani. Prawdopodobnie zostali znalezieni przez rabujących dobytek ofiar banderowców i ponieśli męczeńską śmierć w wieku 19 lat - Antosia i 14 lat - Bolesław. Zosia Buczek poszła sama do swojego domu rodzinnego. Jej matka, Stanisława Buczek i jej siostra, stara panna Józefa, jeszcze były całe i zdrowe. Wydawało się, że starym kobietom już nic nie grozi, że darowano im życie. Zosia Buczek ponownie ocalała, ponieważ ukryła się po raz drugi - tym razem w szopie z sianem przy zabudowaniach Buczków. Cały dzień tam siedziała. Mogła obserwować rodzinny dom przez szparę. Widziała więc morderców, mężczyzn nie mieszkających w Mogilnie, przyprowadził ich mieszkaniec wsi Siergiej Chomiak. Wyprowadzili z domu staruszki i zamordowali bez litości. Chomiak wykopał jamę i wrzucił tam ciała, jeszcze po śmierci rąbał ciało staruszki Stanisławy mówiąc przy tym: "A majesz Polszczu". Potem siedząc aż do zmroku w swojej kryjówce Zofia Buczek musiała słuchać makabrycznych w swej treści rozmów Ukraińców. Opowiadali sobie - także dzieci - jak który "Lach" krzyczał z bólu przed śmiercią, jak jęczały torturowane ofiary. Opowiadano, jak dzieci ukraińskie bawiły się odciętą głową żony Łukasza Gaczyńskiego - ci Gaczyńscy mieszkali na Zwierzyńcu. Pani Gaczyńska miała piękne grube warkocze, to z tego powodu jej głowa posłużyła do makabrycznej zabawy. Wiele wypowiedzi świadczyło o trwającym rabunku mienia pomordowanych. Odnośnie mojej rodziny powiedziano: "Do Adamka i do Franka Mroziuków pojechały cztery fury po rzeczy".

Gdy zmęczone rabunkiem i zabawą potwory poszły spać, Zosia Buczek polami przekradła się do Włodzimierza Wołyńskiego.
Z rodziny Szczurowskich uratowała się Jadwiga Szczurowska. Gdy mordowano jej rodziców - Antoniego i Martę Szczurowskich, siostry Genowefę i Kazimierę oraz synka sąsiadów, Stasia Konstantynowicza, ona również otrzymała cios w głowę i z rozciętą głową padła bez przytomności. Odzyskała ją, zanim mordercy dokończyli swą krwawą "pracę" z jej rodzicami i pełzając ukryła się w snopkach na polu, tzw dziesiątkach. Banderowcy szukali jej, przy pomocy wideł i szpadla, szukali uderzając w snopach. Odrąbali szpadlem dwa palce, lecz Jadwiga Szczurowska zniosła ból w milczeniu. Gdy dotarła do Włodzimierza Wolyńskiego, minęło pięć dni od krwawej nocy. Część tego czasu spędziła w zbożu na polu. Zdecydowała się wyjść, gdy przypomniała sobie opowiadanie swojego ojca o śmierci głodowej. W ranach na głowie i po odciętych palcach zalęgły się robaki. Ostatkiem sił doszła w pobliże Cegielni w Włodzimierzu. Tam upadła lecz członkowie polskiej samoobrony zauważyli ją i zanieśli do szpitala.
Ocaleni od rzezi Polacy, którzy schronili się w Włodzimierzu w dalszym ciągu walczyli o życie. Oprócz czyhających na ich życie morderców z UPA zagrażał im głód, zimno i choroby spowodowane osłabieniem i niehigienicznymi warunkami życia.

Ja ocalałam z dwóch napadów banderowców na Włodzimierz. Mieszkałam na ulicy Lotniczej z ciocią Marianną Szewczuk, w domu Ukraińca Kalińczuka, który uciekł do bandy UPA, uciekła cała jego rodzina. Był to murowany dom z czerwonej cegły, sąsiad obok nazywał się Ilnicki, sąsiadem z naprzeciwka był Kielecki. Pewnego dnia pod koniec zimy 1944 roku ciocia Marianna i wujek z synem Antonim poszli do centrum miasta, nie było też rodziny Mirowskich, która zajmowała jeden pokój. W domu pozostały cztery osoby: ja, dwie córki cioci Marianny Szewczuk i pani Mirowska. Ludwisia Szewczuk ujrzała nagle w biały dzień na ulicy Lotniczej uzbrojonych w karabiny morderców z Mogilna - Wasyla Chomiaka, Panasiewicza Saszkę i Panasiewicza Siergieja.

Szybko uciekła do domu, krzycząc do mnie: Jadziu, Ukraińcy z naszej wioski idą po nas ! Zamknęłam drzwi wejściowe na zaszczepkę, potem jeszcze drugie do pokoju zajmowanego przez rodzinę Mirowskich, tam z przerażeniem nasłuchiwaliśmy, jak bandyci z UPA dobijali się do pierwszych drzwi i wreszcie je otworzyli. Gdy to usłyszeliśmy, razem z Ludwisią Szewczuk wyskoczyłyśmy przez okno, pobiegłyśmy za stodołę i następnie w pole. W zamkniętym pokoju pozostała pani Mirowska w zaawansowanej ciąży i druga z córek cioci Marianny, kilkuletnia dziewczynka, która schowała się za szafą. Reszta rodziny Mirowskich w tym czasie była nieobecna. Na szczęście tych drzwi bandyci już nie wyłamywali, może ocenili, że wszyscy uciekli przez okno i nikt tam nie pozostał. Powyrzucali z szafy różne rzeczy, może szukali cennych przedmiotów, potem odeszli. W ten sposób ocalałam z łapanki przeprowadzonej na ulicy Lotniczej przy przyzwoleniu Niemców.

Pierwsze najście banderowców było jakiś czas wcześniej, nadeszli cicho i skrycie, znienacka obstawili domy. Starali się zachować ciszę. Weszli do naszego domu. Widząc ich wchodzących natychmiast starałam się wyjść na zewnątrz. "Wernyś", kazał bandyta, ale ja odpowiedziałam, że zaraz wrócę i wyszłam. Tam zobaczyłam następnego, który ponownie kazał mi wrócić do domu: "Wernyś w komnatu". Ponieważ mówił to cicho, zaczęłam krzyczeć rozpaczliwie "Panie Ilnicki, bandyty! Bandyty obstawili dom!" Zadziwiające, ale banderowiec nie wiedział jak ze mną postąpić w tej sytuacji. Z jakichś powodów musiał zachować ciszę, może ich plan przewidywał skryte pozostanie w mieście do nocy i dopiero wtedy przystąpienie do rzezi. Nie uderzył mnie ani nie strzelił, wobec czego przeskoczyłam przez płot i uciekłam w kierunku Cegielni, powiadomić polską samoobronę. Udało mi się, nasi obrońcy ruszyli w kierunku ul. Lotniczej, na alarm wystrzelili trzy razy. Okazało się, że to wystarczyło, banderowcy wycofali się. Strach pomyśleć, ile byłoby ofiar, gdybym nie wykazała takiej determinacji. W każdej chwili mogli mnie uderzyć zastrzelić, zabić - jednak tego nie zrobili, bo jakiś rozkaz ich krwawych wodzów im to uniemożliwił, a moje zdecydowane postępowanie całkowicie ich zaskoczyło. Okazało się, że również dom Ilnickiego był obstawiony. Mówiono, że banderowcy Ci pochodzili ze wsi Turia.

Fiodor Krawczuk, Ukrainiec który wyprowadził nas z Fiodorpola, próbował zdobyć żywność dla swojej rodziny i poszedł do swojego gospodarstwa. Liczył na to, że jako Ukrainiec może to zrobić i nie grozi mu śmierć. Niestety, również Ukraińcy padali ofiarą UPA. Fiodor już nie powrócił, jego rodzina wyjechała do Polski. Odważył się stanąć po stronie ofiar.
Znam opowieść kuzynki Julii Malinowskiej, która świadczy o tym, że Ukraińcy do mordowania Polaków byli zmuszani przez bandytów z UPA. Kuzynka Julia starając się uzyskać informację o losie rodziny Malinowskich dotarła do swojej koleżanki ze szkoły Czesławy Stadnickiej.

Czesława Stadnicka była świadkiem następującego zdarzenia. 30 sierpnia 1943 roku w koloni Ewin, wczesnym rankiem, polska rodzina Czesławy Stadnickiej nocująca z obawy o życie poza domem wróciła w obręb swojego gospodarstwa. Rozpoczęto poranny obrządek, matka Czesławy doiła krowy. Wtedy przyszedł Ukrainiec (nazwisko nie zostało zapamiętane), pochodzący z Chobułtowa (kolonia Ewin był kolonią niemiecką, opuszczona przez Niemców była ponownie zasiedlana), wygląd miał dziwny, wzrok błędny, ręce mu się trzęsły, cały był roztrzęsiony. Do Polaków powiedział mniej więcej tak: "Właśnie zabiłem rodzinę Malinowskich, siedem osób, tam leżą w rowie, ale już nie mogę i nie chcę zabijać, wy uciekajcie, gdzie możecie." Następnie zaczął całować ojca Czesławy Stadnickiej po rękach i płacząc prosił o przebaczenie oraz o zachowanie w tajemnicy tego, że ich uprzedził i puścił żywymi. "Uciekajcie, proszę, ale nie mówcie nikomu, że to ja was uprzedziłem".
Uratował rodzinę Stadnickich, ale z jego ręki zginęli: Franciszek Malinowski, Kazimiera Malinowska, druga żona Franciszka, Anna (nazwisko nie zapamiętane, matka Kazimiery, staruszka), czworo dzieci Franciszka Malinowskiego - synowie Czesio, Franio, Boguś i córka Celinka. Ich imiona na zawsze pozostaną iminami dziecięcymi, zdrobniałymi, wymianami z czułością...
Każdego roku w Zamojskiej Rotundzie w drugą niedzielę czerwca biorę udział w mszy za pomordowanych na Kresach. Byłam też na pielgrzymce do miejsc zroszonych krwią niewinnych ofiar, także na poświęceniu krzyża oznaczającego symboliczny grób polskich mieszkańców Mogilna. Przybyło tam dwóch Ukraińców, w tym jeden inwalida bez nóg od urodzenia. W rozmowie z nim dowiedziałam się, że morderca Wasyl Chomiak powiesił się.


Jadwiga Kozioł, z domu Mroziuk
29 stycznia 2008 r.
Żurawlów k. Grabowca

#47:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пн Дек 07, 2009 1:11 am
    —
Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu

#48:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Ср Дек 23, 2009 3:43 pm
    —
Uszła cało z polowania UPA na Polaków
Zbigniew Marecki

Anna Staniuk ze Słupska do tej pory pamięta sen, w którym jej tata uciekał przed ścigającymi go mordercami.



Od lewej: Janek, Józefa Sobczuk z Władzią, Marysia, babcia Franciszka Sobczukowa, przed nią na kocu siedzą Anna z Bronią, siedzi także Bartłomiej Sobczuk, obok niego kuzyni.
(Fot. archiwum domowe).


Kilka godzin później, gdy zobaczyła zmasakrowane ciała członków jej rodziny, wiedziała, że uszła cało z polowania na Polaków, które urządzili ukraińscy nacjonaliści.

Anna Staniuk przyszła na świat w 1928 roku jako córka Józefy i Bartłomieja Sobczuków, właścicieli 12-hektarowego gospodarstwa ogrodniczego w Borkach na Wołyniu. Wieś położona była około 30 kilometrów od granicy polsko-sowieckiej.

Miała starszego brata Jana i trzy siostry - Marysię, Bronkę i Władzię. Do wybuchu II wojny światowej rodzina spokojnie uprawiała warzywa, zajmowała się sadem, przechowalnią owoców, stawem rybnym oraz wycinką drzew w ich prywatnym lesie. W liczącej 150 zagród polsko-ukraińskiej wsi Polacy stanowili zamożną mniejszość, ale stosunki z biedniejszymi sąsiadami ukraińskimi układały się dobrze.

- Wszyscy czuli się u siebie. Zawierano nawet mieszane małżeństwa. Babcia była ogólnie poważaną akuszerką, więc rodzice bardzo często bywali zapraszani na rozmaite przyjęcia - wspomina pani Anna.

Zanim wybuchła wojna, Anna zdążyła ukończyć w Borkach cztery klasy polskiej szkoły pod kierownictwem Kazimierza Filipowicza. We wrześniu 1939 roku poszła do piątej klasy. Wtedy pojawili się Sowieci. Gdy na zajętych terenach zaczęli swoje rządy, rozpoczęły się wywózki na Sybir i zmuszanie gospodarzy, aby zapisali się do kołchozu. - Ojca nie chcieli do niego przyjąć, bo uznali, że był kułakiem - opowiada pani Anna. W szkole pojawili się nowi nauczyciele.

Musiała się uczyć rosyjskiego i niemieckiego. Do tej pory też pamięta, jak podczas apeli sowieccy nauczyciele uprawiali prymitywną kampanię antyreligijną, udowadniając, że Pan Bóg nie da cukierków, a Stalin tak. Potem we wsi zaczęto rozbierać budynki gospodarcze, aby zbudować nowe, już wspólne.


Niemcy spalili wieś
Ten zamiar do końca się nie powiódł, bo w 1941 roku Niemcy napadli na Rosję.
- Kiedy nadchodzili, babcia ze mną i pozostałymi dziećmi schowałyśmy się w dolinie między polami. Ojciec z bratem poszli w inną stronę. Gdy zobaczyli Niemców, położyli się w zbożu. Janek się jednak poruszył. To go zdradziło. Niemcy od razu go wywlekli i rozstrzelali - relacjonuje pani Anna.

Rosjanie zaciekle się bronili w okolicy Borek, więc Niemcy spalili wieś. W ciągu jednego dnia prawie cały dorobek Sobczuków przestał istnieć.

- Zamieszkaliśmy w komórce u sąsiada. Ojciec nie chciał jednak uciekać ze wsi. Szybko wybudował fragment nowego domu - dwa pokoje i kuchnię. Nie zmienił planów nawet, gdy w lutym 1942 roku zmarła babcia - opowiada pani Anna. Na początku 1943 roku do wsi zaczęły docierać informacje, że w okolicznych miejscowościach trwają nocne rzezie Polaków.

- Ludzie szybko zdali sobie sprawę, że to robota ukraińskich nacjonalistów z UPA, którym Niemcy obiecywali stworzenie samodzielnej Ukrainy - mówi pani Anna. Unoszące się po nocach na niebie łuny ognia były przerażające. Wkrótce było już wiadomo, że doszło do nocnych polowań na Polaków w pobliskich wsiach Ostrówek i Woli Ostrowieckiej.

- Człowiecze, trzech wiosek już nie ma, ludzie nie żyją. Ładuj żonę i dzieci i jedź z nimi na plebanię do Lubomla - ostrzegł ojca kościelny z parafii w Lubomlu.


Uciekli przed pościgiem
Sobczuk skorzystał z tego zaproszenia. Od marca 1943 do marca 1944 roku rodzina mieszkała w niej. Tylko w dzień Bartłomiej Sobczuk z 16-letnią Anną dojeżdżał do pracy w gospodarstwie. Sąsiedzi nadal korzystali z olejarni i żaren Sobczuków. Nie było wrogości. Przeciwnie, na murach pojawiły się zachęcające hasła "Wracajcie, nie zrobimy wam krzywdy”.

- Mimo to cały czas się baliśmy. Gdy ojciec pracował, ja stałam pośrodku podwórza i wypatrywałam, czy nie zbliża się ktoś obcy. Pewnego dnia, w styczniu 1944 roku, gdy saniami wyjeżdżaliśmy z gospodarstwa, jacyś obcy Ukraińcy ruszyli za nami w pościg. Sanie się wywróciły. Ostatkiem sił je odwróciliśmy i uciekliśmy do miasta. Wiedzieliśmy, że ledwo uszliśmy z życiem - mówi pani Anna.

W marcu 1944 roku za namową sąsiadów Bartłomiej Sobczuk zdecydował, że wraca z rodziną do Borek.
- Ty musisz przeżyć - powiedział Annie, gdy tydzień później opuściła także plebanię. Dlatego wywiózł ją do zaprzyjaźnionej Ukrainki, która wraz z ośmiorgiem dzieci mieszkała na uboczu.

- Po dwóch tygodniach wróciłam do rodziców, ale ojciec nie pozwolił mi zostać. Razem z siostrą Bronią odesłał mnie z powrotem do Ukrainki - opowiada pani Anna.




Rodzina Sobczuków przed ich domem w Borkach.


Widziała mordercę ojca
Dlatego ocalała, bo tej samej nocy ukraińscy nacjonaliści napadli na Borki. Gdy jechali konno do wsi, wstąpili do Ukrainki, u której mieszkała Anna, pytając, czy nie ukrywa Polaków. Kiedy zaprzeczyła, pojechali dalej. Po północy zaczęła się rzeź. Bandyci bali się Niemców, więc nie strzelali i nie podpalali zabudowań. Mordowali za to młotkami, siekierami i nożami.

- Próbowałam się zdrzemnąć. W śnie widziałam ojca, jak przed kimś ucieka, ale długo nie spałam, bo przerażona Ukrainka postanowiła, że pod osłoną nocy pójdziemy szukać schronienia do wsi Kuśniszcze - relacjonuje pani Anna. Tam kobieta z gromadką dzieci weszła do jednego z domostw. Przy stole siedział młody Ukrainiec ranny w rękę.

- Co się stało? - zapytała Ukrainka. - To ten sk..., Bartosz odgryzł mi palec - odpowiedział mężczyzna.

Anna struchlała. Zdała sobie sprawę, że przed nią prawdopodobnie siedział morderca jej ojca. Ukrainka szybko opuściła z dziećmi ten dom. Nad ranem Anna z Bronią wróciły do rodzinnej wsi. Na podwórzu znalazły straszliwie zmasakrowane ciało ojca. W sadzie leżała Marysia z otwartą raną głowy. W przedpokoju znalazły ciało mamy z głęboko wgniecioną czaszką.

W domu na łóżku leżała ciężko ranna Władzia. Tylko ona przeżyła. Tej nocy w Borkach Ukraińcy zabili blisko 20 osób, w tym i Ukraińców, którzy przeszli na katolicyzm i mieli żony Polki. Ciała ofiar owinięte w prześcieradła pochowane zostały w zbiorowych mogiłach. Niemcy umieścili Annę i Władzię w szpitalu w Lubomlu.

Bronia znalazła schronienie w rodzinie organisty - też w Lubomlu. Po dwóch tygodniach dziewczęta zabrała rodzina z Jagodzina. Tam przetrwały do końca wojny. - Po latach pojechałam do Borek. Dawni sąsiedzi jeszcze pamiętali moją rodzinę. Po domu rodziców i ich grobie już nie było śladu.

Ukraiński taksówkarz, który mnie tam wiózł, pytał, czy nie mam żalu. Powiedziałam, że do niego nie mogę mieć żalu o to, co się działo w tych strasznych czasach, bo on za to nie odpowiada - mówi pani Anna. Do końca życia będzie jednak pamiętać te straszne mordy i chciałaby, aby inni też o nich pamiętali. Ku przestrodze dla przyszłych pokoleń.

źródło: Uszła cało z polowania UPA na Polaków

#49:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Ср Янв 13, 2010 4:35 pm
    —
Ludobójstwo na kresach południowo-wschodnich. Reportaż cz. 1

Ludobójstwo na kresach południowo-wschodnich. Reportaż cz. 2

Ludobójstwo na kresach południowo-wschodnich. Reportaż cz. 3

#50: KONTROWERSJE Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Ср Янв 27, 2010 11:00 pm
    —
Stepan Bandera - Prawda, która dzieli. 1/5

Stepan Bandera - Prawda, która dzieli. 2/5

Stepan Bandera - Prawda, która dzieli. 3/5

Stepan Bandera - Prawda, która dzieli. 4/5

Stepan Bandera - Prawda, która dzieli. 5/5

#51: Фотовыставка о геноциде, совершённом ОУН и УПА Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Сб Апр 03, 2010 7:55 pm
    —


Место проведения: Киев, Украинский дом, Крещатик, д. 2.
Время проведения: 8-10 апреля 2010 года.

Стоит отметить два важных момента:
1. Фотовыставка по этой теме на территории Украины организована впервые.
(Да, замечательные одесситы в мае 2009 года провели выставку в городе-герое Одессе. Но сейчас у выставки совсем другой масштаб).
2. Это международный польско-украинский проект.

P.S. Возможен вопрос - а где же рассказ об украинских, русских жертвах (и жертвах других национальностей) украинских националистов? Не всё сразу.

#52:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Сб Апр 24, 2010 11:55 am
    —
Wystawa fotograficzna w Kijowie. «Wołyńska rzeź: polskie i żydowskie ofiary OUN-UPA».

Pomimo wszystko, wystawa fotografii, przedstawiająca ludobójstwo dokonane przez OUN i UPA na ludności cywilnej, została zorganizowana i pokazana w Kijowie.
I to jest najważniejsze!

Na wystawie przedstawiono fotografie i fotokopie oryginalnych dokumentów z polskich archiwów państwowych i prywatnych kolekcji. Kolekcja ponad 4000 dokumentów, 59 plansz, a także map (sporządzonych na podstawie 20 000 zebranych świadectw) solidnie udowadnia fakty ludobójstwa i zbrodni przeciwko ludzkości popełnione przez OUN-UPA, wymordowanie około 200 000 Polaków, setek tysięcy Żydów, Ukraińców, Rosjan i Romów. Wśród materiałów wystawy znalazły się liczne fotografie ofiar, miejsc pochówku w Polsce i na Ukrainie, martyrologii zamęczonych w każdym regionie Ukrainy Zachodniej. Z powodów natury politycznej materiały dokumentalne są prezentowane po raz pierwszy i nie były profesjonalnie studiowane ani w ZSRR, ani na współczesnej Ukrainie.




Organizatorami wystawy są: Wszechukrainska Organizacja Społeczna Obrony Prawa "Rosyjskojęzyczna Ukraina" (Ukraina), której przewodniczącym jest deputowany do Rady Najwyższej Ukrainy Wadim Wasiliewicz Kolesniczenko oraz Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów (Wrocław, Polska) - przewodniczący Szczepan Siekierka.
Zwróćmy uwagę, że projekt internetowy "Anti-Orange" współpracuje z polskim Stowarzyszeniem Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów - SUOZUN od listopada 2007 r., gdy o pracy tego Stowarzyszenia opowiedzieli koledzy z Polski.

Mieliśmy kilka spotkań, prowadzimy wspólne prace, wymieniamy informacje, koordynujemy swoje działania. Podkreślamy z przyjemnością, że obecnie ustanowiono współpracę również na szczeblu oficjalnym. Chociaż międzynarodowa współpraca w zakresie potępienia zbrodniczej działalności OUN i UPA powinna być rozpoczęta dużo wcześniej, a prace w tym kierunku winny być prowadzone bardziej aktywnie i konsekwentnie. Mamy nadzieję, że zainteresowane strony na dotychczasowych osiągnięciach nie poprzestaną. Ze swojej strony, projekt Internet "Anti-Orange zapewni niezbędną pomoc i wsparcie.




Symbol wystawy

Miejsce na prezentację wystawy wybrano bardzo dobre - Narodowe Centrum Wystawiennicze "Ukraiński Dom", znajdujący się w centrum Kijowa, na ulicy Chreszczatik 2.




Wystawowe centrum "Ukraiński dom"

Od wczesnych godzin rannych 8 kwietnia w pobliżu Ukraińskiego Domu oraz w jego wnętrzu pracownicy milicji i prywatnych agencji ochrony zapewniali ład i porządek. Zastosowane środki bezpieczeństwa nie były bezpodstawne, ponieważ spodziewano się prowokacji nacjonalistów ukraińskich, którzy w pobliżu wejścia do Ukraińskiego Domu zorganizowali akcję protestu.




Protest ukraińskich nacjonalistów, którzy nie chcą, aby ludzie poznali prawdę o działalności OUN i UPA


Media opublikowały znacznie więcej materiałów o akcji protestu "Swobody", niż o samej wystawie i o jej materiałach. Jest to zrozumiałe - "hurra-patrioci", naruszający porządek publiczny i utrudniający pracę dziennikarzy próbowali przedstawiać się jako "prawdziwi bojownicy o interesy narodowe Ukrainy" i ofiary policyjnego bezprawia.

W rzeczywistości wyglądało to tak. W określonym z góry czasie w hali wystawowej zgromadziło się bardzo wielu gości zagranicznych, przedstawicieli placówek dyplomatycznych, jak również dziennikarzy, pracowników telewizji, radia i prasy. Wśród gości było także kilku przedstawicieli polskiego Stowarzyszenia SUOZUN.

Jednak na konferencję prasową, poświęconą otwarciu wystawy, przeniknęła udająca dziennikarzy grupa ludzi z organizacji nacjonalistycznych. Swobodnie weszli do sali, otrzymali katalogi wystawy. W pewnym momencie rozpoczęli zamieszanie, zaczęli krzyczeć wyuczone hasła, obrażać Wadima Kolesniczenkę i gości z Polski, rozrywać na kawałki otrzymane broszury i rzucać nimi w kierunku deputowanego i innych ludzi. Również naruszający porządek "łotrzykowie" napierali na pracowników ochrony, popychali obecnych na konferencji prasowej, nieomal przewrócili lampę oświetleniową, która została zainstalowana na wysokiej podstawie (została schwytana podczas upadku). I takie chamskie zachowanie demonstrowali przez około 20 minut.

Przez cały ten czas organizatorzy wzywali naruszających porządek publiczny do zaprzestania bezprawnych działań i nie zakłócania pracy dziennikarzy. Nacjonaliści nie słuchali ponawianych próśb organizatorów wystawy. Dlatego Wadim Kolesniczenko wezwał milicję do podjęcia działań w celu zaprzestania naruszania porządku publicznego. Naruszających grzecznie i delikatnie wypchnięto z sali. Oczywiście, później fantaści-nacjonaliści mówili przed kamerami telewizji o złym potraktowaniu przez funkcjonariuszy milicji, próbowali pokazywać podartą odzież, itp. W związku z tym chciałbym powiedzieć, że prowokatorzy ze "Swobody" zasługiwali na o wiele bardziej rygorystyczne i zdecydowane działania ze strony pracowników ministerstwa spraw wewnętrznych. Ale wszyscy doskonale rozumieli, że to właśnie prowokatorzy chcieli osiagnąć.

Wadim Kolesniczenko tak skomentował histerię nacjonalistów: "Jestem szczególnie zaskoczony, że nacjonaliści krzyczeli, wylewając słowny brud, spluwali, prowokowali bójkę, zachowywali się jak w zoo, przynosząc wstyd dla kraju przed społecznością międzynarodową, ale absolutnie nie życzyli sobie otwartej dyskusji, zadawania pytań, próby przedyskutowania lub podważenia prezentowanych materiałów. Co więcej, dosłownie histeryczną reakcję wywołał wniosek o nadanie Ukraińcom, którzy ukrywali Polaków przed ludobójstwem, tytułu "Sprawiedliwego wśród Narodów Świata", tak jak i Ukraińcom ukrywającym Żydów. Prawda dla współczesnych zwolenników UPA i Bandery w sposób oczywisty jest zbyteczna, a ujawniona histeria pokazuje, że oni sami rozumieją słabość i fałsz swojego stanowiska".

Dobrze odpowiedziała Pani Ewa Szakalicka z Polski (ona prezentuje w polskiej telewizji cykl programów, opowiadających o zbrodniach nacjonalistów ukraińskich): "Prawdy nie zakrzyczycie!"

Po przywróceniu porządku odbyła się konferencja prasowa dla dziennikarzy, wystawa została otwarta.

Reportaż kanału telewizyjnego RTR - ukraińscy nacjonaliści są dumni z masakry wołyńskiej:
http://www.vesti.ru/videos?vid=266959


Należy zauważyć, że z wystawą w Kijowie związany jest kolejny skandal. Wadim Kolesniczenko naruszył wszelkie tradycje, nie zapraszając nikogo z antyfaszystowskich partii i organizacji. Na posiedzeniu Komitetu Antyfaszystowskiego zwołanym z tego powodu wszyscy byli bardzo źli. Zawsze, gdy odbywa się jakiekolwiek przedsięwzięcie, zapraszamy wszystkich potencjalnych sojuszników. Ponadto, wszyscy byli bardzo oburzeni, dlaczego nie zaproszono tych weteranów, który mogli uzupełnić wystawę o materiały o ofiarach wśród Rosjan i Ukrainców. To poważny błąd organizatorów wystawy. Byłoby interesujące dowiedzieć się, dlaczego organizatorzy wystawy zignorowali sojuszników.

Rzeczywiście, często zdarzało się słyszeć pytanie - "dlaczego na wystawie nie mówi się o terrorze ze strony OUN i UPA wobec cywilnej ludności ukraińskiej, zabijaniu Rosjan i obywateli ZSRR innych narodowości"? Odpowiedź jest prosta - materiały na wystawę o ludobójstwie polskiej cywilnej ludności były już gotowe. Zostały one przetłumaczone na języki ukraiński i rosyjski, przygotowano niezbędne plansze i broszury. Czasu na przygotowanie się do wystawy sami organizatorzy mieli bardzo mało, więc nie było czasu, aby zdążyć właściwie jakościowo przygotować inne materiały. Chociaż zrozumiałe jest, że prawdziwy przekaz o mordowaniu cywilnej ludności ukraińskiej przez członków OUN i UPA jest konieczny i bardzo ważny! Takie udokumentowane fakty wyraźnie wskazują, że nacjonaliści nie walczyli o interesy narodu ukraińskiego, lecz dla osiągnięcia własnych celów kosztem zwykłych mieszkańców wsi.

Jeszcze jedna uwaga do organizatorów. Niestety, podczas przygotowania broszur do druku, zostały samowolnie wniesione poprawki w niektóre słowa i zwroty. Nie zmieniło to w żaden sposób sensu materiałów, nie jest to "fałszerstwo", ale stworzyło szereg watpliwości w stosunku do nazw niektórych miejscowości.




Katalogi wystawy, opowiadające o ludobójstwie popełnionym przez OUN i UPA w stosunku do ludności cywilnej


Prosze zwrócić uwagę, że po sprawdzeniu i korekcie tekstu, materiały zostaną zamieszczone na stronie internetowej Stowarzyszenia SUOZUN:
http://www.stowarzyszenieuozun.wroclaw.pl/wystawa_spis.htm -
Wystawa ludobójstwa dokonanego na Polakach przez OUN-UPA na Kresach Południowo-Wschodnich II RP 1939-1947

Również planujemy zamieścić te materiały na stronie internetowego projektu "Anti-Orange."

Nacjonaliści opowiadają całemu światu o "bohaterstwie" swoich idoli. Ten jeden raz otrzymali pomoc. To prawda, że dzisiejszych zwolenników Bandery i Szuchewycza interesują tylko mity i własne kłamstwa, które mają uzasadniać każde (!) działania nacjonalistów ukraińskich od lat 1940-tych - do początku lat 1950-ych. Członków UPA starają się przedstawić wyłącznie jako bojowników przeciwko sowieckim i niemieckim okupantom, prowadzących walkę o niepodległość państwa ukraińskiego. Ale obecni nacjonaliści ukraińscy nie chcą prawdy. Unikają odpowiedzi o współpracy OUN z Niemcami hitlerowskimi, zawsze i wszędzie przemilczają ludobójstwo dokonane przez OUN i UPA w stosunku do cywilnej ludności polskiej, nie mówią nic o strasznym terrorze wobec cywilnej ludności ukraińskiej. I nawet kombinują, jak by tu przerzucić winę na ofiary ukraińskich nacjonalistów, byle tylko usprawiedliwić morderców z OUN i UPA "koniecznością" takich zbrodni. Usprawiedliwiają "koniecznością" także zabijanie małych dzieci!

Również próbują usprawiedliwić banderowców w ten sposób, że ich działania były odpowiedzią na brutalność ze strony Polaków. Oczywiście, w latach przedwojennych władze II Rzeczypospolitej Polskiej zostały zmuszene do podejmowania odpowiednich do sytuacji działań i zwalczania terrorystów z OUN. Jednakże, mimo wagi zbrodni ounowców, karę śmierci zamieniano na dożywotnie więzienie, a później na 10 lat więzienia. W rzeczywistości wielu działaczy OUN odsiedziało jeszcze mniejsze wyroki, ponieważ zostali uwolnieni z więzienia po ataku Niemiec na Polskę.

Bandera, Szuchewycz nie zostali rozstrzelani za swoją działalność terrorystyczną, co później pozwoliło im wydawać zbrodnicze rozkazy, mające na celu zniszczenie Polaków, likwidowanie sprzeciwiających się Ukraińców. Wrogowie nacjonalistów ukraińskich nie mieli żadnych szans, aby wyjść na wolność po kilku latach, ponieważ ich bezlitośnie zabijano, nie oszczędzając ani kobiet, ani dzieci, ani starców. Oddzielnie należy opowiedzieć o mordowaniu Polaków z polsko-ukraińskich rodzin mieszanych. Wiadomo, że w latach przedwojennych na Wołyniu założono bardzo wiele takich rodzin. I tylko przywódcy OUN doszli do takiego poziomu zdziczenia i barbarzyństwa, że syn - Ukrainiec zabijał swoją matkę - Polkę, albo ukraiński mąż zabijał swoją żonę - Polkę i córki - Polki. Wybór pozostawiano niewielki: albo zabijasz swoją żonę (córkę, matkę), Polkę, albo my zabijamy i ich, i ciebie. I dzisiaj to barbarzyństwo niektóre osoby próbują nazywać "walką przeciwko okupantom niemieckim i sowieckim" oraz "budowaniem niezależnego państwa ukraińskiego".

Tylko wspólne, żmudne i konsekwentne badania tych tematów, bez pogoni za sensacją i bez niedopuszczalnych emocji, pozwalą nam osądzić i potępić zbrodnicze organizacje OUN i UPA oraz pozbyć się tych wyrzutków - spadkobierców Bandery i Szuchewycza.

Podczas wystawy fotograficznej na ekranie pokazywano filmy opowiadające o zbrodniach popełnionych przez członków OUN i UPA:



W kadrze: pani doktor Lucyna Kulińska - badaczka nacjonalizmu ukraińskiego, autor wielu książek i artykułów na ten temat


Plansze ze zdjęciami, na których pokazane są ofiary banderowców.










Zwolniony ze stanowiska kierownika Archiwum Państwowego Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Władymir Wiatrowicz rozmawia z korepondentką BBC



#53:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Ср Май 19, 2010 4:33 pm
    —
W Ługańskiej Galerii Sztuki otwarto dokumentalną wystawę fotograficzną
"Rzeź Wołyńska: polskie i żydowskie ofiary OUN-UPA".



6 maja w Galerii Sztuki Ługańskiego Obwodowego Muzeum Sztuki otwarto dokumentalną wystawę fotpgraficzną
"Rzeź Wołyńska: polskie i żydowskie ofiary OUN-UPA". O tym wydarzeniu "Paralel-media" poinformowała służba prasowa Ługańskiej Rady Obwodowej.
Wołyńską masakrą (w języku polskim rzezią wołyńską) nazwano masową eksterminację polskiej ludności etnicznej (głównie kobiet, dzieci i osób starszych) na terytorium Generalnego Okręgu Wołyń-Podole (Generalbezirk Wolhynien-Podolien), którą rozpoczęli w 1943 roku zwolennicy OUN (b) i jej zbrojne ramię - UPA ze znacznym udziałem miejscowej ludności ukraińskiej. Według wielu współczesnych polskich i ukraińskich historyków Akademii Nauki Ukrainy, za czystki etniczne ludności polskiej odpowiedzialny jest "dowódca naczelny UPA" Dmitrij Kłaczkiwskij i polityczny kierownik OUN (b) (noszacej w tym czasie nazwę OUN-SD) Roman Szuchewycz.

Na wystawie prezentowane są fotokopie oryginalnych zdjęć i dokumentów z polskich archiwów państwowych i prywatnych kolekcji, które potwierdzają fakty ludobójstwa i zbrodni przeciwko ludzkości popełnionych przez OUN-UPA. Materiały zawierają liczne zdjęcia ofiar, miejsc pochówku w Polsce i na Ukrainie, męczeństwa torturowanych mieszkańców we wszystkich regionach Ukrainy Zachodniej. Wiele materiałów i dokumentów przedstawiono zwiedzającym po raz pierwszy.



Przemawiając na ceremonii otwarcia przewodniczący Rady Obwodowej, Władymir Pristjuk powiedział, że Ukraińcy muszą teraz szukać dróg do pojednania w zakresie historii i kultury. "Ale musi się to odbywać wyłącznie w oparciu o historyczną prawdę i obiektywizm" - powiedział Władymir Pristjuk.
W spotkaniu uczestniczył również deputowany do Werchownej Rady (Sejmu) Ukrainy, przewodniczący Wszechukraińskiej Społecznej Organizacji "Społeczny Ruch Obrony Praw Człowieka "Rosyjskojęzyczna Ukraina" Wadim Kolesniczenko.
- Nie oskarżamy nikogo - powiedział on - my tylko zapoznajemy obywateli Ukrainy z wydarzeniami z naszej przeszłości, które "pomarańczowa władza" w ciągu ostatnich pięciu lat próbowała wymazać z historii. Ukraina - jest członkiem ONZ, więc odpowiednio powinna wypełniać rezolucje ONZ, a w nich, w szczególności, wskazano: wszyscy, którzy w czasie drugiej wojny światowej z bronią w rękach walczyli przeciwko koalicji antyhitlerowskiej, są wspólnikami nazistów.
I za wyzwolicieli, bojowników o wolność uważać ich nie można, nie można ich tak nazywać.

Wystawa trwała w Ługańsku do 12 maja, następnie została przewieziona do Zaporoża, potem pojedzie do Charkowa, Dniepropietrowska, Sewastopola, Lwowa, Równego i dalej - do niemal wszystkich większych miast kraju.



Źródło: http://paralel-media.com.ua/p23625.html

#54:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Ср Июл 21, 2010 5:03 pm
    —
Фильм "Забудь о Кресах" ("Zapomnij o Kresach"):

http://rutube.ru/tracks/3431632.html?v=29e299ed10dca2f51cf124d6697ba62c

#55:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пт Авг 06, 2010 12:47 am
    —
Książka Barbarzyństwa OUN-UPA.pdf

#56:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Вс Окт 03, 2010 12:41 am
    —
15 września Okręgowy Sąd Administracyjny w Kijowie kontynuował rozpatrywanie wniosku Natalii Witrenko przeciwko Dekretowi byłego prezydenta Ukrainy w sprawie uznania za bojowników o niepodległość członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i jej jednostek militarnych - Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA).

Biorąc pod uwagę zasadę prawnej sukcesji za Dekret gloryfikujący banderowców będzie odpowiadał aktualny prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz. Jednakże na posiedzeniu sądu po raz kolejny nie pojawił się ani Janukowycz, ani jego przedstawicielka, Elena Łukasz. Bez jakiegokolwiek wyjaśnienia ani usprawiedliwienia.

Natalia Witrenko wykorzystała swoje słuszne prawo, aby przedłożyć do rozpatrzenia Sądowi wiele ważnych dokumentów potwierdzających krwawe zbrodnie OUN-UPA na Ukrainie, Białorusi i w Polsce. Wśród tych dowodów są dokumenty archiwalne, materiały encyklopedyczne, świadectwa organizacji i osób fizycznych.
Sąd dołączył te dokumenty do pozwu przeciwko Dekretowi prezydenta w charakterze dowodów w sprawie.
Ponadto sąd zaaprobował wniosek Natalii Witrenko o wezwanie na następne posiedzenie Sądu czterech świadków zbrodni OUN-owców.

Źródło: http://www.vitrenko.org/start.php?lang=1&part_id=1&article_id=11407



Rozprawa sądowa przeciwko Dekretowi, gloryfikującego banderowców, staje się sprawą międzynarodową.

15 września w trakcie posiedzenie Okręgowego Sądu Administracyjnego w Kijowie z pozwu Natalii Witrenko w sprawie uchylenia Dekretu Juszczenki "O uhonorowaniu uczestników walki o niepodległość Ukrainy w XX wieku" powód - liderka Postępowych Socjalistów zgłosiła wniosek o dopuszczenie do uczestnictwa procesie sądowym przedstawicieli Polski.
Chęć wystąpienia po stronie powoda wyrazili obywatele Polski Szczepan Siekierka i Jacek Wilczur reprezentujący Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów. Sąd uwzględnił wniosek powoda.
Tak więc proces sądowy przeciwko Dekretowi byłego prezydenta Ukrainy, gloryfikującego banderowców, nabiera charakteru międzynarodowego.
Następne posiedzenie Sądu zostało wyznaczone w dniu 10 listopada 2010 roku.



A jednak !
Za milczącym przyzwoleniem Janukowycza, on razem ze Stepanem Banderą i Jurijem Szuchewyczem będą bronić Dekretu Juszczenki

15/09/2010

W procesie sądowym Natalii Witrenko przeciwko Dekretowi byłego prezydenta Juszczenki, którym on nadał status "uczestników walki o niepodległość Ukrainy" nacjonalistom ukraińskim - wspólnikom tych zbrodniarzy, których skazano w Międzynarodowym Trybunale w Norymberdze, pozwanym (biorąc pod uwagę zasadę sukcesji prawnej) jest obecny prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz.
Obywatel Kanady Stepan Bandera - Junior (wnuk Stepana Bandery) i Jurij Szuchewycz (syn Romana Szuchewycza, dowódcy UPA), wyrazili chęć wzięcia udziału w postępowaniu jako tzw strona trzecia, po stronie pozwanego, czyli po stronie Wiktora Janukowycza

Przemawiając w sądzie, Natalia Witrenko i Władimir Marczenko wyrazili kategoryczny sprzeciw wobec dopuszczenia przez sąd do udziału w procesie Bandery i Szuchewycza. Przecież Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych wielokrotnie przyjmowała rezolucje potępiające nazizm i propagandę nazizmu. Jest oczywiste, że poprzez dopuszczenie do udziału w procesie Szuchewycza i Bandery ukraiński sąd zamieni się w trybunę dla jawnej propagandy nazizmu. Oprócz tego uczestnictwo w procesie takich osób po stronie prezydenta Ukrainy spowoduje z całą pewnością uszczerbek dla wizerunku Ukrainy w oczach społeczności światowej, potępiającej nazizm i ideologię faszystowską. Przynajmniej, racjonalnie stwierdziła Natalia Witrenko, przed podjęciem decyzji Sadu w sprawie dopuszczenia do udziału w procesie osób trzecich, należy poznać stanowisko pozwanego - prezydenta Wiktora Janukowycza. Ale ani prezydenta, ani jego przedstawiciela w sądzie nie było.

Pani Sędzia, która przewodniczyła rozprawie, zauważyła, że w minionym okresie czasu Janukowycz mógł wyrazić swój stosunek wobec zgłaszających się osób trzecich. Jednak tego nie uczynił.
Po krótkiej naradzie Sąd podjął decyzję o uwzględnieniu wniosków Stepana Bandery i Jurija Szuchewycza o dopuszczenie ich do udziału w procesie jako osób trzecich po stronie pozwanego - Janukowycza.

Wniosek Rady Miejskiej Lwowa o prawo występowania w procesie w charakterze osoby trzeciej po stronie pozwanego sąd oddalił.

#57:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Вт Окт 05, 2010 2:27 pm
    —
W Sewastopolu otwarto wystawę dokumentalną "Ukraińscy Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata. "Rzeź Wołyńska": ofiary OUN-UPA".



4 października o godzinie 12.00. z okazji oficjalnego otwarcia wystawy dokumentalnej "Ukraińscy Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata. "Rzeź Wołyńska": ofiary OUN-UPA" w mieście Sewastopolu (Krym) w konferencji prasowej wzięli udział: deputowany do parlamentu Ukrainy, Przewodniczący Rady Ruchu Obrony Praw Człowieka "Rosyjskojęzyczna Ukraina" Wadim Wasiljewicz Kolesniczenko, przewodniczący Sewastopolskiej Rady Miejskiej Jurij Wasylewicz Dojnikow, Przewodniczący Federacji Narodowościowo-Kulturalnych Stowarzyszeń miasta Sewastopol Walerij Andrejewicz Miłodan.

Na wystawie prezentowane są dane statystyczne, tablice, fotokopie oryginalnych zdjęć i dokumentów z polskich archiwach państwowych i prywatnych kolekcji. Zbiór ponad 4.000 dokumentów, 61 plansz, jak również mapy niepodważalnie udowadniają fakty ludobójstwa i zbrodni przeciwko ludzkości popełnionych przez OUN-UPA przeciwko ludności ukraińskiej, polskiej, żydowskiej, rosyjskiej i romskiej.






Symbolem wystawy jest pomnik-mauzoleum, zbudowany w polskim Wrocławiu. Na tym pomniku-mauzoleum polskie społeczeństwo wyraziło wdzięczność narodowi ukraińskiemu za to, że ludność ukraińska ukrywała ludność polską przed ludobójstwem.



Zasadniczo nowe materiały wystawy - to dane statystyczne, tabele podsumowujące liczby Ukraińców, który ratowali ludność polską przed ludobójstwem z rąk OUN-UPA, zestawione na podstawie materiałów archiwalnych i wspomnień naocznych świadków.

Na konferencji prasowej Wadim Kolesniczenko powiedział mediom o nowych danych dołączonych do wystawy. "W lipcu byłem z roboczą wizytą w Warszawie (Polska), gdzie spotkałem się z kierownictwem polskiego Instytutu Pamięci Narodowej. W 2007 r. w Polsce opublikowano książkę "Ukraińscy Sprawiedliwi", (Wadim Kolesniczenko przemawiając miał na myśli "Kresową Księgę Sprawiedliwych" - uwaga tłumacza). Polacy ustalili nazwiska 896 Ukraińców, którzy w latach 1939-1945 ukrywali Polaków przed bojówkarzami OUN-UPA. Kiedy te bandyckie formacje mordowały ludność cywilną za ich narodowość, przeprowadzając czystki etniczne, przy okazji zabijali także Ukraińców za to, że ukrywali Polaków. Tego w żaden sposób nie mogę nazywać walką narodowo-wyzwoleńczą. To jest właśnie ta karta historii, o której nie wolno nam zapomnieć".

W istocie, prezentowana 4 października w Sewastopolu dokumentalna wystawa jest pierwszą tego typu ekspozycją na Ukrainie, dającą możliwość poznania prawdy o tych tragicznych wydarzeniach znanej na całym świecie "rzezi wołyńskiej" na podstawie dokumentów archiwalnych i wspomnień naocznych świadków oraz danych statystycznych.

Do tej pory na Ukrainie z materiałami wystawy mieli już okazję zapoznać się mieszkańcy i goście w Kijowie (12.000 osób), Ługańsku (5.000 osób), Zaporożu (8.000 osób), Odessie (7.000 osób), Mikołajewie (6.000 zwiedzających).
Po pracy w mieście Sewastopolu, wystawa będzie eksponowana we Lwowie, Łucku, Dniepropietrowsku, Jałcie, Symferopolu, Charkowie i innych miastach Ukrainy.

Wystawa została zorganizowana przez Ruch Obrony Praw Człowieka "Rosyjskojęzyczna Ukraina" (Ukraina) oraz Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów (Polska).
Zapraszamy wszystkich zainteresowanych historyków, dziennikarzy, ekspertów i obywateli, aby zapoznali się z wystawą i dołączyli do profesjonalnej dyskusji o prawdzie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.

Wystawa jest otwarta dla zwiedzających w sali Sewastopolskiego Centrum Kultury i Sztuki, od 4 do 10 października 2010 roku.

Godziny otwarcia: 4 października - 11.00 - 18.00;
5 - 9 października - 10.00 - 18.00
10 października - 10.00 - 16.00.

W dniu 12 października 2010 wystawa będzie prezentowana w mieście Jałta.

Źródło: http://www.r-u.org.ua/politika/2441-news.html


Последний раз редактировалось: штурман (Вс Окт 10, 2010 2:18 am), всего редактировалось 1 раз

#58:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Ср Окт 06, 2010 1:11 am
    —
Zapomniane zbrodnie na Wołyniu. Cz. 1

Zapomniane zbrodnie na Wołyniu. Cz. 2

Zapomniane zbrodnie na Wołyniu. Cz. 3

#59:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Вс Окт 10, 2010 1:41 am
    —
OUN nie tylko podziwiała faszyzm, ona sama była profaszystowska: wywiad z lwowskim historykiem Wasilem Rasewiczem.

W wywiadzie dla Regnum News znany lwowski historyk Wasyl Rasewicz wyjaśnia, jakie negatywne skutki przyniosła krótkowzroczna polityka historyczna byłego prezydenta Juszczenki, ale także opowiada o najbardziej kontrowersyjnych momentach w historii ukraińskiego nacjonalizmu - rzezi Wołynia, terrorze zwolenników Bandery, kolaboracji z nazistami.

Regnum News: Jakie są konsekwencje polityki byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki w stosunku do nacjonalizmu ukraińskiego, do Stepana Bandery?

Z pewnością nie możemy, nie mamy prawa odnosić całego ukraińskiego nacjonalizmu do jednej osoby w historii, do Stepana Bandery. On stał się swego rodzaju symbolem, wokół którego toczą się wielkie dyskusje i te dyskusje pokazują, jakie kolosalne problemy istnieją obecnie w społeczeństwie ukraińskim. To przede wszystkim nierozsądna i nieprzemyślana polityka historyczna prezydenta Wiktora Juszczenki, tam było mnóstwo negatywnych działań, polityka ta doprowadziła do polaryzacji społeczeństwa w kwestii "pamięci historycznej" i w rzeczywistości ta właśnie polityka dała argumenty, dała atuty w ręce jego przeciwników politycznych.

Obecnie Ukraina Zachodnia uważana jest za bardziej nacjonalistyczną, skoncentrowaną wokół identyfikacji narodowej, a Wschód - to ostoja internacjonalizmu, on ma swoją odrębną tradycję historyczną w większym stopniu wyrastającą z sowieckiej przeszłości i tam, rzeczywiście, dominuje sowiecka interpretacja historii najnowszej. Elity polityczne i Zachodu, i Wschodu Ukrainy potrafiły zawsze bardzo dobrze wykorzystać historyczny moment. To był najbardziej prosty i łatwy sposób, gdy nic nie mając do zaoferowania, bez wysiłku, można było zgromadzić wyborców pod swoimi politycznymi sztandarami. A problem Wschodu polega na tym, że cała ta wschodnia tożsamość, "regionalna" tożsamość, kształtowała się w opozycji do nacjonalistycznego zachodu, który przyjdzie i będzie was siłą ukrainizował, który zrobi z was katolików, zmusi was do uznania Stepana Bandery za bohatera i będzie żądał zapomnienia waszych własnych historycznych bohaterów.

A z drugiej strony, Zachód. Jaki był główny problem Zachodniej Ukrainy? Tam także nie odbyła się żadna poważna debata publiczna na temat najważniejszych problemów z przeszłości. I rzeczywiście, ot tak, "hurtem", zaliczono do bohaterów narodowych wszystkich, którzy mieli możliwość uczestnictwa w UPA, w OUN. Ja jestem przeciwny temu, żeby pisać z łącznikiem "OUN-UPA". Sformułowanie "OUN-UPA" jest historycznie niepoprawne! Ale w ogóle mówimy o tym, że oto nagle, na zachodniej Ukrainie, politykę zdominował "probanderowski" dyskurs historyczny. Po upadku ZSRR zaistniała pilna konieczność stworzenia nowego "nie sowieckiego" kanonu historycznego, ale niestety, wszystko poszło po linii najmniejszego oporu - nie poprzez deideologizację historii, lecz przyjęto kanon już istniejący w ukraińskiej diasporze na Zachodzie. W ten sposób Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów Bandery, która przetrwała w diasporze - w USA, w Kanadzie - nie tylko zajęła centralne miejsce w opisie wydarzeń II wojny światowej, ale faktycznie przeniosła swoją działalność, a także trwający konflikt pomiędzy "banderowcami" a "melnykowcami" na Ukrainę. I wtedy zapanowała "poprawna wersja" przeszłości, a zwłaszcza II wojny światowej - "probanderowska", której nikomu nie wolno było podawać w wątpliwość. Dlatego posłowie wybierani na zachodniej Ukrainie, którzy reprezentowali Galicję tam, w Kijowie, oni faktycznie nie widzieli innej możliwości - nie byli w stanie zrozumieć drugiej strony. I tak zabrakło wspólnej płaszczyzny porozumienia między Wschodem i Zachodem. Za każdym razem, kiedy zachodni politycy i przedstawiciele elit zachodnich prezentowali własną wersję historii, ona kategorycznie była odrzucana na wschodzie Ukrainy, a nawet w centralnej Ukrainie.

Regnum News: Okazuje się, że od początku dwie części kraju były w niezgodzie a Juszczenko swoimi działaniami zrobił wszystko, aby rozłam pogłębić? Na przykład, propagując OUN i UPA.

Już na samym początku Juszczenko poszedł w oczywisty sposób niewłaściwą drogą, on rozpoczął metodami sowieckimi (tytuł Bohatera Związku Radzieckiego automatycznie przekształcono w tytuł Bohatera Ukrainy) przerabiać historię Ukrainy. Zdawało mu się, że jeśli kolejno będzie nagradzać pośmiertnie to ukraińskich nacjonalistów, to oficerów sowieckich, to tym samym "wyrówna" historię Ukrainy, w jakiś sposób pogodzi bohaterów Wschodu i Zachodu. Ale wyszło to, co musiało się zdarzyć - Wschód odrzucił bohaterów nacjonalistycznych, chociaż Zachód, z zaciśniętymi zębami, w nadziei, że być może stanie się cud, nie oponował szczególnie przeciwko gloryfikacji sowieckich bohaterów, ciesząc się oficjalną gloryfikacją Bandery i Szuchewycza.

Juszczenko osobiście bardzo późno dowiedział się czegokolwiek o historii OUN-UPA. Najważniejsze w tym jest ustalenie, kto posłużył jako źródło "wiedzy historycznej" dla Juszczenki. Mam nieodparte wrażenie, że ten "pedagog" nie dość, że z podziwem patrzył na działania tych formacji, lecz także otwarcie sympatyzował z jedną z frakcji OUN - a mianowicie ze skrzydłem banderowskim. Kiedy Juszczenko odkrył dla siebie tę część historii Ukrainy, próbował przekazać "prawdę" wszystkim obywatelom Ukrainy, mając nadzieję, że Ukraińcy doznają przemiany takiej jak on sam. Juszczenko myślał, że czyniąc tak działa na rzecz zjednoczenia Ukrainy i że ludzie na wschodzie i południu kraju po prostu nie znają "prawdziwej" historii. Na zachodniej Ukrainy z reguły panowało przekonaniu, że w okresie radzieckim prawdziwa historia została skażona i że działalność OUN-UPA nie tylko nie była czymś strasznym i nagannym, lecz co więcej - że to był wyłącznie bohaterski narodowo -wyzwoleńczy ruch Ukraińców.

Regnum News: Ale jeśli weźmiemy pod uwagę rzeź wołyńska, konflikty wewnątrz OUN, następstwem czego były ofiary w ludziach?

W społecznej świadomości zbiorowej Ukraińców nie ma rozdziału na okres przed 1944 r. i później. Tam naprawdę nie ma miejsca na wyodrębnienie okresu kolaboracji OUN z Niemcami i późniejszego okresu walki UPA przeciwko władzy sowieckiej. Ale rzeź Wołynia - to rzeczywiście jeszcze jeden skomplikowany moment w historii Ukrainy. Mam wielu znajomych wśród polskich historyków, w prywatnych rozmowach oni stale przypominają, a ja sam pochodzę z Wołynia, z Polesia, że oto tutaj Ukraińcy zamęczyli wtedy tak wielu Polaków.

Regnum News: Przypomnijmy przyjętą w Polsce rezolucję w sprawie ludobójstwa w Wołyniu, rezolucje takie nadal są uchwalane przez lokalne Sejmiki Wojewódzkie...

Polityka historyczna w Polsce w czasach władzy braci Kaczyńskich była nie mniej kontrowersyjna niż polityka historyczna prezydenta Juszczenki. Ja w ogóle jestem przeciwny używaniu historii do celów politycznych, jestem przeciwny jej instrumentalizacji. Ale w społeczeństwach, takich jak polskie i jeszcze w większym stopniu ukraińskie, politycy w ogóle powinni zapomnieć o historii. Wydaje mi się, że prawdopodobnie tą drogą będzie starała się podążać Partii Regionów. Myślę, że jeśli Partii Regionów lub jej doradcom politycznym uda się przesunąć historię nawet nie na drugi, lecz na piąty plan, to będzie to jedno z najważniejszych osiągnięć partii, dlatego, że historią, powtórzę to jeszcze raz, powinni zajmować się historycy. Oczywiście, wewnętrzna debata w społeczeństwie ukraińskim będzie kontynuowana, ale w każdym przypadku historia, wydarzenia historyczne, nie mogą zostać "akredytowane" przy jakiejkolwiek władzy, to znaczy, że historii nie należy pisać, uznawać, czy jeszcze interpretować odgórnie dekretami, tak jak to robił Juszczenko. Zawsze się takim praktykom sprzeciwiałem, pisałem artykuły, bo to nie tylko jest szkodliwe, to jest zabójcze dla społeczeństwa ukraińskiego.

I znowu, pamięć. Pamięć - to nie o wojnie w 1812 roku. Pamięć ma konkretne odniesienie, jest namacalna. Kształtuje się pod wpływem różnorodnych czynników: może to być telewizja, być może książka, może być podręcznik, może być profesjonalna, jako u historyka, ale najczęściej jest ona przekazywana w rodzinie - to, o czym mój dziadek z babcią opowiadali, o czym ojciec z matka rozmawiał, odkłada się w głowie dziecka i on rośnie z nią, ona staje się częścią jego tożsamości i nie powinna być zmieniana. Zmiana pamięci może być tylko sprawą dobrej woli - nauczyć się czegoś nowego i, być może, niektóre wydarzenia przeżyć inaczej. Tak kształtuje się pamięć, pamięć historyczna.

Regnum News: Więc Ukraina ma szansę na wspólną pamięć?

Ma. Ale powinniście zrozumieć, Ukrainie nie należy szukać jakichś pozytywnych przykładów w przeszłości i próbować jednoczyć ją wokół tych przykładów, tak samo, jak niepotrzebne jest skupianie się na negatywnych aspektach. Wydaje mi się, że jak przeminą te historyczne bachanalia w mediach, zwłaszcza w rozgrywkach politycznych, wtedy będziemy mogli porozmawiać o stworzeniu pewnego rodzaju wspólnej pamięci, nawet, być może, uda sie podjąć kwestię policzenia liczby ofiar.

Regnum News: Ale podręczniki historii wciąż są przepisywane, być może jeszcze nie po raz ostatni?

Nie zostaną przepisane. Nie zdążą. Obecny minister edukacji Dmitrij Tabacznik - jest dyletantem w dziedzinie historii, choć ma tytuł doktora. On jest efektownym propagandzistą, agitatorem, konsultantem politycznym, nawet nie wiem, kim jeszcze, ale w żadnym przypadku nie jest historykiem. I wszystkie jego wypowiedzi przeczą temu, że jest historykiem.

Zmierzam do tego, że ukraińscy historycy powinni pisać o przeszłości otwarcie, nie ukrywając tego, co im się nie podoba lub potwierdzając tylko te fakty, które oni uważają za słuszne. W jaki sposób ja sam zdobyłem moją wiedzę historyczną? Zawsze słyszałem od swoich bliskich, że u nas (na Wołyniu) zabijano Polaków podczas II wojny światowej. Polacy byli na tym terytorium w mniejszości. Nie było żadnego takiego antagonizmu w stosunku do nich, tak samo jak i do innych narodowości, nie było, na przykład, w mojej miejscowości. Ale istniał od zawsze głód ziemi i nie tak odległa była polityka polskiego państwa, która polegała na przysyłaniu tutaj tzw "osadników", otrzymujących ziemię nieodpłatnie za zasługi na rzecz państwa polskiego. I to było traktowane jako wtargnięcie obcych w tradycyjne społeczeństwo. Z drugiej strony, niektóre polskie osiedla istniały tu od wieków, dlatego ich mieszkańcy odrzucali wezwania OUN do opuszczenia ukraińskiego terytorium etnicznego. Oni uważali ten kraj za swoją ojczyznę.

Na Wołyniu i na zachodnim Polesiu poziom ukraińskiej świadomości narodowej był w rzeczywistości mizerny, jeśli mówimy o latach 20-ych - 30-ych ubiegłego wieku. Oczywiście, poziom ten nieznacznie wzrósł dzięki oficerom Petlury, których po porozumieniu z Piłsudskim tam wysłano jako ludowych nauczycieli i oni "pracowali" w szkołach. Oczywiste jest, że oficerowie ci byli nosicielami ukraińskiej świadomości narodowej na wysokim poziomie, którą częściowo udało się zaszczepić miejscowej ludności. Ale petlurowscy oficerowie nie byli nastawieni wrogo wobec Polaków. Były jakieś, być może, antyrosyjskie nastawienia, tak - ale w nich nie było nic antypolskiego. I tu odkrywamy fenomen, że ludność nagle powstaje i faktycznie wyrzyna te polskie enklawy, które istniały na jego terytorium. Według opowiadań mojej rodziny było mniej więcej tak: Polacy w niczym nie różnili się od Ukraińców, tylko tyle, że chodzili do kościoła, ale nawet mówili tym samym językiem - mieszanym, jednak za Polakami zawsze stało państwo polskie, ono ich wspierało, ochraniało i praktycznie cały czas demonstrowało ich wyższość nad miejscową ludnością, jako ludzi lepszego gatunku, jako posiadaczy wysokiej kultury, jak nosicieli idei państwowej. Czyli pielęgnowało w nich poczucie, że są oni kolonistami, a ci tutaj - to tubylcy. Z drugiej strony, ukraiński lumpen - proletariat też tam był, nazywano ich "niegospodarze", oni zawsze byli biedni, także w czasach sowieckich.

Regnum News: Więc, okazuje się, że rzeź wołyńska była w pewnym sensie rewolucją społeczną?

To nie była rewolucja społeczna, po prostu ten ukraiński lumpen - proletariat atakował Polaków, aby przejąć ich majątki. I to rozpoczęło się zaraz po tym, jak Polacy stracili ochronę swojego państwa.

Regnum News: Więc na początku nie było tam ideologii?

Na poczatku ideologii nie było, ponieważ z jednej strony byli Polacy, którzy mieszkali bogato, a z drugiej - ten lumpen - proletariat, który zawsze był biedny. Ten konflikt był pierwotnie rabunkowy, tylko dla wzbogacenia się, do zagarnięcia własności, ale gdy przekroczył pewne granice, gdy osiągnął wielką skalę, nabrał cech konfliktu ukraińsko-polskiego. Chociażby na szczeblu lokalnym, odbywało się to w następujący sposób: zbierali się w nocy, wieszali Polaka i ograbiali jego domu. Dla przykładu, opowiadają w naszej wsi, jeden dokądś pojechał, zamordował polską rodzinę i przywiózł całą furmankę rzeczy, a kiedy rozładowywali, tam leżały zakrwawione poduszki. Jaka u takiej osoba może być ideologia? Żadna!

Poziom świadomości narodowej wśród ludności ukraińskiej był bardzo niski. Nawet w polskim spisie ludności oni przedstawiali się jako "tutejsi", czyli miejscowi, nie określając swojej narodowości, ponieważ nie odgrywała dla nich żadnej roli. Jeśli pytano zwykłego przeciętnego wieśniaka, kim jesteś, on odpowiadał: "Jestem prawosławny" lub "jestem tutejszy, miejscowy". A już potem mówił: "Ruski", to znaczy Ukrainiec lub "Poleszuk" Istnieje wiele takich lokalnych identyfikacji, jednak narodowa - nie była dominująca w tym czasie.

Ale interpretowanie tego konfliktu jak takiej sobie wołyńskiej "rabacji" byłoby błędem. Kiedy OUN zauważyła masowość faktów prześladowania Polaków przez miejscową ludność, nie mogła nie wykorzystać sytuacji i nie stanąć na czele tego ruchu, nadając mu charakter zorganizowany i dostarczając ideologicznej podstawy w postaci integralnego nacjonalizmu ukraińskiego. Od tego momentu OUN ponosi pełną odpowiedzialność za masakrę dokonaną na cywilnej ludności polskiej. I nawet nie biorąc pod uwagę "zwierciadlanych" "odwetowych" działań polskiej Armii Krajowej, należy zauważyć, że Polacy również nie byli takimi bezbronnymi owieczkami. Jednak wszystko to nadal nie zdejmuje z OUN odpowiedzialność za faktyczne organizowanie czystek etnicznych na terytorium Wołynia.

Regnum News: Nie jest tajemnicą, że w tamtych czasach na tym terenie wyrżnięto tak wielu Żydów...

To jest trochę inna historia.

Regnum News: W tym przypadku główną rolę odegrał również czynnik korzyści materialnej?

To jest jeszcze bardziej skomplikowane. W odniesieniu do Żydów, Wołynia i Polesia, Niemcy rozpoczęli zabijanie ich już w 1941 roku. Oznacza to, że zagłada Żydów na tym terytorium nastąpiła w ramach nazistowskiej polityki eksterminacji ludności żydowskiej. Żydzi ci byli bardzo biedni, ich nie można porównać, na przykład, z Żydami z Besarabii, Odessy, a nawet z Galicji. Były to całkiem zwyczajni biedni ludzi, którzy nie unikali pracy fizycznej. Zapisałem wspomnienia swoich bliskich o tym, jacy Żydzi mieszkali w naszej wsi, oni pamiętali ich nazwiska, znali ich historię, wiedzieli, jak oni umierali. Starzy ludzie, kiedy opowiadali o mordowaniu Żydów, płakali. Z całą pewnością mieli wielkie współczucie dla tych ludzi, ponieważ oni nie odróżniali się niczym. Cóż, tam Rachel prowadził sklep, ale w sklepie były tylko śledzie, igły, nici i naparstki. Dlatego też nie było nawet konfliktu społecznego, a narodowościowego tym bardziej, ponieważ wszystkie te osoby nie posiadały wysokiego stopnia świadomości narodowej.
Po wkroczeniu Niemców, ja podkreślam to cały czas, ja czytam niemieckie monografie i publicystykę, w której występuje bardzo negatywna tendencja. Na przykład jeden z niemieckich historyków napisał, że niemieccy oficerowie "pozwolili" przeprowadzić Ukraińcom pogrom we Lwowie. To tak, jakby, aby postawić człowieka na głowie! Ja nie uważam nacjonalistów ukraińskich za świętych, zwłaszcza w Galicji lub we Lwowie w czasie pogromu w 1941 roku. Bez wątpienia, policja OUN spędzała, dostarczała Żydów do więzienia, tam, gdzie miał miejsce pogrom i jest to fakt, Ukraińcy w pogromie, oczywiście, udział brali. Ale Ukraińcy w ogóle, jestem o tym przekonany, nie byli inicjatorami i twórcami polityki niszczenia narodu żydowskiego.

Część OUN, który sympatyzowała z narodowym socjalizmem, wierzyła, że z pomocą wielkiej niemieckiej machiny wojennej będą mogli wywalczyć swoje państwo. Oznacza to, że politycznie nie byli oni wystarczająco wykształceni. Albo deklarując akt odrodzenia państwa ukraińskiego - nie rozumieli, że zostaną natychmiast aresztowani. Wskazuje to na brak zrozumienia, nieadekwatność oceny, co dzieje się wokoło. Mieli tylko pozytywne doświadczenia życia razem z Austryjakami i Niemcami. Nawet Żydzi, którzy mieszkali we Lwowie, nie mogli zrozumieć, jak ci dawni, szlachetni austriaccy oficerowie armii królewskiej mogli stać się takimi potworami, jakimi stali się oni w czasie II wojny światowej. Ale Ukraińcy prawdopodobnie patrzyli na to mniej więcej tak: Niemcy - to jedyna siła, która może wypędzić stąd Związek Radziecki, zniszczyć system komunistyczny, a my razem z nimi zdobędziemy całą Ukrainę, zjednoczymy się i będziemy żyć w wielkim państwie. Takie przekonania dominowały. Co się tyczy bezpośrednio OUN, ja uważam, że oni nie tylko podziwiali doktrynę faszyzmu w wariancie typu "Mussolini", oni sami byli profaszystowscy, o czym świadczą niektóre ich dokumenty partyjne, niektóre organizacyjne...

Regnum News: Zarówno OUN (b) i OUN (m)?

Zdecydowanie tak. "M" - melnykowcy - to ci, którzy nawet nie próbowali ukrywać faktu swojej kolaboracji. Banderowcy - rewolucyjne skrzydło, które stosowało taktykę terroru wobec wszystkich narodowych wrogów - wewnętrznych i zewnętrznych - te wszystkie mordy i tak dalej. O tym nieprzyjemnie myśleć, ale historycy powinni być szczery - OUN (b) eskalowało napięcie w taki sposób, aby doprowadzić je do poziomu krytycznego dla Ukraińców. Wiedzieli, byli przekonani, że doprowadzenie sytuacji do skrajnego punktu może spowodować narodową rewolucję. Po prostu nikt nie pozostanie wtedy obojętny. Dlatego na tych, którzy świadomie współpracowali z państwem polskim, na przykład na powszechnie znanego dyrektora Babija, wydawali wyrok śmierci i mordowali. Już w latach 30-tych Ukraińcy mordowali Ukraińców! I te ofiary, aby być uczciwym, absolutnie nie zasłużyły na swój los.

Regnum News: To było rzeczywiste ludobójstwo?

Czytałem o 40 lub 45 zabitych z takiej motywacji, ale, rozumiecie, to bardzo ważne symboliczne fakty. W odniesieniu do dalszych wydarzeń, w 1944 roku i następnych latach, widzimy jeszcze bardziej straszny obraz, teraz już wiele materiałów zostało opublikowanych. Podczas gdy wcześniej było tylko kilka takich sporadycznych ataków na wrogów, czyli tych, którzy nie podzielali ich ideologii, itp., to w 1944 roku Służba Bezpieczeństwa OUN dokonała bardzo wielu aktów terroru. Właśnie teraz w Drohobyczu wydano niewielką książkę "Zbiór dokumentów na temat działalności Służby Bezpieczeństwa OUN" i ona mnie poraziła, ponieważ zobaczyłem liczbę, ilu oni zabili współpracowników NKWD a ilu spośród cywilnej ludności.

Regnum News: Jak wielu?

Oczywiście, sprawa dotyczy innego okresu czasu, ale dziesiątki razy więcej...

Regnum News: Na rzecz ludności cywilnej?

Na rzecz ludności cywilnej. Był po prostu tragikomiczny przypadek, gdy młoda dziewczyna poszła do znajomej Polki, wzięła od niej przepis na tort lub ciasto i została oskarżona o współpracę z Polakami. A major NKWD, który podróżował wraz z jednym żołnierzem lub w ogóle bez ochrony i Służba Bezpieczeństwa OUN wiedziała, gdzie nocował, z kim rozmawiał, więc poszli i zabili jednego, drugiego, trzeciego, ale sam major pozostał przy życiu. Chociaż, oczywiście, prościej byłoby zabić jego, aby on nie zastraszał ludności cywilną i nie nakłaniał jej do współpracy.

Ale logika była inna - trzeba było wywołać trwogę, aby ludzie po prostu bali się współpracy z władzami sowieckimi. A to przecież nie było możliwe, ponieważ reżim sowiecki przyszedł, by pozostać na długo, i to było oczywiste. I terror Służby Bezpieczeństwa OUN, nie mówię OUN, ale właśnie Służby Bezpieczeństwa, oni już swoich zabijali, ciągle przeprowadzali czystki, byli przekonani, że NKWD już wprowadziło wśród nich swoich agentów ! Pracownicy rad sołeckich, przewodniczący i tak dalej stali się pierwszymi ofiarami Służby Bezpieczeństwa OUN.
Ale jest jeszcze jedna rzecz. Kiedy w 1939 roku w te regiony wojska radzieckie wkroczyły po raz pierwszy, Ukraińcy z Armii Czerwonej, obywatele Związku Radzieckiego, nie czynili absolutnie żadnych gestów solidarności z miejscową ludnością. Uważali siebie za wyższą kategorię ludzi: no bo oni są komunistami a społeczna tożsamość jest bardziej postępowa niż świadomość narodowa. Przecież co do tożsamości narodowej w wydaniu sowieckim przeważał pogląd, że to już przeżytek i nie mają znaczenia żadne korzenie, znacznie ważniejsza była tożsamość społeczna! Nosiciele sowieckiej tożsamości społecznej nie rozumieli "ciemnych i zacofanych" nacjonalistów.

Pierwsza fala represji wobec Polaków - urzędników i wojskowych, bogatych Żydów - była zrozumiała, bo przecież władza sowiecka powinna pokazać, że ona wyzwoliła "braci z zachodniej Ukrainy". Otwarto ukraiński uniwersytet we Lwowie, wszystkie napisy w mieście był teraz w języku ukraińskim, nauczanie w szkołach ponownie w języku ukraińskim. To było naprawdę ukrainizacja, bo dla władzy sowieckiej było ważne, by pokazać, że powód wprowadzenia wojsk do Polski była właśnie taki - wyzwolenie Ukraińców. I władza musiała być sowiecka w treści, ale ukraińska w formie. Można znaleźć wiele różnych świadectw, gdy rozstrzeliwali lub okaleczali w więzieniach miejscowych Ukraińców, ale nazwiska oficerów NKWD często kończyły się "-enko" to znaczy, że oni również byli Ukraińcami, tylko wschodnimi.
Z drugiej strony, jest jeszcze jeden niuans. Od 1944 roku władze sowieckie zaczęły w te regiony przysyłać nauczycielki ze Środkowej i Wschodniej Ukrainy i OUN, w szczególności Służba Bezpieczeństwa OUN, traktowała je jako agentki, które miały szerzyć wśród mas "komunistyczną sowiecką zarazę", i je, te dziewczęta, zwyczajnie mordowała. Tu zostały zamordowane, a propaganda sowiecka nagłaśniała te fakty bardzo mocno, aby pokazać, jak banderowcy mordują Ukraińców, zza węgła, w plecy. Oczywiście, to straszne, nie ma i nie może być usprawiedliwienia dla tych wszystkich morderstw, a sowiecka propaganda nie była głupia, ona spełniła swoje zadanie. Tak więc wszyscy dowiedzieli się o męczeńskiej śmierci nauczycielek, o zamordowanych wschodnich Ukraińcach i okazało się, że zachodni Ukraińcy tacy właśnie są - źli.

A w "zachodniej" świadomości zbiorowej to własnie wschodni Ukraincy poddawali ich torturom w latach 1939 - 1940, zsyłali na Syberię, dlatego nie było dla nich żadnego współczucia. Na przykład, czyjaś rodzona siostra babci przyjechała na Zachodnią Ukrainę i tam zginęła z rąk banderowców. Takich rodzinnych historii nie uda się w żaden sposób usunąć, zawsze pozostaną żywe. Dlatego uważam, że każdy konkretny przypadek należy zbadać indywidualnie i aby mógł być wykorzystany do badań historycznych, to powinny być przeprowadzone poważne badania, w których, mówiąc obrazowo, zostaną wzięte pod uwagę wszystkie aspekty, i pierwszy, i drugi i trzeci, i to wszystko, o czym my dzisiaj mówimy. W przeciwnym razie, jeśli uwzględnimy jeden aspekt, ale nie uwzględnimy drugiego i trzeciego, nic z tego nie będzie. Wtedy nikt nie znajdzie swojej prawdy, bo każdy w historii będzie miał swoją własną, inną prawdę.

Na przykład, mój wujek był w UPA. A mój dziadek miał swój własny duży folwark. Miał trzech synów i dwie córki, jedna z nich - moja mama. W 1944 r. jego synów wcielono do armii sowieckiej na froncie. Wujek Paweł (starszy) i wujek Wiktor poszli na front. Wujek Paweł zakończył wojnę w Królewcu, miał Order Czerwonej Gwiazdy, medal "Za Odwagę", czyli był prawdziwym sowieckim weteranem - frontowcem. A przedtem służył w armii polskiej w 1939 r., na piechotę wrócił spod Bydgoszczy, kiedy rozbito wojska polskie. W 1941 roku ponownie został zmobilizowany. Im nie dano broni, nie dali niczego, po prostu pędzono jako mięso armatnie, a pod Biełokorowiczami podczas niemieckiego nalotu on i jego znajomy uciekli, i znowu dwa tygodnie wracał pieszo. W 1944 r. został ponownie powołany do wojska, a następnie stał się wielkim weteranem. Oto trzy sceny z jego życia.

Wujek Wiktor walczył w 1944 roku. Nie miał żadnych wielkich nagród, ale również uważał się za weterana. Trzeci, najmłodszy, Leon, kiedy wieźli go do punktu rekrutacyjnego, w środku lasu wyszli banderowcy i powiedzieli: albo idziecie z nami, albo zostajecie tutaj martwi. Oczywiście, wszyscy wstali i poszli do lasu. A sytuacja była taka: z lasu nie można było odejść, bo banderowcy pozabijają ich rodziny. Pozostawać w lesie - to zdawać sobie sprawę z tego, że nie masz żadnych perspektyw, zostanie zabity prędzej czy później. Więc on wybiera taką możliwość, że zostanie zabity.

Jak to wyglądało: duży folwark mojego dziadka, przyszli banderowcy, jedzą obiad. Wiedzą, że syn mojego dziadka - jest jednym z nich. Dziadek idzie na zewnątrz i widzi, że jedzie na koniu oficer NKWD. Jak podjechał, dziadek mówi mu: uciekaj, tutaj czeka cię śmierć! Ten zawraca się i leci galopem jak najdalej stąd. Dziadek wrócił do pokoju i powiedział, że był tu oficer NKWD i że on uprzedził go, aby stąd uciekał. Banderowcy dziadka trochę pobili, poturbowali, ale nie zabili, wiedząc, że jego syn - jest jednym z nich. Zdenerwowani, wstali się i oddalili się w las. I dlaczego mój dziadek tak postąpił? Gdyby nie ostrzegł oficera NKWD, ten zostałby zabity na podwórzu przez banderowców, a wieczorem przyszliby żołnierzy NKWD i rozstrzelaliby całą rodzinę, nawet na Syberię nie wysyłaliby. Po prostu by zabili! A gdyby on nie powiedział banderowcom, że uprzedził oficera NKWD, to oni by pozostali, oficer sprowadziłby swoich żołnierzy, którzy wystrzelaliby banderowców, a następnie przyszliby z lasu inni banderowcy, którzy wyrżnęliby całą rodzinę dziadka. To znaczy, że oni byli zakładnikami.

Trudno mi mówić o ideologii. I tak, kiedy słyszę propagandę OUN w XXI wieku, czuję się okropnie, bo, dobrzy ludzie, albo macie pusto w głowach, albo jesteście skończonymi cynikami! Wszystko musi być przeanalizowane! Tak dogłębnie, aby wszystkie te ideologie zostały zniszczone z korzeniami, żeby nie było miejsca ani dla nacjonalistycznej propagandy z takimi piruetami w przeszłość, do czasów OUN, do uwielbienia faszyzmu, ani do wysławiania Stalina, Wielkiego Sowieckiego Zwycięstwa, ponieważ nie było to żadne zwycięstwo, lecz maszynka do mięsa, całkowita zagłada ludzi.


Oczywiście, uwolnić świat od faszyzmu - szlachetny cel. Ale w rzeczywistości cel był inny - narzucić swój ustrój społeczny jak największym terytoriom, zdobyć te terytoria i je kontrolować, przekształcając je w komunistyczne. Jeśli mówimy o Wielkim Sowieckim Zwycięstwie, to te rzeczy powinny być prezentowane razem, jak wiele ofiar, jak wiele tych przyfrontowych oddziałów strażniczych, rozstrzeliwań i zabójstw. Lub stosunek do weteranów. Na przykład, jest niepokojące, że wyszło z obiegu słowo "frontowiec". I znikło świadomie, celowo, zaczęło zanikać już w epoce Breżniewa. Ci ludzie, którzy żyją i teraz jako weterani, przecież znaczna część z nich nie była na froncie, a frontowcy po wojnie umierali od ran lub byli już w złym stanie zdrowia. Oni prawie wszyscy szybko odeszli z tego świata. Na pewno są i tacy, którzy żyli przez dłuższy czas (mój wujek - frontowiec dożył 86 lat) i nadal jeszcze żyją, ale przede wszystkim weterani to teraz byli żołnierze struktur policyjnych, którzy kontrolowali, nie pozwalali się wycofać, strzelali w plecy. I w każdym przypadku należy to rozważyć, ponieważ w naszym społeczeństwie, jak już wspomniałem, nie mamy prawa ani na zbyt uogólniające, ani kategoryczne stwierdzenia.

Źródło: http://www.regnum.ru/news/polit/1329328.html

#60:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пт Окт 22, 2010 1:16 am
    —
W Charkowie otwarto wystawę dokumentalną "Ukraińscy Sprawiedliwi. "Rzeź wołyńska": ofiary OUN-UPA".

19 października 2010 r. o godzinie 17:30 w konferencji prasowej przeprowadzonej podczas otwarcia wystawy wzięli udział: poseł do parlamentu Ukrainy, Przewodniczący Rady Wszechukraińskiej organizacji społecznej "Ruch Obrony Prawa "Rosyjskojęzyczna Ukraina" Wadim Kolesniczenko, Przewodniczący Charkowskiej Obwodowej Administracji Państwowej (dalej - ChOGA) Michaił Dobkin, Zastępcy Przewodniczącego ChOGA Jewgenij Sawin i Jurij Sapronow, Przewodniczący Charkowskiej Rady Obwodowej Siergiej Czernow, poseł do parlamentu Ukrainy Wiktor Korż, profesor, kandydat nauk historycznych, dyrektor Centrum historii miasta Charkowa, Siergiej Kudełko.

Prezentując wystawę, Wadim Kolesniczenko zaproponował mieszkańcom i odwiedzającym miasto Charków zapoznanie się z fotografiami i dokumentami, które odzwierciedlają wydarzenia z 1943 roku na zachodniej Ukrainie i częściowo w Polsce. "Obywatele Ukrainy muszą poznać prawdę o tych wydarzeniach. Zdaniem ekspertów w tym czasie przy użyciu najbardziej barbarzyńskich metod zostało wymordowanych od 100 do 200 tysięcy Polaków, Żydów, Rosjan"- powiedział poseł do parlamentu Ukrainy.



Wadim Wasylewicz przypomniał pryncypialne stanowisko organizatorów wystawy: "Nie obwiniamy nikogo, dajemy ludziom możliwość zapoznania się z tragicznymi wydarzeniami, które miały miejsce w 1943 roku. Wnioski każdy wyciągnie sam, ale teza, że nie mamy prawa pisać historii II Wojny Światowej na nowo, powinna na zawsze pozostać w naszych sercach" - podkreślił.

Zdaniem Przedstawiciela Przewodniczącego Rady Wszechukraińskiej organizacji społecznej "Ruch Obrony Prawa "Rosyjskojęzyczna Ukraina", wystawa po raz kolejny pokazuje, że "Ukraina dla Ukraińców" - to nacjonalistyczno-faszystowska idea, która jest nie do przyjęcia dla Ukrainy, ani dla ludzi dobrej woli w ogólności, ponieważ przeważająca liczba mieszkańców Ukrainy uważa, że powinniśmy żyć w pokoju, współpracy, niezależnie od języka i religii.

W swoim przemówieniu Wadim Kolesniczenko podziękował przewodniczącemu ChOGA Michaiłowi Dobkinowi i pełniącemu obowiązki burmistrza Charkowa Giennadijowi Kernesowi za to, że wykazali się obywatelską postawą i zaprosili wystawę do Charkowa. W ten sposób dokonuje się bardzo ważna sprawa - sprawiedliwość historyczna.



Michaił Markowicz Dobkin, Przewodniczący ChOGA, przyłączył się do słów Wadima Kolesniczenko, że otwarcie wystawy dokumentalnej "Ukraińscy Sprawiedliwi. "Rzeź wołyńska": ofiary OUN-UPA" w głównym teatrze stolicy Słobożanszcziny ma ogromne znaczenie dla mieszkańców Charkowa.

"Nikt nie ma prawa zatajać prawdy o działaniach bojówkarzy UPA, nikt nie ma prawa zrównywać ich z żołnierzami, którzy wyzwalali i nasz kraj, i Europę, oddawać im honory wojskowe, ukrywać ich zbrodnie, które pociągnęły za sobą śmierć dziesiątków tysięcy ludzi.

Tragedia, przerażenie, cierpienia niewinnych ludzi nie powinny pójść w zapomnienie z powodu decyzji jakiegokolwiek polityka, chwilowo będącego przy władzy, nie mogą być wykreślone z pamięci rodzin, pokoleń, całych narodów.

Wystawa - to niepowtarzalna okazja dania udokumentowanego, historycznie udowodnionego odporu tym, którzy wciąż próbują mówić, że Ukraina jest tylko dla Ukraińców i dla innych nie ma w niej miejsca. Bardzo się cieszę, że wystawa pojawiła się w Charkowie, i jestem absolutnie przekonany, że przyniesie to ogromne korzyści dla naszego społeczeństwa" - powiedział szef obwodu podczas konferencji prasowej.

Przewodniczący ChOGA dodał także, że dla uczniów klas od 9 do 11 organizowane będą wycieczki dla zapoznania się z materiałami wystawy. "Dołożymy wszelkich starań, aby wystawę obejrzeli najważniejsi mieszkańcy miasta Charkowa - młodzież w wieku szkolnym. My nawet w najtrudniejszych czasach prowadziliśmy specjalną pracę wychowawczą. Przyprowadzimy tu uczniów z miasta Charkowa i z okolicznych rejonów obwodu charkowskiego, aby dzieci ucząc się historii według szkolnych programów nauczania, mogły wyciągnąć samodzielnie wnioski, żeby mogły zrozumieć, jak ciężkie były lata czterdzieste i pięćdziesiąte ubiegłego wieku "- powiedział.

"Ta wystawa jest potrzebna zarówno dla starszego pokolenia, jak i dla młodzieży. Ona jest niezbędna dla przemyślenia wszystkiego, co wydarzyło się w naszej historii. Na podstawie tych zdjęć i dokumentów możemy wyciągnąć wnioski z tego, co wydarzyło się w tych strasznych latach. Historii się nie da zmienić, jakakolwiek by ona była. Musimy szanować naszych ojców, dziadów, musimy zrozumieć, w jakich warunkach żyli. Jestem pewien, że w pierwszej kolejności młodzież doceni ich wysiłek i te ofiary, które poniosły starsze pokolenia po to, żebyśmy mieli możliwość spokojnie żyć i budować nowoczesne państwo" - zakończył oficjalną część otwarcia wystawy dokumentalnej "Ukraińscy Sprawiedliwi. "Rzeź wołyńska": ofiary OUN-UPA"
Przewodniczący Charkowskiej Rady Obwodowej Siergiej Czernow.

Kandydat nauk historycznych, profesor, dyrektor Centrum historii miasta Charkowa, Siergiej Michajłowicz Kudełko oprowadził gości i przedstawicieli mediów zapoznając ich z materiałami wystawy.



Informacje na temat wystawy dokumentalnej fotograficznej "Ukraińscy Sprawiedliwi. "Rzeź wołyńska": ofiary OUN-UPA".

Na wystawie prezentowane są dane statystyczne, tabele, fotokopie oryginalnych zdjęć i dokumentów z polskich archiwach państwowych i prywatnych kolekcji. Zbiór ponad 4.000 dokumentów i map potwierdza fakty ludobójstwa i zbrodni przeciwko ludzkości popełnionych przez OUN-UPA przeciwko ludności ukraińskiej, polskiej, żydowskiej, rosyjskiej i romskiej.

Wystawa ta jest pierwszą tego typu wystawą na Ukrainie, która stwarza okazję do poznania prawdy o tragicznych wydarzeniach "rzezi wołyńskiej" na podstawie dokumentów archiwalnych i wspomnień naocznych świadków.

Z materiałami wystawy mieli już okazję zapoznać się mieszkańcy i goście miasta w Kijowie (12 000 osób), Ługańsku (5 000 osób), Zaporożu (8 000 osób), Odessie (7 000 osób), Mikołajewie (7 000 osób), Sewastopolu (9 000 osób), Jałcie (5 000 osób).

Po ekspozycji w mieście Charkowie wystawa będzie eksponowana we Lwowie, Łucku, Dniepropietrowsku, Doniecku, Symferopolu i innych miastach. Wystawa jest organizowana przez Wszechukraińską organizację społeczną "Ruch Obrony Prawa "Rosyjskojęzyczna Ukraina" i Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów (Polska).

Od 19 do 26 października 2010 r. w pomieszczeniach Charkowskiego Narodowego Akademickiego Teatru Opery i Baletu imienia Łysenko (ulica Sumska 25) będzie eksponowana wystawa dokumentalna "Ukraińscy Sprawiedliwi. "Rzeź wołyńska": ofiary OUN-UPA"

Wystawa będzie czynna w godzinach od 10:00 do 17:00.

Źródło: http://r-u.org.ua/politika/2677-harkov.html

#61:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Сб Окт 30, 2010 6:41 pm
    —
Referat prezesa SUOZUN na konferencji w Warszawie 26.10.2010 r.

Szanowny Panie Przewodniczący pozwolę sobie pozdrowić i powitać zaproszonych uczestników na dzisiejszą konferencje każdego z osobna.

Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu zwraca się z uprzejmą prośbą do organizacji kresowych i kombatanckich o upamiętnienie sprawiedliwych Ukraińców, którzy z narażeniem życia w różny sposób udzielali Polakom pomocy, zagrożonym ludobójczą działalnością Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i formacji przez nią zorganizowanych.

Pamięć pomocy ukraińskich przyjaciół jest szczególnie żywa wśród tych członków Stowarzyszenia, którzy sami, bądź ich rodziny znalazły się w bezpośrednim zagrożeniu i często dzięki pomocy Ukraińców uratowali życie.

Najlepszą formą upamiętnienia będą „Ogrody Sprawiedliwych Ukraińców Wśród Narodów Świata”. Uważamy, że zbiorowym wysiłkiem organizacji kresowych i kombatanckich oraz dzięki pomocy organizacji samorządu terytorialnego ta idea stanie się rzeczywistościa.

Polska w XX wieku doświadczyła wielu okrutnych wydarzeń, jakie miały miejsce podczas drugiej wojny światowej, kiedy byliśmy prześladowani przez Niemcy hitlerowskie, stalinizm, a w szczególności przez ludobójcze organizacje ukraińskich nacjonalistów, którzy mordowali od niemowlęcia do starca, nie tylko ludność polską, ale i żydowską, ormiańską, czeską i rosyjską.

My, świadkowie tamtych wydarzeń, oraz nasi potomkowie z wdzięcznością przyjmujemy bohaterskie akty pomocy ze strony osób narodowości ukraińskiej, która nie utożsamiała się z faszystowską OUN – B. W tym też celu pragniemy zorganizować i urządzić ogród we Wrocławiu, lub w innych miastach, poświęcony pamięci i czci Sprawiedliwych, którzy nas ratowali.

Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów w ramach swojej działalności ustaliło dziesiątki nazwisk Ukraińców, którzy informowali Polaków o niebezpieczeństwie ze strony banderowskich ludobójców. Na ten temat została wydana też książka Sprawiedliwych przez Instytut Pamięci Narodowej, w której zawarte są nazwiska osób, które chcemy uczcić symbolicznym drzewkiem sprawiedliwych.

Jako że na Ukrainie po 1990 roku nacjonaliści ukraińscy przyjęli taktykę wypierania się swoich czynów i zaczęli stosować różne kłamstwa i przeinaczenia, aby w opinii światowej oczyścić się ze zbrodni ludobójstwa dokonanej na bezbronnej ludności polskiej. Zorganizowali i rozwinęli, przy pomocy specjalistów od dezinformacji szeroką kampanię kłamstw, przeinaczeń i oszczerstw, której celem jest wybielanie ich historii, przesunięcie winy z kata na swoją ofiarę i uchronienie zbrodniarzy od odpowiedzialności.

Takim przykładem może być też praca Bohdana Zubenki wydana w 1998 we Lwowie pt. "Polska i Ukraina". Na 108 stronach autor dokonuje przeglądu wydarzeń całego tysiąclecia. Wytyczając granice ukraińskich ziem etnicznych, na str 10 stwierdza, że Polska obecnie okupuje 19.500 km kwadratowych ukraińskiego terytorium. Publikacja Zubenki bije rekordy ukraińskiej nienawiści, oskarża państwo polskie i Polaków o wszelkie możliwe zbrodnie. Opisuje, że tysiąclecie stosunków to nieustanna zaborczość, prześladowania narodowe i religijne, rabunki, gwałty oraz zbrodnie dokonane przez Polaków, a główną przyczyną klęski armii Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej w 1919 r. to "zastosowanie przez Polaków broni bakteriologicznej. Epidemia tyfusu zniszczyła kwiat ukraińskiego wojska. Wybuchła na styku z armią Hallera przybyłą z Francji. Związki tyfusu zostały wykradzione z Instytutu Pasteura w Paryżu". Jako motto i uzasadnienie swych poglądów, Zubenko cytuje słowa nacjonalisty Michnowskiego: "Ten naród, który nie czuje nienawiści do swoich gnębicieli, stracił moralne wyczucie i już nie jest zdolny bronić swoich praw wśród innych narodów, musi umrzeć i nie będzie jego imienia w księdze życia. Kto nie broni się, na tego napadają i pożerają."

Jeśli za rządów Prezydenta Wiktora Juszczenki głosiło się taką teorię i hasła promujące organizacje OUN / UPA i dla przywódców tych organizacji budowało się pomniki, nazywało się ich imieniem ulice oraz skwery w różnych miastach i wsiach, to nic dziwnego, że część społeczeństwa o orientacji probanderowskiej w to uwierzyła. Wiktor Juszczenko wykorzystując tę sytuację pod koniec swojej kadencji prezydenckiej wydał dekret nadania Bohatera Ukrainy Stepanowi Banderze, przywódcy ludobójczej organizacji OUN – UPA. To uhonorowanie jest upokorzeniem nie tylko obywateli ukraińskich, ale i dla sąsiednich krajów, których obywatele doznali najokrutniejszego ludobójstwa ze strony tego przywódcy.

Działacze OUN, wśród których był Stepan Bandera, już w 1929 r. podjęli decyzję o usunięciu wszystkich Polaków z terenów uznanych wg nich za ukraińskie. W toku przygotowań do agresji na Polskę, przywództwo OUN otrzymało od Niemiec zadanie, wzniecenia powstania na tyłach armii polskiej, jednakże pakt Ribbentrop-Mołotow zdezaktualizował taką potrzebę. Mimo to na Kresach Południowo - Wschodnich dochodziło do wielokrotnych napadów bojówek OUN na wycofujących się żołnierzy Wojska Polskiego, a także na grupy powracające do domu, funkcjonariuszy państwowych i osoby szukające na ziemiach wschodnich schronienia przed Niemcami. Pogromy polskich mieszkańców ze strony OUN w niektórych powiatach w momencie wkroczenia wojsk sowieckich w 1939 r przybrały też masowe rozmiary jak np. w powiatach brzeżańskim, podhajeckim, rohatyńskim i w wielu innych. Te fakty znajdują potwierdzenie zarówno w relacjach świadków , jak i ukraińskich historyków, między innymi Petra Mirczuka i Łwa Szankowskiego.

W Krakowie w kwietniu 1940 r., Wołodymyr Kubijowycz powołał do życia Ukraiński Centralny Komitet (UCK), który miał m.in. wspołpracować z Abwehrą. OUN oddelegowała do niego Romana Suszko, który jako dowódca Legionu Ukraińskich Nacjonalistów brał udział w agresji na Polskę we wrześniu 1939 roku.

Przywództwo UCK dążyło do ukrainizacji ziem polskich na Podlasiu, Chełmszyźnie, Nadsaniu i Łemkowszczyźnie, polegającej przede wszystkim na wypieraniu z tych terenów polskiej ludności.

Ludność ukraińska w porównaniu z polską była w G.G. niewątpliwie uprzywilejowana, wiele polskich szkół przekształcono w szkoły ukraińskie, a kościoły rzymskokatolickie oddano cerkwi greckokatolickiej i prawosławnej.

UCK w Krakowie zorganizowała też liceum ukraińskie, w którym w trybie przyśpieszonym, wydawano świadectwa maturalne. Takie świadectwo otrzymał między innymi Bohdan Osadczuk, a następnie oddelegowano go na ziemie lubelską do prowadzenia ukrainizacji tych ziem... Za to w nagrodę, UCK wysłała Bohdana Osadczuka, na studia do Berlina. Czy o tych faktach, polscy politycy nie wiedzą że odznaczają B. Osadczuka najwyższymi orderami i urządzają dla tego propagandzisty uroczystości urodzinowe?


Studenci ukraińscy należący do OUN współpracujący z UCK przygotowali listę polskich intelektualistów i przekazali ją Romanowi Szuchewyczowi dowódcy batalionu Nachtigall, którego żołnierze brali udział w aresztowaniu i mordowaniu polskich pro­fesorów we Lwowie (4.07.1941).

Archiwalne zdjęcia z wydarzeń pierwszych dni niemieckiej okupacji Lwowa potwier­dzają, że Iwan Kłymiw i jego milicja brali udział w pierwszych dniach lipca 1941 r. w po­gromie Żydów, a pod koniec tego miesiąca poza miastem urządzili tzw. „Dni Petlury" - masowe pogromy Żydów.

Milicja ukraińska w sierpniu 1941 r. została przekształ­cona przez Niemców w ukraińską policję pomocniczą. Była ona bardzo aktywna w wyłapywaniu i doprowadzaniu do miejsc straceń ludności żydowskiej oraz w jej zabijaniu.

Bataliony „Nachtigall" i „Roland" zostały przekształcone w 201 policyjny batalion Schutzmannschaften, w którym znaleźli się Roman Szuchewycz i Jewhen Pobihuszczyj. Aktywiści OUN objęli też stanowiska na szczeblach administracji terenowej i przystąpiono do wydawania w Małopolsce Wschodniej prasy ukraińskiej jak np „Szczodenni Wisty", „Rohatyńskie Słowo", „Tryzub" i „Samostijną Ukrainę".Czasopisma te były przesycone niena­wiścią do Polaków
i Żydów.To było wstępne przygotowanie do przyszłych mordów ludności polskiej, wzorujące się na niemieckim „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej".

Po wkroczeniu wojsk niemieckich na Polesie Taras Boroweć „Bulba” zorganizował policyjno-wojskowy oddział pod nazwą "Poleska Sicz", która została przekształcona w policyjny oddział Schutzmannschaften.

W drugiej połowie 1942 roku na Polesiu T. B „Bulba” powołał partyzantkę i nazwał ją „Ukraińska Powstańcza Armia”. Na początku 1943 r. ta partyzantka była jedną z trzech ukraińskich podziemnych struktur zbrojnych, składała się ze zwolenników Ukraińskiej Republiki Ludowej (Petlury) i działała wyłącznie na Polesiu i Wołyniu.

Drugą były oddziały składające się ze zwolenników Melnyka. Frakcja ta przez cały czas współpracowała z Niemcami i zajmowała się szykanowaniem chłopów polskich i ukraińskich za nie wywiązywanie się z kontyngentów.

Ugrupowanie OUN-B powołane na III konferencji w lutym 1943 r. uznało, że nadszedł czas "rewolucji narodowej" usunięcia
i wymordowania wszystkich Polaków na ziemi wołyńskiej, tarnopolskiej, stanisławowskiej i lwowskiej.
W lutym 1943 r. karny urząd ochronnych wojsk SS na terenie Białorusi zdemobilizował batalion Schutzmannschaft pod dowództwem majora E.Pobihuszczego i kapitana Romana Szuchewycza, "Nachtigall" i "Roland". Następnie R.Szuchewycz i Dymytro Klaczkińskij tworzy banderowską UPA, a E. Pobihuszczy organizuje 14 grenadierską dywizję SS "Galizien".

W marcu i kwietniu 1943 r. cała ukraińska policja na Wołyniu (powyżej 5 tysięcy policjantów) zagarnęła niemiecką broń, amunicję i uciekła do lasu zasilając banderowską UPA, która na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej przystąpiła do masowych mordów Polaków.

W tym czasie ugrupowania podległe OUN-B podjęły walkę zbrojną przeciwko oddziałom T. B. „Bulby”. Pomimo, że było to ugrupowanie ukraińskie to w sposób krwawy zostało przez OUN-B pokonane.

T. B. „Bulba” w swojej książce "Armia bez państwa" pisał :"Na całą polską ludność na Zachodniej Ukrainie w marcu 1943 r. wydano zbiorowy wyrok śmierci i nakazano doszczętnie palić wszystkie domy polskich chłopów...".; "Zamiast walki przeciwko zewnętrznym wrogom, zamiast uderzeń w hitlerowskie obiekty o wojskowo strategicznym znaczeniu i w sowieckich partyzantów to te ugrupowania banderowskie zaczęły mordować mniejszości narodowe Ukrainy i Ukraińców przeciwników politycznych."; "Ta ślepa megalomania Bandery i Łebedia kosztuje nasz naród setki tysiące krwawych ofiar w czasie Drugiej Wojny Światowej..." . „Sami Ukraińcy nazywali bojówki OUN-B, a szczególnie członków "Służby Bezpieky", "patiurami" i "siekiernikami", co wskazuje na to, że bali się oni tych bojówek bardziej niż gestapo czy NKWD. W tej sytuacji nie można tej formacji uznać za walczącą o niepodległość Ukrainy, bo nie była reprezentacją narodu ukraińskiego. W szeregi OUN-UPA-B nie wstępowano dobrowolnie, często pod wpływem terroru i strachu, więc tym samym nie stanowiła formacji powstańczej, ani też partyzanckiej” (ale o tej krwawej rzeźni pomiędzy ugrupowaniami ukraińskimi nie piszą pseudo historycy, natomiast polską samoobronę przed ludobójcami ukraińskimi nazywają „konfliktami” lub „wojną Polsko – Ukraińską” - Sz.S.).

Stowarzyszenie, którego jestem prezesem przez 20 lat zajmuje się kompleksowo badaniem i dokumentowaniem zbrodni dokonanej przez formacje ukraińskich nacjonalistów na ludności polskiej w województwach: lwowskim, lubelskim, poleskim, stanisławowskim, tarnopolskim i wołyńskim. Na podstawie zgromadzonych dokumentów, relacji świadków i ksiąg parafialnych ustalono częściowo liczbę osób zamordowanych nazwiskami oraz szacunkowo na około 200 tysięcy. w poszczególnych miejscowościach.

W oparciu o te dokumenty, a szczególnie o relacje świadków, którzy przeżyli to straszne ludobójstwo wydajemy czasopismo „Na Rubieży” dotychczas wydaliśmy 110 numerów. Ta szeroka więź z naszymi czytelnikami pozwala nam na otrzymywanie nowych relacji, bardzo często zawierające makabryczne opisy metod mordów stosowanych przez banderowskich ludobójców.

Doktor Aleksander Korman w swoich opracowaniach ustalił ponad 350 sposobów stosowanych mordów. Zabijanie z broni palnej było rzadkością, najczęściej mordowano przy pomocy noży, siekier, wideł, wrzucano do studni, zapędzano do zabudowań gospodarczych i podpalano. Śmierć zadana z broni palnej była zbawieniem.

Te opisane metody morderstw mają swoje potwierdzenia w protokołach zeznań świadków składanych przed prokuratorami, prowadzącymi śledztwa w Komisjach Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.

Nie będę wymieniał miejscowości w których mordy miały miejsce oraz dat bo na ten temat jest już obszerna dokumentacja, różnych autorów. Chodzi jedynie o to, żeby odpowiedzieć na pytanie kto był odpowiedzialny za całkowite fizyczne wymordowanie ludności polskiej na całych Kresach Południowo – Wschodnich oraz kwalifikacje tych zbrodni, prowadzonych przez prokuratorów prowadzących śledztwa.

Metody mordów, sposób ich prowadzenia, przebieg, rozmiary zasięg terytorialny oraz cele i motywy, które tym zbrodniom przyświecały dowodzą, że na Kresach Południowo-Wschodnich w latach 1939-1947 było zaplanowane ludobójstwo. Wydarzeń z tamtych lat nie da się niczym uzasadnić, ani usprawiedliwić jakimś „konfliktem polsko-ukraińskim”, czy „wojną polsko-ukraińską” jak to nazywają niektórzy „historycy”, a w szczególności ci, którzy gloryfikują przywódców ludobójczo-banderowskich organizacji OUN i tzw ukraińskiej powstańczej armii (UPA).

Do tych propagandzistów między innymi należą też niektórzy nasi historycy, którzy bandy ukraińskie i rzeźników polskich dzieci, kobiet i starców nazywają „partyzantami”i „ruchem wyzwoleńczym”. Zbrodnie ludobójstwa na ludności polskiej usprawiedliwia się przerzucając winę z kata na ofiarę, swoją wiedzę opierają głównie na ukraińsko-nacjonalistycznej historiografii, a nie na obiektywnych badaniach.

Wprawdzie twierdzą, „że we wrześniu 1939 roku na Kresach Południowo-Wschodnich miały miejsce rozliczne dywersje wobec wojska polskiego organizowane zarówno przez nacjonalistów ukraińskich i miejscowych komunistów współpracujących z wkraczającą armią sowiecką” (ale czy nie wiedzą, że już 19 września 1939 roku członkowie OUN w Sziumlanach zamordowali 38 osób, w Sławęcinie 50 osób, a w powiecie brzeżańskim, podhajeckim, rohatyńskim i w innych, już we wrześniu 1939 roku ounowcy zamordowali około 735 uciekinierów i żołnierzy Wojska Polskiego z centralnej Polski (Sz.S)).

Twierdzą też „że na stosunkach polsko-ukrańskich zaciążyła przeprowadzona z inicjatywy banderowskiej OUN akcja antypolska, przywódcy OUN-UPA uważali że powtórzy się scenariusz z 1919 roku i po zakończonej wojnie trzeba będzie walczyć z Polakami i już w 1942-1943 podjęli decyzję o usunięciu wszystkich Polaków zamieszkujących sporne ziemie, aby przed ewentualnym rozwiązaniem pokojowym teren był etnicznie czysty”. (usunięcie po ounowsku określa jednoznaczne wymordowanie - Sz.S.).

Absurdalne jest twierdzenie niektórych historyków, że działania przeciwko ludności polskiej podjęło samodzielnie kierownictwo OUN-B bez zgody Centralnego Prowidu OUN. W dniach 17-23.02.1943 we wsi Terebieże lub Wałujki w pobliżu Oleska w obwodzie lwowskim, odbyła się III konferencja OUN-B. W trakcie obrad wyraźnie zarysowało się niezadowolenie niektórych przywódców OUN z pełniącego obowiązki prowidu Mykały Łebedia. Było to szczególnie widoczne wśród oficerów z byłego batalionu „Nachtigall” i stało się powodem rezygnacji Łebedia w kwietniu 1943 r. Ostatecznie władzę objął Roman Szuchewycz, ale jak twierdzą niektórzy historycy brak jest dowodów o wydaniu rozkazu co do eksterminacji ludności polskiej. Można przypuszczać, że na Wołyniu Dmytro Klaczkiwśkij ps . „Kłym Sawur” na własną rękę podjął działania walki z wszystkimi partyzantkami, a do kategorii niepożądanych elementów” zaliczano wszystkich Polaków” (czy panowie historycy nie wiedzą że R.Szuchewycz i D.Klaczkiwśkyj należeli do ścisłego kierownictwa Prowidu - Sz.S.).

Na Międzynarodowym Procesie głównych wojennych zbrodniarzy hitlerowskich w Norymberdze dowódca Abwehry generał E. Lahousen, stwierdził, że już w czasie przygoto­wań hitlerowskich Niemiec do napadu na Polskę szefowi Abwehry admirałowi W. Canarisowi nazistowscy przywódcy polecili „wywołać na Kresach Wschodnich ruch powstańczy, celem, którego byłoby wymordowanie Żydów i Polaków. W tym celu stawiano w gotowości bojowej specjalne oddziały podziemia ounowskiego w Polsce i zmobilizowano specjalne oddziały i grupy poza Polska, składające się z ukraińskich nacjonalistów - emigrantów, które miały dokonywać dywersji, aktów sabotażu i masowego mordowania Żydów i Polaków”.

Obozy, w których przygotowano takie oddziały i grupy, Abwehra zaczęła tworzyć na terenie Niemiec, Austrii i Czechosłowacji na przełomie lat 1938 - 1939.

OUN od początku była organizacją profaszystowską, przejąwszy wszystkie cechy faszyzmu włoskiego i nazizmu niemieckiego. Zgodnie z ideologią nacjonalizmu ukraińskiego sformułowaną na I Kongresie OUN celem było zbudowanie państwa ukraińskiego, na wszystkich ukraińskich terytoriach etnograficznych. W skład takiego państwa ukraińskiego miałyby wchodzić terytoria należące dzis do Federacji Rosyjskiej, Białorusi, Polski, Słowacji, Rumunii i Mołdawii. Taka Ukraina obejmująca prawie 1.000.000 km kwadratowych w ukraińskiej nacjonalistycznej terminologii nosi nazwę Ukrajińska Samostijna Soborna Derżawa (USSD), a słowo Soborna oznacza włączenie do takiego państwa wszystkich, zgodnie z twierdzeniami OUN ukraińskich terytoriów etnograficznych od Krynicy (Polska), za Prypeć, do Wołgi i Kaukazu.

Zdaniem moim jako dokumentalisty zajmującym się przez 20 lat sprawami mordów dokonanych na Polakach i zarazem bezpośredniego świadka tych straszliwych wydarzeń, prokuratorzy prowadzący śledztwa w swoich ocenach odnośnie kwalifikacji nie powinni sugerować się opiniami historyków o poglądach probanderowskich, bo ta zbrodnia jest zbrodnią oczywistą i nie można jej niczym usprawiedliwiać.
Dla upamiętnienia tych ofiar Stowarzyszenie wspólnie z innymi organizacjami kresowymi i kombatanckimi na terenie kraju, wybudowało 22 pomniki i 135 tablic inskrypcyjnych.

W sprawach ludobójstwa dokonanego na Polakach występowaliśmy do wszystkich władz państwowych i samorządowych. Niezależnie od tego występowaliśmy też do władz Unii Europejskiej w Brukseli i do Trybunału w Strasburgu. W wyniku tego, władze Wojewódzkich Sejmików w kilku województwach podjęły uchwały potępiające zbrodnie dokonane na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów.

Została też podjęta uchwała przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej 15 lipca 2009 roku, z uwagi na mijającą 66 rocznicę rozpoczęcia przez OUN i UPA masowych mordów na Kresach II Rzeczypospolitej, podjął uchwałę składającą hołd pomordowanym Rodakom, członkom Armii Krajowej, Samoobrony i Batalionów Chłopskich, którzy podjęli dramatyczną walkę w obronie całej ludności cywilnej, nie tylko polskiej. Sejm wyraził również wdzięczność i uznanie tym Ukraińcom, którzy często z narażeniem własnego życia pomagali i ratowali swych polskich sąsiadów.

Rada Miejska w Legnicy podjęła uchwałę nazwania jednej z ulic „Aleją Ofiar ludobójstwa OUN-UPA”.

Nawiązaliśmy też współprace z organizacjami światowymi, zajmującymi się potępieniem nazizmu niemieckiego i tych którzy z nimi współpracowali. Na ten temat odbyło się już kilka konferencji w których Stowarzyszenie brało udział między innymi w Berlinie, dwa razy w Moskwie i w Kijowie a ostatnio we Lwowie.

Stowarzyszenie opracowało też wystawę o ludobójstwie, składającą się z z 58 plansz o rozmiarach 90x200 cm w specjalnych kasetowych stojakach, której celem jest ocalenie od zapomnienia prawdy o rozmiarach zbrodni dokonanej na Polakach na Kresach Południowo-Wschodnich w latach 1939-1947 przez ukraińskich nacjonalistów z OUN i tzw UPA.

Chcemy pokazać światu i przyszłym pokoleniom czym był nacjonalizm ukraiński w wydaniu banderowskim w czasie drugiej wojny światowej i po wojnie, aż do zakończenia operacji Wisła w 1947 r. Wystawa która, jest prezentowana na dzisiejszej konferencji była już wystawiona w kilkunastu miastach na terenie kraju.
Podobną wystawę opracowaliśmy w języku rosyjskim oraz ukraińskim i dostarczyliśmy na Ukrainę, gdzie jest też prezentowana w różnych miastach.

#62:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пт Ноя 12, 2010 11:47 pm
    —
Upiory z przeszłości - można zobaczyć i usłyszeć w Kijowie.

10 listopada 2010 roku Okręgowy Sąd Administracyjny w Kijowie kontynuował przesłuchania w sprawie uchylenia Dekretu Juszczenki na wniosek Natalii Witrenko. W ramach tego Dekretu za bojowników o niepodległość Ukrainy zostali uznani członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i tzw "Ukraińskiej Powstańczej Armii".
Przypomnijmy, że Trybunał zmienił pozwanego w tej sprawie. Biorąc pod uwagę zasadę sukcesji za Dekret gloryfikujący banderowców i inne faszystowskie szumowiny powinien wziąć odpowiedzialność obecny
prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz. Jednak już na trzeciej z kolei sesji sądu ani Janukowycza, ani jego przedstawicielki, Heleny Łukasz, nie było. Bez żadnego wyjaśnienia.

Natalia Witrenko przedstawiła sądowi kolejne dokumenty uzyskane z archiwów w Polsce i Rosji, demaskujące terror "bojowników" OUN-UPA wobec ludności cywilnej. Na żądanie powoda sąd wystąpi z wnioskiem o analogiczne dokumenty w sprawie ludobójstwa Żydów z Yad Vashem (Izrael).

W trakcie bieżącej sesji sądu zostali pojawili się wystraszeni banderowcy i ukraińscy neonaziści, którzy wnioskowali o udział w postępowaniu w charakterze strony trzeciej po stronie pozwanej, czyli Wiktora Janukowycza. Niektóre z tych wniosków sąd uwzględnił. Teraz po stronie obecnego prezydenta Ukrainy oprócz wcześniej zgłoszonego Bandery - juniora i Jurija Szuchewycza będą walczyć z antyfaszystką Natalią Witrenko również takie wstrętne figury z obozu nacjonalistycznego jak Stepan Chmara i jemu podobni.
Następne przesłuchanie odbędzie się 22 grudnia 2010 roku.

Pozew Natalii Witrenko przeciwko dekretowi Juszczenki, gloryfikującemu banderowców i innych nazistowskich sługusów, dosłownie poruszył gniazdo szerszeni obecnych neonazistów. Dwudziestu spośród nich
złożyło identyczne wnioski do sądu, domagając się dopuszczenia do procesu sądowego po stronie pozwanego - obecnego prezydenta Janukowycza, który według prawa sukcesji ponosi odpowiedzialność za
hańbiący Ukrainę Dekret Juszczenki i nie chce go anulować.

Poziom intelektualny i moralny tych obrońców OUN-UPA może zilustrować fragment wystąpienia w sądzie jednego z spadkobierców banderowców. Przytaczamy dosłownie za ścieżką dźwiękową nagrania:

"...i Polacy, i Żydzi, o których mówi powód, oni nie byli obywatelami Ukrainy w tym czasie, oni w ogóle, w mojej opinii, mogą być rozpatrywani tylko jako okupanci. I dlatego walka, w tym przypadku walka narodu ukraińskiego z okupantami, ona może ... e. .. e. .. e. ..pozwala i zabijać, i piłować, i rżnąć, na całym świecie tak się robi...".

Oznacza to, że ci spadkobiercy Bandery i Szuchewycza nie tylko akceptują fakt, że ukraińscy nacjonaliści sadystycznie mordowali Polaków i Żydów, ale również uzasadniają i usprawiedliwiają takie
okrucieństwa!
Jak to się mówi, bez komentarza.

#63:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Вс Ноя 14, 2010 3:25 pm
    —
Potomkowie banderowców stają w obronie "honoru" zbrodniarzy.


Tak jest relacjonowany proces sądowy w Kijowie przez wielbicieli OUN i UPA.

Sprawa honoru

Na wezwanie gazety "Ukraina Młoda" na proces sądowy w obronie bojowników o wolność Ukrainy zgodziły się wystąpić dziesiątki Ukraińców, ale sąd zezwolił na to tylko sześciu osobom. Marina Tkaczuk

Wczoraj w hali numer 17 w Okręgowym Sądzie Administracyjnym w Kijowie było gorąco: tu rozpatrywana jest sprawa o fundamentalnym znaczeniu dla ukraińskiego społeczeństwa - los Dekretu prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki "O uczczeniu uczestników walk o niepodległość Ukrainy w XX wieku". (Jak już pisała "Ukraina Młoda", skasowania niniejszego Dekretu przez sąd domaga się "stała" przewodnicząca Postępowej Socjalistycznej Partii Ukrainy Natalia Witrenko).

Swój zamiar stania w obronie bojowników o niepodległość Ukrainy w zeszłym tygodniu wyraziła i gazeta "Ukraina Młoda", zachęcając wszystkich zainteresowanych do skorzystania z naszego przykładu. I takich osób było dość dużo! Około 20 osób przyszło osobiście na poprzednie posiedzenie sądu, aby wyrazić swoją opinię. Byli tam także przedstawiciele "Ukrainy Młodej". To przykre, ale ten proces zignorowali przedstawiciele innych wiodących ukraińskich mediów.

... Mała sala sądowa była wypełniona po brzegi ludźmi. Sędzia pyta: "Czy wszyscy wleźli?" - I słyszy z ław surową odpowiedź siwowłosych "pozwanych" (prawie wszyscy z notatnikami i egzemplarzami Konstytucji w ręku): "Weszli, a nie wleźli!"

Powodowie - z pełną "paradą": Natalia Witrenko razem z niezmienną "prawą ręką", Władimirem Marczenko - ze wstążkami Świętego Jerzego. Adwokat Stepana Bandery - juniora, Roman Orechow, jako przedstawiciel strony pozwanej (obywatel Federacji Rosyjskiej, który, nawiasem mówiąc, idealnie płynnie posługuje się językiem ukraińskim) - z trójzębem w klapie.

Od pierwszych minut atmosfera napięta. Sędzia, wiedząc, że zgromadzona publiczność jest bezkompromisowa, ostrzegła, mówiąc: kiedy coś wam się nie podoba, nie reagujcie głośno za każdym razem, aby powiedzieć swoje komentarze. "Ale bez słów można bić? "- śmiejąc się, pyta znany działacz polityczny i więzień polityczny Stepan Chmara - on i jego żona dowiedzieli się o akcji zainteresowanych Ukraińców ze stron gazety "Ukraina Młoda", dołączyli również i wnieśli swoje zgłoszenia do sądu. Wśród tych, którzy opowiedzieli na wezwanie, był także słynny prawnik Iwan Makar, syn szeregowego UPA i, według jego słów, "zawzięty banderowiec". Przyniosła swoje zgłoszenie również Natalia Ośmak, córka prezydenta Ukraińskiej Głównej Rady Wyzwoleńczej, Kiryła Ośmaka i inni.

Roman Orechow zgłosił wniosek o tłumaczenie na język ukraiński wszystkich dokumentów dołączonych do sprawy sporządzonych w języku nie państwowym (a wśród nich są dokumenty w języku niemieckim, polskim, rosyjskim). Poprosił także sędzinę o włączenie do postępowania jako "osoby trzecie" po stronie pozwanego wszystkich, którzy złożyli wnioski i uzasadnili swoją decyzję. A tych było wielu: sędzia zdążyła przeczytać 33 wnioski od osób fizycznych i dwa od osób prawnych ("Ukraina Młoda" i "Związek Oficerów Ukrainy") w obronie bojowników o niepodległość, gdy przyniesiono jej cały stos następnych. Natalia Witrenko oburzyła się, mówiąc, "po co przyjmować te wnioski"? Po co rozdmuchiwać ten proces? To wszystko po to tylko, aby zablokować sąd?" Nie powstrzymał się i towarzysz Marczenko ze swoją pieśnią o "barbarzyńskich okrucieństwach i zbrodniach" upowców.

Pretensje postępowi socjaliści kierują nie do Wiktora Juszczenki lecz do Wiktora Janukowycza - obecny prezydent jest zmuszony być pozwanym jako następca poprzedniego.

"Witrenkowcy" są przekonani: już wystarczy - i innych zainteresowanych "trzecich stron" być nie może. Na to adwokat Stepana Bandery Roman Orechow rozsądnie zauważył: "Ta sprawa nie jest prywatnym sporem powoda z prezydentem Ukrainy. A sąd nie jest w mocy wyznaczać, kto zasługuje na udział w procesie, a kto nie. Wszyscy są równi przed sądem, mają takie same polityczne prawa i obowiązki".

Jednak sąd nie wziął pod uwagę słów obrońców bojowników o niepodległość Ukrainy. Sędzia zaakceptowała wnioski do procesu w charakterze osób trzech tylko kilku osób - więźniów politycznych i potomków bojowników o niepodległość, znanych polityków. W szczególności, Stepana Chmarę i jego żonę Natalię Ośmak, Iwana Makara i innych. Odmówiła, oprócz dziesiątków zwykłych obywateli, także osobom prawnym - ("Ukrainie Młodej" i "Związkowi Oficerów Ukrainy") .

Jednocześnie wnioski dwóch "poszkodowanych" Polaków po stronie powoda sąd w pełni zaakceptował, zostały wzięte pod uwagę także dokumenty z krakowskiej Rady Miejskiej.

W reakcji na odmowę sądu przewodniczący "Związku Oficerów Ukrainy" Wiaczesław Biłous powiedział tak: "Ponieważ nasza organizacja uważa się za następcę prawnego bojowników o niepodległość Ukrainy, mamy obowiązek bronić ich honoru. Odmówiono nam jako osobie prawnej - jutro będziemy mieli tysiące wniosków od osób fizycznych".
Następna rozprawa odbędzie się 22 grudnia 2010 o godzinie 13:00.

http:// www.umoloda.kiev.ua/number/1778/180/63060/

#64:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пн Ноя 15, 2010 4:55 pm
    —
19-го ноября 2010 года в 17.00 в люблинском отделении Института Национальной Памяти состоится бесплатный показ фильма "Игровица - нас убили накануне Рождества". После просмотра будет возможность пообщаться с авторами фильма.



Этот фильм будет добавлен в качестве приложения к ближайшему номеру журнала "Inne Oblicza Historii".


#65:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пт Ноя 19, 2010 9:14 pm
    —
Ihrowica - zabili nas w Wigilię

Lucyna Kulińska


Zbrodniarzom sprzyja wszystko. Brak dokumentów (niszczyli je sami), śmierć świadków (wielu zabili sami), upływ czasu zabierający ludziom pamięć, strachy czające się w ludzkich głowach na każde wspomnienie, wreszcie – koszmary dręczące tych, co wiedzą.
Zbigniew Bartuś



Trudno zrozumieć zbrodnię popełnioną w podolskiej wsi Ihrowica 24 grudnia 1944 roku.[1] Dlaczego do polskich domów podczas wigilijnej wieczerzy wdarli się nagle zbrojni banderowcy z OUN–UPA i okoliczni ukraińscy chłopi, mordując, rabując i paląc? Czym zasłużyli sobie miejscowi Polacy na tak straszne potraktowanie? Dlaczego pod ciosami ukraińskiej siekiery zginął wyjątkowo dobry i kochający ludzi człowiek, ksiądz Stanisław Szczepankiewicz, który przez całe lata z oddaniem leczył i pielęgnował wszystkich chorych, bez względu na narodowość i wyznanie?

Niniejszy tekst jest próbą odpowiedzi na pytanie, co spowodowało, że ukraińscy sąsiedzi dopuścili się tej i tysięcy innych okrutnych zbrodni na polskiej ludności kresowej.

Dla każdego Polaka jest oczywiste, że patriotyzm to rzecz chwalebna, a walka o niezawisłe państwo jest wręcz obowiązkiem każdego. Nie powinno być jednak dla nas obojętne, jak taka walka jest prowadzona. W przypadku nacjonalistów ukraińskich z OUN i UPA droga do Samostijnej okazała się drogą ludobójstwa. Natchnieni sowiecką ideą rewolucji, a potem ideami nazistowskimi postanowili oni, działając „na skróty”, przyspieszyć procesy historyczne. Od początku poważnie rozważali zniszczenie ludności polskiej na terenach uznawanych przez nich za ukraińskie. Idea brutalnej czystki etnicznej na tych ziemiach stanowiła wręcz istotę nacjonalizmu ukraińskiego.[2]

Pracujący na emigracji historyk Krzysztof Łada po dokładnym przeanalizowaniu piśmiennictwa głównych ukraińskich działaczy nacjonalistycznych dowiódł, że idea eksterminacji Polaków oraz wyrzucenia pozostałej przy życiu ludności polskiej ze spornych ziem była bardzo popularna wśród ukraińskich elit politycznych już w pierwszej połowie XIX wieku.[3]

Pod zaborem austriackim „Zoria Hałyćkaja” zachęcała do wytępienia „polskich panów”, pouczała chłopów, jakich narzędzi mają używać do walki: pali, drągów, toporów i siekier. 31 lipca 1848 roku na posiedzeniu unickiej Rady Świętojurskiej we Lwowie po raz pierwszy użyto jakże popularnego później hasła: „Lachy za San!”.[4] Z takim bagażem Ukraińcy weszli w przełomowy dla dziejów tej części Europy Środkowej okres wojen światowych. Nie należy więc się dziwić, że do strasznych okrucieństw na polskiej ludności, palenia, torturowania, gwałtów doszło już u schyłku I wojny światowej i w czasie wojny polsko-ukraińskiej o Galicję w roku 1919.[5]



Kazimierz Litwin, syn Franciszka, ur. w 1927 r. w Ihrowicy, żołnierz Istrebitielnych Batalionów. W czasie patrolu w dniu 24 grudnia 1944 r. został schwytany przez UPA, piłką do drzewa ucięto mu głowę

Najbardziej znaczącą rolę w propagowaniu nienawiści do Polaków odegrał czołowy ideolog nacjonalizmu ukraińskiego Dmytro Doncow. Ogłoszona w roku 1926 w pracy Nacionalizm doktryna nacjonalizmu ukraińskiego wywarła potężny wpływ na kształtowanie się postaw młodych Ukraińców zamieszkujących Małopolskę Wschodnią[6]: „Bądźcie napastnikami i zdobywcami, zanim będziecie mogli stać się włodarzami i posiadaczami […] wrogość jest nieunikniona”.[7] Takie przesłanie to rzucenie wyzwania cywilizacji całej ludzkości. W tym sensie pokrywało się ono ze znaną wypowiedzą Hitlera: „Silni przepędzają słabych, ponieważ pęd do życia w jego ostatecznej postaci zawsze roztrzaska groteskowe okowy tak zwanego humanitaryzmu, ażeby w jego miejsce mógł wystąpić humanitaryzm przyrody, która tępi słabych, aby oczyścić miejsce dla silnych”.[8] Jeden z rozdziałów pracy Doncowa nosi tytuł: „Twórcza przemoc oraz mniejszość inicjatywna, jako siły porządkujące…”. Realizacją owej koncepcji było w czasie II wojny światowej powołanie w OUN Bandery, potem w UPA Służby Bezpeky – terrorystyczno-policyjnego organu stosującego przemoc „lepszych ludzi” wobec prostych i słabszych, jak choćby chłopskiej polskiej ludności cywilnej Wołynia i Małopolski Wschodniej, ale też wobec nie dość lojalnych Ukraińców. Rozwijając swe myśli, Doncow pisał: „Bez przemocy i żelaznej bezwzględności niczego w historii nie stworzono […] przemoc, żelazna dyscyplina i wojna – oto metody, przy pomocy których wybrane narody szły drogą postępu”.[9] Siłą napędową tak sformułowanej idei nacjonalizmu była ekspansja terytorialna: „pragnąć świetności swego kraju, oznacza pragnąć nieszczęścia swoich sąsiadów [...] ekspansji swojego kraju wyrzeka się tylko ten, u kogo całkowicie obumarło poczucie patriotyzmu [...] bowiem gdy historia jest walką o panowanie i władzę, o wzięcie w posiadanie – to twórcza przemoc musi odgrywać dużą rolę w tym procesie, albowiem zawłaszczanie to przede wszystkim pragnienie pokonania”.[10] Nie brakowało w tej ideologii wątków stricte rasistowskich. Najbardziej bezwzględni przywódcy nacjonalizmu ukraińskiego odpowiedzialni za zbrodnię ludobójstwa – Stefan Bandera i Roman Szuchewycz, ogłoszeni przez prezydenta Juszczenkę „bohaterami Ukrainy”, wychowali się na tych właśnie ideach.


Polka mieszkająca w Ihrowicy przy grobie ks. Stanisława Szczepankiewicza, 2004 r.

Fanatyzm ukraińskich nacjonalistów dał o sobie znać w II Rzeczypospolitej, gdy młodzi, często nienależycie wyszkoleni ukraińscy chłopcy, posyłani przez bezwzględnych przywódców, szli dokonywać napadów i zamachów terrorystycznych. Jeszcze przed powstaniem OUN został opracowany „Dekalog ukraińskiego nacjonalisty” autorstwa Stepana Łenkawśkiego. Obowiązkowo uczyła się go ukraińska młodzież nacjonalistyczna. Tu znajdziemy zalecenia dotyczące postępowania z „obcoplemieńcami”, które wprowadzano w czyn, gdy tylko nadarzyła się okazja. Oto kilka z nich:

* Nie zawahasz się wykonać największego przestępstwa, jeśli tego wymagać będzie dobro sprawy.
* Nienawiścią i podstępem będziesz przyjmować wroga twojej nacji.
* Będziesz dążyć do poszerzenia siły, chwały, bogactwa i przestrzeni państwa ukraińskiego, nawet w drodze zniewolenia obcoplemieńców.[11]

Rosenbergowska koncepcja buforowego państwa ukraińsko-białorusko-litewskiego oraz nadzieje rychłej rewizji obowiązujących traktatów pokojowych pobudzały tylko separatyzm mniejszości ukraińskiej w Polsce.

Podsumowując, ukraińscy działacze nacjonalistyczni w okresie przedwojennym brali pod uwagę realizację następujących wariantów:

* usunięcie (wypędzenie) polskiej ludności kresowej (i innych zamieszkujących Kresy, nieukraińskich nacji),
* ludobójczą eksterminację,
* przymusową asymilację pozostałych.

Planowali dokonać tego samodzielnie lub w ścisłej współpracy z wrogami Polski, przede wszystkim Niemcami i Rosją. Nie chcieli być jednak jedynie narzędziem. Przeciwnie, dążyli do wykorzystania dla swoich celów ich aparatu państwowo-represyjnego.[12] Aby zwyciężyć, musieli swoje hasła bezwzględnej walki z Polakami zaszczepić zwykłym ludziom, często żyjącym w zgodzie, a nawet zażyłości z polskimi sąsiadami. W ruch poszła odpowiednio ukierunkowana propaganda. Ponieważ nacjonalistom ukraińskim brakowało racji natury politycznej, używali innych argumentów. Swą agitację oparli na podkreślaniu gorszej pozycji społecznej i socjalnej Ukraińców oraz „wiecznej, historycznej ukraińskiej krzywdy”.[13] Oczywiście pomijano historyczną kwestię własności czy odpowiedzialności zaborców za wielowiekowe zacofanie województw kresowych. W takim „klasowym” podejściu widać silną inspirację ze strony komunizmu. Nacjonaliści obiecywali ukraińskim chłopom, że Polakom i innym „czużyńcom” ziemia i własność będą odebrane siłą i bez prawa do odszkodowania.


Miejsce budowy nowego kościoła pod wezwaniem Św. Krzyża, Ihrowica 1938 r.

Do niebywałego nasilenia mordów doszło w wojennych latach 1943–1944 – najpierw na Wołyniu, Polesiu, a następnie w Małopolsce Wschodniej i Lubelszczyźnie, np. w Hrubieszowskiem. Wraz z przemieszczaniem się frontu ataki na ludność polską przesunęły się na lewy brzeg Sanu – na teren dzisiejszego województwa podkarpackiego.

Od początku wojny agitatorzy i bojówkarze z OUN wzywali Ukraińców do zabijania i wypędzania „czużyńców”. Zbroili chłopów, szkolili, nakazywali bezwzględność. Akcje te nasiliły się po zmianie okupacji na niemiecką. Do pozbywania się Polaków początkowo wykorzystywali aparat przemocy okupantów, by w końcu wziąć sprawy „we własne ręce”. Nie bez wpływu na rozmiary okrucieństwa pozostawała łatwość, z jaką militarne i pomocnicze formacje ukraińskie Nachtigall, Roland czy Schutzmannschaft na niemieckim żołdzie wymordowały wcześniej żydowską ludność Kresów. Nie wolno zapominać, że członkowie tych „szwadronów śmierci” już w roku 1941 na Podolu, a 1942 na Białorusi unicestwiły dziesiątki tysięcy cywilów. Rok później ci zaprawieni w masowych i wyrafinowanych zbrodniach ukraińscy najemnicy z Szuchewyczem na czele trafili do UPA.[14]

Od roku 1943 nie może już być mowy o jakichkolwiek spontanicznych akcjach antypolskich. Przywódcy OUN Bandery, a potem UPA wydawali rozkazy zabijania wszystkich Polaków, w tym starców, kobiet i dzieci.[15] Wśród osób popierających mordy na Polakach nie brakło też przedstawicieli kleru greckokatolickiego. Znajdziemy liczne przykłady apeli kleru, np. „Braty za orużja i ty – ta byty Lachiw, a Boh wam hriwdu wydpustyt”, czy śpiewany w czasie procesji Bożego Ciała roku 1943 refren do pieśni i modłów: „rżnij Lachów, rżnij”. W wielu relacjach naocznych świadków i dokumentach znajdują potwierdzenie fakty błogosławienia przez księży narzędzi zbrodni. Czasem sami księża greckokatoliccy i ich najbliższe rodziny byli organizatorami albo uczestnikami ludobójstwa. Szczególnie ciemną kartę zapisał tu ksiądz metropolita Andrzej Szeptycki. W takiej atmosferze, kiedy nawet kler sankcjonował zbrodnie, nietrudno było o najpotworniejsze uczynki. Znikły opory moralne.


Jan Białowąs, autor książek o Ihrowicy przy swoim pierwszym samochodzie w czasie usuwania defektów w towarzystwie kolegów pilotów


Słowa jednej z najbardziej znanych i kolportowanych do dziś w różnego rodzaju śpiewnikach UPA pieśni nie pozostawiają złudzeń co do tego, czym kierowali się mordercy:

Zdobywaj, zdobywajmy sławę!
Wykosimy wszystkich Lachów po Warszawę...
Ukraiński narodzie.[…]
Zdobywaj, zdobywajmy siłę!
Zarżniemy wszystkich Lachów do mogiły...
Ukraiński narodzie […]
Gdzie San, gdzie Karpaty,
gdzie Krym, gdzie Kaukaz,–
Ukraina – Ukraińcom,
a wszystkim przybłędom – precz! [16]


Poza wyjątkowo okrutnymi sposobami zabijania ofiar warto zwrócić uwagę na ogromną pomysłowość dowódców OUN i UPA przy organizowaniu podstępów i wymyślnych pułapek, w które wciągano Polaków. Mordowano wiernych zgromadzonych w kościołach, napadano na domostwa w czasie świąt kościelnych i państwowych, ślubów, chrzcin, komunii, gdy domownicy zbierali się w odświętnej atmosferze przy stole, nie spodziewając się ataku. W ten typ napadów wpisuje się okrutny mord na mieszkańcach Ihrowicy dokonany w Wigilię świąt Bożego Narodzenia, kiedy banderowcy razem z miejscową ludnością ukraińską zaatakowali zupełnie zaskoczonych Polaków. W innych przypadkach przybyli do wioski pojedynczy upowcy zwoływali mężczyzn na „zebranie” pod dowolnym pretekstem (np. organizowania wspólnej partyzantki antyniemieckiej). Wtedy otaczały ich ukryte wcześniej oddziały upowskie i mordowały, po czym przystępowały do zabijania pozostałych – kobiet, dzieci i starców. Tak wybijano całe wsie.

Nacjonaliści ukraińscy byli mistrzami kamuflażu i propagandy, tak jest zresztą do dziś, bo jak zrozumieć fakt, że to ludobójstwo nadal budzi wątpliwości nawet wśród części Polaków? Puszczali w obieg wyolbrzymione i fałszywe informacje o polskich zbrodniach na cywilnej ludności ukraińskiej, aby wzmóc chęć zabijania Polaków. Z kolei polskim sąsiadom wmawiali, że zbrodnie w innych miejscowościach miały charakter porachunków osobistych czy zemsty, ale tutaj nikomu nic nie grozi, co skutecznie osłabiało czujność i pozwalało wykorzystać element zaskoczenia.

Wyniki tak prowadzonej akcji były przerażające. Setki tysięcy ludzi bądź zginęły, bądź znalazły się bez dachu nad głową i środków do życia. Na zachód płynęły rzeki uchodźców. Mimo ogromnej ofiarności reszty społeczeństwa kresowego, głównie mieszkańców większych miast i organizacji społecznych, nie udało się zapobiec wielu nieszczęściom. Brakowało żywności, leków, ubrań. Beznadziejne położenie pozbawionych wszystkiego ludzi wykorzystali Niemcy, masowo wywożąc ich na roboty.

Jak wskazują źródła, wszelka obrona była bezcelowa, ponieważ nie tylko Ukraińcom, ale także dwóm pozostałym okupantom sytuacja taka była ze wszech miar na rękę. Polskie władze podziemne popełniły liczne błędy. Jednak w swych działaniach były skrępowane umowami koalicyjnymi, natomiast Ukraińcy, bez skrupułów manewrując między okupantami, z ich przyzwoleniem wykonali swój plan – usunęli fizycznie ludność polską z Kresów. Wobec trzech wrogów Polacy byli bezradni. Jak w greckiej tragedii, nie było żadnego ratunku ani dobrego rozwiązania…


Ucieranie tortów dla gości, pracą kierowała Aurelia Chabin - nauczycielka

Tak pisał z wielkim rozżaleniem o położeniu polskiej ludności kresowej jeden z działaczy podziemia, Zbigniew Nowosad, tuż przed kolejną zmianą okupacji w roku 1944: „Dzisiaj ludność kresowa jest zdziesiątkowana przez bolszewików, niszczona przez Niemców, mordowana przez Ukraińców, ale zniosłaby jeszcze wiele, gdyby nie jej okropne poczucie opuszczenia przez cały naród, zwłaszcza przez jego czynniki kierownicze. Doszło do tego, że dziś zadaje sobie ona rozpaczliwe pytanie: »Czy my w ogóle jesteśmy Polsce potrzebni? Czy nie jesteśmy dla niej tylko przykrym kłopotem, przyczyną konfliktu z ukochanymi słowiańskimi braćmi – Ukraińcami, oraz z Rosją?«”.[17]

Czy pomimo upływu lat ów wyrok zapomnienia nie został utrzymany w mocy? Wiemy, że wielowiekowe zmagania o przetrwanie polskości na ziemiach wschodnich zakończyły się klęską. Dorobek dziesiątków pokoleń żyjących tam ludzi poszedł na marne. Umiera pamięć o ogromnej spuściźnie kulturowej, która leży u podstaw polskiej tożsamości i historii. Odchodzą już ostatni świadkowie. Schodzili ze sceny dziejów w najstraszniejszy sposób, wytępieni przez swych wrogów zewnętrznych i wewnętrznych. Czy nie jesteśmy czegoś im winni – choćby wzniesienia w stolicy pomnika upamiętniającego ich męczeństwo? Mieszkańcy dawnych województw wschodnich i ich potomkowie na próżno czekają na pomoc władz przy budowaniu Instytutu Kresowego, który mógłby się podjąć przechowywania wspomnień, spuścizny i innych pamiątek rozproszonych dziś po licznych instytucjach w kraju. Wsparcia wymagają też badania naukowe nad dziejami Kresów i samego ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich. Zainteresowania i pomocy ze strony państwa powinny się też doczekać ostatnie żyjące w Polsce, i to z reguły w bardzo trudnych warunkach, ofiary i ich rodziny.

Jednak najważniejsze jest dla nich jednoznaczne potępienie przez władze Rzeczypospolitej, Kościół, polityków, media sprawców – przywódców i członków OUN i UPA oraz tych wszystkich Ukraińców, którzy dopuścili się mordowania polskiej ludności. Żadne zasady poprawności politycznej czy wymogi tzw. wielkiej polityki nie powinny tuszować tak strasznej zbrodni. Najwyższy czas, by dowiedział się o niej świat.


Rodzina ks. Stanisława Szczepankiewicza. Od lewej: Najstarsza siostra Aniela, brat Bronisław - zamordowany, mąż siostry Marii- Dorazyl, siostra Maria-zamordowana, ks. Stanisław - zamordowany, brat Antoni i matka Anna - zamordowana



Przypisy:

[1] Opis zdarzeń zawarł w swych książkach naoczny świadek ludobójstwa Jan Białowąs (Zdawało się, że pomarli, a oni wciąż żyją, Lublin 1995; Wspomnienia z Ihrowicy na Podolu, Lublin 1997; Krwawa Podolska Wigilia w Ihrowicy w 1944 roku, Lublin 2003; Pogrzeb po sześćdziesięciu czterech latach, Lublin 2009). Jest on też autorem opracowania „Żył i umarł dla innych. Wspomnienie o zamordowanym księdzu Stanisławie Szczepankiewiczu, proboszczu Ihrowicy” (w posiadaniu autora).

[2] Tadeusz Piotrowski niezwykle trafnie zauważa, że czystka etniczna była integralnym komponentem przygotowywanej przez OUN rewolucji. Autor ocenił intencje i charakter ideologii OUN: „Tak jak Sowieci, mobilizowali oni chłopów ukraińskich w celu »rewolucji socjalnej« z jej integralnym komponentem: czystką etniczną. (Być może na tym polega prawdziwe znaczenie pojęcia »nacjonalizm integralny«)”, za: T. Piotrkowski, Poland`s Holocaust. Ethnic Strife, Collaboration with Occupying Forces and Genocide in the Second Republic, 1918–1947, Jefferson, NC 1998, s. 204; K. Łada, Pomiędzy wypędzeniem a eksterminacją. Nacjonaliści ukraińscy wobec Polaków na Kresach; Musimy ich wyniszczyć, musimy oczyścić Ukrainę, [w:] Cz. Partacz, K. Łada, Polska wobec ukraińskich dążeń niepodległościowych w czasie II wojny światowej, Toruń 2003, s. 71.

[3] K. Łada, op. cit., s.69–95 i 278–304.

[4] W czasie buntu Bohdana Chmielnickiego powstały hasła: „Lachy za Słucz” czy „Znajesz Lasze, po Słucz nasze”, a w czasie II wojny światowej już nie „Lachy za San”, ale „za Wisłok”, a nawet „za Wisłę”, patrz: Cz. Partacz, K. Łada, op. cit., s. 7–8. Stąd też nagminne przypadki przyjmowania przez członków OUN i UPA w czasie II wojny światowej pseudonimów: „Hajdamaka”, „Rizun”, „Hołoworiz”, „Krwawyj wyszatil”, „Polakożer”, „Żydożer”, gloryfikowanie okrucieństwa w wierszach i pieśniach bojówek UPA. Było to tylko nawiązanie do długiej, mrocznej tradycji.

[5] L. Kulińska, Działalność terrorystyczna i sabotażowa nacjonalistycznych organizacji ukraińskich w Polsce w latach 1922–1939, Kraków 2009, s. 34–39. Jednym z niedawno odnalezionych przez Rafała Sierchułę z Poznania w „Kurierze Poznańskim” (z 30.11.1937, R. 32, nr 548) przykładów tego okrucieństwa było zamordowanie przez Ukraińców siedmiu polskich żołnierzy pojmanych w czasie wojny polsko-ukraińskiej w roku 1919 w Jezupolu w powiecie stanisławowskim. Przed śmiercią Ukraińcy poddali ich strasznym torturom, po czym nagich owinęli drutem kolczastym, powiesili na stodole i spalili żywcem na oczach mieszkańców.

[6] W roku 2008 w Krakowie ukazało się nowe wydanie: D. Doncow, Nacjonalizm, tłum. i oprac. W. Poliszczuk.

[7] Ibidem, passim.

[8] A. Hitler, Mein Kampf, München 1940, s. 557.

[9] D. Doncow, op. cit., passim. Człowiek głoszący takie hasła, w czasie ostatniej wojny wcielone w czyn, nie został nigdy osądzony, potępiony ani nawet skazany na ostracyzm – do dziś pozostaje guru skrajnych nacjonalistów ukraińskich.

[10] Ibidem.

[11] Zniekształconą formę podstawowego tekstu rozpowszechnił R. Drozd w publikacji pt. Ukrajińska Powstańcza Armia, Warszawa 1998. Tekst ten cytowany jest w pełnym w oryginalnym opracowaniu II Oddziału Sztabu Generalnego z lat 30. „Geneza i rozwój ukraińskiego ruchu wywrotowego U.W.O.–O.U.N.”, CA MSWiA, zesp. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, sygn. R I/138 (dziś w BU IPN). Szerzej na ten temat też w: K. Łada, op. cit., s. 69–95 oraz w pracach Wiktora Poliszczuka, w tym głównie Źródła zbrodni OUN i UPA, t. 1: Zasady ideologiczne nacjonalizmu ukraińskiego i Ukraiński ruch nacjonalistyczny: struktura organizacyjna i założenia programowe, Toronto 2003; Nacjonalizm ukraiński w dokumentach, cz. 1 i 2, Toronto 2002.

[12] Warto zapoznać się też z innymi pracami przybliżającymi zagadnienia nacjonalizmu ukraińskiego: T. Stryjek, Ukraińska idea narodowa okresu międzywojennego. Analiza wybranych koncepcji, Wrocław 2000: A. Wróbel, Polska i Polacy w koncepcjach współczesnych ukraińskich partii nacjonalistycznych,Warszawa 2003.

[13] Szerzej na ten temat m.in. w: W. Mędrzecki, Polityka narodowościowa II Rzeczypospolitej a antypolska akcja UPA w latach 1943–1944, [w:] Antypolska akcja OUN–UPA 1943–1944, Fakty i interpretacje, red. G. Motyka, D. Libionka, Warszawa 2002.

[14] Schooling in Murder: Schutzmannschaft Battaillon and Hauptsturmführer Roman Shukhevych in Belarus 1942, Per Anders Rudling, Ernst-Moritz-Arndt-Universität, Greifswald (Germany), ukaże sie niedługo w zbiorze materiałów pokonferencyjnych „Prawda historyczna a prawda polityczna w badaniach naukowych. Przykład ludobójstwa na Kresach Południowo-Wschodnich w latach 1939–1946, Wrocław, 20–22 czerwca 2010.

[15] Czasem mordowano dzieci szczególnie okrutnie, np. przez rozdzieranie nóżek (z morderczym hasłem „Tyś polski orzeł”), czy rozdzierając im usta („Polska od morza do morza”), jeszcze żywym wyrywano kończyny, języki, wykłuwano oczy, tak umęczone nabijano na widły. Patrz: Listy pracownicy Polskiego Komitetu Opiekuńczego, [w:] L. Kulińska, Dzieje Komitetu Ziem Wschodnich na tle losów ludności polskich kresów, t. 2, s. 802) oraz Wieś Rozważ pow. Złoczów (1944), ibidem, s. 742.

[16] Przykłady pieśni i wierszy Ukraińskiej Powstańczej Armii, za: W. Siemaszko, E. Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939–1945, t. 1 i 2, Warszawa 2000, s. 1294.

[17] Dość eksperymentów z krwią polską, dokument KZW, Warszawa 1944, CA MSWiA, Zespół SN, t. 439 i 503 (dziś w zbiorach BU IPN).

Źródło: http://ioh.pl/artykuly/ihrowica--zabili-nas-w-wigili,1086

#66:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пт Дек 31, 2010 6:42 pm
    —
Książka - "OUN-UPA. Z kim i przeciw komu oni walczyli"

Na zlecenie Międzyregionalnej Organizacji Społecznej "Zjednoczenie Patriotów Sewastopola" została wydana książka "OUN-UPA. Z kim i przeciw komu oni walczyli" (eseje historyczno-dokumentalne). Cel publikacji - nieodpłatna dystrybucja wśród nauczycieli historii w szkołach iwyższych uczelniach Sewastopola i ewentualnie innych miast Krymu. Format - A-5, objętość 550 stron. Nakład - 300 sztuk (na początek).
W rzeczywistości jest tozbiór materiałów poświęconych bardzo bolesnym dla Ukrainy tematom: Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i jej zbrojnemu ramieniu - Ukraińskiej Powstańczej Armii. Wyjątkowość proponowanych w tej książce materiałów polega na tym, że zasadniczą ich część stanowią źródła archiwalne przy zredukowaniu do minimum ocen i sądów wartościujących. A więc, co wchodzi w skład tego zbioru?



Pierwsze lata niepodległości Ukrainy. 01 lutego 1993 Prezydium Rady Najwyższejuchwala Postanowienie "W sprawie weryfikacji działalnościOUN-UPA". Przyczyna przyjęcia rezolucji jest oczywista i w ogóle niebyła skrywana, choć jednocześnie nie była nagłaśniana przez jej inicjatorów: przygotowywała grunt dla rehabilitacji ukraińskich nacjonalistów.
Istota sprawy zawartajestw dokumentach. Grupa robocza pracowników SBUzbadaładostępne w archiwach materiały i przygotowała dokument zatytułowany "Informacja o działalności OUN-UPA" (№ 113 z 30.07.1993).
Przedstawione wyniki niezadowoliły ówczesnego prezydenta Ukrainy Leonida Krawczuka. Materiały odłożono na półkę, decydując siępoczekaćna dogodniejszy moment.

Taka chwila nadeszła po dojściu do władzy Wiktora Juszczenki. W 2005 rokunaUkrainie opublikowano "Raport grupy roboczej historykówprzy Komisji Rządowejdo spraw zbadania działalności OUN i UPA". Zostałwydany w ogromnej jak na dzisiejsze standardy nakładzie 120000 egzemplarzy i jest zalecany do stosowania przez Ministerstwo Edukacji. Przy okazji, jeśli "Raport Specjalistów" z 2005 roku rozprowadzano centralnie do wszystkich bibliotek, uczelni i szkół średnich, to o "Informacji o działalności OUN-UPA" (№ 113 z 30.07.1993)." SBU z1993 r. z jakiegoś powodu wolą milczeć. Niniejsza publikacja wypełnia tę lukę.

Ogólne przesłanie raportu jest następujące. Tak, przezjakiś czastaktyczny sojusz OUNz nazistowskimi Niemcami miał miejsce. Ale po odmowie Hitlera uznania niepodległości Ukrainy ounowcy zwrócili broń przeciwkoswoim wczorajszym sojusznikom. Pierwszą poważną recenzją "Raportu" była praca znanego kanadyjskiego uczonego polsko-ukraińskiego pochodzenia, Wiktora Poliszczuka (niestety, zmarł w listopadzie 2008 r.), "Góra urodziła mysz".
Zwróćmy uwagę na bardzo ważny aspekt, często pozostający poza nawiasem zainteresowania w wątkach dyskusji na temat OUN. Wiktor Poliszczuk kładzie nacisk na fakt, że "ideologią nacjonalizmu ukraińskiego stała się doktryna Dymitra Doncowa przyjęta jako ideologiczne uzbrojenie OUN decyzją I Kongresu Ukraińskich Nacjonalistów w 1929 roku".

Co to jest doktryna Doncowa? Według jego nauki, narody - to gatunki w przyrodzie, między którymi toczy się nieustannie walka o przestrzeń ibyt. Proszę pomyśleć: o określeniu narodu jako osobnego gatunku nie mówił nawet Hitler. "Góra urodziła mysz" przekonująco wykazuje, że orientacja OUNna hitlerowskie Niemcy nie była spowodowanakoniunkturalnymi i taktycznymi uwarunkowaniami lecz bliskością ideowa, o której, nawiasem mówiąc, już w latach 30-ych ubiegłego wieku szczerzepisali sami teoretycy nacjonalizmu ukraińskiego.
Następnie książka prezentuje materiały o tym, jak sowieckie organy bezpieczeństwa walczyły z OUN w latach1939 - 1941, jak również o najtrudniejszym okresie konfrontacji i środkach, podjętych wlatach1944 - 1945 dla wyeliminowania OUN-UPA i zakończenia terroru z ich strony.

Ktoś może zapytać: "Ale co z represjami Niemców wobec ukraińskich nacjonalistów"?
Wszakże nawet bracia Stepana Bandery rzekomo zostali poddani egzekucji w obozie koncentracyjnym. Warto to zauważyć, że w różnych publikacjach spotyka się dziesięć różnych wersji ich śmierci. Ten mało znany problem szczegółowo został wyjaśniony w artykule "Banderowcy w obozie koncentracyjnym w Auschwitz", który został napisany przez Adama Cyrę - starszego archiwistę Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau.Interesujące, jak można wytłumaczyć fakt, że niektórzy więźniowie spośród ukraińskich nacjonalistów zostali zwolnieni z Auschwitz w 1944 r.? Przecież dla więźniów innych kategorii było tylko jedno "wyjście" - przez komin krematorium.

Nie mniej ważny jest materiał, który obala mito przebranych enkawudzistach. Ten mit został rozpropagowany przez nacjonalistycznych ekspertów od mitologii, którzy twierdzili, że w celu zdyskredytowania UPA pracownicy NKWDprzebierali się w mundury UPA i jako bojówki UPAokradali i zabijali mieszkańców.
Książka na podstawie dokumentów archiwalnych pokazuje, jaki był faktyczny rozwój wydarzeń. Ponadto podane są przykłady, jak członkowie UPA wmundurach żołnierzy sowieckich dokonywali ataków zarówno na ludność cywilną, jak i niewielkie grupy sowieckich żołnierzy i oficerów.

Książka zawiera również inne materiały na temat OUN-UPA. Mówią o różnych okresach i wydarzeniach, ale każdy z nich uzupełnia pozostałe materiały książki.
Może ktośzapytać: czy warto po raz kolejny poruszać trudne tematy,czy nie lepiejzamknąć raz na zawsze te stronice historii? Wydaje się, że te tematy należy przypominać. Słynny brytyjski pisarz i dramaturg George Bernard Shaw powiedział kiedyś: "Jedyny wniosek, jaki można wyciągnąć z historii,to fakt,że ludzie niewyciągają żadnych wniosków z historii." Kto nie wciąga wniosków z historii, jest skazany na jej powtarzanie. Ta książka przekonuje nas, że korzystanie zlekcji historii ma sens.
Niestety, istniejąsiły, które nadal próbująopisać na nowo niewygodne dla nichepizody historii. Niecofają się nawet przed prymitywnym fałszowaniem dokumentów i materiałów. Zadaniem tej książki jest przeciwdziałanie kłamstwu.

Sewastopolanie pamiętają bohaterów dwóch Obron swego miasta! Wśród nich nigdy nie było "siekierników" z UPA. Organizacja społeczna "Zjednoczenie patriotów Sewastopola" dziękuje autorom materiałów zawartych w zbiorze, ludziom, którzy im pomagali, a także wszystkim, którzy przyczynili się swoją pracą do wydania tej książki. Oczywiście, kłaniamy się nisko naszym nauczycielom historii, dla których nawet w tych trudnych czasach historia zawsze jest nauką, a nie kartą przetargową w rozgrywkach politycznych.

http://sevpatriot.ru/novosti/kniga-oun-upa

#67:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Сб Янв 01, 2011 11:23 pm
    —
Szanowni Państwo!

Informacja, którą przekazuję jest unikalna w tym sensie, że żadne polskie media o procesie nie napisały, a ukraińskie - bardzo mało, około 10, prawie wszystkie to banderowskie źródła. Przemilczenie jest prawie całkowite.
22 grudnia Okręgowy Sąd Administracyjny w Kijowie kontynuował przesłuchanie w sprawie pozwu Natalii Witrenko o uchylenie dekretu Juszczenki "O uczczeniu uczestników walk o niepodległość Ukrainy w XX wieku" z 28.01.2010 roku. Według tego dekretu za bojowników o niepodległość Ukrainy zostali uznani członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i tak zwanej "Ukraińskiej Powstańczej Armi". Jak wiadomo, Trybunał zmienił pozwanego w tej sprawie. Biorąc pod uwagę zasadę sukcesji za dekret gloryfikujący banderowców odpowiadać będzie obecny prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz.

Po raz kolejny, czwarty (!) raz, ani prezydent Ukrainy, ani jego przedstawiciel nie stawili się w sądzie.
Prawdopodobnie tylko jedna gazeta ukraińska - "Ukraina Młoda" napisała o posiedzeniu w dniu 22 grudnia 2010 r. Ale tylko dzień przed procesem, relacji z tego posiedzenia zabrakło. Na apel "Ukrainy Młodej" około 300 osób, miłośników OUN - UPA, złożyło wnioski do Sądu o uznanie ich za strony trzecie w procesie. Wnioski te obficie uzasadnione, mieszczą się w sześciu tomach akt. Ci ludzie to głównie członkowie UNA-UNSO, KUN, Związku Oficerów Ukrainy, Swobody, krewni czlonków OUN-UPA, a nawet jest jeden były członek UPA w stopni "sotnyka" - Mirosław Simczicz syn Wasyla, pseudonim "Krzywonos", lat 88, urodzony 5 stycznia 1923 roku we wsi Brzozów Wyżny Kosowski w woj. stanisławowskim, za swoje zbrodnie spędził 32 lata w sowieckich łagrach i więzieniach. Powiedział on, że jest gotów bronić dobrego imienia OUN - UPA z automatem w rękach. Jeśli ktokolwiek ma informacje o udziale tego członka UPA w ludobójstwie Polaków, to warto powiadomić o tym prokuraturę IPN, ponieważ zbrodnia ludobójstwa nie ulega przedawnieniu i jej sprawcy są nadal ścigani.
Swoją "działalność" w UPA prowadził w okolicach Kołomyi.
Gdyby nawet nie figurował w dokumentach pionu śledczego IPN, nalezałoby go przynajmniej przesłuchać w sprawie zbrodni popełnionych w rejonach, gdzie "walczył".
Jak wygląda sotenny "Krywonos" można zobaczyć tutaj: http://www.zaxid.net/article/83179/

Mała sala sądowa nie była w stanie pomieścić wszystkich chętnych. Porządku strzegło tylko dwóch stojących przed drzwiami mundurowych.
Polski antyfaszysta profesor Jacek Wilczur osobiście dostarczył Sądowi oficjalne dokumenty polskiej prokuratury IPN z postępowań prowadzonych przez pion śledczy IPN przeciwko członkom OUN - UPA w sprawie dokonanej przez nich zbrodni ludobójstwa.

Udział przedstawiciela polskich ofiar ludobójstwa został w sprawozdaniach mediów banderowskich całkowicie przemilczany.
Natomiast dostarczone z Polski dokumenty i książki zostały nazwane w króciutkich relacjach na marginalnych stronach internetowych UNA-UNSO itp. jako, cytuję - "wielka kupa drukowanej produkcji, tak zwane "dowody", "kupa jakichś książek, broszur, publikacji i kilka dokumentów archiwalnych". Materiały z Polski są ponadto określane przez banderowców jako nieobiektywne, bo Polska była okupantem i wrogiem. Stronnicze są także z tego powodu, że zostały stworzone w Polsce rządzonej przez reżim komunistyczny. Są także wątpliwe i do odrzucenia, ponieważ nie są w języku ukrainskim. Nazywają je wyciagami z publicystyki, prace o ludobójstwie nie są "akademickie", polskie konferencje o ludobójstwie są "nie-naukowe", "pseudonaukowe", w ogóle całość dokumentów z Polski to tylko "publicystyka".

Należy podkreślić fakty chamskiego zachowanie banderowców, przedstawicieli ukraińskich organizacji nacjonalistycznych w sądzie, w tym także osób mających przyznany status strony trzeciej, po stronie pozwanego, czyli Wiktora Janukowycza. Oprócz bezczelnych wrzasków, prób przekształcenia procesu w banderowski wiec, nie zdołali dostarczyć sądowi ani jednego dokumentu stanowiącego argument na rzecz uznania ważności dekretu prezydenta. Natalia Witrenko i Władymir Marczenko jako oficjalny przedstawiciel powoda odważnie i z przekonaniem bronili swego stanowiska. Ich rzeczowa postawa kontrastowała z hałaśliwym ale pozbawionym rzeczowych argumentów i agresywnym zachowaniem banderowców. Stepan Chmara nazwał Natalię Witrenko "gnidą" i tylko natychmiast zarządzona przez sędzinę przerwa nie dopuściła do bójki.

Banderowcy twierdzą, że oskarżenia OUN - UPA o udział w zbrodniach na ludności cywilnej to absurd, ponieważ dokumenty programowe tych organizacji nie potwierdzają tego.
Co jest bardzo ważne - banderowcy podkreślają fakt, że do Sądu nie wpłynał żaden oficjalny dokument w sprawie potępienia działalności ukrainskich nacjonalistów od polskiego rządu ani od jakiejkolwiek polskiej struktury państwowej.
Wyciągają z tego wniosek, że Państwo Polskie żadnych pretensji do OUN - UPA - nie ma!

Zatem wszyscy, którzy uważają, że powinni zachować w procesie zainicjowanym przez Natalię Witrenko milczenia albo neutralność (bo wspólne działanie z taką Witrenko kompromituje) powinni także zrozumieć: taka postawa uważana jest za dowód niwinności, braku odpowiedzialności OUN - UPA za wymordowanie setek tysięcy polskich obywateli.
W ten sposób nie angażując się wcale - są "angażowani" przez banderowców w roli milczącego przyzwolenia na rehabilitację ukraińskich nacjonalistów.
Kuriozalne jest wspaniałomyślne "wybaczenie" udzielone przez banderowców dla "ignorancji" Europarlamentu ujawnionej w rezolucji potepiającej heroizację Bandery, bo i tak "pamięć historyczna Ukraińców ma o wiele więcej pretensji do krajów Europy Zachodniej".

Sędzia wyznaczyła następny termin posiedzenia sądu w tej sprawie na 05 stycznia 2011 roku o godzinie 13:00.
Spośród dostarczonych przez Natalię Witrenko sądowi dokumentów należy wymienić - niedawno odtajnione materiały procesu przeciwko członkom OUN w sprawie brutalnego zamordowania przez nich Jarosława Gałana w 1949 roku. Postanowienia tego sądu, oskarżające wykonawców zbrodni - ukraińskich nacjonalistów, nadal mają moc prawną. Świadkowie banderowskich zbrodni z Polski - Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów z Wrocławia - przysłali posiadane dokumenty, dowodzące zbrodniczego charakteru OUN-UPA. Między innymi sześć grubych książek, w których podane są szczegóły zbrodni i sposoby ich popełniania przez nacjonalistów ukraińskich na polskiej ludności cywilnej. W książkach udokumentowano tragiczną śmierć 200.000 (!) ofiar z rąk OUN-UPA, zamieszczone są fotografie tych okropności. Wszystko to jest poparte niepodważalnymi dowodami archiwalnymi.

Banderowcy, wypełniający tłumnie salę rozpraw i próbujący zakłócić i przerwać proces, byli zszokowani materiałami dostarczonymi z Polski. Ich argumentacja, że zbrodnie OUN - UPA to oszczerstwo KGB i reżimu stalinowskiego, w tym momencie stała się bezzasadna.
Jeden fragment wypowiedzi współczesnych banderowców uznałem za na tyle pouczający, że prztłumaczyłem na polski dosłownie:
"Co się tyczy Rzeczypospolitej Polskiej, jej zasadniczy pogląd na walką wyzwoleńczą narodu ukraińskiego jest identyczny z poglądem okupacyjnych rządów moskiewskich i taki był nie tylko w czasie wojny, ale także w przedwojennym okresie czasu, na co mamy jednoznaczne dowody - okrucieństw i bezwzglednego imperialnego stosunku Polski wobec Ukrainy przez wieki.
Powód powoduje się na rzekome zdarzenia, w czasie których rzekomo uczestnicy wyzwoleńczych zmagań narodu ukraińskiego zabijali ogromną liczbę ludności polskiej i żydowskiej na ukraińskim terytorium etnicznym, które w tym czasie było pod polską okupacją. Jest możliwe przy tym, że wśród okupantówów i ich służalców byli prawdopodobnie ludzie i ukraińskiej, i żydowskiej, i innych narodowości. Likwidowanie takich okupacyjnych elementów podczas walki narodowo - wyzwoleńczej jest świętym obowiązkiem każdego Ukraińca - państwowca. Ta sama zasada leży u podstaw walki innych narodów o swoją niezależność, ponieważ zasada ta jest zjawiskiem naturalnym.

Ze strony Izraela z tego powodu żadne pretensje w stosunku do Ukrainy nie zostały zgłoszone. Zamiast tego uszanowano w Izraelu wielu ukraińskich sprawiedliwych, którzy ratowali Żydów od faszystowskich morderców. Pretensje, które są artykułowane, pochodzą od, delikatnie mówiąc, co najmniej wrogo nastawionych do Ukrainy żydowskich organizacji społecznych, a to nie znaczy, że taka jest ogólnonarodowa polityka państwa żydowskiego w tej sprawie. Co więcej, cały szereg postępowych - przyzwoitych organizacji żydowskich walczy z takim haniebnym postępowaniem swoich rodaków, uświadamiając zagrożenie dla żydowskiej diaspory, jakie ta działalność żydowskich prowokatorów może spowodować".

Stanowisko i relacje z procesu banderowców można przeczytać na stronach internetowych:
http://unso.sumy.ua/2010/12/pryklad-poyasnennya-tretoji-storony-za-pozovom-n-vitrenko/

Tekst dodatkowy od banderowca Perepusta do sądu odzwierciedla reakcję banderowców na masę dowodów złożonych w Sądzie a nadesłanych z Polski.
Perepust nazywa polskie publikacje z konferencji i książki o ludobójstwie "publicystyką", nie mającej wartości dowodowej, same zaś konferencje - są "pseudonaukowe".
Zadziwiające, tylko Witrenko zamieściła sprawozdanie z posiedzenia sądu 22 grudnia 2010, nacjonaliści nie napisali prawie nic,
http://www.poryad.com/?p=7755&utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%3A+poryad%2FfGMi+%28IA+%C2%AB%D0%9F%D0%9E%D0%A0%D0%AF%D0%94+%D0%97+%D0%92%D0%90%D0%9C%D0%98%C2%BB%29

także na marginalnych stronach internetowych:
http://blogs.gazeta.ua/pochatkivci/?cat=1
http://www.ukrnacija-nk.if.ua/news/398

a wszystkie znaczące media Ukrainy solidarnie zignorowały i przemilczały to wydarzenie.
Gazeta "Ukraina Młoda" napisała artykuł przed posiedzeniem 22 grudnia, a po posiedzeniu nie napisała nic.
Następne posiedzenie - 5 stycznia 2011 r.

Wołodymyr Wiatrowicz w swoim podsumowaniu roku w artykule z 30 grudnia 2010 wspomniał o walce w Wkipedii o historię - że co raz ktoś wykreśla, usuwa pewne zapisy i wprowadza tam nowe. Nazwał to walką o historyczną prawdę w Wkipedii: http://weather.tsn.ua/article/print/analitika/istoriya-u-2010-roci-gra-u-vikipediyu.html

#68:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Чт Янв 06, 2011 1:43 am
    —
Proces sądowy w Kijowie przeciwko heroizacji OUN-UPA. 05.01.11

05 stycznia 2011 roku o godzinie 13:00 Okręgowy Sąd Administracyjny w Kijowie kontynuował przesłuchania w sprawie uchylenia Dekretu (o heroizacji m.in. OUN - UPA) Juszczenki z pozwu Natalii Witrenko. Było to ostatnie"przygotowawcze" ("wstępne") posiedzenie.
Tym razem interesy powoda - NataliiWitrenko - reprezentowali upoważnieni przedstawiciele - pełnomocnicy - Paweł Baulin, przewodniczący partii "Ruś Kijowska", i prawnik Tatiana Asipienko.
Przypomnijmy jeszcze, że, zgodnie z wyżej wspomnianym Dekretem za bojowników o niepodległość Ukrainy uznano członków OUN - UPA, ukraińskich organizacji wojskowych i innych grup paramilitarnych, którzy dokonywali ataków terrorystycznych przeciwko Ukraińcom, Polakom, Białorusinom, Żydom, Rosjanom. Ci nieludzcy oprawcy współpracowali z faszystowskimi okupantami i byli przez nich wspierani. Oni i po II wojnie światowej przeprowadzali krwawe zamachy bandyckie wobec cywilnej ludności na zachodniej Ukrainie.
Przeciwko takiemu nie moralnemu Dekretowi prezydenta Juszczenki wystąpiła Natalia Witrenko.
Jak wiadomo, Trybunał zmienił pozwanego w tej sprawie. Biorąc pod uwagę zasadę sukcesji za edykt gloryfikujący banderowców i innych sojuszników faszystów będzie odpowiadał obecny prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz.

Jednak po raz piąty (!?), ani prezydent Ukrainy, ani jego przedstawiciele nie stawili się w sądzie.

Paul Baulin i Tatiana Asipenko przedstawili sądowi dodatkowe dowody nieprawomocności, niemoralność i nielegalności Dekretu. Tak więc przedstawiciele Natalii Witrenko dołączyli do sprawy wielekopii wyroków trybunałów wojennych i sądów Ukraińskiej SRRz czasów wojnyi okresu powojennego orzeczonych w stosunku do OUN-owcówza ludobójstwo, terror, masowe morderstwa ...Warto podkreślić, że te wyroki sądów były analizowane przez organa prokuratury już w czasach niepodległej Ukrainy. Iani jeden z banderowskich zbrodniarzy nie został zrehabilitowany!

Co prezydent miał prawo z prawomocnie skazanych zbrodniarzy "robić" bojowników o niepodległość?
Sąd dołączył do sprawy w charakterze istotnych dowodów także inne dokumenty przedłożone sądowi przez powoda.
"Osoby trzecie", które występują w sprawie po stronie pozwanego (obrońcy i zwolennicy ukraińskich nazistów) starali się opóźniać proces sądowy poprzez składanie bezzasadnych i hałaśliwych oświadczeń, stosowanie prawnych wybiegów, prawniczych kruczków.Te działania okazały się nieskuteczne!
Sąd zakończył wstępne postępowanie przygotowawczei 3 lutego 2011roku przejdzie do badania istoty sprawy.

Adwokat Orechow, reprezentujący interesy obywatela Kanady wsądzie (Stepana Bandery - Juniora) iJurija Szuchewycza, zasugerował sędziemu wydania postanowienia (lub przynajmniej wystosowania propozycji) w sprawie zakazu publikacji na stronie internetowej - stronie Natalii Witrenko - sprawozdań prasowychz posiedzeń sądowych.

Żądanie to należy uznać za skandaliczne.

Wniosek Orechowa był całkowicie bezpodstawny. Na pytanie Pawła Baulina,pełnomocnika Natalii Witrenko w sądzie, czym dokładnie wniosek jest uzasadniony, Orechow nie przedstawił żadnych argumentów. Tylko uchwałę współczesnych miłośników banderowców! To wszystko.
Oto na czym polega wolność słowa"po banderowsku". Spadkobiercy krwawych terrorystów próbują narzucić cenzurę mediom.
Sąd wniosek Orechowa odrzucił.


http://www.vitrenko.org/start.php?lang=1&part_id=1&article_id=11995


Последний раз редактировалось: штурман (Вс Фев 13, 2011 12:25 pm), всего редактировалось 1 раз

#69:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Чт Янв 13, 2011 8:32 pm
    —
INFORMACJA SBU o działalności OUN-UPA №113 z dnia 30.07.1993 roku

1)
Zgodnie z decyzją Rady Najwyższej Ukrainy z 1 lutego 1993 r. №2964-XII "O weryfikacji działalnośći OUN-UPA" i wytycznymi Służby Bezpieczeństwa Ukrainy grupa robocza pracowników SBU zbadała dostępne materiały archiwalne NKWD i KGB Ukraińskiej SRR (dokumenty organów bezpieczeństwa, materiały, które zostały przygotowane bezpośrednio przez uczestników i przywódców OUN-UPA, zdobyczne niemieckie dokumenty kancelarii państwowej i inne), które dotyczą Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA).

Dostępne dokumenty wskazują na pewną jednostronność (tendencyjność) w ich gromadzeniu, co wynikało z założeń politycznego kierownictwa ZSRR, norm prawnych tamtego okresu a także funkcjonujących wtedy przepisów prawa i specyfiki funkcjonowania organów prawa.
Tak więc, materiały na temat działalności OUN w okresie przed 1939 r. charakteryzują ją jako organizację antysowiecką i antykomunistyczną.
W dokumentach z okresu lat 1939-1941 dominują te, którzy wykazują nielegalną działalność OUN przeciwko sowieckiej władzy i jej współpracę z nazistowskimi Niemcami.
Materiały z okresu lat 1941-1944 odzwierciedlają przede wszystkim tworzenie i działalność jednostek wojskowych ukraińskich nacjonalistów z uwagi na ich zbrojną walkę z sowieckimi partyzantami, Armią Czerwoną i stosunki z armią i służbami wywiadowczymi Niemiec.
W dokumentach z okresu powojennego (lata 1945-1955) są informacje o działaniach władzy sowieckiej w zakresie zwalczania zbrojnego oporu OUN-UPA. Sprawy kryminalne z tego okresu, dokumenty programowe, odpowiednie zalecenia, instrukcje przedmiotowych organizacji oraz ogólne materiały organów bezpieczeństwa dość szczegółowo przedstawiają terrorystyczną działalność OUN - UPA przeciwko cywilnej ludności Zachodniej Ukrainy.

Dlatego, biorąc powyższe pod uwagę, należy stwierdzić, że na podstawie ujawnionych w archiwum SBU materiałów można przedstawić tylko ogólnie co następuje:
Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów powstała poza granicami Ukraińskej SRR w efekcie konsolidacji różnorodnych formacji nacjonalistycznych, przede wszystkim młodzieżowych, w środowisku ukraińskich imigrantów. Główną rolę w jej tworzeniu odegrał pułkownik Eugeniusz Konowalec, były członek rządu Petlury. 28 stycznia 1929 w Wiedniu ( Austria ) odbył się I Kongres Ukraińskich Nacjonalistów (KUN), który stał się początkiem istnienia OUN. Podstawowym kierunkiem działalności OUN w tym okresie było propagowanie głównej idei ukraińskich nacjonalistów - utworzenia ukraińskiego niepodległego państwa, przede wszystkim na zachodnio-ukraińskich ziemiach, które wchodziły w skład pańskiej Polski.
Jednocześnie OUN realizowała akty terroru przeciwko przedstawicielom polskiej władzy, która ograniczała prawo Ukraińców do samostanowienia.

W szczególności, w latach 30-tych z rąk członków OUN zginęli: komisarz Polskiej Policji we Lwowie Emilian Czechowski i polski poseł Tadeusz Hołówko, przedstawiciel sowieckiego konsulatu we Lwowie Oleksy Majłow, polski minister spraw wewnętrznych Bronisław Pieracki.
Wskutek odwetowych działań Polskiej Policji aresztowane zostało krajowe kierownictwo OUN w Galicji, w tym Stepan Bandera i Mykoła Łebed, którzy zorganizowali zabójstwo Pierackiego (później uwolnieni przez hitlerowców po rozpoczęciu okupacji Polski).
Na początku II wojny światowej, gdy Polska przestała istnieć jako samodzielne państwo, a ziemie zachodniej Ukrainy stały się częścią Ukraińskiej SRR, podziemna siatka organizacyjna OUN, która się zachowała, rozpoczęła przygotowanie kadr do walki zbrojnej przeciwko władzy sowieckiej na wypadek gdyby faszystowskie Niemcy zaatakowały ZSRR.

2)
W specjalnym dokumencie zwanym "Nasze główne zadania" przywództwo OUN dawało następujące wytyczne: "Nasz główny cel to likwidacja wroga - Moskwy", w tym celu zalecano: "Rozpoznawać... badać terytorium: topografię danej miejscowości (rzeki, mosty, lasy, bagna, drogi, zabudowania, wzgórza, obiekty terenowe sztucznego pochodzenia, koszary, umocnienia itd,), administracyjny podział terytorium ( powiaty, województwa itd.). Położenie wrogich sił - wrogie wojskowe garnizony, sztaby NKWD, siatki tajnych współpracowników, siedziby władz KP(b)U i Komsomołu, redakcje gazet należących do Moskwy, miejsca wrogich akcji i wieców, radio, śledztwa i taktyka NKWD itd. Wszystko po to, aby wiedzieć, kiedy, gdzie i jak uderzyć wroga". (Arch. spr. №68, ark. 34. W aktach sprawy znajduje się kopia dokumentu sporządzona w języku rosyjskim).

W lutym 1940 roku nastąpił rozłam z powodu walki o "przywództwo" w OUN pomiędzy Andriejem Melnykiem, który stał na czele organizacji po śmierci E.Konowalca, i S.Banderą, który miał autorytet wśród młodych galicyjskich radykałów. Od tego czasu zwolenników Melnyka nazywano "melnykowcami" (OUN-m), a sympatyków Bandery - "banderowcami" (OUN-b). Obydwa obozy przestrzegały podstawowych zasad nacjonalizmu ukraińskiego, ale taktykę walki o utworzenie niezależnego państwa ukraińskiego wybrały odmienną.
Podczas gdy "melnykowcy" wszystkie nadzieje na wyzwolenie Ukrainy pokładali w pomocy hitlerowskich Niemiec, to "banderowcy" tworzyli podziemne zbrojne struktury w celu jak najszybszego wyzwolenia ziem ukraińskich od bolszewików, także z wykorzystaniem kontaktów z Niemcami.

Archiwalne materiały potwierdzają istnienie takich powiązań pomiędzy przywódcami OUN a niemieckimi służbami specjalnymi.
I tak jeniec wojenny, płk. Erwin Stolze, szef oddziału "Abwehry Berlin", zeznał na przesłuchaniu 29 maja 1945 roku:
"Zwerbowaliśmy kierownika ukraińskiego nacjonalistycznego ruchu pułkownika armii petlurowskiej Konowalca, za pośrednictwem którego w Polsce, w zachodnich regionach Ukrainy, były przeprowadzane akty terrorystyczne i dywersyjne...
Na początku 1938 roku ja osobiście odebrałem polecenie od admirała Canarisa o przestawieniu posiadanej agentury spośród ukraińskich nacjonalistów na bezpośrednie działania przeciwko Związkowi Sowieckiemu.
Konowalec bardzo chętnie zgodził się na wykorzystanie części nacjonalistycznego podziemia przeciwko Związkowi Sowieckiemu...
Aby zachować zasady konspiracji został przez nas zwerbowany polecony przez niego (Konowalca) ukraiński nacjonalista, kapitan petlurowskiej armii Jaryj, pod pseudonimem "Konsul-2", który był wykorzystywany przez nas jako agent - łącznik pomiędzy nami i Konowalcem.
Po zabójstwie Konowalca na czele ukraińskiego ruchu nacjonalitycznego
stanął pułkownik Andriej Melnyk... Pod koniec 1938 roku lub na początku 1939 roku Lahauzen zorganizował spotkanie z Melnykiem, w trakcie którego ten ostatni został zwerbowany i otrzymał pseudonim "Konsul" (w trakcie werbunku ja również byłem obecny...).
Po zakończeniu wojny z Polską Niemcy intensywnie przygotowywały się do wojny ze Związkiem Radzieckim i dlatego w swoim zakresie Abwehra zastosowała środki zmierzające do aktywizacji podziemnej działalności, ponieważ przedsięwzięcia, realizowane przez Melnyka i pozostałą agenturę okazały się niewystarczające. W tym celu został zwerbowany znany ukraiński nacjonalista

3)
Stepan Bandera, który w czasie wojny został przez Niemców uwolniony z więzienia, gdzie był więziony przez władze Polski ...
Kto werbował Banderę - nie pamiętam, ale ostatno to ja utrzymywałem z nim kontakt... Ja osobiście w 1940 roku podjąłem działania zmierzające do pogodzenia Melnyka z Banderą w celu zjednoczenia sił wszystkich ukraińskich nacjonalistów.
Latem 1940 r. przyjmowałem wizytę Bandery, który w rozmowie ze mną oskarżał Melnyka o bierność, twierdząc, że to on - Bandera został wybrany wodzem ukraińskich nacjonalistów, ale dla dobra sprawy podejmuje wszelkie środki dla pogodzenia się z Melnykiem.
Kilka dni później spotkałem się również z Melnykiem, z którym przeprowadziłem analogiczną rozmowę. Melnyk oskarżył Banderę o karierowiczostwo, o to, że on przez swoje nieprzemyślane działania
zniszczy podziemie. Melnyk zobowiązał się podjąć wszelkie środki w celu pogodzenia się z Banderą.
Melnyk i Bandera spotykali się, jednak spotkania nie doprowadziły do pojednania, na odwrót, ich relacje jeszcze się zaostrzyły.
Po ataku Niemiec na Związek Radziecki Bandera zaktywizował działalność ruchu, przeciągnął na swoją stronę najbardziej aktywną część nacjonalistów ukraińskich i w rzeczywistości odsunął Melnyka od kierownictwa...
Canaris polecił mi zerwać kontakt z Banderą i na czele ukraińskich nacjonalistów popierać Melnyka.
Jako pretekst do zerwania kontaktu z Banderą został wykorzystany fakt, że ten ostatni w 1940 roku, po otrzymaniu od Abwehry dużej sumy pieniędzy na finansowanie utworzonego podziemia, próbował je sobie przywłaszczyć i ulokował je w jednym ze szwajcarskich banków, skąd zdołaliśmy je odebrać...
Warto zauważyć, że analogiczny fakt miał miejsce i z Melnykiem. Wkrótce po zerwaniu kontaktów z Banderą ten ostatni został aresztowany za próbę utworzenia rządu Ukrainy we Lwowie". (Arch. spr. №372, t.35, ark.138-142).

Porucznik "Abwehrkommando-202" Zygfryd Muller na przesłuchaniu 19 września 1946 roku zeznał:
"W grudniu 1944 roku naczelne kierownictwo niemieckiej służby bezpieczeństwa uwolniło z uwięzienia Stepana Banderę, który otrzymał do swej dyspozycji willę pod Berlinem od wydziału 4-D gestapo.
Od tego czasu Bandera znajdował się już pod osobistym nadzorem i pracował na zlecenie nowo mianowanego szefa wydziału 4-D Obersturmbahnführera Wolffa. W tym samym miesiącu Stepan Bandera został oddany do dyspozycji "Abwehrkommando-202" w Krakowie i osobiście udzielał instrukcji przygotowywanej przez nas agenturze, wysyłanej w celu nawiązania kontaktu do sztabu UPA.
Bandera w mojej obecności osobiście instruował tych agentów i przekazał za ich pośrednictwem do sztabu UPA rozkazy o aktywizacji działań na tyłach Armii Czerwonej i o nawiązaniu stałej łączności z "Abwehrkommando-202"...
Zadaniem Bandery było... zebrać wszystkich ukraińskich nacjonalistów w rejonie Berlina i bronić miasta przed

4)
nacierającymi jednostkami Armii Czerwonej.
Bandera utworzył oddziały ukraińskich nacjonalistów, które działały w składzie Volkssturmu, a sam uciekł. Opuścił willę wydziału 4-D i udał się do miasta Waimark. (Arch. spr. № 372, t.39, ark.132 - 137).

Jak wiadomo, w 1944 roku podczas Wielkiego Zgromadzeniu OUN powstała Ukraińska Główna Rada Wyzwoleńcza, jako "ogólnonarodowy rząd Ukrainy".
W archiwum znajdują się kopie w postaci mikrofilmów zdobycznych dokumentów niemieckich, które zostały zakupione przez ZSRR od "Amerykańskiego Stowarzyszenia Historyków ds Badania Dolumentów Wojskowych". W całej serii kadrów (№№ 1006-15 mikrokopii T-454 rolka 91), zgodnie z ujawnioną adnotacją (ark. 35), są informacje dotyczące historii Ukraińskiej Głównej Rady Wyzwoleńczej (UHWR).
Z niemieckich dokumentów wynika, że "Uwarunkowania w sprawie UHWR" i "uniwersały"zostały przygotowane za wiedzą Rosenberga. (Krótka notatka do zdobycznych mikrofilmów niemieckich arch. №1 ark.35).

Jeszcze w 1939 roku w tzw. "Generalnym Gubernatorstwie" pod kierownictwem Gestapo i Abwehry w Krakowie, Krynicy, Zakopanem, a później także - w okresie okupacji - we Lwowie i innych miejscach, zgodnie ze wskazówkami Bandery, zostały stworzone kursy dla szkolenia szpiegów, dywersantów, terrorystów, którzy byli przerzucani na tyły sowieckie w celu wywrotowej działalności na rzecz Niemiec. Obsługi radiostacji wyposażano w sprzęt radiowy, dywersantów i terrorystów - w materiały wybuchowe i broń.
Z dostępnych materiałów wynika, że "...w czasie okupacji przez wojska niemieckie terytorium Polski od 1939 roku do 1942 roku w mieście Zakopane stacjonowała i funkcjonowała niemiecka szkoła dywersji i wywiadu służąca szkoleniu ludzi do przerzucania na terytorim ZSRR w celach wywiadowczych, która została zorganizowana przez Niemców w porozumieniu z centralnym "prowydem" (kierownictwem) OUN.
Do szkoły dobierano najbardziej wyróżniających się członków OUN. Organizacyjnym kierownikiem szkoły był Mykoła Łebed, wybitny członek OUN, pod pseudonimem "Igor", "Wilnyj" ... Wyselekcjonowanych kandydatów do kształcenia w szkole wywiadu i dywersji grupowano w Krakowie, a w grudniu 1940 roku około 500 osób skierowano do Zakopanego, gdzie ulokowano ich w willi byłego prezydenta Polski Mościckiego.
Kierownikiem szkoły był kapitan wojsk "SS" Krieger, który następnie w czasie okupacji Ukrainy Zachodniej był naczelnikiem Gestapo w Stanisławowie, zastępcą Kriegera był Mykoła Łebed, który jednocześnie był naczelnikiem oddziału wyszkolenia, osobiście prowadził poszczególne szkolenia, szczególnie wyszkolenie wojskowe kursantów...". (Arch. spr. №372, t.37, ark. 353-355).

Centrala OUN-b znajdowała się w Krakowie. Bezpośrednio na Ukrainie działaniami nacjonalistycznego podziemia kierowała Lwowska krajowa egzekutywa OUN, a w obwodach - egzekutywy okręgowe.
Podczas przeprowadzanych przez NKWD USRR w 1940 roku działań przeciwko OUN zostali wykryci i aresztowani praktycznie wszyscy kierownicy egzekutyw i struktur organizacyjnych OUN na zachodniej Ukrainie.

Z uzupełniającej notatki NKWD USRR wynika, że:
"na dzień 1 września 1940 r. łączna liczba członków OUN, prowadzących antysowiecką działalność w zachodnich obwodach Ukrainy, wynosiła (zgodnie z uzyskanymi w toku śledztw danymi, wymagającymi jeszcze doprecyzowania) 5500 osób, podporządkowanych jednemu kierownictwu krajowej lwowskiej "egzekutywy". Została wykryta ich baza materiałowo - techniczna, ujawnione kontakty z zagranicznymi ośrodkami, zdobyto szyfry i kody, co pozwoliło na całkowitą dekonspirację podziemnej siatki OUN, przejęcie składów z bronią i amunicją".

5)
W jednym z zaszyfrowanych dokumentów znalezionym u aresztowanego łącznika, Bandera nakazywał:
"Wyślijcie ludzi do Bukowiny i Besarabii, a także na Litwę: - w pierwszej kolejności dla rozpoznania terenu oraz uzyskania możliwości nawiązania łączności...
Przekażcie podręczniki wojskowe, mapy, gazety, wzory dokumentów, polityczną informację... Broń dostaniemy za dane wywiadowcze... (Fond. 2, opis 12, por. 6, ark.185-187. W aktach sprawy znajduje się kopia dokumentu sporządzona w języku rosyjskim).

Klęska struktur organizacyjnych w znacznej mierze osłabiła pozycję OUN na Ukrainie, ale nie wstrzymała jej działalności całkowicie. Akcje propagandowe wśród ludności były kontynuowane, rozpowszechniano postanowienia I kongresu ukraińskich nacjonalistów, który odbył się w Wiedniu w 1929 roku. W postanowieniach podkreślano, że ukraińska ziemia powinna należeć do chłopów ukraińskich, fabryki i zakłady pracy - do robotników ukraińskich; potwierdzano zasadę wolnego handlu, głoszono walkę o wolność dla wszystkich narodów i ich prawo do państwowego samostanowienia. (Arch. spr. No 376, t.4 ark. 1-6).

Oprócz tego istniały również inne dokumenty - dla wąskiego grona osób, w których przywódcy OUN-B wyjaśniali zarówno swoje cele jak i sposoby ich realizacji.
Tak więc, w wydanym w maszynopisie dokumencie: "Wytyczne na pierwsze dni istnienia państwa" (brak daty na dokumencie) ogłaszono "polityczno - militarną dyktaturę OUN jako systemu władzy", "struktura OUN oparta na zasadzie kierownictwa". W stosunku do mniejszości narodowych mieszkających na Ukrainie zasady były następujące:
Mniejszości narodowe dzielą się na:
a) przyjazne nam.... b) wrogie, Moskale, Polacy, Żydzi.

a) mają takie same prawa jak Ukraińcy, oni mogą wrócić do swojej ojczyzny.
b) niszczone w walce z wyjątkiem tych, którzy przestrzegają prawa: przesiedlane na ich ziemie, niszczyć przede wszystkim inteligencję, której nie wolno dopuszczać do żadnych instytucji rządowych i generalnie uniemożliwiać pojawianie się inteligencji, to jest dostęp do szkół, itp. Na przykład tzw polskich chłopów należy koniecznie asymilować, uświadamiając ich, zwłaszcza w tym gorącym, pełnym fanatyzmu czasie, że są Ukraińcami, tylko obrządku łacińskiego.... Przywódców niszczyć. Żydów izolować, usunąć ich z urzędów państwowych, aby uniknąć sabotażu, tym bardziej Moskali i Polaków. Jeśli będzie nieunikniona konieczność pozostawienia w aparacie gospodarczym Żyda, przydzielić mu nadzór naszego milicjanta i likwidować za najmniejsze przewinienie.
Kierującymi poszczególnymi dziedzinami życia mogą być tylko Ukraińcy, ale nie obcy - wrogowie. Nasza władza musi być straszna dla jej przeciwników. Terror dla obcych - wrogów i swoich - zdrajców". (Arch. spr. №376, t.6, ark. 294-302).

W broszurze OUN "Naród jako gatunek" powielonej na typografie, zaznaczono:
"Prawo do ziemi ukraińskiej, ukraińskiej nazwy i ukraińskiej idei posiadają tylko Ukraińcy ... Mieszane małżeństwa - przezwyciężymy i musimy wyeliminować możliwość ich powstawania. Sam fakt ich istnienia lub tworzenia uważamy za zbrodnię zdrady narodowej". (Arch. spr. № 376, t.6, ark. 1-8 ).
W wyniku współpracy OUN-owskiego kierownictwa banderowskiego skrzydła z niemieckimi tajnymi służbami krótko przed wybuchem wojny została utworzona zbrojna

6)
formacja "Legion ukraińskich nacjonalistów". Składał się on z dwóch batalionów - "Nachtigall" i "Roland", przeznaczonych do prowadzenia działań dywersyjnych. (Fond. I, opis 4 z roku 1954, por. №3, str. 55-133).
Początek wojny nazistowskich Niemiec ze Związkiem Radzieckim został powitany jako coś, co przyczyni się do osiągnięcia głównego celu - stworzenia Ukraińskiego Soborowego Niepodległego Państwa (USSD). Już 30 czerwca 1941 r. bez uzgodnienia z Niemcami we Lwowie OUN (b) ogłosił powstanie "Krajowego Zarządu zachodnich obwodów Ukrainy" na czele z Jarosławem Stećko - tymczasowego organu władzy do czasu utworzenia Centralnego Rządu w Kijowie.

W akcie wydanym podczas tego wydarzenia podkreślono lojalny stosunek OUN do Niemiec:
"Państwo Ukraińskie będzie ściśle współpracować z narodowo-socjalistycznymi Wielkimi Niemcami, które pod kierownictwem Adolfa Hitlera tworzą nowy porządek w Europie i w świecie... Ukraińska Armia... będzie kontynuować walkę razem z sojuszniczą armią niemiecką o... nowy porządek na całym świecie ...
Cześć Twórcy i Wodzowi Wielkich Niemiec - Adolfowi Hitlerowi!
Cześć Niezwyciężonej Armii Niemieckiej!
(Sprawozdanie ze Zgromadzeń Narodowych Ukrainy Zachodniej, które odbyły się 30 czerwca 1941 r. Arch. spr. №376, t.4 ark. 51).

Jednakże działania ounowców na rzecz stworzenia państwa (nawet pod faktycznym protektoratem faszystowskich Niemiec) nie były zgodne z planami politycznego kierownictwa Rzeszy. Nadeszła odpowiednia reakcja - kilka dni po ogłoszeniu aktu "niezależnego rządu ukraińskiego" Bandera i jego najbliżsi zwolennicy zostali aresztowani.
Pomimo represji, które zostały podjęte przez Niemców w stosunku do kierownictwa OUN, Krajowy Prowyd w sierpniu 1941 r. wystąpił z oświadczeniem, w którym podkreślono:
"OUN nie idzie - wbrew prowokacyjnym plotkom szkodników sprawy ukraińskiej - do walki przeciwko Niemcom... W dalszej walce OUN wytrwa i będzie starał się rozbudować współpracę z Niemcami i ze wszystkimi siłami, które ... walczą z największym wrogiem Ukrainy - moskiewskim bolszewizmem". (Arch. spr. №376, t.4 ark. 54).

W ślad za czołowymi oddziałami niemieckiej armii szły grupy "melnykowców", które w zajętych przez Niemców miastach i wioskach tworzyły za przyzwoleniem okupantów i pod ich kontrolą organy władzy w postaci zarządów różnych szczebli.
Utworzona przez nich ukraińska policja pełniła służbę ochronną na tyłach armii niemieckiej, brała udział w walce z partyzantami i czerwonym podziemiem.
Dokumenty świadczą, że od pierwszych dni wojny pomiedzy banderowcami i melnykowcami rozpoczęła się walka o kierownicze stanowiska w instytucjach, które zostały utworzone przez Niemców.
Melnykowcom udało się zdobyć wpływy w wielu instytucjach i organizacjach.
Na przykład, w mieście Równe melnykowcy zawładnęli redakcją gazety "Wołyń", obwodową drukarnią, także teatrem. Zajmując kierownicze stanowiska w redakcjach gazet w okupowanych przez Niemców obwodach promowali ideologię faszystowską, wzywali młodzież do wstępowania do formacji niemieckich.

7)
Walka między "melnykowcami" i "banderowcami" zaostrzyła się, doszło do zabójstw (banderowcy zabili w Żytomierzu członków melnykowskiego kierownictwa Ściborskiego i Senika, a w pobliżu Łucka został zabity melnykowiec Szulga).
Z dostępnych dokumentów wynika, że mimo lojalności zachowywanej wobec obydwu frakcji OUN w pierwszych dniach wojny Niemcy jasno dali do zrozumienia, że żadnego niezależnego państwa ukraińskiego nie będą tolerować i rozpoczęli prowadzić niczym nie maskowaną kolonialną politykę. Melnykowcy, którzy zgrupowali się wokół utworzonego przez nich Ukraińskiego Centralnego Komitetu (UCK), wybrali drogę ścisłej współpracy z władzami okupacyjnymi.
W liście do Adolfa Hitlera w dniu 14 stycznia 1942 r., podpisanym przez A. Melnyka, Metropolitę A.Szeptyckiego i innych (w sumie 5 osób), jest napisane:
"...Nie dopuszczenie Ukraińców do udziału w walce zbrojnej przeciwko ich odwiecznemu wrogowi ramię w ramię z niemieckimi i sojuszniczymi armiami pozbawiło walkę z bolszewikami ważnego czynnika moralno - politycznego...
Zapewniamy Waszą Ekscelencję, że kierownicze kręgi Ukrainy dążą do bardzo ścisłej współpracy z
Niemcami, aby wspólnymi siłami narodu niemieckiego i narodu ukraińskiego doprowadzić do końca walkę przeciwko wspólnemu wrogowi i wprowadzić w życie "nowy ład" na Ukrainie i w całej Wschodniej Europie... (Arch. spr. №372, t.32, ark. 405-410, kopia listu wydrukowana w tłumaczeniu z jezyka ukraińskiego na rosyjski).
W liście A.Melnyka do marszałka Keitela z 6 lutego 1943 roku podniesiono kwestię konieczności utworzenia ukraińskiej armii i jej wykorzystania w walce na sowiecko-niemieckim froncie, pod warunkiem, że dla Ukrainy "... będzie przyznane prawo do istnienia jako państwa". (Arch, spr. №372, t.32, ark. 414-415).
Biorąc pod uwagę poniesione dotychczas straty wojenne w żywej sile wojskowej, kierownictwo Niemiec wyraziło zgodę na propozycją A. Melnyka. 28 kwietnia 1943 r. w specjalnym "akcie państwowym" generał-gubernatora Galicji Wachtera oficjalnie poinformowano o formowaniu strzeleckiej dywizji SS "Galizien" z ochotników - Galicjan.
Aktywną rolę w tworzeniu dywizji SS "Galizien" odegrał "Ukraiński Centralny Komitet (UCK), który był pod wpływem OUN-melnykowców (PUN) i pod kierownictwem prof. Kubijowicza, a także kierownictwa greko-katolickiego kościoła. Według gazety "Ukraiński ochotnik" (№9 z 26.07.43 r.) pod koniec lipca do dywizji zapisało się 80.000 ochotników. Jej dowódcą został generał Kurmanowicz, który był członkiem "sztabu wojennego" przy A.Melnyku.
Rozporządzeniem Reichsfiihrera H.Himmlera z dnia 14 lipca 1943 r. zawartym w "Zbiorze obwieszczeń szefa Policji Bezpieczeństwa i SD "№ 20 z 18 sierpnia 1943 r., "halicką dywizję" zabroniono nazywać dywizją ukraińską. Pełna nazwa dywixji - "14 ochotnicza dywizji piechoty SS "Galicja" (odnośnie działalności wszystkich formacji SS odpowiednia ocena została wydana przez Trybunał Międzynarodowy

8 )
na procesie w Norymberdze. (Dane osobowe z 19.08.1982 roku).
OUN-b widziała w członkach wspomnianej dywizji potencjalne rezerwy dla uzupełnienia swoich szeregów. O tym, między innymi, świadczy "Instrukcja 4.7/22" referentury organizacyjnej Krajowego "prowydu" OUN z 29 lutego 1944 r., która stanowi:
"... 2. ..Na terenie ZUZ (Zachodnio - Ukraińskich Ziem) przybyły małe pododdziały dywizji SS "Galicja". Na podstawie niektórych oświadczeń i wypowiedzi Wachtera i inż. Pindusa (dnia 22. P) można się domyślać, że władze wykorzystują "Dywizję SS Galicja" do walki z partyzantami na terenach ZUZ.

W związku z tym polecam:
a) nawiązać stały i dobry kontakt z pododdziałami SS "Dywizji Galicja", które przybyły na ZUZ.
b) Wykorzystywać "SS Dyw. Galicja" do walki z partyzantką bolszewicką i z polskimi bandytami na ziemiach ukraińskich.
g) Przy pomocy kontaktów z "SS Dyw. Galicja" zwiększyć zapasy amunicji Organizacji.
d) W przypadku wycofania się Niemców z Ziem Ukraińskich, w przypadku ewentualnego rozbrojenia lub wywiezienia "SS Dyw. Galicja" poza ziemie Ukrainy należy wszystkie pododdziały włączyć do UNS (UPA). Zabrać do lasu...". Arch. GAU przy RM ZSRR № -0198. (Zbiór №1, arch. 409, ark. 395).

19 listopada 1941 r. do wszystkich niemieckich władz okupacyjnych została wysłana dyrektywa, która zakazywała przyjmować do pracy w organach samorządowych i policji zwolenników banderowskiego ruchu, a 25 listopada tego samego roku Niemcy wydali rozkaz ich zniszczenia.
W archiwach nie znaleziono uogólnionych danych na temat liczby zabitych z rąk Niemców członków OUN-UPA. (Arch. spr. №372, t.74, ark. 43).

W rezultacie rozpoczętych przez Niemców masowych represji przeciwko banderowcom, przeszli oni do podziemia i prowadzili aktywne prace nad stworzeniem podziemnych organizacji OUN i zbrojnych grup bojowych (bojówek).
Od jesieni 1942 roku na podstawie tych grup bojowych banderowski "prowyd" rozpoczął formowanie "Ukraińskiej Powstańczej Armii".
OUN i UPA na stronach swoich nielegalnych wydawnictw, a także w ulotkach i odezwach szeroko rozpowszechniały swoje założenia programe. W szczególności, w dokumencie pod nazwą "O co walczy Ukraińska Powstańcza Armia (UPA)?" podkreślono, że oni walczą:
"O zniszczenie bolszewickiego eksploatacyjno-pańszczyźnianego systemu rolnictwa w organizacji gospodarstwa wiejskiego... W Państwie Ukraińskim będzie dopuszczalna indywidualna i kolektywna własność ziemi, w zależności od woli chłopów.
- O to, żeby wielki przemysł był narodowo - państwową własnością, a drobny - spółdzielczo - społeczną.
- O wolną działalność związkową, o zniszczenie stachanowszczyzny, socjalistycznej konkurencji pracy...
- O narodowo - państwową organizację dużego handlu, o spółdzielczo - społeczny drobny handel i o drobny

9)
handel prywatny...
- O wolność prasy, słowa, myśli, przekonań, wiary i światopoglądu. Przeciwko odgórnemu narzucania ideologii i doktryn...
- O równość wszystkich obywateli Ukrainy, niezależnie od ich narodowości, w państwowych i obywatelskich prawach i obowiązkach, równe prawo do zatrudnienia, zarobków i wypoczynku. (Arch. spr. № 376, t.60. ark. 1).

W ulotce zatytułowanej "O co prowadzi walkę Ukraińska Powstańcza Armia" napisano:
"My, nacjonaliści, prowadzimy walkę o to, żeby każdy naród żył swobodnym życiem w swoim własnym niepodległym państwie.

Prowadzimy walkę przeciwko imperializmom i imperiom, ponieważ w nich jeden panujący naród uciska kulturalnie i politycznie i eksploatuje inne narody. Dlatego jesteśmy przeciwko ZSRR i przeciwko germańskiej "Nowej Europie". (Arch. spr. №376, t.60, ark.15. W aktach sprawy znajduje się kopia dokumentu wykonana w języku rosyjskim).
Powyższe stwierdzenia świadczą o tym, że kierownictwo OUN-UPA uważało ZSRR i faszystowskie Niemcy za dwóch równorzędnych w ich możliwościach swoich przeciwników.
Jednakże niemiecka ocena UPA była inna. Tak więc w zdobycznym dokumencie, przygotowanym przez Zarząd 2 - Wschód frontowego wywiadu Niemiec i wysłanym
do Głównego Ministerstwa okupowanych wschodnich terytoriów z 17 listopada 1944 roku, stwierdzono:

"UPA - organizacja wojskowa OUN dąży do ustanowienia niezależnego państwa ukraińskiego w walce z "okupantami" ukraińskiego terytorium. ZSRR (lub Rosja) i Polska są brane pod uwagę w tym przypadku jako główni przeciwnicy i historyczni wrogowie... Najważniejszym celem jest walka przeciwko Związkowi Sowieckiemu, to znaczy Czerwonej Armii.
Forma walki UPA polegała dotychczas, najczęściej, na napadach, sabotażu, wywoływaniu zamieszek, likwidacji sowieckich funkcjonariuszy, propagandzie i. t. d. (Arch. spr. №372, t.36, ark. 264-269. Tłumaczenie dokumentu wykonano w rosyjskim języku).
UPA miała strukturę rozgałęzioną. Głównodowodzącym UPA od 1943 roku był wojskowy referent Centralnego Prowydu OUN Roman Szuchewycz ("Taras Czuprynka", "Tur"). Do swojej dyspozycji miał on Główny Wojskowej Sztab (RWSz) UPA. W składzie sztabu funkcjonowały wydziały: operacyjny, polityczny, szkolenia bojowego, łączności, medyczny i gospodarczy. Ponadto, przy głównym dowództwie UPA był wydział "Służby Bezpieczeństwa" - "SB".

W odniesieniu do organizacji terytorialnej UPA podzielona była na trzy grupy:
UPA-Północ (Wołyński, Równieński, częściowo Żytomierski i Kijowski obwody).
UPA - Zachód (Lwowski, Stanisławowski, Tarnopolski i częściowo Czerniowski i Zakarpacki obwody) z odrębnym okręgiem wojskowym "San" (rejon tak zwanego Zakierzońskiego Kraju - Przemyszlszczyzna, Chołmszczyna, Łemkiwszczyna).
UPA-Południe (częściowo obwód Chmielnicki i rejon Winnicy).
Powtarzające się próby stworzenia grupy UPA Wschód były bezskuteczne.

Ponadto rozkazem głównodowodzącego UPA od 15.07.1943 roku na terytorium

10)
Galicji powstała "Ukraińska Ludowa Samoobrona" (UNS), która działała na terenie obwodów Lwowskiego, Stanisławowskiego i Drohobyckiego.
Pod koniec 1943 roku - na początku 1944 roku, kiedy liczebność UPA była największa, w jej oddziałach znajdowało się około 45.000 bojowników.
Organizowaniem UPA zajmowały się referentury do spraw wojskowych krajowych, obwodowych, okręgowych, rejonowych i nadrejonowych egzekutyw OUN. Dobór ludzi na stanowiska dowódcze od dowódców sotni wzwyż był dokonywany przez egzekutywy krajowe spośród aktywnych OUN-owców.
Przy Komendzie Głównej UPA były szkoły szkolenia kadr dowódczych - oficerskich i podoficerskich.

UPA została zbudowana na wzór wojskowy, tak więc: rój (drużyna), czota (pluton – 3 roje), sotnia (kompania - trzy czoty), kureń (batalion - 3-4 sotnie i 1 rój żandarmerii).
2-3 kurenie tworzyły zagon (pułk albo brygadę), w pewnych przypadkach 4-5 kureni tworzyły grupę - formację wojskową UPA wyższego szczebla. (Arch. spr. №372, t.5, ark. 141-144).

Uzupełnienia UPA były dokonywane przez napływ ochotników spośród wiejskiej i miejskiej młodzieży a także w drodze mobilizacji mężczyzn. Zmobilizowani stanowili około 60% łącznej liczby bojowników UPA.

Jednocześnie UPA szeroko wykorzystywała do uzupełnienia swoich szeregów utworzoną przez Niemców ukraińską policję, jeńców wojennych, którzy uciekli z obozów, jak również osóby ukrywające się przed wysłaniem do pracy przymusowej do Niemiec. Później do pododdziałów UPA brano osoby, które uchylały się od służby wojskowej w Armii Czerwonej. Główną bazą społeczną UPA było chłopstwo.
UPA powszechnie propagowało założenia programowe i cele swojej walki. W szczególności, w biuletynie wydziału politycznego UPA "Do broni" № z lipca 1943 r. i w gazecie OUN "Za Niepodległą Ukrainę" z dnia 24 października 1943 r., napisano, że UPA walczy:
"O niepodległe soborowe ukraińskie państwo na ukraińskiej ziemi. O nowy sprawiedliwy ustrój i porządek na Ukrainie, bez panow, posiadaczy, kapitalistów i bolszewickich komisarzy...
Przeciwko niemieckim i moskiewskim imperialistycznym najeźdźcom,
którzy dążą do zniewolenia i zniszczenia narodu ukraińskiego.
Bolszewickich spadochroniarzy UPA uważa za przednią straż moskiewskich imperialistów i niszczy ich tak samo jak niemieckie grabieżcze bandy...
UPA walczy przeciwko imperialistom, którzy zniewalają jeden naród za pomocą drugiego i dlatego prowadzi bezlitosną walkę zarówno z hitlerowskimi Niemcami, jak i z bolszewicką Moskwą...". (Arch. spr. №74, ark.44. W aktach sprawy znajduke się tekst wydrukowany w języku rosyjskim).

W "Rozkazie świątecznym" naczelnego dowódcy Ukraińskiej Powstańczej Armii T.Czuprynki z 14 października 1947 r. (wydrukowanym na typografie) napisano:
"Na froncie walki z bolszewizmem UPA nie dopuściła (1943 rok – pierwsza połowa 1944 r.) do zalania terytorium Ukrainy przez bolszewicką partyzantkę.
Nikt inny jak właśnie UPA w wielu zwycięskich bitwach rozbiła hordy stalinowskich Hunów...". "...karząca ręka bojownika UPA dosięgła nawet najwyższych przedstawicieli najeźdźców, takich jak dowódcę 1 Frontu Ukraińskiego Watutina... Oddziały UPA wielokrotnie

11)
zdobywały wrogie rejonowe miejscowości (siedziby powiatów), wdzierały się do miejscowości będących siedzibą obwodów...". (Arch. spr. №372, t.13).

Archiwa zawierają tylko takie materiały, stanowiące przechwycone dokumenty OUN-UPA i niemieckich służb wywiadowczych, które świadczą o jedynie drobnych potyczkach między oddziałami UPA i Niemcami w 1943 roku. Nie stwierdzono istotnych działań bojowych obronnych lub ofensywnych na dużą skalę.
Taktyka walki pododdziałów UPA z niemieckimi okupantami w omawianym okresie ograniczała się do ataków na posterunki, małe wojskowe pododdziały, obrony swoich baz, zasadzek na drogach. W propagandowym OUN-owskim dokumencie "Dwa etapy UPA" informowano o kilkuset stoczonych walkach i potyczkach z Niemcami...". (Arch. spr. № 476, t.60, ark.49).

Oprócz tego jednostki UPA prowadziły działania dywersyjne, niszczyły drewniane mosty, rozbijały "gospodarstwa społeczne", zorganizowane przez Niemców, zabierały zwierzęta gospodarskie oraz produkty żywnościowe.
W szeregi UPA na wezwanie kierownictwa OUN zaczęły wstępować jednostki ukraińskiej policji, co spowodowało represje ze strony okupantów. Ze specjalnego meldunku NKWD "O działalności ukraińskich nacjonalistów na okupowanym terytorium Ukraińskiej SRR" z 22 kwietnia I943 r. dowiadujemy się:
"Dowództwo niemieckie, dowiedziawszy się o rozkazach banderowskiego sztabu, zaczęło rozbrajać, dokonywać aresztowań i rozstrzeliwań ukraińskich policjantów. We wsi Pawurin Maniewickiego rejonu, obwód Wołyń, policja dwóch posterunków została aresztowana i rozstrzelana.
Przy próbie rozbrojenia przez Niemców policji w Kowlu policjanci rozpoczęli z Niemcami walkę. Zabito 18 Niemców.
Policjanci uwolnili wszystkich aresztowanych a obozy pracy przymusowej zostały rozpuszczone. (Fond 2, opis 69, por. № 1, t.2, ark. 125-126. Kopia dokumentu wydrukowana w języku rosyjskim).

Równocześnie jednak znaczna ilość zdobycznych i operacyjnych materiałów, które znajdują się w archiwach, świadczy o przypadkach współpracy kierownictwa UPA z niemieckimi władzami okupacyjnymi i służbami specjalnymi.
W materiałach Policji Bezpieczeństwa i SD w Galicji, które zostały znalezione w byłej siedzibie SD we Lwowie po wygnaniu niemieckich okupantów, jest szereg tajnych dokumentów tej policji ma temat ich rozmów na wiosnę 1944 r. w sprawie współpracy z OUN - UPA na terenie zachodniej Ukrainy w walce z Armią Czerwoną i władzą sowiecką. Według tych dokumentów:
"...niemieckie władze policyjno - ochronne zobowiązują się do uwolnienia wszystkich ukraińskich więźniów politycznych i aresztowanych, aby zachować ich fizycznie dla rozstrzygającej walki przeciwko bolszewikom...
...OUN-banderowska grupa oddaje do dyspozycji niemieckiej umawiającej się stronie zebrany przez własny wywiad materiał agenturalny przeciwko Polakom, komunistom i bolszewizmowi i daje niemieckiej umawiającej się stronie możliwość wykorzystania tego materiału do przeprowadzenia karnych operacji w sposób odpowiadający niemieckiej stronie...
....OUN-banderowska grupa otrzyma swobodę działania we własnej organizacyjnej działalności.

Zabezpieczanie swobody działalności dotyczy: propagandowej,

12)
organizacyjnej i wojskowo - szkoleniowej z kategorycznym ograniczeniem naruszania interesów niemieckich... Szkoleniowa, wojskowa i organizacyjna działalność będzie prowadzona wyłącznie w celu przyszłej walki z bolszewizmem lub bojowych zadań, postawionych i wskazanych organizacji przez Niemców... z niemieckiej strony będzie pozostawiona grupie banderowskiej możliwość wykorzystania swoich jednostek wojskowych przeciwko bandom sowieckim i przeciwko sowieckim przedsięwzięciom wojskowym". (Arch. spr. №372, t.36, ark. 1-10).

W związku z przedstawioną wyżej umową komendant policji bezpieczeństwa generał - major Brenner 06.04.1944 r. wydał rozkaz "Postępowanie z ludźmi służącymi w nacjonalistycznej powstańczej armii (UPA)", w którym informował, że:
"... rozpoczęte kiedyś rozmowy z przywódcami ukraińskiej powstańczej armii w rejonie Derażne pomyślnie prowadzone są dziś również w rejonie Werby.
Osiągnęliśmy porozumienie:
Żołnierze UPA nie będą atakować oddziałów niemieckich. UPA wyśle donosicieli, najczęściej dziewczyny, na obszary zajmowane przez wroga, i będzie składać sprawozdania z rozpoznania do I-с (oddziału rozpoznania) grupy bojowej. Jeńcy z Armii Czerwonej a także sowieckie bandy zostaną przekazani na przesłuchanie do I c, miejscowe obce elementy zostaną wykorzystane przez grupę bojową do pracy.
Aby nie przeszkadzać w tej niezbędnej dla nas współpracy, rozkazuję:
1) Pozwolić na swobodne przejście agentów UPA mających przepustki, podpisane przez kapitana Feliksa lub podających się za członka UPA. Broni im nie odbierać. Na żądanie agentów zapewnić im szybki dostęp do 1c grupy bojowej.
2) Przy spotkaniu z niemieckimi żołnierzami członkowie UPA pozwolą się rozpoznać przez odpowiedni znak - trzymają lewą rękę z rozpostartymi palcami przed twarzą, takich nie zatrzymywać, ten znak oznacza ich porozumienie... (Arch. spr. №372, ark. 36-37, t.37, ark. 335-336).

W meldunku Sturmbannfiihrera SS, doktora Wіtіska z 5.02.1944 r., przekazanym dowództwu w Berlіnie i Krakowie, informuje się:
"Ukraińskie bandy nacjonalistyczne. Żadnych przeszkód dla transportu niemieckiego nie powinna sprawiać UPA na terenie XII-AK na podstawie porozumienia służb policyjnych z przywódcami band ...
...4) Podaję dla informacji notatkę operacyjnej grupy C Policji Bezpieczeństwa i SD z 05.03.1944 r. skierowanej do wojskowej grupy Południe, w sprawie negocjacji z UPA. Notatka została dostarczona przez wspomnianą sieć łączników do dyspozycji lokalnych organów.

Do tej pory w różnych miejscowościach prowadzone były zakończone sukcesem negocjacje z UPA. Cały szereg agentów był dotychczas rozmieszczony przez UPA i oni przekazali pełnowartościowe dane wywiadowcze. Gwarantują aktywną walkę. W niektórych przypadkach meldunki o sukcesach UPA zostały ponownie sprawdzone. Z zeznań jeńców dowiadujemy się, że Armia Czerwona wysłała kilka batalionów do walki z nacjonalistycznymi ukraińskimi bandami i że ich wojska ponoszą wielkie straty z powodu ataków UPA,

13)
o jeńcach sowieckich doprowadzanych na przesłuchania, o walce z bandami sowieckimi i nasyłaniu agentów. Naczelnik łączności, mający pełnomocnictwa swojej Centrali, przysłany do mnie (kapitan Feliks), poprosił, aby niezależnie od sytuacji - porozumienia z UPA jako wojskową organizacją pozostały w mocy. UPA twierdzi, że jest w stanie wywołać ogólnoukraińskie powstanie przeciwko Sowietom, jeśli zostanie osiągnięte porozumienie z niemieckim kierownictwem, i może wystawić do walki 10.000 ludzi. W tej ostatniej sprawie UPA będzie przekazywać żądania w każdymprzypadku oddzielnie. (Arch. spr. №372, t. 36 ark. 46-49).

Naczelnik okręgu Nerіng w radіogramіe z Kamienka-Strumiłowej informował gubernatora Galicji 02.04.1944 r.: "... Po wcześniejszym uzgodnieniu odwiedził mnie dzisiaj w mieszkaniu kierownik organizacji UPA w rejonie Kamienka. Nosi on pseudonim "Orzeł" (Adler), lat 26, zdobył w czasie służby w dywizji "SS" "Trupia Główka" Żelazny Krzyż 1 stopnia, odznakę szturmową piechoty i srebrną odznakę za ranę.
Podczas dyskusji, w której przez pewien czas wziął udział lokalny komendant płk Meyler, zostały podjęte konkretne decyzje w sprawie współpracy w rozpoznaniu i w walce z bandami bolszewickimi. Dowódca UPA otrzymał broń i amunicję...". (Arch. spr. №372, t. 36, ark. 61-62).

W raporcie z 04.04.1944 r. "Współpraca z UPA w rejonie Rawy-Ruskiej" powiadomiono, że podczas rozmów z banderowcami oni:
"wyjasnieli dowódcy komórki wywiadu, że oni spotkali się ze strony Wehrmachtu z pełnym zrozumieniem swojej działalności i żałują, że z policją nie osiągnęto jeszcze takiej zgodności. Ich plany są nakierowane nie na to, żeby działać na szkodę interesów niemieckich, ale przeciw działającym na całym terenie Rosjan, a w pierwszej kolejności przeciwko polskim bandom... Aby podkreślić swoją współpracę z siłami niemieckimi, bandyci wspomnieli o tym, że oni w żaden sposób nie naruszyli komunikacji i transportu w kierunku na wschód, chociaż mieli możliwość dokonywać wybuchów na torach kolejowych i ataków na kolumny niemieckie ...". (Arch. spr. №372, t. 36, ark. 67-72).

#70:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Чт Янв 13, 2011 8:58 pm
    —
W іnformacji z 4.04.1944 r. dowódcy polіcji bezpieczeństwa i SD zameldowano z Rawy-Ruskiej:
"4.04.1944 r. lokalne służby dowiedziały się, że w pobliżu wsi Butyni 687 została odkryta, otoczona i zamknięta w pułapce przez ludzi z UPA duża grupa sowieckich Rosjan, około 60 osób. Rosjanie okopali się w transzei, tak że ludzie z UPA z powodu braku ciężkiej broni nie byli w stanie zniszczyć Rosjan ani wziąć ich do niewoli.
Rosjanie rozpoczęli negocjacje z ludźmi UPA w celu osiągnięcia zgody na swobodne odejście, ale ludzie UPA nie zgadzali się na żadne warunki i wyjaśnili Rosjanom, że zostaną rozstrzelani w każdych okolicznościach.
Jednocześnie poprzez łączników wyrażono przekonanie, że niemieckie władze, zwłaszcza policja, są bardziej zainteresowane UPA, która w jednym szeregu, tak jak Niemcy, walczy z sowieckimi... (Arch. spr. №372, t. 36, ark. 73-75).

W zdobycznym niemieckim dokumencie z 8.04.1944 r. podkreślono, że do niemieckich

14)

władz w Sokalu zwrócili się przedstawiciele UPA proponując, że "oni są gotowi oddać się do dyspozycji Niemców pod następującymi warunkami:
1) Otrzymają pozwolenie na walkę z bolszewickimi i polskimi bandami.
2) Muszą otrzymać broń i amunicję dla około 4.000 ludz, broń powinien dostarczyć Wehrmacht. Ich siły obecnie liczą około 800 ludzi uzbrojonych w karabiny ...
Dowódcy band poinformowali, że oni już zniszczyli grupę 30 ludzi i schwytali wielu sowieckich agentów Rosjan, niektórych z nich zlikwidowali...". (Arch. spr. №372, t.36, ark. 99-101).

W dokumencie z 08.04.1944 r. dowiadujemy się, że Sturmbannfiihrer SS Szliptz z I-C (z oddziału rozpoznania) grupy bojowej informował dowództwo o tym, że on:
"...ze względu na potrzeby rozbudowy sieci łączników nawiązał kontakt z małymi grupami - bandytami UPA, aby wykorzystywać ich przeciwko sowieckim bandom i Czerwonej Armii w działaniach wywiadowczych i w grupach dywersyjnych, pierwszym próbom towarzyszył sukces... Ogólnie rzecz biorąc, wydano za wiedzą Wehrmachtu 70-80 karabinów, 4 karabiny maszynowe i około 10.000 sztuk amunicji...".
(Arch. spr. №372, t. 36, ark. I8-P9. Przekład dokumentu wydrukowany w języku rosyjskim).

W dokumencie - "skróconym sprawozdaniu w sprawie negocjacji między oficerami UPA, organizacją "Adler" z jednej strony i porucznikiem Pyutzerem - z drugiej" powiadamia się, że 6.04.1944 r. w czasie rozmów:
"...ze strony ukraińskiej był obecny wyższy dowódca ukraiński, któremu między innymi podlegają grupy Bóbrka, Przemyśl, Poljukany, Brzeżany, Podjasy oraz inne osoby (9 ludzi).
Rozmowy dotyczyły możliwości współpracy i wspólnej walki przeciwko polskim i bolszewickim bandom i oni byliby zadowoleni, gdyby ze stronie niemieckiej, na przykład w rejonie Wisłoje, do ich dyspozycji zostały oddane ciężkie działa. O działalności band w obszarze Złoczów-Bóbrka-Podjasy - oni powiadomili o żydowskiej bandzie w Świrczy, polskiej bandzie w Wisinie i rosyjskiej bandzie w rejonie Podjasy...". (Arch. spr. №372, t.36, ark. 120-124. Przekład dokumentu wydrukowany w języku rosyjskim).

W kwietniu 1944 na nazwisko Głównodowodzącego niemieckiej armіi w Galicji nadszedł list od dowódcy grupy ukraińskiej powstańczej armii "Ochrіma" z propozycją "walki przeciw bolszewikom i wyzwolenia terytorium od Czerwonej Armii".
Postawiono szereg warunków, zwłaszcza:
"... uwolnienia z więzienia i powrotu do ojczyzny wodza Ukraińców i kierownika ukraińskiej organizacji (OUN) Stepana Bandery i wszystkich więźniów politycznych... ... niemieckie oddziały dostarczą zgodnie z instrukcjami ich dowódców ze swoich magazynów broń dla uzbrojenia oddziałów UPA: 10.000 taśm do karabinów maszynowych, w nich 250.000 sztuk amunicji, 200 szybkostrzelnych pistoletów marki "Colt", do każdego 4 magazynki nabojów, 20 dział polowych, 30 granatników marki" Sztokeznor", 10 dział przeciwlotniczych, 500 bolszewickich "finek" lub niemieckich pistoletów maszynowych, 500 pistoletów belgijskich, 10.000 granatów, 100 min i pewną liczbę pocisków do dział i amunicji do pistoletów...".

15)

Wojska niemieckie, administracja i policja nie przeszkadzają nam w walce z elementami, które współpracują lub chcą współpracować z bolszewikami". (Arch. spr. №372, t. 36, ark. 127-138. Dokument wydrukowany w języku rosyjskim).

W іnformacji z 29.04.1944 r. powiadamia się o spotkaniu 29 kwietnia przedstawicieli nіemieckiego dowództwa "z watażkami band UPA", w trakcie którego oni:
"powiedzieli o swoim zamiarze stopniowego przekazywania do dyspozycji Niemców członków UPA w sile do jednego batalionu, którzy, wyposażeni przez Niemców, mogliby przeniknąć poza linię sowiecko-rosyjskiego frontu. Tam, przede wszystkim, ci ludzie powinni sabotować dostawy wyposażenia dla sowiecko-rosyjskiego frontu, likwidować komisarzy NKWD i prowadzić działalność wywiadowczą dla niemieckiego Wehrmachtu. W tym ostatnim celu UPA zapewni pewną ilość przeszkolonych w tym celu operatorów radiowych. Oni przedstawili warunki, aby oddani do dyspozycji Niemców ludzie z UPA byli uzbrojeni przez Niemców i wyposażeni w radiostacje...". (Arch. spr. №372, t.36, ark. 173-174. Dokument wydrukowny w języku rosyjskim).

W zdobycznym niemieckim dokumencie z 15 maja 1944 roku, który był przysłany do głównego urzędu bezpieczeństwa państwa, a także do innych organów policji i SD (w Berlіnіe, Krakowіe, Lwowie) powiadamia się o kontaktach UPA z niemiecką władzą okupacyjną i stwierdza:
"...ze strony UPA nie są podejmowane jakiekolwiek działania przeciwko Niemcom (Reichsdeutschom) ... mają razem z Niemcami wspólnego wroga - bolszewizm. Z powodzeniem walczą z nim za sowiecką linią frontu ... Znajdujące się w lasach pododdziały UPA przeciwdziałają lądowaniu spadochronowych desantów bolszewickich za niemiecką linią frontu. UPA gromi również bandy bolszewickie...". (Arch. spr. №372, t.36, ark. 229-244. Przekład wydrukowany w języku rosyjskim).

W zdobycznym niemieckim dokumencie z 1.06.1944 r. także powiadamia się o poprzednich rozmowach pomiedzy "dwoma watażkami UPA" i przedstawicielami policji bezpieczeństwa w Rawie-Ruskiej, gdzie podkreślono:
I. UPA domaga się natychmiastowego zaprzestania działań przeciwko UPA i jej pododdziałom.
a) UPA zobowiązuje się przekazywać do policji bezpieczeństwa wszystkich Rosjan, jak również innych spadochroniarzy wroga.
b) UPA zobowiązuje się niezwłocznie dostarczyć policji bezpieczeństwa wszystkie rosyjskie tajne szyfry.
w) UPA zobowiązuje się niezwłocznie powiadomić policję bezpieczeństwa o stacjonowaniu lub o miejscu stałego pobytu band rosyjskich lub polskich i zwalczania tych band wraz z niemieckim Wehrmachtem i jednostkami policji.
g) Ogólnej wymiany jeńców pomiędzy UPA i policją bezpieczeństwa, z wyjątkiem tych osób, które nie należą do UPA.
d) UPA zobowiązuje się wydawać policji bezpieczeństwa wszystkich dezerterów z niemieckiego Wehrmachtu, członków SS i Dywizji Strzelców SS-Galicja.
e) UPA żąda wydania ukraińskich agentów, działających

16)
przeciwko UPA i przekazujących informacje bandom rosyjskim i polskim.

ż) UPA żąda zwrotu broni skonfiskowanej od jeńców - członków UPA - przy ich zatrzymaniu.

2. W przyszłości UPA wymaga zadośćuczynienia za broń i amunicję utraconą we wspólnej walce z rosyjskimi i polskimi bandami...

5. UPA i policja bezpieczeństwa zobowiązują się utrzymać w bezwzględnej tajemnicy wszelkie informacje na temat negocjacji...". (Arch. spr. №372, t.36, ark. 256-259. Przekład dokumentu wydrukowany w języku rosyjskim).

O rzeczywistej współpracy UPA we wspólnej walce przeciwko Czerwonej Armіi i sowieckim partyzantom zeznania w 1946 roku złożył w śledztwie i w sądzie Łacarek J.F., który w okresie okupacji Ukrainy zajmował stanowisko referenta oddziału II grupy "Południe". W szczególności, on zeznał, że za wskazaniem dowództwa podczas negocjacji:
"...Doszliśmy do porozumienia w sprawie wspólnej walki z UPA przeciwko władzy sowieckiej, o wyposażaniu w broń UPA przez Niemców, pieniądze i inne rzeczy. Umówiliśmy się, że ze Lwowa i z Krakowa będziemy kierować dla UPA broń, a Krynicki (jeden z kierowników UPA) zaproponował jej dostarczanie do Czarnego Lasu. W marcu i kwietniu 1944 r. z Lwowa przez swojego podwładnego wysłał do Czarnego Lasu trzy razy po dwa samochody ciężarowe z bronią. To było łącznie 15 ton wszelkiej broni... Przybliżona ilość przekazanej UPA broni od marca 1944 r. wyniosła ponad 20.000 sztuk. (Arch. spr. №372, t.38, ark. 318-340. W aktach sprawy zeznania Łacarka wydrukowane są w języku rosyjskim).

W materiałach archiwalnych są również liczne inne dokumenty potwierdzające fakty współpracy UPA z Niemcami i ich wspólną walkę zbrojną przeciwko Czerwonej Armii i partyzantce sowieckiej.
Fakty współpracy z nazistami i potwierdzają także dokumenty UPA. I tak w "Nadzwyczajnym meldunku" z 14.03.1944 r. stwierdzono:
"Kureń UPA stacjonował we wsi Czernicja (Bridszczina). Negocjacje rozpoczęły się... że Niemcy nie będą strzelać do UPA, ani UPA do Niemców.
"Niemaki" natychmiast wydali 200 karabinów, 2 moździerze, 6 maksymów, 20 taśm z nabojami, 2 lekkie karabiny maszynowe, 12 dysków z nabojami, 32000 sztuk amunicji, mapy.
Niemcy w dwóch powiatach: Brody i Złoczów zabronili policji ukraińskiej oraz wszystkim swoim oddziałom zaczepiać nasze oddziały i strzelać do nich, gdy będą przechodzić. (Arch. spr. №376, t. 66, ark. 244).
Podobne umowy zostały zawarte z przedstawicielami wojska i wywiadu Rumunii i Węgier, sojuszników Niemiec. Jak donosił NKWD USRR do Ministerstwa Spraw Zagranicznych ZSRR i Ministerstwa Bezpieczeństwa ZSRR 3 stycznia 1946 r., Centralny Prowyd OUN w październiku 1943 roku przez Semczyszyna i Pawłyszyna-Lisowskiego skontaktował się z kierownikami rumuńskiego centrum wywiadu w Odessie pułkownikiem Perżu i kapitanem Argirem. Podczas negocjacji doszło do porozumienia, że UPA nie będzie prowadzić działalności przeciwko Rumunii, a Rumuni zgodzili się zwolnić z więzienia aresztowanych

17)
ounowców i udzielić pomocy UPA w broni, amunicji i umundurowaniu.
25 grudnia 1943 we wsi Dermań, rejon Mizocz, obwód Równe, odbyły się rozmowy między delegacją OUN pod przewodnictwem członka Centralnego Prowydu OUN Łoguszem Omelianem i przedstawicielami dowództwa okupacyjnej armii węgierskiej. Węgrzy zobowiązali się nie przeszkadzać UPA i wspomagać ją bronią, a ounowcy obiecali nie prowadzić działalności przeciwko Węgrom i udzielać im wszelkiej pomocy. Następnie przedstawiciele OUN samolotem zostali dostarczemi na Węgry, gdzie spotkali się z szefem węgierskiego sztabu generalnego i kilkoma wyższymi oficerami. W rezultacie osiągnęto porozumienie o wspólnych działaniach przeciwko ZSRR, w zamian Węgrzy zobowiązali się zapewnić w razie konieczności możliwość emigracji przywódców OUN na Węgry. (Arch. spr. №372, t. 35, ark.73-76).

Gdy wojska niemieckie zaczęły ustępować z terytorium Zachodniej Ukrainy UPA rozpoczęła przygotowania formacji zbrojnych do dywersyjnej, terrorystycznej i powstańczej działalności, utworzenia baz do przechowywania żywności, odzieży, broni i amunicji, niszczenia sowieckich i partyjnych organów, oficerów Armii Czerwonej, pracowników NKWD i milicji, likwidacji kołchozów i przeciwdziałania mobilizacji do szeregów Armii Czerwonej.
W archiwalnym dokumencie "Jak odbywały się "wybory" do Rady Najwyższej ZSRR w zachodnich obwodach tak zwanej Ukraińskiej SRR", opublikowanym w ounowskim zbiorze "Idea i czyn" cz. 10-11, stwierdzono:

"Rewolucyjna podziemna i powstańcza walka na ziemiach ukraińskich prowadzona jest od początku zagarnięcia tych ziem przez nacierające armie bolszewickie w 1944 roku.
Rozmiary tej walki, w szczególności walki zbrojnej, postaramy się zilustrować niektórymi danymi. Na przykład tylko w październiku 1945 r. na terytorium obwodu Stanisławów UPA przeprowadziła 18 wielkich bitew (z udziałem kureni i sotni), 41 mniejszych walk, przeprowadziła trzy ataki na siedziby trzech rejonów (powiatów) i jeden atak na siedzibę obwodu (województwa) - Stanisławów (31.X.1945 r.).

W tych walkach zginęło 564 bolszewickich okupantów, w tym 26 oficerów i 538 szeregowych, 30 najeźdźcow zostało ciężko rannych, zlikwidowany został pierwszy sekretarz ds. propagandy, skierowany przez republikańskie centrum na Zachodnią Ukrainę. Oprócz niego został zabity prokurator okręgowy, sekretarz RK ŁKSMU, zniszczono 30 ujęć ropy naftowej, dwie linie kolejowe, koszary wojskowe, pomieszczenia wszystkich bolszewickich urzędów w rejonie Deliatyn, wykolejono trzy pociagi towarowe z ziarnem zrabowanym na Ukrainie, zniszczono 17 pojazdów mechanicznych, zdobyto wiele broni i innego mienia...
... Na terenie rejonu Stryj w ciągu listopada 1945 r. UPAprzeprowadziła w miejscowości Biełyczi Zariczni wielką bitwę ze stalinowskimi najeźdźcami, w której zniszczono 30 bolszewików, 19 raniono, a
wielu utonęło podczas ucieczki w rzece Świcza; zorganizowano 3 zasadzki, w wyniku których zginęło 12 pracowników MWD, w tym jeden starszy porucznik, rozrzucono setki ulotek rewolucyjnych i odezw...". (Arch. spr. №372 t. 51, ark. 76-82. W aktach sprawy znajduje się kopia dokumentu w tłumaczeniu na język rosyjski).

Silne przeciwdziałanie OUN i UPA zrealizowały przeciwko kolektywizacji w zachodnich obwodach Ukrainy. W dokumencie dowództwa UPA "Wytyczne do pracy w czasie żniw" (datowanym na 23.06.1944 r.) zawarto konkretne wymagania:
"a) niszczyć transport.

18 )
b) niszczyć drogi i mosty, którymi wywożą ziarno do państwowych punktów zbiorczych.
w) niszczyć państwowe elewatory, stodoły, punkty zbiorcze ... Ziarno
rozdajemy wśród chłopów, jeśli ktoś z kołchoźników odmówi brania ziarna ze strachu - zmuszać.
g) niszczyć partyjnych kacyków... Zobowiązywać sołtysów, brygadzistów, rachmistrzów, komorników do nie prześladowania chłopów za zabieranie chleba.
d) zwierzęta gospodarskie i inne mienie kołchozowe rozdać chłopom.
e) niszczyć paliwa i smary". (Arch. spr. №376, t.61, ark. 4b).

Jeśli w latach 1945-1946 akty terrorystyczne były dokonywane głównie przeciwko aktywowi sowiecko-partyjnemu (zginęło 2434 osób), współpracownikom NKWD-NKDB (737 osób), wojskowym (1675 osób), to w latach 1947-1949 przeciwko sołtysom, (538 osób), kierownikom kołchozów (233), zwykłym kołchoźnikom (371 osób)... (Arch. spr. №372, t.100, ark. 111).

Nasilenie terrorystycznej i antysowieckiej działalności OUN-UPA nastąpiło w latach 1947-1949 w związku z operacjami zmierzającymi do likwidacji podziemia, prowadzonymi przez władze sowieckie i organy ścigania, a także w związku z wysiedlaniem rodzin aktywnych ounowców w odległe rejony zgodnie z decyzją Biura Politycznego CK WKP(b) z 13 sierpnia 1947 r. №1159/123.

W dyrektywie prowydu OUN, która została znaleziona i skonfiskowana w schronie kierownika Aleksandryjskiego rejonowego prowydu "Sahajdacznego", napisano:
"...należy:
a) administrację wiejską spośród Rosjan (ze wschodu) taką jak przewodniczących sołectw, sekretarzy, itd. i przewodniczących kołchozów - rozstrzeliwać.
b) administrację wiejską spośród Ukraińców (ze wschodu) - wypędzić po ostrzeżeniu, żeby w czasie do dwóch dni wyprowadzili się, jeśli nie usłuchają - rozstrzeliwać.

2. W sprawie rodzin wywożonych na Syberię organizować odwetowe akcje.
a) Rozstrzeliwać Rosjan z administracji rejonowej. Członków partii, komsomolcow - niezależnie od ich narodowości.
b) Wypędzić ze wsi nauczycieli, lekarzy wszelkiego rodzaju... ze wschodu. Wygnać po ostrzeżeniu, żeby w ciągu 48 godzin wyprowadzili się. Nie usłuchają - rozstrzeliwać.
w) Nie dopuścić, aby na miejsce rodzin deportowanych na Syberię osiedlili się Moskale, jeśli wprowadzą się - palić chaty, a Moskali rozstrzeliwać.
g) wysadzać pociągi ekspresowe.

Podczas akcji dokonać uderzenia w tajną agenturę cywilną - w każdej wsi wyeliminować co najmniej 3 aktywnych tajnych współpracowników...
Akcje te p. 1 i 2 rozpocząć 5 sierpnia, a zakończyć jak najszybciej, w lipcu 1948 r...". (Arch. spr. №372, t. 49, ark. 210-211. W aktach sprawy znajduje się kopia dokumentu w tłumaczeniu na język rosyjski).

W OUN, a także przy komendzie głównej UPA był wydział "Służby Bezpieczeństwa" (SB), który jako jednostka agenturalno - wywiadowcza, wykonywał zadania:

19)
- Zapobieganie przenikaniu w szeregi OUN-UPA agentury organów NKWD - NKDB, jej wykrywanie i likwidacja;
- Podstawianie swojej własnej agentury do organów NKWD - NKDB;
- Sporządzanie "czarnych list" - wykazów komunistów, komsomolców, sowieckich aktywistów w celu ich likwidacji;
- Szkolenie grup "służby bezpieczeństwa" do wykonywania terrorystycznych zadań.

W dokumencie zatytułowanym "Śledztwo", który zaklasyfikowany jest jako "ściśle tajny", zalecane są metody śledcze "służby bezpieczeństwa", a zwłaszcza: "bicie, głodzenie, groźby, przesłuchania prowadzone aż do utrary przytomności - są to sposoby zmuszania do zlożenia prawdziwych zeznań". (Arch. spr. 376, t. 49, ark. 75).

W innym dokumencie - instrukcji dla śledczych SB pod tytułem "Śledztwo i przesłuchanie" napisano:
"... Konwejer - to system prowadzenia dochodzenia... Ten system śledztwa ma
następujące sposoby:
1 - Pozbawianie człowieka snu. Brak snu wpływa na moralną stronę człowieka.
Jeżeli dana osoba siedzi, jednocześnie przy tym drzemie i mówi, to aby nie spała, często polewać ją wodą. Ona otrzeźwieje i dalej zaczyna mówić.

2 … - Metoda obliczona na czas. Jest to trzymanie ludzi bez snu 2, 3, 4 lub nawet więcej dni ... Bezsenność sprawia, że ludzie chorują, człowiek ma omamy.

3 - Metoda bicia człowieka. Na tym etapie dochodzenia bicie doprowadza człowiek do skraju wytrzymałości. Tu następuje punkt zwrotny w zeznaniach przesłuchiwanego...". (Arch. spr. №376, t. 50, ark. 272).

Z udziałem bojówek SB przeprowadzano tzw. attentaty (akcje terrorystyczne)
w stosunku do "niepożądanych osób". W specjalnym dokumencie zatytułowanym "Podstawowe zadania taktyczne", napisano:
"... Każdemu nowicjuszowi przed przyjęciem do podziemia przeprowadzić próbę jego wytrwałości, bojowości i poświęcenia przez dokonanie attentatów. Nie narzucać wykonania attentatu w ściśle określonych terminach. Nowicjuszy należy właściwe przygotować i stworzyć im dogodne warunki do realizacji zadań". (Arch. spr. №376, t. 49, ark. 411).

W dokumencie OUN o nazwie "Друже Зов" w imieniu "Bohuna", datowanym na wrzesień1946 r., ustala się zasady walki podziemnych grup bojowych, w pierwszej kolejności bojówek "SB", w czasie pokoju, w tym:
"... jest konieczne już teraz przystąpić do solidnego, podstawowego sprawdzenia wszystkich członków organizacji i posiadających organizacyjne kontakty. Prześwietlić: komórki podrejonowych prowydów, rejonowych, bojówki, kuszczowe prowydy stanicznych, łączników, kurierów i innych.
Wszyscy, którzy chociaż jedną godzinę znajdowali się w rękach bolszewickich, którzy mają krewnych, aresztowanych przez bolszewików, którzy ukrywali się samodzielnie lub z innymi, ale nie wzbudzającymi zaufania, którzy w czasie walki, nalotu lub zasadzki nielegalnie odłączyli się podczas walki, wszyscy nie wzbudzający zaufania ludzi z obcej miejscowości, przeszłości których nie znamy - podlegają ostrej weryfikacji przez organy SB.

20)
Sprawdzajcie także ludzi uważanych za wiarygodnych, walecznych i odważnych. Ochotnikom (wykonującym attentat (akt terroru) należy dawać dwa sprawdzone pistolety, granaty, dobry nóż i cyjanek potasu ...
Nie dopuścić do organizowania komsomolskich komórek. Do ostatniego zlikwidować (rozgromić) istriebków, komsomolskie organizacje, kluby, spółdzielnie rolne, kołchozy, sowchozy i inne fundamenty bolszewizmu na naszych ziemiach.
Przed zimą unicestwić głównych przywódców bolszewickich band partyjnych i bezpieczeństwa i rozpędzić wszelką inną stalinowską hałastrę. (Arch. spr. №372, t.20, ark. 21-31. W aktach sprawy znajduje się kopia tłumaczenia w języku rosyjskim).

W swojej działalności członkowie OUN-UPA w celu zdezorientowania ludności i organów ścigania wykorzystywali mundury "Czerwonej" Armii. O takich faktach świadczą liczne fotografie całych grup uczestników OUN-UPA, przebranych w mundury żołnierzy Armii Czerwonej, skonfiskowane podczas likwidacji bojówek. (Arch. spr. 372, t.7 ark. 214-240).
W archiwum Służby Bezpieczeństwa Ukrainy i biurach regionalnych zawarte są tysięce akt spraw kryminalnych z przeszłości dotyczących działań terrorystycznych konkretnych osób, w których odsłaniane są brutalne metody tortur i mordów stosowane przez bojowników OUN-UPA, którzy nie tylko zabijali, ale również i torturowali swoje ofiary: odrąbywali im ręce, nogi, głowy, wieszali i dusili linkami (stryczkami) lub drutem kolczastym, zakłuwali nożami i umierających lub żywcem wrzucali do studni, pod lód w rzekach, zakopywali w jamach, palili itp.

Oto kіlka przykładów akcji uczestników OUN-UPA:
"... W nocy na 30 września 1944 roku bandyci OUN przeprowadzili napad na wieś Liackie-Szlacheckie, rejon Tyśmienica, obwód Stanisławów, w której mieszkali obywatele polskiej narodowości. Bandyci prawie całkowicie wymordowali mieszkańców wioski, których przed zamordowaniem poddali bestialskim torturom, dusili stryczkami, łamali ręce i nogi, odcinali uszy, usta, wydłubywali oczy, dziewczęta i młode kobiety najpierw gwałcili a następnie odcinali im piersi i rozstrzeliwali. Domy mieszkalne i budynki gospodarcze podpalili.
W nocy na 14 listopada 1945 roku bandyci ounowscy dokonali napadu na siedzibę rejonu Probiżna w obwodzie Tarnopol, podczas którego zniszczyli i spalili budynki oddziału rejonowego NKWD, milicji, rejonowego komitetu wykonawczego, poczty i radiowęzła, rejonowego związku konsumentów ze sklepami i hurtowniami, klubu, wojskowej komendy uzupełnień i domów licznych miejscowych mieszkańców i aktywistów.
27 lutego 1944 roku banda licząca do 50 ludzi napadła na wieś Mochcza, rejon Sarny, obwód Równe, w której dokonała morderstwa przewodniczącego rady wiejskiej Rybaczka, jego żony i 8 dzieci w wieku od 4 do 20 lat, aktywisty Falko, jego żony i 2 córek i rodzin wielu innych działaczy za to, że oni pracowali we wsi nad realizacją dostaw państwowych i dostarczali wezwania do do służby w Armii Sowieckiej.

21)
28 kwietnia 1949 we wsi Słobodka Dżurińska, rejon Bielobożnica, obwód Tarnopol, w bestialski sposób została zamordowana rodzina kołchoźnika Korszniaka za to, że on powiedział mieszkańcom wsi o bandycie, który korzystając z dokumentów przesiedleńca przybył z Polski na Ukrainę.
Oto jaki obraz masakry rodziny Korszniaka nakreślił w śledztwie jeden z zabójców - Hojda:
"... W domu zobaczyłem stojącą w pobliżu pieca żonę Korszniaka Antona - Korszniak Elenę i przytulonego do niej jej siedmioletniego syna. Dziewczyna leżała na łóżku. Samego gospodarza w domu nie było.
Widząc, że jesteśmy uzbrojeni w noże, Korszniak Elena zaczęła płakać i prosić nas, aby ich nie ruszać. Po niej i chłopiec zaczął płakać. Nie zwracając uwagi na prośby, podniosłem nóż i uderzyłem nim w twarz Korszniak, w wyniku czego ona upadła.
Ostapow po mnie uderzył ją nożem kilka razy w głowę. Schwytałem chłopca, poderżnałem mu gardło i rzuciłem na matkę. Leżąca na łóżku dziewczynka wstała i podbiegła do swojej matki. Ja chciałem ją uderzyć nożem, ale ona odskoczyła i upadła na łóżko. Wtedy ja rzuciłem się na nią i rozciąłem jej gardło i szyję...".
Mieszkanka wsi Chochoniw, rejon Bolszewcow, obwód Stanisławów, Misiurak Olga po natrętnych
żądaniach przywódcy bandy "Szczura" nawiązania z nim intymnych kontaktów, uciekła do siedziby rejonu i tam zamieszkała. Dowiedziawszy się o tym "Szczur"ze swoją bandą 11 marca 1949 roku włamał się do domu rodziny Misiuraków i wszystkich ich wyrżnął. Bandyci zabili jej siostrę Annę, 25 lat, której przecięli brzuch i wyciągneli wnętrzności, siostrę Anastazję, lat 18, poderżnęli gardło trzyletniemu bratu i zarąbali
siekierą 60-letnią matkę. Ta banda aż do jej likwidacji dokonala do 30 takich bestialskich morderstw.
W nocy na 18 lutego 1945 roku napastnicy zamordowali 18 mieszkańców wsi Nowosiółki i Szczegły w rejonie Jaworów, obwód Lwów, w tym 9 kobiet i 6 dzieci...

...Dla większego zastraszenia ludności bandyci bardzo często dokonywali zabójstw w obecności mieszkańców wsi. Oto niektóre przykłady ich zbrodni:
"... W czerwcu 1947 r. Trybunał Wojskowy w sprawie aresztowanej członkini OUN Kucharczuk wezwał w charakterze świadków szereg mieszkańców Podłużne, rejon Kostopol, obwód Równe.
Na posiedzeniu sądowym część świadków, którym, jak to zostało ustalone później, grozili bandyci, zmienili swoje zeznania lub w ogóle odmówili ich składania, a tylko jeden świadek - S. Petrik
swoje zeznania w pełni potwierdziła. Po powrocie z sądu S. Petrik została zabita przez bandytów z OUN w obecności mieszkańców, którym bandyci zapowiedzieli, że tak będzie ze wszystkimi, którzy będą występować przed sądem w charakterze świadków.
W lipcu 1947 roku do sądu w sprawie aresztowanego bandyty OUN Fomicza zostali wezwani mieszkańcy rejonu Dereżne Kornejczuki Szarapa. Oni potwierdzili, że Fomicz należał do bandy. Po
powrocie do domu Kornejczuk i Szarapa wraz z rodzinami zostali w bestialski sposób zamordowani przez bandytów ". (Arch. spr. №372, 100, ark. 98-102).
Jak widać z wyroku z marca 1952 r. z oskarżenia

22)
śledczego "Służby Bezpieczeństwa" Żuranowskiego nadrejonowego prowydu OUN Lenіwa І.M.,
"...podczas swojego pobytu w bandzie ukraińskich burżuazyjnych nacjonalistów oskarżony Leniw osobiście zabił, zamęczył i udusił w różnorodny sposób około dwustu ludzi sowieckich obywateli: mężczyzn, kobiet i starców, a także był obecny i brał udział wraz z innymi bandytami w zamordowaniu ponad 50 osób obywateli sowieckich. Aby móc dusić ludzi sowieckich, oskarżony Leniw zawsze nosił w kieszeni linkę do duszenia...". (Archiwalna sprawa kryminalna №29064).

Podobnych przykładów spraw karnych z minionych lat w stosunku do członkowie OUN-UPA można podać bardzo dużo.
Pododdziały "Służby Bezpieczeństwa" UPA zgodnie z wytycznymi kierowników Centralnego prowydu okresowo przeprowadzali, "czystki" wśród szeregowych członków organizacji w celu wykrywania i eliminowania nierzetelnych elementów i agentury NKWD - NKDB.
Szczególnie okrutne były "czystki" w latach 1945-1946, podczas których zostały zabite setki ounowców.
Wraz ze zbliżaniem się frontu do ziem zachodniej Ukrainy kierownicy OUN przygotowali dokument "Instrukcja do wykonania" (styczeń 1944). W nim, w szczególności, napisano:

"W stosunku do Niemców:
- Nie dopuszczać do zabierania ludności ukraińskiej z jej terytorium (przymusowej ewakuacji, przymusowej mobilizacji do wojska i na roboty przymusowe".
- Wykorzystywać frontowy chaos do masowej likwidacji wrogich elementów, którymi w pierwszej kolejności są:
a) zorganizowani członkowie bolszewickiego podziemia,
b) partyzanckie oddziały,
w) aktywni sympatycy bolszewików,
g) jeńcy Rosjanie, którzy są aktywni politycznie,
d) polski kierowniczy zdolny do walki element, który będzie sługusem nowej okupacji sowieckiej.
Wszystkie akcje likwidacyjne przeprowadzać w największej tajemnicy". (Arch. spr. №376, t. 28, ark. 34-37).
W "Instrukcji" 1/44 OUN z 11.08.1944 r. sklasyfikowanej jako "ściśle tajna" podane są szczegółowe instrukcje, jakie działania są konieczne do przeprowadzenia na "terytorium, wolnym od frontowych operacji i pozostającym w piekle bolszewickim". W szczególności, zalecano:
"... 2. Likwidacja tajnych współpracowników wszelkimi dostępnymi sposobami (rozstrzeliwanie, wieszanie, a także ćwiartowanie z umieszczeniem napisu na klatce piersiowej: "Za współpracę z NKWD ")... ale należy stosować się do prawdy, za niewinne ofiary będą odpowiadać ci, którzy wydają rozkaz...
... 9. Prowadzić walkę przeciwko mobilizacji do Armii Czerwonej ... od mobilizacji należy ochronić w pierwszej kolejności doświadczony przeszkolony wojskowo element.
Dlatego należy wysłać do lasu tych członków, którzy zdekonspirowali się...
... 13 ...Co się tyczy Polaków założenia i stosunek do nich pozostają takie same jak wcześniej. Należy ich uważać za wspólników z czerwonymi, tak jak poprzednio...

23)
"16 ...Hasło dnia: "Przygotujemy terytorium do skutecznego przeciwdziałania aresztom, mobilizacji i grabieży mienia".
"Instrukcji na piśmie nie przekazywać, a po wykorzystaniu zniszczyć. Chwała Ukrainie Batyj". (Fond. 2, opis 69, por. №1, t, 2, ark. 173-177, W aktach sprawy znajduje się kopia w języku rosyjskim).

Ze względu na brak szczegółowych danych o środkach represyjnych przeprowadzonych przez członków OUN-UPA, ich tajność, określenie ilości zamordowanej cywilnej ludności w latach 1941-1943 rękami ounowców okazało się niemożliwe.

Działalność terrorystyczna banderowców i stworzonej przez nich UPA potępiali nawet "melnykowcy". Tak więc w ulotce z listopada 1943 roku napisano:
"Mężczyźni i kobiety Ukrainy! Mężnie i nieustraszenie stawcie czoła wszelkim terrorystycznym próbom sprowadzenia do awantury walki wyzwoleńczej!
Organizujcie wszędzie bojówki ukraińskiej samoobrony ludowej i niepozwólcie się obrabować tzw. "Ukraińskiej Powstańczej Armii"... Dajcie odpór wszelkim próbom zmarnowania w beznadziejnej partyzantce swojej krwi, krwi swoich synów i braci! Wielka mobilizacja do UPA - to polityczne i wojskowe szaleństwo ...
Stop bratobójcom! Banderowiec, który strzela do Ukraińców - to bandyta i agent Moskwy, ale nie rewolucjonista ukraiński!...". (Arch. spr. №376, t.9, ark. 118).

W swoim otwartym apelu "Do wszystkich członków kierownictwa Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów pod przewodnictwem Stepana Bandery", opublikowanym w gazecie UNRA "Obrona Ukrainy", dowódca UNRA Taras Bulba - Boroweć napisał:
"...Do wysłania listu otwartego zmusiła mnie wasza działalność w obwodzie, która wchodzi w takie stadium, że do bratobójczej wojny pozostaje tylko jeden krok.
O tym mówią wasi kierownicy... Oni otwarcie głoszą, że dla osiągnięcia swojej partyjnej dyktatury nie cofną się przed tym, żeby rozpocząć bratobójczą wojnę, nawet jeśli miałaby kosztować naród ukraiński nie setki, ale miliony ofiar.
Na tej podstawie pozwalam sobie zapytać Was: za co Wy walczycie? Za Ukrainę czy za OUN? O ukraińskie państwo czy o dyktaturę w tym państwie? Za naród ukraiński, czy tylko za swoją partię?". (Zbiór №1, arch. № 403, ark. 13. W aktach sprawy kopia wydrukowana w języku rosyjskim).

Po klęsce Niemiec faszystowskich przywódcy OUN, którzy znajdowali się w Niemczech Zachodnich, podjęli aktywne działania w celu nawiązania kontaktów z przedstawicielami amerykańskich i brytyjskich wojskowych dowództw i odpowiednich służb wywiadowczych. Ten wybór kierownictwa OUN, jak wynika z archiwalnych materiałów, wynika z tego, że liczyło ono na wybuch trzeciej wojny światowej między Anglią i USA z jednej strony a Związkiem Radzieckim - z drugiej, jako na warunek realizacji ich planów. Tak więc w dokumencie "Jak rozumieć koncepcję własnych sił w naszej narodowej walce o wyzwolenie" napisano:
"My patrzymy na trzecią wojnę światową jako na szansę powstania sprzyjającej okazji na zdobycie niepodległości, a nie czynnik pomocniczy, który ułatwi nam naszą walkę wyzwoleńczą ". (Arch. spr. №372, t.II, ark. 14).

24)
Jeszcze w lipcu 1945 r. przedstawiciele ounowskiej emigracji W.Mudryj, R.Ilnićkij i I.Hrynioch dwukrotnie odwiedzili siedzibę Eisenhovera i próbowali negocjować warunki, na których nacjonalistyczna emigracja mogłaby uzyskać pomoc w walce z ZSRR.
Negocjacje zakończyły się jesienią 1945 roku. Ich rezultatem było to, że Amerykanie i Anglicy zgodzili się udzielić pełnego poparcia dla OUN, jednocześnie proponując prowadzenie wszelkich działań w imieniu UHWR. Uzasadniali to tym, że OUN skompromitowała się współpracą z Niemcami. (Arch. spr. №372, t.42, ark. 326).

Przedstawiciele amerykańskiego i angielskiego wywiadu sporządzili odpowiednie "zestawy pytań", właściwie "ankiety", które przekazywali do realizacji do pododdziałów OUN-UPA na zachodnioukraińskich ziemiach - bez określenia, dla kogo prowadzona jest praca wywiadowcza.
W jednej z takich "ankiet" przejętej u wziętego do niewoli kierownika Rohatyńskiego nadrejonowego prowydu OUN "Szuwara", znajdowały się następujące wymagania co do zbierania informacji:
"...- czy praca, którą wykonywałeś, miała znaczenie militarne, a jeśli tak - to jakie, co tam było produkowane (jeżeli budownictwo - to jakie: fortyfikacyjne, wojskowe obiekty przemysłowe lub fabryki, strategiczne drogi, lotniska, porty, jeśli produkcja - wskazać, czego - broni, sprzętu, maszyn, itp.)...
- Czy wiadomo coś o innych miejscach ważnych prac wojskowych...
- Jakie jednostki wojskowe znajdowały się w miejscach pracy lub w pobliżu ...
- Jakie w miejscu pracy, w sąsiedztwie lub w ogóle były znane obiekty wojskowe, takie jak na przykład, składy, siedziby sztabów, magazyny, poligony, lotniska, fortyfikacje, bazy marynarki wojennej?
- Czy wie i co wie o wszelkich innych przygotowaniach wojskowych, (na przykład, obronie przeciwlotniczej, budowie schronów przed bombą atomową, lokalnej mobilizacji, kolejowym lub lotniczym szkoleniu, itp)...
- Co wie na temat lokalizacji i typów wojskowych radiostacji? Jakie zna instalacje radarowe lub dźwiękoszczelne instalacje dla zabezpieczania lotów?
- Jakie zna szkoły wojskowe dla oficerów młodszych, średnich i wyższych?
- Jakie są przyczyny niezadowolenia szeregowych i oficerów?". (Arch. spr. №372, t.40, ark. 51-58. W aktach sprawy znajduje się kopia dokumentu wydrukowana w języku rosyjskim).

Ponadto na terytorium zachodnich Niemiec zagraniczny prowyd OUN organizował specjalne szkoły, gdzie członkowie OUN robili przygotowania do pracy szpiegowskiej na terytorium Ukraińskiej SRR i Polski…
W marcu 1948 roku, w Monachium, w pomieszczeniach niemieckiej szkoły na ul. Firihshtrasse, 53, szkolono 11 członków OUN. Oni uczyli się techniki i metod zbierania danych wywiadowczych, zasad konspiracji, fotografowania wojskowych obiektów, reprodukcji dokumentów, itd.

25)
W lipcu 1948 r. zagraniczny prowyd OUN w tym samym pomieszczeniu zorganizował szkołę dla szpiegów-radiooperatorów. 8 zakwalifikowanych do szkołyczłonków OUN w sierpniu studiowało przyjmowanie i przekazywanie radiogramów, szyfry i kody. W grudniu 1948 r. jeden ze zwiadowców "Stepowyj" odszedł ze szkoły, w 1950 roku został dostarczony przez Anglików samolotem do Berlina, skąd nielegalnie przez sowiecką strefę okupacyjną przedostał się do Polski.
Przywódcy zagranicznej centrali w 1949 roku nawiązali kontakt ze współpracownikami agencji wywiadu "Intelligence Service", do dyspozycji której szef wywiadu zagranicznego prowydu OUN Pidhajnyj w styczniu 1950 roku wydelegował czterech członków OUN, które zostali przeszkoleni w zakresie wywiadu i obsługi radiostacji w Mittenwalde. Współpracownik angielskiego wywiadu o pseudonimie "Onkel" zorganizował ich szkolenie w pomieszczeniu, które należało do angielskiej administracji wojskowej we wsi Liage (19 km od miasta Herford).
W tym samym czasie zagraniczne centrum OUN na terenie obozu dla uchodźców wLeibheime zorganizowało szkolenie swoich emisariuszy. Po jego zakończeniu kilka osób zostało skierowanych do dyspozycji wywiadu angielskiego Intelligence Service, który kompletował grupy do przerzucenia na terytorium ZSRR. Tuż przed wyruszeniem do wykonywania zadania Anglicy dali do nauczenia się każdemu uczestnikowi grupy zwiadowczej "Apel Biura zachodniego sekretariatu ABN do bojowników UPA i prowydu OUN na Ukrainie", w którym został zamieszczony wykaz informacji o charakterze wywiadowczym na temat Związku Radzieckiego, którymi rzekomo interesowała się ABN, a w rzeczywistości angielski wywiad.
Dysponując kopiami angielskich szyfrujących tabel i harmonogramem pracy radiooperatorów, centrum zagraniczne OUN miało możliwość bez wiedzy wywiadu angielskiego odbierać i odczytywać szyfrogramy od grupy wywiadowczej.

W nocy na 15 maja 1950 roku przygotowana grupa pod kierownictwem "Czabana" nielegalnie przekroczyła granicę Niemiec, przeszła przez Czechosłowację i 5 czerwca 1950 roku przybyła do Polski. Stąd kierownik OUN w Polsce "Zenon" wysłał grupę pod kierownictwem emisariusza centrum zagranicznego OUN "Pomsty" na terytorium Ukrainy do ustanowienia łączności z centralnym prowydem OUN.
Grupa "Worona", przygotowana przez wywiad angielski, miała zadanie nielegalnie przedostać się na terytorium Polski, stąd miała przenieść się na zachodnie ziemie Ukrainy, aby w kontakcie z kierownictwem OUN-UPA organizować zbieranie szpiegowskich informacji. Jednakże na granicy Niemiec i Czechosłowacji w potyczce z czeskimi pogranicznikami grupa została częściowo zlikwidowana i od wykonania zadania ostatecznie odstąpiła.

W mieście Binde na ul. Haydkamstrasse Anglicy w 1950 roku zorganizowali szkolenie 4 radiooperatorów spośród członków OUN, którzy po zakończeniu szkolenia zostali włączeni do wywiadowczej grupy (kierownik "Burłaka"). Przekraczaniem tej grupy przez czechosłowacką granicę kierowali przedstawiciele zagranicznego Prowydu OUN. Pod koniec października 1950 grupa przybyła do Polski i nawiązała kontakt z przywódcą OUN "Zenonem".

26)
W marcu 1951 roku zagraniczne centrum OUN ponownie przekazało wywiadowi angielskimu swoich ludzi, którzy przeszli poprzednio szkolenie w szkole emisariuszy OUN w Monachium i stąd zostali wysłani na szkolenie do Londynu. Ich szkoleniem kierował współpracownik "Intelligence Service", który miał pseudonim "Major Terry". Każdy ze szkolonych agentów po przybyciu na terytorium Ukrainy lub Polski powinien był zalegalizować się i stworzyć kilka rezydentur (po 3-4 osoby) w celu prowadzenia szpiegostwa. Po szkoleniu i przygotowaniu do skoku ze spadochronem, zostali oni podzieleni na 3 grupy -"Sokół" (4 ludzi), "Moddi" (6 osób) i "Dolly" (5 osób). Emisariusze OUN przed przerzuceniem spotkali się w Londynie ze Stepanem Banderą i jego zastępcą Jarosławem Stećko i otrzymali od nich instruktaż.
W nocy na 15 maja 1951 roku z angielskich samolotów wyżej wymienione grupy zostały zrzucone na spadochronach ("Moddi" i "Dolly" - na terytorium ZSRR,"Sokół"- w Polsce). (Arch. spr. №372, t.43, ark. 13-47).

W materiałach archiwalnych są informacje, że angielski i amerykański wywiady miały na celu przekształcenie nacjonalistycznego podziemia, nakierowując wszystkie podstawowe struktury na zbieranie danych wywiadowczych na temat potencjału militarnego i politycznego w ZSRR.
I tak, aresztowany w 1948 roku jeden z emisariuszy Centralnego Prowydu OUN, agent amerykańskiego wywiadu, w śledztwie zeznał:
"Z wywiadem amerykańskim współpracowałem za zgodą Centralnego Prowydu OUN od końca 1946 roku.
Podstawowe zadania, przekazane mi przez amerykański wywiad i Centralny Prowyd OUN, polegały na przestawieniu całej pracy OUN na Ukrainie, gruntownej zmianie i dalszemu utrzymywaniu jej w kontakcie z amerykańskimi organami wywiadu dla realizacji ich interesów.
W tym celu powinienem był przekazać założenia... Szuchewyczowi o konieczności utworzenia nowych ośrodków i punktów prowadzenia szerokiej wywiadowczej i dywersyjnej pracy wewnątrz Związku Radzieckiego, organizacji przerzutu i legalizacji przysyłanych spoza granicy emisariuszy i agentów amerykańskiego wywiadu, dlatego jest konieczne, aby przystąpić do pozyskiwania dokumentów, paszportów, różnych zaświadczeń itp...
W moim przygotowania do tej misji wzięli aktywny udział, oprócz przedstawiciela amerykańskiego wywiadu majora Mackolma, również Stepan Bandera, Jarosław Stećko i referent propagandy Centralnego Prowydu Antonowicz." (Arch. spr. №372, t.42, ark. 334-335. Dokument wydrukowany w języku rosyjskim).

W nocy na 31 maja 1950 roku na granicy obwodów Stanisławowskiego i Drohobyckiego z samolotu zostali zrzuceni czterej spadochroniarze. Z zeznań schwytanego emisariusza (trzy inne osoby zostały zabite podczas przeprowadzania operacji czekistowsko-wojskowej) wynika, że spadochroniarze ukończyli amerykańską szkołę rozpoznania i sabotażu i zostali wysłani na Ukrainę

27)
z zadaniem przebudowania ounowskiego podziemia w celu wzmocnienia pracy wywiadowczej w interesie Stanów Zjednoczonych. (Arch. spr. №372, t.42, ark. 338-339).

Pod koniec lat 40-tych - na początku lat 50-tych podziemie OUN doznało znacznych strat w ludziach. Uzupełnień praktycznie nie było prawie żadnych. Przed kierownictwem prowydu OUN-b stanął problem zachowania resztek podziemia, zwłaszcza kadry kierowniczej, stworzenia legalnych, nie zorganizowanych oficjalnie grup, wychowania młodych "rewolucjonistów" spośród starszych uczniów i studentów, a także propagowania swoich idei, nie tylko na całej Ukraiie, ale i na Białorusi i na Litwie.
Na naradzie członków Centralnego Prowydu OUN, która odbyła się w lecie 1948 roku w Iłowskim lesie w rejonie Mikołajów, obwód Drohobycz, przed kierownikami podstawowych struktur OUN zostały postawione następujące zadania:
"Dla tego, aby udalo się nam zachować ocalałe ounowskie kadry, ograniczyć do minimum działania bojowe, pogłębić konspirację, nacjonalistyczne hartowanie i przestawić kadry OUN, przede wszystkim "na organizacyjną i propagandową pracę.
Zintensyfikować pracę nad tworzeniem nowych i umocnieniem istniejących legalnych ogniw OUN wśród młodzieży, a przede wszystkim młodzieży uczącej się". (Arch. spr. №372, t.28, ark. 285. Dokument w aktach sprawy wydrukowany w języku rosyjskim).

Rozwiązanie tych zadań nakreślono w programach, które miały zaszyfrowane nazwy:
- "Daźbog" - zachowanie podziemia i jego ewentualne uzupełnianie sprawdzonymi i ideowo dobrze ukształtowanymi młodymi kadrami;
- "Oleg" - wychowanie w legalnych warunkach młodych kadr do dalszego ich wykorzystania w podziemiu lub legalnie jako nosicieli narodowo - świadomej idei;
- "Orlik" - rozpowszechnianie idei OUN wśród mieszkańców wschodnich regionów Ukrainy.

Realizując programy, kierownicy różnych szczebli podziemia w zachodnich obwodach Ukrainy dawali wytyczne swoim podwładnym do zmiany formy walki, a mianowicie: jeszcze bardziej utajnić swoje działania, zmniejszyć aktywną działalność bojową (dokonywanie ataków terrorystycznych, napadów na kołchozy, sowchozy, rady wiejskie, itp.), powstrzymać jawne rozpowszechnianie literatury nacjonalistycznej i ulotek. Działania te były obliczone na zachowanie istniejących podziemnych struktur, aby zmniejszyć aktywność operacji ze strony NKWD-NKDB.
Ponadto zmieniono stosunek do organizatorów i kierowników kołchozów, komsomolców, członków partii komunistycznej, których teraz nie zabijano już jako wrogów politycznych.
Na odwrót, legalnym członkom OUN zalecano wstępowanie do komsomołu, partii komunistycznej, kołchozów, uniwersytetów, służby w Armii Radzieckiej i wstępowanie do szkół wojskowych, organów NKWD-NKDB, aby ratować dla przyszłości rokujące nadzieję kadry i umożliwić im zajęcie odpowiedniej pozycji w społeczeństwie, w tym także w sowieckich strukturach władzy, w partii komunistycznej, milicji i innych organach.
Powyższe potwierdza przejęta korespondencja pomiędzy przywódcami krajowych prowydów z członkami Centralnego Prowydu OUN-b i jego wytyczne dla podległych struktur dotyczące wykonania tych programów.
I tak, kierownik Krajowego Prowydu OUN "PZUZ" (Północno-Zachodnie Ukraińskie Ziemie) "Orłan" w liście do Centralnego Prowydu OUN scharakteryzował stan podziemia w kwietniu 1949 r. w następujący sposób:

28 )
"... W związku z wielkimi stratami kierowniczych i niższych kadr OUN na "PZUZ" i tak małym wzrostem naboru (w porównaniu ze stratami) równowaga i siły OUN na "PZUZ", w następstwie powyższego, znacznie się zmniejszyły. Musimy zastanowić się nad kwestią zachowania organizacji na "PZUZ", w przeciwnym razie, jeśli wziąć pod uwagę stan kadr na dzień dzisiejszy na "PZUZ", to jest ona na granicy likwidacji.... Oprócz przyczyn, prowadzących do zagłady rewolucjonistów, my musimy znaleźć powody, dlaczego jest taki mały wzrost przyjęć do organizacji. My znajdziemy te powody na podstawie badania i sprawdzania rozkazów i instrukcji, które zostały wydane na tym terytorium dotychczas i jakoś nie były realizowane przez kadry OUN na "PZUZ".
Uważam, że w dużym stopniu, wraz z niewystarczającym przygotowaniem i brakiem kadr (na tak ogromnym obszarze) istotną przyczyną był fakt, że konspiratorzy zostali przeciążeni drugorzędną i techniczną pracą, taką jak łączność, sprawy gospodarcze, sporządzanie raportów, praca na punktach, różne przygotowawcze, gospodarcze i skierowane przeciwko kołchozom akcje SB i itp. Oprócz tego, strata czasu na drugorzędne prace spowodowała "nacisk" ze strony bolszewików, co w rezultacie przynosi straty w ludziach, w ogóle przeszkadza pracy organizacyjnej.
Z tego wynika, że na "PZUZ" należy wszystko odłożyć na drugi plan, i zająć się przede wszystkim (dopóki jeszcze jest komu) wychowaniem podziemnych kadr i tworzeniem nowych rewolucyjnych kadr OUN spośród ludowych mas". (Arch. spr. №372, t.28, ark. 68-70. W aktach sprawy znajduje się kopia dokumentu w tłumaczeniu na język rosyjski).
W broszurze P. Połtawy "O naszym planie walki o wyzwolenie Ukrainy wobecnej sytuacji" (wydrukowanej w typografii OUN "Wolność narodom" w kwietniu I950 r,) napisano:
"...poczynając od 1946 roku ukraiński wyzwoleńczy ruch rewolucyjny w ZSRR rozpoczął przechodzenie od form powszechnej walki powstańczej do form walki głęboko zakonspirownej. W praktyce zmiana taktyki polegała przede wszystkim na:
1) stopniowo, w zależności od sytuacji i potrzeb w poszczególnych rejonach, rozformowano oddziały UPA, a jej członków, dowódców i bojowników włączono w ramy konspiracji, do podziemnej siatki;
2) całe życie podziemia, a także jego działalność głęboko zakonspirowano;
3) w przeciwieństwie do tego, jak to było w okresie masowych działań UPA (głównym celem tych działań było nie pozwolić wrogowi, aby rozszerzył swoją władzę poza miejscowości będące siedzibami rejonów i obwodów) teraz na pierwszy plan wysunięto polityczno-propagandową i polityczno-organizacyjną
pracę. W chwili obecnej główną formą walki ukraińskiego wyzwoleńczo-rewolucyjnego ruchu w ZSRR jest zbrojne podziemie". (Arch. spr. №372, t.28, ark. 192).

W tej samej broszurze zawarto następujące cele:
"... w warunkach trwałego "pokoju" w świecie, plan walki o wyzwolenie Ukrainy sprowadza się do następujących głównych zadań:
1. Za wszelką cenę utrzymać na ziemiach ukraińskich w ZSRR naszą podziemną organizację i odpowiednio do potrzeb i możliwości nadal ją rozbudowywać;

29)
2. Poprzez działania organizacji podziemnej, a także wszelkimi innymi sposobami prowadzić wśród całego narodu ukraińskiego, wśród narodów ZSRR, uświadamiającą propagandowo-polityczną pracę;
3. Organizować opór narodu ukraińskiego i, w miarę możliwości, innych narodów
ZSRR przeciwko bolszewickim ciemiężcom i wyzyskiwaczom we wszystkich dziedzinach życia.
4. Dokonywać bojowo-zbrojnych akcji, które są konieczne, aby nie pozwolić okupantom umocnić się na naszych ziemiach tak, jak oni tego chcieliby, a także żeby nie pozwolić moskiewsko-bolszewickim zbrodniarzom i ich wszystkim najmitom już całkowicie bezkarnie popełniać swoje zbrodnie wobec narodu ukraińskiego i ukraińskiego ruchu wyzwoleńczego. (Arch. spr. №372, t.28, ark. 192-193).

Zgodnie z instrukcjami Centralnego Prowydu OUN-b w pierwszej połowie lat 50-tych działalność terrorystyczna nielegalnych struktur ukraińskich nacjonalistów na Ukrainie zaczęła się stopniowo zmniejszać. Do końca 1955 r. praktycznie nie zarejestrowano przejawów terroryzmu ze strony członków OUN.
Jak widać z dokumentów archiwalnych NKWD-MDB-KGB USRR, w okresie lat 1944-1953, tj. do momentu całkowitej likwidacji podziemia nacjonalistycznego i jego zbrojnych formacji, członkowie OUN-UPA na zachodniej Ukrainie dokonali:
-aktów terrorystycznych - 4.907
-aktów dywersji - 195
-ataków i rozbrojeń grup funkcjonariuszy ochrony porządku publicznego - 457
-napadów i podpaleń kołchozów, sowchozów, MTS - 325
-ataków na rady wsi i kluby - 320
- rozbojów - 359
-innych przejawów – 1.126

W wyniku tych aktów bojownicy OUN-UPA zabili lub zabrali do lasu 2.662 pracowników aktywu sowiecko-partyjnego, 582 sołtysów, 262 przewodniczących kołchozów, 446 kołchoźników, 829 pracowników organów bezpieczeństwa państwa, 473 pracowników milicji, 1525 funkcjonariuszy ochrony porządku publicznego, 187 żołnierzy, 933 urzędników, 12 839 innych osób. W sumie zginęło 22.430 osób. Jednocześnie należy wziąć pod uwagę, że w latach 1944-1945 nie wszystkie akty terrorystyczne i inny przejawy, a także nie całkowita liczba ofiar, zostały zarejestrowane przez organy NKWD-NKDB, w związku z tym, że UPA kontrolowała ogromne obszary zachodnich regionów Ukrainy. (Arch. spr. №372, t.100, ark. 109-111).

Z archiwalnych powojennych materiałów wynika, że po uwolnieniu terytorium Ukrainy od wojsk niemieckich zadanie ochrony ludności przed terrorem OUN-UPA oraz likwidacji podziemia nacjonalistycznego CK WKP (b) i CK KP(b)U przydzieliły organom Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i MDB. (W archiwach są tylko powoływania się na te decyzje, szczególnie na Uchwałę Komitetu Centralnego KP(b)Ukrainy z dnia 10 stycznia 1945 r. "W sprawie wzmocnienia walki z ukraińsko-niemieckimi nacjonalistami w zachodnich obwodach Ukrainy". W ramach organów MSW zostały utworzone specjalne wydziały do spraw zwalczania bandytyzmu, którym zostały podporządkowane wojska wewnętrzne.
W latach 1944-1948 organy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych we współpracy z MDB USRR i z zaangażowaniem

30)
stacjonujących w zachodnich obwodach jednostek wojskowych armii przeprowadziły szereg operacji wojskowych, w trakcie których zostały zniszczone wielkie formacje UPA i liczne organizacyjne struktury OUN.
W procesie realizacji działań w celu likwidacji podziemia OUN i jej zbrojnych formacji organy ministerstwa spraw wewnętrznych i bezpieczeństwa państwa zachodnich obwodów wykorzystywały grupy specjalne. Takie specjalne grupy zazwyczaj tworzono spośród byłych członków UPA, którzy ujawnili się w czasie zbrojnej walki z bojownikami i dokładnie znali taktykę i sposoby zachowania się w podziemiu, metody przesłuchań w SB, po to, żeby specgrupa podczas wykonywania zadań mogła podszywać się pod jeden z dowódczych ośrodków UPA i działać rzekomo w jego imieniu. W każdym przypadku do składu grup specjalnych wprowadzano pracownika operacyjnego, który sprawował praktyczne kierownictwo przy realizacji zadania i był odpowiedzialny za dyscyplinę w grupie. Specgrupa była jednostką bojową, która mogła w odpowiednim momencie stawić opór bojownikom, w jej skład wchodziło od 3 do 50 osób.
Specjalne grupy wykonywały zadania w zakresie sprawdzenia danych operacyjnych
w odniesieniu do osób, które brały udział w podziemiu OUN, ich chwytania, zdobywania zeznań aresztowanych przywódców OUN-UPA poprzez przesłuchiwanie ich jako SB, bojówka lub wyższy ośrodek dowódczy OUN, przekonywanie chwiejnych i nizdecydowanych członków OUN i nakłanianie ich do ujawnienia i poddania się władzom. (Arch. spr. №372, t.82, ark. 223; t.83, ark. 1-2).

Pod koniec 1945 roku organy ministerstwa spraw wewnętrznych i bezpieczeństwa republiki wykorzystywały 150 specgrup, w skład których wchodziło około 1800 osób. (Arch. spr. №372, t.101, ark. 139). Na dzień 20 lutego 1950 r. pozostało 19 takich grup o liczebności łącznej 130 osób. (Arch. spr. №372, t.84, ark.10).
Ogólnych zestawień danych na temat działalności specgrup nie ma. W materiałach archiwalnych są tylko niektóre informacje na ten temat. W szczególności, według stanu na 1 lipca 1945 r. specgrupy zlikwidowały 1980 członków podziemia, schwytano żywcem 1.142 osoby. Skonfiskowano ponad 1.000 sztuk broni. (Arch. spr. №372, t.82, ark. 102-103).

#71:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Чт Янв 13, 2011 9:09 pm
    —
W działalności niektórych specgrup, jak wynika z materiałów archiwalnych, miały miejsce przypadki łamania prawa. I tak: członkowie specgrupy Ostrogskiego oddziału rejonowego MDB, obwód Równe (3 ludzi), a także Chustskiego oddziału MDB obwodu Zakarpacie (5 osób) podczas zimy 1947-1948 grabili miejsciwych mieszkańców, zabierali im pieniądze, rzeczy osobiste i żywność. W odniesieniu do tych faktów Ministerstwo przeprowadziło specjalne dochodzenia, osoby winne zostały postawione przed sądem. W kwietniu 1945 (?!) roku specgrupy przy miejskich i rejonowych organach MDB zostały rozwiązane, a ich stosowanie w przyszłości zabronione. (Arch. spr. №372, t.83, ark. 279-281).

W tym samym okresie na mocy decyzji władz republiki organy MSW-MDB zaczęły powstawać niszczycielskie bataliony i grup ich wspierania. Dowodzili nimi oficerowie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, były uzbrojone w karabiny, automaty, karabiny maszynowe, granaty.
Utworzeniu takich jednostek przyświecał następujący cel - zaangażowania ludności zachodnich obwodów do aktywnej walki z ounowskim podziemiem zbrojnym. Początkowo do jednostek tych zaangażowano także obywateli narodowości polskiej, którzy ucierpieli od OUN-UPA. Później Ukraińcy stali się głównym kontyngentem batalionów niszczycielskich, które zostały skompletowane z byłych partyzantów i obywateli, którzy cierpieli z rąk ounowców. W połowie 1945 r. bataliony niszczycielskie nie stanowiły strukturalnie ukształtowanej siły bojowej i były używane głównie do ochrony wiosek i miejscowości będących siedzibami władz rejonów.
Z dokumentów archiwalnych wynika, że według stanu na dzień 5 czerwca 1945 roku w zachodnich obwodach istniało 212 batalionów niszczycielskich (około 29.000 osób). W końcu roku

31)
doliczono się 1.500 batalionów (około 36.000 ludzi). (Arch. spr. №372, t.97, ark.251, t.100, ark. 65).

18 kwietnia 1946 r. KC KP(b)U przyjął uchwałę "O intensyfikacji pracy politycznej, zwiększeniu czujności bolszewickiej i wyszkolenia bojowego w niszczycielskich batalionach." W lutym 1947 roku niszczycielskie bataliony zostały przekazane z gestii Ministerstwa Spraw Wewnętrznych do dyspozycji organów MDB. Ich funkcjonowanie regulowane było dyrektywą MDB USRR z 14.05.1947 r. №48, gdzie przewidziano utworzenie grup bojowych niszczycielskich batalionów także we wszystkich kołchozach dla ich ochrony i zbrojnej obrony od napadów członków podziemia OUN. W każdym rejonie utworzono oddzielny batalion z podległymi grupami w wioskach.
Następnie, w związku ze zmianą sytuacji w zachodnich obwodach Ukrainy, likwidacją wielkich formacji UPA i masową kolektywizacją gospodarstwa wiejskiego,funkcje niszczycielskich batalionów zostały zmienione. Od lipca 1948 r. zostały one przekształcone w grupy ochrony porządku publicznego z zadaniem ochrony kołchozów, sowchozów, MTS i poszczególnych miejscowości. Praktycznie na początku 1950 r. we wszystkich kołchozach zachodnich obwodów były takie grupy.
Z archiwalnych raportów wynika, że w latach 1944-1945 bojownicy niszczycielskich batalionów zlikwidowali do 10 tysięcy członków podziemia OUN.
W 1949 r. i w pierwszej połowie 1950 r. zlikwidowano 265 członków podziemia i aresztowano 261 osób. Straty bojowników niszczycielskich batalionów od 1944 roku do 1953 roku wyniosły 1.525 osób. (Arch. spr. №372, t.98, ark. 1).
Na początku 1954 roku w związku z likwidacją OUN-UPA w zachodnich obwodach Ukrainy nie było już potrzeby utrzymywania tej grupy ochrony porządku publicznego. (Arch. spr. №372, t.103, ark. 20-29).

Jednym z działań w walce przeciwko nacjonalistycznym podziemiom była deportacja rodzin członków OUN-UPA poza granice Ukrainy. Instrukcja NKWD ZSSR z 31 marca 1944 r. №122 nakazywała organom NKWD i NKDB republik:
"... Wszystkich pełnoletnich członków rodzin osądzonych ounowców, jak również aktywnych powstańców zarówno aresztowanych jak i zabitych w starciach - wysiedlać w odległe rejony Krasnojarskiego Kraju, obwodów Omskiego, Nowosybirskiego i Irkuckiego, a ich mienie konfiskować". (Fond. 2, opis 103, por. №2, ark. 4).

13 sierpnia I947 r. Biuro Polityczne CK WKP(b) podjęło decyzję P59/123 o wysiedleniu rodzin aktywnych ounowców w odległe rejony, na podstawie której zostały wydane odpowiednie akty normatywne i instrukcje dotyczące sposobu wdrażania tej decyzji w życie.
Jak wynika z materiałów archiwalnych,w okresie od 1944 roku do 1955 roku z terytorium zachodnich obwodów Ukrainy zesłano w odległe rejony ZSRR 65.906 rodzin (203.662 osób) uczestników OUN-UPA. (Fond.: 2, opis. 31. por. №3, ark. 5; opis 103, ark. 1-5, 11-12). (Arch. spr. No 372, t. 100, ark. 205).

Jednocześnie w pracy z szeregowymi członkami OUN-UPA organy NKWD-NKDB aktywnie wykorzystywały metodę przekonywania, na podstawie wydanych w 1945 r. następnych latach apeli Prezydium Werchownej Rady, Rady Komisarzy Ludowych USRR i KC KP(b)U do robotników, chłopów i inteligencji zachodnich obwodów Ukrainy, wzywając uczestników UPA do zaprzestania walki zbrojnej przeciwko władzy sowieckiej, ujawnienia i poddania się.
Pomimo zagrożenia ze strony "SB" OUN-UPA w latach 1944 - 1945 ujawniło się 76.742 uczestników UPA i ich wspólników. (Fond. 2, opis 88, por. №29; Arch. spr. №372, t.74, ark. 162, t.100, ark. 73).

32)
Zgodnie z wytycznymi kierownictwa Centralnego Prowydu OUN-b od początku lat 50-tych stopniowo zaczęła zamierać działalność nielegalnych struktur ukraińskich nacjonalistów na terytorium zachodnich obwodów Ukrainy. Według materiałów archiwalnych organy MDB republiki schwytały żywych ostatnich członków Centralnego Prowydu OUN-b, jacy znajdowali się na terenie Ukrainy: W.M. Gałas (lipiec 1953 r.) W.S. Kuk (maj 1954 r.).
A do końca 1955 roku zostały wykryte, schwytane żywcem lub zlikwidowane wszystkie pozostałe kierownicze struktury i uzbrojone grupy.

W latach 1944 - 1955, tak jak to wynika z materiałów archiwalnych, w procesie realizacji przez organy ścigania we współdziałaniu z oddziałami Armii Sowieckiej i miejscowymi pododdziałami ochrony porządku publicznego, przedsięwzięć w walce z terroryzmem i innymi antypaństwowymi akcjami nacjonalistów, zabito 153.262 i aresztowano 103.828 członków OUN - UPA i ich wspólników, w tym ponad 7.800 członków Centralnego, krajowych, obwodowych, okręgowych, rejonowych i nadrejonowych prowydów, kierowników okręgów i grup OUN, "służby bezpieczeństwa" a także "kureni" i "sotni" UPA.
W trakcie tych działań skonfiskowano jeden samolot, dwa pojazdy opancerzone, 61 dział artyleryjskich, 595 moździerzy, 77 miotaczy ognia, 358 rusznic przeciwpancernych, 844 ciężkich karabinów maszynowych i 8327 ręcznych karabinów maszynowych, około 26.000 automatycznych pistoletów maszynowych, ponad 72 tys karabinów i 22.000 pistoletów, ponad 100 tysięcy granatów, 80.000 min i pocisków artyleryjskich, ponad 12 milionów sztuk amunicji.
Wykryto i skonfiskowano ponad 100 typografii z przyrządami drukarskimi, ponad 300 nadajników radiowych, 18 samochodów i motocykli, dużą ilość składów z produktami żywnościowymi i skrytek z literaturą nacjonalistyczną. (Arch. spr. №372, t.74, ark. 159-160, t.100, ark. 73-75).


Grupa robocza współpracowników Służby Bezpieczeństwa Ukrainy:
W.M. Burłakow
M.G. Wasilienko
B.A. Wiżak
O.D. Ljabax
M.P. Cimox
W.D. Szewcow

30 lipca 1993 r.

#72:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Вс Янв 23, 2011 1:37 am
    —
Przemilczane zbrodnie

Próba obarczenia Polaków współodpowiedzialnością za eksterminację polskiej ludności Wołynia i Małopolski Wschodniej nie ma szans powodzenia. Nie da się postawić znaku równości pomiędzy metodycznie realizowaną eksterminacją prawie 120 tysięcy Polaków a akcjami odwetowymi przeprowadzanymi z inicjatywy lokalnych komendantów Armii Krajowej, w których zginęło kilka tysięcy Ukraińców.


Masowe mordy rozpoczęły się na Wołyniu w lutym 1943 roku /Polska Zbrojna

Spory na tle historycznym niosą ogromne ładunki najrozmaitszych emocji. Potrafią wywołać o wiele większe napięcia międzypaństwowe oraz mocniej obciążyć stosunki między narodami niż kontrowersje o innym charakterze. Widać to bardzo wyraźnie chociażby w naszych relacjach ze wschodnimi sąsiadami. Trudno sobie bowiem wyobrazić normalne dobrosąsiedzkie stosunki z Rosją, oparte na wzajemnym zaufaniu i partnerstwie, bez ostatecznego rozwiązania problemu zbrodni katyńskiej. W Polsce od lat siedemdziesiątych jest to powszechnie akceptowany aksjomat. Okoliczności tej zbrodni muszą zostać całkowicie wyjaśnione, a jej sprawcy zidentyfikowani i ukarani. Oczywiście, nikt ich nie doprowadzi na sądową ławę, na to jest już za późno. Ale można i trzeba osądzić ich moralnie, postawić przed trybunałem historii, żeby zostali zapamiętani jako okrutni kaci polskich jeńców.


Oficjalnie nie mówiono
W naszych relacjach z Ukrainą takim historycznym problemem, który uniemożliwia pojednanie obu narodów, jest ludobójstwo dokonane na polskiej ludności Wołynia i Małopolski Wschodniej podczas II wojny światowej przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i Ukraińską Powstańczą Armię (UPA). Przez kilka dziesięcioleci o zbrodni tej w Polsce milczano, uprawiając historyczny relatywizm. Były więc zbrodnie, o których mówiono dużo i głośno, ale były też takie, na które opuszczano kurtynę.

W PRL ze względów politycznych nie pisano i oficjalnie nie mówiono o deportacjach oraz zbrodniach popełnionych w czasie wojny na południowo-wschodnich obszarach II Rzeczypospolitej. Nie mówiono o ich skutkach, wyrażających się zmianami struktury narodowościowej na tych terenach. Nie interesowano się, dlaczego zniknęli stamtąd Polacy i dlaczego nie można dziś odnaleźć przeszło 1100 wsi i osad, w których oni mieszkali.

Na sowieckiej Ukrainie zagłada Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej przez wiele lat w ogóle nie istniała w pamięci historycznej elit, a tym bardziej przeciętnego Ukraińca. Władze w Moskwie i Kijowie uznawały OUN i UPA za organizacje zbrodnicze, wiele osób stracono lub wysłano do łagrów z powodu zbrodni dokonanych na Żydach, oporu stawianego władzy sowieckiej, przynależności do OUN, służby w szeregach UPA, kolaboracji z Niemcami i udziału w formacjach zbrojnych przez nich organizowanych, ale ludobójstwo na Polakach, którego sami byli sprawcami, nie budziło ich większego zainteresowania.


Drażliwe tematy
Po zmianach geopolitycznych w Europie Środkowo-Wschodniej można było sądzić, że wreszcie nastąpi uczciwe rozliczenie polsko-ukraińskiej historii. Tak się jednak nie stało. Zadecydowały o tym znowu kwestie polityczne. Niepodległa i suwerenna Ukraina stała się strategicznym partnerem Rzeczypospolitej. Polska elita polityczna podzielała przekonanie Jerzego Giedroycia, że bez niepodległej Ukrainy nie będzie suwerennej Polski, że bezpieczeństwo Rzeczypospolitej zależy od tego, czy Ukraina znajdzie się w orbicie wpływów Rosji, czy też trwale zwiąże się z Zachodem. Z tego też powodu uważano, że podejmowanie drażliwych tematów nie służy rozwijaniu partnerskich kontaktów między obu państwami, a może tylko je popsuć.

Na ołtarzu polityki składano ofiarę z historii. Organizacje i instytucje, a także wszystkich ludzi dążących do wyjaśnienia tragicznych wydarzeń oskarżano o niecne intencje, ideologizowanie badań nad przeszłością, a nawet o zdradę interesów narodowych. Twierdzono, że nie dążą oni do ukazania prawdy o tym, co się stało, lecz chodzi im tylko o to, żeby? Ukraińcom wciąż wytykać mordy na Polakach, a ukrywać zbrodnie dokonane przez Polaków na Ukraińcach.

Przemilczaniu zbrodni sprzyjało również to, że eksterminacją objęto - poza nielicznymi wyjątkami, którymi byli najczęściej księża katoliccy - polskich chłopów i ich rodziny, prostych ludzi, niemających koneksji w kraju i za granicą, pozbawionych naturalnych przywódców narodowych i społecznych oraz duchowych przewodników. Większość ofiar do dziś jest bezimienna.


Naginanie historii
Od kilkunastu lat na Ukrainie, ale też i w Polsce (głównie wśród Ukraińców mieszkających w naszym kraju), podejmowane są próby wskazania winowajców zbrodni wołyńskiej i małopolskiej. Oprócz Polaków zaliczone do ich grona zostały niemieckie władze okupacyjne oraz Sowieci, którzy dążyli do wywołania, a potem eskalacji konfliktu polsko-ukraińskiego. Tendencje te widać także u niektórych historyków z zachodnioeuropejskich ośrodków naukowych, którzy genezę zbrodni popełnionych podczas II wojny światowej na polskich kresach wschodnich widzą w odległych wiekach.

Wielu przedstawicieli ukraińskiej elity politycznej i naukowej albo milczało o ludobójstwie na Polakach z Wołynia i Małopolski Wschodniej, albo twierdziło, że istnieją dwie prawdy o tych wydarzeniach: polska i ukraińska. Strona ukraińska wini Polaków za to, że nie powstało niepodległe państwo ukraińskie po I wojnie światowej, za wszelkie krzywdy, jakie spotkały Ukraińców, obywateli przedwojennej II Rzeczypospolitej, za akcję "Wisła", która wiosną i latem 1947 roku doprowadziła do przesiedlenia około 150 tysięcy Ukraińców z południowo-wschodnich terenów Polski na ziemie północne i zachodnie.


Czystki etniczne
Tendencja do obwiniania polskiej strony za wywołanie konfliktu i jego tragiczne konsekwencje, kiedyś bardzo widoczna, dzisiaj - na szczęście - zanika albo podawana jest w złagodzonej, bardziej wyważonej formie. Na Ukrainie i w środowisku mniejszości ukraińskiej w Polsce przeważa opinia, że obie strony popełniały zbrodnie. W ten sposób próbuje się stworzyć równoważnik między zaplanowanymi masowymi mordami o charakterze czystki etnicznej i znamionach ludobójczych na Polakach a akcjami odwetowymi różnych formacji zbrojnych Polskiego Państwa Podziemnego oraz samoobroną rozpaczliwie i żywiołowo organizowaną przez wołyńskich i małopolskich Polaków.

Próba obarczenia Polaków współodpowiedzialnością za eksterminację polskiej ludności Wołynia i Małopolski Wschodniej nie ma jednak szans powodzenia. Nie da się postawić znaku równości pomiędzy metodycznie realizowaną eksterminacją prawie 120 tysięcy Polaków a akcjami odwetowymi przeprowadzanymi z inicjatywy lokalnych komendantów Armii Krajowej lub oddziałów samoobrony, w których zginęło kilka tysięcy Ukraińców.

Masowe mordy rozpoczęte w lutym 1943 roku na Wołyniu, a później dokonywane także na obszarze Małopolski Wschodniej, były akcją systemową, w pełni przemyślaną, przeprowadzaną przez dowódców OUN-B i UPA na rozkaz komendanta UPA Kłyma Sawura (Dmytro Klaczkiwśkyj). Czystkę etniczną o znamionach ludobójczych prowadzono planowo, wieś po wsi, osada po osadzie, a ludność w okrutny sposób mordowano. Oczyszczone w ten sposób wsie podpalano, by pozostali przy życiu nie mieli gdzie wracać. UPA niejednokrotnie mobilizowała do wykonania tego zadania pospolite ruszenie z okolicznych wsi. Ludzie ci byli uzbrojeni często tylko w siekiery, widły, cepy, za pomocą których dokonywali budzących grozę zbrodni, a potem rabowali majątek.


Odbrązawianie pomników
Coraz więcej historyków ukraińskich potrafi już oddzielić walkę prowadzoną przez OUN i UPA najpierw z okupantem niemieckim, a od połowy 1944 roku z władzą sowiecką, od haniebnych akcji eksterminacji ludności polskiej w latach 1943-44. Jeden z nich, profesor Jarosław Hrycak, niedawno powiedział, że ukraińskim historykom "nie pozostaje nic innego niż metodyczne odbrązawianie postaci z pomników - zarówno tych komunistycznych ze wschodu, jak i tych nacjonalistycznych z zachodu. Tylko w ten sposób kiedyś uporamy się z własną historią".

Dlatego nie uczestniczą oni w pseudonaukowych i propagandowych poczynaniach niektórych swoich rodaków próbujących Ukraińcom narzucić nacjonalistyczne myślenie o przeszłości. Heroizacja OUN-UPA szczególnie widoczna jest na zachodzie kraju, a towarzyszy jej tworzenie kultu ludzi splamionych czynami haniebnymi i potwornymi zbrodniami. Masowe mordy dokonane na Polakach przedstawia się jako nic nieznaczący epizod w walce o najwyższy cel - niepodległą Ukrainę.

Korzystne zmiany w politycznym nastawieniu do ujawnienia wszystkich aspektów zbrodni pojawiły się 10 lat temu. Coraz więcej osób, w tym Jacek Kuroń i Marek Siwiec, uważało, że "na Wołyniu działo się zbiorowe morderstwo (czy chcemy to nazwać czystką etniczną, czy ludobójstwem, to rzecz do dyskusji)", a "jedynym sposobem rozwiązania problemu jest prawda i dialog". W 2003 roku ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski zainspirował, w 60-lecie tragedii, obchody "wydarzeń na Wołyniu". Niestety, po uroczystościach w Porycku, w których wzięli udział prezydenci Polski i Ukrainy, Aleksander Kwaśniewski i Leonid Kuczma, sprawę wyciszono. Ale na krótko.


Tysiące zamordowanych Polaków
Dziś w Polsce powszechne jest już przekonanie, że musi zostać ujawniona pełna prawda o tragedii mieszkańców Wołynia i Małopolski Wschodniej. 15 lipca 2009 roku, w 66. rocznicę rozpoczęcia przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińską Powstańczą Armię na Kresach II Rzeczypospolitej tak zwanej antypolskiej akcji - masowych mordów o charakterze czystki etnicznej i znamionach ludobójczych - Sejm Rzeczypospolitej Polskiej w specjalnej uchwale stwierdził, że "tragedia Polaków na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej powinna być przywrócona pamięci historycznej współczesnych pokoleń. Jest to zadanie dla wszystkich władz publicznych w imię przyszłości i porozumienia narodów naszej części Europy, w tym szczególnie Polaków i Ukraińców".

Z najnowszych badań wynika, że na Wołyniu zamordowano 50-60 tysięcy Polaków (w pełni zidentyfikowano 36 705 ofiar), a w Małopolsce Wschodniej 56 tysięcy (ustalono nazwiska 23 912). Do tego przerażającego bilansu trzeba doliczyć trzy tysiące Polaków zgładzonych na Polesiu. W sumie daje to ogromną liczbę 119 tysięcy ofiar.

W polskim dobrze pojętym interesie leży, aby Ukraina była krajem demokratycznym, praworządnym i zamożnym. Powinna jednak także znać swoją historię. Dlatego zbrodnię dokonaną na mieszkańcach Wołynia i Małopolski Wschodniej należy przywrócić pamięci historycznej współczesnych pokoleń nie tylko w Polsce, lecz także na Ukrainie.

Waldemar Rezmer, profesorem doktor habilitowany, specjalizuje się w historii najnowszej i wojskowej. Od 1994 roku kieruje Zakładem Historii Wojskowej w Instytucie Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Źródło: Przemilczane zbrodnie

#73:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пт Янв 28, 2011 1:18 am
    —
Ewa Semaszko i Romuald Niedzielko na radio Warszawa. Audycja 23.01.2011

#74:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пт Фев 04, 2011 9:13 pm
    —
Konferencja „Magia Kresów - ciąg dalszy” - wystąpienie gen. Mirosława Hermaszewskiego - 25.01.2011 r.

#75:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Вс Фев 13, 2011 12:27 pm
    —
Proces sądowy w Kijowie przeciwko heroizacji OUN-UPA. 03.02.11

03 lutego 2011 roku o godzinie 13:00 Okręgowy Sąd Administracyjny w Kijowie kontynuował przesłuchania w sprawie uchylenia Dekretu (o heroizacji m.in. OUN - UPA) Juszczenki z pozwu Natalii Witrenko. Po raz szósty ani prezydent Ukrainy, ani jego przedstawiciel, nie stawili się w sądzie.

Po pięciu wstępnych posiedzeniach sądowych z udziałem tylko jednego sędziego, które odbyły się w okresie lipiec 2010 - styczeń 2011 r., zespół trzech sędziów rozpoczął rozpatrywanie merytoryczne sprawy. A konkretnie przystąpił do wysłuchania wyjaśnień powoda.
Przypomnijmy, że zgodnie z dekretem za bojowników o niepodległość Ukrainy uznani zostali członkowie OUN i UPA, którzy terroryzowali Ukraińców, Polaków, Białorusinów, Żydów i Rosjan. W ten sposób stali się pomocnikami faszystowskich najeźdźców i byli przez nazistów wspierani. Oni również po II wojnie światowej dokonywali krwawych okrucieństw wobec ludności cywilnej na Zachodniej Ukrainie.

Przeciwko takiemu niezgodnemu z prawem dekretowi prezydenta Juszczenki wystąpiła Natalia Witrenko.
Jak wiadomo, Sąd zmienił pozwanego w tej sprawie. Biorąc pod uwagę zasadę sukcesji za edykt gloryfikujący Banderę i inne faszystowskie szumowiny, będzie odpowiadać obecny prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz.
Na posiedzeniu w dniu 3 lutego banderowcy zmobilizowali "siły uderzeniowe" (jak się uważa, przede wszystkim w celu wywarcia moralnej presji na sędziów) - pół tuzina obecnych parlamentarzystów z partii Nasza Ukraina - Narodowa Samoobrona i BJuT (Bloku Julii Tymoszenko). Udział w spotkaniu wziął podstarzały Jurij Szuchewycz, obdarowany przez Juszczenkę gwiazdą Bohatera Ukrainy. Syn terrorysty Roman Szuchewycz występuje w sądzie jako "osoba trzecia" po stronie Janukowycza.
Po działaniach opóźniających, które starali się narzucić Sądowi zwolennicy nazistów (tego się ukryć im nie uda!), Sąd udzielił głosu Natalii Witrenko, aby uzasadniła swoje powództwo oraz wyjaśniła meritum sprawy.
Natalia Michajłowna przemawiała trzy godziny (aż do momentu zakończenia dzisiejszego posiedzenia). Jej precyzyjne dowody, potwierdzone odpowiednimi dokumentami, doprowadziły do jednoznacznego wniosku: dekret Juszczenki nie tylko jest niezgodny z prawem i konstytucją - jest niemoralny w duchu i zbrodniczy w treści.

Przemówienie Natalia Witrenko w sądzie może być porównywane ze zwycięskim natarciem wojsk. Na początku przygotowanie artyleryjskie - argumentacja prawna: Natalia Witrenko przywołała dziesiątki dokumentów prawnych - Artykułów Konstytucji i Ustaw Ukrainy, międzynarodowych aktów prawnych, które naruszył Juszczenko, wydając haniebny dekret. Następnie - potężne natarcie broni pancernej - druzgocące udokumentowane fakty, demaskujące zbrodniczą działalność tych struktur, które Juszczenko zaliczył do bojowników o niepodległość. Lecz triumfalne zwycięstwo - zatknięcie sztandaru na zdobytych pozycjach wroga - jest jeszcze przed nami: końcową część mowy Natalia Michajłowna wygłosi już na następnym posiedzeniu Sądu.
Trzygodzinne, natchnione, wyważone i prawnie, i historycznie wystąpienie Natalii Witrenko po prostu sparaliżowało banderowskich popleczników: parlamentarzyści zrejterowali w czasie przerwy, Szuchewycz łapał się za głowę, pozostali spadkobiercy OUN-UPA, nie wytrzymując druzgocącej argumentacji, opuścili salę rozprawy sądowej przed jej ukończeniem.
Tu można obejrzeć fotografie z procesu.
http://www.vitrenko.org/start.php?lang=1



"Trybunał" małych nad "wielkimi" ("Ukraina Młoda").
Sąd rozpoczął rozpatrywanie meritum sprawy bojowników o wolność Ukrainy i nie wyklucza, że będzie "kręcić" film o UPA i NKWD.
Wczoraj w sali numer 17 Okręgowego Sądu Administracyjnego po raz kolejny zwarli się w "pojedynku" nieprzejednani przeciwnicy - tu ponownie była rozpatrywana kwestia uznania za nielegalny dekretu Prezydenta Ukrainy w sprawie uczczenia uczestników walk o niepodległość Ukrainy w XX wieku. Przypominamy, stała przewodnicząca Postępowej Socjalistycznej Partii Ukrainy Natalia Witrenko zakwestionowała dekret, w którym prezydent Wiktor Juszczenko uczcił bojowników o niepodległość Ukrainy. Wczorajsze spotkanie było symbolicznym przekroczeniem Rubikonu - sąd przystąpił do bezpośredniego rozpatrzenia meritum sprawy - już w pełnym składzie kolegium sędziowskiego.


"Ten pozew - to prawdziwa głupota"
Rozumiejąc wagę tego procesu, nie zważając na wiek i choroby, do Kijowa z Lwowa przyjechał Jurij Szuchewycz w charakterze trzeciej osobie: "Przyjechałem, ponieważ muszę tu być... Ale co mogę powiedzieć? Ten pozew - to kompletna głupota powoda. Nie jest możliwe unieważnianie dekretów prezydenckich! Jeśli każdy dekret będziemy zaskarżać, sąd w ogóle nie będzie mógł pracować! ".
Na długo przed rozpoczęciem posiedzenia przyszła do sądu Natalia Ośmak, córka prezydenta Ukraińskiej Głównej Wyzwoleńczej Rady Kiryła Ośmaka, której sąd przyznał również status osoby trzeciej. "Przejrzałam wszystkie 12 tomów sprawy - mówi pani Natalia - przez cztery godziny. Oświadczenia o chęci przyłączenia się do sprawy po stronie pozwanego nadesłały setki ludzi z całej Ukrainy - jest tam mnóstwo dokumentów o represjonowanych Ukraińcach, zaświadczenia o rehabilitacji, świadectwa o pokaleczonych losach! Natomiast ze strony powoda - oświadczenia typu: "powszechnie znany fakt, że Armia Czerwona walczyła przeciwko brunatnej faszystowskiej zarazie, więc ja jestem przeciwko..."
Na wczorajsze posiedzenie Sadu przyszło pięcioro parlamentarzystów: "naszoukraińcy" Mykoła Kulczyńskij, Wołodymir Wjaziwskij, Zinowij Szkutjak, Taras Stećkiw, Lilia Grigorowicz. "Dziś osądzana jest nasza kolonialna przeszłość i teraźniejszość, ja jestem za państwową teraźniejszością, jestem za państwem Ukraina - więc oto jestem" - tłumaczy swoją obecność pani Lilia. Byli obecni w sądzie także syn ostatniego generała UPA Wasyla Kuka - pan Jurij - i były więzień polityczny Stepan Chmara.
Na czym polaga naruszenie praw Witrenko?
Tymczasem prawnik Stepana Bandery Juniora Roman Orechow i Jurij Szuchewycz ponownie zwrócili się do sądu o podjęcie decyzji co do przedmiotu sporu: dekret prezydencki to działanie indywidualne czy normatywno-prawne? Precyzyjnej odpowiedzi na to pytanie sędzia odmówiła, ale dała do zrozumienia, że sąd uznaje dekret prezydenta za akt indywidualnego działania. Chociaż w jaki sposób uczczenie bojowników o niepodległość naruszyło prawa powoda Witrenko - pozostaje niezrozumiałe. W rzeczywistości takie ustalenie w sprawie oznacza, że jej rozpatrywanie może potrwać długo: każda strona ma swoje racje i dowody. Sąd po prostu utonie w tomach dokumentów.


Przy okazji, sędziowie nie zdecydowali się, jak będzie z dokumentalnymi filmami, zapisami audio-wizualnymi, które obie strony chcą przedstawić jako dowody w sprawie. Tym bardziej, że warunków do ich pokazu w tej sali sądowej nie ma.
Są jeszcze inne pytania do sądu. Udziału w sprawie jako osobie trzeciej odmówiono, na przykład, znanemu dysydentowi Wasilijowi Owsience, trzykrotnie więzionemu przez władze radzieckie. Sąd nie zaakceptował również zgłoszenia legendarnego sotennego UPA Mirosława Symczicza (pseudonim Krzywonos). A on, między innymi, przeprowadził ponad 40 udanych walk z niemieckimi najeźdźcami, karnymi oddziałami i grupami operacyjnymi NKWD i dotychczas nie został zrehabilitowany. Natomiast sąd uznaje za konieczne włączenie do sprawy po stronie powoda obywateli Polski.
Ten proces - to katorga dla nieprzejednanych przeciwników, którzy muszą siedzieć obok siebie ramię w ramię na jednej ławce. Publiczność nie może powstrzymać się od komentowania - repliki lecą jak groch. Sędzia nie wytrzymuje, zwraca uwagę rozgorączkowanemu Stepanowi Chmarze po kolejnym zarzucie pod adresem Temidy: "Więc proszę tutaj usiąść i sami sądźcie!", co więzień polityczny ripostuje: "Ja już siedziałem! A niektórzy za chwilę będą siedzieć"!

Roman Orechow po raz kolejny zwrócił się do sądu w kwestii przeniesienia postępowania do innego pomieszczenia - malutka sala Sądu Administracyjnego nie jest absolutnie przeznaczona do rozpatrywania takiej publicznej sprawy. Tylko uczestników procesu jest 31 osób (ponad pięćset osób napisało zgłoszenia do sądu po apelu "Ukrainy Młodej" w obronie bojowników o niepodległość). Na prośbę o większe pomieszczenie stały towarzysz Witrenko Władymir Marczenko zdenerwował się: "Jeżeli będą takie warunki, przyjdą tutaj setki ludzi, zablokują sąd!" - "A jakże - z zadowoleniem zaszumiał tłum na ławkach. - obowiązkowo przyjdziemy... ".
P. S. Gdy przygotowywano ten numer do druku, posiedzenie sądowe jeszcze trwało. Z tego względu o jego ostatecznych rezultatach i dacie następnego posiedzenia "Ukraina Mołoda" poinformuje później. Rozstrzygnięcia sprawy do końca sąd wczoraj nie planował - to było po prostu technicznie niemożliwe.

http://www. umoloda.kiev.ua/number/1829/180/64950/

#76:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пн Фев 14, 2011 1:40 am
    —
Prezentacja książki "OUN-UPA. Z kim i przeciw komu walczyli"

Zjednoczenie Patriotów Sewastopola prezentowało 8 lutego 2011 roku książkę "OUN-UPA. Z kim i przeciw komu walczyli".
8 lutego w Centralnej Sewastopolskiej Bibliotece imienia Ł.N. Tołstogo odbyła się konferencja prasowa poświęcona publikacji książki "OUN-UPA. Z kim i przeciw komu walczyli", opublikowanej w Sewastopolu, z inicjatywy organizacji pozarządowej "Zjednoczenie Patriotów Sewastopola" w celu bezpłatnej dystrybucji dla nauczycieli historii. Książka poświęcona jest niezwykle bolesnemu dla Ukrainy tematowi: Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i jej zbrojnemu ramieniu - Ukraińskiej Powstańczej Armii.
Przed gośćmi wystąpili: redaktor książki, przewodniczący Przedstawicielstwa Zjednoczenia Patriotów Sewastopola (ZPS) w Petersburgu, Władymir Woroncow, przewodniczący moskiewskiego przedstawicielstwa ZPS Michaił Sołowjow, członek Zarządu ZPS, przewodniczący Sewastopolskiej Fundacji Kultury i Historii imienia Giennadija Czerkaszina Raisa Siemienowa, członek Zarządu ZPS i przewodniczący Sewastopolskiego oddziału Wiernego Kozactwa Igor Rudenko-Minich. Niestety, z powodu choroby nie mógł uczestniczyć Jewgienij Leonidowicz Bałaszow - Prezes Zarządu ZPS.
Impreza odbyła się dzięki poparciu kierownictwa Centralnej Sewastopolskiej Biblioteki im. Ł.N. Tołstogo i Sewastopolskiego oddziału Wiernego Kozactwa.

Konferencja prasowa rozpoczęła się od wystąpienia Michaiła Sołowjowa, w którym powiedział między innymi:
"Dziś dotykamy bardzo ostrego tematu, który ma nie tylko znaczenie dla całej Ukrainy i dla całej Rosji, ale i dla całej słowiańszczyzny! Mówimy o działalności Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i jej zbrojnego ramienia - Ukraińskiej Powstańczej Armii. Chcemy dać impuls, który zainicjuje obiektywne badania i wyświetlenie tej kwestii, tak aby każdy miał możliwość ukształtowania swojego stosunku do tej organizacji i jej przywódców na podstawie materiałów dokumentalnych".

Następnie redaktor książki - Władymir Woroncow - wygłosił dziennikarzom i publiczności wykład na temat zawartych w książce unikalnych materiałów, podstawą których jest ogromna ilość źródeł archiwalnych przy ograniczeniu do minimum sądów wartościujących. Poniżej - fragment wystąpienia Władymira Woroncowa:
"Pomimo faktu, że Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińska Powstańcza Armia nie miały żadnego związku z obroną i wyzwoleniem Sewastopola w czasie II wojny światowej, konieczność opublikowania takiego zbioru opracowań dojrzewała od dawna. Choćby z tego powodu, że o działalności OUN-UPA uczą się uczniowie w Sewastopolu. A zgodnie z programem szkolnym uczą się o "bohaterskiej walce z OUN-UPA na dwa fronty - z nazistowskimi Niemcami i Związkiem Radzieckim".

Liczne materiały szkolnego programu nauczania, zwłaszcza w okresie lat 2005 - 2010, opowiadające o działalności powstańców, niestety, mają wyraźnie jednostronne podejście. Jednocześnie przemilczają wiele ważnych i bardzo bolesnych tematów, takich jak:
- współpraca OUN z tajnymi służbami Niemiec;
- przymusowa mobilizacja do UPA;
- straszny terror ze strony OUN-UPA w stosunku do cywilnej ludności ukraińskiej;
- ludobójstwo, dokonane przez OUN-UPA na polskiej ludności cywilnej. W wyniku likwidacji ludności polskiej zginęło około 200.000 ludzi. Nawiasem mówiąc, to ludobójstwo potępił Sejm Rzeczpospolitej, (Uchwała z dnia 15.07.2009 roku), a także pięć Sejmików polskich województw.
Biorąc pod uwagę powyższe fakty, Zarząd "Zjednoczenia Patriotów Sewastopola" otrzymał od kilku autorów zezwolenie na opublikowania ich prac w zbiorze dla nauczycieli historii w szkołach i uczelniach wyższych w Sewastopolu. Przecież, z oczywistych powodów, nauczyciele historii nie mają ani czasu, ani możliwości samodzielnej pracy w archiwach. Współpracujemy i nadal będziemy współpracować z historykami, prowadzącymi tego typu badania.
Zauważamy, że również na terytorium Ukrainy istnieją przykłady obiektywnego badania działalności OUN-UPA, które charakteryzują się naukowym podejściem i opierają się na faktach, a nie służą realizacji określonych celów politycznych.

Już 1 lutego 1993 r. Prezydium Rady Najwyższej Ukrainy przyjęło uchwałę "W sprawie weryfikacji działalności OUN-UPA". Ministerstwo Sprawiedliwości było odpowiedzialne za stworzenie rządowej komisji, która zajęłaby się wykonywaniem niniejszej uchwały. Komisja powinna składać się z przedstawicieli Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Głównego Zarządu Archiwów.
Podobno ze względu na "brak funduszy" prace tej komisji przerwano. Ale pozostał interesujący dokument, który w ramach prac Komisji zdążyła przygotować robocza grupa pracowników SBU. Po przeanalizowaniu dostępnych materiałów archiwalnych wspomniana grupa przygotowała dokument zatytułowany "Informacja o działalności OUN-UPA" (№113 z 30.07.1993 r.). Przedstawione rezultaty nie zadowoliły ówczesnego prezydenta Ukrainy - Leonida Krawczuka. Od tego czasu o Informacji SBU postanowiono milczeć.

Ale na próżno! Przecież pracownicy SBU, którzy redagowali dokument, świetnie wykonali swoją pracę. Przeprowadzili dokładną analizę przechowywanych dokumentów, kierując się w swojej pracy faktami, a nie emocjami. Własnie ta "Informacja SBU o działalności OUN-UPA" otwiera zbiór opracowań "OUN-UPA. Z kim i przeciw komu walczyli."
W tym czasie, gdy zatajano istnienie poważnego, dobrze uzasadnionego i przekonującego dokumentu, sporządzonego przez SBU, pracę podjęła inna komisja, która przygotowała kolejny raport. Wywody było dopasowywane pod przygotowaną wcześniej "odpowiedź "- a mianowicie realizowano postawione konkretne zadania.
Najbardziej znane z tego typu opracowań - "Fachowy wniosek grupy roboczej historyków przy rządowej komisji do zbadania działalności OUN-UPA". Taka komisja powstała w 1997 roku. Jej zadaniem było zbadanie działalności OUN-UPA i "wypracowanie oficjalnego stanowiska".
Aż 7 lat (!) pracowała komisja. W 2004 r. "Fachowy wniosek" został wydany w niebywałym nakładzie 120.000 egzemplarzy. Ta broszura z ustaleniami została rozprowadzona centralnie do bibliotek, szkół średnich i wyższych uczelni.
Ale zaraz po opublikowaniu raportu została wydana krytyka tego materiału - broszura "Góra urodziła mysz. Banderowską". Autor krytyki - doktor nauk humanistycznych, politolog Wiktor Poliszczuk. Jako drugi materiał do zbioru opracowań weszła krytyka "Wniosków grupy roboczej historyków." W słowie wstępnym Wiktor Poliszczuk napisał: "jest to krytyka, a nie recenzja, ponieważ recenzowane mogą być prace naukowe a "Fachowy wniosek" jest pozbawiony cech naukowości". Następnie autor przeprowadza dokładną analizę, na zakończenie której zadaje 19 pytań, na które "Fachowy wniosek" odpowiedzi nie dał.
Zbiór zawiera również omówienie walki z podziemiem ounowskim w latach 1939 - 1941 i rozgromienia głównych sił UPA w latach 1944 - 1945.

Bardzo ważny i ciekawy materiał zawarty jest w opracowaniu zatytułowanym "Banderowcy w obozie koncentracyjnym Auschwitz". Autor artykułu - Adam Cyra - starszy archiwista Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Na podstawie dokumentów archiwalnych opowiada o pobycie ukraińskich nacjonalistów z grupy Bandery w Auschwitz, szczegółowo mówi o śmierci w obozie dwóch braci Stepana Bandery, załączone są kopie aktów śmierci, a także wykazy transportów z ukraińskimi nacjonalistami.
Równie ważny jest następny materiał - artykuł "Mit o przebranych enkawudzistach". Został on w 2007 r. opublikowany w czasopiśmie "Gazeta 2000", a później w książce "Wielka Zakłamana Wojna-2". Ten materiał jest istotny i ważny, dlatego również znalazł się w zbiorze.
Należy pamiętać, że każdy z tych artykułów w tym zbiorze jest odrębnym opracowaniem, ale niektóre informacje powtarzają się, zazębiają, a jeden artykuł jest uzupełnieniem drugiego. Rzeczy są nazywane po imieniu, a zbrodnicza OUN-UPA jest oddzielona od narodu ukraińskiego, który poniósł ciężkie straty z powodu działalności tych organizacji.

Nieco później książka będzie wydana w znacznie wyższym nakładzie, który trafi do wolnej sprzedaży."
Dyrektor Centralnej Sewastopolskiej Biblioteki Miejskiej im. Ł.N. Tołstogo Tamara Aleksandrowna Essin w swoim wystąpieniu zwróciła uwagę na potrzebę wydawania takich książek i publikowania dokumentów i materiałów archiwalnych, ponieważ właśnie one stanowią podstawę do nauki historii i wypracowania sprawiedliwej oceny określonych wydarzeń.
Społeczna organizacja "Zjednoczenie Patriotów Sewastopola" jest wdzięczna wszystkim, którzy pracowali przy sporządzaniu zbioru: autorom artykułów, ich kolegom historykom, którzy wzięli aktywny udział w dyskusji na temat materiałów i wnosili krytyczne uwagi merytoryczne; specjalistom, którzy brali udział w konsultacjach podczas pracy nad poszczególnymi rozdziałami książki. Specjalne podziękowania ZPS składa działaczom "Sewastopolskiego oddziału Wiernego Kozactwa".



Redaktor zbioru Władymir Woroncow pokazuje zdjęcie tablicy pamiątkowej w Równem, która w 1997 roku została zainstalowana na placu Teatralnym przez współczesnych następców Bandery. Charakterystyczne, że w 1990 roku, po proklamacji niepodległości Ukrainy, nacjonaliści-patrioci próbowali zrehabilitować zbrodniarzy, wymienionych z nazwiska na tej tablicy. Jednak prokuratura miasta Równe po zapoznaniu się z ich sprawami, ustaliła: wydane wyroki skazujące są uzasadnione i rehabilitacji nie podlegają.
Wówczas nacjonaliści-patrioci zignorowali wnioski prokuratury i "bohaterów" mimo wszystko upamiętnili.

Źródło: Prezentacja książki "OUN-UPA. Z kim i przeciw komu walczyli"

#77:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пн Июл 04, 2011 12:33 am
    —
Jak szukano masowej mogiły dzieci i kobiet, ofiar OUN - UPA koło Ostrówek - tak zwanego Trupiego Pola - i jak ją odnaleziono.
Trupie Pole (Трупное Поле) - Именно такое название закрепилось за местом, где похоронены около 300 женщин и детей - жителей села Острувки, убитых членами УПА 30 августа 1943 года.

Во многом это удалось сделать благодаря "Совету Охраны Памяти Борьбы и Мученичества" ("Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa" - ROPWiM) и Леону Попеку. Непосредственно про "трупное поле" рассказывается, начиная с 17-й минуты. Также в фильме показаны редкие кадры с эксгумации, которая была проведена не месте села Острувки в 1992 году. Стоит посмотреть: http://www.tvp.pl/historia/magazyny-historyczne/bylo-nie-minelo/wideo/2506/4675546

Pobrać: Było... nie minęło na TVP.Info. 26.06.2011. Jak szukano masowej mogiły dzieci i kobiet, ofiar OUN - UPA koło Ostrówek - tak zwanego Trupiego Pola - i jak ją odnaleziono.

P.S. Znaleźli mogiłę dosłownie 5 metrów od miejsca, w którym poprzednim razem przestali szukać.
Во время предпоследней попытки обнаружить это "трупное поле" поиски прекратили буквально в 5 метрах от него. В этот раз нашли. Сейчас нужно решать юридические вопросы с целью проведения эксгумации.

#78:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Вс Сен 18, 2011 2:35 am
    —


Książka "Ostrówki. Wołyńskie ludobójstwo" (Autor - Leon Popek)


30 sierpnia 1943 r. Ostrówki i Wola Ostrowiecka, wsie położone w powiecie lubomelskim, zostały zaatakowane przez sotnie Ukraińskiej Powstańczej Armii. W ciągu zaledwie kilku godzin banderowcy w niezwykle okrutny sposób wymordowali ok. 1050 bezbronnych i niewinnych mieszkańców. Ich majątek zrabowano, a zabudowania spalono. W taki tragiczny sposób zakończyła się historia tych dwóch wsi istniejących niemal czterysta lat. Napadu dokonano w ramach szeroko zakrojonej akcji eksterminacyjnej ludności polskiej prowadzonej przez nacjonalistów ukraińskich. Było to zaplanowane, zrealizowane i do dnia dzisiejszego nieosądzone ludobójstwo.
W książce, którą przekazuję do rąk Czytelników, przedstawiłem dzieje tych dwu wsi do czasu tragedii w dniu 30 sierpnia 1943 r. Opis zagłady został zrelacjonowany przez tych, którzy cudem ocaleli. Chwała im za to, że zgodzili się rozdrapać z tak wielkim trudem zabliźnione rany po to, aby dać świadectwo prawdzie. Jakże bolesnej dla kolejnych pokoleń Polaków i Ukraińców.
(ze Wstępu Leona Popka)

Książka dokumentuje różnorodne działania służące upamiętnieniu ofiar, ich mogił, miejsc, które w szczególny sposób wiążą się z tamtą tragedią. To również opowieść o trwającym już prawie dwadzieścia lat polskim pielgrzymowaniu, nie tylko rodzin ofiar, tam, na miejsca zbrodni, na odbudowany z pietyzmem cmentarz parafialny w Ostrówkach, gdzie spoczęły szczątki ofiar wydobyte podczas ekshumacji w 1992 r. i gdzie urządzono kwatery wojenne polskich żołnierzy poległych w 1920 i w 1939 r. Mówi też o czymś bardzo ważnym – o kontaktach przybyszy z Polski z ukraińskimi mieszkańcami tamtych okolic, ofiarującymi nie tylko wspólnotę modlitwy w czasie Mszy św. odprawianych w intencji ofiar, ale także życzliwość i konkretną pomoc, również lokalnych władz, dla polskich inicjatyw.
(Z Przedmowy dr. hab. Andrzeja Krzysztofa Kunerta, sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa)


ISBN 978-83-7399-469-0
Format 210x297 mm. s.
Rok wydania 2011
Oprawa twarda

#79:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Сб Янв 28, 2012 11:45 am
    —
Ludobojstwo OUN-UPA na Kresach Poludniowo-Wschodnich 3.pdf

#80:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Пн Дек 24, 2012 1:00 am
    —
Książka "Czerwone Noce"
Autor - Henryk Cybulski, komendant obrony Przebraża


Henryk Cybulski. "Czerwone Noce". 1964.pdf



#81:  Автор: штурманОткуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград СообщениеДобавлено: Вс Окт 27, 2013 1:34 am
    —
Telekanal "ATV", Odesa.
Film "Wołyń. Bez okresu predawnienia"



Я - Anti-Orange! -> Преступления ОУН-УПА


Страница 1 из 1

Администрация сайта не несет ответственности за публикуемые на форуме сообщения

© 2005-2006 www.Anti-Orange-ua.com.ru